Dodany: 14.05.2015 18:19|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Książka: Powieść dla kobiet
Viewegh Michal

3 osoby polecają ten tekst.

Pogoń za szczęściem po czesku


Czeska Bridget Jones, w dodatku stworzona przez mężczyznę? Czemu nie... Zwłaszcza jeśli autorem jest ktoś, kto już udowodnił, że potrafi napisać zarówno komediodramat socjologiczny podzielony na głosy („Uczestnicy wycieczki”), jak liryczno-metafizyczną przypowieść o ludzkim losie („Aniołowie dnia powszedniego”). Po Vieweghu można było się spodziewać, że poradzi sobie i z satyryczno-parodystyczną wersją „powieści dla kobiet”; taki właśnie był pierwotnie tytuł tej historii (w oryginale „Román pro ženy”), lecz przy drugim polskim wydaniu uznano, że lepiej zamienić go na ten, jaki miała jej ekranizacja.

Bohaterka, podobnie do swego brytyjskiego pierwowzoru, jest kobietą w sposób nieco zbyt desperacki poszukującą miłości, lecz na tym właściwie podobieństwa się kończą. Co prawda tak samo jak Bridget pracuje w wydawnictwie, lecz niezwiązanym z literaturą – to redakcja kobiecego czasopisma z dolnej półki, ze zmyślonymi lub na pół zmyślonymi opowieściami „z życia wziętymi”, ciekawostkami zna temat gwiazd, przepisami kulinarnymi i poradami kosmetycznymi. Laura to córka całkiem jeszcze młodej matki – ona sama liczy sobie 22 lata, Jana zaledwie 42 – która przeżywszy rozczarowanie pierwszą miłością, a potem żałobę po zmarłym mężu, również pragnie znaleźć kogoś, kto da jej coś więcej niż przelotny seks. Jana „nie znosi Czechów, czeskich pociągów i plastikowych reklamówek. Uwielbia cudzoziemców, samoloty i markowe walizki wysokiej jakości”[1]. Laura nie ma takich wymagań, mimo że jej pierwszy chłopak był cudzoziemcem; kolejny, choć życzy sobie, by do niego mówić „Rickie”, jest zwykłym czeskim Richardem Kabičkiem. Ten, którego poznaje na wakacjach w Chorwacji, to również jej rodak, i również przedstawia się obco brzmiącym imieniem (z reakcji osoby, która go spotkała ponownie po ponad 20 latach: „– Oliver? – mówi. – Oliver? No dobrze, postaram się zapamiętać”[2] można wnioskować, że ani chybi wcześniej był jakimś nazbyt swojskim Oldřichem, lecz zmienił imię, by robić bardziej światowe wrażenie). Nie w tym jednak sęk, lecz w tym, że nowy ukochany dziewczyny jest w wieku jej matki; nie dość tego… to ten sam człowiek, którego dwadzieścia parę lat wcześniej Jana porzuciła po roku wspólnego pożycia, gdyż „w łóżku myślał przeważnie o sobie (…) nigdy nie miał grosza, koszmarnie się ubierał i ani razu nie zaprosił jej na kolację ani do jakiejś przyjemnej winiarni”[3]. Można się domyślać, że nie będzie łatwo, tym bardziej że i Rickie chciałby tu mieć coś do powiedzenia. Jednak, jak się okaże, wcale nie negatywne doświadczenia matki ani uczucia odstawionego na bok młodzieńca będą najtrudniejszymi do przekroczenia barierami w tym związku…

Choć prolog, w którym autor opisuje kulisy powstania powieści, i poprzedzający go jeden z listów Olivera do utraconej ukochanej zdają się sugerować autentyczny współczesny romans dla kobiet, przed którego czytaniem może dobrze byłoby zaopatrzyć się w chusteczki, już po paru zdaniach monologu Laury zaczynamy się domyślać, że nic z tych rzeczy. Popłakać tu nie popłaczemy – ani z żalu nad bohaterami (jeżeli cierpią, to wyłącznie na własne życzenie, a przywiązać się do nich trudno; raczej nie są ludźmi, jakich chcielibyśmy widzieć koło siebie, a jeśli przypadkiem przypominają nam kogoś z bliskiej rodziny albo nas samych, to… no, cóż, mamy pecha…), ani ze wzruszenia nad końcową sceną upozowaną na istne „kino familijne”, przy której Vievegh puszcza do czytelniczek perskie oczko i powiada: „tak, wiem, drogie panie… ja też uwielbiam szczęśliwe zakończenia”[4]. Czy się sporo pośmiejemy, jest kwestią naszego poczucia humoru, ale na pewno zauważymy, że autor po prostu stroi sobie żarty z tego wszystkiego, co go we współczesnej czeskiej obyczajowości śmieszy lub złości: ze snobizmu na obce imiona i inne „zagraniczności”; z głupoty dziewcząt i kobiet, które najpierw idą z mężczyzną do łóżka, a potem dopiero usiłują go poznać (o ile on w ogóle na to pozwoli, nie mówiąc już o tym, by się skusił na długie i szczęśliwe wspólne życie); z bulwarowej prasy; z pseudointelektualistów, którzy uważają, że publiczne naigrawanie się z ludzi o innych gustach jest świadectwem ich wysoko rozwiniętego zmysłu estetycznego i subtelności…

Dobrze się to czyta, mnie bliższe są jednak te powieści Viewegha, w których trochę mniej sarkazmu, a trochę więcej melancholii.


---
[1] Michal Viewegh, „Mężczyzna idealny”, przeł. Julia Boratyńska, wyd. Zysk i S-ka, 2006, s. 27-28.
[2] Tamże, s. 89.
[3] Tamże, s. 25.
[4] Tamże, s. 225.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 886
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: margines 14.05.2015 23:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Czeska Bridget Jones, w d... | dot59Opiekun BiblioNETki
Póki co to za mną Uczestnicy wycieczki (Viewegh Michal).

Ciekawe, czy ta Powieść dla kobiet (Viewegh Michal) (tak trochę przekornie) może być też dla marginesa.
Coś czuję nosem, że pewnie jak najbardziej:)


...Coś mi mówiło, wiedziałem, że tę Powieść dla kobiet (Viewegh Michal), a raczej na razie jej recenzję czytałem. Okazuje się, że... tak. Książkę czytał (pewnie też jak najbardziej przekornie:P) i recenzję napisał Misiak.
Użytkownik: misiak297 14.05.2015 23:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Póki co to za mną Uczestn... | margines
Ścieżki lekturowe moje i Dot nader często się zbiegają:)

Świetna recenzja!
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: