Ciemność płonie (
Ćwiek Jakub)
Zdecydowanie nie sięgam na co dzień zbyt często po polską fantastykę, wobec czego mam ogromne braki i tracę okazję do poznania rodzimej literatury, która również potrafi być dobra, a nawet i bardzo dobra, i warto po nią sięgać. A przekonałem się o tym doskonale na przykładzie Dukaja, Wegnera i Grzędowicza, którzy pisać potrafią świetnie. Ćwiek należał u mnie już od jakiegoś czasu do grupy polskich pisarzy fantastyki (wśród nich też m. in.: Komuda, Pilipiuk, Piekara, Zbierzchowski, Piskorczyk, Darda), których miałem pod lupą i zamierzałem prędzej czy później sprawdzić. Do tej pory się nie udawało, jednak czasem, jak każdy z czytelników dobrze wie, zdarzają się sytuacje, kiedy jeden z czytelników rozmawia z drugim, i ten pierwszy wychwala tak danego autora lub książkę, że temu drugiemu nie pozostaje nic innego jak sięgnąć po tę książkę szybciej niż myślał. I tak właśnie było w moim przypadku z Ćwiekiem. Czy się opłacało? Oceńcie sami.
"Ciemność płonie" to pierwsza książka Jakuba Ćwieka, którą miałem okazję przeczytać i w końcu poznać jej autora. Autor zabiera nas wprost do samego serca Śląska, do Katowic, a dokładnie do katowickiego dworca, owianego już niemal legendą. To tutaj żyją Tadek, Literat, Izka i Albert - bezdomni i ofiary różnych tragedii. Każde z nich trafiło na dworzec z innych powodów i obawiają się go opuścić, bo na zewnątrz czai się Ciemność, która może ich dopaść i pochłonąć. Na każdym z nich dworzec odcisnął swój ślad, ale jakoś sobie wspólnie wszyscy radzą. Pojawia się jednak nowa bohaterka, młoda studentka o imieniu Natalia, która nagle trafia na dworzec po tym, jak czekając na przystanku oddaje monetę z wizerunkiem dworca człowiekowi, który ocalił ją przed naprzykrzającymi się opryszkami. Na początku nie dociera do niej, że w taki błahy sposób, pozbywając się monety, doprowadziła do tego, że w jej życiu pojawiła się Ciemność, a jedyna ucieczka przed nią to zamieszkanie na dworcu - jedynym bezpiecznym zakątku, który Ciemność zdaje się omijać. Jak sobie poradzi z nową sytuacją i zagrożeniem? Czy zamieszka na dworcu i będzie całe życie ukrywać się przed Ciemnością? Czy wróci do swojego starego życia i będzie żyć jak dawniej?
Ćwiek pisał książkę opierając się na własnych doświadczeniach. Mówiąc dokładniej, na pół roku stał się jednym z bezdomnych, zamieszkujących katowicki dworzec, żeby wczuć się odpowiednio w rolę i poczuć klimat tego miejsca. Spał na kartonie, pracował przy stoiskach albo prosił ludzi, żeby dostać drobne na jedzenie, pił tanie wino,wysłuchiwał kazań i docinków przechodniów, a nawet uciekał przed policją i kąpał się w toalecie w McDonaldzie. Można zresztą o tym przeczytać szerzej w dodatku "Opowieści dworcowe" załączonym na końcu książki. Poświęcenie godne podziwu i trzeba oddać, że ten klimat faktycznie w książce jest odczuwalny, dzięki czemu momentami odnosiłem wrażenie, że samemu się na tym dworcu znajduję i podążam za bohaterami. Postaci również wykreowane zostały na podstawie obserwacji bezdomnych, z którymi autora spędzał czas przez te pół roku, więc każdą cechuje inny charakter i wydają się być bardzo realne i przekonujące, a do tego solidarne. I to są najmocniejsze atuty tej książki.
Podczas czytania nieustannie towarzyszy myśl: "Czym jest Ciemność?" i "Jak się przed nią uchronić?". Tajemnicza, mroczna, nieokiełznana, straszna, nie wiadomo skąd się wzięła. Z niemałym zawodem jednak przyjąłem, że jeden z bohaterów zmagać się z nią będzie wykorzystując do tego praktyki chrześcijańskie, znane z niejednej książki, czy filmu. Niezbyt to oryginalne i mało interesujące, więc ten moment bardzo mi się nie podobał. Nie wyjaśnione też jest dlaczego akurat dworzec jest tym miejscem, które chroni przed Ciemnością i i ile jest oraz skąd pochodzą monety, które przyczyniają się do pojawienia się Ciemności. Szkoda, że wyjaśnienie tych kwestii zostało pominięte, bo przydałoby się to przybliżyć ciekawemu czytelnikowi.
Pierwszy raz jednak miałem okazję czytać książkę, której akcja toczy się w miejscu bardzo dobrze mi znanym, które jest niedaleko mnie. Wiele z tego, co opisuje autor, co widzą bohaterowie, widzę niemal w pełni tak samo, bo podobnie jak Kuba Ćwiek byłem jednym ze studentów Katowic i przechadzałem się ulicą Stawową i blisko Dworca. Mam to zresztą na wyciągnięcie ręki i podczas czytania miałem ochotę wsiąść w auto się tam wybrać, chociaż ten dworzec, który opisuje autor, już nie istnieje. Został przebudowany i powstała tam galeria handlowa, więc te obskurne, brudne i momentami przerażające miejsce istnieje już tylko na kartach historii, na zdjęciach i w książce Ćwieka.
Autor "Kłamcy" napisał książkę, która chyba miała być pełnokrwistym horrorem, a tak naprawdę sporo też w niej warstwy obyczajowej. Jeśli zaś chodzi o ten horror to bardzo blisko mu do klimatów znanych z książek Grahama Mastertona, czy Jamesa Herberta. Jeśli zatem ktoś lubi i chętnie czyta książki tych autorów to "Ciemność płonie" jest w sam raz dla niego. Uważam, że Ćwiek ma bardzo dobry warsztat i może z nimi spokojnie rywalizować, bo dobrze i bez zgrzytów czytało mi się tę książkę. Jednak, moim zdaniem, zdecydowanie stać go na stworzenie daleko bardziej interesującej i zajmującej fabuły, bo ta mnie nie zaciekawiła aż tak, jak myślałem, chociaż czytało się całkiem dobrze. Liczę natomiast na to, że pozostałe jego książki okażą się być jeszcze lepsze i dają jeszcze więcej powodów do zadowolenia, o czym nie omieszkam się za jakiś czas przekonać.
Recenzja pochodzi z mojego bloga: http://swiat-bibliofila.blogspot.com/2015/07/ciemnoscponie-jakub-cwiek-recenzja.html
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.