Dodany: 14.10.2009 21:32|Autor: Puella_aeterna

Akademia destrukcji


Żeby wychować geniusza, trzeba zacząć jak najwcześniej. Wiedzą o tym nie od dziś rodzice tudzież nauczyciele z przerostem ambicji. Stracone dzieciństwo jest, według nich, rozsądną ceną za wielkość i sukces. Bo dzieciństwo przecież i tak w końcu przemija, a blask chwały będzie przez długie lata opromieniał tę psychiczna ruinę, w jaką zmieni się ów szczęśliwiec, który bez udziału własnej woli otrzymał życiową szansę rozwoju i został skazany na sukces.

Orson Scott Card przedstawia nam dramat takiego właśnie wybrańca losu, w dodatku dramat o tyle poważniejszy od innych tego typu, że od talentu tytułowego bohatera "Gry Endera" zależą losy świata. Enderowi bowiem przyszło żyć w zaawansowanym cywilizacyjnie i technologicznie społeczeństwie przyszłości, któremu zapewne funkcjonowałoby się szczęśliwie i wygodnie, gdyby nie wisząca nad nim groźba inwazji z kosmosu. Najeźdźcy - groźne i tajemnicze robale - już raz przypuściły podobny atak, zostały jednak cudem odparte przez flotę pod dowództwem legendarnego Mazera Rackhama. Teraz jednak na gwałt potrzeba nowego dowódcy. I nowego cudu. Jednak szczęściu trzeba pomagać i Międzynarodowa Flota o tym wie. Monitoruje więc uważnie wszystkie dzieci, chcąc wyłonić jedno, by zrobić z niego bohatera.

Choć z powodu przeludnienia Ziemi prawo zabrania posiadania więcej, niż dwojga dzieci, dla Endera zrobiono wyjątek. Zdeterminowano jego los jeszcze zanim został poczęty, żywiąc nadzieję, że przy genetycznie uwarunkowanej wybitnej inteligencji zdoła też połączyć w sobie skrajne cechy charakteru, które jego rodzeństwu uniemożliwiły kandydowanie do roli zbawców świata. Miał być jednocześnie silny i bezwzględny, jak jego starszy brat Peter, oraz wrażliwy, jak jego siostra, Valentine. I choć technologicznie "projektowanie dzieci" nie jest możliwe, nawet w rzeczywistości wykreowanej przez Carda, Międzynarodowej Flocie dopisało szczęście. Ender okazał się właśnie taki, jak sobie wymarzyli.

Chłopiec udaje się zatem do Szkoły Bojowej, gdzie z podobnymi sobie małymi geniuszami przez kilka lat ma doskonalić umiejętności przywódcze i taktyczne, dzięki grze - na pozór niewinnej "zabawie w wojnę". I jeśli tu myśli czytelnika zaczynają żeglować w stronę utartego schematu, w którym to dzielny bohater w towarzystwie niemal równie dzielnych przyjaciół przeżywa niesamowite przygody, które prowadzą ich ku rozwiązaniu wszystkich tajemnic i ku świetlanej przyszłości, to niestety zmuszona jestem rozwiać owo wyobrażenie. Międzynarodowa Flota i nauczyciele Szkoły Bojowej robią bowiem wszystko, by do takiego scenariusza nie dopuścić. Stawiają na głowie cały świat chłopca, poczynając od zasad gry, a na wartościach moralnych kończąc i nie zważając na to, że konstrukcja psychiczna Endera chwieje się w posadach planują ostateczną rozgrywkę.

Fakt, że bohaterami "Gry Endera" są dzieci, mnie osobiście nie przeszkadza. W końcu to powieść science fiction, a nigdzie nie jest powiedziane, że daleka przyszłość nie wyda na świat genialnych dzieci o jakich nie śniło się dzisiejszym filozofom, tudzież strategom i informatykom. Nie należy wiec dać się zwieść pozorom. Nie jest to bajka o zwycięstwie dobra nad złem, w dzieciach ze Szkoły Bojowej niewiele jest dziecięcości, a fabuła, choć skądinąd wciągająca, stanowi punkt wyjścia do wielowarstwowych rozważań na temat względności i niejednoznaczności pojęć dobra i zła, na temat moralności, odpowiedzialności, a także na temat związków międzyludzkich i psychologii bohatera.

Ender jest postacią pełnowymiarową, to głównie z jego perspektywy poznajemy wydarzenia, towarzyszymy mu i przeżywamy jego emocje. Trening w Szkole Bojowej nie pozbawił go człowieczeństwa, ale wywarł ogromny wpływ na jego psychikę i w dużym stopniu okaleczył go emocjonalnie. Jedyna, z czym zetknął się podczas szkolenia, to zniszczenie w najróżniejszych jego przejawach. Od niego wymagano, bo niszczył przeciwników w Szkole Bojowej, zarówno w grach "na niby", jak i naprawdę, jeśli zaszła potrzeba. Szkolono go, by zniszczył robale, a przy okazji stopniowo niszczono też jego. Psychologiczna wojna totalna, w której nie wiadomo kto, z kim, przeciw komu i o co walczy, a granica miedzy grą, a prawdziwym życiem niebezpiecznie się zaciera, prowadząc do szokującego końca, którego nikt nie mógł przewidzieć.

Jeśli ktoś przeczyta tę książkę, będzie się dobrze bawił. Jeśli ktoś przeczyta ją i spróbuje się nad nią zastanowić, tematów do refleksji będzie miał aż nadto. A jeśli ktoś przeczyta, zastanowi się i wczuje w sytuacje bohatera, być może długo będzie musiał otrząsać się z wszechogarniającego poczucia przytłoczenia. Bo to jest książka dla wszystkich - od hedonistów po masochistów.

Szczerze polecam.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2564
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: