Dodany: 15.08.2015 21:37|Autor: miłośniczka

Gatsby – Romeo XX wieku


Jay Gatsby. Człowiek z wielkimi pieniędzmi, ogromnymi możliwościami, tysiącem znaczących znajomości; mieszkający w budzącej podziw i respekt wspaniałej rezydencji, uśmiechnięty, życzliwy. Melancholijny, jak gdyby zawsze zamyślony. Człowiek-zagadka… Co takiego zdarzyło się w jego życiu, że wieczory spędza patrząc na przeciwległy brzeg, wyciągając dłonie w kierunku zielonego światła na przystani domu naprzeciw? Skąd to zapatrzenie w dal, skąd ten dystans do ludzi będących nieustannymi gośćmi w jego pałacu?

Jaya poznajemy jako mężczyznę lat około trzydziestu, gospodarza częstych, hucznych przyjęć, na których zbiera się cała śmietanka towarzyska Nowego Jorku. Narrator, Nick Carraway, makler, wprowadza się do niewielkiego domku w sąsiedztwie i to jego oczami obserwujemy Gatsby’ego oraz jego otoczenie:

„W letnie noce z domu mojego sąsiada niosła się muzyka. W jego błękitnych ogrodach mężczyźni i kobiety zjawiali się i znikali jak ćmy, wśród szeptów i szampana, i gwiazd. W czasie przypływu po południu widziałem jego gości nurkujących z wieży na przystani albo opalających się na gorącym piasku plaży, podczas gdy dwie jego motorówki cięły powierzchnię cieśniny, ciągnąc za sobą katarakty piany. W soboty i niedziele jego rolls-royce stawał się omnibusem, który od dziewiątej rano aż do późnych godzin nocy przywoził towarzystwo z miasta i odwoził je, a mała furgonetka niczym żwawy cytrynowy żuk pomykała na stację do każdego pociągu. W poniedziałki ośmiu służących, w tym dodatkowo wynajęty ogrodnik, za pomocą mioteł, szczotek, młotków i ogrodowych nożyc przez cały dzień w pocie czoła usuwało ślady minionej nocy”*.

„Uśmiechnął się wyrozumiale – więcej niż wyrozumiale. Był to jeden z tych rzadkich uśmiechów dających pewność i otuchę na zawsze, uśmiech, który można spotkać w życiu cztery albo pięć razy. Obejmował – albo zdawał się obejmować na moment – calusieńki nieskończony świat, a potem koncentrował się na tobie z nieodpartą życzliwością. Było w nim akurat tyle zrozumienia, ile ci było potrzeba, i tyle wiary w ciebie, ile sam chciałbyś mieć; uśmiech ten zapewniał cię, że wywarłeś takie wrażenie, jakie – w najkorzystniejszych okolicznościach – chciałbyś wywrzeć. Ale uśmiech ten nagle znikł – i przede mną siedział elegancki, młody drab, trochę powyżej trzydziestki, mówiący tak nienaturalnie wyszukanym językiem, że był w tym o włos od śmieszności. Staranność, z jaką dobierał słowa, uderzyła mnie, jeszcze zanim zdążył się przedstawić”**.

Ścieżki Gatsby’ego i Carrawaya krzyżują się, gdy ten pierwszy dowiaduje się, że ten drugi jest kuzynem Daisy Buchanan – zamężnej, pięknej i bogatej kobiety mieszkającej w niedalekim East Egg. Po jednym z przyjęć Nick za pośrednictwem przyjaciółki Daisy dowiaduje się, że ekscentryczny sąsiad ma do niego prośbę co najmniej dziwną: otóż chciałby, aby zaprosił on do siebie na herbatę Daisy, bez męża, a Gatsby, pod przykrywką przyjacielskiej wizyty, wpadłby do niego „przypadkiem” w tym samym czasie…

Jay i Daisy – kolejna wielka para nieszczęśliwych kochanków w literaturze. Nie zdradzę wam, jak to było, że stali się sobie bliscy, co ich oddaliło od siebie ani co zmusiło Gatsby’ego do szukania możliwości spotkania tak okrężnymi drogami – zdradzę tylko, że ta historia rozdziera serce. To opowieść o Romeo i Julii początków XX wieku, ponadczasowa, tragiczna i piękna; na jej korzyść przemawia również fantastyczne pióro Francisa Scotta Fitzgeralda, po którego inne powieści z pewnością kiedyś sięgnę (zdążyłam zakochać się w jego stylu, który tak bardzo przypomina mi styl Trumana Capote, Turgieniewa i Iwaszkiewicza).

Jeśli macie ochotę na odskocznię od codzienności, zagośćcie w roztańczonym, pełnym zapachu cygar i dźwięków jazzu West Egg, potowarzyszcie Nickowi w jego wizytach w domu sąsiada, wsiądźcie do rolls-royce'a, jakiego pewnie nigdy nie widzieliście, i postarajcie się zwabić Daisy do rezydencji, którą codziennie ogląda z okien swojego wygodnego domu… Może wam się uda zmienić koniec tej historii?


---
* Francis Scott Fitzgerald, „Wielki Gatsby”, przeł. Ariadna Demkowska-Bohdziewicz, wyd. Rebis, 2013, str. 45.
** Tamże, str. 54-55.


[Recenzja została wcześniej opublikowana na stronie Miasta Słów]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2540
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: joanna.syrenka 03.09.2015 13:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Jay Gatsby. Człowiek z wi... | miłośniczka
Jakoś nigdy nie mogłam przebrnąć przez tę książkę, nie wiem, co ma takiego, że odkładałam po kilku stronach. A swoją drogą, miło wiedzieć, że czasem tu zaglądasz, kochana ;-)
Użytkownik: miłośniczka 03.09.2015 14:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Jakoś nigdy nie mogłam pr... | joanna.syrenka
Zaglądam, zaglądam... powoli wracam. ;-) A co do "Gatsby'eggo" - myślę, że warto dać mu szansę. Przeczytaj choćby 40 stron, jak Cię nie wciągnie... to trudno. ;-)
Użytkownik: imogena 21.09.2015 14:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Jay Gatsby. Człowiek z wi... | miłośniczka
Mam nadzieję, że Twój adres mailowy podany w profilu jest aktualny, napisałam Ci wiadomość :)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: