Dodany: 11.10.2009 00:30|Autor: misiak297

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Berek
Szczygielski Marcin

Bo wszyscy jesteśmy pod wspólnym mianownikiem


Hm… Wydaje mi się, że literatura gejowska ma tendencje do prowokowania przy pomocy okładek – począwszy od wydanej w 1990 roku „Zakazanej miłości” Gorgola, przez „Trzech panów w łóżku nie licząc kota” Żurawieckiego, osławione „Lubiewo” Witkowskiego, aż po „Berka” Szczygielskiego. Oto z okładki patrzy na nas zbolałym wzrokiem Chrystus. To obnażony mężczyzna o muskularnym, jakby wyrzeźbionym na siłowni ciele. Jego skórę zdobią tatuaże, brodawki przebite są kolczykami. Zastanawiające, prawda? W ten przemyślny – może nawet nieco szokujący – sposób Autor ukazuje ideę powieści – połączenia stereotypowego „moherowego bereta” z typowym wielkomiejskim gejem. Niemożliwe? Czy ktoś, kto raczej zmierzałby naprzeciw paradzie queer z transparentem „Pedały do gazu”, może nagle iść ręka w rękę z osobą o innej orientacji? Szczygielski udowadnia, że tak!

W swojej powieści buduje dwa równoległe portrety – czy przeciwstawne? Wstrzymałbym się z takim twierdzeniem, choć z początku może się wydawać, że mieszkających obok siebie ludzi dzieli dosłownie wszystko! Anna Lewandowska jest ponadsześćdziesięcioletnią emerytką, gorliwą katoliczką, wycierającą kolana o klęczniki na codziennej mszy świętej. Paweł Sieniawski to młody beztroski homoseksualista, copywriter w jednej z warszawskich firm. Sąsiedzi darzą się od zawsze pełną pasji nienawiścią – podkładają sobie psie ekskrementy na wycieraczki, posyłają w swoją stronę wyzwiska, uciekają się do pomocy panów w niebieskich mundurach, byle tylko dokopać przeciwnikowi. Ten porządek zdaje się tak jasny, jak to, że po nocy będzie dzień. Jednak co się stanie, kiedy pewnego razu nastąpi zaburzenie na skalę kosmiczną? Kiedy dojdzie do zderzenia tak odległych planet? Czy te dwa zupełnie różne światy będą umiały się dopasować?

To świetny materiał na satyrę – i Szczygielski z tego korzysta. W tworzeniu postaci bazuje w dużej mierze na stereotypach i w rezultacie otrzymujemy świetną podwojoną karykaturę. W Annie na przykład jest więcej jadu niż chrześcijańskiej pokory, a na miłosierdzie zdobywa się nie ona – czego należałoby się spodziewać - lecz jej największy wróg. Z kolei Paweł zakłada swoje okularki w stylu Matrixa (choć wie, że już dawno są passe), sneakersy lub japonki, wsiada na rower i szuka wielkiej miłości. Tylko czemu ta droga wiedzie przez wnętrza darkroomów i meandry przypadkowego seksu? Jednak więcej w tym goryczy, niż powodów do prawdziwego śmiechu – czyżby Szczygielskiemu trudniej było stworzyć prześmiewczy obraz człowieka z własnego otoczenia, czy po prostu nie chciał stworzyć drugiego „Lubiewa” (nota bene bardzo dla środowiska krzywdzącego?). Generalnie postać Pawła wypada trochę blado na tle jego moherowej przeciwniczki. A może to wokół słuchaczek Radia Maryja nawarstwiło się tyle stereotypów, że po prostu łatwiej sportretować je w pełen drwiny sposób?

Od pierwszych stron widać, że „Berek” to wyborne czytadło – idealne do pociągu czy na plażę. Takim mogło przecież pozostać. Coś do pośmiania się, odłożenia i zapomnienia, aż do następnej chandry. Jednak to byłoby za proste. Szczygielski idzie o krok dalej. I wkrótce powieść przestaje być pustym wyciskaczem łez (tych od śmiechu). Szczygielski bardzo subtelnie dodaje jej głębi. Nagle do głosu dochodzą frustracje, traumy przeszłości, niespełnienia. Nie brakuje też chwytających za serce retrospekcyjnych scen z pierwszych lat macierzyństwa (w przypadku Anny) czy szczęśliwych lat dorastania przy ojcu (z historii Pawła). W sumie zmienia to nie tylko postać książki, ale i obrazy bohaterów.

