Dodany: 09.09.2015 21:11|Autor: ejotek

Marzymy o dziecku


Mały cud. Wyczekiwany czasem latami, z miłością, z utęsknieniem wyglądane dwie kreski na teście. Dziecko. Nie zawsze chce pojawić się u tych, którzy go pragną ponad wszystko. A co, jeśli naturalne metody zawodzą? Owszem, medycyna zna wiele sposobów, by pomóc w doczekaniu się potomstwa, ale... No właśnie, nie wszyscy chcą z nich skorzystać.

Dagmara i Igor to małżeństwo tuż po trzydziestce, które ma wszystko. Gustowny apartament, świetne samochody, częsty i namiętny seks. On pomaga w przejęciach upadających firm, ona zaś gra w orkiestrze i robi światową karierę. O dziecku dotąd nie myśleli, było im dobrze we dwoje, bez zobowiązań, pieluch i płaczu małego człowieka. Jednak w idealnie poukładanym planie koncertowym Dagi pojawia się luka i kobieta chcę ją wypełnić dzieckiem. Bo przecież wystarczy odstawić tabletki i pyk... wyrobi się z ciążą i porodem przed kolejnym wielkim tournée. Ale czy na pewno? Na drodze Dagi i Igora stają bowiem problemy. Okazuje się, że konieczna jest wizyta w klinice leczenia bezpłodności. Pieniądze w ich przypadku nie mają znaczenia, czy zatem uda się urodzić córeczkę, o której marzy kobieta? Czy wystarczy mieć kasę i dobrze ułożony grafik?

W staraniach o dziecko wspiera ich drugie małżeństwo – Monika i Mateusz, którego kiedyś, w czasach szkolnych Igor nazywał Frędzlem. Mężczyźni spotykają się pewnego dnia przypadkowo w klinice, potem upijają do nieprzytomności, co skutkuje wspólnym obchodzeniem urodzin Mateusza i zacieśnieniem relacji obu małżeństw. To wtedy złożą pewną obietnicę, która postawi pod znakiem zapytania przyjaźń tej czwórki. Czy kiedy nadejdzie odpowiedni czas, będą chcieli o niej pamiętać? Do czego doprowadzi ona w ich życiu?

Dlaczego Monika i Mateusz Matczakowie postanowili wspierać niemal obcych ludzi? Ponieważ doskonale ich rozumieją, sami od dziesięciu lat starają się o dziecko. On jest dyrektorem szkoły. Ona pracownicą Urzędu Gminy marzącą o gromadce maluchów. Oboje – bardzo religijnymi czterdziestolatkami. Gnieżdżą się w małym mieszkanku, żyjąc w ogromnej biedzie, bowiem wszystkie pieniądze przeznaczają na spłatę kredytu i kolejne badania Moniki. Mateusz znajduje się w trudniejszej sytuacji, bowiem jego brat jest księdzem, a wuj biskupem. Jak ma oddać nasienie do badania? To grzech! Inseminacja, in vitro? Wykluczone! Nie można bawić się w Boga. A do tego ogromne sumy potrzebne na kolejne próby... Do jakich wniosków dojdzie Mateusz? Czy Monice uda się przekonać męża? Co na to brat, wuj i matka Matczaka?

Ogromna chęć posiadania dziecka kontra przekonania religijne. Jak pogodzić te dwie sprawy? Co wygra w tej walce? Czy Monika ma szanse na spełnienie marzeń i szczęście? Tylko pod warunkiem, że Mateusz zdobędzie pieniądze oraz odważy się przeciwstawić rodzinie i własnym poglądom.
Zaś Dagmara z Igorem odkryją wreszcie tajemnice ze swojej przeszłości. Wyniki badań wskażą jednoznacznie, że w drzewie genealogicznym każdego z nich drzemią demony. Czy z tego powodu zdecydują się na in vitro? Czy to w ogóle będzie możliwe? Na jaki stres są narażone obie pary w związku z chęcią bycia rodzicami? Czy pamiętają o złożonej obietnicy?

Wielkie ukłony dla Liliany Fabisińskiej. Czytałam jej "Córeczkę" i myślałam, że nie może już być lepiej. Uwierzcie, może! "Śnieżynki" to kolejna książka tej autorki z minimalistycznym tytułem i jedynie symboliczną, jakże optymistyczną ilustracją na okładce (Filia, 2015). A treść to istny majstersztyk. Nie dość, że powieść jest napisana prostym, lecz pięknym językiem, to jeszcze porusza trudny temat związany z kolejnymi etapami dążenia do posiadania potomstwa, od badań, przez inseminacje, aż do in vitro i zamrażania zarodków. A przecież Kościół zakazuje wszystkich tych rzeczy. Co wybrać? Na czyją stronę przeważy szala, gdy małżonkowie mają odmienne poglądy albo jedno z nich potrafi nagiąć wiarę do swoich potrzeb, a drugie nie (czy w ogóle da się nagiąć wiarę?)? Czy w takiej sprawie można pójść na kompromis? Co ludzie są w stanie zrobić, by walczyć o swoje racje, szczęście i marzenia? Co mogą poświęcić? Lub kogo...

Powieść zawiera ogromną dawkę emocji, zmusza do przemyśleń i refleksji. Jeśli nie przeżyło się tego na własnej skórze, nie jest się chyba w stanie stwierdzić, kto ma rację. Jak ja bym postąpiła na miejscu Moniki czy Dagmary? Niby to prosta sprawa, ale czy faktycznie? Poruszone przez autorkę zagadnienia są bardzo kontrowersyjne. Dwa jakże różne małżeństwa, każde z innymi problemami, ale dążące do tego samego celu – posiadania dziecka. Czy komuś uda się począć maluszka? Jeżeli tak, to komu?

Jeśli myślicie, że książka kończy się radosnymi spotkaniami obu małżeństw na placu zabaw z gromadką dzieci, jesteście w błędzie. To historia bardzo życiowa i brutalna. Zakończenie mnie... hmmm... zaskoczyło – to mało powiedziane. Ono wręcz wywołało we mnie złość, pewnie w zakamarkach mojej podświadomości czaiło się inne, lepsze, szczęśliwsze. Ale przecież życie tak słodko nie wygląda. Pisarka zdradza, że ma w głowie pomysł na ciąg dalszy tej opowieści - bardzo chciałabym go poznać. Po takim zakończeniu? Pani Liliano – koniecznie.

"Śnieżynki" pokazują, jak naprawdę wygląda proces leczenia niepłodności (ale nie ma tu nadużywania medycznych terminów). Jakie uczucia targają wtedy ludźmi: od bezsilności, przez wściekłość, okłamywanie rodziny i bliskich, aż do potępienia własnych ciał za brak chęci współpracy w jakże ważnej sprawie. Czy mamy prawo oskarżać i wytykać palcami ludzi, którzy zdecydowali się na in vitro? Każdy musi sam odpowiedzieć na to pytanie. Ale myślę, że zapytać o odpowiedź trzeba nie tylko umysł czy duszę, lecz i serce.

Koniecznie przeczytajcie "Śnieżynki", bo na pewno Was poruszą, na wiele sposobów.


[Recenzja została wcześniej opublikowana na moim blogu oraz na stronach matras.pl, lubimyczytac.pl]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 963
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: