Dodany: 01.10.2015 22:04|Autor: asia_

Książki i okolice> Konkursy biblionetkowe

PRZEDSIĘBIORCY i BIZNESMENI w LITERATURZE - KONKURS nr 191


Przedstawiam KONKURS nr 191, który przygotowała Tygrysica.




Przedsiębiorcy, biznesmeni i osoby różnorakie interesy prowadzące w literaturze


Zapraszam na spotkanie z przedsiębiorcami różnych czasów i zakresów działalności – są tutaj zarówno właściciele wielkich konsorcjów, jak i prowadzący jednoosobową działalność gospodarczą. Ci, co im się powiodło, i ci, co im się nie udało. Uczciwi i nieuczciwi, bardziej i mniej przebojowi – długo można by wymieniać. Zamiast tego – ZASADY:

Odpowiedzi przysyłajcie na adres [...], w temacie wpiszcie proszę “konkurs” i swój biblionetkowy login. Termin przysyłania odpowiedzi mija w niedzielę, 11.10 o godz 23:59.
Na maile będę odpowiadać raczej wieczorami, więc gdyby ktoś nie dostał do rana dnia następnego odpowiedzi, proszę o sygnał na forum lub PW.

Do zdobycia jest po 2 punkty za każdy fragment - po jednym za autora i tytuł. Dodatkowo przy połowie, czyli 11 fragmentach umieściłam pytanie dodatkowe. Prawidłowa odpowiedź na takie pytanie to 1 punkt – razem 55 punktów.

Gwiazdki otrzymają trzy osoby z największą liczbą punktów. W sytuacji, gdyby dwie lub więcej osób zdobyło tyle samo punktów, pod uwagę będzie brana data ostatniego punktowanego maila.

Wszystkim, którzy o to poproszą, będę wysyłać standardowe wskazówki odnośnie znajomości dusiołków.
Podpowiedzi na forum są jak najbardziej wskazane, tylko proszę, ukrywajcie je [paplą], a przy tych, które wydają się, że mogą być zbyt oczywiste, zaznaczcie proszę, że to czołgi, żeby nie psuć sobie nawzajem zabawy.

Mała podpowiedź na początek: Wszystkie książki znajdziecie albo w moich ocenach, albo w moim schowku.

Powodzenia!



Do interesów najlepiej mieć wrodzony talent

1.


- Powróżyć ci, hardy młodzieńcze?
Mężczyzna próbował przyspieszyć kroku, lecz M. uśmiechnęła się szerzej i podeszła do niego tak blisko, że prawie muskała go piersiami.
Widzę kobietę, która pała do ciebie namiętnością - oznajmiła Cyganka, patrząc mu prosto w oczy.
(...)
Nie chciałbyś dowiedzieć się więcej? - M. patrzyła mu coraz głębiej w oczy i dostrzegła iskrę zainteresowania. Delikatnie podniosła jego dłoń. - Odwzajemniasz jej uczucia, prawda?
Mężczyzna już nie bronił się przed wróżeniem. Łatwa zdobycz, uznały w milczeniu matka i córka. Uporczywie patrzył w ziemię - w dużym silnym ciele charakter lękliwy i nieśmiały. Na pewno jest w jego życiu jakaś kobieta, inaczej być nie może. Trzeba go tylko ośmielić, zachęcić i pomóc w przezwyciężeniu obezwładniającego wstydu.
M. była w tym znakomita i przekonująca; przebiegała palcem po liniach na jego dłoni, jakby rzeczywiście czytała z nich przyszłość. Matka obserwowała ją z dumą zmieszaną z rozbawieniem. Dostały parę miedziaków za swoje rady. Ana próbowała jeszcze sprzedać mu cygaro z przemytu.
W sewilskiej trafice zapłaciłbyś dwa razy tyle - argumentowała. - Jeśli nie odpowiada ci cygaro, to mam również tabakę. Czystą, najlepszej jakości, bez śladu ziemi - namawiała, rozsuwając poły chusty, pod którą ukrywała towar, lecz mężczyzna poprzestał na głupawym uśmiechu; myślał już tylko o tym, jak zdobyć tę kobietę, której nigdy dotąd nie odważył się zagadnąć ani słowem.



albo zacząć jak najwcześniej.

2.


Siedzieliśmy któregoś wieczoru u dziadziusia i czytaliśmy mu gazetę. W gazecie napisane było, że w Sz. litr wiśni kosztuje dwie korony. X zmartwił się okropnie tym, że jego drzewo nie rośnie w Sz..
- Stanąłbym sobie wówczas na rogu ulicy i sprzedawałbym wiśnie, i byłbym bogaty jak król - powiedział.
Próbowaliśmy obliczyć, ile pieniędzy zarobilibyśmy, gdyby nasze drzewa rosły w Sz. Wyszło tak okropnie dużo, że X aż zbladł, gdy o tym pomyślał.
- Gdyby jezioro Zagrody Północnej było na Saharze, to też mogłabym sprzedawać wodę po dwie korony za litr - powiedziała Z, która uważała, że X jest głupi.
Zdaje się, że X nie spał w nocy, tylko leżał i rozmyślał o tym, że w Sz. można było dostać dwie korony za litr wiśni. Następnego bowiem dnia powiedział, że ma zamiar otworzyć sklep z wiśniami na dole przy szosie, która jest po drugiej stronie Wielkiej Wsi. Szosą tą przejeżdża moc samochodów.
- A kto wie, czy nie przejeżdżają tamtędy także jacyś wariaci ze Sz. - dodał.
Y i ja powiedzieliśmy, że my też chcemy sprzedać nasze wiśnie. Założyliśmy więc spółdzielnię, którą nazwaliśmy „Wiśniową Spółdzielnią".


Ilu członków liczyła „Wiśniowa Spółdzielnia”?



Tak, spółdzielnia może być czasem dobrym rozwiązaniem.

3.


Nikt nikogo nie oszwabia,
Nikt na nikim nie zarabia,
Bo gdzie łączą wspólne cele,
Tam są wszyscy przyjaciele.
Sklep szedł odtąd jak najlepiej,
Każdy wszystko dostał w sklepie
I w powszechnym dobrobycie
Upływało leśne życie.



Gdy się zaczyna, najważniejszy jest pomysł

4.


- Proszę panów, jeden z klientów poszukuje dowcipnego kociołka.
Nazywanie X i Y „panami”wydało się Z trochę dziwaczne, ale oni wyraźnie uważali to za całkiem normalne.
- Dobra, już idę, Verity – odpowiedział natychmiast Y. - Z, możesz brać, co chcesz. Na koszt firmy.
- Nie ma mowy! - oburzył się Z, który już wyjął sakiewkę, żeby zapłacić za detonatory pozorujące.
- Ty tu nie płacisz – oświadczył stanowczo X.
- Ale...
- Jeszcze nie zapomnieliśmy, że to ty udzieliłeś nam pożyczki na rozkręcenie interesu.


Skąd Z miał pieniądze, które pożyczył X i Y na rozkręcenie interesu?



i zdecydowanie.

5.


No i jak, Y? - spytał X, zamykając szufladę kiedy facet z Opery wyszedł, uiściwszy kwotę. - Raj na ziemi, a nie kwiaciarnia, co? - W jego głosie brzmiała duma. - Tu, za kotarą mam mieszkanko - pokazał jej wnękę na zapleczu, gdzie była kanapka do spania oraz kilka metalowych regałów z książkami i sprzętem audio. Kompletu umeblowania dopełniała turystyczna szafa z płótna, zapinana na zamek błyskawiczny.
- Wyprowadziłeś się z domu? - zdziwiła się Y. - Dlaczego?
- Ha! A dlaczego nie? Mam dwadzieścia dwa lata - zaśmiał się X. - A tam już się ciasno zrobiło, na S. Przybywa im dzieci i przybywa. A poza tym... ciotka I. tłamsiła mi osobowość. Szalenie apodyktyczna. Odkąd się wyprowadziłem, czuję, że żyję. Jestem już człowiekiem w pełni samodzielnym, zarabiam na siebie i nawet nie umiesz sobie wyobrazić, jakie to wspaniałe uczucie, Y. Zmieniłem się.
- Tak, to prawda - odparła Y poważnie. Zmienił się. Nie był już kapryśnym i niefrasobliwym nerwusem na motorze. Nie otaczał go już żaden nimb artysty przeklętego. Stał się teraz ruchliwym, rzeczowym przedsiębiorcą - ale Y nie była zupełnie pewna, czy jej się to nowe wcielenie podoba.


Jak się nazywa kwiaciarnia i dlaczego?




Początki bywają trudne.

6.


Zaraz też ukazał się w progu, wycierając w fartuch poplamione ręce. Towarzyszył mu zapach inkaustu i rozgrzanego papieru.
Witam - powiedział - witam obu panów. - Miał na sobie swe zwykłe czarne ubranie, a jego płócienne mankiety były również poplamione atramentem. Spojrzałam na niego oczami przybyszów i zobaczyłam mężczyznę lat pięćdziesięciu o niegdyś czarnych, dziś przedwcześnie posiwiałych włosach i twarzy pooranej zmarszczkami od nieszczęść. O.G. miał przygarbioną postać człowieka ślęczącego wciąż nad księgami, przez co jego wysoki wzrost nie rzucał się ludziom w oczy.
Dał mi znak głową, wyciągnęłam więc spod lady trzy stołki dla gości, panowie jednak nadal stali, rozglądając się dookoła.
Czym mogę służyć? - spytał ojciec. Tylko ja wiedziałam, że lęka się trzech przybyszów.


Jaką działalność prowadził O.G?




7.


Nie tak zaraz, mówię sobie. Pozyskanie klienteli wymaga czasu.
Ale wzbiera we mnie zniecierpliwienie, prawie gniew. Co jest z tymi ludźmi? Dlaczego nie wchodzą? Bije dziesiąta, potem jedenasta. Widzę, jak idą do piekarni naprzeciwko i jak potem niosą bochenki pod pachą. Nieliczne kumy, jeszcze rozmawiające na rynku, rozstają się, żeby przygotować niedzielny obiad. Zza węgła kościoła wybiega chłopiec z psem, omija kapiącą rynnę. Biegnie dalej, prawie nie zerka.
Niech ich diabli. Akurat kiedy już myślałam, że trudny początek za mną. Dlaczego nikt nie przyszedł? Czy oni nie widzą wystawy, nie czują zapachów? Co lepszego mają do roboty?
X zawsze wie, w jakim jestem nastroju. Przytula się, chce mnie pocieszyć.
Maman, nie płacz.
Nie płaczę. - Ja nigdy nie płaczę. Jej włosy muskają mnie po twarzy i nagle w głowie mi się kręci, tak się boję, że kiedyś mogłabym X utracić.
To nie twoja wina. Starałyśmy się. Wszystko zrobiłyśmy dobrze.


Dlaczego nikt nie przyszedł?




Nieco łatwiej mają ci, którzy mogą przejąć rodzinną firmę.

8.


Najstarszy z jej chłopaków jeszcze nie skończył trzydziestki. Na imię ma Josh. Sue obiecała, że zaraz do mnie podejdzie, tylko upora się ze zmywaniem naczyń. I rzeczywiście po chwili z zaplecza wyszedł szczupły blondyn. Na moje pytanie, czemu siedzi na zmywaku w takiej dziurze, zamiast robić karierę w Nowym Jorku, roześmiał się niespeszony. Wyjaśnił, że pracował razem z rodzicami w knajpce do osiemnastego roku życia, a potem wyjechał z miasta i próbował różnych zajęć. Jednak w końcu zdecydował, że właśnie tu jest jego miejsce.
Rozpostarłem skrzydła, polatałem po świecie, zobaczyłem, jak wygląda, i uznałem, że nie ma jak w domu. Rodzinny biznes to podstawa. Któregoś dnia to wszystko będzie moje, mam nadzieję – powiedział.



Trzeba być przygotowanym na pracę 24h/dobę

9.


Wyskoczyłem z łoża i po omacku poszukałem tuniki. Chłopiec już ją podawał, trzymając w górze, by łatwo mi było ją nasunąć.
– Oby się okazało, że to coś ważnego! – warknąłem.
Sprawa istotnie była ważna, choć ani tamtej nocy, ani jeszcze przez jakiś czas nie wiedziałem jak bardzo. Gdyby czekający w westybulu emisariusz wyraził się jasno, gdyby szczerze powiedział, z czym i od kogo przybywa, spełniłbym jego życzenie bez chwili wahania. Takie sprawy i tacy klienci trafiają się w moim fachu nazbyt rzadko. Gotów byłbym bić się o takie zlecenie. Jednakże człowiek, który przedstawił się lakonicznie jako M.M., roztaczał aurę wieszczej tajemniczości i traktował mnie z podejrzliwością graniczącą z pogardą. Oznajmił, że moje usługi są niezwłocznie potrzebne i w związku z tym będę musiał wyjechać z Rzymu na kilka dni.



i brak wsparcia ze strony znajomych.

10.


Ale mimo tych wszystkich sukcesów ludzie zawsze wątpili w X. Mówili, że nie ma głowy do interesów, że powinien był zostać prawnikiem, jak jego ojciec. X musiał więc wszystkim udowodnić, że nie mają racji: został jednym z najbogatszych kupców w Kabulu. Wraz z R.C. prowadzili dwie apteki i restaurację oraz niezwykle rentowną firmę eksportującą dywany.



Przydaje się tupet

11.


─ Kupię od was tego konia. Ile żądacie?
─ Ja go nie sprzedam!
─ Dam dwieście dolarów. Zaśmiałem się tylko.
─ Dwieście piędziesiąt!
─ Nie trudźcie się, sir!
─ Trzysta!
─ Koń nie jest na sprzedaż!
─ Trzysta, a ponad to ─ wszystko, co macie zamiar kupić w tym sklepie.
─ Czy wam się zdaje, że człowiek z prerii sprzeda konia, bez którego by zginął?
─ To odstąpię wam mego w dodatku!
─ Zatrzymajcie sobie swoją szkapę. Ja nie dam za nią ani włoska z mojej czapki!
─ Ale ja muszę mieć waszego konia! ─ odparł niecierpliwie. ─ On mi się podoba!
─ Bardzo wierzę, ale go nie dostaniecie. Jesteście za ubogi na to, by za niego zapłacić.
─ Za ubogi?! ─ Spojrzał na mnie takim wzrokiem, jakby mnie chciał przestraszyć. ─ Czy nie słyszeliście, że jestem Z? Kto mnie zna, wie bardzo dobrze, że mogę zapłacić za tysiąc takich mustangów!
─ Wasza kieszeń nic mnie nie obchodzi. Jeśli istotnie możecie dobrze zapłacić, to udajcie się po dobrego konia do handlarza, a mojego teraz puśćcie!
─ Jesteście bezczelny drab, wiecie? Taki obdartus jak wy, któremu palce z butów wyglądają, powinien się cieszyć, jeśli dostaje pieniądze na nowe buty, bo w ten sposób raz przynajmniej zdobędzie je uczciwą drogą!
─ Z, trzymaj no swój język na wodzy, bo możesz się łatwo przekonać, że człowiek, który jest opłacony aż nadto jednym nabojem prochu, bardzo prędko jest gotów sam uiścić tego rodzaju zapłatę!
─ Oho, mój chłopcze! To nie sawanny, gdzie pierwszy lepszy rabuś robi, co mu się podoba. W New Venango ja jestem jedynym panem i władcą i kto mnie po dobremu nie usłucha, tego nauczę rozumu innym sposobem. Podałem ostatnią cenę. Dostanę konia, czy nie?
Każdy inny westman dawno już odpowiedziałby na to wszystko bronią, ale zachowanie Z bawiło mnie raczej, niż gniewało, poza tym postępowałem tak ze względu na jego towarzysza. Gdyby był sam, zachowałbym się inaczej.
─ Nie ─ odpowiedziałem spokojnie. ─ Puśćcie! Sięgnąłem po cugle, które Forster trzymał w ręku, ale pchnął mnie w pierś tak silnie, że się zatoczyłem, i wskoczył na siodło.
─ Tak, teraz ci pokażę, że Z potrafi kupić konia nawet wówczas, kiedy mu się go odmawia. Tu stoi mój koń, należy teraz do ciebie. Rachunek w sklepie zapłacę, a po dolary możesz przyjść, kiedy ci się spodoba!


