Dodany: 17.07.2015 15:44|Autor: maggie.p

Książka: Córka czarownicy
Klejzerowicz Anna

1 osoba poleca ten tekst.

Małgosia i demony przeszłości


Czy jakieś traumatyczne wydarzenie przeżyte w dzieciństwie, o którym za wszelką cenę staraliśmy się zapomnieć, może powrócić? Może zakłócić nasz spokój w już dojrzałym wieku? Może powodować koszmarne sny, nieprzespane noce, strach?

Demony przeszłości – temat zarówno ciekawy, jak i nieco mroczny, tajemniczy. Jak poradziła sobie z nim Anna Klejzerowicz w powieści „Córka czarownicy”, stanowiącej kontynuację „Czarownicy”, od której nie tak dawno rozpoczęłam swoją przygodę czytelniczą z twórczością tej pisarki?

Tym razem autorka nie zaskoczyła mnie gatunkiem literackim, jaki reprezentuje „Córka czarownicy”. Nazwisko Anny Klejzerowicz kojarzone jest głównie z powieściami kryminalnymi, których ma ona już sporo na swoim koncie („Sąd ostateczny”, „Cień gejszy”, „Ostatnią kartą jest śmierć”, „Medalion z bursztynem”). „Czarownica” była wyjątkiem – powieść obyczajowa w dorobku Ani zdarzyła się raz. No cóż… ciągnie wilka do lasu. „Córka czarownicy”, choć także napisana w konwencji literatury obyczajowej, zawiera jednak dość obszerny wątek kryminalny. A i elementów thrillera uważny czytelnik może się w niej dopatrzeć. Już prolog, obrazujący koszmarny sen, wprowadza element grozy i zapowiada, że ta część będzie różniła się klimatem od „Czarownicy”.

Minęło kilkanaście lat od czasu, kiedy Michał zdecydował się przeprowadzić na wieś, poślubić Adę, zaopiekować Małgosią. Dziewczynka wyrosła na piękną, mądrą, oczytaną kobietę. Zaczęła studia na wymarzonej weterynarii, kierunku zgodnym z jej zainteresowaniami i miłością do zwierzaków przejawianą od najmłodszych, dziecięcych lat. Czas wakacji dzieliła pomiędzy swoich przybranych rodziców a rodzinę biologicznego ojca. Tak miało być również i w tym roku. Małgosia po świetnie zdanych egzaminach, roześmiana, szczęśliwa pojawiła się w domu Michała i Ady. Jej plany wakacyjne oprócz wypoczynku, wycieczek rowerowych, spacerów po lesie przewidywały również napisanie artykułu do lokalnej gazety, w którego zilustrowaniu miał pomóc dziewczynie Damian, przyjaciel z dzieciństwa. Zapowiadały się zwykłe, sielankowe wręcz wakacje. Do czasu… Pewnego dnia bowiem Małgosia wróciła ze spotkania z Damianem zła, małomówna, czymś mocno zdenerwowana, nieprzystępna. Jak nie ona. Co takiego się zdarzyło? Co mogło spowodować jej zły humor, pojawiający się w oczach strach, ciągłe rozdrażnienie? Czy ktoś ją skrzywdził, czy może powróciła trauma z dzieciństwa, którą tak trudno było jej przezwyciężyć po śmierci matki? Pytań pojawia się mnóstwo, tym bardziej że to zachowanie w żaden sposób nie da się wytłumaczyć pogodnym zwykle charakterem dziewczyny. Odpowiedzi skrywa oczywiście „Córka czarownicy” i kto chce je poznać, musi przeczytać tę opowieść.

Rozpoczynając lekturę, miałam pewne obawy. „Czarownica” urzekła mnie. Jej klimat, magia, język, tematyka sprawiły, że od książki trudno było mi się oderwać. Od pierwszych stron jej kontynuacji zdawałam sobie sprawę, że będzie zupełnie inna, zdecydowanie bardziej zbliżona do nurtu powieści, który Ania Klejzerowicz reprezentuje, czyli do literatury kryminalnej. A w kryminałach liczą się dla mnie przede wszystkim intryga, element zaskoczenia i mroczny, tajemniczy klimat. Czy te wszystkie elementy znalazły się również w „Córce czarownicy” i czy spełniły moje oczekiwania?

Trudno mi odpowiedzieć na te pytania jednoznacznie. W zasadzie już początkowy sen, a raczej koszmar senny, wprowadza nas w klimat tajemniczy i pełen grozy. Nastrój ten nie utrzymuje się przez całą fabułę, ale też powieść nie ma nic wspólnego z horrorem. Autorka jednak skutecznie stara się nas przestraszyć, wplatając w akcję opisy snów, które męczą Małgosię, jej dziwnych zachowań – bardzo nieracjonalnych i nieprzewidywalnych – oraz leśnych okolic, które w tym tomie cyklu nabierają ponurych, ciemnych, przerażających wręcz barw. Las, miejsce, gdzie bohaterka w dzieciństwie niejednokrotnie chroniła się; po którym chodziła na spacery ze zwierzętami; do którego uciekała, gdy chciała być sama – teraz zmienił swoje oblicze. Przypominał jej bowiem pewne zdarzenie z dzieciństwa, które – wcześniej wciśnięte w najciemniejszy zakątek podświadomości – nagle zapragnęło dać o sobie znać, ujrzeć światło dzienne. Ania Klejzerowicz bardzo umiejętnie podsyca nastrój tajemniczości i grozy, przypomina o istniejącym zagrożeniu i trzyma nas w napięciu.

Dwa pozostałe elementy powieści kryminalnej, na które zwracam uwagę, a mianowicie nieprzewidywalność zakończenia oraz ciekawa intryga kryminalna, nie zostały przez autorkę w pełni wykorzystane. Fabuła jest w zasadzie bardzo prosta, dość przewidywalna, choć pewne ciekawe zwroty akcji występują, urozmaicając sferę obyczajową. Zakończenie intrygi również nie należy do zaskakujących, ale… Nie zapominajmy, że „Córka czarownicy” jest jednak przede wszystkim powieścią obyczajową, w której wątek kryminalny miał stanowić jedynie dodatek i uatrakcyjnienie. I to Ani w zupełności się udało.

Książkę czyta się bowiem z zapartym tchem. Wciąga od pierwszej strony, nie można się od niej oderwać. Spotykamy starych znajomych z pierwszego tomu, dowiadujemy się, jak przeżyli ostatnie kilkanaście lat i oddychamy z ulgą, bo… nadal w ich życiu miłość jest tematem przewodnim. Aż się usta same układają do uśmiechu, gdy zauważamy, że małżeństwo Ady i Michała przeżywa drugą młodość, że nadal – mimo upływu lat – kochają się, szanują, czasem kłócą, spierają, mają odmienne zdania, ale zawsze mogą na siebie liczyć i są dla siebie oparciem. Nie stracili również nic ze swojej wiarygodności i prawdziwości. Wszyscy bohaterowie (i ci z pierwszego planu, i ci z dalszych) są tak wspaniale wykreowani, że nie wypadli z mojej pamięci po zakończeniu czytania pierwszej części cyklu „Czarownica”. Przekonałam się o tym, zaczynając lekturę drugiego tomu. Ja ich wszystkich nadal pamiętałam, znałam ich wady i zalety, słabości, przypadłości, upodobania, charaktery, sposoby działania. Jak wtedy, tak i teraz kreacja bohaterów mnie zachwyciła. Charakterystyczne, wyraziste i wielowymiarowe postacie to największy atut „Córki…”. I jednocześnie cecha, którą najbardziej cenię w dziełach literackich – bo właśnie bohaterowie utworu powodują emocje, refleksje, przemyślenia. To oni sprawiają, że powieść na długo zapada w pamięć, a ich perypetie towarzyszą nam jeszcze przez wiele dni po ostatecznym zamknięciu książki, i trudno nam się z nimi pożegnać po zakończeniu lektury.

Z wielkim żalem żegnałam więc bohaterów „Córki czarownicy” i od razu po przeczytaniu ostatniej strony zaczęłam za nimi tęsknić. Zresztą nie tylko za nimi, ale również za magicznym, tajemniczym i zagadkowym klimatem powieści; za zwierzętami, które towarzyszyły mi cały czas w trakcie jej czytania; za atmosferą rodzinnych spotkań, obiadów, wycieczek; za okolicznymi lasami – tym razem skrywającymi mroczną i niebezpieczną tajemnicę z dzieciństwa Małgosi. I pewnie byłoby mi jeszcze bardziej smutno, gdyby nie to, że nie żegnałam się z nimi na zawsze, bo przede mną trzeci tom cyklu.

Jeśli jeszcze nie znacie twórczości Ani Klejzerowicz, szczerze Was zachęcam do jej poznania. Można z nią spędzić miły letni poranek lub wieczór, a i ciepła noc sprzyja czytaniu. Na pewno urzeknie Was podobnie jak mnie, bo nie można nie poddać się urokowi życia w zgodzie z naturą, pięknym opisom ziemi pomorskiej, interesującej fabule. A przede wszystkim myślę, że pokochacie bohaterów – Adę, Michała, Małgosię… i podobnie jak ja będziecie czekać na ponowne z nimi spotkanie.


[recenzja opublikowana również na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 757
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: