Dodany: 08.01.2005 17:54|Autor: kju
Moja najprzeukochaniejsza książka na całym świecie :)
Na początek prozaiczne stwierdzenie. Uwielbiam "Jeżycjadę". Wiadomo jednak, że pewne książki lubi się mniej, inne bardziej, tak jest też i w tym przypadku. Uwielbiam początkowe pozycje z tej serii, a ostatnią, zamykającą ten mój "panteon uwielbienia", jest "Pulpecja". Nie wiem, dlaczego akurat właśnie ta książka stała się moją najulubieńszą. Może dlatego, że bohaterka jest pulchną blondynką? Już od dawna mam dosyć dyktatu szkieletowatych panienek we wszystkich dziedzinach życia. Może jeszcze dlatego, że ta pulchna blondynka jest pewna siebie i dużo rzeczy (no, może z wyjątkiem matury...) jej się w życiu udaje? A może ze względu na Baltonę, który jest jednym z moich ulubionych męskich bohaterów "Jeżycjady"? Chyba troszeczkę przeważa też sentyment do książek, które kojarzą mi się z dzieciństwem... Cóż, ciężko powiedzieć...
W każdym razie książka epatuje charakterystyczną dla Musierowicz dobrocią i rodzinnym ciepłem. Myślę, że dlatego "Jeżycjadę" czyta się tak dobrze, że jest to taka odskocznia od szarej rzeczywistości, w której często nie ma miejsca na miłość i dobroć...
Kiedy ostatnio, jakieś pół roku temu, czytałam po raz bodajże trzeci "Jeżycjadę", złapałam jakiś taki "ciężki humor". Patrzyłam na świat i wydawał mi się on tak strasznie beznadziejny, okropny i szary. Często podczas lektury bardzo wciągam się w książkę, więc wtedy chciałam się znaleźć w domu Borejków. Doszłam jednak do wniosku, że w pewnym sensie Musierowicz chce nas zmusić do tego, żebyśmy popatrzyli dookoła siebie i tam, a nie w literaturze, znaleźli i stworzyli sobie nasze małe Jeżyce.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.