Jak nazywa się koń, o którym mowa?




i umiejętność znalezienia swojej niszy na rynku,

12.


Oto, w czym leży problem. Kiedy udzielam pożyczki, podejmuję pewne ryzyko. Jeśli mój dłużnik umrze lub ucieknie, grozi mi utrata zainwestowanej sumy. Mogę zostać postawiona przed żelaznym prawem lub, co gorsza, przed gildią bankierów.
Wiesz, że nigdy nie zrobiłbym nic podobnego, D.
Fakt pozostaje faktem - ciągnęła. - Podejmowane przeze mnie ryzyko jest takie same bez względu na wysokość pożyczki. Dlaczego zatem miałabym się narażać dla małych kwot?


W dalszej części książki przyczyna, dla której D pożyczała X zawsze więcej, niż potrzebował, okazuje się być inna. Jaka?




13.


- Witaj, X - odpowiedział z roztargnieniem. - Czym dzisiaj handlujesz?
- Towar najwyższej jakości. - X przysunął się bliżej. W jego ustach nawet „dzień dobry" brzmiało jak „jedyna wyjątkowa okazja, jaka się nigdy nie trafi". Oczy poruszały się w oczodołach tam i z powrotem, niczym dwa szczury szukające wyjścia. — Absolutnie niezbędny - szepnął. - To maść antysmocza. Osobista gwarancja: jeśli pan spłonie, zwracamy pieniądze. Natychmiast.
- Chcesz powiedzieć - upewnił się spokojnie Y - o ile dobrze zrozumiałem, że jeśli smok upiecze mnie żywcem, oddasz pieniądze?
- Po osobistym zgłoszeniu — zapewnił X. Odkręcił pokrywkę słoiczka z jadowicie zieloną maścią i podsunął ją Y pod nos. - Zrobiona z ponad pięćdziesięciu rzadkich ziół i przypraw, według receptury znanej wyłącznie starożytnym mnichom, żyjącym na jakiejś górze daleko stąd. Po dolarze za słoik i gardło sobie podrzynam taką ceną. To właściwie nie handel, tylko służba publiczna - dodał z godnością.


Czym zwykle handlował X?




umiejętność pracy z klientem

14.


Za kantorkiem z jasnego drzewa bukowego stał zaś sam B, stary i sztywny jak słup, w srebrno przypudrowanej peruce i błękitnym, lamowanym złotem surducie. Woda Frangipaniego, którą zwykł się co rano spryskiwać, tworzyła wokół niego wprost widzialny obłoczek zawiesiny i odsuwała jego postać gdzieś w zamgloną dal. Stojąc tak nieruchomo, wyglądał jak element własnego wyposażenia.
Tylko kiedy rozlegał się dzwoneczek, a z dziobów czapli poczynała lać się woda - jedno i drugie nie zdarzało się bynajmniej często - w B wstępowało życie, kurczył się, giął i jak gdyby porwany potężnym strumieniem powietrza wynurzał się zza kantorka tak szybko, że obłoczek wody Frangipaniego ledwo za nim nadążał, podsuwał klientowi krzesło i przystępował do prezentacji najbardziej wyszukanych perfum i kosmetyków.



i dopasowania się do sytuacji geopolitycznej.

15.


Frau D. była kanciastą kobietą o nikczemnych oczach ukrytych za grubymi szkłami. Wypracowała sobie to złe spojrzenie, żeby zniechęcić ewentualnych amatorów kradzieży dóbr zgromadzonych w sklepie, którego pilnowała niczym dragon. Mówiła lodowatym tonem i nawet jej oddech cuchnął jak Heil Hitler. Jej sklep był biały, zimny i bezkrwisty. Przytulony do niego domek trząsł się od srogiego sąsiedztwa bardziej niż inne domy na Himmelstrasse. Frau D. roztaczała wokół siebie chłód i był to jedyny artykuł, który rozdawała za darmo. Żyła dla swego sklepu, a jej sklep pracował na rzecz Trzeciej Rzeszy. Nawet gdy pod koniec roku wprowadzono racjonowanie żywności, sprzedawała spod lady reglamentowane dobra, by dofinansowywać partię nazistowską. Na ścianie za kontuarem, gdzie miała swe stanowisko, wisiała oprawiona w ramy fotografia Führera. Jeśli klient wchodząc nie powiedział Heil Hitler, nie obsługiwała go.



Wielkie sukcesy osiągają nieliczni,

16.


– Jest pan bardzo młody jak na osobę, której udało się stworzyć takie imperium. Czemu zawdzięcza pan swój sukces? – Podnoszę na niego wzrok. Co prawda uśmiecha się, ale sprawia wrażenie nieco rozczarowanego.
– Biznes to ludzie, panno X, a mnie świetnie wychodzi ich ocena. Wiem, jak pracują, co poprawia ich wyniki, co nie, co ich inspiruje i jak ich motywować. Zatrudniam wyjątkowy zespół i sowicie go wynagradzam. – Przeszywa mnie spojrzeniem szarych oczu. – Żywię przekonanie, że aby osiągnąć sukces w jakiejś dziedzinie, trzeba stać się w niej mistrzem, poznać ją na wylot, każdy najmniejszy szczegół. Ciężko nad tym pracuję. Podejmuję decyzje, kierując się logiką i faktami. Instynkt pozwala mi dostrzec dobry pomysł i zająć się nim, a także zgromadzić dobrych ludzi. W tym właśnie sedno: wszystko zawsze się sprowadza do dobrych ludzi



wielu z trudem wiąże koniec z końcem.

17.


– Proszę pani – mówił zakłopotany – sprawa jest ciężka z tego względu, że pani X niczego nie uznaje prócz własnej woli...
– Nadzwyczajna kobieta! – wtrąciła M.
D. zaczął targać sobie resztki włosów i patrząc na stół mówił:
– Tak, to energiczna osoba, ale – przepraszam panią – energiczna po kobiecemu. Jej się wydaje że to, czego ona chce, powinno być prawem natury... a tak przecie nie można... Nie można prowadzić pensji drogiej, kiedy kraj zubożał i powstało mnóstwo pensyj tańszych... Nie wypada wysyłać dzieci za granicę, kiedy się nie ma pieniędzy... Niepodobna, ażeby jedna kobieta pracowała na trzy osoby, z których każda lubi dużo wydawać...
– Ale pan S. pożyczy dziesięć tysięcy rubli? – wtrąciła M.
– Tak... tak... To może być zrobione każdej chwili, jutro, dziś... No, ale on, a, raczej ta osoba, która będzie układać się z panią X, postawi swoje warunki...
– Boże, Boże!... dlaczego ja nie przyszłam do pana tydzień temu – mówiła M. składając ręce.
– Proszę pani – odparł – według mego zdania, to wszystko jedno. Złe tkwi nie w braku
pieniędzy, ale – w usposobieniu pani X, która... doprawdy – jest troszeczkę za energiczna
i lubi iść przebojem... A tak nie można... Człowiek musi uznać prawa natury czy innych ludzi, gdyż inaczej rozbije się dziś albo jutro ...
– Więc według pana kobiety nie powinny być energiczne?... – nieśmiało wtrąciła M.
– Owszem, pani: wszyscy ludzie powinni mieć rozum, serce i energię, tylko – nie za dużo rozumu, nie za dużo serca, nie za wiele energii... Bo co innego jest ustępowanie wszystkiemu i wszystkim, a co innego – narzucanie swojej osobistości. Co innego ślamazarna bierność, a co innego nieuznawanie żadnych praw poza swoimi interesami czy kaprysami.



18.


Zarządzanie farmą oznacza dźwiganie wielkiego ciężaru. Tubylczy skwaterzy, a także moi biali pracownicy, przerzucali na mnie wszystkie troski i kłopoty. Czasami zdawało mi się, że naśladują ich w tym woły, a nawet drzewa kawowe. Wszystkie istoty, zarówno obdarzone mową, jak i nieme, zdawały się zgodnie sądzić, iż brak deszczu i zimne noce wynikały wyłącznie z mojej winy. Nie wolno mi było usiąść spokojnie wieczorem i poczytać książki.



Inni po prostu bankrutują

19.


W czwartek sklepik założyli
W czwartek też zbankrutowali


Jaka była przyczyna tego bankructwa?



albo szukają rozwiązań na granicy prawa.

20.


Również X, podobnie jak inni aktorzy na rynku, borykał się z tymi problemami.
Miał miliony uwięzione w przeróżnych papierach, ale zadziwiająco mało gotówki. Nagle nie mógł zaciągnąć nowych, bajońskich pożyczek. Zazwyczaj w takiej sytuacji ludzie pozbywają się kilku nieruchomości i liżą rany po stratach. Ale w 1992 roku nikt za żadną cholerę nie chciał kupować nieruchomości.
Cash-flow problem.
– Właśnie. I X nie był osamotniony. Każdy handlowiec...
– Nie mów: handlowiec. Nazywaj ich jak chcesz, ale używając określenia handlowiec, obrażasz całą poważną grupę zawodową.
– ... no to każdy rekin giełdowy, każdy miał cash-flow problems... Spójrz na to tak: X dostał sześćdziesiąt milionów koron. Oddał sześć baniek, ale dopiero po trzech latach. Wydatki związane z Minosem nie mogły wynieść więcej niż jakiś milion. Już same odsetki z sześćdziesięciu milionów przez trzy lata są co nieco warte. W zależności od tego, jak zainwestował te pieniądze, mógł je podwoić albo nawet zdziesięciokrotnić. Wtedy nie mówimy już o gównianych sumach. A tak w ogóle, to na zdrowie!


W jakim kraju X prowadził ten interes, który tak „korzystnie” zbankrutował?




Osobną kwestią jest równouprawnienie płciowe, a raczej jego brak.

21.


Brakło mu tupetu koniecznego w nowej, twardej epoce. Ona jednak, X, miała go dość i chciała go wykorzystać niezależnie od zdania Y. Potrzebne jej były pieniądze; umiała zarabiać i pracowała bardzo ciężko. Y powinien był przynajmniej nie wtrącać się do tych jej planów, które dawały dobre wyniki.
Przy braku doświadczenia prowadzenie tartaku nie było sprawa łatwą, tym bardziej, że konkurencja była teraz ostrzejsza niż na początku, tak że X była zazwyczaj zmęczona, zgryziona i zła, gdy wieczorami wracała do domu.


Co X robiła z zarobionymi pieniędzmi?




Na szczęście (lub też nie) także z takiej pracy można się kiedyś wycofać i przejść na emeryturę.

22.


Wcześnie nadeszły jesienne deszcze, rozszalałe wrześniowe ulewy, które ogałacały drzewa z liści, a mieszkańców willi w Montici zmusiły do spiesznego powrotu do miasta.
Nolda z raz pojechał do fabryki. Nikt nie zwracał się do niego, gdy był na wsi, i dlatego liczył po trosze, że popełniono jakiś błąd nie do naprawienia. Zastał wszystko w najlepszym porządku. Przybudówka stanęła, nowe urządzenia były zainstalowane, a na półce tuż przy ścianie w jednym z rogów hali ustawiono figurkę Madonny.
Do domu wracał przygnębiony. Fabryki - rozmyślał - są jak dzieci. Kiedy wyrastają, nie jest się im już potrzebnym.


===========


Dodane 12 października 2015:
Tytuły utworów, z których pochodzą konkursowe fragmenty, znajdziesz tutaj:

Rozwiązanie konkursu
Wyświetleń: 2356
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 13
Użytkownik: asia_ 01.10.2015 22:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 1... | asia_
W polskich szkołach już od lat naucza się podstaw przedsiębiorczości. Przed nami przyspieszony kurs przygotowany specjalnie dla BiblioNETkowiczów ;)

Zapraszamy!

Spośród uczestników tego konkursu wylosowany zostanie zdobywca książki Balsamiarka Izabeli Kawczyńskiej. Zasady losowania: tutaj.
Użytkownik: Tygrysica 02.10.2015 13:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 1... | asia_
Zapraszam wszystkich bardziej lub mniej przedsiębiorczych na spotkanie z literackimi biznesmenami.
Od jutra będę w prawdzie na wyjeździe służbowym, ale w hotelu Wi-Fi ma działać, więc nie planuję problemów z odpowiadaniem na maile.
Użytkownik: Tygrysica 03.10.2015 23:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 1... | asia_
Po 48h wiemy, że w konkursie bierze udział 6 uczestniczek. Ciągle jeszcze na identyfikację czekają dusiołki 12 (trochę niespodziewanie) i 22 (spodziewanie), ale mam nadzieję, że ktoś je rozpozna.
Najłatwieszy okazał się fragment nr 16 (tak czy owak wszyscy o tym słyszeli).
Życzę powodzenia uczestniczkom i zapraszam nowych.
Użytkownik: Tygrysica 05.10.2015 17:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 1... | asia_
Grono przedsiębiorców powiększa się powoli, nadal jednak składa się wyłącznie z kobiet. Widać takie czasy...
Dzielnie broni się jeszcze tylko dusiołek nr 12, choć zidentyfikowano już tatusia, więc spodziewam się, że już niedługo zostanie rozpoznany.
Gdyby ktoś jeszcze chciał rozpocząć "działalność gospodarczą" w konkursie, serdecznie zapraszam - w przeciwieństwie do urzędów pracuję też w godzinach wieczorno-nocnych i wszystko można załatwić drogą elektroniczną.
Użytkownik: tweety008 07.10.2015 10:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Grono przedsiębiorców pow... | Tygrysica
Może jakieś mataczenie do 12 i 17?
Użytkownik: mika_p{0} obchodzi dzisiaj swoje urodziny BiblioNETkowe! Kliknij aby dowiedzieć się które! 07.10.2015 18:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Może jakieś mataczenie do... | tweety008
17.
Odpowiedz sobie na dwa ważne pytania:
- jaką działalność prowadzi X (to słowo pada w dusiołku),
- jakiej płci jest X (to też jest w dusiołku).
A potem podstaw odgadnięte słowa do sformułowania "działalność osoby X" i wtedy X wyjdzie samo. Właściwa fraza sama się skojarzy z tytułem :)
Użytkownik: kliva 05.10.2015 18:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 1... | asia_
To skoro zgadywanie trwa w najlepsze, chętnie poproszę o mataczenie, bo i 5, i 20 czytałam, ale po wielokrotnym przejrzeniu swoich ocen, nie mam na nie pomysłu.
Użytkownik: benten 05.10.2015 18:58 napisał(a):
Odpowiedź na: To skoro zgadywanie trwa ... | kliva
W 5 Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
Użytkownik: tweety008 07.10.2015 22:06 napisał(a):
Odpowiedź na: To skoro zgadywanie trwa ... | kliva
20. Seksiści
Użytkownik: KrzysiekJoy 08.10.2015 14:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 1... | asia_
Niestety 22 nie jest na moją kieszeń. Opiera się niesamowicie, choć mama atut w postaci znajomości rodzica. Coś? Ktoś?
Użytkownik: tweety008 08.10.2015 19:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Niestety 22 nie jest na m... | KrzysiekJoy
Dołączam się do poszukiwania 22.
Użytkownik: Tygrysica 09.10.2015 22:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 1... | asia_
Drogie konkursowiczki i konkursowicze!
(Tak, monopol płciowy został złamany)
Przed Wami ostatnie 25,5 godziny konkursu. W tym momencie nikt nie ma kompletu punktów, więc wszystko jeszcze możliwe. Wszystkie dusiołki zostały zidentyfikowane, ale nadal nikt nie zna odpowiedzi na pytanie przy fragmencie nr 12.
Jestem do Waszej dyspozycji dziś, póki nie zasnę i jutro do północy, służę też małymi podpowiedziami.
Użytkownik: Tygrysica 10.10.2015 20:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Drogie konkursowiczki i k... | Tygrysica
Kiepski ze mnie biznesmen i liczyć nie umiem. Daty mi się pomieszały, oczywiście kończymy jutro.
Pozdrawiam
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: