Dodany: 30.04.2015 01:55|Autor: Losice

Książka: Muzeum niewinności
Pamuk Orhan

2 osoby polecają ten tekst.

„Mój sen śmiertelny ciałem spełniasz i słowem płochym w śnie poczętym”[1]…


W 2008 roku, pięć lat po wydaniu „Stambułu. Wspomnień i miasta”, jednych z najbardziej oryginalnych w literaturze światowej wspomnień, Orhan Pamuk napisał „Muzeum niewinności”. Historię miłości trzydziestoletniego Kemala do osiemnastoletniej Füsun, miłości zagubionej w labiryncie ulic Stambułu, w cieniu kamienic i meczetów, w mieszance placów i bazarów, w zaplątaniu zdarzeń, spotkań i rozstań z przewrotami wojskowymi w tle. Historię narkotycznego opętania kobiecością, seksem, namiętnością. Historię podróży w czasie, o której wiemy już na jej początku, że jest podróżą do brzegu, którego nie ma. To beletrystyczna, przetworzona przez pisarza druga część jego wspomnień; tyle że teraz Pamuk rozbił je – jak szklane lustro – na drobne kawałki, a potem poskładał na swój sposób. Może odbicie nie jest teraz tak czyste, ale za to wydobyło miliony nowych, nieznanych konstelacji i refleksów. Opowiedział jeszcze raz, ale zupełnie inaczej, o miłości mężczyzny do kobiety – w Stambule, gdzie miłość ma zawsze posmak orientu.

Już pierwsze zdania powieści mówią nam, co jest „punktem centralnym” akcji, do którego bohater będzie wracał jak do mitu założycielskiego swojego istnienia.

„To była najszczęśliwsza chwila w moim życiu, a ja nawet o tym nie wiedziałem. Czy gdybym wiedział, zdołałbym to szczęście zatrzymać? Czy wszystko potoczyłoby się inaczej? Tak. Gdybym się zorientował, że to najcudowniejszy moment w moim życiu, nie pozwoliłbym uciec szczęściu. Ta złota chwila napełniająca duszę i ciało głębokim spokojem trwała zaledwie kilka sekund, jednak mnie wydawało się, że upłynęły godziny, lata. 26 maja 1975 roku, w poniedziałek, za kwadrans piętnasta, przez moment świat zdawał się wolny od czasu i grawitacji, a my od winy, grzechu, kary i skruchy. Pocałowałem spocone od seksu i upału ramię Füsun, powolnym ruchem objąłem ją, wszedłem w nią i delikatnie ugryzłem płatek jej lewego ucha…
Niebo za oknem miało jaskrawy odcień błękitu, tak charakterystyczny dla wiosennych dni w Stambule. Mieszkańcy miasta, którzy nie wyzbyli się jeszcze zimowych przyzwyczajeń, na ulicach pocili się z gorąca, lecz w pomieszczeniach budynków, sklepów, pod lipami i platanami wciąż panował chłód. Bił też od zalatującego wilgocią materaca, na którym radośni jak dzieci kochaliśmy się, zapominając o całym świecie. Przez otwarte drzwi balkonowe wpadł do wnętrza nagły podmuch wiosennego wiatru, przesycony zapachem morza i drzew, uniósł firanki i zarzucił je nam na plecy, przyprawiając o dreszcz nasze nagie ciała. W ten ciepły majowy dzień, leżąc w łóżku w pokoju na drugim piętrze mogliśmy widzieć chłopców grających w piłkę na podwórzu i przeklinających w ferworze zawodów; nagle zorientowaliśmy się, że ich nieprzyzwoite słowa oznaczają dokładnie to, co teraz robimy – znieruchomieliśmy na moment i z uśmiechem spojrzeliśmy sobie w oczy”[2].

Chwila tak jasno i prosto opisana na wstępie nie zapowiada powieści dla większości czytelników trudnej w odbiorze. Często monotonnie nużącej opisami paranoicznej i atawistycznej fascynacji kobietą, tęsknoty za nią i pożądania jej. Dopiero po jakimś czasie orientujemy się, że narratorem wspomnień jest nie sam Kemal, lecz wynajęty przez niego do napisania historii o Füsun pisarz. Ta „dwupiętrowa” konstrukcja być może ma pierwowzór w „Pninie” Vladimira Nabokova (jednego z ulubionych i często przywoływanych przez Pamuka twórców). A związek Kemala i pisarza, którego wynajął – czyż nie jest przetworzoną historią o sobowtórze zawartą w „Stambule, wspomnieniach i mieście”?

„Gdy miałem pięć lat, musiałem na jakiś czas opuścić rodzinny dom. Po kolejnym rozstaniu matka i ojciec postanowili razem wyjechać do Paryża, pozostawiwszy mnie i brata w Stambule. Mój starszy brat razem z babcią i resztą rodziny został w dzielnicy Nisantasi, w kamienicy Pamuków, mnie natomiast odesłano do ciotki na Cihangir. W mieszkaniu tym, gdzie zawsze przyjmowano mnie z radością, wisiał oprawiony w ramy obrazek przedstawiający małego chłopca. Od czasu do czasu ciotka lub wuj wskazywali go i mówili z uśmiechem: »Spójrz, to ty«.
Sympatyczny chłopiec o dużych oczach rzeczywiście trochę mnie przypominał – miał taki sam kaszkiet, w jakim ja wychodziłem czasami na ulicę. Ale chociaż wiedziałem, że to nie jestem ja (jedynie przywieziona z Europy ładna, ale kiczowata reprodukcja jakiegoś dziecięcego portretu), to zawsze się zastanawiałem, czy nie jest on przypadkiem drugim Orhanem, który mieszkał w innej części mego rodzinnego miasta.
Teraz również mieszkałem gdzie indziej. Tak jakbym musiał się przeprowadzić, aby zobaczyć swojego sobowtóra. Wcale jednak nie byłem zadowolony z naszego spotkania. Chciałem tylko wrócić tam, skąd przybyłem, do kamienicy Pamuków.
Moje życzenie spełniło się, ale wizja żyjącego gdzieś w Stambule drugiego Orhana nigdy mnie już nie opuściła. Tkwiła w mojej głowie przez cały okres dzieciństwa i wczesnej młodości, zawsze gotowa rozwinąć się pod działaniem wyobraźni. Kiedy w zimowe wieczory spacerowałem po Stambule, czasem nagle z drżeniem uświadamiałem sobie, że fantazjuję o tym drugim Orhanie, mieszkającym w jednym z domów, których wnętrza próbowałem dojrzeć, z których okien sączyły się pomarańczowe światła, a mieszkańcy ich żyli według mnie szczęśliwie, spokojnie i dostatnio.
W miarę upływu czasu fantazja ta przerodziła się w senny koszmar. W snach, czasem krzycząc z przerażenia, spotykałem chłopca zawsze w tym drugim mieszkaniu i wówczas obaj z zaskakującym spokojem mierzyliśmy się bezlitosnym spojrzeniem.
A kiedy było mi źle, wyobrażałem sobie, że przyjdzie dzień, gdy trafię do tego domu, do życia drugiego Orhana – zaczynałem nawet wierzyć, że jakąś częścią tkwi on we mnie, odczuwałem przyjemność na myśl o tym, że jest szczęśliwy. To fantazjowanie sprawiało mi tak wielką radość, że nie zaprzestałem poszukiwania tamtego domu i zaglądania przez okna do cudzych mieszkań”[3].

A może „Muzeum niewinności” jest po prostu opowieścią o tym drugim Orhanie, o sobowtórze, którego wreszcie Pamuk odnalazł, może to historia o jego „szczęściu” widzianym przez okno „z którego sączą się pomarańczowe światła”, a „Stambuł. Wspomnienia i miasto” to klucz zarówno do tej, jak i wielu innych jego powieści. Bez wcześniejszego przeczytania wspomnień pisarza trudno jest poskładać rozbite lustro „Muzeum niewinności”, odkryć wszystkie aluzje, dyskretne sugestie, niedopowiedzenia, zdjąć maski bohaterów i zajrzeć do samego ich wnętrza.

I jeszcze jedna tajemnica: czy zmysłowa Füsun to refleks Czarnej Róży, pierwszej miłości Pamuka ze „Stambułu. Wspomnień i miasta”?

„Ponieważ jest to książka wspomnieniowa, muszę ukryć jej imię… Ale jeśli wzorem poetów dywanowych zasugeruję, jak nazywała się moja tajemnicza ukochana, powinienem jednocześnie dać do zrozumienia, że ta wskazówka, podobnie jak reszta miłosnej historii, również może być zwodnicza. Jej imię oznaczało po persku czarną różę, ale miałem wrażenie, że nikt – ani na brzegu, z którego roześmiana skakała do morza, ani we francuskim liceum, do którego chodziła – nie zdawał sobie z tego sprawy. Może dlatego, że jej długie, lśniące włosy nie były wcale czarne, tylko kasztanowate, a oczy raptem o ton od nich ciemniejsze?”[4]

Nie wiem, może ktoś odkryje i tę tajemnicę, ja wierzę, że odnalazłem klucz – a Ty, czy otworzysz drzwi?


---
[1] Tadeusz Gajcy, „Miłość bez jutra”.
[2] Orhan Pamuk, „Muzeum niewinności”, przeł. Anna Akbike Sulimowicz, Wydawnictwo Literackie, 2010, str. 1.
[3] Orhan Pamuk „Stambuł. Wspomnienia i miasto”, przeł. Anna Polat, Wydawnictwo Literackie, 2008, str. 10.
[4] Tamże, str. 410.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1390
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: