Dodany: 09.04.2015 22:15|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Szkoda było tego pióra na recepty


Nieczęsto się zdarza biografia – nawet nieprzeciętnej postaci – napisana z taką ikrą i takim taktem równocześnie. Wciąga jak powieść, onieśmiela jak monumentalny pomnik, zaskakuje jak prawdziwe życie. I przede wszystkim uczy: jeśli czegoś bardzo pragniesz, nie poddawaj się, nie poświęcaj marzenia tylko dlatego, że jest trudno albo że ktoś od ciebie oczekuje czego innego.

Gdyby dziewiętnastoletnia Oriana nie zrezygnowała z wybranych z rozsądku studiów medycznych, bo szkoda by jej było zmarnowanego roku albo wydanych pieniędzy, albo straconej perspektywy stabilnego zatrudnienia – nie byłoby wybitnej dziennikarki Oriany Fallaci, co najwyżej zmęczona i sfrustrowana doktor Fallaci, desperacko szukająca ujścia dla swojej pasji opisywania świata w jakichś felietonach do czasopism medycznych czy też w listach do przyjaciół. Bo talent (a talent miała! Wystarczy przeczytać zacytowane w biografii próbki jej wczesnych tekstów, by nie mieć wątpliwości, że TAKIE pióro powinno biegać zgoła po czym innym, niż recepty i historie chorób…) to nie wszystko, potrzebne jest jeszcze pole, na którym pozwoli mu się działać.

Gdyby nie wchodziła, gdzie jej nie proszą, tylko pokornie czekała, aż ktoś ją zauważy, nie zdobyłaby wymarzonej pracy w stołecznym tygodniku, a później przynajmniej połowy swoich niezapomnianych wywiadów.

Gdyby przyznała rację tym wszystkim, którzy uważali, że kobieta, w dodatku o posturze mało wyrośniętej kilkunastoletniej dziewczynki, nie może podołać trudom dziennikarskiego zawodu, gdy chodzi o ambitniejsze zadania – a tego zdania było wielu, zwłaszcza w jej rodzinnym kraju, gdzie wciąż królował ideał niewiasty poświęcającej całe życie sprzątaniu, gotowaniu i piastowaniu dzieci – pewnie do końca życia pisałaby o romansach członków królewskich rodów i sukniach zaprezentowanych przez słynne aktorki na festiwalowych galach.

Właściwie tylko jedno nie zależało od niej samej: los tych paru związków, które traktowała aż za bardzo serio. Alfreda i François spotkała za późno, gdy byli już związani z innymi kobietami. Trzeciego z mężczyzn jej życia, Alekosa, odebrała jej – pośrednio co prawda, lecz nieodwracalnie – polityka. Ale może tak miało być? Gdyby została z którymś z nich, gdyby doczekała się upragnionego dziecka, które by ją na jakiś czas zatrzymało w biegu, może nie odzyskałaby już napędu potrzebnego do przeprowadzenia kolejnych słynnych wywiadów i do napisania kilku kolejnych książek?

Czy była z tym wszystkim szczęśliwa? Z wielką sławą i wielką samotnością? Chyba szczęśliwsza, niż mogłaby być jako jedna z wielu żon i matek. A w swojej samotności miała jednak towarzyszy: „W jej domu wszędzie były książki. Oriana darzyła je miłością prawie fizyczną. (…) W każdym mieście, w którym częściej bywała, miała znajomnych antykwariuszy, którzy zostawiali dla niej co ciekawsze tomy. Godzinami przeglądała półki, ekscytowała się każdym znaleziskiem. »Źle się czuję w pokojach bez książek. Wydają mi się puste. W moich mieszkaniach nie ma pomieszczeń bez książek, ani we Florencji, ani w Nowym Jorku. Trzymam je także w kuchni, w przedpokoju i naturalnie w salonie. W sypialni półki z książkami zajmują całą ścianę naprzeciw łóżka. W ten sposób, kiedy zasypiam i kiedy się budzę, mam je przed oczami jak wtedy, kiedy byłam dzieckiem. Kocham książki także jako przedmioty. Lubię na nie patrzeć, dotykać ich, kartkować. I nie potrafię żadnej wyrzucić«”*.

Czyż można nie ulec fascynacji postacią, którą nam ukazano w ten sposób? Dobra biografia działa jeszcze i tak, że człowieka ogarnia pragnienie, by nie zrywać mentalnego kontaktu z jej obiektem – jeśli to aktor, chce się oglądać filmy czy spektakle z jego udziałem, jeśli plastyk – sięgnąć po album z reprodukcjami jego dzieł, a jeśli człowiek pióra – najchętniej popędziłoby się do księgarni lub biblioteki po wszystko, co napisał. Właśnie wytropiłam „Wywiad z historią”; za jakieś trzy dni będzie mój; odpowiedzialność za to ponosi nie kto inny, jak Cristina di Stefano…


----
* Cristina di Stefano, „Oriana Fallaci. Portret kobiety”, wyd. Sonia Draga, 2014, s. 299-300.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4052
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 5
Użytkownik: Marylek 13.04.2015 21:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Nieczęsto się zdarza biog... | dot59Opiekun BiblioNETki
Eee, tego... Skąd miałaś?...
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 13.04.2015 22:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Eee, tego... Skąd miałaś?... | Marylek
A Miciuś wziął i kupił tak na oko...
Koleżanka z pracy jest pierwsza w kolejce, ale ona dość szybko czyta; jak dobrze pójdzie, to może zdąży przed spotkaniem w Bielsku, a jeśli nie, to będziesz miała na następne :-).
Użytkownik: Marylek 13.04.2015 22:41 napisał(a):
Odpowiedź na: A Miciuś wziął i kupił ta... | dot59Opiekun BiblioNETki
Do Bielska nie jadę. :)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 13.04.2015 22:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Do Bielska nie jadę. :) | Marylek
Uuu, szkoda!...
No to na następne zaklepuję.
Użytkownik: Marylek 13.04.2015 23:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Uuu, szkoda!... No to n... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dzięki! :)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: