Raz znaczy wcale
To nie jest jakieś „120 dni Sodomy” jak myślą niektórzy, gdy słyszą o ilości scen erotycznych w książce. To nie jest też „Tako rzecze Zaratustra!” Nietzschego, jak sądzą niektórzy słysząc o idei wiecznego powrotu. Nie jest to też, nareszcie, jakieś „Przeminęło z wiatrem”. W „Nieznośnej lekkości bytu” wiele zaskakuje, nie jest to nic z powyższych. Jest to natomiast czysty Kundera. Przewrotny, pesymistyczny, ale w swoim stylu genialny.
„Einmal ist keinmal!” wykrzykuje z obłędem narrator powieści. Raz znaczy wcale, więc ludzkie życie nie ma żadnego znaczenia, żadnego ciężaru. I ta właśnie lekkość męczy, prześladuje bohaterów, którymi są: Tomasz – erotoman, Teresa – kobieta z prowincji, przerażona wizją samotności, Franz – inteligent zdradzający żonę oraz Sabina – przepiękna femme fatale, pani fotograf z nieodłącznym melonikiem.
Osadzona w realiach po praskiej wiośnie powieść jest na poły utworem o szukaniu miłości i sensu życia, jak i wywodem filozoficznym narratora. Odwołania do muzyki Beethovena to popis wiedzy Kundery (jego ojciec był dyrektorem Akademii Muzycznej). Kundera przeplatając losy bohaterów ukazuje też to co najważniejsze w jego utworach – kontrast pomiędzy miłością i seksem, duszą a ciałem, lekkością a ciężarem.
Najważniejsza i najlepsza? Ciężko odpowiedzieć na te pytania tak wielkiemu fanowi Kundery jakim jestem. Od tego utworu rozpocząłem przygodę z twórczością Kundery i po dziś dzień z uśmiechem godnym Beethovena zapytuję sam siebie „Muss es sein?”. Fantastyczna, choć trudna powieść.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.