Dodany: 20.09.2015 11:41|Autor: misiak297

Książka: Jezioro osobliwości
Siesicka Krystyna

3 osoby polecają ten tekst.

A w rodzinie patchworkowej...


"Jezioro osobliwości" – bodaj najpopularniejsza powieść Krystyny Siesickiej – rozpoczyna się, gdy Wiktor Soroko odwiedza w szpitalu poszkodowaną w wypadku Martę. Dziewczyna ma do ojczyma (z którym zazwyczaj była skonfliktowana) nietypową prośbę – chce, aby przeczytał jej pamiętniki. Skąd to osobliwe życzenie? I co takiego wydarzyło się nad jeziorem?

Razem z Wiktorem czytamy zapiski głównej bohaterki. Marta otrzymuje niecodzienny list, w którym nieznany jej chłopak proponuje spotkanie. Zaciekawiona, zgadza się – tak poznaje Michała Sorokę i szybko ulega zauroczeniu. Michał jest inteligentny, a ponadto intrygujący, wydaje się też, że dobrze rozumie Martę. Tak zwana chemia między bohaterami jest naprawdę wyraźna. Niebawem dziewczynę czeka życiowa rewolucja – jej matka planuje powtórne wyjście za mąż. Okazuje się, że ojczymem Marty ma być świeżo rozwiedziony ojciec Michała (co gorsza, to właśnie Anna jest odpowiedzialna za rozbicie jego małżeństwa). Po prędkim ślubie Wiktora i Anny Marta przenosi się do nowego mieszkania. Jednak jej relacje z matką i ojczymem nie są najlepsze. Kłótnie okazują się stałymi towarzyszkami życia tej rodziny.

W "Jeziorze osobliwości" śledzimy dwa równoległe, ale często przecinające się wątki. Ten miłosny dotyczy zazdrości. Marcie zależy na Michale, a jednak gdy na jej drodze co i rusz pojawia się Patryk, atrakcyjny kolega chłopaka, nie może mu odmówić wspólnych wyjść na spacery czy do kina. Bohaterka lubi towarzystwo Patryka, ale częściej chce zwyczajnie dogryźć temu, kogo naprawdę kocha. Zazdrość, impulsywność, dramat omyłek i niewłaściwych decyzji – to wszystko prowadzi do tragicznego wypadku (na marginesie: dzięki któremu powieść została wzbogacona o elementy quasi-kryminalne).

Jestem w stanie sobie wyobrazić, że większość nastolatek czyta "Jezioro osobliwości" właśnie ze względu na ciekawą historię miłosną. Dla mnie jednak dużo bardziej interesujący okazał się drugi wątek, który jest właściwie trzonem powieści. Siesicka bardzo wyraziście pokazuje problemy z przystosowaniem się do życia w rodzinie patchworkowej. Marcie trudno odnaleźć się w nowej, bardzo trudnej sytuacji, w którą została wrzucona nagle i nieoczekiwanie. Annie równie trudno porozumieć się z córką – szczęście, na jakie liczyła, nie jest całkowite. A w tym wszystkim Wiktor – obcy, który dokłada starań (nie zawsze widocznych dla Marty), aby stać się dla pasierbicy kimś bliskim.

Świetnym zabiegiem jest pokazanie wszystkiego oczami Marty – jej dziennik tchnie autentyzmem, dzięki czemu cały dramat staje się naprawdę przekonujący. Co ważniejsze – śledząc postępowanie bohaterki można dojść do wniosku, że racja – wbrew jej przekonaniu – nie zawsze jest po jej stronie. Wiktor ją irytuje, staje się dla niej murem odgradzającym od matki, dziewczyna obarcza go odpowiedzialnością za rozpad dotychczasowego życia. Uważny czytelnik zobaczy w nim jednak nieidealnego co prawda, ale troskliwego opiekuna, wyraźnie dążącego do nawiązania z Martą dobrych relacji.

Najciekawszą – a zarazem bardzo toksyczną – postacią jest, moim zdaniem, Anna. Nie można mieć do niej pretensje, że chciała sobie ułożyć życie z mężczyzną, którego kochała, ale nie można też przemilczeć, że na tę radykalną zmianę nie przygotowała córki. Jej relacje z Martą – skądinąd najbardziej zagmatwane – od początku jawią się jako trudne. "Nigdy zresztą nie było między nami tego ciepła (...), lecz jedynie jakaś automatyczna konieczność kochania"[1] (jakże to lapidarne i wymowne, prawda?). Dziewczyna ma poczucie, że jest zaniedbywana, gdyż matka nie ma dla niej czasu.

Pojawienie się Wiktora wszystko jeszcze bardziej komplikuje. Anna nie potrafi sobie poradzić z córką, chyba nawet nie próbuje jej zrozumieć. Bywa przy tym impulsywna i okrutna, rani – może nie do końca świadomie. Rozmowy, które ze sobą toczą, są pełne oskarżeń i ostrych słów. Marta mówi matce:

"Jak wyglądałyby stosunki między nami, gdyby nie Wiktor, to ja dobrze wiem. Na pewno byłyby inne. Przypomnij sobie, jaki miałyśmy święty spokój przed twoim małżeństwem. A Wiktor samą swoją obecnością rozgradza nas. On nie potrzebuje ani działać, ani mówić, wystarcza, że jest!"[2].

Postać Marty jest bardzo autentyczna. To skoncentrowana na sobie nastolatka, egoistyczna, niedojrzała, bezmyślna (ale nie infantylna, jak na przykład Madda z "Zapałki na zakręcie"). Jednocześnie nie mamy wątpliwości, że bardzo wszystko przeżywa i naprawdę cierpi, nie umiejąc odnaleźć się w nowym położeniu. Z jej zapisków:

"Czuję się bardzo samotna i kiedy robię przegląd mojego najbliższego otoczenia, dochodzę do wniosku, że nie ma nikogo, kto by mnie kochał tak, jak bym tego chciała. Mama jest pochłonięta Wiktorem, ulega jego wpływom. Kocha mnie, nie zwątpiłam o tym ani na chwilę, a jednak jej miłość ulega teraz przypływom i odpływom, przy czym Wiktor odgrywa tu rolę księżyca"[3].

Tak jak napisałem, Marta niewątpliwie rani matkę swoim postępowaniem. Ale Anna nie pozostaje jej dłużna. Uderza w jej wrażliwość, odpycha ją, nie próbuje zrozumieć. A przecież to ona jest tu dorosła! Spójrzcie na ten pełen żalu i złości monolog – uważam, że jest tak samo okrutna jak jej córka:

"Nie rozumiem, doprawdy! Znalazłaś się chyba w jakimś psychicznym impasie. Zrobiłaś się bardzo niedobra, wiesz? Staramy się stworzyć ci jak najlepsze warunki, staramy się, żebyś wszystko miała. A ty jesteś tak niewdzięczna... – mama przymrużyła oczy i szukała jakiegoś dobitnego określenia, które pasowałoby do mnie jak ulał – tak postępujesz, jakbyś zupełnie nie doceniała naszych wysiłków. Po prostu jesteś podła, Marto! Arogancka, nieprzyjazna, chwilami nawet okrutna (...) Wiktor wyszedł — stwierdziła mama. – Przebywanie pod jednym dachem z tobą staje się dla niego koszmarem. (...) Dlatego, że przez ciebie atmosfera w tym domu staje się niemożliwa!"[4].

Niedawno czytałem książkę, która porusza podobny problem – niełatwych relacji z rodzicami w rodzinie patchworkowej. Chodzi oczywiście o "Tygrysa i Różę" Małgorzaty Musierowicz (swoje wrażenia opisałem tutaj: "Tygrys marnotrawny, wracający na łono rodziny"[1]). W Jeżycjadzie denerwowało mnie to dyskretne, lecz wyczuwalne wzbogacanie Gabrysi (matki nie mniej zagubionej niż Anna Soroko i podobnie jak ona pełnej dobrych intencji, a trochę toksycznej) o aureolę. Mam wrażenie, że Siesicka nie popełnia tego błędu, nie wskazuje mi palcem, po czyjej stać stronie. Nie ma tu też postaci tak jednoznacznie złych, których zdaniem autorki "powinienem" nie lubić, jak w "Tygrysie i Róży".

"Jezioro osobliwości" to powieść napisana naprawdę sprawnie i z szacunkiem dla czytelnika (nie tylko młodego). Sytuacja jest skomplikowana i niejednoznaczna, mało tu dydaktyzmu, a za to wiele ciekawych postaci i zdarzeń. Siesicka – o czym pisałem już wcześniej – umie budować wyjątkowy klimat i głębię psychologiczną w wyszukany sposób. Spójrzcie na przykład na tę scenę:

"Dziś przy sprzątaniu wymiotłam spod tapczana Wiktora domowy pantofel mamy. To może głupie, ale dość długo trzymałam go w ręku. »Wspólne życie z Michałem — myślałam — to wspólny dom, wspólne zakupy, wspólne marzenia, ale przecież także i to... mój domowy pantofel pod jego tapczanem. Niby prozaiczna rzecz, a przecież zamyka się tu cała poezja!« Mamy pantofel z lekko przydeptaną piętą przysporzył mi tego dnia masę wzruszeń. I to nie tylko na tematy własne. Pomyślałam sobie, że muszę zdobyć się na żelazny wysiłek i jakoś ułożyć sprawy pomiędzy mną i Wiktorem, bo Michał chyba ma rację. Odejdę z tego domu za kilka lat, a pod tapczanem Wiktora zostanie mamy pantofel, ich własna sprawa, która toczyć się będzie dalej"[5].

A to wszystko w pokrytym uroczą patyną świecie sprzed kilkudziesięciu lat, sprzed Internetu, Facebooka i telefonów komórkowych! Kto dziś mówi: "Wyglądasz nieklawo"[6], "nie rób kina"[7], "Mama jest bardzo nierówna"[8], "gadał w ucho dusery"[9], "Ilekroć poznaję jakiegoś chłopca, rozpatruję go natychmiast jako potencjalnego kandydata na sympatię"[10], "dorobajło"[11]. Szkoła funkcjonuje inaczej, pieniądze mają inne nominały, na Wigilię nie podaje się frytek (menu wigilijne Soroków było dla mnie chyba największym zaskoczeniem!), do przeszłości odeszły też takie obrazki:

"Dziś Wiktor wręczył mi sto dwadzieścia złotych i poprosił, żebym zaopatrzyła lodówkę. Więc pognałam do mrożonek, gdzie – chociaż było to popołudnie – kolejka olbrzymia! Wreszcie zdobyłam koszyk i całkowicie poddałam się urokowi zakupów w Samie. Uwielbiam! Może to jakieś sportowe zacięcie drzemie we mnie? W każdym razie zawsze jestem opętana ambicją wyszukania najurodziwszej wołowiny, najchudszego boczku, najmniej rachitycznego kurczaka! Udało mi się znaleźć piękne mięso rosołowe, drobiową wątróbkę (...). Kupiłam piękną szynkową w celofanowych torebkach i coś tam jeszcze, aha! nerki wieprzowe. Piszę o tym tak dokładnie, bo zawsze cieszą mnie dobrze zrobione zakupy jedzeniowe"[12].

Tamte czasy minęły, a jednak dylematy i dramaty młodych – i tych starszych – pozostały takie same. Może dlatego wielu czytelników sięga i dziś po "Jezioro osobliwości" z przyjemnością? To książka dobrze napisana i niewątpliwie warta uwagi.



---
[1] Krystyna Siesicka, "Jezioro osobliwości", wyd. Akapit Press, [brak roku wydania], s. 73.
[2] Tamże, s. 117.
[3] Tamże, s. 73.
[4] Tamże, s. 116-118.
[5] Tamże, s. 92.
[6] Tamże, s. 160.
[7] Tamże, s. 23.
[8] Tamże, s. 13.
[9] Tamże, s. 128.
[10] Tamże, s. 15.
[11] Tamże, s. 17.
[12] Tamże, s. 63-4.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2729
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: gosiaw 23.09.2015 11:38 napisał(a):
Odpowiedź na: "Jezioro osobliwości" – b... | misiak297
Mnie dość zaskoczyła ta książka tym, że nie jest to właśnie jedynie historia miłosna dla nastolatek. Prawdę mówiąc raczej romansu się spodziewałam i dlatego wahałam się czy w ogóle po to sięgać. A to dobra powieść z całkiem rozbudowaną warstwą psychologiczną.
Użytkownik: porcelanka 27.09.2015 12:42 napisał(a):
Odpowiedź na: "Jezioro osobliwości" – b... | misiak297
Świetna recenzja! Pamiętam, że czytając "Jezioro osobliwości" po raz pierwszy, miałam 13-14 lat i śledziłam z zapartym tchem właśnie wątek miłosny. Później wracałam do tej książki jeszcze dwukrotnie i za każdym razem doceniałam co innego - sposób w jaki opisano trudne, toksyczne stosunki łączące bohaterów oraz wspaniały styl i plastyczny język.

W moim odczuciu Krystyna Siesicka zachwycająco operowała słowem. Jej książki obfitują w riposty i niebanalne porównania, a pisane są ciętym, lekko ironicznym i jednocześnie prostym stylem.

Z jednym się nie zgodzę - Mada z "Zapałki na zakręcie" nie jest infantylna.Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: