Dodany: 06.08.2015 14:23|Autor: LouriOpiekun BiblioNETki

Czytatnik: Półka pełna książek do przeczytania

3 osoby polecają ten tekst.

"(...) nic złego nie robimy, stoimy i patrzymy (...)" *


Jeżeli chcecie znaleźć się wewnątrz koszmaru, dobrze trafiliście - Śniła się sowa (Ostrowska Ewa Maria (pseud. Zbyszewski Brunon lub Lane Nancy)) jest jak koszmarny majak. Ta senna, pozornie "malownicza" sceneria, niby nic wielkiego, te niesnaski sąsiedzkie, tak niby banalne, to powoli toczące się bukoliczne życie... a w tym wszystkim atmosfera jak z "Głowy do wycierania" Lyncha w scenerii z "Samych swoich"!

W tej powieści w mistrzowski sposób do groteskowych rozmiarów doprowadzone są takie cechy bohaterów, jak zawiść, małość, pazerność, wzajemna nienawiść i ksenofobia, utkwienie w ciemnocie i zacofaniu. Dla nich zawsze ten drugi jest winny, w zachowaniu charakterystyczny jest brak logiki i konsekwencji, mentalność Kalego (lub jej odmiana: "mentalność dresiarska" - "dam komuś w mordę i jest ok, ale jak odda, to przecież mnie uraził i muszę mu ponownie dokopać"). Wszechwładzę trzyma Dzierżyński: "żeby zapanowała równość trzeba wpierw wszystkich wdeptać w błoto". Czy to apoteoza tępienia "innych"? Nie, tutaj nawet najbardziej "normalni", konformiści nieustannie dostosowujący się do reszty "stada" nie są pewni dnia ani godziny - zasady zmieniają się nieustannie. Obecne jest nieustanne tropienie "wtrącania się w nie swoje sprawy" kontra równanie wszystkich w dół - życie na tej wsi to gra o sumie ujemnej. Uważam, że Ostrowska zgromadziła jedno za drugim całą serię spostrzeżeń, które normalnie nie byłyby ze sobą tak połączone ani tak wyraziste - dla wzmocnienia efektu uderzeniowego - przerysowanie charakterystyczne dla groteski.

Bohaterowie wszyscy prócz "Amerykan" budzą odrazę, nienawiść, złość. Można by powiedzieć, że to nie są ludzie. Ale czy zwierzęta? Nawet zwierzęta nie są tak bezmyślne w przypadkowym krzywdzeniu innych. Na pewno łapię się za głowę przy takiej głupocie potwornej - większość postaci przypomina mi Teresę z "Auto da fe" (dość dokładnie opisuję ją w recenzji Obłąkany świat ). Choć z pewnej strony też i nie podoba mi się tak mocno wystylizowana krytyka "prostactwa" - trochę trąci mi to pogardą mieszczuchów do wsi, paszkwilem na takie życie. Choć także trzeba przyznać, że wiele elementów na znanych mi wsiach spotkałem... Z drugiej strony niektóre postawy można sobie tłumaczyć - ci ludzie jakiś tam swój rozum mają - np. w historii z Lumpelką, wioskową Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu, jeśli ją spotyka coś złego, to można dorozumiewać przy ichnich założeniach, że jest to swego rodzaju kara za cudzołóstwo i kuszenie cudzych mężów. I wielokroć można się złapać, że postawy i rozumienie owych "prostaków" ma mimo wszystko jakąś ukrytą logikę - nie jest ona spójna ze współczesnymi normami etycznymi, zachowania i modus vivendi, ale może Ostrowska nie tylko krytykuje, ale także w przewrotny sposób wzywa nas do porzucenia prezentyzmu i przywdziania togi bezstronnego świadka (ukłon w stronę "Obcego w obcym kraju" Heinleina), by wczuć się w sposób rozumowania owych ludzi?

Najbardziej centralną postacią jest Ciućkowa - swoista nemezis prostactwa i ciasnoty umysłowej, prawdziwy rustykalny antychryst. Jest ona bohaterem przerażającym, zaślepionym i całkowicie nieempatycznym. Najtrudniejsze zaś przeżycie czytelnicze dosięga nas, gdy słyszymy jej pretensje, że nieszczęścia, których ona była instygatorem i motorem, są winą jej ofiar i owe ofiary powinny za to odpowiedzieć.

Specyficzną atmosferę tworzy u Ostrowskiej ten niezwykły narrator zbiorowy - gdy zastanawiamy się, które z bohaterów to właśnie mówi. I dodatkowo pokazuje to jeszcze jedno: mówi "my" jako wieś, i owo "my" rzeczywiście żyje i jako "stado" funkcjonuje - są "nasze sprawy", w które Amerykany się wtrącają; to wśród "nas" pilnujemy, by nikt się nie wychylił i nie zaczął szukać szczęścia na własną rękę; wreszcie to "my" się kłócimy, bierzemy za łby, liczymy ze sobą i robimy wzajemne świństwa - ale nie mają one wyjść na zewnątrz, bo nikomu nic do "nas"... chyba to jest centrum siły wyrazu tej książki, przynajmniej w moim odbiorze. Tak czy inaczej - jeśli miałbym oceniać siłę "poruszania" tej książki, to dałbym 9/10.

Marylek pod recenzją Dot pyta, czy czytanie takich książek pomoże zlikwidować zło - no właśnie, ci którzy są tacy jak bohaterowie książki, ani nie zrozumieją co w nich jest nie tak (tak jak oni właśnie, gdy nie rozumieją, że krzywdzą), ani nie wyciągną wniosków, ani nie będą mieć sobie nigdy nic do zarzucenia. Co jeszcze do podejścia czytelników: w jednej recenzji zaczyna autor tak "Polecono mi tę książkę jako bardzo śmieszną, powieść, gdzie są "niezłe fazy, tylko ten koniec nie bardzo"" - to jest dopiero niezrozumiałe podejście! Z drugiej strony śmiech bywa często obroną przed nadmiernie szokującymi wrażeniami...

Zastanawia mnie stanowisko autorki przy motywie Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu

Kwestia zakończenia: szczerze mówiąc, to w całej powieści było tak wiele zła, głupoty, strasznych wydarzeń i zachowań, że końcówka nie miała dla mnie już takiej siły wyrazu - po prostu ciężko byłoby już wymyślić coś jeszcze bardziej zwyrodniałego, niż wydarzyło się do tej pory. Jest to potwornie smutne, ma swą siłę wymowy, w sumie nawet można się byłoby czegoś takiego spodziewać, ale... Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu

Aha - obawiam się, że następne pokolenie może już słabo rozumieć niektóre elementy książki (jeśli nie większość), np. nawiązanie do Flipa i Flapa albo palenie "sportów". No i ogólnie - dziś, mimo różnych niedostatków, obraz wsi jest już zgoła inny - chociażby dzięki internetowi, komórkom i globalizacji. Młode pokolenie - nawet jeśli czasem niezbyt lotne - będzie na świat patrzyło zupełnie inaczej.


* [Śniła się sowa (Ostrowska Ewa Maria (pseud. Zbyszewski Brunon lub Lane Nancy)) s. 209]





(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1167
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: Rbit 06.08.2015 15:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeżeli chcecie znaleźć si... | LouriOpiekun BiblioNETki
Akurat wczoraj też skończyłem czytać, więc możemy porównać wrażenia.
Wydaje się, że autorka zebrała wszelkie zasłyszane/zaobserwowane wiejskie patologie społeczne i skumulowała je w jednej wsi, w krótkim czasie. Niektóre "na siłę" (zupełnie niepotrzebny w rozwoju akcji rozdział "O tym, jak Prezesy za Odrę się wybierali"). Każda anegdota(?) z osobna jest prawdopodobna, ale razem przeradzają się w tragifarsę.
Czasami zaczynałem mieć wrażenie, że to dydaktyczny obraz zachęcający do kolektywizacji wsi, by ciemnotę wyplenić. We wsi działa "kółko", czyli zapewne spółdzielnia produkcyjna. Forma organizacji rolnej tylko trochę mniej niemile widziana od rolnictwa indywidualnego.
Zgadzam się z tobą, że można na sytuacje czytelnik-zbiorowość wsi oraz Amerykany/mieszkańcy spojrzeć jak na ingerencje "z zewnątrz" w zwyczaje lokalnej społeczności. W sposób jaki biali odkrywcy (badacze?) stosowali wobec prymitywnych plemion. Darwinizm mieszkańców miał swoiste zasady (nawet uniesienie się honorem w przypadku "Prezesów", czy solidarność wobec obcych - zza krzyżówek). Podobnie łatwo oceniać scenę z kawkami z obecnej perspektywy, ale primo dziecko zmysł moralny uzyskuje z socjalizacji, a rodzice nie przekazali mu, że znęcanie nad szkodnikami jest złe, secundo - jak inaczej poza zabiciem mieli wówczas mieszkańcy wsi radzić sobie ze "szkodnikami". Przecież nawet w pewien pokrętny sposób dawny zwyczaj topienia kotów da się uzasadnić (kto to wyżywi?).
Amerykany zwiastują zmianę, ale należy się zastanowić, czy nie zbyt gwałtowną. Wprawdzie pod koniec książki już zmienili mentalność Pipka, Dobiechowej, Boryny, ale u pozostałych prawem przekory wzbudzili jeszcze większy opór wobec naruszenia status quo.

I jeszcze jedno. Piszesz "Bohaterowie wszyscy prócz "Amerykan" budzą odrazę, nienawiść, złość"
Serio? A młode pokolenie: Ety, Poeta, Hanka, Zosia...

Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 06.08.2015 19:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Akurat wczoraj też skończ... | Rbit
Pisane było w czasach, gdy takie agitowanie było pożądane albo potrzebne dla zjednania sympatii cenzury - jak "Księga urwisów"...

Ja czytałem to z pewnym dystansem, starając się nie przyjmować tej wizji jako ścisłego opisu faktów, nawet zmuszałem się do dystansu należnego zupełnej fikcji - inaczej pewne sceny odczuwałbym zbyt mocno. Niestety czasem ciężko spoglądać w pełni empatycznie cudzymi oczami (wystarczy spróbować czytając Łaskawe (Littell Jonathan) albo American Psycho (Ellis Bret Easton) ).

Szczerze, to jako bohaterów pierwszoplanowych traktuję wszystkich dorosłych, a dzieci w powieści są dla mnie epizodyczne, ponieważ starsi traktują je w większości jak meble albo półśrodki do zdobycia kasy od Amerykan.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: