Dodany: 16.10.2009 23:59|Autor: bogna

Książki i okolice> Konkursy biblionetkowe

"Konkurs, że strach się bać", czyli Konkurs nr 89


Przedstawiam "Konkurs, że strach się bać", czyli Konkurs nr 89, który przygotował Paweł:


Jedyną rzeczą, jakiej powinniśmy się bać, jest sam strach.

Franklin Delano Roosevelt





Północ wybiła, czas na nowy konkurs. Godzina duchów, jest ciemno, może nawet pada i wieje, a może jesteście sami w domu, może jakieś cienie tańczą po ścianach, coś trzeszczy i stuka? Jeśli tak, to właśnie idealna atmosfera do konkursu. Bo tematem jest strach. Nie strach na wróble, ale właśnie taki strach w ciemnościach czy w ekstremalnych warunkach i to strach przez duże S. Osoby o słabszych nerwach może lepiej niech poczekają do rana... Praktycznie w każdej książce ktoś się obawia, boi lub daje się ogarnąć panice. Czasami jednak strach jest wyjątkowi silny, wynika ze szczególnych przeżyć, lub jest po prostu dobrze opisany. Przy zbieraniu fragmentów wyraźnie było widać, że nie każdy potrafi dobrze opisać strach. Z tego względu nie ma tu literatury niszowej i horrorów klasy C, za to w większości są dzieła klasyczne, bardzo znane, lubiane i dobrych autorów.
Struś, ze strachu, ciągle chowa głowę w piachu. Nie bądźcie strusiami i bez obawy przystąpcie do odgadywania fragmentów.
Konkurs jest łatwy. Wiem, zawsze to piszę, ale tym razem naprawdę jest łatwy. :)

Konkurs trwa do środy 28 października, do godziny 23:59. Odpowiedzi proszę przesyłać na adres [...].
Do zdobycia jest 60 punktów, po jednym za autora i tytuł. Po trafieniu autora są jeszcze trzy strzały w tytuł. W przypadku równej punktacji decyduje czas zdobycia ostatniego punktu.
Być może zrobię też dodatkowy ranking. Gdzie punktacja fragmentu będzie zależeć od jego trudności, a czas odgadnięcia też będzie się liczył. Ale to zobaczymy w trakcie, czy coś sensownego wyjdzie. Zresztą nie o rankingi tu chodzi. :)

Podpowiedzi na forum są dopuszczalne, ale pod warunkiem, że są uzupełnieniem konkursowego fragmentu. To znaczy, że podpowiedź powinna delikatnie naprowadzać, ale żeby nie dało się odgadnąć książki czytając tylko podpowiedź. Czyli bez rebusowania tytułów i autorów. Nie zdradzamy też, kto co czytał lub nie.Takie informacje będę przesyłał przy pierwszym potwierdzeniu. Jak ktoś nie chce takich podpowiedzi, to proszę o zaznaczenie tego wyraźnie w pierwszym mejlu.

Zapraszam do zabawy!

UWAGA!
Odpowiedzi nie zamieszczamy na Forum! Wysyłamy mailem!



FRAGMENTY KONKURSOWE:



1.
Nie wolno się bać. Strach zabija duszę. Strach to mała śmierć, a wielkie unicestwienie. Stawię mu czoło. Niechaj przejdzie po mnie i przeze mnie. A kiedy przejdzie, obrócę oko swej jaźni na jego drogę. Którędy przeszedł strach, tam nie ma nic. Jestem tylko ja.


2.
- Aha. Dziwne z niego stworzenie. Teraz kiedy na niego patrzę, wydaje się jakiś taki mały... Nikomu nie przyszło by do głowy gryźć czegoś tak malutkiego. Rzecz jasna nikomu poza takim tchórzem jak ja o ciągnął smutno Lew.
- Dlaczego jesteś tchórzem? - spytała [X], patrząc ze zdziwieniem na olbrzymią bestię; Lew był wielkości niedużego konia.
- To jest właśnie przedziwne - odparł Lew. - Myślę, że taki już się urodziłem. Naturalnie wszystkie stworzenia w lesie spodziewają się po mnie odwagi, bo Lew uważany jest za Króla Zwierząt. Zauważyłem, że jeśli zaryczę bardzo głośno, wszystko, co żyje, umyka w strasznym popłochu. Zawsze kiedy spotkam człowieka, okropnie się boję, ale wystarczy tylko ryknąć i zaraz ucieka, ile sił w nogach. Gdyby słonie, tygrysy i niedźwiedzie choć raz spróbowały ze mną walczyć, sam bym uciekł - takim jestem tchórzem. Ale one, gdy tylko usłyszą mój ryk, starają się trzymać z daleka, a ja oczywiście się temu nie sprzeciwiam.
- Ale tak nie powinno być. Król Zwierząt nie może być tchórzem - rzekł [Y].
- Wiem - odparł Lew, ocierając łzę końcem ogona. - To bardzo przykre i naprawdę trudno mi z tym żyć. Ale kiedy tylko pojawia się niebezpieczeństwo, serce bije mi tak szybko...
- Może jesteś chory na serce? - zasugerował [Z].
- Możliwe - odrzekł Lew.


3.
- Pytałeś mnie kiedyś - rzekł - co jest w pokoju sto jeden. Powiedziałem ci, że sam wiesz najlepiej. Wszyscy wiedzą. Tutaj czeka cię to, co jest najstraszniejsze na świecie.
Drzwi otworzyły się ponownie. Do środka wszedł strażnik; wniósł jakiś przedmiot wykonany z drutu, kosz albo skrzynkę i postawił na dalszym stoliku. [X.] zasłaniał mu widok, [Y.] nie mógł więc dobrze się przyjrzeć.
- Dla każdego człowieka co innego jest najstraszniejsze na świecie - wyjaśnił [X.]. - dla jednego może to być pogrzebanie żywcem, dla drugiego spalenie, a dla trzecie­go utonięcie, wbicie na pal lub dopiero pięćdziesiąty rodzaj śmierci. Czasami chodzi o coś bardzo trywialnego, co wcale nie powoduje zgonu.


4.
Wskoczyli do biura. Major [X] usiadł, [Y] zaś stanął po drugiej stronie biurka i oświadczył, że nie chce już uczestniczyć w lotach bojowych. Co można w tej sprawie zrobić? - zadał sobie pytanie major [X]. Można zrobić tylko to, co mu poradził pułkownik [Z], i mieć nadzieję, że jakoś tam będzie.
- Dlaczego? - spytał.
- Boję się.
- Nie ma się czego wstydzić - pocieszył go major [X] łagodnie. - Wszyscy się boimy.
- Ja się nie wstydzę - powiedział [Y]. - Ja się po prostu boję.
- Byłby pan nienormalny, gdyby się pan nie bał. Nawet najdziel­niejsi doświadczają strachu. Jednym z najtrudniejszych zadań, jakie stoją przed nami w boju, jest pokonanie strachu.
- Dobra, dobra, majorze. Czy nie można się obejść bez tego pieprzenia?


5.
Nagle ogarnia mnie obrzydliwy strach przed zamknięciem. Wyobrażam sobie, że kadłub pęknie przy zanurzeniu, że eksploduje bateria, że również te cholerne żelazne drzwi z ciężko chodzącymi ryglami nie dadzą się już otworzyć, wygięte przez eksplozję. Widzę siebie, jak rozpaczliwie szarpię nimi, ale nikt mnie nie słyszy.
Pojawiają się obrazy z filmu: samochód wjeżdżający do rzeki, z którego już nikt nie może uciec. Wykrzywione twarze za kratami płonącego więzienia. Wyjście z sali zablokowane przez kłąb spanikowanych ludzi. Nie mogę już zmusić jelit do ruchów robaczkowych, podnoszę się z sedesu i próbuję się skoncentrować na obserwacji kropli wody na dolnej krawędzi srebrnego, połyskującego naboju z potasem, który tkwi w odpowiednim uchwycie za spłuczką.
Tylko spokojnie, mówię do siebie.
Poruszam się w sposób opanowany i specjalnie wolno podciągam spodnie. Tak, wszystko w porządku! Bardzo ładnie!
Strach? Czy to teraz był strach, zwykły normalny strach, czy klaustrofobia? Kiedy w ogóle w życiu miałem stracha? W schronie przeciwlotniczym? Nie bardzo! Przecież było jasne, że stamtąd się wydostaniemy. Raz w Breście, gdy niespodziewanie nadleciały bombowce, uciekałem jak zając. To już był teatr... ale prawdziwy strach?
W Dieppe na trałowcu? Te wariackie różnice między przypływem a odpływem! Pięknie sobie popijaliśmy, gdy nagle zabrzmiał alarm, mur nabrzeża zrobił się wielki jak czteropiętrowy dom, a my leżeliśmy w szlamie na dnie portowego basenu i gdy bombowce zrzucały swój ładunek, nie wiedzieliśmy, dokąd się ruszyć.
Ale to wszystko było niczym wobec strachu, jaki mnie ogarniał w bezkresnych, rozbrzmiewających echem korytarzach internatu, gdy większość kolegów odjechała do domu i w olbrzymim gmachu prawie nie było ludzi. Gonili mnie z nożami w rękach, palce zaciskały się z tyłu na moim gardle! I zawsze kroki, które słyszałem przed sobą w korytarzu - skradanie się moich prześladowców! Ten zimny dreszcz na plecach! Strach, który siedział ma na karku. To pełne udręki życie w internacie: w środku nocy zrywałem się z łóżka. Między udami czułem coś kleistego. Myślałem, że muszę się wykrwawić. Żadnego światełka. Leżałem zdrętwiały z przerażenia, sparaliżowany strachem, że będę zgubiony, jeśli się tylko poruszę.


6.
[X] zauważył, że [Y] cały czas mu się przygląda z twarzą dziwnie zastygłą. Kiedy się wreszcie odezwał, usta miał ściągnięte, jakby ssał coś kwaśnego.
- Źle znoszę burzę - powiedział nieswoim głosem. - Nienawidzę. Nigdy jeszcze nie byłem poza domem podczas burzy.
Jego ciemne źrenice stały się dziwnie malutkie. [X] pomyślał, [Y] boi się, okropnie się boi. Nigdy jeszcze nie widziałem, żeby się czegoś bał, ale teraz widzę.
Gdyby był mściwy, miałby teraz szansę odegrać się na [Y]. Ale nie był. Zależało mu tylko na tym, aby go [Y] zostawił w spokoju. (...)
- Nie chcę być sam podczas burzy.
[Y] prawie krzyczał z przerażenia. Jego poczucie wyższości opuściło go zupełnie, nie dbał w tej chwili o to, czy [X] dostrzega jego strach, w gruncie rzeczy nawet chciał, żeby widział, bo pragnął znaleźć się pod opiekuńczym skrzydłem.
[X] nie okazał mu współczucia Był obojętny. Wiedział jednak, że nie może zostawić [Y] i musi się nim zaopiekować. (...)
Prawie nad samą głową rozległ się grzmot i rozdzierający huk jakby pękającego nieba. [Y] skoczył na równe nogi i zaczął się rozglądać, oszalały z przerażenia.
- Chodź - powiedział [X] jakby nigdy nic - musimy się gdzieś schronić. - Wziął kurtkę i poniósł ją w stronę krzaków. [Y] wpatrywał się w niego, drżąc na całym ciele, i jakby wrośnięty w ziemię. Niebo przecięła błyskawica, od której pnie drzew okryły się bielą.
[X] rozłożył kurtkę na krzakach i starannie ją rozciągnął. Ponad nim była zwarta, splątana gęstwina. Przykucnął i wczołgał się do środka.
- Chodź - zawołał - dobrze tu, nie zmokniemy!
[Y] zawahał się, po czym wczołgał się na czworakach. Usiadł w najdalszym kącie, gdzie było zupełnie ciemno, i skulił się podparłszy twarz rękoma. Kiedy rozległ się huk pioruna, zatkał uszy palcami i schylił głowę.
- To nic - powiedział [X] - to tylko hałas.
Błyskawica odbiła się w oczach ptaszka siedzącego na gałęzi, które na moment rozbłysły żółtozielonym blaskiem jak pochodnie. Natychmiast też rozległ się huk pioruna.
- O Boże, o Boże!
[Y] przestał nad sobą panować, siedział trawiony lękiem, świadom jedynie burzy i przytłaczającego go strachu. [X] przypomniał sobie, jak się czuł wtedy, kiedy leciał za nim kruk nie odstępując go ani na chwilę. Chyba doznawał podobnego uczucia. Tak się bał, że miał ochotę przestać istnieć.


7.
Pozostał więc tylko [X], który ni to siedział, ni kucał na małym brezentowym stołku. Jego godne sfinksa opanowanie znikło bez śladu, wiedział, że zostały mu już tylko odliczone minuty życia, a twarz drgała jak opętana, jak gdyby chcąc nadrobić te wszystkie miny, których przez długie lata unikał. Wiedział, że lada moment czeka go los, który tylekroć gotował swym ofiarom, pazury strachu wpijały mu się głęboko w ciało, sięgając do najskrytszych zakątków mózgu. Jeszcze nie ogarnęła go panika, w przeciwieństwie do [Y] jeszcze nie stracił do reszty panowania nad sobą, ale zdolność rozumowania i myślenia już go opuściła. Jedyny pomysł, jaki mógł mu przyjść do głowy, to tylko powtórzenie tego, co zawsze zwykł był czynić w chwili zagrożenia, a mianowicie zrobienie użytku z małego śmiercionośnego pistoleciku. Zdążył go już nawet wyciągnąć i celował we mnie, ale wiedziałem, że to nic nie znaczy, że jest to najczystszej wody odruch warunkowy, że nie ma zamiaru użyć broni. Po raz pierwszy w życiu [X] stanął w obliczu problemu, którego nie sposób rozwiązać przez pociągnięcie języczka spustowego.
- Strach cię obleciał, [X], no nie? - powiedziałem łagodnie. Teraz nawet mówienie wymagało wysiłku; moje normalne tempo oddychania wzrastało z taką wielką szybkością, że trudno mi było wydobyć z siebie choćby jedno słowo.
Nic nie odpowiedział, przyglądał mi się tylko, w otchłani jego czarnych oczu czaiło się piekło i szatani. Po raz drugi w ciągu czterdziestu ośmiu godzin, tym razem mimo wilgoci oraz stęchłego i cuchnącego powietrza w naszej kabinie, mógłbym przysiąc, że poczułem zapach dopiero co przekopanej, wilgotnej, świeżej ziemi. Zapach, który występuje nad otwartą mogiłą.
- Wielki specjalista od mokrej roboty - szeptałem ochryple. - [X], [X] morderca. Pomyśl o tych wszystkich, którzy drżeli, którzy nadal drżą na sam dźwięk twego imienia. Czy nie chciałbyś, żeby cię mogli teraz oglądać? Nie chciałbyś, [X]? Nie chciałbyś, żeby widzieli, jak się trzęsiesz? Trzęsiesz się, [X], no nie? Jesteś przerażony, jak nigdy w życiu. Mam rację, [X]?
Znów nic nie odpowiedział. W oczach jego nadal było piekło i szatani, ale teraz już nie zwracał na mnie uwagi, wzrok skierował niejako do wewnątrz, z uporem lustrował najtajniejsze zakamarki swego ponurego umysłu. Zmienna gra mięśni jego wykrzywionej grymasem twarzy była dostatecznym dowodem, że rzucało nim we wszystkich możliwych kierunkach, przede wszystkim jednak świadczyła o mrocznej otchłani całkowitego załamania nerwowego, o paraliżującym strachu, który nosi maskę szaleństwa.


8.
Zaczęło we mnie narastać ohydne uczucie pustki. To samo uczucie miewałem jako dziecko, kiedy wyobrażałem sobie, że w mrocznych kątach sypialni czają się różne potwory; kiedy nie śmiałem wysunąć nogi spod kołdry ze strachu, że jakieś ukryte pod łóżkiem okropieństwo złapie mnie za stopę; kiedy nic śmiałem nawet sięgnąć do przełącznika, bo gdybym się poruszył, jakieś inne okropieństwo mogłoby zaraz na mnie skoczyć. Musiałem zwalczyć to uczucie, podobnie jak musiałem je zwalczać będąc dzieckiem w ciemnościach. A wcale nie przychodziło mi to łatwiej. Zadziwiające, z ilu rzeczy nie wyrastamy, jak się okazuje w godzinie próby. Pierwotne, atawistyczne lęki wciąż mnie otaczały, czyhając tylko na sposobność, aby mną owładnąć, i prawie już biorąc mnie we władanie - tylko dlatego, że miałem zabandażowane oczy, a ruch uliczny ustał...


9.
Spojrzał na mnie jakby zakłopotany, a potem doskoczył do największej szafy i otworzył drzwi.
- Właź tutaj!
- Jak to?!
- Powiedziałem, właź do szafy!
- Ja? (...)
- Nie bój się. Będziesz zamknięty i nic ci się nie stanie. Ja zaraz wrócę. No, prędzej - zdenerwował się - przyrzekłeś szanować prawo. Czy mam zameldować [E.], że znów się buntujesz?
Zacisnąłem z wściekłości zęby i wlazłem do szafy. [Z.] pośpiesznie zatrzasnął drzwi. Usłyszałem zgrzyt klucza w zamku, a potem zapanowała cisza...
Była to tak potworna cisza, że słyszałem jak serce łomocze mi w piersiach. Więc jednak się bałem. Do licha, nie mam się przecież czego bać! A mimo to lęk narastał. Myślałem o tych wszystkich okropnych rzeczach, w które mnie wtajemniczył [Z.] i o ohydnej broni nagromadzonej tutaj. Szkoda gadać, w ponurą aferę się wplątałem. Ale czy mogłem wiedzieć?...
Upływały minuty, a [Z.] wciąż nie wracał. Może wszystko urządzili po to, żeby mnie zwabić do lochów i uwięzić? Po takich łobuzach wszystkiego można się spodziewać. Poczułem, że oblewam się potem. Strach zwyciężał. Myślałem już tylko o jednym: wydostać się stąd jak najprędzej!
Naprężyłem się i zebrałem wszystkie siły i uderzyłem ramieniem w drzwi. Nie puściły. Zaatakowałem z kolei plecami. Na próżno. Wtedy ogarnęło mnie szaleństwo. Zacząłem miotać się jak dzikie zwierzę i walić na oślep, gdzie popadło... Szafa zatrzeszczała potwornie, zakołysała się jakby. Z góry posypały się półki. Jedna z nich musiała mnie chyba rąbnąć w głowę, bo nagle zobaczyłem wszystkie gwiazdy... czułem, że osuwam się na dno szafy. To było niesamowite... Cała szafa wirowała wraz ze mną. Kręciła się coraz szybciej. Nie mogłem tego dłużej znieść. Uniosłem się na chwiejnych nogach i drżącą ręką począłem szukać jakiegoś uchwytu. Namacałem hak w tylnej ścianie. Zaparłem się nogami i dobywając resztki sił próbowałem powstrzymać ten wirowy ruch. I wtedy zdarzyło się coś jeszcze bardziej dziwnego. Pod moim naporem ściana ustąpiła. Uchyliła się bezgłośnie i miękko, odsłaniając czarną, pustą czeluść... Ruch wirowy zamarł... Nie dowierzając wsunąłem ostrożnie nogę. Pusta przestrzeń! Zrobiłem jeden krok, potem drugi. Przed sobą zobaczyłem mroczny, zasnuty pajęczynami tunel. Wbiegłem pełen nadziei. Pajęczyny jedwabiste i śliskie oplatały mi twarz. Ale ja nie zważałem. Krztusząc się i dusząc pędziłem zadyszany coraz szybciej. To się przecież musi gdzieś skończyć.
Bardzo długo tak biegłem. Pajęczyn było coraz więcej. Zwisały ze sklepienia aż do ziemi jak powłóczyste kurtyny, jedna za drugą, nieskończenie... Coraz trudniej było mi biec, tchu zaczęło brakować. Czy zdążę? Czy przebiję się wreszcie na powietrze? Czy w ogóle stąd jest jakieś wyjście?
Nagle usłyszałem głuchy tupot, potężny tupot dziesiątek nóg. Gdzieś przede mną. I głosy.
- Hurra na [M.]! - znajome echo wstrząsało podziemiem. Nie było wątpliwości. Naprzeciw mnie biegli [B.].
Struchlałem. Już chciałem zawrócić, gdy z ciemności za mną zaczęły się wynurzać chwiejne czerwone ogniki. Przybliżały się. Zrozumiałem. To nadciągają bojowe balony [M.]. Leciały z zapalonymi lontami, obijając się o sklepienie. Tańczyły złowrogo w powietrzu. Niesione jakimś podmuchem przelatywały nade mną z sykiem gorejącego lontu. Kto je wypuścił? Dlaczego? Czyżby wojna? Patrzyłem przerażony. Co robić?! Muszę je jakoś powstrzymać! Nie mogę przecież dopuścić... To miała być tylko zabawa. Podskoczyłem by zdusić lonty, lecz w tym momencie potworny błysk mnie oślepił. Huk wstrząsnął całym lochem. Padłem rażony na ziemię.


10.
I w tym momencie moje przerażenie nie tylko nie zmalało, ale wzmogło się.
Albowiem od razu zdałem sobie sprawę z tego, że ktoś jest w kuchni, koło pieca chlebowego, a w każdym razie dostrzegłem, że w tamtym kącie pali się lampka, i, pełen strachu, zgasiłem moją. Moje przerażenie widocznie udzieliło się, bo tamten (lub tamci) też zgasili swoją. Ale daremnie, gdyż światło księżyca oświetlało wystarczająco kuchnię, by zarysował się przede mną na posadzce cień, może więcej niż jeden tylko.
Zmroził mnie strach i nie śmiałem już cofnąć się ani postąpić do przodu.
Usłyszałem jakiś bełkotliwy głos i zdało mi się, że moich uszu dobiegają pokorne słowa wypowiadane przez niewiastę. Potem z niekształtnej grupy, rysującej się niewyraźnie w pobliżu pieca, oderwał się mroczny pękaty cień, który umknął w stronę zewnętrznych drzwi, najwidoczniej przymkniętych tylko, i zamknął je za sobą.
Stałem na progu między refektarzem a kuchnią, sam na sam z czymś niewyraźnym w pobliżu pieca. Czymś niewyraźnym i - jak by powiedzieć - kwilącym. Rzeczywiście z cienia dochodził jęk, prawie cichy płacz, rytmiczne łkanie ze strachu.
Nic nie daje większej odwagi lękliwemu niż lęk bliźniego; ale ruszyłem w stronę cienia bynajmniej nie dlatego, że poczułem przypływ odwagi. Raczej, powiedziałbym, pchało mnie jakieś oszołomienie dosyć podobne do tego, jakie ogarnęło mnie, kiedy miałem wizje: Było w kuchni coś pokrewnego woni kadzideł, która zaskoczyła mnie dzień przedtem w bibliotece. Może nie chodziło o te same substancje, ale na moje pobudzone nad wszelką miarę zmysły wpływ był taki sam. Rozróżniłem cierpkość tragantu, ałun i kamień winny, którego kucharze używają, by nadać aromat winu. A może, jak dowiedziałem się później, robiono w owym czasie piwo (które w tych północnych stronach półwyspu było w pewnej cenie), i to na sposób mojego kraju, z wrzosem, mirtem z bagnisk i rozmarynem ze stawów leśnych.
Wszystkie te aromaty upajały raczej mój umysł niźli nozdrza.
I podczas gdy instynkt rozumny wykrzykiwał: "cofnij się!", nakłaniając, bym oddalił się od tej jęczącej rzeczy, która z pewnością była sukubem podstawionym mi tutaj przez demona, jakaś moc pożądliwa pchała mnie do przodu, jakbym chciał być świadkiem dziwu.


11.
We wtorek zbudziłem się o tej porze bezdusznej i nikłej, kiedy właściwie noc się już skończyła, a świt nie zdążył jeszcze zacząć się na dobre. Zbudzony nagle, chciałem pędzić taksówką na dworzec, zdawało mi się bowiem, że wyjeżdżam - dopiero w następnej minucie z biedą rozeznałem, że pociąg dla mnie na dworcu nie stoi, nie wybiła żadna godzina. Leżałem w mętnym świetle, a ciało moje bało się nieznośnie, uciskając strachem mego ducha, duch uciskał ciało i każda najdrobniejsza fibra kurczyła się w oczekiwaniu, że nic się nie stanie, nic się nie odmieni, nic nigdy nie nastąpi i cokolwiek by się przedsięwzięło, nie pocznie się nic i nic. Był to lęk nieistnienia, strach niebytu, niepokój nieżycia, obawa nierzeczywistości, krzyk biologiczny wszystkich komórek moich wobec wewnętrznego rozdarcia, rozproszenia i rozproszkowania. Lęk nieprzyzwoitej drobnostkowości i małostkowości, popłoch dekoncentracji, panika na tle ułamka, strach przed gwałtem, który miałem w sobie, i przed tym, który zagrażał od zewnątrz - a co najważniejsza, ciągle mi towarzyszyło, ani na krok nie odstępując, coś, co bym mógł nazwać samopoczuciem wewnętrznego, między cząsteczkowego przedrzeźniania i szyderstwa, wsobnego prześmiechu rozwydrzonych części mego ciała i analogicznych części mego ducha.
Sen, który mię trapił w nocy i obudził, był wykładnikiem lęku. Nawrotem czasu, który powinien być zabroniony naturze, ujrzałem siebie takim, jakim byłem, gdym miał lat piętnaście i szesnaście - przeniosłem się w młodość - i stojąc na wietrze, na kamieniu, tuż koło młyna nad rzeką, mówiłem coś, słyszałem dawno pogrzebany swój głosik koguci, piskliwy, widziałem nos niewyrośnięty na twarzy niedokształtowanej i ręce za wielkie - czułem niemiłą konsystencję tej fazy rozwoju pośredniej, przejściowej. Zbudziłem się w śmiechu i w strachu, bo mi się zdawało, że taki, jak jestem dzisiaj, po trzydziestce, przedrzeźniam i wyśmiewam sobą niewypierzonego chłystka, jakim byłem, a on znowu przedrzeźnia mnie - i równym prawem - że obaj jesteśmy sobą przedrzeźniani. (...)
A kiedym na dobre odzyskał świadomość i jąłem przemyśliwać nad swym życiem, lęk nie zmniejszył się ani na jotę, ale stał się jeszcze potężniejszy, choć chwilami przerywał go (czy wzmagał) śmieszek, od którego usta niezdolne były się powstrzymać.


12.
A później usłyszał coś za sobą w ciemnym korytarzu. Odwrócił się i sparaliżowało go ze strachu.
Coś pełzło ku niemu po podłodze mrocznego korytarza, a kiedy zbliżyło się do pasma światła padającego przez szparę, przeszył go dreszcz przerażenia. Miał przed sobą olbrzymiego węża, mierzącego co najmniej dwanaście stóp. [X], skamieniały z przerażenia, wpatrywał się w wijące się cielsko, które zbliżało się coraz bardziej i bardziej, pozostawiając szeroki, kręty ślad na zakurzonej posadzce... Co robić? Dokąd uciec? Jedyne miejsce ucieczki to pokój, w którym dwaj mężczyźni planują morderstwo... ale jeśli nie ruszy się z miejsca, wąż z pewnością go uśmierci...
Zanim jednak zdążył podjąć decyzję, wąż już się z nim zrównał, a potem - nie do wiary! - minął go, wabiony sykiem wydobywającym się z ust tamtego mężczyzny, i po chwili w szparze drzwi zniknął koniec jego ogona, nakrapiany lśniącymi jak diamenty plamkami.
Po czole [X] spływały stróżki potu, a ręka dzierżąca laskę dygotała. W pokoju wciąż rozlegało się syczenie i prychanie, a Franka nawiedziła dziwna, zupełnie niewiarygodna myśl... Ten człowiek potrafi rozmawiać z wężami.


13.
Obudził go już dobrze o zmierzchu okropny krzyk. Boże, co to za wrzaski! Równie nienaturalnych dźwięków, podobnego wycia, jęków, zgrzytania, łez, razów i złorzeczeń w życiu jeszcze nie słyszał i nie widział. Nie mógł sobie wyobrazić podobnego rozbestwienia i szału. Z przerażeniem uniósł się na swoim legowisku, truchlejąc i zamierając co chwila. Ale razy, jęki i złorzeczenia stawały się coraz gwałtowniejsze. I oto, ku najwyższemu swemu zdumieniu, usłyszał głos swojej gospodyni. Gospodyni wyła, przeraźliwie piszczała i szlochała, wyrzucając z siebie słowa z taką szybkością, że nic nie można było zrozumieć, o coś błagała, rozumie się, o to, żeby ją przestano bić, bo bez litości katowano ją na schodach. Głos bijącego był do tego stopnia przeraźliwy z wściekłości i pasji, że już tylko chrypiał i równie szybko i niezrozumiale coś bełkotał, pieniąc się i zachłystując. W pewnej chwili [X] zadrżał całym ciałem: poznał ten głos, był to głos [Y]. [Y] jest tutaj i bije gospodynię! Kopie ją, wali jej głową o schody - bez wątpienia, bo słychać to wyraźnie, słychać jęki, katowanie! Co to znaczy, świat się do góry nogami przewraca? Słychać było, jak na wszystkich piętrach, na całej klatce schodowej zbiera się tłum, słychać głosy, okrzyki, wchodzą, tupią, trzaskają drzwiami i zbiegają się. "Ale za co to, za co... jak można!" - powtarzał w przekonaniu, że naprawdę zwariował. Ale nie, zbyt wyraźnie to słyszy!... W takim razie i do niego zaraz przyjdą, skoro tak, "bo to wszystko... prawdopodobnie... z tego samego powodu... za wczorajsze... chciał się zamknąć na haczyk, ale nie mógł unieść ręki... zresztą, byłoby to bezcelowe! Strach skuł mu serce, na kość zmroził, wprawił w osłupienie... W końcu cały ten tumult, który trwał dobre dziesięć minut, zaczął stopniowo ucichać. Gospodyni jęczała i zawodziła, [Y] ciągle jeszcze groził jej i wymyślał... Ale i on chyba uspokoił się w końcu, bo już go nie słychać; "Boże, czyżby sobie poszedł?" Tak jest, odchodzi też gospodyni, ciągle jeszcze płacząc i jęcząc... Oto drzwi zatrzasnęły się za nią... Tłum również rozchodzi się ze schodów do mieszkań - wzdychają, kłócą się, coś wykrzykują, to podnosząc głosy aż do wrzasku, to zniżając je do szeptu. Musiało ich być sporo, zbiegł się prawie cały dom. "Ale, Boże święty, czy to jest możliwe! I po co, po co on tutaj przychodził?!"
[X] opadł bezsilnie na kanapę, ale nie był już w stanie zmrużyć oka; leżał pół godziny, przeżywając takie katusze i tak koszmarne uczucie przerażenia, jakiego nigdy w życiu jeszcze nie doznawał.


14.
Wtedy jakiś miły, serdeczny głos powiedział mu, że nie jest sam, że to, co się zdarzyło w jego życiu, ma swój sens. A ten sens tkwi w uzmysłowieniu sobie tego, iż los każdego z nas jest z góry przesądzony. Tragedia może wtargnąć w życie każdego człowieka, a nasze uczynki nie mają wpływu na pasmo nieszczęść, które nas czeka.
"Dobro nie istnieje, a cnota to tylko jedno z obliczy strachu - mówił ten głos. - Gdy człowiek to zrozumie, zda sobie również sprawę, że ten świat to igraszka Boga".
Wkrótce potem głos, który utrzymywał, że jest panem świata i jedynym znawcą splotu wydarzeń na ziemskim padole, zaczął mu opowiadać o osobach znajdujących się na plaży obok niego. Ten ojciec rodziny, który właśnie składa parasol i pomaga się dzieciom ubrać, ma ochotę na romans z sekretarką, ale obawia się reakcji żony. Jego żona chciałaby spełnić się zawodowo i stać się niezależna, ale boi się sprzeciwu despotycznego męża. Czy te dzieci zachowywałyby się tak grzecznie, gdyby nie wisiało nad nimi widmo kary? Ta samotna dziewczyna czytająca książkę w cieniu parasola, udająca znudzenie - jest przerażona perspektywą staropanieństwa. Równie przerażony jest ten chłopak z rakietą tenisową, intensywnie doskonalący swoje ciało, by sprostać oczekiwaniom rodziców. Uśmiechnięty od ucha do ucha kelner serwujący bogatym klientom tropikalne koktajle - niepokoi się, że w każdej chwili mogą wyrzucić go z pracy. Ta nastolatka marzy o karierze baletnicy, ale będzie studiować prawo w obawie przed krytyką sąsiadów. Ten starzec twierdzi, że czuje się świetnie, od czasu gdy przestał pić i palić, choć w istocie strach przed śmiercią zawładnął nim całkowicie. Ta młoda para, która biegnie brzegiem morza, rozpryskując stopami wodę - oboje kryją pod maską uśmiechu drążącą ich obawę, że wkrótce się zestarzeją, staną się brzydcy i niedołężni. Ten opalony mężczyzna, który zakotwiczył swoją żaglówkę nieopodal brzegu tak, by wszyscy zwrócili na niego uwagę - wpada w panikę na myśl o tym, że notowania jego papierów wartościowych na giełdzie mogłyby z dnia na dzień spaść na łeb na szyję. Właściciela hotelu, przyglądającego się tej sielance z okien swego biura, paraliżuje lęk przed ludźmi z kontroli skarbowej, bo choć pracuje rzetelnie, oni zawsze znajdą jakieś niedopatrzenia.
W każdej z tych osób na cudownej plaży, o przepięknym zachodzie słońca, mieszkał strach. Strach przed samotnością; strach przed ciemnością, która zapełnia wyobraźnię demonami; strach przed zrobieniem czegokolwiek, co wykracza poza ramy dobrego wychowania; strach przed Boskim sądem; strach przed ludzką oceną; strach przed sprawiedliwością, która nieubłaganie wytyka najmniejszy błąd; strach przed ryzykiem i przegraną; strach przed powodzeniem i ludzką zawiścią; strach przed miłością i odrzuceniem; strach przed prośbą o podwyżkę, przed przyjęciem zaproszenia, przed podróżą w nieznane, przed zmianami, przed starością, przed śmiercią; strach, że ktoś wytknie nam wady, że nikt nie doceni naszych zalet; strach, że nikt nas nie zauważy mimo naszych wad i zalet...
Strach, strach, strach! Życie to dyktatura obezwładniającego strachu, cień gilotyny. "Mam nadzieję, że to cię uspokoi - szepnął mu demon do ucha. -Wszyscy są przerażeni, nie jesteś sam. Jedyna różnica polega na tym, że ty masz już najgorsze za sobą. To, czego się obawiałeś najbardziej, stało się rzeczywistością. Ty nie masz już nic do stracenia, natomiast ci ludzie żyją w ciągłym strachu. Jedni są go bardziej świadomi, inni próbują go nie dopuścić do głosu, odsunąć od siebie, ale wszyscy wiedzą, że wszechobecny strach w końcu ich dopadnie".


15.
Widziałeś kiedy zwierzęcy strach w ludzkich oczach? Ja widziałem. Gdy zrzucają z bardzo niskiego pułapu z wymuszonym otwarciem spadochronu. Przed startem wszystkich nas zważono wraz z całym ekwipunkiem. Siedzimy w samolocie według wagi. Najcięższy musi skakać pierwszy, za nim trochę lżejszy, i tak do najlżejszego. Chodzi o to, by ciężsi nie wpadli w czasze lżejszym i nie tłamsili ich spadochronów.(...)
W 43. grupie dywersyjnej jestem najmniejszy i najlżejszy. Dlatego wypadło, że jako ostatni mam opuścić samolot. Ale to nie znaczy, że siedzę na samym końcu. Przeciwnie, siedzę przy samym włazie desantowym. Ten kto skacze ostatni, pełni funkcję wypuszczającego. Stojąc przy włazie wypuszczający w ostatnim momencie sprawdza, czy wszystko jest jak należy i w razie konieczności ma prawo w każdej chwili przerwać desantowanie.
Trudna jest rola wypuszczającego, choćby dlatego, że siedzi w samym ogonie, jak na scenie: wszystkie spojrzenia skierowane są na niego. Gdzie spojrzę, widzę utkwione we mnie oczy komandosów. We wszystkich oczach obłęd. Nie, nie we wszystkich: dowódca grupy drzemie spokojnie, rozluźniony. Ale z oczu całej reszty bije lekkie szaleństwo. Dobrze jest skakać z trzech tysięcy! Pysznie! A tutaj tylko sto. Niejedną sztuczkę wymyślono dla stłumienia strachu, ale gdzież się przed nim skryjesz? Ten strach jest tuż-tuż. Siedzimy razem w uścisku.


16.
"Mój ojcze, mój ojcze! Czy widzisz te dziwa?
[X] do siebie zaprasza i wzywa!"
"Nie bój się mój synu! Skąd tobie te dreszcze?
To tylko wiatr cichy po liściach szeleszcze."
(...)
"Mój ojcze, mój ojcze! Ach, patrzaj... gdzie ciemno...
[X] ma córki, chcą bawić się ze mną."
"Nie bój się, mój synu, ja widzę to z dala.
To wierzba swe stare gałęzie rozwala."


17.
Zauważyłem, że obok mnie na samochodzie inny więzień też ma w ten sam sposób pokaleczone palce. Ja pracowałem spokojnie, bez nerwów, bez strachu, odmierzając każdy ruch. Ten drugi natomiast pracował nerwowo. Na jego twarzy widać było wielkie zmęczenie i strach. Tak - po prostu strach.
Pracuje z całym wysiłkiem, żeby tylko nie podpaść i nie być bitym. Głupiec - pomyślałem sobie - zmęczy się szybko i będzie musiał odpocząć, a jeśli wtedy podpadnie, to zbiją, a w dodatku dadzą ciężką pracę, której może nie mieć siły już wykonać. A to będzie powodem nowego bicia... i zupełnie możliwa wtedy przesiadka do krematorium. Przy takiej pracy i przy tym wyżywieniu długo się nie wytrzyma. Pamiętałem przecież swój pierwszy dzień pracy w kopalni żwiru w K.K., jak nogi uginały się pode mną, gdy wracaliśmy z pracy. Ale tacy jak on byli potrzebni do tego, by tacy jak ja mogli uchylać się od pracy. On w swoim strachu pracował za mnie i za siebie, bo gdyby wszyscy chcieli pracować tak jak ja, to nie wyładowalibyśmy tego samochodu i przez pół dnia. Tylko że mnie to nie obchodziło i tym się nie martwiłem. Jak wleją, to albo wszystkim, albo temu, którego złapią, że nie robi. Starałem się, żeby mnie nie złapali. Kalkulacja mała - wymaga tylko opanowania uczucia strachu. Bo ten strach przecież podświadomie przebija się i stara się człowieka opanować.


18.
Przypominała sobie wszystko, czego nauczył ją [X.]. Szybka jak jeleń. Cicha jak cień. Strach rani głębiej niż miecz. Zwinna jak wąż. Spokojna jak stojąca woda. Strach rani głębiej niż miecz. Silna jak niedźwiedź. Dzika jak wilczyca. Strach rani głębiej niż miecz. Ten, kto boi się przegrać, już przegrał. Strach rani głębiej niż miecz. Rękojeść jej drewnianego miecza była mokra od potu, a [Y.] oddychała ciężko, kiedy dotarła do schodów prowadzących na wieżyczkę. Zamarła na moment. W górę czy w dół? Schody w górę poprowadzą ją do krytego mostu, którym można przejść nad niewielkim dziedzińcem do Wieży Namiestnika, ale tego się pewnie spodziewali. Nigdy nie rób tego, czego się spodziewają, mówił [X.]. [Y.] ruszyła w dół po krętych schodach, skacząc po dwa albo trzy stopnie. Znalazła się a w ogromnej, sklepionej piwnicy pełnej beczek z piwem ustawionych jedne na drugich pod ścianami. Jej mroki rozjaśniało tylko światło wpadające przez wąskie okienka pod sufitem.
(...)Zamknęła oczy. Przez chwilę była zbyt przestraszona, żeby się poruszyć. Zabili Jory’ego, Wyla, Hewarda i tego strażnika na schodach. Mogli też zabić jej ojca, a także ją, jeśli wpadnie w ich ręce. - Strach rani głębiej niż miecz - powiedziała głośno, lecz teraz nie było sensu udawać wodnego tancerza. [X] był tancerzem, a biały rycerz pewnie go zabił. Przecież ona jest tylko małą dziewczynką z drewnianym kijem, samotną i przestraszoną.(...)
Wmawiała sobie, że już musi iść, lecz strach paraliżował jej ruchy.
Spokojna jak woda, usłyszała cichy głos. Zdumiona, upuściła zawiniątko. Rozejrzała się przestraszona, lecz w stajni nie było nikogo poza nią, końmi i ciałami zabitych.
Cicha jak cień, usłyszała. Czy to jej własny głos, czy głos [X]? Nie potrafiła powiedzieć, lecz głos pomógł jej opanować strach.
Wyszła ze stajni.
Nigdy jeszcze tak bardzo się nie bała. Miała ochotę puścić się biegiem i ukryć, lecz wiedziała, że musi iść przez dziedziniec, powoli, krok za krokiem, udawać, że nigdzie się nie śpieszy. Wydawało jej się, że czuje na sobie ich spojrzenia, niczym robaki pełzające po jej skórze. Ani na chwilę nie podniosła oczu. Wiedziała, że straciłaby resztki odwagi, gdyby zobaczyła, że patrzą na nią; wyobrażała sobie, jak rzuca swoje zawiniątko i ucieka z płaczem, a wtedy by ją złapali. Szła ze wzrokiem wbitym w ziemię. Kiedy wreszcie stanęła w cieniu królewskiego septa po drugiej stronie dziedzińca, była mokra od zimnego potu, lecz nikt nie podniósł alarmu.


19.
[X] nie zdawała sobie sprawy ze swych doznań, lecz czuła, że wciąga ją potworna bezdnia natury. Nie strach ją ogarniał, lecz coś znacznie straszniejszego niż strach. Drżała. Brak słów, by opisać, jak niezwykłe było to drżenie, które lodowatym zimnem przenikało ją aż w głąb serca. Oczy jej stały się błędne. Miała wrażenie, że nie zdoła może się oprzeć, by nie powrócić tu znów jutro o tej samej godzinie.
I wówczas wiedziona resztką instynktu, by wydostać się z tego dziwnego stanu, którego nie rozumiała, a który ją przerażał, zaczęła głośno liczyć: "raz, dwa, trzy, cztery" - aż do dziesięciu, a gdy skończyła, zaczęła od nowa. To przywróciło jej normalną percepcję zjawisk, które ją otaczały. Uczuła, że zimno jej w ręce zmoczone przy czerpaniu wody. Wstała. Ogarnął ją znów strach, ale strach naturalny i nie do opanowania. Miała tylko jedną myśl: uciekać! uciekać, co sił w nogach, przez las, przez pola, biec do domów, do okien, do palących się świec. Wzrok jej padł na stojące obok wiadro. Obawa, którą napawała ją [Y], była tak wielka, że nie śmiała uciekać nie zabrawszy wiadra. Chwyciła je oburącz i z trudem dźwignęła z ziemi.
Zrobiła kilka kroków, lecz pełne wiadro było tak ciężkie, że musiała je postawić z powrotem. Odetchnęła trochę, po czym dźwignęła je znowu i zaczęła iść, tym razem już nieco dłużej. Ale znów musiała przystanąć. Po kilku sekundach wytchnienia ruszyła dalej. Szła pochylona do przodu, z głową zwieszoną, jak staruszka; ciężar wyrywał jej ze stawów chude ramiona, od żelaznego pałąka wiadra jej mokre rączki kostniały z zimna. Od czasu do czasu musiała przystanąć na chwilę i za każdym razem lodowata woda wylewała się na jej bose nogi. To wszystko działo się w głębi lasu, w nocy, w zimie, z dala od ludzi. Dziecko to miało osiem lat. Jeden tylko Bóg oglądał jej męczarnie.
I, niestety, zapewne i matka. Są bowiem rzeczy, które zmarłym każą w grobie otworzyć oczy.
[X] oddychała niemal rzężąc z bólu, szloch ściskał jej gardło, lecz nie śmiała płakać, tak bała się [Y], nawet z daleka. Przyzwyczaiła się wyobrażać sobie, iż [Y] jest zawsze blisko.
Niewiele jednak mogła ujść w ten sposób i szła bardzo powoli. Daremnie skracała odpoczynki starając się między jednym a drugim iść możliwie najdłużej. Z przerażeniem myślała, że do Montfermeil zajdzie dopiero za godzinę i że [Y] ją zbije. Z tym przerażeniem łączył się lęk, że w nocy sama jest w borze. Padała już z nóg ze zmęczenia, a jeszcze nie wyszła z lasu. Doszedłszy do starego kasztana, który dobrze znała, przystanęła raz jeszcze, i to dłużej, by lepiej odpocząć, po czym zebrawszy wszystkie siły, chwyciła wiadro i odważnie ruszyła naprzód. Biedne, zrozpaczone maleństwo nie mogło się powstrzymać, by nie jęknąć od czasu do czasu: “Ach, Boże, mój Boże!"
Nagle poczuła, że wiadro przestało jej ciężyć. Jakaś ręka, która wydawała jej się olbrzymia, chwyciła za pałąk wiadra i krzepko dźwignęła je w górę. [X] podniosła głowę. Jakaś wysoka ciemna postać szła obok niej w mroku. Był to człowiek, który szedł za nią, ale którego kroków nie słyszała. Człowiek ten bez słowa wziął wiadro, które dźwigała.
Jest w nas instynkt, który każe nam właściwie reagować na każde spotkanie w życiu. Dziecko nie zlękło się wcale.


20.
U progu zatrzymała się nagle i stanęła nieruchomo.
Jej nozdrza zadrgały.
Morze… zapach morza w [St.T.].
To ten zapach. Nie mogła się pomylić. Oczywiście na wyspie zawsze czuć morzem, ale to zupełnie co innego. To był zapach zatoki w ów dzień, gdy po odpływie wodorosty schły na odsłoniętych skałach
(...)
Zrobiła krok naprzód. Płomień świecy zamigotał od przeciągu i nagle zgasł. W ciemności chwycił ją strach…
Nie bądź głupia - powtarzała sobie. - Wszystko jest w porządku. Mężczyźni są na dole. Wszyscy czterej. Nikogo nie ma w pokoju. Wyobrażam sobie coś nieprawdziwego…
Ale ten zapach - ten zapach zatoki w [St. T.]… to nie była tylko wyobraźnia. Istniał naprawdę.
A jednak ktoś jest w pokoju… Usłyszała lekki szelest… na pewno coś usłyszała.
I nagle, gdy tak stała nasłuchując - zimna, oślizła ręka dotknęła jej szyi… mokra ręka pachnąca morzem…
[X] wrzasnęła. Wrzeszczała i wrzeszczała były to okrzyki obłędnego strachu, dzikie, rozpaczliwe wołanie o pomoc.
Nie słyszała hałasu na parterze, gdy ktoś przewrócił krzesło, gwałtownie otwarł drzwi i biegł po schodach. Owładnął nią bezgraniczny strach.
Gdy przyszła do siebie, zobaczyła migotanie świec w drzwiach i wpadających do pokoju mężczyzn.
- Co. u diabła? Co się stało? Na miłość boską, co pani jest? Zachwiała się, zrobiła krok naprzód i padła na podłogę.
Jak przez mgłę czulą, że ktoś nachyla się nad nią i próbuje ją podnieść.
Wtem usłyszała okrzyk, krótkie: "Na Boga, spójrzcie na to!" Otworzyła oczy i podniosła głowę. Zobaczyła to, na co patrzyli mężczyźni trzymający świece.
Szeroka wstęga morskich wodorostów zwisała z sufitu. One to właśnie otarły się ojej szyję. Wzięła je za oślizłą rękę. rękę topielca, który wrócił, by odebrać jej życie!
(...)
- Prawdopodobnie morderca był przekonany, że pani umrze ze strachu. Przecież to się zdarza, prawda, doktorze?
[Y] nie od razu odpowiedział.
- Hm, trudno przewidzieć. Młoda, zdrowa osoba… bez wady serca. To raczej mało prawdopodobne… Z drugiej strony…


21.
- Najpierw poszedłem do Instytutu Czasu. Tam ogromnie się ucieszyli na mój widok. Po pierwsze dlatego, że odwiedził ich sam [X], słynny archeolog...
Tu [Y] przerwała naszemu gościowi, pytając:
- A skąd oni cię znają, [X]?
- Mnie wszyscy znają - odparł bynajmniej nie stropiony. - Nie przerywaj starszym. Kiedy mnie zobaczyli w drzwiach, wszyscy zemdleli z radości.
- Raczej ze strachu - poprawiła go [Y]. - Ktoś. kto cię wcześniej nie widział, może się przestraszyć.
- Bzdura! - oświadczył z przekonaniem [X]. - Na naszej planecie uchodzę za bardzo przystojnego.
Roześmiał się, aż płatki kwiatów wzbiły się w powietrze.
- Nie myśl, że jestem taki naiwny, [Y]. Wiem doskonale, kiedy się mnie boją, a kiedy cieszą na mój widok. Dlatego zawsze najpierw stukam do drzwi i pytam: "Czy nie ma tu dzieci i kobiet o słabych nerwach?" Jeśli odpowiedź brzmi: "nie", wchodzę i przedstawiam się oznajmiając, iż jestem słynnym archeologiem [X] z planety [C.]. Czy to ci wystarcza?


22.
Hrabia nie bał się śmierci, ale bał się nie wyczyszczonych butów, ściślej mówiąc - butów zakurzonych, butów zabłoconych, a nawet takich, na których dostrzegalna była plamka jakiegokolwiek pochodzenia. Takie buty wprawiały go w stany lękowe tak silne, że mógł umrzeć natychmiast.
Na wyjście kompromisowe, to znaczy usunięcie skazy z obuwia, zgadzał się tylko pod warunkiem, że następowało bez chwili zwłoki. Jego życie wisiało więc na włosku.
Można by przypuścić, że komplet szczotek i past, z którym się nie rozstawał - na polecenie lekarza - chronił go od nagłej śmierci. Ale tak sądzić, to by znaczyło nie brać pod uwagę innej cechy hrabiego, mianowicie jego skłonności do nudy. Schylanie się, szczotkowanie i pastowanie obuwia, ponowne szczotkowanie - nudziło go niezmiernie. Istniała zatem obawa, że wstręt do nudy lada chwila przeważy nad wstrętem do zanieczyszczeń i pośrednio stanie się przyczyną zgonu.


23.
- Przepraszam cię, drogi duchu - powiedział - ale zbliża się święto Paschy, a ja nie mam baranka, więc dziś rano przysięgłem Bogu, że zamiast baranka zabiję pierwszą żywą istotę, jaką przypadkiem spotkam na tej drodze, abym i ja mógł obchodzić Paschę. Masz więc szczęście. Nadstaw szyję, zaraz zostaniesz złożony Bogu w ofierze.
[X] zaczął krzyczeć. [Y] chwycił go za gardło, ale natychmiast ogarnął go strach. Chwycił coś miękkiego jak puch bawełny. Nie - nawet bardziej miękkiego - jak powietrze. Jego paznokcie zagłębiły się w gardło [X], lecz gdy je wyciągnął, nie trysnęła ani jedna kropla krwi. “Może on jest duchem"? - pomyślał [Y], a jego ospowata twarz pobladła.
- Czujesz ból? - zapytał.
- Nie - odparł [X] i wyśliznąwszy się z uchwytu [Y] próbował uciec.
- Stój! - warknął [Y], chwytając go teraz za włosy. Ale włosy oderwały się wraz ze skórą głowy i tylko one pozostały w ręku [Y]. Czaszka [X] lśniła teraz w słońcu żółtawobiałym blaskiem.
- Niech cię diabli wezmą! - mruknął [Y] i zadrżał. - Jesteś duchem, czy co?
Chwycił [X] za prawe ramię i szarpnął nim gwałtownie.
- Powiedz, że jesteś duchem, to cię puszczę.
Ale szarpnięte ramię odpadło nagle i zostało mu w ręce. Ogarnęło go przerażenie. Rzucił rozkładającą się rękę w kwitnący krzak janowca i splunął, czując mdłości. Był tak przerażony, że włosy zjeżyły mu się na głowie. Chwycił nóż. Chciał jak najszybciej skończyć z [X]. Złapał go ostrożnie za kark, oparł jego szyję o kamień i zaczął podrzynać mu gardło. Ciął i ciął, ale nóż nie chciał się zagłębić. Zupełnie, jakby próbował przeciąć kłąb wełny. [Y] poczuł, jak krew lodowacieje mu w żyłach. "Czyżbym zarzynał trupa?" - zapytał sam siebie. Chciał już uciec ze wzgórza, ale zobaczył, że [X] rusza się jeszcze. Ten jego przeklęty przyjaciel mógł go znaleźć i znów wskrzesić! Pokonując strach, złapał ciało za nogi i za głowę, i tak jak wykręca się mokrą odzież przed powieszeniem na sznurku, skręcił i złamał je z trzaskiem. Kręgosłup [X] pękł, a on sam rozpadł się na dwie połowy. [Y] ukrył ciało pod krzakiem janowca, a potem oddalił się biegiem. Biegł co tchu. Po raz pierwszy w życiu odczuwał strach. Nie odważył się spojrzeć za siebie.


24.
Czując, że przechodzi go mrowie, dyrektor odłożył słuchawkę i nie wiedzieć czemu spojrzał w znajdujące się za jego plecami okno. Przez rzadkie, pokryte wątłą jeszcze zielenią gałęzie klonu zobaczył w przejrzystym obłoku biegnący księżyc. Coś przykuło wzrok [X] do tych gałęzi, patrzył na nie, a im dłużej patrzył, tym większy ogarniał go strach. W końcu dyrektor z trudem zmusił się do tego, żeby się odwrócić od księżycowego okna, i wstał. O tym, żeby dzwonić gdziekolwiek, nie było już teraz mowy, dyrektor myślał tylko o jednym - jak by tu czym prędzej wyjść z teatru.
Nasłuchiwał - w budynku panowała cisza. Zrozumiał, że już od dawna na całym pierwszym piętrze jest tylko on jeden, i kiedy to sobie uświadomił, owładnął nim nieprzezwyciężony, dziecinny strach. Nie mógł bez drżenia myśleć o tym, że będzie oto musiał iść samotnie przez puste korytarze i schodzić po schodach. Gorączkowo chwycił leżące na stole czerwonce hipnotyzerów, schował je do teczki i odkaszlnął, żeby choć odrobinę dodać sobie odwagi. Kaszel wypadł ochryple i cicho.
I wtedy wydało mu się, że spod drzwi gabinetu wionęło wilgotną zgnilizną.
Dreszcz przeszedł dyrektorowi finansowemu po krzyżu. W dodatku znienacka zaczął bić zegar - wybijał północ. I nawet to bicie zegara przyprawiało dyrektora o dreszcze. Ale definitywnie zamarło mu serce, kiedy usłyszał, że w zamku yale powolutku obraca się klucz. Kurczowo wczepił w teczkę zimne, zwilgotniałe dłonie, czuł, że jeżeli jaszcze przez chwilą potrwa ten szmer w dziurce od klucza, to nie wytrzyma i przeraźliwie wrzaśnie.
Wreszcie drzwi poddały się czyimś wysiłkom, otworzyły się i bezszelestnie wszedł do gabinetu [Y]. [X] opadł na fotel, bowiem ugięły się pod nim nogi. Nabrawszy do płuc powietrza uśmiechnął się, jak gdyby przymilnie, i cicho powiedział:
- Boże, jakżeś ty mnie przestraszył...
Tak, to nieoczekiwane pojawienie się [Y] każdego mogło przestraszyć, ale jednocześnie sprawiło ono dyrektorowi wielką radość - w tej zawikłanej sprawie odnalazł się koniec jednej przynajmniej nitki.
(...)
Na podłodze za fotelem leżały dwa skrzyżowane cienie, jeden gęstszy, ciemniejszy, drugi szary, ledwie widoczny. Wyraźnie widać było na podłodze cień oparcia fotela i cień jego zwężających się nóg, ale nad oparciem na podłodze nie było cienia głowy [Y], podobnie jak między nogami fotela nie widać było cienia nóg administratora.
"On nie rzuca cienia!" - desperacko wrzasnął w duchu [X]. I zadygotał. [Y] niespokojnie, bojaźliwie obejrzał się, podążając za oszalałym spojrzeniem [X], spojrzał za oparcie fotela i zrozumiał, że został zdemaskowany. Wstał z fotela (to samo zrobił także dyrektor) i ściskając w dłoniach teczkę odszedł na krok od biurka.
- Domyślił się, przeklęty! Zawsze był sprytny - powiedział [Y] gniewnie, uśmiechając się prosto w nos dyrektorowi, znienacka skoczył od fotela ku drzwiom i szybko przesunął w dół rygiel zatrzasku. Dyrektor rozejrzał się rozpaczliwie, cofnął się. w stronę wychodzącego na ogród okna i w tym zalanym księżycową poświatą oknie zobaczył przywierającą do szyby twarz nagiej dziewczyny i obnażoną, przesuniętą przez lufcik rękę, która starała się odsunąć dolną zasuwkę ramy. Górna była już odsunięta.
Wydało mu się, że światło lampy na biurku przygasa, że biurko się przechyla. Ogarnęła [X] lodowata fala, ale na szczęście dla siebie - przemógł się i nie upadł. Resztek jego sił wystarczyło na to, żeby nie krzyknąć już, ale szepnąć:
- Na pomoc...


25.
Ogarnęło ich takie przerażenie, że rzucili narzędzia i puścili się pędem. Myśl, że pozostali sami w głębi kopalni, tak daleko od podszybia, przyprawiała ich o szaleństwo. Wzięli ze sobą tylko lampy i biegli jeden za drugim, mężczyźni, chłopcy, ładowaczka; nawet sztygar stracił głowę, wołał, coraz bardziej przestraszony milczeniem, pustką chodników ciągnących się w nieskończoność. Co takiego mogło się stać, że nie spotykali ani żywej duszy? Co za wypadek wymiótł tak wszystkich kolegów? Nieznajomość niebezpieczeństwa, groźba, która nad nimi zawisła, którą wyczuwali nie wiedząc, na czym polega, wzmagała jeszcze trwogę.
Kiedy zbliżali się do podszybia, woda zagrodziła im drogę. Sięgała do kolan, nie mogli już biec, z trudem przedzierali się pod prąd z tą myślą, że sekunda opóźnienia przyniesie im śmierć.
– Psiakrew, to szalowanie trzasnęło! – krzyknął [S]. – A mówiłem, że nas tu diabli wezmą!
Od chwili gdy ludzie zjechali na dół, [P] z coraz większym niepokojem patrzył, jak wzmaga się ulewa. Załadowując wózki z dwoma innymi zapychaczami, co chwila podnosił głowę: twarz miał mokrą od padających na nią wielkich kropli, w uszach mu szumiało od huku nawałnicy szalejącej tam na górze. Najbardziej jednak przeraził się widząc, że żąp, który miał dziesięć metrów głębokości, jest pełen; woda występowała już przez szpary w deskach pomostu, rozlewała się po żelaznych płytach. Dowodziło to, że pompa nie może już podołać napływowi wód. Słyszał, jak dyszy zachłystując się czkawką ze zmęczenia. Powiadomił o tym [D], który zaklął ze złością i odparł, że trzeba czekać na inżyniera. [P] dwa razy wracał do niego, ale tamten wzruszał tylko ramionami z rozdrażnieniem. No dobrze, woda przybiera, ale cóż on może na to poradzić?
Ukazał się [M] prowadząc do pracy Bataille’a; musiał przytrzymywać go obiema rękami, gdyż stary, senny koń stanął nagle dęba i z głową wyciągniętą ku szybowi zarżał czując śmierć.
(...)
Na dnie szybu pozostawieni swemu losowi nieszczęśnicy wyli z przerażenia. Woda sięgała im już do pasa. Łoskot strumienia ogłuszał, trzaski zapadającego się szalowania nasuwały myśl o końcu świata; lecz tym, co doprowadzało ich do szaleństwa, było rżenie koni zamkniętych w stajni, głos śmierci, straszliwy, nie do zapomnienia, głos mordowanych zwierząt.
[M] puścił Bataille’a. Stary koń stał drżący i rozszerzonymi oczyma wpatrywał się we wzbierającą wodę. Podszybie wypełniało się prędko, w czerwonym świetle palących się jeszcze pod sklepieniem lamp widać było wznoszenie się zielonkawej toni. I nagle, czując, że lodowate fale sięgają mu do podbrzusza, koń rzucił się galopem w głąb jednego z chodników.
Ludzie ruszyli za nim w panicznej ucieczce.
– Nie mamy co sterczeć tu dłużej! – krzyczał [M]. – Trzeba spróbować przez R..
Myśl, że mogliby się wydostać przez starą kopalnię, jeżeli uda im się dotrzeć tam, zanim droga zostanie odcięta, unosiła ich teraz. Pchali się trzymając lampy w górze, aby woda ich nie zgasiła. Na szczęście chodnik wznosił się nieco i na przestrzeni dwustu metrów szli walcząc z falą, lecz nie pogrążając się głębiej. Dawne wierzenia obudziły się teraz w tych przerażonych duszach, wzywali imienia ziemi, bo to ziemia zraniona mściła się zalewając ich swą krwią. Jakiś starzec bąkał zapomniane modlitwy odginając kciuki na zewnątrz, aby przebłagać złe duchy kopalni.


26.
W dorożce [X] poczuł takie przerażenie, jakiego nigdy przedtem nie doświadczył. Bał się czegoś, ale nie wiedział czego Dzień był gorący, a on trząsł się z zimna. Miał dreszcze. Palce mu zbielały i zgięły się, koniuszki pomarszczyły jak u osoby śmiertelnie chorej czy u trupa. Serce miażdżyła mu jak gdyby olbrzymia pięść. "Co mi jest? – pytał siebie. – Czy nadeszła moja ostatnia godzina? Czy obawiam się aresztowania? Czy tęsknię za Emilią?". Nadal miał dreszcze, chwycił go kurcz; z trudem oddychał. Sytuacja była tak rozpaczliwa, że zaczął sam siebie pocieszać: "Przecież nie wszystko jeszcze stracone. Mogę żyć bez nogi. A może znajdę jakieś rozwiązanie. Nawet jeśli mnie aresztują, to jak długo mogą mnie trzymać? Ostatecznie tylko usiłowałem popełnić włamanie, nic jednak nie zrobiłem". Oparł się o siedzenie. Chciał postawić kołnierz surduta, co było jednak zbyt kłopotliwe w taki gorący dzień. Wsunął jednak palce pod surdut, aby je ogrzać. "Co się dzieje? Czy to może gangrena?" – zadał sobie pytanie. Chciał rozwiązać sznurowadło, lecz gdy się pochylił, omal nie spadł z siedzenia.


27.
Zdarza się czasem, że przyciśnięta, niedokrwiona, ręka na jakiś czas obumrze. Można dotykać jej drugą, czującą i żywą, jak kawałka drewna. Prawie każdy zna to dziwne uczucie, nieprzyjemne, na szczęście szybko przemijające. Ale człowiek wtedy jest cały normalny, czujący i żywy, tylko kilka palców czy dłoń ogarnął martwy bezwład, że stały się jakby uczepionym do reszty ciała przedmiotem. [X.] jednak nie pozostało nic: albo lepiej, prawie nic - prócz strachu. Rozpadał się - nie na żadne tam osoby, ale właśnie na strachy. Czego się bał? Pojęcia nie miał. Nie był ani trzeźwy, ani jawy nie przeżywał (jakaż może być jawa bez ciała!), ani snu. Bo nie śnił przecież: wiedział, gdzie jest, co z nim robią. To było coś trzeciego. I do upicia się też najzupełniej niepodobne.
(...)Nie wierzył, że to może być doświadczenie: jak to, trochę parafiny, jakaś słona woda, i człowiek przestaje istnieć? Postanowił z tym skończyć, za wszelką cenę. Zmagał się, sam nie wiedział z czym, jakby wyważał olbrzymi przywalający go kamień. Nie mógł nawet drgnąć. W ostatnim błysku przytomności zebrał resztkę sił i jęknął. Usłyszał ten jęk, stłumiony, oddalony, jak radiowy sygnał z innej planety. Na jakąś sekundę prawie ocknął się i skupił po to, żeby wpaść w następną, jeszcze czarniejszą, podmywającą wszystko agonię.
Nie czuł żadnego bólu. Ba, gdyby był ból ! Siedziałby w ciele, dawałby o nim znać, określałby jakieś granice, targałby nerwami. Ale to była agonia bezbolesna, narastający napływ nicości. Poczuł, jak powietrze spazmatycznie chwytane wchodzi weń - jakby nie w płuca, ale w ten obszar drgających, pokurczonych myślowych strzępków. Jęknąć, jeszcze raz jęknąć, usłyszeć się…
Jak się komu chce jęczeć, nie trzeba myśleć o gwiazdach odezwał się ten jakiś nieznany, bliski, lecz obcy głos. Zastanowił się i nie jęknął. Zresztą nie było go już. Nie wiedział, kim był - wpływały weń zimne, lekkie strumienie a najgorsze było to (dlaczego żaden z bałwanów nawet o tym nie wspominał?), że wszystko szło przez niego na wylot. Zrobił się przezroczysty. Był dziurą, sitem, szeregiem krętych jaskiń czy przelotów.
Potem i to się rozpadło, został tylko strach i trwał nawet wtedy, gdy zniknęła wstrząsana jak dreszczem, mżącym migotaniem - ciemność.
Potem zrobiło się gorzej, o wiele gorzej. Jednakże tego już [X.] nie umiał opowiedzieć ani nawet wyraźnie, dokładnie przypomnieć sobie: na takie doświadczenia nie wynaleziono jeszcze słów. Nic nie potrafił o tym wykrztusić. Tak, tak, "topielcy" byli właśnie bogatsi o jedno cholerne doświadczenie, którego nikt z profanów nawet się nie domyślał. Inna rzecz, że nie było czego zazdrościć.
[X.] przeszedł wiele rzeczy i stanów. Nie było go jakiś czas, potem znów był, powielony, potem coś wyjadało mu cały mózg, potem działo się wiele zawiłych, bezsłownych potworności - spajał je strach, który przeżył i ciało, i czas, i przestrzeń. Wszystko.
Tego to się najadł do syta.


28.
- A teraz wrzuć dwójkę, bo ja nie mam czym. Skonsternowany tym oświadczeniem znowu poświeciłem na niego i poczułem, jak ogarnia mnie przerażenie. POŁOWY TEGO FACETA NIE BYŁO.
Jakaś choroba, a właściwie chyba cała ich seria uczyniła z tego człowieka przerażające monstrum. Jego prawa ręka była kawałkiem kikuta sterczącego z barku. Lewa dziwnie wykręcona i "uschnięta''. (Nie mam na to innego określenia poza tym potocznym.) Sylwetka z wyraźnymi objawami choroby Heine-Medina...
- TERAZ! Zmieniaj bieg, (...) - przywołał mnie do rzeczywistości.
Zmieniłem.
Przy okazji bezwiednie rzuciłem mu kolejne spojrzenie. Lewa ręka - ta, którą trzymał kierownicę - zamiast palców miała coś w rodzaju wydłużonego szpona, którym zahaczał za poprzeczki kierownicy i w ten sposób skręcał.
Jego nogi...
Nie chciałem dalej patrzeć. Odwróciłem wzrok i w tym momencie kątem oka spostrzegłem, że na tylnym siedzeniu leży rozwalona wygodnie wielka kosmata panika. Rozparta, uśmiechnięta szyderczo, demonstracyjnie oglądała sobie paznokcie. Gwizdała przy tym przez szparę w przednich zębach. Od naszego ostatniego spotkania przytyła jeszcze bardziej, ale jakoś tym razem nie wydało mi się to śmieszne. Wcale. Gdyby na mnie teraz skoczyła, z całą tą swoją tuszą...


29.
Czy pan Profesor przed taką operacją się boi?
O, tak, Boi się bardzo. Czuje strach tutaj, o, tu, pośrodku i za każdym razem ma nadzieje, że w ostatniej chwili stanie się coś, co mu przeszkodzi interniści zabronią, pacjent się rozmyśli, może nawet on sam ucieknie z gabinetu.
Czego się boi pan Profesor? Pana Boga?
O, tak, Pana Boga boi się bardzo, ale nie najbardziej na świecie
Że pacjent umrze?
Tego też, ale wie - wszyscy wiedzą - że bez operacji umrze i tak.
Więc czego się boi?
Boi się, że koledzy powiedzą ON EKSPERYMENTUJE NA CZŁOWIEKU. A to jest najgorsze oskarżenie że wszystkich, jakie mogą paść.


30.
Strach walczył we mnie z rozumem. Strach mówił: "Potrafi". Tygrys był dzikim, ważącym czterysta pięćdziesiąt funtów mięsożercą, a każdy z jego pazurów był ostry jak nóż. Rozsądek zaś odpowiadał: "Nie potrafi". Gruby, solidny brezent to nie żadna japońska papierowa ściana. Przecież spadłem na tę plandekę z dużej wysokości i nie pękła. [X] mógł ją podrzeć, ale wymagałoby to czasu i wysiłku. Nie mógł spod niej, ot tak, po prostu, wyskoczyć jak diabeł z pudełka. Poza tym mnie nie widział. A dopóki mnie nie zobaczył, nie miał powodu, żeby rozdzierać brezent.
(...)
Tu muszę powiedzieć kilka słów o strachu. Strach to jedyny prawdziwy przeciwnik życia. To jednocześnie adwersarz mądry i podstępny. Obce jest mu poczucie przyzwoitości, za nic ma prawa i konwencje, nie zna litości. Uderza w najsłabszy punkt, który znajduje łatwo i nieomylnie. Zaczyna się w mózgu, zawsze. Jesteś spokojny, pewny siebie, szczęśliwy. I nagle strach, w przebraniu łagodnej wątpliwości, wślizguje się do twego mózgu niczym szpieg. Wątpliwość natrafia na niedowierzanie i niedowierzanie usiłuje ją wyprzeć. Ale niedowierzanie jest tylko źle uzbrojonym piechurem. Wątpliwość radzi sobie z nim bez trudu. Ogarnia cię niepokój. Przybywa rozsądek, by walczyć w twoim imieniu. Odzyskujesz pewność siebie. Rozum jest w pełni wyposażony w broń najnowszej generacji. A jednak, ku twemu zdumieniu, pomimo przewagi taktycznej i licznych niezaprzeczalnych zwycięstw, rozum zostaje pokonany. Czujesz, jak słabniesz, miękniesz. Twój niepokój zmienia się w przerażenie.
Teraz strach atakuje twe ciało, które już wie, że dzieje się coś bardzo złego. Twoje płuca uleciały już jak ptak, a trzewia wyśliznęły się jak wąż. Język zdycha niczym opos, szczęka puszcza się w dziki galop. Uszy głuchną. Mięśnie zaczynają dygotać jak w malarii, a kolana trzęsą się w jakimś dziwnym tańcu. Serce wytęża się zbyt mocno, zwieracz zanadto się rozluźnia. To samo dzieje się z resztą twego ciała. Każda jego część rozpada się w charakterystyczny dla siebie sposób. Tylko oczy nie zawodzą. Oczy zawsze pilnie obserwują strach.
Bardzo szybko podejmujesz nierozważne decyzje. Porzucasz swych ostatnich sprzymierzeńców: nadzieję i ufność. I w ten sposób zadajesz sam sobie klęskę. Strach, który jest niczym innym, jak tylko zwykłą impresją, zatriumfował nad tobą.
Trudno to wyrazić słowami. Bo strach, prawdziwy strach, taki, który wstrząśnie tobą do głębi, strach, jaki odczuwasz, stając w obliczu śmierci, końca, lęgnie się w twej pamięci jak gangrena. Jego zgnilizna atakuje wszystko, nawet słowa, które o nim mówią. Musisz zatem stoczyć ciężką walkę, żeby dać mu wyraz. Musisz walczyć, żeby rzucić nań światło słów. Bo jeśli nie podejmiesz walki, jeśli twój strach stanie się niemą ciemnością, której starasz się unikać i o której być może uda ci się nawet zapomnieć, otwierasz się na kolejne ataki strachu, gdyż tak naprawdę nigdy nie podjąłeś walki z tym przeciwnikiem.


==========


Dodane 20 kwietnia 2011:
Tytuły utworów, z których pochodzą konkursowe fragmenty, znajdziesz tutaj:
Rozwiązanie konkursu



Wyświetleń: 46109
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 131
Użytkownik: bogna 17.10.2009 00:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam "Konkurs, ż... | bogna
Czy obawiamy się lęku?
Zobaczmy, jaki bywa strach :-)
Do konkursowej zabawy zaprasza Paweł!
Użytkownik: KrzysiekJoy 17.10.2009 00:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam "Konkurs, ż... | bogna
Północ już dawno minęła, a ja siedzę sobie sam i czytam Whartona, ze strachem spoglądam czy wszystko mi się "świeci na zielono", jest wszystko w porządku, to tylko mój strach ma wielkie oczy. Czytam fragmenty i na moim ciele pojawia się gęsia skórka. Czytam dalej i raczej nie zgaszę dziś światła...
Użytkownik: Aquilla 17.10.2009 00:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam "Konkurs, ż... | bogna
Pierwsze odpowiedzi jużposzly. Z drżeniem serca czekam na ich potwierdzenie :) Przyznaję, tym razem kojarzę nawet sporo tekstów.
Użytkownik: KrzysiekJoy 17.10.2009 00:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Pierwsze odpowiedzi jużpo... | Aquilla
Też kilka kojarzę, a czytając fragment 19, zamiast się przestraszyć, to znowu z lekka wzruszyłem się.:)
Użytkownik: janmamut 17.10.2009 01:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Też kilka kojarzę, a czyt... | KrzysiekJoy
Tak myślałem, że 19 jest specjalnie dla Ciebie.
Użytkownik: Aquilla 17.10.2009 01:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak myślałem, że 19 jest ... | janmamut
Już wiem, kto mi będzie mataczył, bo skądś to znam...
Użytkownik: janmamut 17.10.2009 01:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Już wiem, kto mi będzie m... | Aquilla
Akurat w okolicach tego fragmentu 20=10.
Użytkownik: janmamut 19.10.2009 02:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Akurat w okolicach tego f... | janmamut
Poprawka (poprzednie było z pamięci): 15=20.
Użytkownik: Marylek 19.10.2009 09:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Poprawka (poprzednie było... | janmamut
Ech, Mamut. Znam tę książkę. Dlatego bardzo Cię proszę, po konkursie oczywiście, o wyjaśnienie tych rewelacji rachunkowych, bo ja sama zbyt ciemna na to jestem.
Użytkownik: janmamut 20.10.2009 22:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Ech, Mamut. Znam tę książ... | Marylek
W razie potrzeby jak najbardziej. Na razie przypomnij sobie, co wpadło do wody i jak został rozwiązany ten kłopot.
Użytkownik: janmamut 17.10.2009 01:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak myślałem, że 19 jest ... | janmamut
(Za to, gdy widzę, jak złośliwa spacja wlazła mi w środek słowa w podpisie, zaczynam się obawiać, że wkrótce pojawi się nowa jednostka chorobowa: lęk przed spacją biblionetkową).
Użytkownik: Aquilla 17.10.2009 02:13 napisał(a):
Odpowiedź na: (Za to, gdy widzę, jak zł... | janmamut
Heh - chyba się w końcu przyłączę do tej waszej zabawy podpisami - nic mi innego w związku z konkursami nie pozostaje
Użytkownik: paren 17.10.2009 06:52 napisał(a):
Odpowiedź na: (Za to, gdy widzę, jak zł... | janmamut
Ale i mimo spacji - podpis imponujący. :)
Użytkownik: Czajka 17.10.2009 06:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak myślałem, że 19 jest ... | janmamut
No i teraz mnie będzie męczyć od czego Joy się wzrusza. :)
Użytkownik: Marylek 17.10.2009 13:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Pierwsze odpowiedzi jużpo... | Aquilla
A dostałaś już jakąś odpowiedź? Bo mnie się chyba coś z pocztą porobiło nie tak... :(
Użytkownik: Aquilla 17.10.2009 18:17 napisał(a):
Odpowiedź na: A dostałaś już jakąś odpo... | Marylek
Dostała - teraz kombinuje ostro, bo w życiu nie miala tylu przeczytanych książek w konkursie i jak nie zgadnie jeszcze co najmniej dwóch, to będzie wstyd :) Przy okazji - mam 8 zgadniętych i chętnie pomataczę :)
Użytkownik: Marylek 17.10.2009 20:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Dostała - teraz kombinuje... | Aquilla
Ja mam dziesięć - też chętnie pomataczę. :)
Może masz przypadkiem te, które powinnam znać, a nie kojarzę, czyli 8, 15, 20, 22 lub 26?
Użytkownik: Aquilla 18.10.2009 13:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja mam dziesięć - też chę... | Marylek
20. Niech pomyślę - morderca - to już powinno Cię troszkę na autora naprowadzić. Poza tym kobieta tak się przeraziła, że na pewno ma nieczyste sumienie. A może nie tylko ona?

A pomataczyłbyś 11, 13, 14 albo 30? Wkurzają mnie te fragmenty :)
Użytkownik: Marylek 18.10.2009 15:15 napisał(a):
Odpowiedź na: 20. Niech pomyślę - morde... | Aquilla
No tak, to mnie naprowadziło na rodzica, ale nie wiem, któreż to z jego licznych dzieciątek wybrać.

Z Twoich poszukiwanych mam tylko 13. Ten X był taki, hmmm, wrażliwy. Taki wrażliwy był, że chciał poprawić świat. Ale czasem sam z sobą nie mógł wytrzymać.
Użytkownik: Marylek 18.10.2009 22:00 napisał(a):
Odpowiedź na: 20. Niech pomyślę - morde... | Aquilla
Uf, znalazlam dzieciątko! ;)
Użytkownik: janmamut 18.10.2009 22:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Uf, znalazlam dzieciątko!... | Marylek
To ile Ci tylko zostało? :-)
Użytkownik: Marylek 18.10.2009 23:08 napisał(a):
Odpowiedź na: To ile Ci tylko zostało? ... | janmamut
W sumie? Połowa. :(
Ale z tych, które powinnam znać to 8, 15 i 22. Wiesz coś o nich? ;)
Użytkownik: janmamut 18.10.2009 23:31 napisał(a):
Odpowiedź na: W sumie? Połowa. :( Ale ... | Marylek
8. Tak, jak jednym wsadzają rękę w gips, innym bandażują oczy. Innym dało to sprawność. Oby jednym też! :-)
15. W zasadzie samoobjaśniające się, ale przypomnij sobie, jak wygląda łyżka szkoleniowa.

22, jak i 26, które podobno powinnaś mieć, nie mam.
Użytkownik: Marylek 18.10.2009 23:36 napisał(a):
Odpowiedź na: 8. Tak, jak jednym wsadza... | janmamut
Ależ, 26 już mam! Wymyśliłam w międzyczasie. :)) To jest o jednym takim, który próbował z różnych pieców jadać różne chleby, bo lubił, smakosz taki, a na końcu mu się odmieniło i, powiedzmy, zmienił styl życia całkowicie.
Użytkownik: KrzysiekJoy 18.10.2009 23:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Ależ, 26 już mam! Wymyśli... | Marylek
A mnie 26 straszy i to bardzo. Lękam się ównież 22 choć posłałem autora do sprawdzenia.
23 można odgadnąć bez czytania książki? To bięgnę szukać okrytego we fragmencie klucza, bo chyba jakowyś być musi.
Użytkownik: janmamut 19.10.2009 07:48 napisał(a):
Odpowiedź na: A mnie 26 straszy i to ba... | KrzysiekJoy
Dopiero mnie olśniło, ale wskazówka Pawła jest rzeczywiście bardzo istotna.
Użytkownik: Marylek 19.10.2009 09:03 napisał(a):
Odpowiedź na: A mnie 26 straszy i to ba... | KrzysiekJoy
No, to niech Cię już nie straszy, napisałam przecież streszczenie! ;)
Użytkownik: KrzysiekJoy 19.10.2009 19:08 napisał(a):
Odpowiedź na: No, to niech Cię już nie ... | Marylek
Od streszczenia wolałbym rebus, ale wiem, że taka forma podpowiedzi jest niedopuszczalna. Posiwiałem już ze strachu. Ta dorożka, Emilka, przemiana bohatera...zawsze kurnia jest jakiś dusiołek, który mi spędza sen z powiek.:)
Użytkownik: Marylek 19.10.2009 20:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Od streszczenia wolałbym ... | KrzysiekJoy
No, no. Wyluzuj. Wam się tam w Kielcach wydaje, że możecie różne triki stosować, hę? A niedoczekanie! ;)
Użytkownik: KrzysiekJoy 19.10.2009 21:01 napisał(a):
Odpowiedź na: No, no. Wyluzuj. Wam się ... | Marylek
Moja miła Marylko, międliłem, mruczałem, Mruczka miętosiłem. Marylko - majstersztyk! Mam, mimo mnóstwa możliwości.:))
Użytkownik: KrzysiekJoy 19.10.2009 21:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Moja miła Marylko, międli... | KrzysiekJoy
Magiczna podpowiedź Marylko.:)
Użytkownik: Marylek 19.10.2009 21:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Magiczna podpowiedź Maryl... | KrzysiekJoy
Cicho, cicho, bo wiesz, że się boję Pawła Groźnego? Jeszcze mnie stąd pogoni, zabanuje albo co. ;)
Ty masz Mruczka?! A kto zacz? :)
Użytkownik: KrzysiekJoy 19.10.2009 21:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Cicho, cicho, bo wiesz, ż... | Marylek
Nie mam własnego Mruczka i z tego powodu jestem bardzo nieszczęśliwy, ale czasem mnie odwiedza taki jeden dachowiec.:)
Użytkownik: Marylek 19.10.2009 21:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie mam własnego Mruczka ... | KrzysiekJoy
To pomiziaj go też ode mnie przy okazji. I kawałkiem mięska obdaruj. :)
Wszystkie Mruczki są nasze! :D
Użytkownik: KrzysiekJoy 19.10.2009 21:29 napisał(a):
Odpowiedź na: To pomiziaj go też ode mn... | Marylek
Mając w pamięci powodzenie pewnych chrupek w Kamienicy, Mruczuś został obdarowany tym rarytasem. Smakowało mu.:)
Użytkownik: ewa_86 19.10.2009 10:40 napisał(a):
Odpowiedź na: 20. Niech pomyślę - morde... | Aquilla
Dziękuję za naprowadzenie na mordercę :) Razem z wyspą dał mi odpowiedź. Niby wszystko to jest we fragmencie, ale czasem omija się najoczywistsze rzeczy.

To chyba pierwszy konkurs, w którym mam już 5 odpowiedzi po pierwszym czytaniu. Jak na moje dotychczasowe rezultaty to bardzo dużo - 1/6. Aż dumna z siebie jestem ;)
Użytkownik: Marylek 20.10.2009 23:13 napisał(a):
Odpowiedź na: 20. Niech pomyślę - morde... | Aquilla
O 11 mogę Ci powiedzieć, że ważne jest, żebyś zwróciła uwagę na wiek narratora. Nie na to ile miał lat w swoich wspomnieniach, tylko ile ma teraz. On tam o tym wyraźnie mówi... :)
Użytkownik: Czajka 17.10.2009 06:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam "Konkurs, ż... | bogna
Czy łatwy konkurs jest wtedy kiedy się wie dwa z trzydziestu? Omatko, ja tu zdrowie stracę w tych konkursach. :))
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 17.10.2009 10:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy łatwy konkurs jest wt... | Czajka
Ja na razie wiem chyba cztery, ale tylko "chyba". Idę sprawdzać na półkach.
Użytkownik: Czajka 18.10.2009 05:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja na razie wiem chyba cz... | dot59Opiekun BiblioNETki
Hihi, całkiem połknęłaś bakcyla. :))
Użytkownik: Marylek 18.10.2009 15:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja na razie wiem chyba cz... | dot59Opiekun BiblioNETki
Strasznie Cię wciągnęło. ;)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 18.10.2009 16:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Strasznie Cię wciągnęło. ... | Marylek
Oj, strasznie! Dziecko wróciło na Śląsk, małżonek w pracy, a ja spędzam niedzielę na wertowaniu domowego księgozbioru w poszukiwaniu znanych, a nie rozpoznanych fragmentów...
Użytkownik: Marylek 18.10.2009 18:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj, strasznie! Dziecko wr... | dot59Opiekun BiblioNETki
A ja przewertowałam dziś Biblionetkę, konkretnie w poszukiwaniu imienia Emilia. I nawet znalazłam, mam cichą nadzieję, że to, co potrzeba. Bo książkę ofiarowałam w prezencie i nie mam. :)
Ech, straszne to, straszne. ;)
Użytkownik: paren 17.10.2009 06:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam "Konkurs, ż... | bogna
Okna pozamykane - sprawdziłam, zasłony zaciągnięte, drzwi zamknięte na wszystkie zamki, a dodatkowo klamka podparta krzesłem; wszystkie światła włączone - pora zmierzyć się ze strachem!
Użytkownik: Kaoru 17.10.2009 12:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam "Konkurs, ż... | bogna
Znam na pewno 1 i 2, 3 kojarzę, ale na razie nie wiem skąd. Reszty jak na razie nie przeczytałam bo się boję ;-)
Użytkownik: Natii 17.10.2009 13:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Znam na pewno 1 i 2, 3 ko... | Kaoru
Tak, zobaczyłam 1 i od razu pomyślałam o Tobie. :-) Reszty fragmentów jeszcze nie przeczytałam, ale sądzę, że się skuszę na konkurs.
Użytkownik: Kaoru 17.10.2009 17:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, zobaczyłam 1 i od ra... | Natii
Mnie też ten fragment ucieszył :-) A co do reszty to jak w końcu przeczytam i będę coś wiedzieć, to może też się skuszę.
Użytkownik: mafiaOpiekun BiblioNETki 17.10.2009 15:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam "Konkurs, ż... | bogna
Chyba znam jeden fragment. Zaraz wyślę odpowiedź.
Użytkownik: mika_p 17.10.2009 19:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam "Konkurs, ż... | bogna
Jak przeczytałam 1. i 2. fragment, to pomyślałam, że o dziwo, faktycznie łatwy konkurs - a potem zrobiło się trudniej. Ale coś tam jeszcze wydłubałam i czekam na odpowiedź.
Użytkownik: mika_p 17.10.2009 22:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak przeczytałam 1. i 2. ... | mika_p
No, to teraz mogę uczciwie powiedzieć, że oprócz 1. i 2., mam też 10., 11., 20., 21., 27.
Męczy mnie 18. - brzmi bardzo znajomo, ale strzał miałam niecelny. 3. i 4. mi dzwoni, i jeszcze kilka...
Użytkownik: Marylek 17.10.2009 23:02 napisał(a):
Odpowiedź na: No, to teraz mogę uczciwi... | mika_p
W 4. właśnie dlatego, że [Y] był normalny, musiał się dalej bać i uczestniczyć, chociaż nie chiał. Raczej chciał być nienormalny. ;)
Użytkownik: Aquilla 18.10.2009 13:14 napisał(a):
Odpowiedź na: No, to teraz mogę uczciwi... | mika_p
A 3. to wykorzystywanie lęków ludu do "wyższych celów". Przynajmniej tak nam swego czasu wmawiano
Użytkownik: annmarie 26.10.2009 12:01 napisał(a):
Odpowiedź na: A 3. to wykorzystywanie l... | Aquilla
Męczy, dręczy mnie ten fragment nr 3 - może jeszcze jakaś podpowiedź?
Użytkownik: Marylek 26.10.2009 13:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Męczy, dręczy mnie ten fr... | annmarie
Bo to znów kanon, a o kanonach mówić najtrudniej.
Był jednak taki czas, że kanonem to nie było, ale mało kto chce, żeby ten czas wrócił.
Użytkownik: pawelw 17.10.2009 23:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam "Konkurs, ż... | bogna
Podsumowanie pierwszego dnia konkursu.

Mamy już dwunastkę odważnych, którzy, choć pełni strachu, rozpoznali 23 i pół fragmentu. Straszą jeszcze 5, 6, 7, 22, 23, 26 i pół 17.

Najłatwiejsze są 2 i 16.
Użytkownik: pawelw 18.10.2009 23:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Podsumowanie pierwszego d... | pawelw
Liczba śmiałków wzrosła do 17.
I już tylko dwa fragmenty straszą zerem w mojej tabelce odpowiedzi: 22 i 23.

Nadal upieram się, że 23 da się rozpoznać i bez czytania książki. :)
Użytkownik: pawelw 19.10.2009 23:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Liczba śmiałków wzrosła d... | pawelw
Pomogło. Już pięć osób dobrze odczytało kluczyki w 23. :)

Wszystkie fragmenty są już rozpoznane. Ale najgorzej jest na razie z 6, bo tylko jeden śmiałek pokonał ten fragment. A to taka ładna, straszna, trochę chyba zapomniana książka...
Użytkownik: Kaoru 19.10.2009 21:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam "Konkurs, ż... | bogna
Wiem 3 (słownie: trzy). Trzy! Z trzydziestu! Porażka kompletna... :(
Użytkownik: pawelw 19.10.2009 23:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiem 3 (słownie: trzy). T... | Kaoru
To przyślij te 3, a napiszę które jeszcze powinnaś poznać. A będzie ich siedem. :)
Użytkownik: ewa_86 19.10.2009 21:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam "Konkurs, ż... | bogna
Czy ktoś coś wie o 10, 13, 24, 26 i 28? Z akcentem na 13, bo brzmi bardzo znajomo, a za Chiny nie mogę sobie przypomnieć, co to takiego.

Już chyba osiemnasty raz czytam w kółko te fragmenty... Ech...
Użytkownik: Marylek 19.10.2009 21:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy ktoś coś wie o 10, 13... | ewa_86
13. - już mataczyłam powyżej.
10. - przeczytaj jeszcze raz - GDZIE on stał?
24. - mnie naprowadziła waluta, którą dyrektor tak gorączkowo schował (do teczki).
28. - sama bym chiała wiedzieć!
Użytkownik: ewa_86 19.10.2009 22:44 napisał(a):
Odpowiedź na: 13. - już mataczyłam powy... | Marylek
13. wrażliwość jakoś nic mi nie mówi; niewrażliwa na nią jestem ;)
10. "gdzie" zwróciło moją uwagę już wcześniej, coś mi świta, ale jeśli to "ta" książka, to średnio mi się podobała, mogę nie pamiętać jej dobrze; choć jeśli się nie mylę, to podany fragment jest dość istotny dla - powiedzmy - pobocznego wątku powieści
24. tu też mi świta, ale jak przestrzelę z tym, co mi świta, to będzie wstyd
28. :)
26. czarna dziura mimo mataczeń...

Dziękuję serdecznie!
Użytkownik: Marylek 19.10.2009 23:07 napisał(a):
Odpowiedź na: 13. wrażliwość jakoś nic ... | ewa_86
10. A, nie, to nie ta, źle Ci świta, ale ten wątek też, owszem, poboczny.
24. Strzelaj! Nie masz nic do stracenia. :)

Przejrzałam właśnie wszystkie swoje oceny pod kątem zabandażowanych oczu - i nic. :( Wymiekłam, idę spać.
Dobranoc. :)
Użytkownik: pawelw 19.10.2009 23:30 napisał(a):
Odpowiedź na: 10. A, nie, to nie ta, źl... | Marylek
Bo te oczy były zabandażowane tylko na początku. I dzięki temu był ciąg dalszy...
Użytkownik: KrzysiekJoy 20.10.2009 01:00 napisał(a):
Odpowiedź na: 10. A, nie, to nie ta, źl... | Marylek
Zgaś światło i pomyśl nad tym dzieckiem w ciemności.
Fragment naprawdę straszny, bo jakby to było, gdybym nie mógł robić tego co kocham najbardziej?
Lubię piosenkę, pewnego polskiego zespołu, leci to mniej więcej tak: - "Jestem niewidomy czuję litery pod palcami" - piosenka piękna, wizja straszna...
Po przeczytaniu tego, inaczej chyba spojrzę na świat flory.

3 i 6 to dla mnie, chyba najstraszniejsze książki w konkursie.
W trójce jest ten straszny pokój 101 ale szóstka biję na głowę poczuciem strachu, beznadziei słynną 3.
Na pewnej wyspie była gromadka bezwględnych, młodych ludzi, tu jest tylko duet, alę natężenie strachu jest wielokrotnie wyższe.
Użytkownik: ewa_86 20.10.2009 10:21 napisał(a):
Odpowiedź na: 10. A, nie, to nie ta, źl... | Marylek
Dobrze mi świtało. I w sprawie 10, i 24 ;) I przy okazji jeszcze 11. Więc mam już 9 trafień :) Jupi!
Ale powinnam znać jeszcze trzy: 13, 26, 28. A tu już jest gorzej. Żadne podpowiedzi mi nie pomagają. Chyba wymięknę.
Użytkownik: KrzysiekJoy 20.10.2009 11:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Dobrze mi świtało. I w sp... | ewa_86
Zacytowany fragment 13, to nic innego niż prześladujące X wyrzuty sumienia.
28 - jak dalej autor/ka pisze - "kto nie pracuje, ten nie je!" Kaleki kierowca, szewc to widać normalka gdzieś tam.
Użytkownik: Marylek 20.10.2009 13:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Dobrze mi świtało. I w sp... | ewa_86
No wiesz, to Ty taką ocenę wystawiasz jak Ci się książa średnio podoba?! Baaardzo mnie tym zmyliłaś.
A co wystawiasz, jak Ci się bardzo podoba, hi, hi? ;)
Użytkownik: ewa_86 20.10.2009 22:45 napisał(a):
Odpowiedź na: No wiesz, to Ty taką ocen... | Marylek
Aż sprawdziłam, co wystawiłam, i... jestem w szoku :) Czytałam tę książkę dawno dawno temu i równie dawno oceniałam, więc nie mam pojęcia, co mną kierowało. Ale już zmieniłam ocenę. Chyba muszę przejrzeć kiedyś pozostałe i je zmodyfikować w razie czego ;)

Najważniejsze, że fragment odgadnięty!
Użytkownik: Marylek 20.10.2009 22:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Aż sprawdziłam, co wystaw... | ewa_86
Hi, hi, gdyby od razu tak było, to bym Ci nie wmawiała, że źle Ci świta. ;)
Masz rację, najważniejsze, że odgadięty.
Użytkownik: paren 19.10.2009 23:11 napisał(a):
Odpowiedź na: 13. - już mataczyłam powy... | Marylek
Jeszcze nie wysłałam do Pawła, ale przed chwilą odnalazłam fragment w książce :) :

28.
Całkiem współczesny rodzic o całkiem, wbrew pozorom, współczesnych czasach - dla jednych szczęście jest wtedy, gdy mogą sobie "powisieć" i nic nie robić, inni szukają szczęścia w ruchu. Dla tych innych to do "wiszenia" jest pełne nudy, dla tych jednych to raj na ziemi. Ci inni, szukając tego raju, narażają się na spotkanie z ... .
Użytkownik: Marylek 19.10.2009 21:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy ktoś coś wie o 10, 13... | ewa_86
A o 26 rozmawialiśmy przed chwilą z Joy'em. Zobacz wyżej. :)
Użytkownik: nitka91 20.10.2009 14:39 napisał(a):
Odpowiedź na: A o 26 rozmawialiśmy prze... | Marylek
Napisałam już dwa maila, ale nadal nie dochodzi do mnie żadna odp... Byłabym wdzięczna za wiadomość czy to do mnie nic nie dochodzi czy do autora konkursu :)
Użytkownik: pawelw 20.10.2009 15:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Napisałam już dwa maila, ... | nitka91
Doszły do mnie, ale zgubiły się w wielkim worku o nazwie "spam". Nie mam pojęcia czemu. I znalazłem w tym worku jeszcze jednego pechowca. Czyżby cała interia.pl podpadła za spamowanie?
Użytkownik: pawelw 20.10.2009 22:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam "Konkurs, ż... | bogna
Mam problemy techniczne z dostępem do mejli. Odpowiem jutro wieczorem (mam nadzieję).
Użytkownik: Marylek 20.10.2009 22:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam problemy techniczne z... | pawelw
A ja już sądziłam, że to ze strachu. ;)
Użytkownik: zwierciadło 21.10.2009 16:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam "Konkurs, ż... | bogna
Właśnie przyłączyłam się do konkursu i tym samym wysłałam kilka odpowiedzi na fragmenty, które jak dotąd rozpoznałam:))
Ktoś tu powiedział, że fragment 19 jest wzruszający...tak jest istotnie(!)
Konkurs jest atrakcyjny jak dla mnie i na pewno jeszcze potrudzę się nad rozpoznawaniem autorów i tytułów pozostałych fragmentów...Kto wie, może odgadnę w mig??? :)
Użytkownik: KrzysiekJoy 21.10.2009 16:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie przyłączyłam się ... | zwierciadło
Ach ta 19, on jej to wiaderko z rączki zabiera (buuu) potem daje jej laleczkę (buuuuu), potem zabiera od ludzi, którzy ją wysłali w ciemną, zimną noc po wodę (buuuuuuu) no cudo, a na końcu, jak ten od wiaderka, kończy swój żywot, to ja już nie mogę, wszystko tonie wokół mnie.:)
Użytkownik: Sznajper 23.10.2009 08:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam "Konkurs, ż... | bogna
Obawiam się, że będę potrzebował pomocy :)

Najbardziej straszą mnie 9, 10, 20 i 28. Wielkimi oczami łyskają też 1, 7, 17 i 22.

Mogę wymienić na 2, 3, 4, 12, 14, 16, 21, 24 i 27.
Użytkownik: Annvina 23.10.2009 09:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Obawiam się, że będę potr... | Sznajper
10 Jeśli nie z lektury, to z wizualizacji znasz na pewno. Wskazówką powinny być miejsca - gdzie narrator stoi, między czym a czym... I jakie miejsce przywiodły mu na myśl kuchenne wonie?

17 To, gdzie narrator się znajduje jest chyba jasne, był tam dość długo, co zawarł w tytule dzieła. Niektórzy twierdzą, że jest to najlepsza pozycja z tego gatunku. Aha i zauważ, jak on się pięknie migał od pracy...

28 Niedawno była dość intensywna dyskusja w Bilbionetce o tym autorze, chyba nawet nadal trwa... Jeśli oglądasz telewizję, to powinienieś wiedzieć, że autor ma specyficzne upodobania obuwnicze ;)

W zamian poproszę o 12, 14 i 24, nie pogardzę też mataczeniem autora 27, bo ponoć znam.
Użytkownik: Sznajper 23.10.2009 10:38 napisał(a):
Odpowiedź na: 10 Jeśli nie z lektury, t... | Annvina
Dzięki :D
17 jeszcze nie do końca, ale 10 i 28 już tak :)

12. Olbrzymi wąż, plany morderstwa, mężczyzna znający mowę węży, mroczny klimat świetnie oddany w wizualizacji.

14. Autora poznałem po stylu, choć zdołałem przeczytać tylko jedną książkę. Od razu mnie zemdliło :P
No i jeszcze ten szepczący demon.

24. "chwycił leżące na stole czerwonce hipnotyzerów", "On nie rzuca cienia!", "w tym zalanym księżycową poświatą oknie zobaczył przywierającą do szyby twarz nagiej dziewczyny".
Użytkownik: Annvina 26.10.2009 15:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Dzięki :D 17 jeszcze nie... | Sznajper
Czy to możliwe? Aż takie proste???
12 nie spodziewałam się, ale to musi być to, nic innego o rozmawiających z wężami nie czytałam, tylko która część?
14 Czołg nad czołgami :)
24 Och ja głupia! Tyle czasu myśleć nad taka oczywistością!
Dzięki!!! Już wysyłam!
Użytkownik: Marylek 23.10.2009 14:26 napisał(a):
Odpowiedź na: 10 Jeśli nie z lektury, t... | Annvina
24. Właściwa nazwa brzmi "czerwońce", chyba coś zjadło kreseczkę znad "n", w każdym razie mnie też rzeczone czerwońce pomogły.

A tatuś 27 płodny bardzo, lubiany bardzo lub wcale, no i przede wszystkim klasyk. Faktycznie ojciec gatunku, przynajmniej u nas. ;)
Użytkownik: ewa_86 23.10.2009 10:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Obawiam się, że będę potr... | Sznajper
20. Skoncentrujmy się na skrócie [St.T.] - wcale nie chodzi o Stary Testament ;) W ogóle z Biblią niewiele ma ta książka wspólnego. Bohaterowie (bohater?) notorycznie łamią jedno przykazanie. Ważne przykazanie.
Użytkownik: Sznajper 23.10.2009 11:01 napisał(a):
Odpowiedź na: 20. Skoncentrujmy się na ... | ewa_86
Dzięki, chyba wiem, zobaczymy co na to Paweł :)
Użytkownik: KrzysiekJoy 23.10.2009 12:20 napisał(a):
Odpowiedź na: 20. Skoncentrujmy się na ... | ewa_86
Ja miałem posłać "Żandarm z Saint Tropez" ale nie było takiej książki w katalogu.:)))
Użytkownik: Marylek 23.10.2009 13:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Obawiam się, że będę potr... | Sznajper
1. To klasyka gatunku. Zagorzali fani twierdzą nawet, że najwybitniejsze tego gatunku osiągnięcie. Środowisko, istotnie, bardzo specyficzne.

9. A tu też specyficzne środowisko, ale jest to specyfika zupełnie innego rodzaju, każdy z nas kiedyś w takim środowisku przebywał, a niektórzy np. z naszych bliskich krewnych przebywają w dalszym ciągu. Ale to mija.

17 i 22 sama nie mam.

A co powiesz o 14 i 21?
Użytkownik: Sznajper 23.10.2009 14:03 napisał(a):
Odpowiedź na: 1. To klasyka gatunku. Za... | Marylek
14 i 21 nie czytałem, ale rozpoznałem autorów po bardzo specyficznym stylu.
O 14 już pisałem wyżej.

21. "Na naszej planecie uchodzę za bardzo przystojnego." naprowadziło mnie na gatunek. Tytułu nie mam potwierdzonego, ale podejrzewam, że Y. jest bardzo ważna, chociaż mała.
Użytkownik: Marylek 23.10.2009 14:19 napisał(a):
Odpowiedź na: 14 i 21 nie czytałem, ale... | Sznajper
14 chyba wymyśliłam, mam odczucia podobne do Twoich, też przeczytałam jedno "dzieło" autora, nie wiem tylko, czy szepczący do ucha demon wyszeptał mi prawidłowy tytuł. :)

A o tym małym spadochroniarzu desantowym z 15 czegoś nie wiesz bliższego? Ponoć miałam z nim styczność bezpośrednią, ale widocznie był za mały, bo nie kojarzę. :-p
Użytkownik: pawelw 23.10.2009 22:22 napisał(a):
Odpowiedź na: 14 chyba wymyśliłam, mam ... | Marylek
Nie spadochroniarz był za mały, tylko w książce o spadochronach było za mało. Bo to był tylko epizod. Ten mały nie był spadochroniarzem, ale szkolenie przechodził wszechstronne.
Użytkownik: Mag.ma 23.10.2009 21:18 napisał(a):
Odpowiedź na: 1. To klasyka gatunku. Za... | Marylek
Mimo mataczeń, 9 nadal straszy :/
Użytkownik: Marylek 23.10.2009 21:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Mimo mataczeń, 9 nadal st... | Mag.ma
Wiesz, o tych krewnych to ja pisałam do Sznajpera, bo on ma młodszą siostrę w stosownym wieku. ;)
Użytkownik: Mag.ma 23.10.2009 22:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiesz, o tych krewnych to... | Marylek
I tak się domyśliłam o co może chodzić, tyle, że nic mi to nie dało. ;)
Użytkownik: Valaya 23.10.2009 11:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam "Konkurs, ż... | bogna
Mnie, mimo mataczeń Joya, straszy jeszcze 6 oraz 21 i 22. Grozi mi zamienienie się w kamienny posąg. ;)
Użytkownik: KrzysiekJoy 23.10.2009 12:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Mnie, mimo mataczeń Joya,... | Valaya
Szóstkę, nie bez racji porównuje się do znanej powieści o chłopcach, którzy są zdani tylko na siebie. W tej znanej są tylko sami chłopcy, nie ma dorosłych, w szóstce jest tylko dwóch chłopców i są dorośli, ale tak jakby ich nie było bo nie widzą tego co robi złego jeden z nich. Okrucieństwo wśród dzieci to temat zaiste straszny.
Użytkownik: Valaya 25.10.2009 20:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Szóstkę, nie bez racji po... | KrzysiekJoy
Chyba mam 6, ale nie potwierdzone. Dziękuję! Teraz jeszcze hrabia i jego buty.
Użytkownik: KrzysiekJoy 25.10.2009 20:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Chyba mam 6, ale nie potw... | Valaya
Hrabia to nie jest prawidłowy tytuł, a szkoda bo byłoby o wiele łatwiej. Gdy szukałem 22 oj działo się. Puls bił mi szybko, wyglądałem strasznie, nie ogolony, nie wychodziłem prawie wcale na ulicę (niczym ów hrabia). AS gdy już wyszedłem to chciałbym spotkać na niej autora 22, tak jak pewien właściciel szafy z kawą.:)


Użytkownik: Valaya 25.10.2009 23:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Hrabia to nie jest prawid... | KrzysiekJoy
Łoo, po Twoim mataczeniu znowu zachciało mi się szukać. :)
Użytkownik: inaise 23.10.2009 20:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam "Konkurs, ż... | bogna
Pawle, proszę o info, czy moje lękliwe odpowiedzi doszły do Twojej skrzynki, czy przestraszyły się czegoś po drodze i nie dotarły..
Użytkownik: emczyem 23.10.2009 22:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Pawle, proszę o info, czy... | inaise
Czyżbym tylko ja nie znała 11? Pomataczy ktoś może?
Użytkownik: janmamut 24.10.2009 05:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Czyżbym tylko ja nie znał... | emczyem
Mataczyć? Walnąłby Cię autor w pysk, to od razu byś sobie przypomniała.

[Dla nadgorliwych poszukiwaczek zła: to powyżej jest mataczeniem].
Użytkownik: Marylek 24.10.2009 12:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Mataczyć? Walnąłby Cię au... | janmamut
Dlaczego tylko poszukiwaczek? Czy nadgorliwi poszukiwacze płci męskiej nie istnieją, czy też nie jest to podpowiedź (ani propozycja) dla nich?
Użytkownik: janmamut 24.10.2009 17:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Dlaczego tylko poszukiwac... | Marylek
Przede wszystkim chodzi o to, by Główna Zainteresowana się nie obraziła, lecz przypomniała sobie książkę, w której bicie/walenie po pysku/gębie/itd. powtarza się kilkadziesiąt razy.
Użytkownik: emczyem 25.10.2009 15:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Przede wszystkim chodzi o... | janmamut
No ja bardzo przepraszam, ale mam zaćmienie jakieś bo za Chiny nie wiem co to choć wiem, że czytałam.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 25.10.2009 17:52 napisał(a):
Odpowiedź na: No ja bardzo przepraszam,... | emczyem
Gęba, gęba - to wręcz kluczowe słówko!
Użytkownik: Annvina 26.10.2009 15:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Gęba, gęba - to wręcz klu... | dot59Opiekun BiblioNETki
To był czołg! Przynajmniej dla mnie:) Dzięki Ci za niego kochana Dot, bo już byłam bliska poddania się :)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 26.10.2009 16:33 napisał(a):
Odpowiedź na: To był czołg! Przynajmnie... | Annvina
Ja w zasadzie już składam broń. Brakuje mi chyba 11 pozycji, ale tych nie czytałam i raczej nie widzę perspektyw odgadnięcia, tym bardziej że w zasadzie prawie nigdy mataczeń "nie kumam" (słowo honoru, co ja poradzę?)...
Użytkownik: Annvina 26.10.2009 17:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja w zasadzie już składam... | dot59Opiekun BiblioNETki
A czego Ci brakuje? Może mam coś, czego nie masz, choć to raczej mało prawdopodobne, bo ja mam niewiele i tylko to, co czytałam... Ale będę walczyć do końca ;)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 26.10.2009 17:29 napisał(a):
Odpowiedź na: A czego Ci brakuje? Może ... | Annvina
Nie mam 1,5,6,8,9,15,17,21,22,26 i 29.
Użytkownik: janmamut 26.10.2009 18:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie mam 1,5,6,8,9,15,17,2... | dot59Opiekun BiblioNETki
29. A kim był, skoro słowa wersalikami byłyby dla niego największym oskarżeniem?
Użytkownik: KrzysiekJoy 26.10.2009 18:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie mam 1,5,6,8,9,15,17,2... | dot59Opiekun BiblioNETki
5.
Dane:
"Wyobrażam sobie, że kadłub pęknie przy zanurzeniu"

Szukane:
Co się zanurza?

Nie masz żadnego Déjà vu?
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 27.10.2009 16:35 napisał(a):
Odpowiedź na: 5. Dane: "Wyobrażam sob... | KrzysiekJoy
Mam, choć nie wiem, czy trafne - zaraz zacznę szukać!
Użytkownik: KrzysiekJoy 26.10.2009 18:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie mam 1,5,6,8,9,15,17,2... | dot59Opiekun BiblioNETki
O 22:
Nie samym 27 Paweł żyje.:)
Użytkownik: Marylek 26.10.2009 19:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie mam 1,5,6,8,9,15,17,2... | dot59Opiekun BiblioNETki
1 - jak już pisałam, to jest taka klasyka gatunku, że dla niektórych kanon. Fani czytają na okrągło i znają na pamięć różne mantry z dzieła.
8 - właściwie ten sam gatunek, tylko realia bliższe naszym. Jak on już przejrzał na oczy, to mu się nie spodobało.
9 - a to już całkiem bliskie realia, choć trochę zapomniane, ale w swoim czasie zaczytywałam się w tatusiu na okrągło.
17 - to już Ty powinnaś wiedzieć, ja nie cierpię takiej literatury, brrr.
26 - na tej stronie to chyba Meszuge jest największym fanem.
29 - tak samo nie moja literatura jak i 17.

Reszty nie mam. :)
Użytkownik: Marylek 27.10.2009 08:25 napisał(a):
Odpowiedź na: 1 - jak już pisałam, to j... | Marylek
Bo rozmawiałyśmy o tym i Ty mówiłaś, że dużo takiej literatury czytałaś, jak 17, a ja, że jej unikam i nie lubię. ;)
Użytkownik: paren 26.10.2009 21:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie mam 1,5,6,8,9,15,17,2... | dot59Opiekun BiblioNETki
17. O czasie niewesołym ten, co nigdy humoru nie tracił, nawet jak bez butów chodził.
Użytkownik: Annvina 27.10.2009 09:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie mam 1,5,6,8,9,15,17,2... | dot59Opiekun BiblioNETki
Z tych to mam tylko dwa dusiołki
17 - już pięknie mataczone, straszne czasy, straszne miejsce, i narrator tak długo tam był...
29 - książka-wywiad. Fragmentowy profesor jest głównym bohaterem, a czasy, o których opowiada to te same, co w 17. Dla mnie bardzo intrygujący i piękny tytuł.

Mnie straszy 13, bo ponoć czytałam, ale nic mi nie świta...
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 27.10.2009 16:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Z tych to mam tylko dwa d... | Annvina
Ach, 17 już wiem! To "długo" mnie naprowadziło!
29 - prawie wiem, choć tego fragmentu nie pamiętam...
13 - na pewno czytałaś, bo prawie każdy czytał, niekoniecznie z własnej inicjatywy. Czasy nieco dawniejsze - nie jestem za dobra w liczeniu, ale na oko połowa XIX wieku - a bohater ostatecznie trafił w miejsce co nieco przypominające to z 17, lecz znajdujące się dużo bardziej po prawej stronie mapy i w odróżnieniu od tych z 17 całkiem zasłużenie (według dzisiejszych norm byłby trafił na dłużej!).
Użytkownik: Annvina 27.10.2009 17:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Ach, 17 już wiem! To "dłu... | dot59Opiekun BiblioNETki
No widzisz, nie trzeba się poddawać :)

Długo, niedługo, w takim miejscu jak 17 to wieczność, a na przykład moje studia, które trwały tyle samo wydają mi się strasznie krótkie ;)

Ja też tego fragmentu z 29 nie pamiętam, ale to jedyne, co mi przyszło do głowy i strzeliłam, i było dobrze... Ten dialog może naprowadzić...

13 - powtórzę "niemożliwe, żeby to było aż takie proste!" Ale Ty pięknie mataczysz, jak na początkującą konkursowiczkę :)
Użytkownik: mika_p 28.10.2009 01:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie mam 1,5,6,8,9,15,17,2... | dot59Opiekun BiblioNETki
O 21 powiem, że jeśli weźmiesz pod uwagę kluczowe słowo (jest w przedostatnim zdaniu) i zaczniesz szukać w gatunku, to w Biblionetce, owszem, znajdziesz autora, ale akurat tę książkę sklasyfikowano nie na podstawie czasu i miejsca akcji, a przeznaczonego jej odbiorcy.
Nie jest to dzieło nowe, na własnej piersi wyhodowałam drugie pokolenie sympatyków.
Może jeszcze o autorze: jeśli już znajdziesz to kluczowe słowo z przedostatniego zdania i wyobrazisz sobie takie małe coś obok (czasami takiego małego nie ma, czasami jest dużo takich małych), to na najbliższym nie znajdziesz flagi kraju autora.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 28.10.2009 15:29 napisał(a):
Odpowiedź na: O 21 powiem, że jeśli weź... | mika_p
Koniec załapałam, ale ja w temacie SF jestem bardzo cienka - prócz Lema, którego zresztą też już nie za dobrze pamiętam, czytałam tylko jakieś pojedyncze tytuły, głównie z tego kraju co tam nie ma flagi :), wydane nie później niż na początku lat 70. "Archeolog z planety" kojarzy mi się z czymś, ale na pewno nie z książką; może czytałam gdzieś w prasie streszczenie?
Użytkownik: Marylek 25.10.2009 18:02 napisał(a):
Odpowiedź na: No ja bardzo przepraszam,... | emczyem
Ja tak mam z 15, którą ponoć czytałam. :/

A tatuś 11 zawsze był kontrowersyjny i do dziś jest, przynajmniej dla niektórych.
Użytkownik: KrzysiekJoy 25.10.2009 19:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja tak mam z 15, którą po... | Marylek
Zanim cokolwiek powiem o 15, pamiętać musisz o tym, że wszystko co teraz usłyszysz pozostać musi tylko między nami BiblioNETkowiczami.
Słowo kluczowe, ktoś tam znalazł na odwrocie portretu.
A tak w ogóle Marylko to Ty nie pytaj się tak zawzięcie o tytuł 15, on "poważnie traktuje własne tajemnice".
Użytkownik: janmamut 25.10.2009 19:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja tak mam z 15, którą po... | Marylek
A 13 masz? Bo w 15 jest i nie jest o tatusiu 13. :-D
Użytkownik: pawelw 23.10.2009 22:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Pawle, proszę o info, czy... | inaise
Odpowiedzi dotarły, odpowiedziały się i poszły z powrotem. Mam nadzieję, że skutecznie.
Użytkownik: Agnimic 26.10.2009 13:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Odpowiedzi dotarły, odpow... | pawelw
Witam,
A czy moje odpowiedzi może dotarły? :)
Użytkownik: pawelw 26.10.2009 14:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Witam, A czy moje odpowi... | Agnimic
Dotarły, choć wylądowały nie tam gdzie trzeba. Zaraz się odpowiedzą.
Użytkownik: Agnimic 26.10.2009 21:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Dotarły, choć wylądowały ... | pawelw
Wysłałam kolejne do odpowiedzenia:) Na wszelki wypadek piszę o tym tutaj, gdyby mój mail wpadł do kosza jak śliwka w kompot;)
Użytkownik: Czajka 27.10.2009 06:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Odpowiedzi dotarły, odpow... | pawelw
A czy moje odpowiedzi dotarły? :)
Użytkownik: pawelw 27.10.2009 16:11 napisał(a):
Odpowiedź na: A czy moje odpowiedzi dot... | Czajka
No, bo już myślałem, że Czajki odleciały na zimę.

A swoją drogą to jedynie Czajka może w środku nocy wysłać odpowiedzi i jeszcze przed końcem tejże nocy upominać się o odpowiedź. ;)
Użytkownik: pawelw 27.10.2009 23:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam "Konkurs, ż... | bogna
Tak dla przypomnienia.
Już tylko jeden dzień został na przełamanie strachu i przysłanie odpowiedzi.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: