Dodany: 31.05.2015 13:22|Autor: malynosorozec

„Pamięć wszystkich słów”


„Nadzieja wcale nie umiera ostatnia, po niej do głosu dochodzą szaleństwo i desperacja”[1].


Jeśli znacie poprzednie książki Wegnera, nie trzeba Wam zachęty do lektury tej pozycji. Jeśli nie, przeczytajcie recenzję: "Nie tak wygląda świat w opowieściach bardów". I kupcie wszystkie cztery części.

A co o samej „Pamięci wszystkich słów”? To czwarta część „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” i odpowiedź na bardzo ważne pytanie: autor na tym nie kończy. Ma jeszcze dużo do powiedzenia, stworzony przez niego świat rozwija się, więc czytelnicy mogą liczyć na kolejne tomy. I dobrze. Bo chociaż ta część jest nieco gorsza od… Ha! Fantastyczne stwierdzenie. Kocham takie ujęcie sprawy: „Nieco gorsza od poprzedniej” – co nie przeszkodziło mi o drugiej godzinie, mimo przekrwionych oczu i wizji pobudki o szóstej, stwierdzić, że przeczytanie jeszcze jednego rozdziału to znakomity pomysł. I tak dwie noce pod rząd. Ale warto było. Naprawdę warto, poza tym sen jest przereklamowany, a proza Wegnera – nie.

Więc z lekkim uśmiechem powtórzę: „nieco gorsza od poprzedniej części”. Dlatego, że zabrakło mi tych kilku fragmentów, do których mógłbym wracać wciąż i wciąż. Tych kilku stron nasyconych olbrzymimi emocjami, niekoniecznie najważniejszymi dla fabuły. Dostałem to w trzech poprzednich tomach. W czwartym nie (chociaż spotkanie Deany i Yatecha…). I jeszcze strona 139 – niepotrzebna, psująca efekt zaskoczenia, jaki autor prawdopodobnie chciał uzyskać (w kilku innych miejscach udało mu się to wyśmienicie). A także zakończenie, które z premedytacją wprowadza zamieszanie i każe czekać na następną część. Ale czy to wada? „Pamięć wszystkich słów” utwierdza mnie w przekonaniu, że mam do czynienia z doskonałą serią fantasy.

Tym razem autor zabiera nas poza tytułowe pogranicze. Na dalekie południe i na zachód, na jedną z wysp na Oceanie Szarym.

Na południu śledzimy losy Deany. Wydarzenia z pierwszego tomu doprowadzają do tego, że musi ona opuścić rodzinne strony i udać się na dalekie południe. Na wyspie Amoneria bohaterem jest znany nam z „Zachodu” Altsin i Bitewna Pięść Reagwyra, który dzieli ze złodziejem jego ciało. Ukrywający się w szeregach mnichów Wielkiej Matki wśród barbarzyńskich Seehijczyków Altsin będzie próbował pozbyć się swojego problemu. Te dwa wątki łączy historia Małej Kany i Yatecha. I to jak łączy…

Prolog zaczyna się od gry w kości, w której stawką jest dosłownie wszystko. Od razu wiadomo, że rzecz będzie o potęgach znacznie przekraczających pojęcie zwykłych ludzi. A później, na początku pierwszego rozdziału, fantastyczny opis pewnego pojedynku. Naprawdę fantastyczny. I już do końca, przez kolejne sześćset stron, autor utrzymuje niezwykle wysoki poziom.

Postaci kreowane przez Wegnera potrafią przyciągnąć uwagę. To ludzie (i bogowie, i co tam jeszcze) z krwi i kości, mający także wady i słabości.

Jest barwnie i prawdziwie, co od początku stanowi niezwykłą zaletę serii. Pustynie, portowe zaułki, pałacowe korytarze. Wszystko jest takie, jakie powinno być. Różnorodne miejsca, ludzie, zdarzenia. Autor czuje się dobrze w każdej scenerii, w każdej sytuacji. Nawet gdy opisuje szaleństwo sprowadzone na świat przez bogów czy… miłość.

Filozofia wojownika Issaram i chęć przetrwania za wszelką cenę z szalonym bogiem w głowie. Walka i uniki. Próba przetrwania wśród intryg pałacowych i wśród barbarzyńskich plemion. Dobrze to wygląda. A momenty, kiedy Deana walczy, i kiedy Altsin traci kontrolę… Wisienka na torcie.

Zwróćcie jeszcze uwagę na historię. W poprzednich częściach Meekhańczycy nie mieli pojęcia o przeszłości. To lud Issaram wiele wiedział, wiele pamiętał. A teraz okazuje się, ile warte są ich wspomnienia i wierzenia.

Bardzo dobre są chwile zaskoczenia, zmiany tempa akcji. I końcówki rozdziałów. W opowiadaniach były mocne, a tutaj są... nieco denerwujące. Wegner zostawia akcję w takim momencie, że chce się wyć i siłą woli trzeba powstrzymywać się przed przeskoczeniem kilkunastu stron, tylko na chwilkę, żeby zerknąć, przekonać się, co będzie dalej – a tu przeniesienie akcji na drugi koniec świata.

Dochodzi do tego powiązanie z wydarzeniami opisanymi w trzecim tomie, mającymi niemałe znaczenie dla losów bohaterów „Pamięci wszystkich słów”. Akcja dzieje się równolegle do tej w „Niebie ze stali”, która nabiera nowego znaczenia, czytelnik musi sobie kilka rzeczy ułożyć na nowo w głowie. Trzecia część ukazała się kilka lat temu, wypadałoby przed lekturą czwartej nieco ją sobie odświeżyć. Żeby wszystko zrozumieć i w pełni delektować się wizją autora.

No i ten element, o który bałem się najbardziej. Istoty wyższe, ich przeszłość, wpływ na ludzi. Naprawdę nie chciałem, aby Wegner przeniósł akcję na poziom niewyobrażalny dla zwykłych śmiertelników, opisał rozgrywkę na boskim poziomie. A on to zrobił – ale w samym środku umieścił nic nieznaczący, zdawałoby się, pył, jakim są ludzie. I właśnie zwykli, ludzcy bohaterowie mają decydujący wpływ na kształt świata.

Kupuję wizję Wojny Bogów oraz tego, co było później. Kupuję wprowadzenie nowych... sił. Kupuję narodziny bogów. Kupuję niemal wszystko, co Robert Wegner zaproponował i mówię, że chcę więcej.
Czekam na kolejne części. Widzę, że historia dopiero się rozkręca, że jest jeszcze wiele do opowiedzenia. Ukazał się już czwarty tom – ale ani śladu zadyszki, zmęczenia materiału, ciągnięcia czegoś na siłę.

Pozostaje mi jedynie liczyć, że oczekiwanie na kolejną część będzie niezbyt długie.

Okładki, moim zdaniem – wbrew temu, co piszczy w Internecie – są dobre. Spójne. Miecz, kości, ogień – tak bardzo oczywiste po lekturze. Fajnie cała seria się prezentuje, a książki nie rozpadają się po sześciokrotnym przeczytaniu (sprawdzona informacja w przypadku pierwszych dwóch tomów). Tak że nie narzekam na brak tańszych wydań – to, co dostajemy jest warte swojej ceny.

A… jeszcze jedno: czas. Mieszanie w czasie to zawsze ryzyko, często prowadzi do chaosu. Zobaczymy, jak w dalszych częściach Wegner sobie z tym poradzi. Ja jestem pełen obaw, ale ufam autorowi i czekam z niecierpliwością, co z tego jego mieszania wyniknie.


10/10


„Neutralność… Przypomnij mi, czy to takie zastępcze określenie tchórzostwa, czy głupoty?”[2]
„Pogarda dla wroga odczłowiecza go, pozwala przypisać mu najgorsze cechy, takie jak głupota, tchórzostwo, zezwierzęcenie. Przez pogardę z łatwością sięgamy po okrucieństwo i terror, by przekonać się, że wróg odpowiada nam tym samym, co utwierdza nas w przekonaniu, że się nie pomyliliśmy. Więc gardzimy nim jeszcze bardziej… Na końcu tej drogi dwie oszalałe z nienawiści bestie próbują poprzegryzać sobie gardła”[3].


---
[1] Robert M. Wegner, „Pamięć wszystkich słów”, wyd. Powergraph, 2015, s. 581.
[2] Tamże, s. 13.
[3] Tamże, s. 142.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1874
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: gandalf 01.09.2015 11:06 napisał(a):
Odpowiedź na: „Nadzieja wcale nie umier... | malynosorozec
Generalnie zgadzam się z recenzją, ale nie z oceną, bo 10/10 to jednak przesada. Dla mnie w książce jak i całym cyklu zdecydowanie brakuje bowiem oryginalności. Autor zapiera się jak może, że Eriksonem się prawie nie inspiruje, ale jak dla mnie podobieństwa do rozwiązań fabularnych "Malazańskiej Księgi Poległych" są raczej oczywiste i namacalne. I dopóki Wegner tego nie zmieni, nie ma raczej u mnie szans na najwyższe oceny, choć jego książki same w sobie są całkiem niezłe.
Użytkownik: mkrmmm 06.08.2018 12:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Generalnie zgadzam się z ... | gandalf
Podpisuję się rękami i nogami pod 10/10.
Dla mnie tę część przerasta jakością tylko część pierwsza: "północ" (bez południa-bo wtedy jakoś mnie ta część nie zachwyciła ;) ).
Książkę dosłownie pochłonęłam (bo inne słowo naprawdę nie pasuje). i czekam z niecierpliwością na kolejny tom.. i kolejny..

Od czasów Pana Lodowego Ogrodu nic lepszego od Meekhanskiego Pogranicza nie znalazłam.
Użytkownik: elek44 21.09.2018 18:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Generalnie zgadzam się z ... | gandalf
Gandalf na prawdę powinieneś się wstydzić porównując Wegnera do Eriksona. Wyobraźnia cię poniosła tak, że HOHO!!! Dla mnie książka świetna i zasługuje na 10/10 dawno się tak dobrze nie bawiłem przy książce, a Erikson za przeproszeniem wysiada przy "Opowieściach z Meekhańskiego pogranicza":).
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: