Dodany: 22.09.2015 13:40|Autor: MonikaLK

Nie wiem, czego nie wiem


Claire jest kobietą mocno trzymającą życie za rogi, pewną siebie i przebojową. Dokładnie wie, czego chce i nie boi się o to walczyć, a jej ulubionym kolorem jest ostra, krwista czerwień, doskonale oddająca jej charakter. Jako nastolatka odrzuca kochającego chłopaka, podejmując się roli samotnej matki, bo serce podpowiada jej, że to nie ten jedyny. We wszystko, co robi wkłada całą siebie, swój entuzjazm i oddanie. Radzi sobie z każdym rzucanym przez los wyzwaniem. Choć czasami ma do pokonania wyjątkowo stromą górkę, nie poddaje się. Miłość swojego życia poznaje, dopiero kiedy jej córka jest już prawie dorosła. Ze sporo młodszym Gregiem łączy ją prawdziwe, wielkie uczucie. Ich miłość wybucha od pierwszego wejrzenia i jak się okaże, nie zgaśnie nigdy. Kiedy spada na nich bezlitosny wyrok, mają wspaniały dom, dwie zdrowe, kochające córki i w perspektywie same szczęśliwe lata.

Claire cierpi na chorobę Alzheimera. Postępującą i bezlitosną. Została obciążona genem, przez który straciła ojca. Musi stanąć twarzą w twarz ze swoją nową rzeczywistością. Pełna pasji życia, planów i emocji – musi przyjąć do wiadomości fakt, że nie ma już przyszłości, a teraźniejszość powoli zaczyna zanikać.

Ponieważ jestem świeżo po przeczytaniu książki, bardzo trudno mi zebrać i skupić myśli na najważniejszych fragmentach i aspektach. Powieść jest tak przepiękna, że mam ochotę pisać o niej w samych superlatywach. W najbardziej wzruszającym znaczeniu tego słowa po prostu piękna.
Opowiada o niesamowitej walce, determinacji, sile charakteru i odwadze. Odwadze zarówno samej bohaterki, jak i jej bliskich, a może zwłaszcza jej bliskich.

Przypadek Claire okazuje się bardzo ciężki. Leczenie nie przynosi żadnych skutków, rozwój choroby jest gwałtowny i szybki. Lekarze mówią o ewenemencie na skalę światową, a kobieta z całych sił stara się nie czuć jak ciekawy okaz zwierzątka. Nie jest jej jednak łatwo, kiedy w każdej chwili czuje, że znowu straciła jakieś ważne wspomnienie. Dzień po dniu traci fragmenty siebie, swojej przeszłości i swojej tożsamości. Terapeuta radzi jej założenie pamiętnika w celu spisywania wspomnień. Dzięki temu mogłaby z jednej strony ćwiczyć pamięć i być może opóźnić proces zapominania, a z drugiej – przypominać sobie chwile, które już uleciały. W ten sposób powstaje Księga Wspomnień, do której każdy z domowników wpisuje swoje najważniejsze wspomnienia związane bezpośrednio lub pośrednio z Claire. W ten oryginalny sposób poznajemy historię jej dzieciństwa i początków związku z Gregiem, jednocześnie śledząc na bieżąco postęp choroby. Poznajemy wszystkich bohaterów takimi, jakimi byli przed diagnozą i konfrontujemy to z tym, jak sobie radzą po ogłoszeniu wyroku.

Rowan Coleman pokazuje dramat, jakim jest alzheimer z perspektywy osoby nim dotkniętej. Przenikamy myśli Claire, widzimy, jakie spustoszenie dzień po dniu sieje choroba. Zapominanie, że nie powinna wychodzić z domu i zapominanie drogi do niego staje się normą. Kiedy się gubi – okazuje się, że nie potrafi już skorzystać z telefonu, żeby zadzwonić po kogoś z rodziny, a co gorsza, nie pamięta nawet, jak to urządzenie się nazywa. Zmagania jej bliskich są o tyle trudne, że wiedzą, iż żadne upominanie jej i złoszczenie się na nią nie ma najmniejszego sensu. To, co dzieje się z bohaterką wykracza poza jakąkolwiek kontrolę.

Córka Claire, Caitlin stoi na życiowym rozdrożu. Życie w każdy aspekcie wywraca jej się do góry nogami, a choroba matki tylko dokłada swoje do tej sytuacji. Mimo to dziewczyna nie ma innego wyjścia, jak tylko stać się dobrą, kochającą córką. Jest na tyle rozsądna, żeby wiedzieć, że będzie miała jeszcze masę czasu na buntowanie się i złorzeczenie światu, ale jej matka już tego czasu nie ma i jeśli go stracą, będzie żałowała do końca życia. Relacje pomiędzy matką a córką są niesamowicie wzruszające. Świadomość, że każda ich rozmowa może okazać się tą ostatnią, że już za chwilę Claire może nie pamiętać, kim jest Caitlin, prowokuje je do zachowań i wyznań, na jakie w normalnych warunkach nigdy by się nie zdobyły.

Matka Claire, Ruth, zwana pieszczotliwie Bunią, mierzy się ze swoim życiowym koszmarem. Wiele lat temu straciła ukochanego męża, teraz ten sam demon zabiera jej dziecko. Doskonale wie, z czym to się wiąże, wie, jak przebiega choroba i znajduje w sobie tyle siły, żeby stanąć przy córce i pomóc jej w tej strasznie trudnej, bo lecącej na łeb na szyję w dół drodze.

Jako pierwszy skutki choroby żony odczuwa Greg. Chociaż poznali się późno i nie byli małżeństwem zbyt długo, ich związek cechowała szaleńcza, wielka miłość. Ich szczęście było bezbrzeżne, uwielbiali się wzajemnie i wszystko, co razem robili, tę więź pogłębiało. Mimo to mężczyzna jako pierwszy zaciera się w pamięci Claire. Najpierw znika uczucie do niego, później on sam. Nie zważając na rozpacz, Greg musi odnaleźć drogę do swojej ukochanej, zanim zupełnie ją straci.

Najszczęśliwsza pozostaje Esther, malutka córeczka Claire i Grega. Mamusia poświęca jej coraz więcej czasu, często się z nią bawi. Malutka nie wie, że jest dla niej olbrzymim wytchnieniem. Jako jedyna nie patrzy na nią jak na chorą, nie boi się o przyszłość i zachowuje się w jej obecności zupełnie naturalnie.

Choć zdaję sobie sprawę, że powieść została skonstruowana w taki sposób, żeby nas wzruszać jak najbardziej, nie umniejsza to jej piękna. Wiem, że w normalnych warunkach zwykła ludzka cierpliwość nie jest do tego stopnia elastyczna, a wyrozumiałość często bywa zakłócana przez czystą rozpacz. Nie przeszkadza mi to jednak w przeżyciu tej zatrważającej, niemającej najmniejszej szansy na happy end historii. Historii o odwadze ludzi postawionych przed okrutną prawdą, o wytrwałości i głębokiej empatii, pozwalającej iść naprzód z godnością.

Jest to historia Claire. Kobiety niesamowitej. Pięknej i przebojowej, która tak doskonale wiedziała, czego chce od życia, że nie spoczęła, nie odetchnęła, póki nie osiągnęła swojej własnej utopii. Nawet kiedy ją już miała, nie leżała w błogim nicnierobieniu, tylko cieszyła się każdym dniem uwielbianej pracy, każdą chwilą z dziećmi i każdym spojrzeniem ukochanego, cudownie świadoma szczęścia, jakie ją spotkało. Po wiadomości, która powinna złamać jej życie, ona nadal walczy. Walczy o to, żeby ulżyć swoim bliskim i zostać z nimi jak najdłużej. Jest pełna strachu, ale również optymizmu, który nie opuszcza jej nawet w najcięższej chwili.

Jeśli ta powieść ma jakiś morał, jeśli czegoś uczy, to właśnie szacunku do tego, co niesie los. Życie gotuje nam wiele dobrych i złych niespodzianek – od nas zależy, jak je przyjmiemy i jak je przeżyjemy. Od nas zależy, czy w ogóle zauważymy, że mamy coś tak cennego jak miłość, przyjaźń i szacunek, że jesteśmy jedyni w swoim rodzaju i zasługujemy na przyjęcie tego, co najlepsze.
Ostatecznie ta powieść udowadnia, że jeśli miłość jest prawdziwa, nie tylko przetrwa wszystkie sztormy i zawieje, ale też zawsze odnajdzie do nas drogę, kiedy gdzieś tam zbłądzimy i o niej zapomnimy.


[Recenzja dostępna również na moim blogu oraz: lubimyczytać.pl, zaczytajsie.pl, matras.pl]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 271
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: