Dodany: 13.10.2009 12:34|Autor: oyumi
Jak czytać kalendarz ścienny
Szymborska jest niewybredną czytelniczką. Bezwstydną, chaotyczną, pozbawioną systemu. Dzieli się wrażeniami z Horacego i z broszurki „Wypadki w domu”. Swobodnie przeskakuje od „Historii starożytnej Syrii” do dzieła „Od ananasa do ziemniaka”, chwali się lekturą Safony, kalendarza i „Małego Atlasu Motyli”.
To jeszcze nic. Są rzeczy na niebie i Ziemi bardziej kapryśne niż zachcianki czytelnicze Szymborskiej. Np. jej recenzje. Tylko ludzie o wyjątkowo wspaniałomyślnej, skłonnej do kompromisów naturze zgodzą się nazwać te króciutkie teksty recenzjami. Jeśli ktoś odczuwa cierpienia z powodu braku w świecie poważnych, obiektywnych, analiz – niech raczej wyda pieniądze na seans u psychoterapeuty niż teksty noblistki. Natrafi tu na omówienie lektury, w którym lektura omówiona zostaje jednym zdaniem, a pozostała część tekstu to anegdotka. Szymborska czyta co chce i opisuje, z czym się jej to coś skojarzyło.
Luźne skojarzenia, szaleństwo i brak metody przyniosły wspaniałe rezultaty. „Lektury nadobowiązkowe” są prześwietne, zaskakujące, świeże. Czyta się to fantastycznie, przyjemność jest przyjemna, frajda jest ogromna. Klimat i styl kojarzą mi się z „Ex libris” Anne Fadiman. Klasyka bywa pretekstem do żartu, a wzruszenie może kryć się w podręczniku sztuki sadowniczej. Jak tu pogodzić miłość do jabłek z beznadziejnym uczuciem do pajączka przędziorka – mistrza nonszalancji życia i jego zagazowanego rodzeństwa?
Książka jest dobra i ciepła – dobrem nie zaprzyjaźnionym z głupotą, ciepłem, które nie jest efektem ubocznym naiwności. W lekkiej, anegdotycznej formie pisarka sprzedaje myśli przewrotne, mądre, często naprawdę głębokie. Ja to kupiłam, bo jesień przyszła, za oknem zimno, durnie, źle. Poza tym, czytając „Lektury” uśmiechałam się pod nosem lub wybuchałam śmiechem średnio raz na kilka minut. A naukowcy straszą, że jeśli się codziennie porządnie nie wyśmieję, to stanę się ogólnie niemiła w obyciu, pochoruje się i umrę.
Trochę żałuję, że że dają Noble tylko pisarzom, a nie ma kategorii „najlepszy czytelnik”. Może mielibyśmy dziś drugą Polkę-podwójną laureatkę. Narzekamy, że nie mamy dostępu do wymarzonych tekstów, nie znamy czegośtam. Czy rzeczywiście wszystko zależy od odpowiedniego doboru lektur? Zaczynam w to wątpić. Parafrazując radę udzieloną kiedyś przez poetkę przyszłym pisarzom - jeśli kalendarz ścienny nie obudzi naszej wyobraźni, to i Horacy może nie dać rady.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.