Dodany: 09.07.2015 19:48|Autor: Pok

Książki i okolice> Książki w ogóle

2 osoby polecają ten tekst.

Temu autorowi już dziękuję!


Post dot59 w temacie Tego kraju nie uznaję! skłonił mnie do założenia tego wątku.

Macie pisarzy, z którymi po krótkiej znajomości nie chcecie mieć więcej do czynienia?
Jacy to autorzy, i co sprawiło, że macie do nich awersję?

A może od niektórych pisarzy trzymacie się z dala, chociaż nie mieliście jeszcze osobistego kontaktu z ich twórczością?


O to moja lista wraz z książkami, które mnie mocno zniechęciły:
Świat według Garpa (Irving John)
Sklepy cynamonowe (Schulz Bruno)
Obiecaj mi (Coben Harlan)
Cień wiatru (Ruiz Zafón Carlos)

Nie ma tego dużo, ale jest trochę autorów, których wolę unikać z samego słyszenia (chociaż może kiedyś, z ciekawości, sprawdzę którąś z ich książek). Parę przykładów:
Brown Dan (film "Anioły i demony" skutecznie mnie odstraszył, a i liczne opinie robią swoje)
Coelho Paulo (udająca mistykę otoczka)
James E. L. (właśc. Leonard Erika) (chyba nie trzeba tłumaczyć)
Meyer Stephenie (nie przepadam za czytadłami dla młodzieży).
Wyświetleń: 31058
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 176
Użytkownik: zandra5 09.07.2015 20:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Post dot59 w temacie Tego... | Pok
Oooo, mimo że twoje pierwsze spotkanie z Irvingiem to był Świat według Garpa (Irving John), to już mu dziękujesz? Ja Irvinga uwielbiam, ale gdybym na pierwszy rzut rzuciła Uwolnić niedźwiedzie (Irving John), to bym na nim poprzestała... Trzeba było zacząć od Jednoroczna wdowa (Irving John) albo Regulamin tłoczni win (Irving John)...

Ale wracając do tematu: ja już podziękowałam następującym pisarzom (miałam styczność z ich twórczością):
Masłowska Dorota
Witkowski Michał (ur. 1975)
Evans Richard Paul
i tak jak Ty Coehlo, James, Meyer, Brown...

Z tych, co nie znam i nie chcę poznać to przychodzi mi na myśl tylko Cussler Clive
Użytkownik: Pok 09.07.2015 20:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Oooo, mimo że twoje pierw... | zandra5
A "Regulamin tłoczni win" jest bardziej poważną i mniej cyniczną książką od "Świat według Garpa"? Jeśli tak, to może rzeczywiście dam mu jeszcze jedną szansę.
Użytkownik: asia_ 09.07.2015 21:33 napisał(a):
Odpowiedź na: A "Regulamin tłoczni win"... | Pok
Ja bym radziła jeszcze spróbować z "Regulaminem". Irvinga też kilka lat temu postanowiłam przestać czytać, chociaż była to zupełnie inna historia niż Twoja ;) Przeczytałam najpierw "Garpa" i "Modlitwę za Owena", podobały mi się bardzo. Potem sięgnęłam po "Ostatnią noc w Twisted River" i stwierdziłam, że to niewiele więcej niż kompilacja wątków z tamtych dwóch powieści. Poszukałam informacji w sieci i dowiedziałam się, że faktycznie Irving w pewnym sensie za każdym razem pisze tę samą książkę, tzn. jest wiele takich powracających wątków (była nawet odpowiednia tabelka w angielskiej wikipedii; teraz nie ma jej w samym artykule o Irvingu, ale można ją obejrzeć w dyskusji). No więc miałam dać sobie spokój z tym autorem. Ale "Regulamin" miał być jego najlepszą książką, więc kiedy znalazłam go w wyjątkowo korzystnej promocji, to się skusiłam. Był inny i był bardzo dobry. Nie żałuję ;)
Użytkownik: zandra5 09.07.2015 22:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja bym radziła jeszcze sp... | asia_
Owszem, w jego książkach ciągle przewijają się te same motywy, ewentualnie zazębiają się.
Użytkownik: zandra5 09.07.2015 22:15 napisał(a):
Odpowiedź na: A "Regulamin tłoczni win"... | Pok
Ja bym proponowała "Jednoroczną wdowę". Ale jestem bardzo nieobiektywna- to jedna z moich ukochanych książek (film na podstawie książki też uwielbiam) i uważam ją za najlepszą książkę Irvinga.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 10.07.2015 08:11 napisał(a):
Odpowiedź na: A "Regulamin tłoczni win"... | Pok
"Regulamin tłoczni win" polecała mi koleżanka, gdy zaczynałem studia, i to była dobra polecanka - oceniłem na 6. :) Prócz tego czytałem jakieś "Ratować Prośka" i to była porażka - od tamtej pory nie sięgnąłem po Irvinga, "Garpa" rzuciłem po paru stronach... Ale "Regulamin..." jest ciekawy, także przez swą intrygę.
Użytkownik: Pok 10.07.2015 08:16 napisał(a):
Odpowiedź na: "Regulamin tłoczni win" p... | LouriOpiekun BiblioNETki
Po takich zachętach trzeba będzie jednak przeczytać :)

Ciekawe, jak mi podejdzie?
Użytkownik: Valaya 10.07.2015 09:47 napisał(a):
Odpowiedź na: "Regulamin tłoczni win" p... | LouriOpiekun BiblioNETki
Mnie najbardziej podobała się "Modlitwa za Owena", "Regulamin..", a także "Małżeństwo wagi półśredniej".
Użytkownik: miłośniczka 09.07.2015 22:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Oooo, mimo że twoje pierw... | zandra5
A ja Irvinga zaczęłam od "Uwolnić niedźwiedzie" i mam chrapkę na więcej! :-)
Użytkownik: Marylek 19.07.2015 10:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Oooo, mimo że twoje pierw... | zandra5
Co Irvinga: Lata temu przeczytałam "Świat według Garpa" i podziękowałam temu panu. Jest mnóstwo książek do przeczytania.Było to chyba pierwsze wydanie tej książki po polsku.

Po latach wielu zdarzyła misię dziwna i trudna sytuacja: nie miałam co czytać. Jakieś pięć lat temu, z powodu dużego remontu w mieszkaniu wszystkie książki zostały spakowane szczelnie w pudła. I co tu robić wieczorkiem przed zaśnięciem? Równie dobrze mogłabym nie oddychać! W desperacji sięgnęłam po jedyną dostępną, siłą i gwałtem wciśniętą mi "pożyczkę": "Jednoroczna wdowa". Po tym drugim spotkaniu dziękuję już Irvingovi definitywnie.

Po prostu: niektórym ludziom z niektórymi pisarzami jest zupełnie nie po drodze. De gustibus...

Podobnie mam z Coelho, Jonathanem Carrollem, Zafonem, Zusakiem, Wiśniewskim, Norą Roberts, Cobenem, Szwają, Nurowską... - wystarczyła mi jedna książka, żeby mnie odrzuciło definitywnie i na dużą odległość od ich tFurczości. Cudze zachwyty nie maja tu nic do rzeczy. Kwestia biopola. ;)
Użytkownik: Vemona 22.08.2015 21:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Co Irvinga: Lata temu prz... | Marylek
Marylku, miałam Cię zapytać, czym Ci się naraziły Roberts Nora (pseud. Robb J. D., właśc. Robertson Eleanor Marie) i Szwaja Monika ? Bardzom ciekawa, które książki przez nie popełnione tak bardzo Cię zniechęciły do autorek.
Użytkownik: Marylek 22.08.2015 21:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Marylku, miałam Cię zapyt... | Vemona
Nie lubię romansów - to na początek.

Miałam akurat remont w domu, książki popakowane w pudła, nic mi do czytania nie zostało. Jak żyć?! Nieopatrznie pożaliłam się komuś i zostałam uszczęśliwiona dwoma książkami: Słodka śmierć (Roberts Nora (pseud. Robb J. D., właśc. Robertson Eleanor Marie)) i Jednoroczna wdowa (Irving John).
Przy czym ta Roberts to miał być kryminał. Niestety, wątek kryminalny taki sobie, a wątek uczuciowy - solidnie rozwinięty równolegle. Dałam 3 i więcej nie chcę.

A Irvinga też nie lubię, nie przekonał mnie (to było moje drugie podejście do niego, po latach).

Ze Szwają trudniej, bo nawet tytułu nie pamiętam. Na którymś z katowickich spotkań namówiono mnie do Szwai, że niby to takie lekkie i dowcipne, baki zrywać ze śmiechu jak świeże wiśnie. Nie mam baków, może dlatego?... Spróbowałam - i chyba po 30-40 stronach zadałam sobie pytanie: po co ja to czytam? Nudne i w ogóle mnie nie obchodzi. I oddałam książkę nieprzeczytaną. Byłam na stronie Szwai - żaden tytuł nic mi nie mówi. Nie pamiętam, co to było, pamiętam tylko, że ja jej nie chcę czytać! :-p
Użytkownik: Vemona 22.08.2015 22:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie lubię romansów - to n... | Marylek
No tak, trafiłaś na cykl o Eve Dallas, a tam choć niby zbrodnie i śledztwa, to ona ciągle w łóżku z mężem. ;) Kilka powieści z tej serii czytałam, bez obrzydzenia, ale i bez zachwytu.
Osobiście wolę ją w historiach bardziej magicznych, jak choćby Klucze lub zwykłych obyczajówkach - Saga rodu Concannonów czy Kwartet weselny.
Aczkolwiek zazwyczaj nie umie się oprzeć i wprowadza wątki romansowe, może nie wszystkie tak dosłowne jak w serii In Death | Oblicza śmierci. ;)

A Szwaję czytuję czasem na poprawę humoru, dlatego byłam ciekawa, co Ci stanęło ością. I nie namawiam, broń Swarogu, choć uważam, że w wielu jej powieściach pod płaszczykiem lekkiej opowieści poruszane są istotne problemy.
Użytkownik: alva 09.07.2015 20:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Post dot59 w temacie Tego... | Pok
Coelho nie tknę na pewno, po "Alchemiku" mam wstręt nieodparty.

A z innych przychodzą mi na myśl teraz:
Dickens Charles (Dickens Karol) Po "Klubie Pickwicka" rozczarowałam się potężnie, nijakie to było do tego stopnia, że nawet na "Dawida Copperfielda" popatruję podejrzliwie. Ale mam go w Schowku, niestety, więc pewnie w końcu spróbuję.
Jadowska Aneta Przeczytałam aż całe cztery tomy Dory Wilk, z tym że od drugiego czytałam li i jedynie po to, żeby wyprać sobie mózg. Nie uwierzę, że Jadowska jest w stanie napisać coś faktycznie dobrego, niesztampowego i trzymającego się kupy.

Tak coś mi się kołacze po umyśle, że więcej jest takich autorów, ale jakoś nie mogę sobie ich przypomnieć. Widać zbyt usilnie się staram :)
Użytkownik: Pok 09.07.2015 20:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Coelho nie tknę na pewno,... | alva
Dickensa czytałem tylko "Dawida Copperfielda" i książkę bardzo polecam. Jest taka spokojnie mądra.
Użytkownik: Ala O. 09.07.2015 21:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Dickensa czytałem tylko "... | Pok
Również lubię "Davida Copperfielda". Nie czytałam książek Ericha von Dänikena (i czytać nie będę), gdyż odstręcza mnie tematyka. Chociaż umęczyłam się kiedyś przy "Wojnie polsko-ruskiej..." i powiedziałam - never, to po latach stwierdziłam, że Masłowska jest spoko, a postmodernizm bardzo mi leży. Co prowadzi do konkluzji (oczywistej oczywistości), że gust się zmienia, gdyż czytelnik dorasta do pewnych książek i nie stoi w miejscu (powiedziała mądra sowa;). Poza tym aż tak się nie nudzę, aby czytać harlekiny i inne romanse. Chociaż przewrotnie lubię "Trędowatą", ale dlatego, że to klasyka (a klasykę b. lubię).
Pozdrawiam
Użytkownik: ka.ja 09.07.2015 21:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Post dot59 w temacie Tego... | Pok
Rzadko odrzucam całą twórczość jakiegoś pisarza, chociaż muszę przyznać, że z kilkoma nie mam ochoty się już męczyć. Spróbowałam Wiśniewskiego (Janusza Leona, na pas urok!) i bardzo dziękuję - więcej nie chcę. Spróbowałam Masłowskiej, nawet nie było tak strasznie, jak niektórzy mnie straszyli, ale też już nie chcę. Natomiast chociaż taki Houellebeck na przykład strasznie mnie rozczarował, bo czytałam o nim w superlatywach, tak chcę mu dać szansę, bo może za tą jego sławą coś się jednak kryje.

Z całą pewnością nie zamierzam sięgać po produkcje literackie celebrytów, a już zwłaszcza po te, w których zwierzają się światu z niewątpliwych mądrośći, które pozwoliły im zostać pierwszymi zębami Polsatu lub najważniejszymi pośladkami prowincjonalnych dyskotek od Niechorza po Pcim.

I książek pani Katarzyny Michalak też nie tknę. Przeczytałam kilka fragmentów i to nie na mój system nerwowy - dymiłoby mi się z uszu podczas lektury.
Użytkownik: Pok 09.07.2015 21:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Rzadko odrzucam całą twór... | ka.ja
Wiśniewskiego czytałem "Molekuły emocji" i też mi nie podeszły. Zastanawiałem się, czy wpisać go na czarną listę, stwierdziłem jednak, że dam mu kiedyś jeszcze jedną szansę, choć pewnie na tym się skończy.

Podobnie zresztą mam z innymi pisarzami, np. Kisiel Marta czy Goodkind Terry.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 10.07.2015 08:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiśniewskiego czytałem "M... | Pok
Eh, nie mogę zrozumieć Twej niechęci do Goodkinda - ja prawie wszystkie tomy "Miecza Prawdy" oceniłem na 6. ;)

A aby pozostać w temacie, to dorzuciłbym od siebie (z takich, co czytałem coś):

Coelho Paulo
Meyer Stephenie
Marks Karol (Marx Karl Heinrich)
Heller Joseph
Wharton William (właśc. Du Aime Albert)
Saramago José
Gaiman Neil
Grisham John (to była próba tego rodzaju sensacji; sięgnąłem po obejrzeniu filmu - i jednak filmy z tego gatunku obejrzę, a książki mnie nużą)
Kundera Milan
Adams Douglas
Użytkownik: Pok 10.07.2015 08:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Eh, nie mogę zrozumieć Tw... | LouriOpiekun BiblioNETki
Goodkind'owi dam na pewno szansę z drugim tomem "Miecza Prawdy" skoro leży na półce. Pierwszy w każdym razie niczym mnie nie zachwycił. Historia wydała mi się nazbyt oklepana, dialogi przeciętne, a świat stworzony trochę bez pomysłu. Ogólnie książki nie uznaję za złą (podobnie mam z "Dożywociem" Kisiel), jednak nie jest to coś, do czego chce się wracać.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 10.07.2015 08:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Goodkind'owi dam na pewno... | Pok
Goodkind ma to do siebie, że bardzo powoli się rozpędza - drugi tom uznaję za lepszy od pierwszego, ale coś dziać się zaczyna koło 200. strony! Ale potem jest coraz lepiej. Następne tomy są troszkę gorsze, 5. jest znów bardzo dobry, a za najlepszy w cyklu uznaję 6. "Nadzieja pokonanych".

BTW: na drugim tomie ustanowiłem swój rekord czytelniczy - 460 stron jednego dnia :]
Użytkownik: Pok 10.07.2015 08:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Goodkind ma to do siebie,... | LouriOpiekun BiblioNETki
A widzisz, mi właśnie pierwszych 100-150 stron "Pierwszego prawa magii" się najbardziej podobało :)
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 10.07.2015 08:56 napisał(a):
Odpowiedź na: A widzisz, mi właśnie pie... | Pok
W "Ppm" jest trochę inaczej, choć pierwsze 30 stron na tyle ciężko mi szło, że wpierw książkę rzuciłem i dopiero namolne namowy kolegi, który był przezachwycony, skłoniły mnie do przysiąścia - i dziękowałem Bogu i partii, że się dałem skusić ;)
Użytkownik: benten 10.07.2015 08:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Eh, nie mogę zrozumieć Tw... | LouriOpiekun BiblioNETki
A mógłbyś trochę rozwinąć? Kunderę już wiem, z opisu na profilu, a Adams?
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 10.07.2015 09:04 napisał(a):
Odpowiedź na: A mógłbyś trochę rozwinąć... | benten
Kunderę bardziej z czytatki Między H. Millerem a Coelho :)

Natomiast Adams po prostu mnie nie wciągnął. Koleżanka uwielbia go i cały cykl "Autostopem przez galaktykę", ale u mnie nie chwyciło. Nie mam żadnych uwag osobistych czy jakichś uprzedzeń - po prostu nie sięgnę więcej po tego autora. Niektórym "słabszym" dam jeszcze pewnie szansę, np. Grocholi czy Dobraczyńskiemu, ale niektórzy po prostu przy moich kolejkach w schowku i na półkach byliby niepożądani ;)
Użytkownik: Panterka 19.07.2015 10:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Eh, nie mogę zrozumieć Tw... | LouriOpiekun BiblioNETki
Większość rozumiem, ale dlaczego Gaiman? To niezwykle pomysłowe wątki, spojrzenie nowym okiem na stare, zabawa z mitami, baśniami... Uwielbiam niemal wszystko (nie wszystko, gdyż wszystkiego nie czytałam).
Kundera... hmmm, trudno się wypowiedzieć, gdyż czytałam jedną książkę, ktorą za pierwszym razem oceniłam na 3, a teraz, po wielu latach i wielu książkach zachwyciłam się zgrabnie skonstruowaną fabułą, wielością i różnorodnością wypowiedzi. I poprawiłam ocenę na 5.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 19.07.2015 12:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Większość rozumiem, ale d... | Panterka
Gaiman po protu mnie nie zainteresował - czytałem ze 3 książki, w tym Gwiezdny pył (Gaiman Neil) - ten po świetnym filmie, który z nudnawej powiastki zrobił historię z jajami ;) Uznałem, że już mi wystarczy, szczególnie po zupełnie nietrafnych polecankach BNetkowych z serii tematycznej "Sandman", w której Gaiman ma jakiś udział.
Użytkownik: Panterka 19.07.2015 15:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Gaiman po protu mnie nie ... | LouriOpiekun BiblioNETki
Ja mam kompletnie inne odczucia po "Gwiezdnym pyle". Uważa, że ekranizacja, mimo że całkiem dobra, spłaszczyła fabułę, pozbawiła jej pewnego smaczku. Ale chyba tak już jest, że lepsze wrażenie zostawia w nas to, co weźmiemy jako pierwsze - książka czy film. W polecankach musisz odznaczyć sobie komiksy. Komiksy Gaimana to zupełnie co innego niż jego opowiadania i powieści.
Użytkownik: benten 10.07.2015 09:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Post dot59 w temacie Tego... | Pok
O! To temat dla mnie! Bo o ile nie mam jakichś nie-preferencji odnośnie kraju, to co do autora mogę zawsze jasno się wypowiedzieć, dzięki mojemu systemowi. Nie odrzucam autora po 1 książce - w przypadku Noblistów moim celem jest przeczytanie co najmniej dwóch pozycji, i taką samą metodę zaczęłam stosować do autorów, chociaż ostatnio często daję szansę z trzecią książką, zwłaszcza jeśli dorobek bogaty. Bo wiadomo, pierwsza pozycja mogła nie podpasować, tematyka nudna, pozycja gorsza. Dzięki temu systemowi uzbierało mi się trochę autorów z którymi wiem, że nie chcę już spędzać czasu:
Krajewski Marek (ur. 1966) niby wszystko w porządku, bo kryminały retro i inne, ale jakoś nie mogę.
Nesbø Jo na razie 2 pozycje z Harrym Hole. I z wielkimi oczami oglądam kolejne zestawienia miesięczne, jak kolejne osoby wystawiają im piątki.
Niziurski Edmund
Szklarski Alfred (pseud. Bronowski Alfred lub Garland Fred lub Gruda Aleksander)
Nienacki Zbigniew (właśc. Nowicki Zbigniew Tomasz)
MacLean Alistair (pseud. Stuart Ian) - chociaż z moich numerków wychodzi mi, że jeszcze czeka mnie z nim spotkanie
Coelho Paulo zaczęłam czytać w liceum i wydaje mi się, że to odpowiedni czas. Takie mądrości dla ubogich. Chociaż wydaje mi się, że Piąta Góra miała faktyczne zalety.
Jelinek Elfriede na razie tylko jeden zbiór, ale wystarczyło mi
Baczyński Krzysztof Kamil
Tolkien J. R. R. (Tolkien John Ronald Reuel) jak dla mnie nudy i, za przeproszeniem, Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu. Drużyna mnie o mało nie wykończyła.
Carrell Jennifer Lee, Cień Poego (Pearl Matthew) dla mnie ta sama beczka, na fali popularności Browna. Ale Brown umiał mnie zaciekawić i zaproponować dobrą zabawę, ci tutaj nie.
Piernikowe makabreski (Fluke Joanne, Levine Laura, Meier Leslie)
Konopnicka Maria pierwsza lektura, której nie przeczytałam do końca zamknie tę listę.

Jest jeszcze szara strefa - może wrócę:
Dick Philip K. (Dick Philip Kindred), bo ostatnia pozycja - Druciarz mi się w końcu spodobała, ale wcześniejsze spotkania były nudne
Lem Stanisław jak wyżej
Koontz Dean R.
Użytkownik: Agnieszka-M4 11.07.2015 11:23 napisał(a):
Odpowiedź na: O! To temat dla mnie! Bo ... | benten
Ło, matko! Zbigniew Nienacki? :D Co najmniej połowa mojego dzieciństwa to czytanie "Pana Samochodzika" (każdy tom po kilka razy). Tolkiena czytałam jeszcze w czasach późnej podstawówki, zanim powstały filmy i zaczął się cały ten masowy szał na jego punkcie. Chyba dlatego zachowałam do Trylogii tolkienowskiej spory sentyment. Ale twój komentarz mnie rozbawił :D

Ja po dwóch podejściach chyba dam sobie spokój z Hemingwayem. Przeczytałam Pożegnanie z bronią (Hemingway Ernest) i - ostatnio - Komu bije dzwon (Hemingway Ernest). Chciałam, miałam dobre zamiary, ale wątki miłosne w tych książkach mnie dobiły...
Użytkownik: Frider 11.07.2015 11:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Ło, matko! Zbigniew Niena... | Agnieszka-M4
Mnie rozbawiła papla, czyli ukrycie istotnych szczegółów fabuły :-).
Użytkownik: benten 11.07.2015 11:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Mnie rozbawiła papla, czy... | Frider
Niektórzy są bardziej ode mnie wyczuleni na słowa powszechnie uznane za wulgarne. A jak odkryją paplę to sami sobie winni ;D.
Użytkownik: benten 11.07.2015 11:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Ło, matko! Zbigniew Niena... | Agnieszka-M4
Tego Pana Samochodzika czytałam dopiero niedawno w ramach uzupełniania zaległości z dzieciństwa. I parę książek w porządku, owszem, przygody nawet cacy, ale potem parę razy za dużo wyraził swoją opinię jak kobieta ma wyglądać/się zachowywać a jak nie powinna. Rozumiem, że to osoba starej daty, i głupim babom trzeba powtórzyć parę razy, żeby zrozumiały, ale ja akurat nie byłam w nastroju na czytanie takich opinii.
Użytkownik: Agnieszka-M4 11.07.2015 13:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Tego Pana Samochodzika cz... | benten
O widzisz, chyba czytałam te książki już na tyle dawno temu i w takim jeszcze wieku szczenięcym, że nie pamiętam tych fragmentów. Może i lepiej, bo pewnie to by rzeczywiście zepsuło mój sentyment do Nienackiego. Mnie fascynowały zagadki, tajemniczość, itd.
Użytkownik: hburdon 11.07.2015 13:31 napisał(a):
Odpowiedź na: O widzisz, chyba czytałam... | Agnieszka-M4
Ja ostatnio przeczytałam Szklarskiego (w krainie kangurów) i byłam zszokowana, jaka to zła książka. A tak się zaczytywałam Tomkiem w wieku szczenięcym! Wszystkie tomy co najmniej raz, a te nieszczęsne kangury akurat miałam na własność, więc wielokrotnie! Wydaje mi się, że czytałam wtedy bardziej wybiórczo, koncentrując się na tym, co mnie interesowało i miłosiernie wybaczając drętwość stylu. Teraz nie jestem w stanie tego strawić. A te papierowe postacie!

Nienackiego (księgę strachów) też ostatnio przeczytałam, może bez takiego szoku, ale też nie jest to coś, do czego warto wracać z pozycji dorosłego czytelnika, który od czasów szczenięcych lepsze rzeczy przyswoił.
Użytkownik: Marylek 11.07.2015 16:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja ostatnio przeczytałam ... | hburdon
A ja kilka lat temu czytałam ponownie Podróż za jeden uśmiech (Bahdaj Adam (pseud. Damian Dominik)) i Wakacje z duchami (Bahdaj Adam (pseud. Damian Dominik)) i muszę ci powiedzieć, że Bahdaj się broni. Tylko powiedzonka tamtej młodzieży wydają się dziś nieco rozczulające... ;)
Użytkownik: jesienna 20.07.2015 11:23 napisał(a):
Odpowiedź na: O widzisz, chyba czytałam... | Agnieszka-M4
Hi, hi, a ja w późnej podstawówce chciałam być taką damą, jak ta z "Pana Samochodzika i Winnetou". I do dziś nienawidzę motorówek.Oraz hałasu nad wodą.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 13.07.2015 10:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Tego Pana Samochodzika cz... | benten
Ja z takich fragmentów to pamiętam właściwie tylko z któregoś tomu, jak pan Tomasz spotkał karampuki, czyli takie chłopczyce - dziś to już nikogo (prawie) nie razi, ale wówczas było chyba elementem egzotyki, który można przemycić dla urozmaicenia fabuły ;)
Użytkownik: Agnieszka-M4 13.07.2015 11:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja z takich fragmentów to... | LouriOpiekun BiblioNETki
Karampuki? :D Nie znałam tego słowa. Moja mama kiedyś zaskoczyła mnie, używając wobec dziewczyny widzianej gdzieś tam na ulicy, wdzięcznym określeniem "bigbitówa" :D
Użytkownik: Vemona 13.07.2015 11:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja z takich fragmentów to... | LouriOpiekun BiblioNETki
Widzę, że cytujesz Pan Samochodzik i Winnetou (Nienacki Zbigniew (właśc. Nowicki Zbigniew Tomasz)) :)
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 13.07.2015 11:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Widzę, że cytujesz Pan Sa... | Vemona
Naprawdę? Już całkiem nie pamiętam, nawet nie mam ocenionego ;D Ale na BNetkę trafiłem już po studiach, a ten Nienacki był czytany w podstawówce :)
Użytkownik: Vemona 13.07.2015 11:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Naprawdę? Już całkiem nie... | LouriOpiekun BiblioNETki
Jakoś mi to utkwiło w pamięci, bo w latach dziecinnych bawiło, a potem było świadectwem mizoginizmu autora, który tak się wyrażał o kobietach noszących spodnie. ;)
Użytkownik: ka.ja 13.07.2015 12:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja z takich fragmentów to... | LouriOpiekun BiblioNETki
W którejś części była też dziewczyna nazywana Zaliczką, co miało być takim dowcipnym określeniem faktu, że chuda, bez biustu - ledwie zaliczka na kobietę. Jakoś mnie to nie bawiło. Lubiłam te książki, chociaż uważałam, że dziewczyny i kobiety w nich są dziwne. Dopiero kiedy wróciłam do tej serii jako już całkiem dorosła, zauważyłam, jak potężne kompleksy uosabia pan Tomasz - ten jego samochód tak intensywnie zalatuje Freudem, że nikomu nie trzeba podpowiadać, na jakim punkcie zakompleksiony jest jego właściciel (a może raczej autor, bo mam wrażenie, że Tomasz jest alter-ego Zbigniewa). No i te kobiety - jak nie okropny karampuk albo inny babon, to dmuchana lala. Brrrr.
Użytkownik: Agnieszka-M4 13.07.2015 12:27 napisał(a):
Odpowiedź na: W którejś części była też... | ka.ja
O matko, ja chyba z czystej ciekawości jeszcze raz sięgnę do Pana Samochodzika, bo okazuje się, że mam w głowie jakiś wyidealizowany obraz nieszczęsnego Tomasza :D
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 13.07.2015 12:48 napisał(a):
Odpowiedź na: W którejś części była też... | ka.ja
Na http://pansamochodzik.net.pl/viewtopic.php?t=1438&​postdays=0&postorder=asc&start=360 znalazłem taką treść:

"Karampuki nie tylko były w spodniach, ale miały też niedźwiedziowate ruchy, worowate podkoszulki oraz sfilcowane włosy. No i były dość brudne (tak sobie przynajmniej je wyobrażałam )"

i odpowiedź:

"Och, (...) i na co mi przyszło, że to ja, stara męska szowinistyczna świnia, muszę bronić kobiet? To były mądre panie, bo do lasu ubrały się w spodnie i wszystko co najgorsze. Oczywiście PS - hipokryta! - wspomniał, że Sosnowa Igiełka wyglądała pięknie w sukience, ale nic o tym, że komary wyssały ją tak, że wpadła we wstrząs i trzeba jej było robić transfuzję. Panie Karampuki naturalnie po paru dniach w lesie nie mogły być zbyt czyste, a czym miały się tam myć? Brudny może się umyć (jak jest woda) i przestaje być brudny. Że miały niedźwiedzie ruchy i podrygiwały? To już autosugestia tych macho-dinozaurów. I - jak to prawdziwi polscy twardziele - byli odważni i pryncypialni w krytyce urody, higieny i stylu pań Karampuków vulgo straszydeł, bo mieli dwie strzelby po swojej stronie. A kto ich z kabały wyciągał? Maria, którą też przezywali ohydnie. A jakie to poglądy miał Winnetou? Powtarzał za Bardotką, że kobieta powina być odpoczynkiem wojownika. I dziwić sie, że faceta z takimi poglądami Miss Kapitan puściła w trąbę? Która by tego nie zrobiła? Oczywiście straszydła za współudział w łapaniu ptaków bym ogolił na zero, a przedtem zapędził do kopania grobów dla ich kumpli, ale bez komentarzy nt. ich urody i stylu."


No ale Pan Samochodzik mógł być po prostu taką postacią - mizoginiczną, hiperkrytyczną itd. - nikt nie jest doskonały, tak samo jak autor, który szczęście odnalazł w ramionach wiele, wiele młodszej dziewczyny po porzuceniu żony ;)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 13.07.2015 12:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja z takich fragmentów to... | LouriOpiekun BiblioNETki
Ciekawe, czy to ma jakiś związek z bajką o króliku Karampuku; pamiętam, że w dzieciństwie się z taką zetknęłam, ale nie zarejestrowałam używania imienia króliczka w innym kontekście :-). Może akurat tego Samochodzika nie czytałam?
Użytkownik: Vemona 13.07.2015 15:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Ciekawe, czy to ma jakiś ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Ma związek, ma. Właśnie z tej bajki się wywodzi określenie, bo tam podobno był jakiś tato/mama, nie wiadomo jakiej płci, więc to miało być humorystyczne określenie, żeby nie użyć dosadnego - babochłop.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 13.07.2015 16:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Ma związek, ma. Właśnie z... | Vemona
A, tato-mama to był magik, który tego króliczka wyciągnął, z tym że na ilustracjach on wyglądał zdecydowanie męsko, a królik, jak to królik :-).
Użytkownik: Vemona 13.07.2015 23:53 napisał(a):
Odpowiedź na: A, tato-mama to był magik... | dot59Opiekun BiblioNETki
Widać Pan Tomasz nie za dobrze pamiętał bajkę, bo użył jako określenia imienia królika. :)
Użytkownik: benten 13.07.2015 13:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja z takich fragmentów to... | LouriOpiekun BiblioNETki
Taki, który najpierw mnie zaalarmował był w Czechach - jakaś specjalistka, genialna w dziedzinie, ale nie można jej brać poważnie, bo ubiera się w swetry, nie nosi wysokich obcasów i irytuje się, jak mężczyźni komentują jej urodę a nie inteligencję. A w kolejnym tomie, który zaczęłam czytać, dostał współpracownicę. Niby języki zna, niby dobrze szkołę skończyła, ale jak przychodzi co do czego, to się mizdrzy i ubiera zbyt elegancko, i w ogóle zbyt wielką uwagę do stroju przykłada. No te baby. Wszystkie takie same.
Użytkownik: Frider 10.07.2015 11:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Post dot59 w temacie Tego... | Pok
No pewnie!
Są trzy kategorie:
Miejsce trzecie: MECH I WODOROSTY - Tanner Charles R. Opowieść o heroicznym Tumitaku wymieszała mi glej w mózgu i wyprostowała zakręty na korze mózgowej.
Miejsce drugie: DNO - ex aequo- Gruber Michael Przeczytałem „Noc jaguara” i do dzisiaj żałuję czasu spędzonego na lekturze. Mogłem wtedy na przykład karmić stonkę liśćmi ziemniaka i byłoby to bardziej pożyteczne zajęcie. Drugi pisarz(rka) to Woods Helen Emily (pseud. Kavan Anna lub Ferguson Helen) za „Lód”, za ogarniającą mnie w czasie lektury depresję i całkowity bezsens fabuły. „Lód”? Bełkot nie artyzm.
Miejsce pierwsze, czyli klasa Premium: MUŁ Z DNA - również ex aequo: Coelho Paulo za „Pielgrzyma”, oraz Kosiński Jerzy (właśc. Lewintopf Jerzy Nikodem) za „Malowanego ptaka”. Obaj panowie wzbudzili we mnie gniew. Obaj za kłamstwa, drugi dodatkowo za obrzydlistwa, które przekroczyły krawędź człowieczeństwa. Zresztą „Malowany ptak” byłby kandydatem na dłuższą wypowiedź. Dla mnie wymyślił to chory umysł.
Użytkownik: Pok 10.07.2015 18:01 napisał(a):
Odpowiedź na: No pewnie! Są trzy kateg... | Frider
Mnie Kosiński "Malowanym ptakiem" też odrzucił za nienormalne babranie się w okrucieństwie (moim zdaniem tylko po to, by zdobyć rozgłos). Może kiedyś dam mu drugą szansę, ale nieprędko.
Użytkownik: hburdon 11.07.2015 13:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Mnie Kosiński "Malowanym ... | Pok
"Malowany ptak" to jedyna w moim życiu książka, której przeczytania żałuję. Byłabym bardzo wdzięczna, gdyby ktoś mógł raz na zawsze wymazać mi ją z pamięci.
Użytkownik: Valaya 11.07.2015 13:36 napisał(a):
Odpowiedź na: "Malowany ptak" to jedyna... | hburdon
To była moja lektura szkolna nawet. Też chciałabym ją wymazać z pamięci.
Użytkownik: joanna.syrenka 10.07.2015 12:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Post dot59 w temacie Tego... | Pok
Ja zapewne nigdy więcej nie sięgnę po książki Lingas-Łoniewska Agnieszka (pseud. Sangusz Anka) i Kalicińska Małgorzata i Coelho Paulo.
Bardzo skutecznie wyleczył mnie ze swoich książek Łysiak Waldemar (pseud. Baldhead Valdemar).
Pewnie jeszcze paru autorów by się znalazło, ale wolę się skupić na tych, których lubię :)
Użytkownik: pijany_nietoperz 11.07.2015 10:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Post dot59 w temacie Tego... | Pok
Joyce - Ulisses

Powiem tak:
Za 1 razem przeczytałem 100 stron i dałem się na spokój.
Za 2 razem po paru miesiącach przeczytałem około 30 stron i nic. Odrzuciła mnie.
Za 3 razem też po jakimś czasie przeczytałem tylko ze trzy strony. Zbierało mnie na wymioty. Serio.

Chciałem mocno mieć własną opinię o tej książce dlatego tyle prób robiłem. Może dlatego, że to próby były to nie dawałem rady przeczytać.

Postanowiłem, że jak następnym razem przeczytam całą. Chciałem to zrobić a nie próbować. Dość tego próbowania. Wypożyczyłem czwarty raz. Powiedziałem sobie, że jak zacznę to czytam do końca. Nie było innej opcji. Nie było czytania czegoś innego jako odpoczynku. Czytam tylko to. Robiłem najwyżej przerwy w czytaniu na kilka tygodni. Ostatecznie przeczytałem ją w trzy i pół miesiąca. Książkę oceniłem na 3,5/6. Ale urzekł mnie ostatni rozdział. Końcowy monolog pewnej kobiety. I za jakiś czas do niego wrócę, ale nie zamierzam czytać znowu całej książki. Nie ma szans. Całej książki nie ma po co czytać. Pozdrawiam.
Użytkownik: Agnieszka-M4 11.07.2015 11:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Joyce - Ulisses Powiem... | pijany_nietoperz
"Ulisses" to poważne wyzwanie... Wystawiłam ocenę 4, ale czytałam tę książkę już dość dawno temu i przypuszczam, że przy powtórce mogłoby być niżej. To jest książka, która nie mieści się chyba w żadnych kategoriach. Takie dziwadło :)
Użytkownik: Valaya 11.07.2015 11:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Joyce - Ulisses Powiem... | pijany_nietoperz
"Monolog Molly" - miałam z tego egzamin, ale nie pytaj, co napisałam. ;-)
Użytkownik: yyc_wanda 11.07.2015 22:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Post dot59 w temacie Tego... | Pok
Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet (Larsson Stieg)
Stieg Larsson został skreślony z mej listy czytelniczej po pierwszym podejściu. Nie isnieją dla mnie ani jego książki, ani oparte na nich filmy. Pierwszy tom trylogii Millennium jest bardzo przeciętnym kryminalnym czytadłem z niesympatycznymi i prymitywnymi bohaterami w roli głównej, epatującym przemocą i nienawiścią do kobiet. Już sam tytuł ma w sobie tak silny wydźwięk mizoginistyczno-dyskryminacyjny, że w tłumaczeniu angielskim zmieniono go na „Dziewczynę z tatuażem smoka”. Czy ktoś może sobie wyobrazić książkę pod tytułem „Mężczyźni, którzy nienawidzą Murzynów”? Zaraz okrzyknięto by autora rasistą i bojkotowano jego książki zarówno za oceanem jak i w Polsce. Ale nienawiść do kobiet jest politycznie poprawna. A już definitywnie zraziło mnie do powieści jej zakończenie. Zbrodnia zostaje zatuszowana, skandal zażegnany, imię biznesu uratowane. Świat się nie dowie o zamordowanych ofiarach, nie dowiedzą się również rodziny o losie, który spotkał ich najbliższych. Jak to możliwe, że przy tylu zachwytach, nie znalazł się jeden głos krytyczny, który by napiętnował wydźwięk moralny tej powieści?

Lolita (Nabokov Vladimir (pseud. Sirin W.))
Od czasu przeczytania tej książki (10-15 lat temu) omijam Nabakova szerokim łukiem. Być może jest wartościowym pisarzem, być może ma ciekawe pozycje w swoim dorobku, może nawet pięknie pisze, co podaje większość czytelników jako kontrargument pedofilskiej tematyki. Ja nie zauważyłam tego pięknego języka, bo zniesmaczenie tematem było jak blokada, która zasłoniła ewentualne walory tej powieści. Pomimo bardzo negatywnego odbioru tej powieści, przymierzam się do drugiego podejścia. Nie po to, by odkrywać wartości, które mi umknęły za pierwszym czytaniem – to byłby czysty masochizm. Raczej by przygotować się do kontynuacji tej powieści, napisanej przez włoską pisarkę Pia Pera pt. „Lo’s Diary”, a czekającej w mej biblioteczce od lat na swą kolejkę. Pia Pera dopuszcza do głosu Lolitę, która w powieści Nabokova jest tylko pasywnym obiektem pożądania zboczonego mężczyzny.
Użytkownik: Pok 11.07.2015 22:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Mężczyźni, którzy nienawi... | yyc_wanda
Mikael Blomkvist chyba nie pałał nienawiścią do kobiet, Lisbeth Salander też raczej nie ;)

Ja ogólnie nie przepadam za kryminałami (Christie nie liczę) i książkami sensacyjnymi, ale trylogia "Milllenium" bardzo mi się spodobała. Fakt, to tylko czytadło, za to naprawdę nieźle napisane. Na pewno nie nazwałbym tych książek mizoginistycznymi. Dla mnie to typowo skandynawska literatura, która chce właśnie zwrócić uwagę na problem wykorzystywania kobiet (np. w handlu żywym towarem), stąd ten kontrowersyjny tytuł.

"Lolity" jeszcze nie czytałem, lecz będę bronił Nabokova. Dobra literatura umiejętnie i wnikliwie odsłania stany psychiczne różnych typów osobowości, dzięki czemu pozwala nam pojąć ich tok rozumowania. W tym przypadku chodziło o zafascynowanego młodocianymi dziewczętami mężczyznę. Nabokov poruszył grząski grunt, nie da się jednak ukryć, że tacy ludzie istnieją.
Użytkownik: yyc_wanda 12.07.2015 05:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Mikael Blomkvist chyba ni... | Pok
Mężczyźyni, którzy nienawidzili kobiet, należeli do rodziny Vangerów. Morderca również nienawidził kobiet. Mikael Blomkvist był tylko życiowym nieudacznikiem, który wiecznie pakował się w tarapaty. Raczej żałosna postać. Na koniec, to od niego właśnie zależało, czy o morderstwach dowie się świat, czy też nie. Podjęcie decyzji na „nie” było skazaniem tych kobiet na bezimienną śmierć. Nikt na to nie zasługuje. Ludzie mają rodziny i przyjaciół, którzy wypatrują ich powrotu.
W tym czasie, gdy czytałam powieść Larssona, w Kanadzie głośna była historia farmera multi-milionera z BC, który zwabiał na farmę prostytutki, mordowł je w bestialski sposób, po czym karmił nimi świnie. Trwało to lata. Nikt nie wie dokładnie ile ich zamordował. Na podstawie DNA ustalono nazwiska sześciu kobiet. We wlokącym się przez lata procesie sądowym zasądzono go o zabójstwo jeszcze 20 innych. On sam chwalił się w prywatnej rozmowie, że zabił ich 49. Czytając powieść Larsona miałam przed oczami zapłakane twarze matek i sióstr zaginionych kobiet, które tak bardzo chciały wiedzieć, jaki naprawdę spotkał je los.
W powieści Larssona rodziny zamordowanych kobiet nigdy nie dowiedzą się dlaczego zniknęły i co się z nimi stało, bo pokręcona moralność Mikaela pozwoliła mu zaakceptować plan pracodawcy. Była to również moralność autora, któremu takie rozwiązanie wydało się właściwym. Kilka zabitych bab, w dodatku imigrantek, kto by się nimi przejmował... Właściwie z moralnością większości bohaterów tej powieści – zarówno głównych jak i drugoplanowych – nie było mi po drodze i dlatego właśnie mówię Larssonowi: dziękuję.

Jeśli zaś chodzi o „Lolitę”, to zanim zaczniesz ją czytać, przyjrzyj się dobrze jakiejś dwunastoletniej dziewczynce, najlepiej z rodziny. Jeśli takowej nie ma w Twojej rodzinie, to może znajdziesz wśród przyjaciół. Podczas czytania powieści spróbuj sobie wyobrazić, że to ona znalazła się w sytuacji Lolity. Ciekawa jestem czy wtedy będziesz mógł wczuwać się w stany psychiczne pedofila, podążać tokiem jego rozumowania i podziwiać piękny język powieści.
W „Lolicie” autor roztrząsa wyłącznie stany psychiczne Humberta, dziewczynka służy jako obiekt pożądania. Ta jednostronna relacja oraz wyraźna sympatia dla głównego bohatera, nasunęły mi podejrzenie, że autor stoi po jego stronie, że stara się go wytłumaczyć i przybliżyć jego problemy czytelnikowi. U mnie Humbert nie znalazł sympatii ani zrozumienia, a i autor przez tę powieść stracił wiele w moich oczach. „Lolita” będzie jedyną jego powieścią, jaką przeczytam. Może spróbuję jeszcze jego eseje literackie, by słyszałam wiele pochlebnych opinii.

Użytkownik: helen__ 12.07.2015 09:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Mężczyźyni, którzy nienaw... | yyc_wanda
Tytuł książki Larssona, taka jak zauważył Pok, ma raczej na celu pokazanie sytuacji kobiet przez różny pryzmat - społeczny, obyczajowy, prawny itd. To bardzo dobry tytuł i dobra w swojej kategorii książka - nie dyskryminuje kobiet (ani tytuł) - wręcz przeciwnie.
Użytkownik: Agnieszka-M4 12.07.2015 10:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Mężczyźyni, którzy nienaw... | yyc_wanda
Ciekawa opinia na temat Larssona... Oceniłam książkę na 5,0 głównie dlatego, że uważam sam pomysł na fabułę za ciekawy i wciągający, co w przypadku kryminału jest dużym plusem. Przerażające jest to, o czym wspominasz, że "pomysł na fabułę" może gdzieś tam w świecie mieć odbicie w rzeczywistości i być pomysłem na realne morderstwa... Jeśli chodzi o sprawy moralności bohaterów, ich stylu życia, no i wreszcie zakończenie, też dostrzegałam problem, o którym piszesz, ale wszystko złożyłam na karb fikcji literackiej. Czy moralność bohaterów można utożsamiać z moralnością autora? Gdzieś czytałam (to chyba była notatka biograficzna w książce), że Larsson był feministą i wydaje mi się, że sam tytuł miał mieć zupełnie odwrotny wydźwięk niż może się z pozoru wydawać. Ale co do reszty... wydaje mi się, że masz sporo racji.

Swoją drogą uwielbiałam kiedyś słuchać piosenek pewnego muzyka - moja fascynacja skończyła się w momencie, kiedy dowiedziałam się, że facet został skazany na 5 lat więzienia za przetrzymywanie siłą swojej partnerki i zmuszenie jej do aborcji (swoją drogą aborcja się nie powiodła - urodziła się dziewczynka). Przyznam, że już więcej nie wróciłam do jego muzyki - mimo że była naprawdę dobra.
Użytkownik: yyc_wanda 13.07.2015 00:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Ciekawa opinia na temat L... | Agnieszka-M4
Być może nie powinno się utażsamiać moralności bohaterów z moralnością autora, ale niekiedy takie skojarzenia nasuwają się same. Każdy bohater jest kreacją autora i postępuje tak, jak mu autor każe. W przypadku Mikaela - jest on głównym bohaterem i jego postać pojawi się w następnych tomach. Jeżeli autor pozwoli mu na korupcyjne, prawnie i moralnie nieakceptowane zachowanie w pierwszym tomie, po czym, jak gdyby nigdy nic, czyni go głównym bohaterem tomu drugiego, to znaczy, że on sam w zachowaniu Mikaela nie widzi nic zdrożnego. W tym przypadku muszę postawić znak równości pomiędzy moralnością bohatera i jego twórcy, Larssona. Nie ma znaczenia, że to opowieść fikcyjna. Czytelnik czyta i wyciąga wnioski. Wniosek jaki ja wyciągnęłam jest, że Larsson zgadza się na korupcję i prawo dla bogaczy. Gdyby tak nie było, kazałby Mikaelowi zachować się inaczej lub zmusił do poniesienia konsekwencji. W powieści Larssona nic takiego się nie stało. Inny czytelnik może wyciągnąć wniosek, że takie zachowanie jest dopuszczalne, skoro osoba z takim statusem społecznym jak Mikael Blomkvist postępuje w ten sposób. A takich przypadków bezprawia w powieści było więcej i to w wykonaniu głównych bohaterów. Jeśli będziemy propagować bohaterów niemoralnych, to nie dziwmy się temu, co się wokół nas dzieje.

Być może to mój problem, że w każdej czytanej książce widzę nie tylko bohatera, ale i jej autora, który tę postać wykreował, a przez to się z nią w jakiś sposób zidentyfikował; autora, który czuł potrzebę poruszenia tego właśnie tematu. Dlatego też czuję nieprzebraną niechęć nie tylko do Humberta, ale i do Nabokova, który musiał spędzić długie godziny wczuwając się w stany psychiczna pedofila, zanim ubrał je w słowa i przelał na papier. Skąd ta potrzeba? Czyżby motorem były jakieś niezdrowe zainteresowania autora?
Problem pedofili istnieje, jest społecznie napiętnowany, dziś za same zdjęcia z pornografią dziecięcą można trafić za kratki. Skąd więc taka tolerancja dla powieści Nabokova i jej bohatera? Komu zależy na tym, aby zrozumieć jego wrażliwość, tok myślenia i pobudki działania, przy całkowitym wykluczeniu stanów psychicznych jego ofiary? Kiedy słyszę głośne ataki na pewne grupy społeczne, w których zdarzają się przypadki molestowania dzieci, ani razu nie spotkałam się z argumentem, że może powinnniśmy spojrzeć na to oczami pedofila, przysłuchać się temu, co on ma do powiedzenia. Taka propozycja byłaby próbą usprawiedliwienia zboczeńca. I tak też odebrałam tę książkę – jako próbę usprawiedliwienia zboczeńca.

Kiedy wspomniałaś o tym muzyku, przypomniał mi się film biograficzny o amerykańskim piosenkarzu z lat bodajże 50. ubiegłego wieku. Był u szczytu sławy, gdy zdecydował się na małżeństwo ze swoją nieletnią kuzynką. I to był koniec jego kariery. Ameryka mu tego nie wybaczyła. Ameryka nie wybaczyła również Polańskiemu, który w wieku 43 lat miał stosunek z 13-letnią dziewczynką. Przygarnęła i chroniła go Francja, gdy w Ameryce czekał na niego wyrok.

Świat, w którym żyjemy nie jest doskonały i to ma swoje odzwierciedlenie w literaturze. Ja nie wymagam od bohatera by był chodzącą doskonałością, lecz by posiadał jakiś kodeks moralny. Od nas w życiu też się tego wymaga.

PS. To są takie ogólne uwagi, więc przypadkiem nie odczytaj ich jako atak na Twoje poglądy – tym bardziej, że mamy je podobne. Uwagę tę dodaję bo znam to uczucie z autopsji.
Użytkownik: Agnieszka-M4 13.07.2015 08:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Być może nie powinno się ... | yyc_wanda
Absolutnie nie odbieram tego jako atak :) Jeśli chodzi o Lolita (Nabokov Vladimir (pseud. Sirin W.)) to nie czytałam książki i przyznam, że to właśnie jej tematyka chyba do tej pory mnie odstraszała.

A co do kwestii moralności bohaterów/autora - pewnie masz rację w tym, że autor kreuje postać zgodnie z własnym wyobrażeniami czy przekonaniami. W jakiś sposób bohaterowie są może odbiciem jego samego. Wydaje mi się, że mimo wszystko autor ma jednak świadomość, że działa tylko na płaszczyźnie fikcji i dlatego - powiedzmy - może sobie na więcej pozwolić. Również na takie działania, których w realu by nie podjął albo same je potępia, ale pisze o nich, żeby wzbudzić dyskusję o jakimś problemie. Gdyby każdy autor kryminałów tak bardzo utożsamiał się ze swoimi bohaterami, to nawet nie chcę sobie wyobrażać, co by się działo w "realu".

Ale wydaje mi się, że w twojej wypowiedzi może chodzi jeszcze o coś innego - czy autor utożsamia się z postacią czy nie, to jest jedna rzecz. Drugą rzeczą jest to, że faktycznie rękami głównego bohatera rozwiązuje sprawy w sposób - delikatnie mówiąc - moralnie wątpliwy. Jeżeli powieść osiąga tak dużą popularność jak książki Larssona, to zgodzę się, że otrzymujemy w ten sposób pewien efekt "propagandowy" - przekazywany jest jakiś wzór zachowania, który - według mnie - jest raczej naganny niż godny pochwalenia.

W zasadzie więc tak naprawdę zgadzam się z tym, co piszesz. Może jednak mam ten komfort, że mogę traktować Larssona wyłącznie w kategoriach fikcji literackiej. Nie da się ukryć, że nasze różne doświadczenia życiowe wpływają na to, jak odbieramy literaturę.
Użytkownik: yyc_wanda 18.07.2015 04:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Absolutnie nie odbieram t... | Agnieszka-M4
"...czy autor utożsamia się z postacią czy nie, to jest jedna rzecz. Drugą rzeczą jest to, że faktycznie rękami głównego bohatera rozwiązuje sprawy w sposób - delikatnie mówiąc - moralnie wątpliwy."

Dokładnie to miałam na myśli, ale Ty sformułowałaś to lepiej. Dziękuję.
I ten brak krytyki w stosunku do zachowania głównego bohatera/bohaterki nasuwa mi przypuszczenie, że tak naprawdę, w głębi duszy, on ich zachowania nie potępia.

Użytkownik: Agnieszka-M4 17.02.2016 12:02 napisał(a):
Odpowiedź na: "...czy autor utożsamia s... | yyc_wanda
Odgrzewam dyskusję, bo właśnie przeczytałam ostatni tom Larssona Zamek z piasku, który runął (Larsson Stieg) Wystawiłam ocenę 4,5 - fakt, intryga wciąga, pod tym względem zgadzam się z fanami Larssona. Natomiast jakoś w tym tomie wyjątkowo byłam wyczulona na kwestię postępowania bohaterów i ich - że tak powiem - wybory moralne. I tu rzeczywiście mam sporo zastrzeżeń... Chyba autor zbyt często "puszcza oko" do czytelnika, tak jakby chciał powiedzieć: "No cóż, może ten bohater to nie ideał, ale przecież tak poza tym jest zupełnie fajny i to, co robi, to przecież dla dobra ogółu/dobra demokracji/dobra państwa/dobra kobiet/itp." Mam mieszane uczucia po przeczytaniu tej książki...
Użytkownik: Pok 13.07.2015 14:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Być może nie powinno się ... | yyc_wanda
Teraz już koniecznie muszę przeczytać "Lolitę" i wyrobić sobie swoje własne zdanie :)

Użytkownik: hburdon 12.07.2015 11:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Mężczyźyni, którzy nienaw... | yyc_wanda
Nie powiedziałabym, żeby Nabokov odczuwał "wyraźną sympatię" w stosunku do Humberta. Moim zdaniem najbardziej wstrząsające fragmenty tej książki ukryte są pomiędzy wierszami. Mnie najbardziej zapadło w pamięć jedno przemycone zdanie o tym, jak bardzo Lolita bała się nadejścia wieczoru, jak płakała ze strachu. A że Humbert jest bohaterem bardzo inteligentnym i potrafi być czarujący, to naprawdę ważna i prawdziwa obserwacja.
Użytkownik: yyc_wanda 13.07.2015 04:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie powiedziałabym, żeby ... | hburdon
Być może zignorowanie wewnętrznych przeżyć Lolity zasugerowało mi sympatię autora do głównego bohatera. Książkę czytałam dawno i niewiele z niej pamiętam, oprócz tego, że byłam w szoku, gdy dowiedziałam się, że Lolita ma 12 lat. Wydawało mi się, że jest bardziej dojrzyłą dziewczyną, oceniałam ją na 16 lat. Nie wiem skąd mi się to wzięło, może z przelotnie widzianego zdjącia z filmu. Bardzo możliwe, że znając wiek Lolity, nigdy bym po tę książkę nie sięgnęła. Są tematy, których unikam. Molestowanie dzieci jest jednym z nich. Od dawna noszę się z zamiarem powtórnego przeczytania Lolity, tym razem w duecie z jej pamiętnikiem, czyli kontynuacją powieści autorstwa włoskiej pisarki Pia Pera. Po tej dyskusji czuję się zdopingowana, by to zrobić w niedługim czasie.
Użytkownik: Marylek 13.07.2015 07:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Być może zignorowanie wew... | yyc_wanda
Tu jest niegdysiejsza dyskusja na ten temat, może być ciekawa dla Ciebie: zniesmaczająca...
Użytkownik: yyc_wanda 18.07.2015 06:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Tu jest niegdysiejsza dys... | Marylek
Ciekawa dyskusja. Dobrze wiedzieć, że są ludzie, którzy nie dali się zwieść urokowi Humberta i prozie Nabokova. Jednak przewaga jest po stonie tych drugich, o czym świadczy niesłabnąca popularność tej książki i jej obecność na rozmaitych listach popularyzujących dzieła klasyczne i książki, które trzeba koniecznie przeczytać.
Imię Lolita przyjęło się jako synonim - w najlepszym wypadku: nadpobudliwej nastolatki, a w najgorszym: małej ladacznicy, która sprowokowała wrażliwego mężczyznę z problemami.
Kiedy Roman Polanski zgwałcił 13-letnią Samanthę Geimer (1977) pojawiły się pytania typu: czy ona była taka niewinna, czy to może mała Lolitka manewrowana przez mamusię pełną ambitnych planów na hollywoodzką przyszłość? Czterdzieści lat później, ludzie zadają te same pytania - o czym świadczy dyskusja pod tekstem „zniesmaczająca”. I w tym właśnie widzę największe zło powieści Nabokova.
Użytkownik: hburdon 18.07.2015 11:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Ciekawa dyskusja. Dobrze ... | yyc_wanda
"Dobrze wiedzieć, że są ludzie, którzy nie dali się zwieść urokowi Humberta i prozie Nabokova. Jednak przewaga jest po stonie tych drugich, o czym świadczy niesłabnąca popularność tej książki"

Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam: uważasz, że książka jest popularna, ponieważ ludzie identyfikują się z Humbertem? Uważasz za niemożliwe, że książka uważana jest za klasykę, pomimo iż czytelnicy dostrzegają, że jej protagonista nie jest bohaterem pozytywnym?
Użytkownik: yyc_wanda 18.07.2015 19:52 napisał(a):
Odpowiedź na: "Dobrze wiedzieć, że są l... | hburdon
Absolutnie nie uważam, że czytelnicy, którym powieść się podoba, a nawet bardzo się podoba, identyfikują się z głównym bohaterem. Ale ich sympatie dryfują w kierunku Huberta. A jeśli nie sympatia to przynajmniej chęć zrozumienia psychicznych zmagań pedofila, czy też fenomenu podwójnej natury człowieka. Nie słyszę od nich głosu potępienia. Książka Nabokova przechyliła środek ciężkości winy z pedofila na jego ofiarę. Dlatego też imię Lolita kojarzy się ludziom nie z ofiarą, a z małą ladacznicą i prowodyrką. I dlatego Polański miga się od czterdziestu lat od wyroku, bo gdzieś tam krąży opinia, że może ta Samantha to taka Lolita, której on, biedny wrażliwy artysta, padł ofiarą.
Samantha Geimer napisała wspomnienia, w których relacjonuje ten wypadek oraz wpływ jaki miał na jej dalsze życie. Wyobrażam sobie, że w pewnym sensie bądzie to odpowiedź na powieść Nabokova. Taki głos Lolity-skrzywdzonego dziecka, a nie Lolity-małoletniej zdziry.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 18.07.2015 12:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Ciekawa dyskusja. Dobrze ... | yyc_wanda
Ciekawy i w temacie jest też tekst o innej książce: „Efekt Lolity”
Użytkownik: juliannamaria 19.07.2015 07:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Ciekawy i w temacie jest ... | LouriOpiekun BiblioNETki
Jak ktoś jest zaiteresowany, książka jest do nabycia w matrasie za grosze.
Użytkownik: Pok 18.07.2015 12:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Ciekawa dyskusja. Dobrze ... | yyc_wanda
Ogólnie nie lubię używać słowa "gwałt" w takich okolicznościach, jak to było z Polańskim. Można tu mówić moim zdaniem o wykorzystaniu seksualnym nieletniej, ale gwałt to za mocne określenie. Polański tej trzynastolatki ani nie zmuszał, ani nie używał przemocy (z tego co się orientuję). Gwałt według definicji słownikowej to:
1. «zmuszenie kogoś do stosunku płciowego»
2. «przemoc lub bezprawie popełnione z użyciem siły»
3. «bezładny pośpiech lub zamieszanie»

A nastolatki często naprawdę nie są takie święte. Sam pamiętam jedenastolatkę czy dwunastolatkę (miałem wtedy chyba trzynaście lat), która chwaliła się, że "chodziła" już z mężczyznami po dwudziestce. Oczywiście nikt nie dawał wiary jej opowieściom, ale liczy się sam fakt, że miała takie myśli w głowie.

Nie chcę bronić Polańskiego ani Humberta, chodzi mi tylko o to, że czasem takie sprawy są bardzo zagmatwane, a nikt tak naprawdę nie działa w pełni racjonalnie. Prawo też jest dalekie do doskonałości. Np. sytuację w której dajmy na to czternastolatka oddaje się z własnej woli zakochanemu w niej dwudziestolatkowi prawo zapewne nie potrafiłoby zrozumieć i skazałoby biedaka za gwałt na nieletniej na wiele lat, być może niszcząc mu całe życie i psychikę. Próba nałożenia sztywnych reguł na skomplikowany porządek świata częstokroć wychodzi źle.
Użytkownik: yyc_wanda 18.07.2015 17:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Ogólnie nie lubię używać ... | Pok
Polanski spił Samanthę szampanem oraz podał jej Quaalude, lek o działaniu uspakająco-usypiającym (fakty z rozprawy sądowej), a to już kwalifikuje ten przypadek jako gwałt. Ponadto, kiedy wziął Samanthę na sessję zdjęciową, nie zgodził się na obecność matki, co sugeruje, że od początku jego intencje nie były takie niewinne.
Użytkownik: Pok 18.07.2015 20:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Polanski spił Samanthę sz... | yyc_wanda
Przyznam, że sprawą się nie interesowałem, ale była na tyle głośna, że trochę tu i tam o niej słyszałem (na tyle, abym wiedział, iż druga strona też nie była święta). Jeśli jednak Polański podał jej jakiś lek usypiający, żeby ją wykorzystać, to faktycznie można to już podpiąć pod gwałt.
Z tą sesją zdjęciową natomiast, to już kwestia domysłów. Reżyser czy fotograf może uważać obecność osoby postronnej za dekoncentrującą i nie musi wcale chodzi o niecne zamiary (chociaż tak też mogło być).
Użytkownik: Marylek 18.07.2015 21:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Ogólnie nie lubię używać ... | Pok
"Sam pamiętam jedenastolatkę czy dwunastolatkę (miałem wtedy chyba trzynaście lat), która chwaliła się, że "chodziła" już z mężczyznami po dwudziestce. Oczywiście nikt nie dawał wiary jej opowieściom, ale liczy się sam fakt, że miała takie myśli w głowie."

Pok, Co innego myśli i słowa, co innego czyny. Iluż to rzeczy nie mówi się, żeby zaimponować koleżankom (kolegom), szczególnie, gdy ma się -naście lat! Ileż rzeczy chodzi nam po głowie, których przecież od razu nie realizujemy.

"Np. sytuację w której dajmy na to czternastolatka oddaje się z własnej woli zakochanemu w niej dwudziestolatkowi prawo zapewne nie potrafiłoby zrozumieć i skazałoby biedaka za gwałt na nieletniej na wiele lat, być może niszcząc mu całe życie i psychikę."

Nikt nie jest doskonały. Jednak, gdybym miała czternastoletnią córkę zakochaną w dwudziestolatku, bardzo bym chciała, żeby ten jej wybranek był wystarczająco dojrzały i odpowiedzialny, żeby poczekać trochę ze spełnieniem swoich pragnień. A gdybym miała dwudziestoletniego syna zakochanego w czternastolatce - patrz wyżej. Może jestem naiwna.
Użytkownik: Pok 18.07.2015 21:41 napisał(a):
Odpowiedź na: "Sam pamiętam jedenastola... | Marylek
Tamta jedenastolatka akurat była dość wysoka i na oko wyglądała gdzieś na lat trzynaście-czternaście nawet. A co jej po głowie naprawdę chodziło, tu już można tylko się domyślać. Gdyby pewnie doszło co do czego, to nie byłaby taka odważna.

Ogólnie to są ciężkie sprawy i bynajmniej nie pochwalam takiego zachowania. Dwudziestolatek powinien mieć już własny rozum. Chodzi mi tylko, że kara może być nieraz nieadekwatna do popełnionego czynu. Zależy z której strony na to spojrzeć. Taka wyimaginowana parka nie czułaby winy we własnych oczach.

Mam zresztą na podorędziu inną historię wziętą z życia. Znajomy kolegi (facet po dwudziestce) sobie po imprezie pobaraszkował z jedną panną (w jego mniemaniu miała spokojnie z siedemnaście lat), a na drugi dzień, już po fakcie, zwierzyła mu się ta dziewczyna, że jeszcze nie skończyła lat piętnastu. Gość nieźle się zdziwił, ona mu jednak wytłumaczyła spokojnie, że nie musi się jej obawiać. Potraktowała to jako przyjemną rozrywkę. Gdyby jednak go posądziła, to miałby przechlapane. Niby można powiedzieć, że facet był ewidentnie nieodpowiedzialny, ale alkohol robi swoje. No i zapytajmy szczerze, kto pyta dziewczynę o dowód przed pójściem z nią do łóżka?

Czasem w mediach pokazuje się kilkunastoletnie modelki, które wyglądają na dużo starsze. Pamiętam taką jedną dwunastolatkę, której spokojnie dałbym piętnaście, szesnaście lat.
Użytkownik: Marylek 18.07.2015 22:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Tamta jedenastolatka akur... | Pok
Tak, media robią fatalną, krecią robotę, w dodatku usiłując przekonać ludzi, że takie traktowanie dzieciaków jest normalne. Recenzja podlinkowana przez Louri'ego bardzo jest tu w temacie. Zdumiewające jest, że rodzice, głównie matki, popierają tego typu "kariery" swoich córek.

Wracając do meritum: czternastolatka to jeszcze dziecko, nawet jeśli jest fizycznie dojrzała. Nierzadko i dwudziestolatki to psychicznie dzieciaki, "własny rozum" nie od wielu zależy. Byłam kiedyś świadkiem rozmowy między dwoma kolegami z roku, mieli po 21-22 lata. Jeden jechał właśnie po swoją dziewczynę - licealistkę. Rozmowa była o seksie i zabezpieczeniach; ten od dziewczyny stwierdził, że zawsze ma przy sobie prezerwatywy, bo ona jest niepełnoletnia, bo uczennica, bo nie chciałby jej narobić kłopotów. A jego kumpel - pełne zdziwienie: Ale jak to, a gdzie spontaniczność? A gdzie niespodzianka i zaskoczenie? On by sobie w życiu tak nie psuł przyjemności, łeee...

Nie chodzi o winę, tylko o odpowiedzialność, o to, żeby drugiemu człowiekowi nie zrobić krzywdy. Humbert z "Lolity" w ogóle takimi kategoriami nie myśli. Raczej jak ten mój student: najważniejsza jest własna przyjemność. Propagowanie takiej postawy jest równie niebezpieczne, jak propagowanie mody na małoletnie "lolitki" w show-biznesie.
Użytkownik: Pok 19.07.2015 12:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, media robią fatalną,... | Marylek
Myślenie tego studenta rzeczywiście woła o pomstę do nieba. Rozumiem, że czasem może się zdarzyć sytuacja, w której nie ma pod ręką żadnych zabezpieczeń, a bardzo się chce, ale żeby celowo, z głupoty, nie brać w ogóle pod uwagę możliwych następstw? To już jest skrajna nieodpowiedzialność.

I masz zupełną rację, wiek jest tylko w pewnym stopniu wyznacznikiem dojrzałości. Dużo ważniejszą rolę odgrywa zwyczajny zdrowy rozsądek.

"Lolitę" muszę niedługo przeczytać. Podejrzewam jednak, że nie kończy się happy endem ;)
Użytkownik: aleutka 18.07.2015 15:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Być może zignorowanie wew... | yyc_wanda
Nie sądzę, żeby można było wnioskować o sympatii Nabokova do Humberta. Nabokov nie usprawiedliwia pedofilii - on pokazuje, jak pedofile się usprawiedliwiają sami przed sobą. A Humbert jest potężnym erudytą więc jego "sama tego chciała" "sama mnie prowokowała" "bo tak naprawdę to ona jest małą, prymitywną zdzirą, a ja jestem taki biedny, to że nie mogę się oprzeć to jej wina" jest odziane w masę aluzji literackich i co nie tylko. Nabokov jest po prostu konsekwentny w budowaniu postaci. To też jest wiarygodne. Pedofile kojarzą nam się z jakimiś obleśnymi prymitywnymi psychopatami a nie wyrafinowanymi intelektualistami. Pod tym względem ta powieść jest ostrzeżeniem bardzo potężnym.

Ponieważ jest to narracja pierwszoosobowa nie może tam być ani wewnętrznych przeżyć Lolity - bo Humbert nie ma do nich dostępu, zresztą nie obchodzą go one, ani bezpośredniego potępienia Humberta bo właśnie - Humbert chce nas uwieść, przekabacić na swoją stronę. Fakt, że są ludzie, którzy dają się zwieść jest dla mnie właśnie także dowodem na to, że ta książka jest bardzo poważną diagnozą społeczną.

Nie do końca nie ma tam zresztą potępienia Humberta. To jest między wierszami. Zacytuję tu Azar Nafisi (bardzo ci polecam "Czytając Lolitę w Teheranie" - zobaczysz,że więcej jest ludzi, którzy nie dają się kupić Humbertowi :)

"Ona [Dolly] ma przeszłość. Mimo że Humbert stara się osierocić Lolitę, okradając ją z jej osobistej historii, ta przeszłość dociera jednak do nas w przebłyskach. Dzięki kunsztowi Nabokova te sieroce mgnienia stają się wymowniejsze w zderzeniu z wszechobecną obsesją Humberta na punkcie własnej przeszłości. Lolita ma tragiczne życie, straciła ojca i małego braciszka. A teraz także matkę. (...)Przeszłość dociera do niej nie tyle jako strata, co jako brak i podobnie jak moje studentki, ona też przetworzona zostaje w wytwór cudzego marzenia." Nafisi zwraca też uwagę, że prawdziwe imię Lolity jest znaczące - Dolores znaczy po hiszpańsku ból (natknęłam się także na angielskie tłumaczenie "sorrows" co jeszcze podkreśla osierocenie tej małej dziewczynki). To nie jest tak, że Nabokov tego nie widzi. Nie może o tym pisać wprost - ze względu na obraną formę narracji - ale umie to przemycić. Nie mam co do tego wątpliwości.

Właśnie dlatego jestem z zasady przeciwna adaptacjom Lolity i nie obejrzałam żadnej. Film z definicji musi okraść książkę z najważniejszej, definiującej ją cechy - jej skrajnego subiektywizmu (to nie jest rzeczywistość, to wyłącznie percepcja Humberta) nadając znamiona obiektywnej relacji czemuś co nigdy nie było zamierzone w ten sposób. Drugą rzeczą jest tu fakt, że nie można zatrudnić rzeczywiście młodziutkiej dziewczynki, dziecka przed okresem dojrzewania - do tytułowej roli. Byłoby to skrajną nieodpowiedzialnością. A w momencie gdy aktorka jest starsza i to widać - zmienia to całkowicie tę relację.

Użytkownik: yyc_wanda 20.07.2015 03:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie sądzę, żeby można był... | aleutka
Być może moje spojrzenie na Humberta było jednostronne. Nienawidziłam go za obłudę, manipulatywność i za traktowanie Lolity. Moją nienawiść przeniosłam na autora, za kreację patologicznego bohatera i za wynajdowanie wymówek usprawiedliwiających jego zachowanie.

Przy drugim podejściu do „Lolity” spróbuję wyciszyć moje negatywne nastawienie zarówno do powieści jak i do intencji autora. Spojrzeć na nią jak na ostrzeżenie przed tego typu osobnikami. Masz rację, że zazwyczaj nie posądzamy ludzi takich jak Humbert o nieczyste zamiary. I to jest w molesterach i wszelkiej maści zboczeńcach najbardziej niebezpieczne – że nie odstają od ogółu, nie budzą podejrzeń.

„Czytając Lolitę w Teheranie” stoi na półce i czeka na swoją kolejkę. Ale najpierw muszę powtórzyć „Lolitę” Nabokova.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 21.07.2015 11:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Być może moje spojrzenie ... | yyc_wanda
Ja dodam tylko - polecam tłumaczenie Stillera w wydaniu PIWu - komentarze tłumacza rozjaśniły mi ogromną ilość nawiązań literackich i kulturowych, które Nabokov poukrywał w "Lolicie". Tak naprawdę to nie "romans" Humberta był dla mnie treścią książki, ale właśnie wszechogarniający szkielet odwołań do światowego dziedzictwa kulturowego.

Oczywiście warstwa ukazania tłumaczeń usprawiedliwiającego się pedofila (ale pamiętajmy, że to nie apologia) także ważna - aby udobitnić, że nawet w tak skrajnie ohydnych przestępstwach działa zasada nemo iudex in causa sua...
Użytkownik: wwwojtusOpiekun BiblioNETki 24.07.2015 09:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja dodam tylko - polecam ... | LouriOpiekun BiblioNETki
Tak mi się przypomniało, że lekturą uzupełniającą dla "Lolity" (i jej filmowych adaptacji) może być: Pupilla: Metamorfozy figury drapieżnej dziewczynki w wyobraźni symbolicznej XX wieku (Przyłuska-Urbanowicz Katarzyna)

Tutaj jest dostępny fragment: http://www.dwutygodnik.com/artykul/5217-szczekolamki.html
Użytkownik: Pok 22.07.2015 20:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Być może moje spojrzenie ... | yyc_wanda
Zacząłem czytać "Lolitę" (jestem mniej więcej w połowie) i mam wrażenie, że Nabokov kreował Humberta na skrajnie antypatyczną postać, której, co najwyżej, należy współczuć. Autorem zapisków jest w końcu Humbert, więc to jakby on sam się usprawiedliwia ze swoich zboczeń (robi to niezbyt umiejętnie swoją drogą). Wydaje mi się właśnie, że powieść miała być po części ostrzeżeniem przed ludźmi pokroju Humberta, z zewnątrz normalnymi, a w środku obłąkanymi, pełnymi rojeń, do których postronny obserwator nie może przeniknąć. Podejrzewam również, że Nabokov poprzez "Lolitę" chciał nam zakomunikować, że wielu z nas ma w sobie coś z Humberta - skrywane żądze i tajemnice (niekoniecznie akurat do młodych dziewcząt). Dla kontrastu dał obraz jaskrawy, patologiczny, lecz zarazem całkiem realistyczny.

Muszę przyznać, że mi "Lolita" dość średnio podchodzi. Pewnie wystawię 4 za bogaty język i wnikliwą analizę psychologiczną. Czuję się jednak trochę zawiedziony.
Użytkownik: Pok 23.07.2015 21:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie powiedziałabym, żeby ... | hburdon
Zgadzam się w pełni z tą oceną. Humbert jest okropnym egoistą i tak naprawdę wcale go nie obchodzi, co Lolita czuje, czy jest jej źle, czy dobrze. Pragnie jedynie, by była mu posłuszna, interesuje go jej ciało, nie ona sama. Dlatego tyle rozwodzi się nad samym sobą, a tak rzadko wspomina o tym, jak Lolita postrzega swoje położenie. Te drobne wzmianki rzucone mimochodem, że Lolita każdej nocy płacze, albo że doprowadza go do szału swym zmiennym nastrojem i napadami szału świadczą wyraźnie o tym, że Lolita wcale nie była zadowolona ze swego położenia. Godziła się na nie, gdyż nie widziała innego wyjścia.

Prawdę mówiąc, nie widzę, w którym miejscu Nabokov miałby odczuwać sympatię do Humberta. Jak pisałem wcześniej, autor co najwyżej mu współczuje tej szarpaniny, jaką Humbert musi przeżywać. Oczywiście inną kwestią jest, co Nabokov myślał pisząc "Lolitę". Czy pod pozorem powieści zawarł w niej swoje skryte fantazje? Tu już można tylko gdybać.
Użytkownik: imogena 24.07.2015 11:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgadzam się w pełni z tą ... | Pok
Wydaje mi się, że możemy spokojnie przyjąć, iż nie są to skryte fantazje Nabokova :) Jeśli jeszcze nie czytałeś, polecam Rozpacz (Nabokov Vladimir (pseud. Sirin W.)) Jest krótsza od "Lolity", ale oparta na podobnym schemacie. Narracja pierwszoosobowa, podpuszczanie czytelnika. Tym razem narratorem jest morderca o, powiedzmy, zniekształconym oglądzie rzeczywistości. A jeśli zasmakujesz w prozie Nabokova, to dorzucę jeszcze Blady ogień (Nabokov Vladimir (pseud. Sirin W.)). Tu mamy do czynienia z narratorem kompletnie szalonym. Chyba więc raczej trudno posądzać Nabokova o to, że był skrytym pedofilem, mordercą i szaleńcem :)
Użytkownik: wwwojtusOpiekun BiblioNETki 24.07.2015 13:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Wydaje mi się, że możemy ... | imogena
U Nabokova narrator zawsze jest niewiarygodny i zawsze jest przynajmniej drugie dno. To mi się właśnie u niego najbardziej podoba.
W "Adzie" opisany jest kazirodczy związek początkowo mający też znamiona pedofilskie (zresztą wątek pedofilii pojawia się przy okazji miłostek ojca głównego bohatera). Ale w Adzie w ogóle nie wiadomo, co jest prawdą, kto jest autorem i czy to nie tylko zapiski szaleńca zamkniętego w zakładzie dla psychicznie chorych. Na ten temat jest bardzo fajna i długa dyskusja w Esensji: http://esensja.stopklatka.pl/ksiazka/publicystyka/​tekst.html?id=8000

Na mnie jeszcze czekają zarówno "Rozpacz" jak i "Blady ogień" oraz zbiory opowiadań - ale są u brata, a on jakoś nie kwapi się, żeby je przeczytać. :-(
Użytkownik: imogena 24.07.2015 14:42 napisał(a):
Odpowiedź na: U Nabokova narrator zawsz... | wwwojtusOpiekun BiblioNETki
Bardzo ciekawa ta dyskusja na Esensji. "Ady..." jeszcze nie czytałam, ale teraz na pewno będę miała w planach. Trochę dziwi mnie tylko, że jeden z dyskutantów twierdzi, że interpretacja "zapiski szaleńca" uwłacza książce, a przecież taka konstrukcja u Nabokova to, mówiąc przewrotnie, norma :)
Użytkownik: wwwojtusOpiekun BiblioNETki 24.07.2015 15:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo ciekawa ta dyskusj... | imogena
Myślę, że trochę wynika z założeń dyskusji, czyli interpretacji danej książki przez pisarzy-czytelników różnych temperamentów, wrażliwości, a przede wszystkim różnych oczekiwań. No i chyba też chcą patrzeć na książkę z różnych punktów widzenia, więc może celowo każdy szuka swojej ścieżki.
Chyba w żadnej dyskusji się ze sobą nie zgadzali do końca. :-)
Użytkownik: Pok 24.07.2015 20:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Wydaje mi się, że możemy ... | imogena
No, różnie bywa. Może Nabokov miał ciągotki w każdej z tych profesji ;)

A tak serio, to jestem w trakcie czytania "Lolity" (2/3 za mną) i średnio mi podchodzi. Nabokov jest bez wątpienia niezłym pisarzem, ale zwyczajnie nie trafia w moje gusta. Czytanie takich chorych wynurzeń chyba nie jest dla mnie. Co prawda Wilk stepowy (Hesse Hermann) mi się podobał, lecz to była książka trochę innego typu, mimo że narratorem też jest nie do końca zrównoważony psychicznie osobnik płci męskiej.
Użytkownik: beatrixCenci 24.07.2015 21:02 napisał(a):
Odpowiedź na: No, różnie bywa. Może Nab... | Pok
Nie skreślałabym Nabokowa za "Lolitę", bo jednak ten bohater nie jest wcale typowy dla tego autora - w sumie częściej pisze o nieudacznikach niż o zboczeńcach.
Użytkownik: Pok 24.07.2015 21:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie skreślałabym Nabokowa... | beatrixCenci
Skreślać go nie zamierzam, ale na pewno zrobię sobie od niego dłuższą przerwę. Dobrze jednak, że mnie uświadomiłaś, że Nabokov nie pisze tylko o różnej maści zwyrodnialcach. Szczerze mówiąc wolę czytać właśnie o nieudacznikach niż o zboczeńcach.
Użytkownik: beatrixCenci 24.07.2015 21:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Skreślać go nie zamierzam... | Pok
Na pewno nie są zwyrodnialcami Pnin, Łużyn ("Obrona Łużyna"), ani Sebastian Knight ("Prawdziwe życie Sebastiana Knighta"), więc jakbyś kiedyś zakończył Nabokowską przerwę, to może od któregoś z nich. :)
Użytkownik: Pok 24.07.2015 21:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Na pewno nie są zwyrodnia... | beatrixCenci
Dzięki. "Obronę Łużyna" dodaję do schowka. Możliwe jednak, że w pierwszej kolejności postawię na autobiografię Nabokova, czyli Pamięci, przemów: Autobiografia raz jeszcze (Nabokov Vladimir (pseud. Sirin W.)).
Użytkownik: beatrixCenci 24.07.2015 21:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Dzięki. "Obronę Łużyna" d... | Pok
Też, moim zdaniem, bardzo dobra książka. :)
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 13.07.2015 11:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Mężczyźyni, którzy nienaw... | yyc_wanda
Przyznam, że nie do końca rozumiem coś... W pełni pojmuję niechęć do cyklu Larssona - w sumie także ją podzielam. Można nie lubić takiej tematyki, przedstawienia tematu, obawiać się, że znajdą się naśladowcy w realnym świecie, itp. Ale tytuł uważam albo za opisujący zawartość książki - czyli że rzeczywiście mówi o takich mężczyznach, albo za krzywdzący dla mężczyzn - tak jakby napisać "Mężczyźni siusiający w majtki", ale na pewno nie za krzywdzący kobiety. Lepszym przykładem wg mnie byłoby tu jeszcze np. posądzenie książki historycznej o obozach zagłady pt. "Hitlerowcy nienawidzący Żydów" (nie ma takiej oczywiście) jako antysemickiej... Mogę to rozwinąć jeszcze, ale wydaje mi się, że ta analogia jasno ukazuje moją wątpliwość co do doszukiwania się konotacji tytułu :)

A co do "Lolity", to wydaje mi się (jakkolwiek oczywiście odrażający jest taki "pedofilski romans" i czytanie o nim może odrzucać), że był to pewien specyficzny zabieg ze strony Nabokova, swoisty eksperyment. Nasuwa mi się tu (nie tak dobra literacko) książka podobnie szokująca: Łaskawe (Littell Jonathan) . Bohaterem jest doktor filozofii, oczytany erudyta o wysokiej kulturze i wielkich aspiracjach, który nie dość, że jest kazirodcą, pederastą i mordercą, to jeszcze - wcielony do kadry oficerów bodajże SS, trafia na front wschodni, gdzie nie tylko bestialsko morduje "wrogów rasy", ale dodatkowo dorabia sobie do tego filozofię... Jak dla mnie jest to podobne jak u Nabokova zderzenie skrajnie ambiwalentnych cech u człowieka - istoty bardzo wykształconej, z aspiracjami, która ma także bardzo ciemną stronę - i dywagacje, jak takie osoby potrafią ze sobą żyć, w jaki sposób redukują dysonans poznawczy i budują gmach kłamstw wokół siebie i motywów swych czynów.
Użytkownik: yyc_wanda 18.07.2015 07:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Przyznam, że nie do końca... | LouriOpiekun BiblioNETki
Mizoginia to nienawiść do płci żeńskiej i dlatego tytuł „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” ma wydźwięk mizoginistyczny. I dyskryminacyjny też.
Gdyby ktoś wydał książkę pt. „Mężczyźni, którzy nienawidzą Murzynów”, wielu potencjalnych czytelników odwróciłoby się z niesmakiem, myśląc - nie mam ochoty czytać o rasistowskich ekstremistach.
Gdyby ktoś wydał książkę pt. „Mężczyźni, którzy nienawidzą Żydów” - ditto.
Ale tytuł „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” nikogo nie zniechęca, chociaż to ta sama kategoria. Ciekawe dlaczego?

A jednak w Ameryce obawiano się negatywnej reakcji i dlatego tytuł został zmieniony na „Dziewczynę z tatuażem smoka”. I wygląda na to, że była to słuszna decyzja, bo kiedy w dyskusji na Goodreads czy Amazon, już nie pamiętam dokładnie, ktoś podał tytuł oryginału, zewsząd pojawiły się okrzyki zdumienia i niedowierzania.
Bo tak naprawdę, na pierwszy rzut oka - czyli oceniając książkę po tytule i okładce - kto ma ochotę czytać o ekstremistach i ludziach ziejących nienawiścią?

Mam nadzieję, że powieść „Łaskawe” nigdy nie wpadnie mi w ręce. Słabo znoszę tego rodzaju literaturę. Ale widzę, że jak się już przebrnie przez tę odrażającą warstwę zewnętrzną, to można dojść do ciekawych przemyśleń natury psychologicznej. Jeśli się tylko potrafi zachować dystans i chłodne spojrzenie na opisywaną historię. A u mnie z tym raczej krucho.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 18.07.2015 08:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Mizoginia to nienawiść do... | yyc_wanda
Potrafię (przynajmniej semantycznie) odróżnić mizoginię od mizoandrii i mizantropii. Zgadzam się (uwypukliłem to zresztą w poprzednim komentarzu), że nie ma niczego dziwnego w niechęci do czytania np. o "mężczyznach nienawidzących kobiet", tak jak i o "mężczyznach nienawidzących murzynów" czy "mężczyznach kochających mężczyzn". Jednak sam tytuł nie jest mizoginiczny, rasistowski albo homoerotyczny, wskazuje co najwyżej na zawartość. Chyba, że chodzi Ci o "tytuł" w znaczeniu "książka", jednak nadal książka opisująca "mężczyzn nienawidzących kobiet" może nie być ich pochwałą, lecz portretem krytycznym. I taka krytyka może być przesadna, wówczas książka staje się de facto mizoandryczna :)

Ameryka być bardzo dziwna kraj, nie dziwota więc, że tak postąpiono - lepiej było się nie narażać komercyjnie.

Nie wiem, czy mam się cieszyć, że przestrzegłem Cię przed Littelem, czy żałować, że pozbawiłem poprzez "antyreklamę" szansy na odkrycie owych drugich den...
Użytkownik: Szeba 15.07.2015 21:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Mężczyźyni, którzy nienaw... | yyc_wanda


Ludziom nie dogodzisz. Najpierw słyszałam, że postaci u Larssona takie papierowe, sztuczne, np. ten jak Kalle Blomkvist, taki uczciwy i porządny, że się słabo robi z tej słodkości, żadnych wad. Jak się okazuje, że wcale nie taka wydmuszka jednowymiarowa, że też ma słabości, jest bardziej jednak z krwi i kości, jak człowiek, to... też źle.
Jest to w każdym razie dowód na to, że nie można utożsamiać bohatera z jego twórcą. U Larssona jest jeszcze Salander, która na wieść o wielkich dylematach Mikaela, czy obwieścić światu prawdę o rodzince Vangerów, czy nie, po prostu dostała furii. Jeśli już utożsamiać z kimś Larssona, to dlaczego z Mikaelem, a nie z Pippi Salander?
Przy czym, może ja już to dawno czytałam, ale wydaje mi się, że policja była o wszystkim powiadomiona, tych wszystkich ofiar i dowodów nie zamieciono pod dywan, chodziło jedynie o to, aby nie wypłynęła kwestia Harriet. Ale mogę się mylić, źle coś pamiętać, coś sobie ewentualnie dośpiewałam, nie wiem.
Użytkownik: yyc_wanda 18.07.2015 02:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Ludziom nie dogodzisz... | Szeba
Lisbeth Salander dokonująca samosądu jako wzór cnót i moralności? Nie, nie utażsamiam z nią Larssona, bo musiałabym go sobie wyobrazić biegającego z nożem po Sztokholmie i wymierzającego własną sprawiedliwość. Nie będę tu przywoływać zakończenia książki, ale tam też można się przyczepić do moralnej postawy bohaterów.

Ja nie utożsamiam Larssona z bohaterami. Ja tylko stwierdzam, że jego bohaterzy nie mają żadnych zasad moralnych. Larsson, zakładam, trzymał się jakichś zasad, bo nie słyszałam, żeby wszedł w kolizję z prawem. Ale kiedy puścił wodze fantazji, stworzył świat pełen bezprawia i korupcji. I nie zrobił nic, by pokazać czytelnikowi – nie tędy droga, ludzie którzy tak postępują będą ukarani. W powieści Larssona nikt nie jest ukarany. Taka wolna amerykanka. Hulaj dusza, Boga nie ma.

I dlatego Larssonowi mówię dziękuję. Bo nie dość, że jego bohaterzy są jednowymiarowi, sztuczni, niesympatyczni, to do tego jeszcze niemoralni.
Użytkownik: Pok 18.07.2015 12:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Lisbeth Salander dokonują... | yyc_wanda
Jak dla mnie przesadzasz. Seria "Millenium" czy inne kryminały w tym rodzaju, to z założenia niezbyt ambitne książki mające za główny cel zainteresować i wciągnąć czytelnika, a nie nauczać o cnocie, prawdzie i moralności (podobnie jest z filmami tego typu). No i nie zgodzę się, że w powieści Larssona nikt nie jest ukarany. Właściwie wszystkie najgorsze typy kończą w okolicznościach nie do pozazdroszczenia.
Przyznam jednak, że zakończenie pierwszego tomu trylogii faktycznie mogłoby być lepsze.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 18.07.2015 12:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak dla mnie przesadzasz.... | Pok
Zgadzam się, nie ma co przesadzać - jest tzw. konwencja literacka, są chwyty pod publikę, jest w końcu skandal i kontrowersja - wszystko to napędza sprzedaż, a (nad)wrażliwcy muszą cierpieć albo nie czytać. Podobne aspekty można znaleźć choćby w American Psycho (Ellis Bret Easton) , choć ta książka prócz opisów okrucieństwa i rojeń chorego umysłu (autor ciężko odchorowywał tworzenie tych opisów, dodatkowo wielce oburzone były feministki tym, że ofiarami w książce przeważnie były kobiety - oczywiście jest to nieumiejętność odróżnienia fikcji i licentia poetica od rzeczywistości), to jednak jest także wartościową krytyką yuppies i konsumpcjonizmu oraz obrazem anomii w "globalnej wiosce".
Użytkownik: Pok 18.07.2015 12:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgadzam się, nie ma co pr... | LouriOpiekun BiblioNETki
Podobnie świetnym przykładem jest Podziemny krąg (Palahniuk Chuck), w którym autor wymownie zaczyna książkę od dokładnego opisu produkcji nitrogliceryny ;) (chyba nieprawdziwego, ale liczy się sam fakt)
Użytkownik: yyc_wanda 19.07.2015 02:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak dla mnie przesadzasz.... | Pok
„No i nie zgodzę się, że w powieści Larssona nikt nie jest ukarany” – Być może. Ale nikt zgodnie z literą prawa.
„Właściwie wszystkie najgorsze typy kończą w okolicznościach nie do pozazdroszczenia.” – Natomiast jeśli chodzi o typy złe, choć nie najgorsze, to nie zostały ukarane wcale. Czasem nawet wynoszą korzyści z takiego postępowania.

Wszystkie książki, a w szczególności książki tak popularne jak „Millenium” uczą o prawdzie, cnocie i moralności. Jak na mało ambitne czytadło kryminalne „Millenium” ma zadziwiająco wysoką średnią ocen, a „Mężczyźni” uplasowali się w grupie najlepszych książek według rankingu Biblionetkowiczów na 45 miejscu (spośród 400,000 tytułów w katalogu).

Lisbeth Salander wydaje się być popularną i lubianą bohaterką. Nikomu nie przeszkadza jej zachowanie. Nikt jej nie potępia. Takich bohaterów jak Lisbeth, którzy biorą prawo w swoje ręce i idą wymierzać własną sprawiedliwość, mamy w życiu wielu. Łapią za broń i idą karać tych, co według nich zawinili. Tych, co im nadepnąli na odcisk. Są coraz młodsi i coraz bardziej brutalni, o czym świadczą strzelaniny w szkołach. Kto wie, może za jakiś czas powstanie analiza czy traktak socjologiczny pod tytułem „Efekt Lisbeth Salander na moralność społeczeństwa”? (Tu ukłon w strone Louri za podlinkowany tytuł. Dziękuję.) Póki co, bawmy się dobrze przygodami bohaterów, jakich nam serwuje współczesna literatura. I prośmy o więcej.

Twierdzisz, że przesadzam? Bardzo możliwe. Ale to dlatego, że traktuję bohaterów książkowych jak ludzi z krwi i kości. I tak też ich oceniam.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 21.07.2015 12:13 napisał(a):
Odpowiedź na: „No i nie zgodzę się, że ... | yyc_wanda
Polecam się na przyszłość :]

Przy okazji - jeżeli jeszcze nie czytałaś, to bardzo polecam przewspaniałą (chyba najlepszą, jaką czytałem w życiu) książkę Musimy porozmawiać o Kevinie (Shriver Lionel) . Bardzo dobrze się ona i dysputa wokół niej wpisuje w punkt Twojej wypowiedzi "Lisbeth Salander wydaje się być popularną i lubianą bohaterką. Nikomu nie przeszkadza jej zachowanie. Nikt jej nie potępia." - ponieważ u Shriver główna bohaterka jest matką seryjnego mordercy i próbuje sobie poradzić z tym, co ją spotkało. A dodatkowo poszukuje odpowiedzi na to, czyja to wina, że stało się co się stało. Książka jest bardzo obszernie dyskutowana także na BNetce i - z czym polemizowałem jak mogłem - właśnie za złą i potępioną większość czytających ową matkę uważa. Jest to sytuacja odwrotna niż z Lisbeth (przynajmniej wg cytatu), ale podobnie Ty stajesz na przekór fali pozytywnego odbioru - i bardzo dobrze! To ożywia dyskusję i pozwala wyrwać się ze swoich kolein myślowych :) Jednak bez przeczytania książki pewnie byś nie dała rady od owego zachwytu odwieść kogokolwiek...
Użytkownik: yyc_wanda 25.07.2015 16:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Polecam się na przyszłość... | LouriOpiekun BiblioNETki
Kiedyś miałam w planach przeczytać „Porozmawiajmy o Kevinie”, a potem, po tych wszystkich dyskusjach i ostrzeżeniach, jaka to dołująca książka, straciłam na nią ochotę. Teraz czuję się zachęcona na nowo. I mam przeczucie, że stanę po stronie matki. Dlaczergo? Bo kiedy przeczytałam wspomnienia napisane przez matkę Dylana Klebolda, jednego ze sprawców tragedii w Columbine, mało mi serce nie pękło, tyle tam było bólu, konfuzji i pomieszanych uczuć. I znikąd współczucia, raczej wrogość i oskarżenie.

http://www.oprah.com/world/Susan-Klebolds-O-Magazine-Essay-I-Will-Never-Know-Why

Tu jest link do tej relacji, jakby ktoś miał ochotę przeczytać. Jedno jest pewne, zmieniła ona całkowicie moje spojrzenie na rodzinę, a zwłaszcza na rodziców tych młodocianych morderców.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 25.07.2015 22:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Kiedyś miałam w planach p... | yyc_wanda
Bardzo fajnie - i bardzo ciekaw jestem Twoich wrażeń. Jeżeli chodzi o jakość literacką - na pewno się nie zawiedziesz :) Dodam jeszcze (a propos Twej uwagi o zmianie spojrzenia), że w trakcie i po lekturze także inaczej zacząłem widzieć wybryki moich dzieci i te brzdące stały mi się bliższe chyba właśnie dzięki relacji Evy z Kevinem.
Użytkownik: Suara 29.07.2015 22:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Lisbeth Salander dokonują... | yyc_wanda
Przysłowie mówi "hulaj dusza - PIEKŁA nie ma" a nie "Boga nie ma".

A swoją drogą taką zioniesz nienawiścią do Larssona i Nabokova, że aż mnie ekran parzy i ogniem bucha. Co powiesz o biednej Agacie Christie, która uśmierciła w swoich książkach istne tłumy - co to za potwór musiał być w życiu prywatnym!!!

Ja rozumiem, że można nie lubic jakiegoś autora, jego stylu, sposobu narracji i tak dalej ale żeby przypisywać autorom wszystkie cechy postaci, które stworzyli na potrzeby książki to wydaje mi się być przesadą a nawet grubym nadużyciem. Równie dobrze można by powiedzieć, że Antony Hopkins to dewiant i psychol bo zagrał genialnie Hannibala Lectera!

Użytkownik: yyc_wanda 19.08.2015 04:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Przysłowie mówi "hulaj du... | Suara
Czy możesz mi wskazać książkę Agathy Christie, w której inspektor Poirot lub panna Marple wchodzą w układy z mordercą, przymykają oko na korupcję lub w jakkikolwiek inny sposób wchodzą w kolizję z prawem? Prawdopodobnie nie. I na tym właśnie polega różnica w twórczości – czy też literackim kodeksie moralnym – Agathy Christie i Stiega Larssona.

A to, że nie akceptuję pewnych zachowań – tak w życiu jak i w literaturze – wcale nie świadczy o tym, że zionę nienawiścią. No chyba, że tak określasz poglądy swoich oponentów.
Użytkownik: misiak297 19.08.2015 11:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy możesz mi wskazać ksi... | yyc_wanda
Ja mogę wskazać, proszę bardzo: "Niemy świadek", "Zabójstwo Rogera Ackroyda", "Zwierciadło pęka w odłamków stos", "Pięć małych świnek", "Kurtyna". To pierwsze tytuły, które przychodzą mi do głowy.
Użytkownik: Pok 19.08.2015 21:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy możesz mi wskazać ksi... | yyc_wanda
Ja bym wskazał Morderstwo w Orient Expresie (Christie Agatha (pseud. Westmacott Mary)).
Użytkownik: yyc_wanda 20.08.2015 03:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja bym wskazał Morderstwo... | Pok
Ciekawe. W książkach Agathy Christie, które znam, Poirotowi nie można nic zarzucić. Nie zauważyłam, by miał skłonności do robienia ciemnych interesów. Będę musiała skonfrontować moją opinię z powyższymi tytułami.
Użytkownik: Agnieszka-M4 20.08.2015 08:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Ciekawe. W książkach Agat... | yyc_wanda
Mam wrażenie, że (w niektórych książkach) z Herkulesem Poirot jest tak, że mimo że dociera do prawdy, identyfikuje osobę, która popełniła przestępstwo albo w nim uczestniczyła, to o niektórych swoich odkryciach nie informuje policji. Nie chcę tutaj wymieniać tytułów, bo i tak wymieniono je już wcześniej, nie chcę też zdradzać jakichś szczegółów treści książek, ale jest taka reguła, którą można zaobserwować. Dlaczego Poirot to robi? Według mnie z litości albo z chęci pomocy komuś, kto nie jest zły, ale przez przypadek zaplątał się w trudną sytuację? W każdej książce to inaczej wygląda, ale ewidentnie takie zjawisko w książkach Christie występuje.
Użytkownik: Pok 20.08.2015 08:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Ciekawe. W książkach Agat... | yyc_wanda
Tak jak napisała Forget-me-not Poirot czasem stwierdza, że informowanie policji jest zbędne, bo np. morderca poniósł już zasłużoną karę (i skazanie przez sąd nic by nie dało) albo osoba, która została zamordowana zasłużyła sobie na ten czyn. Do tej pory czytałem 10 książek Christe i w paru natknąłem się na przymknięcie oka na procedury prawne.
Użytkownik: Frider 12.07.2015 14:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Mężczyźni, którzy nienawi... | yyc_wanda
Bardzo, bardzo ciekawe uwagi (mówię także o komentarzach pod i do Twojego postu). Twoja wypowiedź o książce Larssona bardziej mnie zachęciła do lektury (nie czytałem jeszcze) niż pochwalne peany – ciekaw jestem konfrontacji przeciwstawnych opinii. Co do książkowej „Lolity” mam podobne zdanie, oglądałem jednak film z Jeremym Ironsem i wydaje mi się, że tutaj przedstawienie tematu było nieco inne, ciekawsze, zdecydowanie bardziej krytyczne w stosunku do obu postaci, po prostu lepsze.
Użytkownik: helen__ 12.07.2015 16:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo, bardzo ciekawe uw... | Frider
Polecam wersję Kubricka, nie Lyne'a.';)
Użytkownik: Panterka 19.07.2015 10:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Mężczyźni, którzy nienawi... | yyc_wanda
Och, jest osoba, która w końcu ma zdanie podobne do mojego w kwestii Larssona.
Przeczytałam pierwszy tom i... nie, za "Millenium" bardzo niegrzecznie dziękuję, ale nie skorzystam.
Zażalenia: to co napisałaś - zakończenie. Hurra! Znaleźliśmy sprawcę! Zobaczyliśmy co zrobił! Och, wstrętny, bestialski morderca, fuj, fuj! A teraz zamknijmy drzwi, udajmy się na kawę i udawajmy że nic się nie stało. Takie postępowanie bohaterów jak dla mnie zasługuje na "współudział w tuszowaniu morderstwa".
Bohater główny nic nie jest w stanie zrobić sam. Napotyka na trudność i jak na kiepskich sesjach RPG - pojawia się deus ex machina, która spływa z nieba i łaskawie wskazuje "no halo, tu masz rozwiązanie". Przy czym są to mało wiarygodne wytłumaczenia. Kto z was po trzech miesiącach, a nawet pół roku chodzenia na spotkania oazowe jest w stanie popatrzeć na rządek cyfr i stwierdzić, że och, to cytat z tej i tej księgi, wers mówiący o tym i o tym?
Sprawa sprzed wielu lat jest dla prywatnego detektywa pikusiem. Bo co za problem pojechać do sklepu, który funkcjonował 40 lat temu? No żaden, dalej sklep istnieje. Kogokolwiek by nie spytał, o tak, pamiętają że dokładnie 40 lat temu o godzinie 13:51 tankowali samochód na stacji benzynowej na rogu Prostej i Pokręconej, nawet mają w kieszeni rachunek, tak sobie noszą, hobbystycznie.

Użytkownik: marcinka 15.07.2015 15:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Post dot59 w temacie Tego... | Pok
Dla mnie to temat na czasie, ponieważ aktualnie czytam książkę Wiele demonów (Pilch Jerzy) i wiem, że po jej lekturze zrobię sobie dłuższą przerwę od prozy tego autora. Jest to o tyle smutne, że jeszcze 10-15 lat temu należał on grona moich ulubionych autorów. I choć fabuły większości jego książek nie pozostawały na długo w mojej głowie to jakiś sens w nich widziałem, a bardzo odpowiadał mi język którym się posługiwał. Teraz, nie dość, że nie widzę sensu to jeszcze język mnie męczy. A że jest to już druga, albo nawet trzecia książka J.Pilcha (poprzednia to Marsz Polonia (Pilch Jerzy)), która mnie męczy, zatem myślę, że przez dłuższy czas dam sobie spokój z prozą tego Pana, choć na półkach księgarskich pojawiła się jego nowa książka.
Użytkownik: Pok 15.07.2015 20:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Dla mnie to temat na czas... | marcinka
Pilch jakoś nigdy mnie nie interesował. Może dlatego, że na biblionetce niewielu go poleca, a oceny jego książek nie wybijają się ponad przeciętność. Może jednak warto dać mu kiedyś szansę. Masz w głowie jakąś jego książkę, którą mógłbyś polecić bez wahania?
Użytkownik: marcinka 16.07.2015 09:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Pilch jakoś nigdy mnie ni... | Pok
No właśnie z tym "bez wahania" to mam problem. Bo najbardziej poleciłbym Ci oczywiście Pod Mocnym Aniołem (Pilch Jerzy) Tyle, że to pierwsza książka Pilcha, jaką czytałem, a było to jakieś 15 lat temu, więc być może gdybym dzisiaj przeczytałbym ją jeszcze raz może aż tak zachwycony bym nie był. Ale wtedy byłem zachwycony, szczególnie językiem, choć i problem alkoholizmu mnie też zainteresował. Dałem jej ocenę 5.
Żadna inna książka Pilcha już mnie tak nie zachwyciła, niemniej jednak lubiłem je czytać dla samego języka. Wiem, że niektórzy mają go za grafomana, ja tam znawcą nie jestem i mnie się nawet podobało, choć dawałem im ocenę 4. Miałem zamiar polecić Ci jeszcze Moje pierwsze samobójstwo (Pilch Jerzy) - to jest zbiór opowiadań, z tego co pamiętam całkiem fajnie się to czytało - ale z tego co widzę dałem zaledwie 3,5 w Biblionetce. Problem w tym, że pewnej części, spośród przeczytanych przeze mnie książek Pilcha wystawiałem oceny kilka lat po ich przeczytaniu stąd teraz wątpliwości. Obydwie książki posiadam w swojej domowej biblioteczce, mogę pożyczyć, bądź posłać w świat jako wędrującą, jeśli sobie życzysz :-)
Użytkownik: Pok 16.07.2015 15:28 napisał(a):
Odpowiedź na: No właśnie z tym "bez wah... | marcinka
W takim razie kiedyś spróbuję "Pod Mocnym Aniołem", ale dopiero w dalszej przyszłości (może za dwa lata, jak dobrze pójdzie). W tym roku planuję nadrabiać zaległości, o których pisałem chociażby w Nietypowa lista Poka (a jest tego dużo więcej). Do tej pory z wymienionych przeczytałem tylko "Cień wiatru" i "Wyznania patrycjusza". Pilch musi poczekać. W każdym razie dzięki za propozycję.
Użytkownik: Suara 02.09.2015 14:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Pilch jakoś nigdy mnie ni... | Pok
Nie dziwię się, bo Pilch jest po prostu nudny. Zabrałam się za jego twórczośc gdy zrobił się popularny po filmie "Spis cudzołożnic". Film obejrzałam i jakoś nie zrobił na mnie wrażenia. Pomyslałam sobie, że może książka, jak to zwykle jest lepsza niż ekranizacja. Niestety zawiodłam się srogo. Potem przeczytałam "Pod mocnym aniołem" i tez bez rewelacji. Podobało mi się tylko "Tysiąc spokojnych miast". Każda następna próba zmierzenia się z Pilchem kończyła się porzuceniem lektury z powodu znudzenia, znudzenia i jeszcze raz znudzenia. Jakoś nie bardzo rozumiem co Pilch ma do przekazania czytelnikom. Bo, że chce COŚ przekazać to pewne.
Jednym słowem Pilchowi dziękuję...
Użytkownik: Panterka 19.07.2015 10:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Post dot59 w temacie Tego... | Pok
Mam takich pisarzy sporo, ale zapewne nie wymienię wszystkich:
Witkowski Michał (ur. 1975)
Szczygielski Marcin + inne, gdzie homoseksualizm pokazany jest wyłącznie po to, by wzbudzić kontrowersję. Nie wspomnę o poziomie okładek i BARDZO szczegółowym opisem aktu seksualnego, który zahaczał o zwykłego pornosa.
Masłowska Dorota - po dwóch stronach, zmęczonych okrutnie podziękowałam burakowi.
Dunin Kinga - nie. Próbuje pokazać jak bardzo to, co tradycyjne jest fe i spaczone.
Schulz Bruno - nie trawię i już. Nie moje klimaty. Zbyt surrealistyczne.
Berent Wacław
Kafka Franz - nie mój poziom abstrakcji
Ulka Bartosz (pseud.) - koszmarek pretendujący do miana historycznego
Larsson Stieg - nierealne i bez polotu
Seipp Jerzy - znowu powieści z wieloma elementami historycznymi, które autor nie wiedział gdzie umiejscowić.
Alicja w Krainie Czarów (Carroll Lewis (właśc. Dodgson Charles Lutwidge)) - próbowałam kilka razy, w różnym wieku. Nadal nie rozumiem fenomenu tej książki.
Bóg rzeczy małych (Roy Arundhati) - zmarnowany potencjał
Różewicz Tadeusz
Bauer Wojciech
On (Henel Łukasz)
Wampir (Reymont Władysław (Reymont Władysław Stanisław; właśc. Rejment Stanisław Władysław))
Zjadliwa trucizna (Sayers Dorothy Leigh) - tu najprawdopodobniej winne jest tłumaczenie.
Tygrysy w porze czerwieni (Klaussmann Liza) - nie wiem nadal co jest głównym celem książki
Kiedy Atena odwraca wzrok (Szamałek Jakub) - dla autora nie istnieje nic pośredniego między archaicznym językiem w stylu "azaliż" czy "ty poczywaj" a podwórkową łaciną. Żeby być oryginalnym każe bohaterom (w starożytnej Grecji) mówić ową łaciną. Fabuła płaska, poziom żenujący
Użytkownik: lliloo 19.07.2015 18:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam takich pisarzy sporo,... | Panterka
Dan Brown Inferno
nie
dałam
rady
Użytkownik: karolina_helena 24.07.2015 00:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Post dot59 w temacie Tego... | Pok
Ja mam (co najmniej) trzy takie listy. Ograniczam się tu do literatury pięknej.

1. Są pisarze, których unikam, chociaż kiedyś, jako małolata ich czytywałam. Czasem bywało tak, że wokół zachwycano się pewnymi książkami a ja próbowałam usilnie odnaleźć źródło tego zachwytu. Czasem było też jednak tak, że zwyczajnie podobały mi się słabe czytadła, bo niewiele jeszcze wiedziałam o literaturze. Do tej listy należą:

Coelho Paulo. Zdecydowanie ten pierwszy przypadek.
Wharton William (właśc. Du Aime Albert). Wydaje mi się, że w jego powieściach, gdy miałam lat 13 czy 14, najbardziej podobało mi się to, że były takie jakieś dorosłe. Po jakimś czasie po prostu mi się znudziły.
King Stephen (pseud. Bachman Richard, Evans Beryl). Samemu autorowi nic nie mam do zarzucenia, po prostu z czasem zorientowałam się, że to nie mój gatunek.

Do tej listy mogłabym dodać Baricco Alessandro. Jego powieść "City" podobała mi się bardzo, jednak wszystko inne, na co trafiłam, okazywało się być takim troszeczkę lepszym Coelho.

2. Są też tacy autorzy, po których nawet nie zamierzam sięgać, bo ich książki na tyle nachalnie są reklamowane, że wystarczająco dużo wiem o ich treści, żeby nie mieć ochoty się z nią bliżej zapoznawać. Mówiąc o nachalnej reklamie mam na myśli oczywiście również taką "pantoflową", wśród znajomych. Czasem jest to kwestia tematyki, czasem języka, czasem ogólnej "czytadłowatości". W przypadkowym prządku:

James E. L. (właśc. Leonard Erika). Tu nawet zajrzałam, ale po pierwszych kilku stronach dałam za wygraną (jak to jest okropnie napisane!), nie doszłam nawet do żadnych pikantnych momentów.
Wiśniewski Janusz Leon.
Pratchett Terry
Brown Dan
Ruiz Zafón Carlos
Meyer Stephenie
Kalicińska Małgorzata
Grochola Katarzyna
Gretkowska Manuela.

Pewnie by się jeszcze kilka nazwisk w tej kategorii znalazło...

3. Na koniec lista zupełnie wyjątkowa. Są to autorzy, po których spodziewałam się wiele, których naprawdę bardzo chciałam polubić, a którzy jednak mocno mnie rozczarowali. Ponieważ przeczytałam tylko po jednej książce, może jeszcze kiedyś dam im jedną szansę, ale póki co jestem zniechęcona.

Słodka przynęta (McEwan Ian). Miało być sensacyjnie, było nudno. A może to po prostu nie mój gatunek.
Norwegian Wood (Murakami Haruki). Niby nie mam nic do zarzucenia, ale też się nie zachwyciłam.
Urania (Le Clézio Jean-Marie Gustave). Jak wyżej: niby wszystko w porządku, ale jednak czegoś zabrakło.
Piąte dziecko (Lessing Doris). Miałam wrażenie, że to niedopracowany szkic czegoś, co mogło być świetną powieścią.

Użytkownik: Pok 24.07.2015 09:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja mam (co najmniej) trzy... | karolina_helena
W przypadku punktu drugiego mam identycznie, chociaż staram się przełamywać swoją niechęć (z marnym skutkiem). Z tych paru autorów czytałem tylko Zafona i Wiśniewskiego i obydwaj znaleźli się na mojej czarnej liście (Wiśniewskiemu dam pewnie kiedyś jeszcze szansę, ale nie liczę na wiele). Moją nadzieję budzi jedynie Pratchett, którego postaram się poczytać w najbliższym czasie. Mam jednak spore obawy, czy spodoba mi się jego styl.
Użytkownik: karolina_helena 24.07.2015 11:01 napisał(a):
Odpowiedź na: W przypadku punktu drugie... | Pok
Też kiedyś myślałam, że to nieładnie tak wrzucać autorów na czarną listę zanim się cokolwiek przeczytało, ale postanowiłam jednak przestać się tym przejmować. Jest tylu autorów, o których ledwo się otarłam, albo takich, których znam tylko ze słyszenia lub z recenzji, a którzy mnie intrygują, że prawdopodobnie i tak życia mi nie starczy, żeby ich wszystkich lepiej poznać. We własnej biblioteczce mam już wielu takich: Kiran Desai, Toni Morrison, Julian Barnes, Oscar Wilde, Dickens, Proust, Tyrmand, Miłosz, Kapuściński, Huxley, Iain M. Banks, George Martin, Flaubert, Alejo Carpentier, Vargas Llosa, Marquez, Cortazar, Jelinek, Thomas Bernhard, Herta Müller, Harry Mulisch, Alice Munro, Coetzee, Willem Frederik Hermans, Sołżenicyn, już nie wspominając o tych autorach, którzy jeszcze cierpliwie czekają na księgarnianych półkach (ostatnio kuszą mnie na przykład Jonathan Safran Foer, Kazuo Ishiguro, Roberto Bolaño, Kenzaburō Ōe, Goce Smilevski, Zadie Smith, Mo Yan...). A co z nieprzeczytanym jeszcze powieściami autorów, których już sobie bardzo cenię? No i przecież są jeszcze książki filozoficzne oraz naukowe, po które chciałabym sięgnąć. Szkoda życia na czytanie Wiśniewskich, E. L. Jamesów czy Zafonów.
Użytkownik: Pok 24.07.2015 20:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Też kiedyś myślałam, że t... | karolina_helena
Trudno odmówić Ci racji. Wymieniłaś mnóstwo świetnych pisarzy, za których też będę się musiał kiedyś zabrać (pytanie - kiedy?). Widząc takie zestawie aż żal tracić czas na próbowanie "młodzieżowej" literatury. Z drugiej strony znajomość takiego Zafona, Coelho czy Meyer bardzo przydaje się w różnorakich dyskusjach ;)
Użytkownik: karolina_helena 24.07.2015 23:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Trudno odmówić Ci racji. ... | Pok
Całe szczęście całkiem skutecznie udaje mi się unikać takich dyskusji, w których znajomość Zafona czy Coelho mogłaby być atutem ;-)
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 24.07.2015 23:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Całe szczęście całkiem sk... | karolina_helena
Haha! dobrze powiedziane. Ale ja bym sobie jednak wyobraził siebie w takiej dyskusji - przywoływanie najbardziej żenujących banałów literackich ;) Każdy zna te wspaniałe sentencje COelho: "gdy deszcz pada, ulice są mokre" albo najsłynniejszy "nie sztuka uciec, gdy w du*** sztuciec" ;D
Użytkownik: karolina_helena 26.07.2015 21:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Haha! dobrze powiedziane.... | LouriOpiekun BiblioNETki
A to znasz? Automatyczny generator cytatów z Coelho:

http://michalossowski.com/coelhogenerator.html

W sam raz na wypadek wzniosłej dyskusji o sensie, prawdzie i innych sekretach wszechświata. ;-P
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 26.07.2015 22:02 napisał(a):
Odpowiedź na: A to znasz? Automatyczny ... | karolina_helena
Dobre, dobre! Łatwo się zorientować, jak budowane są te "sentencje", możliwe tylko, że P.C. pozwie o prawa autorskie ;)

Przypomina mi to "motywacje" z http://www.korpogadka.pl/index.php albo generator bełkotu http://cbsg.sourceforge.net/cgi-bin/live :]
Użytkownik: karolina_helena 27.07.2015 10:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Dobre, dobre! Łatwo się z... | LouriOpiekun BiblioNETki
Świetne! :)
Użytkownik: Marylek 24.07.2015 11:38 napisał(a):
Odpowiedź na: W przypadku punktu drugie... | Pok
Och, Pratchett! Daj mu szansę! Niesamowita inteligencja i poczucie humoru. A im późniejsza książka, tym więcej czytania pomiędzy wierszami, wyszukiwania podtekstów. Mniam!
Użytkownik: wwwojtusOpiekun BiblioNETki 24.07.2015 14:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Och, Pratchett! Daj mu sz... | Marylek
Ja mu właśnie podziękowałem bo osiągnąłem stan przesytu. Kiedyś czytałem wszystko jak tylko się ukazało, ale do czasu... "Maskarady" już nie dokończyłem i od tamtej pory jakoś mi nie po drodze.
Jednak myślę, że kiedyś w przyszłości sobie nadrobię zaległości, bo jak niedawno sobie przeczytałem kawałki z "Trzech wiedźm" to mnie znowu ochota naszła, ale raczej podczytuję fragmentami to co już znam.
Użytkownik: Marylek 24.07.2015 14:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja mu właśnie podziękował... | wwwojtusOpiekun BiblioNETki
Przesyt jest zrozumiały. Jeśli nie podziękowałeś muj na zawsze, tylko na trochę, to nic straconego; jest nadziej dal Was obydwu! ;)
Użytkownik: wwwojtusOpiekun BiblioNETki 24.07.2015 14:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Przesyt jest zrozumiały. ... | Marylek
Rozbrat trwa już kilkanaście lat... No ale racja, nadzieja zawsze jest. :-)
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 24.07.2015 14:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja mu właśnie podziękował... | wwwojtusOpiekun BiblioNETki
Ja prawie wszystko Prattchetta ze "Świata Dysku" przeczytałem, ale też ostatnio mam drobne zaległości - po prostu dużo więcej różnorodnych książek w kolejce. Ale też nadrobię. Natomiast teoretycznie powinienem tu umieścić Erikson Steven - nawet mi się podoba, sam pomysł cyklu Malazu jest świetny (nie mówiąc o tym, jak prezentowałby się na półce w nowym wydaniu MAGa ;) ), ale po dwóch pierwszych tomach pod rząd osiągnąłem przesyt... Chciałbym do tego wrócić, ale czytając to czuję, jakbym wcinał bitą śmietanę łyżką wazową ;) Natomiast jak się zostawi na parę miesięcy, to stopień skomplikowania fabuły oraz ilość bohaterów sprawiają, że bez powtórki człowiek jest zagubiony do cna.
Użytkownik: wwwojtusOpiekun BiblioNETki 24.07.2015 14:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja prawie wszystko Prattc... | LouriOpiekun BiblioNETki
Jak tak miałem z cyklem "Pamięć, Smutek i Cierń"- nie dałem rady ukończyć. A Eriksona mam w planach i też się obawiam tego o czym piszesz.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 24.07.2015 14:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak tak miałem z cyklem "... | wwwojtusOpiekun BiblioNETki
Apage! Kiedyś od kumpla wziąłem do ręki Wieża Zielonego Anioła: Cierpliwy kamień (Williams Tad (właśc. Williams Robert Paul)) i to była najgorsza szmira fantasy, jaką czytałem! Starczyło kilkanaście stron, by ze wstrętem się tego pozbyć ;)
Użytkownik: Pok 24.07.2015 20:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja prawie wszystko Prattc... | LouriOpiekun BiblioNETki
Skoro przeczytałeś pierwsze dwa tomy, to warto dać szansę trzeciemu (w mojej opinii najlepszemu). Czytanie całej "Malazańskiej Księgo Poległych" za jednym ciągiem i tak graniczy z możliwościami przeciętnego śmiertelnika (w końcu to kilkanaście tysięcy stron). Ja sobie teraz bardzo powoli dawkuję kolejne części cyklu, a i tak większość rzeczy przypomina mi się w trakcie lektury następnej książki. Nie ma sensu moim zdaniem byś zmuszał się do powtarzania dwóch wcześniejszych tomów, bo znowu osiągniesz przesyt. Spróbuj od razu przygodę z trzecim tomem. Jeśli Ci nie podejdzie, no to już trudno, widocznie Malaz nie jest dla Ciebie.

Ja teraz czytam siódmy tom (szósty czytałem w lutym 2014). Z początku było ciężko wrócić, ale każda część oferuje tyle nowych wątków przeplatających się ze starymi, że w końcu znów załapałem klimat powieści. Teraz jestem na 250 stronie. Przede mną jeszcze tysiąc... :)
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 24.07.2015 20:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Skoro przeczytałeś pierws... | Pok
Nie jest łatwo mnie zamęczyć, swego czasu, po wydaniu 13. tomu cyklu (kończącego główny ciąg fabuły) przeczytałem jednym ciągiem cały "Miecz prawdy" Goodkinda czyli bodajże ponad 9000 stron - w 2,5 miesiąca :) Choć wtedy jeszcze nie byłem dzieciaty, więc i paręset stron dziennie mogło być...
Użytkownik: Pok 24.07.2015 20:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Och, Pratchett! Daj mu sz... | Marylek
Dam na pewno. Najprawdopodobniej jeszcze w tym roku. Jestem bardzo ciekaw, jak mi się spodoba.
Użytkownik: karolina_helena 24.07.2015 23:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Och, Pratchett! Daj mu sz... | Marylek
Nie wątpię, że Pratchett to inteligentny i zabawny pisarz, jednak wydaje mi się, że to po prostu nie mój typ literatury. Może jestem też trochę uprzedzona ze względu na to, kto i w jaki sposób próbował mnie do niego zachęcić. Jeśli kiedyś mi jakaś jego książka sama wpadnie w ręce, to dam mu szansę, ale aktywnie za nimi chyba rozglądać się nie będę z wyżej wymienionych powodów: lista autorów, których bardzo chciałabym poznać jest już bardzo długa i niestety ciągle rośnie...
Użytkownik: Marylek 25.07.2015 00:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie wątpię, że Pratchett ... | karolina_helena
"lista autorów, których bardzo chciałabym poznać jest już bardzo długa i niestety ciągle rośnie..."

To rozumiem, bo też tak mam, niestety. Jak również to, że niewłaściwa osoba/niewłaściwy sposób potrafi bardziej zniechęcić niż zachęcić. Do wszystkiego.

Co do samego Pratchetta: jest specyficzny, to fakt, i sądzę, że im bardziej ktoś nastawia się na coś konkretnego (wielkie przeżycie, wielki śmiech, jakiekolwiek niesamowite skojarzenia), to jest to prosta droga do rozczarowania. Ja się niczego nie spodziewałam jak zaczynałam go czytać, może dlatego wsiąkłam od razu. Nic na siłę, po prostu.
Użytkownik: jolekp 20.08.2015 11:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Post dot59 w temacie Tego... | Pok
Również strasznie zniechęciłam się do Cobena właśnie po Obiecaj mi (Coben Harlan) - okropnie rozczarowująca książka. Ogólnie, większość moich "unikanych" autorów to twórcy kryminałów, ze szczególnym uwzględnieniem Skandynawów. Może to przez to, że moja rodzina katuje nałogowo każdy serial pochodzący z tego kraju i mi to obrzydzili?
Zdecydowanie na szczycie listy jest Larsson Stieg, absolutnie nie rozumiem fenomenu tego cyklu i po pierwszym tomie, powiedziałam ciągowi dalszemu moje stanowcze i zdecydowane "raczej nie". Widzę, że jest tu parę osób podzielających moje zdanie. Miło, bo najczęściej widuję same zachwyty twórczością tego pana. A zaraz po nim plasuje się Mankell Henning, w sumie bez żadnego racjonalnego powodu, bo nie czytałam jeszcze nic jego autorstwa, ale jakoś nie mogę się przemóc.
Po trudzie z jakim wymęczyłam (bo czytaniem ciężko to nazwać) Historyk (Kostova Elizabeth) najchętniej nie tknęłabym długim kijem niczego od tej pani, ale niestety w prezencie gwiazdkowym znalazł się Łabędź i złodzieje (Kostova Elizabeth), więc wypadało przeczytać. Aczkolwiek 3 lata zbierałam się do tego zadania :). W sumie nie było aż tak źle, ale ewentualną dalszą twórczość pani Kostova Elizabeth już sobie raczej podaruję.
No i każde moje podejście do Żeromski Stefan (pseud. Zych Maurycy) kończy się spektakularną porażką. Nie wiem, co on ma w sobie, ale jego po prostu nie da się czytać.
I jakoś tak przekornie unikam autorów z list bestsellerów - Brown Dan, Martin George R. R., Meyer Stephenie i tym podobnych. Przed Rowling Joanne (pseud. Rowling J. K., Skamander Newt, Whisp Kennilworthy, Galbraith Robert) wzbraniałam się okropnie długo, a jednak Pottery okazały się miłym elementem końcówki dzieciństwa, więc być może przez to tracę jakieś wartościowe tytuły, ale jakoś tak duży rozgłos wokół utworu zawsze mnie bardzo odstrasza.
Z każdym kolejnym tytułem też coraz bardziej zniechęcam się do Picoult Jodi, którą kiedyś niemal uwielbiałam. Mam wrażenie, że coraz bardziej "idzie w ilość" i jak największą kontrowersję, a coraz mniej dba o to, by wszystko trzymało się przysłowiowej kupy. Chociaż wciąż ma to lekkie pióro, które sprawia, że dobrze się czyta, nawet gdy treść budzi sprzeciw.
Użytkownik: Pok 20.08.2015 21:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Również strasznie zniechę... | jolekp
"Grę o tron" radzę sprawdzić, bo Martin jest świetnym pisarzem i bynajmniej nie piesze w stylu bestsellerowych czytadeł. Musisz jednak pamiętać, że Martin się nie cacka, więc nie jest to lektura dla wrażliwych ;)
Użytkownik: jolekp 20.08.2015 22:19 napisał(a):
Odpowiedź na: "Grę o tron" radzę sprawd... | Pok
Haha, słyszałam o tym, że u Martina nie można się przywiązywać do bohaterów :). W sumie może nawet dam się skusić, bo i tak nie mam pomysłu na najbliższą lekturę, ale z pewną taką nieufnością ;).
Użytkownik: Pok 20.08.2015 23:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Haha, słyszałam o tym, że... | jolekp
Naprawdę warto spróbować :) (tylko nie mów później, że nie ostrzegałem ;)
Użytkownik: margines 20.08.2015 23:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Naprawdę warto spróbować ... | Pok
"Naprawdę warto spróbować" to ma być... ostrzeżenie?
:P

Jakoś nie wygląda mi na takie;]

Ale pewnie zaraz odpiszesz, że miałeś na myśli to wcześniejsze:P

(Nie czytałem niczego jego i nie wiem, czy w tym życiu starczyłoby mi sił i czasu).
Użytkownik: Pok 21.08.2015 00:00 napisał(a):
Odpowiedź na: "Naprawdę warto spróbować... | margines
No, oczywiście, że chodziło mi o to wcześniejsze ;)

Wyszło może trochę chaotycznie, ale lepiej się dwa razy zabezpieczyć, kiedy proponuje się komuś TAKĄ lekturę (celowo wywołany uraz na psychice jest w końcu karalny ;)
Użytkownik: Panterka 03.09.2015 08:23 napisał(a):
Odpowiedź na: "Grę o tron" radzę sprawd... | Pok
A ja poleciłabym nie bestsellerowe "PLiO", ale wcześniejsze utwory Martina: świetny Tuf Wędrowiec (Martin George R. R.) albo Piaseczniki (Martin George R. R.) (czytałam opowiadanie, teraz szukam książki).
"Rockowy Armageddon" nie spełnił do końca moich oczekiwań, głownie dlatego, że to smutna powieść. Nostalgia, szukanie zagubionego czasu... Jak w piosence "Nie płacz Ewka" ;-)
Użytkownik: Pok 03.09.2015 09:06 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja poleciłabym nie best... | Panterka
Dla mnie Martin w okresie poprzedzającym napisanie "Gry o tron" był dobrym pisarzem, ale niezbyt się wyróżniającym. Dopiero kilkuletnia przerwa w pisaniu i przyłożenie się do pierwszego tomu "Pieśni Lodu i Ognia" sprawiły, że wybił się znacznie ponad przeciętność tworząc dzieło wyjątkowe. Martin jest świetnym przykładem tego, że pisarz może rozwijać się przez całe życie i że jego pierwsze powieści i opowiadania nie muszą być wcale wyznacznikiem dalszej twórczości.
Użytkownik: Pok 18.12.2015 20:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Post dot59 w temacie Tego... | Pok
Mam chyba kolejnego kandydata. A właściwie kandydatkę - Axelsson Majgull.
Przeczytałem niedawno Dom Augusty (Axelsson Majgull). Dałem 4, ale ze względu na styl i obiektywną jakość, bo moje odczucia subiektywne były dużo gorsze. Jak dla mnie powieść okazała się zdecydowanie zbyt pesymistyczna i jeśli inne książki Axelsson są też takie, to ja dziękuję.
A są?
Użytkownik: Marylek 18.12.2015 21:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam chyba kolejnego kandy... | Pok
Ooooo!
"Wszystko jest zawsze". Majgull Axelsson "Dom Augusty"
Są. Obawiam się, że są. A czy życie nie jest takie? A przynajmniej niektóre jego aspekty?
Egzystencjaliści widzieli życie jako dążenie ku śmierci. Nie jest tak? Uciekamy od takich obrazów, jakie kreśli Axelsson, może właśnie dlatego, że są nie do zniesienia prawdziwe?
Użytkownik: Pok 18.12.2015 23:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Ooooo! "Wszystko jest z... | Marylek
Czytatka super! Ale ten raz się z Tobą nie zgodzę :) Życie to dużo więcej niż ciągła boleść, złość, zawiść, smutek, pogarda i zwykła głupota.
Książka prawdopodobnie bardzo by mi się podobała, gdyby Axelsson wniosła w nią choć odrobinę równowagi. Wystarczyłoby dwóch, trzech pozytywnych bohaterów, trochę sytuacji ogrzewających serce. W książce jak już jest coś niby dobrego, to zaraz wiadomo, że musi się to skończyć jakąś potworną tragedią.
Ta powieść wypacza obraz świata, obraz człowieka, i właśnie to tak mi się w niej nie podobała. Jest zbyt jednostronna - i to jeszcze w tą pesymistyczną stronę.
Ja widzę w życiu wiele dobra i taki obraz po prostu do mnie nie trafia.
Użytkownik: Marylek 19.12.2015 07:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytatka super! Ale ten r... | Pok
No właśnie, to było pierwsze, co rzuciło mi się w oczy: że się możemy również nie zgadzać w ocenach. ;)

Czytatkę pisałam bezpośrednio po przeczytaniu książki i teraz widzę, jak bardzo pod jej wpływem. I w tamtym momencie widziałam wszędzie takie "domy Augusty", tak bardzo prawdziwa wydała mi się diagnoza Axelsson. Jasne, że życie to nie tylko negatywy! Wiesz, przedostatnia Axelsson Pępowina (Axelsson Majgull), o ile pamiętam, aż tak pesymistyczna nie jest. Może więc kiedyś...

Zgodzisz się jednak, że takie sytuacje, takie rodziny, też są. Tuż obok nas. A Axelsson jest mistrzynią w opisywaniu ciemnej strony życia. Bo życie to nie tylko "ciągła boleść, złość, zawiść, smutek, pogarda i zwykła głupota", ale to również to. I z drugiej strony, życie to nie tylko radość, szczęście, śmiech i podskakiwanie. Boleść i trauma u Axelsson to uczucia dojrzałe. Ona koncentruje się na bólu, to prawda, ale gdy Ciebie coś boli, zauważ, to też się na tym koncentrujesz, bo nie da się inaczej. Nie pójdziesz na imprezę z bolącym zębem, raczej najpierw wybierzesz się do dentysty, prawda? Bo nie będziesz mógł się dobrze bawić.

Książki Axelsson są terapeutyczne. Nie odrzucaj ich po pierwszej próbie. Daj jej jeszcze szansę.
Użytkownik: Pok 19.12.2015 08:59 napisał(a):
Odpowiedź na: No właśnie, to było pierw... | Marylek
Książkę mimo wszystko oceniam jako dobrą, ale nie dla mnie.

Właśnie nie rozumiem pod jakim względem mogą być terapeutyczne? Prędzej doprowadzą kogoś do samobójstwa niż wyzdrowienia z traumy. Moim zdaniem jeśli powieść chce być terapeutyczna, to powinna nieść w sobie również dobry przykład, przeciwwagę. Ta dobra strona może być gdzieś z boku, ale żeby była, żeby wskazywała drogę. "Dom Augusty" zaś uświadamia jedynie, jak złą i głupią istotą jest człowiek i jakie życie potrafi być marne, oparte tylko na tłumionych boleściach.
Użytkownik: Marylek 19.12.2015 09:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Książkę mimo wszystko oce... | Pok
"Właśnie nie rozumiem pod jakim względem mogą być terapeutyczne?"

Pokazują osobom w podobnej sytuacji życiowej, że nie są same. Że ktoś odczuwa podobnie. I ostrzegają, do czego może taki stan rzeczy doprowadzić.

Terapeutyczna nie znaczy cukierkowa i przesłodzona. Traumę trzeba przepracować, uświadomić ją sobie, a nie zamiatać pod dywan; można to zrobić również z pomocą literatury.
Użytkownik: misiak297 19.12.2015 12:05 napisał(a):
Odpowiedź na: "Właśnie nie rozumiem pod... | Marylek
"Pokazują osobom w podobnej sytuacji życiowej, że nie są same. Że ktoś odczuwa podobnie. I ostrzegają, do czego może taki stan rzeczy doprowadzić. "

Otóż to!
Użytkownik: Marylek 29.12.2015 10:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Książkę mimo wszystko oce... | Pok
Wywiad z autorką; może Cię zainteresuje.
http://wyborcza.pl/1,75475,19403316,majgull-axelsson-najpopularniejsza-szwedzka-pisarka-jak-zabic.html
Użytkownik: misiak297 19.12.2015 12:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytatka super! Ale ten r... | Pok
Myślę, że gdyby w "Domu Augusty" pojawiły się "sytuacje ogrzewające serce" siła rażenia tej książki nie byłaby tak duża. Rozrzedzanie takich historii rzadko dobrze służy takim powieściom.

Z tydzień temu przeczytałem "Obiad w restauracji dla samotnych" Anne Tyler. Jest to też dobra literatura psychologiczna, choć nie tak wyrafinowana jak książki Axelsson. To właściwie zbiór scenek z życia jednej bardzo toksycznej rodziny. Tyle że sceny mrożące krew w żyłach, sąsiadują tu z tymi, w których rodzina bywa szczęśliwa i scalona. To wbrew pozorom działa jeszcze bardziej przygnębiająco, przynajmniej dla mnie. Pokazuje zagubienie osób tkwiących w takich rodzinach.
Użytkownik: Marylek 19.12.2015 13:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Myślę, że gdyby w "Domu A... | misiak297
Zgadzam się z Tobą. Axelsson skupia się na problemie. A w "Domu Augusty" ten sam problem powtarza się w kolejnych pokoleniach.
Użytkownik: asia_ 18.12.2015 21:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam chyba kolejnego kandy... | Pok
Miałam podobnie z "Domem Augusty". Oceniłam nawet na 5, ale mocno odchorowałam tę książkę. Wcześniej tak bardzo przybiła mnie chyba tylko "Tessa d'Urberville". Nie wykluczam czytania Axelsson w przyszłości, ale czuję, że właściwy moment na nią jeszcze długo nie nadejdzie.
Użytkownik: Pok 18.12.2015 23:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Miałam podobnie z "Domem ... | asia_
Mam nadzieję, że Dom sióstr (Link Charlotte) nie jest taki ciężki? ;)

Ja teraz mam wyjątkowo dobry okres, więc pewnie dlatego książka mnie nie przybiła. Do czytania musiałem się jednak przymuszać, bo szybko nabrałem odruchu odrazy. Czytając Axelsson czułem się jak sadomasochista.

Chyba jedyną książką, którą musiałem poważnie odchorować było Norwegian Wood (Murakami Haruki) (swoją drogą oceniłem bardzo wysoko). No i jeszcze Cierpienia młodego Wertera (Goethe Johann Wolfgang von (Goethe J. W.)) :)
Użytkownik: asia_ 18.12.2015 23:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam nadzieję, że Dom siós... | Pok
Spokojnie, "Dom sióstr" to znacznie lżejszy kaliber. Chyba sumienie nie pozwoliłoby mi wcisnąć komuś dwóch takich Axelsson naraz ;)

Przypomniało mi się, że jeszcze "Ziemia" Zoli sprawiła, że przez jakiś tydzień nie mogłam się otrząsnąć. Hm, może to dlatego nie mogę się zabrać do "Bestii ludzkiej". Po prostu się boję ;)
Użytkownik: Marylek 19.12.2015 07:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam nadzieję, że Dom siós... | Pok
No, co Ty! Dom sióstr (Link Charlotte) to obyczajówka z wątkiem kryminalnym. To zupełnie inny kaliber. Rozrywka po prostu.
Użytkownik: misiak297 19.12.2015 08:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam nadzieję, że Dom siós... | Pok
O rany, nie, nie, nie ma porównania między Axelsson a "Domem sióstr". Ta pierwsza tworzy literaturę mocną i ciężką. "Dom sióstr" jest kryminalnym czytadłem niezbyt wysokich lotów. Autorka pościągała sobie to i owo z "Przeminęło z wiatrem" i dorzuciła dość miałki wątek sensacyjny. To było dla mnie jedno z największych rozczarowań bodaj sprzed trzech lat.
Użytkownik: Marylek 19.12.2015 08:12 napisał(a):
Odpowiedź na: O rany, nie, nie, nie ma ... | misiak297
A ja lubię panią Link. Dobrze przy niej odpoczywam. Tylko nie należy nastawiać się na arcydzieła. ;)
Użytkownik: misstag 05.03.2016 13:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Post dot59 w temacie Tego... | Pok
Ja po trzech powieściach zraziłam sie bardzo do Murakamiego i nie ruszę już nigdy! Najbardziej rozczarował mnie właśnie "Norwegian Wood".
Użytkownik: Pok 06.03.2016 20:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja po trzech powieściach ... | misstag
Murakami jest specyficzny i lubi się ocierać o kicz. Mnie jednak "Norwegian Wood" bardzo się podobało. Inne jego powieści mniej mi podeszły.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: