Dodany: 10.05.2015 23:24|Autor: Pok

Ciemne strony znanych twarzy


„Intelektualiści” to typ książki quasi-biograficznej, w której naszkicowane został sylwetki takich tuzów świata literatury i sztuki, jak: Jan Jakub Rousseau, Percy Bysshe Shelley, Karol Marks, Henryk Ibsen, Lew Tołstoj, Ernest Hemingway, Bertrand Russell, Jean-Paul Sartre oraz kilku innych.

Paul Johnson, konserwatywny katolik i republikanin, wciela się w rolę sędziego, który w trakcie postępowania karnego ma wydać prawomocny wyrok. Pragnie wykazać, na ile głoszone przez intelektualistów idee pokrywały się z ich faktycznym życiem i jakie motywy kierowały rozwojem ich twórczości. Czy rzeczywiście mieli prawo obdarzać ludzkość swymi radami?

Okazuje się, że nie bardzo. Przynajmniej w wielu przypadkach. „Intelektualiści” są swoistym katalogiem rozpustników, kłamców, oszustów, naciągaczy i fałszywych proroków mówiących jedno, a robiących drugie. Czy jednak Johnson nieco nie przesadził, nie posunął się za daleko w oskarżeniach?

Początkowo książka bardzo mi się spodobała. Jestem przeciwnikiem idealizowania rzeczywistości, więc próbę odbrązowienia znanych osobistości przyjąłem z dużym entuzjazmem. Niestety, im dalej w las, tym było gorzej. Treść okazała się bardzo tendencyjna, a autor wcale nie dobierał faktów tak obiektywnie, jak starał się to wykazać we wstępie. Całość została napisana w myśl powziętej z góry tezy i fakty są w przeważającej mierze tak przedstawiane, aby zgadzały się ze wstępnym założeniem autora. To samo tyczy się jego komentarzy, nieco zjadliwych i cynicznych, mających usposobić czytelnika niechętnie, żeby na pewno wiedział, z jakim nikczemnikiem ma w danej chwili do czynienia.

Johnson popełnia identyczny błąd, jaki wytyka chyba wszystkim opisywanym postaciom – manipuluje materiałem źródłowym. Nie mija się z prawdą, lecz kształtuje ją odpowiednio do swoich potrzeb. A jak się okazuje, sam też ma niemało za uszami (np. przez wiele lat zdradzał żonę). Tak to już chyba jest, że najbardziej skorzy do krytyki są ci, którzy sami mają takie przywary jak ludzie, których o nie oskarżają. Wystarczy wspomnieć tutaj Marksa mieszającego z błotem swoich rywali.

Autor robi też dziwne rozróżnienie. Dla niego „intelektualista” to osoba z kręgów lewicowych, głosząca własne zdanie i próbująca zmienić obowiązujący porządek. Określenie ma wyraźny wydźwięk negatywny. Pozytywnym zaś jest „antyintelektualista”, który również ma własne zdanie, ale popiera zastane prawa, sprzeciwia się relatywizmowi i dba o moralność ludzkości. Intelektualistą jest zatem każdy lewicowiec-socjalista, natomiast antyintelektualistą ten, kto szanuje tradycyjne wartości. Doprawdy pokrętna logika.

Nie przeczytamy tu zatem złego słowa o ludziach mających poglądy wyraźnie prawicowe. Johnson przede wszystkim skupia się na byłych propagatorach komunizmu lub idei powrotu do natury (wyjątkiem jest Russell, którego potępia głównie za pacyfizm). Nie ukrywam, ma w swej krytyce sporo racji. Komunizm był straszną ideologią. Wolałbym jednak przegląd dużo bardziej obiektywnie rozprawiający się z mitami wielkich autorytetów, bez względu na to, po której stronie barykady stoją. Poza tym ciągłe wytykanie tych samych przewin staje się z czasem męczące i lektura zaczyna nużyć.

Ogólnie rzecz biorąc, „Intelektualiści” nie są wcale pozycją źle napisaną. Mogą być dobrym wstępem do pełnoprawnych biografii wymienionych w nich dramaturgów i literatów. Ich lektura unaocznia, że często występuje rozbieżność pomiędzy zachowaniem człowieka a głoszonymi przez niego wartościami. Że trzeba mieć się na baczności przed każdą rewolucyjną ideą mającą nagle zmienić nasze życie na lepsze. Lepiej jednak nie przyjmować bezkrytycznie wszystkiego tak, jak to przedstawia autor. Pisze bowiem zbyt wybiórczo i odsłania przed nami tylko jedną stronę medalu.


Wystawiam ocenę dobrą z minusem.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1538
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: