Dodany: 27.04.2015 14:51|Autor: misiak297

Pisarka, matka, żona i kochanka


Oto fragment autentycznego dialogu:

– Czytam właśnie biografię Konopnickiej.
– Po co?! Jest tyle ciekawych biografii!
– A czemu sądzisz, że ta jest nieciekawa?
– To przecież Konopnicka...

Takie bezmyślne reakcje nie należą do rzadkości. Jest w tym niewątpliwie wina szkoły, często przedstawiającej uczniom uświęcone wizerunki pisarzy, w których giną ludzie z krwi i kości z ich wadami i zaletami. Maria Konopnicka – jedna z najznakomitszych polskich pisarek swoich czasów – została właśnie w ten sposób "uśmiercona" (zresztą miały w tym udział jej córki – Laura Pytlińska i Zofia Mickiewiczowa, wytrwałe cenzorki skutecznie tuszujące niewygodne fakty z życia matki). Konopnicka znana ze szkolnych podręczników to zazwyczaj kobieta nudna i nieznośnie posągowa; przypisywane jej kształtowanie postaw młodych Polaków – kojarzące się z mdłym dydaktyzmem – na pewno nie działa na jej korzyść. A jaka była naprawdę? Jakimi przymiotnikami dałoby się ją określić? Nietuzinkowa. Zbuntowana. Odważna. Kontrowersyjna. Intrygująca. Taka jest też tytułowa "rozwydrzona bezbożnica" z biografii pióra Iwony Kienzler. Warto w tym miejscu przytoczyć słowa Orzeszkowej poświęcone długoletniej przyjaciółce (jej słowami – dobrze obrazującymi fascynujące życie Konopnickiej – będzie zdumiony ten, kto postrzega autorkę "Dymu" stereotypowo):

"Konopnicka cieszy się (...) popularnością ogromną nie tylko jako pisarka, lecz jako kobieta. Uchodzi podobno powszechnie za genialną poetkę i jedną z najpiękniejszych kobiet towarzystwa. Przeznaczenie dziwne. Do lat trzydziestu kilku siedziała na wsi, nieznana, prawie uboga, skłopotana gospodarstwem i dziećmi. W latach czterdziestu wykierowała się na genialną, światową i piękną kobietę. Zazwyczaj bywa to pora schodzenia z pola pod każdym względem, ona tym czasem [tak w org. – Misiak] w porze tej weszła na wszystkie możliwe"[1].

Biografka przygląda się życiu bohaterki w całym jego bogactwie – a nie brakowało w nim zarówno blasków, jak i cieni. Mniej tu Konopnickiej-pisarki ustawionej na narodowym piedestale, a więcej Konopnickiej-zwyczajnej-niezwyczajnej kobiety zmuszonej do podejmowania trudnych decyzji, cieszącej się sukcesami, przeżywającej małe i wielkie osobiste dramaty. Śledząc zawikłane koleje jej losu, trudno ustrzec się zróżnicowanych uczuć – od podziwu, poprzez zaciekawienie, aż do antypatii. Podziwu – bo była osobą światłą, o szerokich horyzontach, nie bała się rzucić wyzwania światu, w jakim żyła (na przykład odchodząc od męża, przy którym nie mogła się realizować); zaciekawienia – jej życie miłosne było bogate; dość wspomnieć o niewyjaśnionej do dziś relacji z Marią Dulębianką i prawdopodobnych romansach z młodszymi mężczyznami (na marginesie: jeden z nich, Maksymilian Gumplowicz – dziś nazwalibyśmy go stalkerem – odpychany przez Konopnicką, popełnił samobójstwo); antypatii – choćby dlatego, że sama była pierwszą cenzorką swego życiorysu (ustawicznie się odmładzała, naginała rozmaite fakty, aby pasowały do jej nieskazitelnego wizerunku) i że wyrządziła swoim dzieciom wiele emocjonalnych krzywd.

Przez lata narosło wokół niej sporo legend, które kolejni biografowie starają się oddzielić od prawdy. Dziś uznana za pisarkę wyznającą chrześcijańskie wartości, dawniej – eufemistycznie mówiąc – rozmijała się z Kościołem (jak zauważa Kienzler, Konopnicka "do końca życia będzie piętnować nie tylko politykę Watykanu, jawne kwestionowanie przez Kościół osiągnięć nauki, dewocję, jak również buntować się będzie przeciwko wdzieraniu się kleru w intymne sprawy ludzkie"[2]). Jej bardzo antyklerykalna książka "Fragmenty" wywołała prawdziwe oburzenie, a ją samą skazano na czasowy literacki ostracyzm. Kolejny mit to motywowanie w opracowaniach długiej podróży kwestiami politycznymi (problemy z cenzurą itp.), gdy tymczasem stał za nią obyczajowy dramat – Konopnicka chciała się odciąć od rodziny, a zwłaszcza od córki Heleny, która sprawiała jej wiele kłopotów (o niej właśnie napisała w liście do stryja: "że nie śmierć zabrała mi (...) Helenę – nad tym boleję"[3]. Ile bezwzględności tkwi w tym jednym potwornym zdaniu, prawda?). Wbrew częstym dzisiejszym wyobrażeniom, nie dałoby się Konopnickiej postawić w szeregu Matek Polek – jej stosunek do dzieci był trudny, naznaczony ciągłym przyciąganiem i odpychaniem, potrzebą zarówno sprawowania kontroli nad potomstwem, jak zachowania autonomii. Najgorzej takie traktowanie zniosła właśnie Helena. Oczywiście robiła rzeczy także obecnie niemoralne, trudne do wyobrażenia i wybaczenia – nie tylko kradła czy awanturowała się publicznie, ale także podała nieprawdziwą informację o śmierci ojca, groziła matce. To również ona urodziła nieślubne dziecko (którego losy, a nawet płeć nie są znane) i podjęła próbę samobójczą (ta dramatyczna historia trafiła do gazet). Wszystko, aby zwrócić na siebie uwagę matki goniącej za sukcesem, dbającej bardziej o własny wizerunek niż o dobro dzieci. Myślę, że z dzisiejszego punktu widzenia z tych dwóch kobiet córka (której postępowanie było wołaniem o pomoc) jest bardziej godna współczucia.

Trudno nie zwrócić uwagi na to, że Iwona Kienzler często podąża ścieżką wyznaczoną już dawno przez Marię Szypowską. Innymi słowy, w dużej mierze nawiązuje do znacznie wcześniejszego i dużo obszerniejszego opracowania – "Konopnicka jakiej nie znamy". Zapoznając się z pierwszymi rozdziałami "Rozwydrzonej bezbożnicy" można odnieść wrażenie déjà vu. Wygląda to trochę tak, jakby Kienzler wyciągnęła z książki Szypowskiej wszystko, co mogłoby zaciekawić dzisiejszego czytelnika i połączyła w zgrabną całość. Czy można mieć do niej pretensje o pewną wtórność? Nie do końca – wszak trudno dyskutować ze ścisłymi faktami biografii. Zdecydowanie najlepiej wypadają dwa ostatnie rozdziały, w których autorka pochyla się nad kwestiami jedynie zaznaczonymi przez wcześniejszą biografkę – trudne relacje Konopnickiej z dziećmi, miłosny (?) związek z Marią Dulębianką. Być może to, co wstrzymało Szypowską przed szczegółowym rozpisywaniem się o niektórych kwestiach, nie przeszkodziło Kienzler. Powstała zatem biografia dobrze uzupełniająca jedną ze swoich poprzedniczek. Przy tylu nawiązaniach trudno nie czynić porównań – a zatem muszę jeszcze nadmienić, że "Rozwydrzonej bezbożnicy" trochę brakuje rozmachu i swady charakteryzujących "Konopnicką jakiej nie znamy". Prawie nie ma tu odniesień do twórczości literackiej Marii Konopnickiej, a przez to obraz autorki "Panny Florentyny" wydaje się nieco zubożony. Być może Kienzler wyszła z założenia, że dywagacje o utworach mogłyby znudzić obecnego odbiorcę?

Ponadto pod względem stylistycznym książka nie zawsze prezentuje się najlepiej. Obok wyważonej narracji przywodzącej na myśl rzeczową, konkretną rozprawę – są tu fragmenty, które być może miały przydać tej pozycji lekkości, ale tylko nieprzyjemnie się odznaczają. Niekiedy biografka przykłada współczesną miarę do dawnych zdarzeń – co nic nie wnosi, zgrzyta w odbiorze i pozostawia niesmak. Oto przykłady: "Zapewne wszyscy rodzice przekonali się o prawdziwości znanego powiedzenia: »Małe dzieci – mały kłopot, duże dzieci – duży kłopot«, a pod tym twierdzeniem z pewnością podpisałaby się także Konopnicka"[4]; "Stasio miał już jedenaście lat i zapewne miał wszystkie wady typowe dla nastolatków, a jakie kłopoty potrafią sprawiać dzieci w tym wieku, wie każda matka współczesnego gimnazjalisty"[5]. W kontekście domniemanego związku Marii Konopnickiej i Marii Dulębianki wspomniała nawet Sharon Stone (która "przekroczywszy pięćdziesiątkę odważnie zadeklarowała, że jest gotowa na związek z kobietą"[6]), a czytelnik zapewne miałby ochotę zapytać, gdzie w biografii polskiej pisarki żyjącej na przełomie XIX i XX wieku miejsce dla współczesnej ikony Hollywood. Te światy do siebie nie przystają i ich łączenie jest naprawdę osobliwe.

Jednak mimo poczynionych uwag krytycznych uważam, że warto sięgnąć po "Rozwydrzoną bezbożnicę". Może ona przybliżyć odbiorcy (np. gimnazjaliście czy licealiście) postać Marii Konopnickiej: nie narodowej ikony, nieskalanej, znieruchomiałej, pomnikowej – ale ciekawej, pełnej sprzeczności kobiety, uwikłanej w trudne relacje z najbliższymi, interesującej. Bardzo prawdopodobne, że kto pozna Konopnicką od takiej właśnie, nieco "skandalizującej" strony, w dalszej kolejności będzie chciał zapoznać się z jej twórczością. I być może do takiego czytelnika należy właśnie w ten sposób dotrzeć – prezentując intrygujące, acz niewygodne fakty z biografii w przystępny sposób. Pora pozwolić niektórym polskim pisarzom zejść z pomnikowego cokołu, aby ich lepiej zrozumieć. Książka Iwony Kienzler może sprawić, że Maria Konopnicka odżyje w świadomości czytelniczej na nowo – a niewątpliwie na to zasługuje.



---
[1] Cyt. za: Iwona Kienzler, "Maria Konopnicka. Rozwydrzona bezbożnica", wyd. Bellona, 2014, s. 106.
[2] Tamże, s. 91.
[3] Tamże, s. 160.
[4] Tamże, s. 125.
[5] Tamże, s. 137.
[6] Tamże, s. 184.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2312
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: koczowniczka 28.04.2015 13:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Oto fragment autentyczneg... | misiak297
Czytałam niedawno tę książkę i oceniłam ją bardzo nisko, moja ocena to 2/6. Byłam nieprzyjemnie zaskoczona marną jakością stylu pisarskiego Kienzler, niechlujnym językiem, nieprawidłowym stawianiem przecinków. I te wstawki z Tomasika, wzmianki o ustawach partnerskich - po co to w biografii kobiety żyjącej ponad sto lat temu?...
"Prawie nie ma tu odniesień do twórczości literackiej Marii Konopnickiej". Właśnie, nie ma. Podejrzewam, że autorka tej biografii w ogóle nie czytała nowel Konopnickiej :)
Jeśli chodzi o Helenę, nie jestem przekonana, czy jej skandaliczne zachowanie było "wołaniem o pomoc". Bo jak to, na złość matce zaszła w ciążę i urodziła nieślubne dziecko? To do mnie nie przemawia. Nie zapominajmy, że Helena była dorosła i że kobieta w jej wieku bardziej przejmuje się relacjami z mężczyznami niż z matką. Nie zapominajmy też, że kiedyś dzieci wychowywano inaczej. One wcale nie uważały, że są dla rodziców pępkiem świata i że powinny zwracać na siebie uwagę. Zauważ, że nie wiemy, jak zachowywała się Konopnicka w stosunku do małej Heleny i nie wiemy, jakie było podłoże konfliktu pomiędzy nimi.
Użytkownik: misiak297 28.04.2015 16:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytałam niedawno tę ksią... | koczowniczka
Koczowniczko, oczywiście to prawda, że "kiedyś dzieci wychowywano inaczej. One wcale nie uważały, że są dla rodziców pępkiem świata i że powinny zwracać na siebie uwagę". Natomiast emocje i potrzeby pozostają te same bez względu na czasy, spustoszeń w psychice też można dokonać niezależnie od epoki. Nie twierdzę, że Helena Konopnicka zaszła w ciążę na złość matce, ale już próba samobójcza, wszczynanie burd, sprawa ze sfingowaniem śmierci Jarosława - to jest próba zwrócenia na siebie, zaniedbaną, uwagi.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: