Zbrodnie coraz lepsze
Bardzo sobie cenię autorów, którzy w prosty i niewyszukany sposób docierają do mojej wyobraźni i używając swoich talentów, doprowadzają ją do pracy na wysokich obrotach, a niekiedy nawet do całkowitego "przegrzania". Jest bowiem ogromną sztuką napisanie kryminału, w którym akcja toczy się w jednej scenerii, intryga jest zawiła i właściwie całkowicie brak przemocy. Jeszcze większa sztuka to zainteresowanie nim czytelnika i absolutne zaabsorbowanie jego uwagi przez cały czas trwania lektury. W obu wymienionych przypadkach Katarzyna Kwiatkowska wykazała bezsprzeczną fachowość, pokazując, że na swojej robocie zna się doskonale. Najnowszą powieścią, zatytułowaną "Zbrodnia w szkarłacie", potwierdziła, że w pełni zasługuje na nadawane jej przez innych poczytnych polskich autorów miano królowej retro kryminału.
Osoby znające wcześniejsze tomy cyklu opowiadającego o młodym samozwańczym detektywie Janie Morawskim i jego przyjacielu, kamerdynerze Mateuszu doskonale wiedzą, czego można spodziewać się po książkach Kwiatkowskiej. To autorka, dla której dbałość o szczegóły, świetnie skonstruowana i odpowiednio zasupłana zagadka kryminalna oraz umiejętnie nakreślony klimat wielkopolskich dworów z początku XX wieku są zdecydowanie ważniejsze niżeli epatowanie brutalnością i chlustanie czytelnikowi w twarz litrami krwi i wnętrznościami ofiar. Niezbędny dodatek stanowi umiejętnie i błyskotliwie nakreślone tło obyczajowe i historyczne. "Zbrodnia w szkarłacie" to zatem wspaniała gratka dla wielbicieli klasycznych kryminałów, ale miłośnicy epoki również znajdą tu dla siebie wiele ciekawych kąsków – nie tylko w trakcie serwowanych we dworze posiłków. Zapoznając się z opisami wnętrz, strojów czy nawet wspomnianych posiłków, czytelnik ma możliwość przeobrażenia się w jednego z bohaterów, jednak tylko takiego, któremu konwenanse nie pozwalają zabierać głosu. Wypieki na twarzy są murowane!
Kiedy sięgałem po "Zbrodnię w szkarłacie", głęboko w mojej duszy kiełkowały pewne obawy. Mając w pamięci "Zbrodnię w błękicie" – wspaniały debiut – i słabszą kontynuację zatytułowaną "Abel i Kain", zastanawiałem się, czy autorka pisząc kolejny tom przygód Jana Morawskiego nie popadnie w rutynę i nie powieli błędów, które w jakiś chytry, nieprzewidziany i niezawiniony sposób w jej powieściach się znalazły. Jak się okazało, obawy te były całkiem niepotrzebne, autorka nie spoczęła bowiem na laurach i rozwinęła swój warsztat literacki. Swoimi pomysłami i pracą zapewniła czytelnikowi kolejne chwile, które dają ogromną przyjemność oraz rozrywkę na bardzo wysokim poziomie.
Katarzyna Kwiatkowska w mojej hierarchii twórców kryminałów plasuje się na wysokiej pozycji i nie ukrywam, że będę wypatrywał jej kolejnej książki z ogromną ciekawością.
[recenzja opublikowana również na stronach lubimyczytac.pl i granice.pl]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.