Dodany: 15.11.2009 04:03|Autor: kocio

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Związek żydowskich policjantów
Chabon Michael

3 osoby polecają ten tekst.

Żydzi na... Alaskę


Od początku zawarłem z autorem "Związku żydowskich policjantów" bardzo prostą umowę: ja czytam bardzo powoli, nie pomijam żadnego zdania, a w zamian on obiecał, że będzie mnie karmił pięknem prawdziwej literatury przez wiele dni po troszku.

Nie jest łatwo powiedzieć, w jakim gatunku ta książka się mieści - jest tak sprytnie napisana, że jest zarazem kryminałem, fantastyką oraz żydowską opowieścią o losie, ale ten jedyny w swoim rodzaju miks smakuje niebiańsko i nie da się go rozbić na czynniki pierwsze bez szkody dla całości. Jest to taka opowieść, która po prostu rządzi się własnymi prawami, podobnie jak Orlando (Woolf Virginia) czy Opowieść podręcznej (Atwood Margaret). Widać, że Chabon to zdolna bestia i to on dyktuje literaturze swoje warunki, a nie odwrotnie. Nie żartuję...

To może sugeruje, że wyszło arcydzieło. No nie, nie aż tak, ale widać, że gdyby się postarał, to by je napisał, a tym razem chciał napisać właśnie to, co widać.

King stwierdził, że to połączenie Chandlera z Singerem. Nie znam Singera, ale Chandlera - owszem, i uwielbiam ten jego czarny, pełen gorzkiego humoru styl. Chabon doskonale się nim posługuje, ale po swojemu. Mniej tu mroku i poczucia przegranej. Główny bohater, Mejer Landsman, to oczywiście wyzbyty złudzeń co do życia policjant, który ma dar pakowania się w kłopoty i nie dba o siebie, a pod warstwą cynizmu kryje melancholię będącą oznaką jego wrażliwości. To jakby Marlowe, ale "złamany" Wallanderem. Trudno go nie polubić i nie wczuć się w jego sytuację.

Sytuację jego i całej sitkańskiej społeczności. O ile w naszej rzeczywistości chyba jedynym Żydem mieszkającym na Alasce był dr Joel Fleishman, to w powieści wypadki potoczyły się zupełnie inaczej. Po II wojnie światowej syjoniści wprawdzie doprowadzili do osiedlenia się Żydów w Izraelu, ale zostali stamtąd szybko wykurzeni. Gromadzie tułaczy udało się uzyskać od Stanów Zjednoczonych azyl w okręgu Sitka i tam wegetują do dziś. Nie jest to żaden raj, warunki życia są ciężkie, a kraina niegościnna dla człowieka i zbyt ciasna, ale oto zbliża się coś jeszcze gorszego. Wkrótce nawet ta krucha autonomia przestanie obowiązywać i Alaska wróci do macierzy, jak nie przymierzając Hongkong do Chin, kładąc kres żydowskiemu marzeniu o znalezieniu wreszcie swojego miejsca na ziemi. Co się z nimi teraz stanie? Dokąd ruszą z tej mroźnej Anatewki północy?

W owych niepewnych czasach szerzą się wszelkiej maści plotki o cudach w stylu gadających kurczaków. Landsman nie jest z tych, którzy w takie rzeczy wierzą. Powiedzmy sobie wprost - w ogóle w niewiele rzeczy wierzy. Funkcjonuje tylko dzięki swojej pracy, poza nią nie ma właściwie nic, od kiedy rozstał się z żoną po utracie dziecka. Jednak, tak jak wszyscy, on także nie ma przed sobą przyszłości - żydowski posterunek policji (nędzny blaszak złożony z kilku kontenerów, nawiasem mówiąc) zostanie przejęty przez Jankesów. Pora posprzątać zaległe sprawy i przekazać następcom porządek w papierach.

Naturalnie nie ma szans, żeby to zrobić uczciwie, chodzi tylko o sprzątnięcie pod dywan, ale też i kogo będą obchodzić żydowskie problemy, gdy w Sitka nie będzie już Żydów? Do nadzorowania tego niewdzięcznego zadania została oddelegowana Bina Gelbfisz - prywatnie żona Landsmana, kobieta poukładana i elegancka, ale też prawdziwa policjantka. Minęło kilka lat od rozstania i nieco łatwiej teraz im się ze sobą kontaktować, ale sytuacja w żadnej mierze nie jest normalna. Mejer Landsman ma też partnera, Miśko Szemeca - potężnego półkrwi Indianina, który jest jego stryjecznym bratem, człowieka żonatego i dzieciatego. Ten niewielki zespół ma oznaczyć wszystkie teczki ze sprawami jako "załatwione", a tymczasem właśnie zostało popełnione morderstwo. Próba jego rozwiązania poprowadzi nas przez cały oryginalny światek wykreowany przez wyobraźnię Chabona na Alasce.

Kolejne elementy układanki pojawiają się znikąd, ale natychmiast zostają niezwykle przekonująco wpasowane w sitkańską rzeczywistość. Grupy pejsatych - czyli ortodoksyjnych - Żydów, nazwy i zwyczaje zaczerpnięte z byłych miejsc zamieszkania (jest m.in. Warszawa), śnieg, historia konfliktu z autochtonami oraz politycznych prób uzyskania dla tej społeczności prawa stałego pobytu, szemrane typki i ich wpływy, a nawet szachy - to wszystko ma odpowiednie miejsce. Każda postać jest dopracowana i rzeczywista, ale całość rozwija się w zupełnie niedający się przewidzieć sposób.

Bo Chabon porusza się w swojej rzeczywistości równie pewnie jak Kundera (w "Nieznośniej lekkości bytu" nawet bezczelnie przechodził przez "czwartą ścianę", a i tak zaraz zapominałem, że to tylko powieść), Musierowicz (która potrafi wejść w skórę każdej stworzonej przez siebie postaci) czy sam Chandler - w swojej. A to wrażenie wcale nie rozsypuje się przy powiększeniu detali - naprawdę każde zdanie ma sens, każda z licznych chandlerowskich metafor mówi nam coś o tych ludziach i ich wnętrzach, a każdy akapit następuje po poprzednim z idealną płynnością na poziomie wydarzeń. Mogę za to ręczyć, bo nie prześliznąłem się przez żadne z nich, a gdy coś mi umykało, wracałem dotąd, aż zrozumiałem, i ani razu nie była to wina jakiegoś błędu autora.

Mimo tak żelaznej konstrukcji nie można się zmęczyć czytaniem, bo w "Związku żydowskich policjantów" pisarskie rzemiosło karnie pozostaje na drugim planie. Przyjemność śledzenia parakryminalnej intrygi była dla mnie równa przyjemności odkrywania wszystkich cegiełek, jakie się złożyły na powieść, a także artystycznej przenikliwości w opisywaniu świata. Trzy w jednym to naprawdę bardzo rzadki wynik.

Ostatnio podobnym przeżyciem powieściowym było dla mnie świetne American Fuji (Backer Sara), ale Michael Chabon zrobił coś bardziej doniosłego artystycznie. To, że dostał za swoją powieść dwie najważniejsze nagrody fantastyczne (Hugo i Nebulę) świadczy o jej wybitności, ale może niesłusznie sugerować, że to powieść przeznaczona tylko dla "getta" SF. Nic bardziej mylnego! Podobno sfilmowanie książki planują bracia Coenowie i myślę, że cokolwiek z nią zrobią, dobrze się stanie, bo przeczyta ją kolejna fala ludzi. Jestem pewien, że większość z nich będzie równie zachwycona i oczarowana jak ja.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4192
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 5
Użytkownik: joanna.syrenka 18.11.2009 11:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Od początku zawarłem z au... | kocio
Oj, kocio! A chciałam uszczuplać schowek, a nie powiększać!
Użytkownik: kocio 18.11.2009 14:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj, kocio! A chciałam usz... | joanna.syrenka
Ja niby też, ale jak coś jest naprawdę dobre, to nie ma przeproś. =}
Użytkownik: joanna.syrenka 18.11.2009 23:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja niby też, ale jak coś ... | kocio
To nie przepraszaj :D :D :D
Użytkownik: Klosterkeller 13.02.2015 15:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Od początku zawarłem z au... | kocio
Przeczytałam tylko dzięki twojej recenzji. Dziękuję. :-)
Użytkownik: kocio 27.02.2015 12:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeczytałam tylko dzięki... | Klosterkeller
Cieszę się. =} Miło sobie przypomnieć o tej książce.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: