Dodany: 26.05.2015 22:22|Autor: olina

Ziarnko w garnku


To, CO się mówi, jest ważniejsze od tego, JAK się mówi. Pono. Kiedy jednak zaczęłam przygotowywać się do wygłoszenia referatu i skorzystałam nieopatrznie z dyktafonu, doszłam do wniosku, że sposób mówienia, nawet najbardziej intrygujących rzeczy, MA znaczenie. Nie trzeba zaraz bełkotać, jak sugeruje tytuł poradnika/podręcznika Mirosława Oczkosia. Wystarczy mówić zbyt cicho lub za szybko, by stracić uwagę słuchacza. Osoby pracujące głosem, jak nauczyciele, aktorzy, dziennikarze czy politycy, powinny ćwiczyć dykcję, żeby ułatwić innym odbiór tego, co mają do powiedzenia, lecz także by chronić swój aparat mowy przed przeciążeniem. Ci, co nie mają szerokiego grona odbiorców, ale pracują z ludźmi, np. lekarze, urzędnicy, sprzedawcy, muszą dbać o wymowę, by usprawnić przekaz. Prawidłowa wymowa nie tylko skupia uwagę słuchających, ale i dostarcza im miłych wrażeń. Ostatnio miałam szczęście podróżować z osobą, która uznała, że jestem „wielbicielką audiobooków dla ubogich” i czytała mi książkę. Jej głos nie był wprawdzie tak flauszowy, jak baryton lektora czytającego ćwiczenia z gramatyki włoskiej, przy którym usnęłam, ale pozwolił mi dostrzec pewne detale artykulacji, intonacji i akcentowania. „Sztuka mówienia bez bełkotania i faflunienia” obnaża owe niuanse na tyle bezwstydnie, że czyta się ją z przyjemnością.

Pamiętacie scenę z „Deszczowej piosenki”, kiedy Don uczy się wymowy przed udźwiękowieniem filmu? Nauka dykcji kojarzy mi się właśnie z obrazkami przedstawiającymi kształt ust podczas wymawiania samogłosek. W „Sztuce poprawnej wymowy” natrafimy na takie ilustracje, a to nie jedyna atrakcja wydawnicza. Do książki dołączona jest płyta z nagranymi – przez autora oraz innych aktorów: Katarzynę Glinkę, Martę Klubowicz i Jerzego Łazewskiego – ćwiczeniami oddechowymi i artykulacyjnymi. Ponadto podczas nauki wymowy można korzystać ze strony www.sztukamowienia.pl lub kanału na Youtube "Sztuka mówienia". Mnie najbardziej przydała się jednak książka.

Najpierw mała powtórka z anatomii – budowa języka, rodzaje zgryzu, ćwiczenia usprawniające pracę podniebienia miękkiego. Nie wiedziałam, że przesuwając czubek języka po podniebieniu, można wywołać ziewanie. Potem krótkie przypomnienie fonetyki. Co to są samogłoski średnie, tylne, spłaszczone, obojętne? a spółgłoski zwarto-szczelinowe? Co decyduje o akcencie? „Akcent jest ważny, bo – jak powiedział Joseph Conrad – »Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat«”[1]. I wreszcie dla mnie rzeczy nowe: enklityka, rezonans wymuszony, odbrzmienie.

Autor konstatuje, że mikrofon jest bezlitosny – jeśli ktoś mówi niedbale, podkreśla to; zbiera też wszystko, zatem trzeba uważać, co się mówi nawet szeptem. „Słynny już »Miś z okienka«, po tym jak wyłączono obraz, złożył dzieciom »rozkoszną« propozycję: »a teraz drogie dzieci pocałujcie misia w d…«. Nie wiedział biedak, że dźwięku jeszcze nie wyłączono”[2]. Podaje pomysły na ćwiczenia oddechowe – mnie najbardziej podobała się „Bajka o koguciku i kurce”. Jeśli można uczyć się dynamicznie i z poczuciem humoru, to czemu nie? Ciekawy jest też przykład, jak można porozumiewać się za pomocą tylko dwóch słów, np. udając, że jest się uprowadzonym przez obcą cywilizację (tam, zaraz udawać). Od czego intonacja, tempo, pauzy, mowa ciała? Tak bawią się dzieci i rewelacyjnie ćwiczą aparat oddechowy, fonacyjny i artykulacyjny.

Gorzej z ćwiczeniami relaksacyjnymi typu „Powoli zmieniam się w chmurkę i unoszę się w powietrze”[3]. Nie chodzi o to, że masa nie pozwala mi przeistoczyć się w cirrus; spodziewam się wszelako, że chichot przy powolnych oddechach nie jest wskazany (poza tym odkąd przed pierwszą komunią proboszcz kazał mi być „słoneczkiem promieniującym na niebie”, moje możliwości transmutacji są nadwątlone). A może po prostu trzeba NAUCZYĆ SIĘ rozluźniać i ćwiczenia podawane przez Mirosława Oczkosia przysłużą się nie tylko aparatowi mowy, ale ciału ogólnie?

Łamańce językowe to zabawa być może trudna, lecz jakże efektywna! „Niejeden z nas pewnie nieraz zastanawiał się, co z tym stołem bez nóg, (…) co robi dziś niejaki Sasza, co to w wielki upał uparł się iść drogą nienawilżoną, bo akurat lato było, a deszczu jak na lekarstwo. Czy król Karol nie wolał kupić królowej Karolinie zamiast korali koloru koralowego wycieczki last minute na Kretę[4]”. Pierwszy raz zetknęłam się natomiast z pojęciem poezji dykcyjnej – i zaskoczenie: to dopiero rarytas. Pojawiają się utwory: Przybory, Tuwima, Brzechwy, Barańczaka, Gombrowicza, Witkiewicza, Grechuty, Andrusa i wielu innych. Autor sugeruje, na co zwrócić uwagę i w jaki sposób czytać dany fragment, np.: „Czytamy na głos, bardzo starannie wypowiadając wszystkie głoski. UWAGA! Nie dociskamy szeleszczących, czyli s, c, sz, cz. (…)

Szczepan Szczygieł z Grzmiących Bystrzyc
Przed chrzcinami chciał się przystrzyc.
Sam się strzyc nie przywykł wszakże,
Więc do szwagra skoczył: Szwagrze! (…)”[5].

Podręcznik ma przejrzysty układ. Jeśli ktoś zadaje sobie trud, by wypunktować najważniejsze sprawy i uporządkować informacje – jako czytelnik jestem mu wdzięczna. Z okładki zachęcają pochlebne opinie profesora Miodka, Urszuli Dudziak i Grzegorza Miecugowa, ale mnie do tego wydawnictwa przekonała pierwsza ścieżka z płyty, nagrana przez Wojciecha Malajkata. Nie dość, że mówi zabawnie, to jeszcze trafia w sedno! Ćwiczenia interpretacyjne są genialną rozrywką. I nie wiem, co lepsze: wybór przepisów z książki kucharskiej z roku pańskiego 1858 z dołączoną instrukcją: „Ćwiczymy warianty od łkania do histerii”[6], czy „Wielkie kazanie księdza Bernarda” autorstwa Leszka Kołakowskiego.

Polecam „Sztukę mówienia”; poprawia emisję – jeśli nie głosu, to śmiechu na pewno!



---
[1] Mirosław Oczkoś, „Sztuka mówienia bez bełkotania i faflunienia”, Wydawnictwo RM, 2015, s. 68.
[2] Tamże, s. 63.
[3] Tamże, s. 78.
[4] Tamże, s. 140.
[5] Tamże, s. 177.
[6] Tamże, s. 205.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3450
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: