W ramach naszej akcji prezentowania tematycznych list potencjalnych bestsellerów, dostaliśmy bardzo intrygujące zestawienie, które przygotował Pok. Chcąc uporać się z najbardziej zachęcającymi nieprzeczytanymi książkami zalegającymi w jego prywatnej biblioteczce, zdecydował się przygotować poniższy ranking. Jak twierdzi – uzbierało się tego sporo, więc wyróżnienie 10 pozycji wcale nie było proste.
1. Miłosz: Biografia (Franaszek Andrzej)
Książkę otrzymałem od siostry chyba 1,5 roku temu na wigilię albo 2 lata temu na urodziny – już sam nie pamiętam. Czynnikiem odstraszającym jest jej grubość. Lektura liczy sobie 1100 stron i w zalewie innych spoglądających na mnie pozycji nie mam nigdy sumienia, aby zabrać się właśnie za tę i pozostawić resztę interesantek na długie, samotne tygodnie. No nic, trzeba będzie się niedługo wziąć w garść i się z nią w końcu po męsku rozprawić.
2. Historia filozofii (Tatarkiewicz Władysław)
Kolejne dzieło niemałych rozmiarów składające się z trzech tomów (każdy po około 400 gęsto zadrukowanych stron). W historii filozofii orientuję się nie najgorzej, zdaję sobie jednak sprawę, że z moim wykształceniem książkę Tatarkiewicza po prostu trzeba znać. Poza tym jego rozprawa O szczęściu (Tatarkiewicz Władysław) oraz Wspomnienia (Tatarkiewiczowa Teresa, Tatarkiewicz Władysław) (a dokładnie „Zapiski do autobiografii”) wywarły na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Postaram się jeszcze w tym roku wreszcie wyrobić sobie ostateczne mniemanie o zdolnościach pisarskich naszego znanego filozofia, estety i historyka sztuki.
Chcę przy okazji wymienić także mało znane Filozofia: Podstawowe pytania (< praca zbiorowa / wielu autorów >) polecone mi dawno temu przez kolegę ze studiów (starszego ode mnie o niemal 30 lat), z którym nadal mam dobry kontakt. Książkę prędko nabyłem i... reszty możecie się domyślić.
3. Cień wiatru (Ruiz Zafón Carlos)
O tej powieści krążą rozmaite opinie (ojciec np. nie był szczególnie zachwycony), choć średnia ocen zdawałaby się mówić co innego. Robiąc kiedyś zbiorowe zakupy „wrzuciłem” do internetowego koszyka także „Cień wiatru”. Było to bodajże z 4-5 lat temu. A książka nadal leży smutno za oszkloną gablotką, czeka i czeka... Wypadałoby więc w końcu dać jej szansę.
4. Historia Polski 1914-2004 (Roszkowski Wojciech (pseud. Albert Andrzej))
Książka formalnie należy do mojego brata, który zakupił ją będąc jeszcze na studiach (czyli około 10 lat temu). W pewnym momencie nieświadomy chciałem kupić „Historię Polski” na znanym serwisie aukcyjnym. Już prawie doszło do transakcji, kiedy zorientowałem się, że ona leży tuż pod moim nosem! No i tak sobie nadal leży, a ja powtarzam tylko: „W przyszłym miesiącu już na pewno ją przeczytam!”. Niestety, mam tak z niejedną pozycją, zaś dziwnym trafem na półki stale przybywają nowe tomiska. Z Roszkowskiego czytałem do tej pory Najnowsza historia Polski 1980-2002 (Roszkowski Wojciech (pseud. Albert Andrzej)) i zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Zatem i na tej pewnie się nie zawiodę.
5. Wyznania patrycjusza (Márai Sándor)
Kiedy przeczytałem „Żar” oraz „Dziennik” powiedziałem sobie, że teraz będę regularnie poznawał dorobek węgierskiego pisarza. Wyszło jak zwykle. Co prawda w niedługim czasie kupiłem „W podróży”, ale później zacząłem się ociągać. Obydwa tomy „Wyznań patrycjusza” nabyłem niecałe pół roku temu i stale coś mnie od nich odciąga. Márai jest wspaniałym pisarzem, więc aż sam się dziwię swemu niezdecydowaniu.
6. Imię róży (Eco Umberto)
Film uwielbiam, zaś o książce słyszałem same dobre rzeczy. Pewnie jednak ta pierwsza okoliczność tutaj przeważa. Fabułę powieści znam na tyle dokładnie, że za każdym razem ulegam kuszeniu, ciekawość bierze górę i wolę wybrać coś, co będzie dla mnie całkowicie świeże i zaskakujące, a „Imię róży” znowu musi grzecznie poczekać na swoją kolej.
7. Sto lat samotności (García Márquez Gabriel)
Niewiele jest książek, które zbierają takie morze pochwał i zachwytów. Poza tym liczne opinie sugerują, że będzie to właśnie coś dla mnie. Z drugiej strony Miłość w czasach zarazy (García Márquez Gabriel), też wysoko oceniane, wydało mi się książką zaledwie dobrą i nawet trochę męczącą. Obawiam się, że w tym przypadku może być podobnie i moje wygórowane oczekiwania nie zostaną zaspokojone.
8. Błazen - wielki mąż: Opowieść o Tadeuszu Boyu-Żeleńskim (Hen Józef (właśc. Cukier Józef Henryk)) oraz Ja, Michał z Montaigne... (Hen Józef (właśc. Cukier Józef Henryk))
Moja kolekcja książek Józefa Hena na tym się nie kończy, bo ostatnio zakupiłem również kilka jego powieści, a mam również do przeczytania Dziennik na nowy wiek (Hen Józef (właśc. Cukier Józef Henryk)). Dwie powyższe mam już jednak przynajmniej od roku (pamięć płata figle, tyle tego) i obydwie stanowią dla mnie bardzo łakomy kąsek. Dlaczego ich w takim razie do tej pory nie przeczytałem? – mógłby ktoś słusznie zapytać. To ja odpowiem: Są rzeczy na niebie i ziemi...
9. Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd: Listy z podróży afrykańskiej z lat 1931-1936 (Nowak Kazimierz)
Książki podróżnicze nie mają coś u mnie super powodzenia, choć zwykle oceniam je nad wyraz wysoko. „Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd” ma nie wiedzieć czemu wyjątkowego pecha. Mimo wspaniałej twardej oprawy domaga się zainteresowania już od chyba jakichś 3 lat. Nie potrafię powiedzieć, dlaczego wciąż ją odtrącam i obrzucam lekceważącym spojrzeniem. Naprawdę, bardzo, ale to bardzo nie ładnie z mojej strony być tak oziębłym i bezdusznym.
10. Taniec ze smokami: Część I (Martin George R. R.)
Mam całą stertę literatury fantasy czekającej na swój udział w mojej wyobraźni. Ostatnio jednak coraz rzadziej po nią sięgam. Wolę sobie ten typ powieści dawkować w małych dawkach (kiedyś byłem bardziej zachłanny pod tym względem). Najbardziej jednak zawiniłem wobec cyklu „Pieśni lodu i ognia”. Pierwsze 4 tomiska łyknąłem od razu z 5 albo nawet 6 lat temu. Na piąty tom musiałem sobie niestety trochę poczekać i w tym czasie mój zapał zupełnie ostygł. Obydwa tomy „Tańcu ze smokami” podarowałem w końcu ojcu na jakieś święto (taki sprytny prezent). Tatko przeczytał natychmiast, a ja książki wziąłem do siebie. I sobie teraz leżą i czekają. W międzyczasie pożyczyłem je kumplowi z pracy, brat też się z nimi zapoznał, a ja nie mogę się zabrać. Sama przyzwoitość nakazuje zmienić ten stan rzeczy. Może w tym roku się uda...