I nagle okazuje się , że Anna jest starą, opuszczoną przez wszystkich kobietą, która powoli przestaje rozumieć otaczający ją świat. Z kolei Paweł to w wielu aspektach typowy wykwit naszych czasów: zajmuje się zawodowo czymś, co nie sprawia mu wielkiej satysfakcji, ale za to przynosi spore pieniądze, chodzi na sesje przy zapachu magnolii do ekskluzywnego mieszkania psychoterapeutki, a właściwie jest skończonym egoistą, który nie docenia tego co ma i choć wie czego chce, nie potrafi znaleźć właściwej drogi do osiągnięcia celu.

Należy tutaj jeszcze zwrócić uwagę na bardzo przemyślaną konstrukcję. I nie chodzi mi tu bynajmniej o naprzemienność narracji, bo to już nie jest nic nowatorskiego. Natomiast uderza doskonałe zgranie poszczególnych odsłon. W jednej Paweł przeżywa rozkosz, klęcząc przed młodym chłopcem, w następnej Anna będzie obserwować rozkoszującą się smakiem ciasta przyjaciółkę (zresztą mieląc w ustach sarkastyczne komentarze). Cała książka składa się z tego typu analogicznych scen, pokazujących, że właściwie Paweł i Anna – ludzie z pozoru tak różni - są właściwie bardzo podobni. To pozwala Szczygielskiemu zdemaskować całą głupotę uprzedzeń, stereotypów, obnażyć cały bezsens nienawiści. I jedyne co konstrukcyjnie mam „Berkowi” do zarzucenia, to nieco zaburzone proporcje – partie tekstu poświęcone Pawłowi są dłuższe. No, ale ostatecznie przecież to Paweł jest bliższy Autorowi, prawda?

Marcin Szczygielski stworzył dzieło mądre i wartościowe, ale i takie przy którym można się świetnie bawić. Napisał książkę, którą świetnie się czyta, ale która jednocześnie nie jest pusta. Stworzył powieść zarazem aktualną (zarówno moherowy beret jak i roziskrzona tęcza to już ważne elementy naszej kultury) i uniwersalną (w końcu takie kwestie jak miłość, tolerancja, dyskryminacja, szacunek i zrozumienie dla drugiego człowieka i jego odmienności, przemyślane macierzyństwo, traumy dorastania – to kwestie od wieków obecne w świecie).

„Berek” niesie ze sobą bardzo ważne przesłanie – wszyscy jesteśmy spod tej samej gwiazdy. Patrząc na nasz jeszcze tak nietolerancyjny świat, można odnieść wrażenie, że o tym zapomniano. A przecież czy to homoseksualista, czy dewotka, czy bogacz, czy biedak, czy czarny, czy biały, czy kaleka, czy ktoś najzupełniej zdrowy – wszyscy legitymujemy się tym samym – każdy z nas jest człowiekiem.




(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 8874
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 15
Użytkownik: Vemona 11.10.2009 17:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Hm… Wydaje mi się, że lit... | misiak297
Misiaku, dziękuję. :-) Zastanawiałam się, czy czytać tę książkę, a Twoja recenzja przekonuje mnie, że nie tylko warto, ale i koniecznie trzeba. Zaraz sprawdzę, w której z moich dzielnicowych bibliotek jest w tej chwili dostępna.
Użytkownik: margines 11.10.2009 21:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Hm… Wydaje mi się, że lit... | misiak297
No, no Misiak!
Recenzją błyszczysz jak sam autor książką! :P
Tak poważnie (choć nie da się;] ) to...udała ci się ta recenzja jak nie wiem:)
Śmiałem się czytając ją prawie tak jak bym czytał książkę.
Aż żałuję, że "Berka" już czytałem, bo...ten wstęp(?) zachęciłby mnie jak nic do sięgnięcia po książkę.
Użytkownik: Sluchainaya 12.10.2009 08:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Hm… Wydaje mi się, że lit... | misiak297
Bardzo ładna recenzja :) Już od dawna noszę się z zamiarem przeczytania tej książki, a Twój tekst tylko mnie w tym postanowieniu utwierdza.

Mam tylko jedno małe zastrzeżenie. Niby czemu "Lubiewo" jest dla środowiska krzywdzące? Czy "Malowany Ptak" jest krzywdzący dla heteroseksualistów, ludzi ze wsi, katolików? Czy generalnie mówi o ludziach i ich słabościach?
Nie generalizowałabym, nie stawiałabym takich śmiałych tez, ze względu na to, że jest to fikcja literacka - czyli albo coś zupełnie zmyślonego, albo opartego na maleńkim wycinku rzeczywistości (do tej pory nieznany mi jest utwór, który by zawierał w sobie obraz całej rzeczywistości).
Mówienie, że "Lubiewo" jest krzywdzące dla środowiska, jest aprobowaniem postawy dosłownego rozumienia literatury, nadinterpretacji i łączenia faktów nie ze względu na ich rzeczywistą, obiektywną wartość, a ze względu na swoje własne głupie uprzedzenia.
Użytkownik: misiak297 12.10.2009 10:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo ładna recenzja :) ... | Sluchainaya
Już tłumaczę, co miałem na myśli. "Lubiewo" uważam za świetną książkę, ale pod kątem językowym - te smakowite nawiązania literackie, ten gawędziarski ton... To wszystko są atuty. A jednak sposób przedstawienia homoseksualistów, jako opętane seksem prawie-zwierzęta... Zgodzisz się ze mną, że ten obraz nie jest typowy, osobiście znam mnóstwo homoseksualistów, dla których przypadkowy seks nie wchodzi w ogóle w grę - i tworzą związki analogiczne do heteroseksualnych. A co ma sobie pomyśleć przypadkowy Kowalski, który sięgnie po Lubiewo? Pomyśli - tak to środowisko wygląda. Widzisz, "Lubiewo" nie wpisuje się w nurt tolerancji, jaki teraz panuje (choćby w "Berku") - a ta tolerancja wydaje mi się niezwykle istotna. Stąd uważam, że "Lubiewo" jest nieco krzywdzące dla środowiska. I przepraszam za nieskładność, ale chyba kawa przestaje mi działać:) Pozdrawiam Cię serdecznie!
Użytkownik: Sluchainaya 12.10.2009 10:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Już tłumaczę, co miałem n... | misiak297
Zgodzę się z Tobą, że ten obraz nie jest typowy. Osobiście również znam mnóstwo homoseksualistów, którzy "tworzą związki analogiczne do związków heteroseksualistów", czyli związki zarówno stałe (oparte na miłości), jak i uganiają się za jednorazowymi przygodami. Bo nie zaprzeczysz, że niektórzy heteroseksualiści uganiają się za seksem jak "prawie-zwierzęta"... Nie przez przypadek w końcu mamy przemysł pornograficzny...

Ale właśnie o tym mówię - nie należy potępiać takiej literatury, tylko dlatego, że opisuje/charakteryzuje CZĘŚĆ rzeczywistości. Należy potępiać przekonanie, że ta literatura opisuje CAŁĄ rzeczywistość i rodzące się z tego przekonania uprzedzenia.
Użytkownik: kocio 12.10.2009 11:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Już tłumaczę, co miałem n... | misiak297
Dzięki za odpowiedź, właśnie to samo pytanie chciałem zadać. =}

A recenzja rzeczywiście zachęcająca (poprzednia czyjaś zdystansowała mnie do tej książki) i bardzo dobra - podobnie jak poprzednia polecana (o "Małych zbrodniach..."). Tak trzymaj i gratuluję!
Użytkownik: oyumi 14.10.2009 16:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Już tłumaczę, co miałem n... | misiak297
Zgadzam się z Słuchainayą.

"A co ma sobie pomyśleć przypadkowy Kowalski, który sięgnie po Lubiewo?"

A kto to jest "przypadkowy Kowalski"? Pięcioletnie dziecko, któremu trzeba tłumaczyć co jest be, a co cacy? Przeczyta "Lubiewo" i pobiegnie rzucać kamieniami w gejów? Dlaczego tak lekceważysz czytelników? Przypisujesz im niedojrzałość i ignorancję i przeciwstawiasz im pisarza - oświeconego nauczyciela postaw obywatelskich. Ja pozostanę przy Brodskim: jedyny obowiązek pisarza wobec społeczeństwa - pisać dobre książki. Koniec. Fragmenty Lubiewa, które znam są świetne, barwne, soczyste. "Berek" dobry nie jest.

Misiaku, przecież traktując w ten sposób na literaturę, powinno się wydawać już tylko biografie Obamy. A taka "Hańba"? Przecież nie każdy Czarny to gwałciciel. A jeśli już jesteśmy przy stereotypach, to dlaczego nie razi cię w "Berku" postać głównej bohaterki? Czy każda starsza słuchaczka Radia Maryja to biedna, zgorzkniała frustratka i hipokrytka? Mnie nie obchodzą jej złe cechy ani to, czy wystawia złą opinie jakiemuś środowisku - ale, czemu, kurczę jest taka nudna, płaska, posklejana z moherowych stereotypów, wycięta z gazety?

Ja znam homoseksualistów, którzy żyją w stałych związkach i takich, którzy często zmieniają partnerów. Myślę, że tych drugich postaw jest trochę więcej. Nie dlatego, że heteroseksualiści mają jakiś "gen wierności" - ale w naszej cywilizacji istnieje wiele instytucji i czynników kulturowych, wierność promujących. Monogamiczne małżeństwa, opieka nad dziećmi, komedie romantyczne o miłości po grób. Jeśli tego nie ma (a w Polsce nie ma), trochę trudniej o stały związek, "natura ludzka" nie istnieje w próżni, zawsze jest kształtowana przez społeczeństwo.

Tolerancja. Witkowski opisał fragment rzeczywistości - to nie jest opowieść o wykształconych gejach z wielkich miast. Ale czy tolerancja polega na tym, że patrzysz na człowieka i mówisz: pod spodem musisz być taki jak ja, marzyć o tym samym samym, podzielać moje mieszczańskie wartości, żyć według norm klasy średniej. Wtedy ja nie zajrzę ci pod kołdrę, i jeszcze napiszę, że jesteś ok. OK bo taki sam. A jeśli jakiś homo z Lubiewa nie chce, żebyś go oswajał, tłumaczył, wystawiał 5 z zachowania i wciskał pod wspólny mianownik? Jeśli ma właśnie kaprys żyć jak opętane seksem zwierzę. To co mu zrobisz?



Użytkownik: misiak297 15.10.2009 13:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgadzam się z Słuchainayą... | oyumi
Oyumi, nie jest moją intencją obrażanie, czy lekceważenie kogokolwiek. Po prostu znam ludzi, którzy po przeczytaniu Lubiewa ugruntowaliby się tylko w swoich negatywnych przekonaniach. Ale dobrze podsumowała to Sluchainaya - to nie literaturę należy potępiać (i ja "Lubiewa" nie potępiam mimo wszystko - doceniam te jego atuty, które przemawiają do mnie bardziej), ale przekonanie o tym, że jedna książka przedstawia całe środowisko. Zgodzę się też, że jeśli ktoś żyje tak jak bohaterowie "Lubiewa" (no, a takich ludzi nie brakuje), to przecież to jest jego sprawa. Nawet w "Lubiewie" z tego co kojarzę był taki fragment o nieudolnym "oswajaniu". W każdym razie ja książki Witkowskiego nie wpisałbym na jakiśtam cudzysłowowy indeks ksiąg zakazanych, bo Lubiewo dobrą książką jest:) Pozdrawiam Cię serdecznie!
Użytkownik: Sluchainaya 15.10.2009 17:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Oyumi, nie jest moją inte... | misiak297
:-) No i to rozumiem :-)
Użytkownik: Sznajper 12.10.2009 12:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Hm… Wydaje mi się, że lit... | misiak297
Mam prośbę Misiaku, gdybyś tak mógł zrobić coś z tytułem swojej recenzji, bo mój ściśnięty umysł buntuje się na myśl, że cokolwiek może być POD wspólnym mianownikiem ;)
Użytkownik: misiak297 12.10.2009 20:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam prośbę Misiaku, gdyby... | Sznajper
Oczywiście, tylko sprecyzuj, proszę, Sznajperku, bo nie bardzo wiem jak byś to widział... Wszyscy mamy wspólny mianownik?
Użytkownik: Sznajper 13.10.2009 08:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczywiście, tylko sprecyz... | misiak297
Myślę, że w ogóle dałbym sobie spokój z nieszczęsnym wspólnym mianownikiem, bo to nie wiadomo, czy matematyczny, czy deklinacyjny, czy tak jak u Czajki gospoda "Pod Wspólnym Mianownikiem".

A do recenzji najbardziej pasowałby mi tytuł: "Wszyscy jesteśmy homo (sapiens)". (Nie moje, ale też ładne). ;)
Użytkownik: Czajka 13.10.2009 05:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam prośbę Misiaku, gdyby... | Sznajper
Oj, Sznajperek, naprawdę, imaginacja Ci szwankuje. Wyobraź sobie piękną karczmę założoną nie przez myśliwego, bo wtedy byłaby "Pod Złotym Jeleniem" ale przez matematyka. I ona nazywa się "Pod Wspólnym Mianownikiem" i mamy tam Ogólnopolski Zjazd Biblionetkowy. :)

Ps. Misiaku, ale mamy wspólny mianownik mogłoby być. Bo sprowadzanie nas do wspólnego mianownika mogłoby być trochę drastyczne i przykre dla niektórych.
Użytkownik: Marylek 13.10.2009 09:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj, Sznajperek, naprawdę,... | Czajka
No, taki jeden łączący nas wspólny mianownik to by się przecież znalazł. ;)
Użytkownik: MELCIA 28.07.2012 13:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Hm… Wydaje mi się, że lit... | misiak297
Recenzja jest interesująca i zachęciła mnie do przeczytania książki. Mam jednak pewne zastrzeżenia co do tytułu, albowiem mianownik znajduje się pod kreską. Czy to ma znaczyć, że wszyscy jesteśmy umiejcowieni pod jakimś ułamkiem? ;)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: