Dodany: 22.09.2009 20:03|Autor: verdiana

Książka: Joe Speedboat
Wieringa Tommy

2 osoby polecają ten tekst.

Jednoręki bandyta


Franek ma 14 lat. I – z powodu wypadku – porażenie 3-kończynowe spastyczne. Porażoną ma też krtań – nie mówi. Ale pisze – i to on właśnie jest narratorem książki. Ma do siebie zdrowy dystans właściwie od samego początku: cóż, niepełnosprawność zafundowała mu kurs przyśpieszonego dojrzewania, nie pozbawiła jednak humoru i dziecięcości (nie dziecinności), Franek więc wciąż ma ochotę po chłopięcemu psocić, robić rzeczy niedozwolone w tajemnicy przed rodzicami, spotykać się z kumplami – czyli to wszystko, co robią sprawni nastolatkowie na całym świecie. Jest w końcu zwyczajnym chłopcem ze zwyczajnymi myślami i potrzebami, niepełnosprawność nie odczłowiecza.

Nie zdążył Franek nabyć postawy roszczeniowej ani wyuczonej bezradności – jego rodzice, zajęci sobą i pracą, nie mieli czasu na chorobliwą nadopiekuńczość, a brat Franka nie był idealnym bratem. Zdecydowanie nie. Zdany więc był Franek na siebie. Łatwo sobie wyobrazić, co się dzieje: chłopiec, zamknięty w skafandrze własnego ciała prawie jak Jean-Dominique Bauby, pozbawiony możliwości uczestnictwa w świecie zewnętrznym, pilnie ten świat obserwuje. Staje się „jednorękim bandytą z bionicznymi oczami”*.

Świetnego zabiegu dokonał Wieringa: Franek jako narrator nie jest przezroczysty, mało tego – jest najważniejszą postacią dla czytelnika, ale dla niego samego najważniejszą postacią jest tytułowy Joe Speedboat. Bez niego nie byłoby książki, bez niego Franek nie przeżyłby wyjątkowego kawałka swojego życia, nie doświadczyłby emocji, jakich stał się on i bezpośrednią, i pośrednią przyczyną. Joe, który nigdy nie zdradził swojego prawdziwego imienia i nazwiska, staje się osią powieści, centrum niewielkiego świata Franka. Akceptuje Franka z szorstką dobrodusznością o rok starszego kolegi, wciąga w swój świat. Sam wyobcowany, dość łatwo nawiązuje kontakt z niepełnosprawnym chłopcem, dostrzega jego wyjątkowe zdolności, pomaga je rozwijać. Ale bez czułości, tkliwości, taniego sentymentalizmu. To (prawie) męska przyjaźń. Dwóch wyalienowanych chłopców jest już wyalienowanych mniej.

Dużo się między nimi dzieje, dobrego i złego, a że obaj są postaciami bardzo interesującymi, nie czuje się w ogóle, że to powieść obyczajowa. Czyta się ją z wypiekami, z niecierpliwością, co będzie dalej. Wieringa wie, co pisze, w opisach niepełnosprawności czy emocji nie ma żadnej fałszywej nuty. Wpisuje się w nurt przełamywania bezmyślnych stereotypów na temat osób niepełnosprawnych. To zresztą mówi ustami Franka: ludzie myślą, że niepełnosprawny ruchowo znaczy także głupi. Język bohatera jest ładny, ale bez fajerwerków. Surowy, ale nie płaski. Pełen emocji, ale nie sentymentalny. Prosty, ale nie prostacki. Po skandynawsku wyważony. To język dojrzałego młodego chłopca, już nie dziecka – bo rzecz opowiedziana jest z perspektywy czasu, po opisanych zdarzeniach. Czyta się świetnie.


---
* Tommy Wieringa, „Joe Speedboat”, tłum. Małgorzata Diederen-Woźniak, wyd. WAB, 2009, s. 35.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2306
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: