Dodany: 07.04.2015 11:20|Autor: LouriOpiekun BiblioNETki

Obłąkany świat


[W recenzji zdradzam wiele szczegółów treści, żongluję także interpretacjami, skojarzeniami i domysłami – bowiem powieść ta jest tak wielowarstwowa i nieredukowalna do streszczenia akcji, że nawet wypunktowanie kolejnych zdarzeń pozwala poznać jedynie skorupkę zawierającą pozostałe, przeobfite warstwy powieści.]


Wyobraźmy sobie świat, w którym specyficzny rodzaj szaleństwa jest zasadą życia. W tej rzeczywistości skrajnie subiektywne mierzenie wszystkiego własną miarą i wiara w prawdziwość własnych urojeń są doprowadzone do absurdalnie wyolbrzymionej postaci, a równocześnie rządzą każdym człowiekiem. Psychoanalityczna gra skojarzeń, ociekająca wręcz paranoją, pełni rolę uprawnionej dedukcji i logicznego łączenia faktów. Załóżmy, Szanowny Czytelniku, że odwiedzasz przyjaciela i pragniesz czegoś od niego, ale nie wyrażasz swej prośby. Naturalnie ów znajomek nie daje ci tego. Jaki wniosek wysnuwasz z tego w świecie "Auto da fé"? Otóż jest dla ciebie oczywiste, że przyjaciel pozbawia cię upragnionego dobra, czyli jest zwyczajnym złodziejem! Tutaj o każdym można powiedzieć (a metafory zaczynają funkcjonować dosłownie):

"Bo to są takie kłębuszki wrażliwości. Świat dla nich jest cały z kolców. Usiłują się przystosować, ale to daremne. Albowiem jeszcze nie wiedzą, że Odys śpi, że róża wykwita z cierni, a klejnot jest w lotosie, amen"[1].

Głównym bohaterem powieści Canetti uczynił wybitnego sinologa, Piotra Kiena. To mizantrop i mizogin, przy czym, jakkolwiek są to pojęcia inkluzywne, pierwsza cecha jest u uczonego defensywna (chowa się on przed światem w mieszkaniu z zamurowanymi oknami, pełnym książek i starodawnych zwojów), a druga ofensywna, choć bronią jej są tylko historie brane z arcydzieł literatury klasycznej, na przykład:

"Ewa od pierwszej chwili jest wyrachowana. Stoi naga, ale nie wstydzi się przed Bogiem w obszernym płaszczu. Zawstydzi się dopiero wtedy, gdy nie uda jej się jakiś grzech. Adam leży omdlały, jakby po spółkowaniu. Ma lekki sen. Śni o smutku, którym obdarzy go Bóg. Pierwszy sen człowieka zrodził się z lęku przed kobietą. Gdy Adam się obudzi - Bóg w okrutny sposób zostawia ich samych - Ewa uklęknie przed nim ze złożonymi rękami jak przed Bogiem, z tymi samymi pochlebstwami na ustach, z wiernym oddaniem w oczach i żądzą władzy w sercu, i skłoni go do nierządu, żeby nie wymknął się już nigdy. Adam jest bardziej wspaniałomyślny niż Bóg. Bóg w swoim dziele kocha siebie. Adam kocha Ewę, drugiego człowieka, innego, zło, nieszczęście. Zapomina, czym ona jest: jego nadętym żebrem. Zapomina i z jednego powstaje dwoje. Co za niedola po wszystkie przyszłe czasy!"[2].

Od ośmiu lat za odkurzanie całej biblioteki Kiena odpowiada starsza od niego o niemal dwadzieścia lat prosta kobieta, Teresa, której jedynym atrybutem i osią życia jest nakrochmalona niebieska spódnica (oraz pieniądze). Pewnego dnia, pod wpływem impulsu, sinolog postanawia ożenić się ze swą sprzątaczką. Od tej chwili stan umysłu bohatera, całe jego życie, a także świat powieści zaczynają po równi pochyłej staczać się w kierunku obłędu i katastrofy. Teresa okazuje się osobą bezgranicznie zachłanną, jej umysł przekupki i kłótliwość wygrywają z błądzącymi na manowcach wolnych skojarzeń i autosugestii argumentami Kiena. Po kolei odbiera mężowi pokoje za cenę (szybko łamanej) obietnicy milczenia przy posiłkach. W końcu zaś Piotr zostaje wyrzucony ze swego lokum po serii wydarzeń będących apoteozą szaleństwa, w których próbuje zamienić się w kamień siedzący za biurkiem dla uchronienia się od szału Teresy przewracającej mieszkanie do góry nogami w poszukiwaniu książeczki czekowej. Sinolog rozpoczyna parodię odyseuszowej wędrówki po mieście, podczas której pada ofiarą mataczeń szumowin i cwaniaków. Zaś była sprzątaczka, z głową pełną urojeń na temat afektu, jakim rzekomo darzy ją pewien ekspedient (nazywa go "panem Pudą", co jest jej wariacją na temat imienia Budda), a potem, zdominowana przez demonicznego dozorcę domu, zaczyna wyprzedawać bibliotekę. Koniec końców porządek w tym świecie zaprowadza ktoś, kto mówi ludziom to, co chcą usłyszeć – brat bohatera, psychiatra Georges Kien, który zjednuje wszystkich pochlebstwami i steruje ludźmi za pomocą projekcji ich lęków (bez szczegółów – mówiąc jeno "ja już wszystko wiem!").

Warto tu wspomnieć jeszcze – dla lepszej ilustracji zasady szaleństwa świata powieści – choćby o tym, jak Teresa roi sobie, iż Kien pomniejsza przed nią wielkość swego majątku o rząd wielkości (sama dopisuje 0 do kwoty na testamencie), zaś jej mężowi wydaje się, że mówi ona o swoim odziedziczonym już spadku, z którego da mu pieniędzy na rozbudowę biblioteki.

Powyższy zarys fabuły wydawać się może szczegółowy, jednak prawdziwe bogactwo możliwości interpretacji powieść Canettiego ujawnia poprzez język, mniej lub bardziej dyskretne aluzje oraz drobne a istotne detale, które składają się na obraz rzeczywistości ogarniętej logiką szaleństwa i społeczeństwa przenikniętego przejaskrawionym złem. W "Auto da fé" prawdą są wszelkie stereotypizacje: kobiet, mężczyzn, policjantów, sprzedawców, urzędników, kalek (kombinujących, jak ugrać coś na litości lub poczuciu winy; jest też widzący "ślepiec", który udaje, że nie zauważa guzików wrzucanych do miski żebraczej – oszuści kiwają oszustów). Ta powieść to groteskowa satyra na relacje międzyludzkie i ich obiegowy obraz: małżeństwo Kienów jest pomyłką od początku, a relacje i niedopasowanie małżonków – najgorsze z możliwych; karzeł Fischerle ma za żonę prostytutkę „emerytkę”; dozorca, były policjant, to domowy tyran, który za naturalne uważa swoje sadystyczno-kazirodcze relacje z córką. Canetti piętnuje głupotę ludzką, ujawniającą się przede wszystkim w przesądach oraz upodobaniu w przykładaniu własnej miary, uprzedzeń i braku namysłu do cudzego myślenia i działania. Obrywa się z drugiej strony także intelektualistom, ucieleśnianym przez samego Piotra Kiena, dla którego jeśli fakty przeczą teorii, tym gorzej dla faktów:

"Kien się śmieje. Wszystko mu się udaje, do czegokolwiek się weźmie, to ulega jego dowodom"[3].

Samo to, że autor uczynił go sinologiem, otwiera pole do różnorodnych interpretacji; z jednej strony bohater zna i reprezentuje antyczne filozofie, z drugiej zaś – nie rozumie innych i nie jest przez nich rozumiany, reprezentuje "chińszczyznę" w znaczeniu "zagmatwane idee i niezrozumiały przekaz". Został także postawiony w opozycji do reszty społeczeństwa – pospólstwa albo "masy". Podczas gdy wszyscy wokół są chciwi i łasi na pieniądze, Kien – całkowicie odwrotnie – nie zna nawet wartości rzeczy, środkiem płatniczym (choć i czymś wymagającym chronienia) jest dlań książka. Znamienne, że zainteresowania Canettiego psychologią tłumu zaowocowały słynną analizą socjologiczną "Masa i władza", będącą – obok zbioru esejów Ortegi y Gasseta "Bunt mas", "Ucieczki od wolności" Fromma i "Psychologii tłumu" Le Bona – jedną z najważniejszych monografii zainspirowanych dojściem do władzy narodowych socjalistów. Swoistym alter ego autora jest brat bohatera, Georges Kien, który tak wyraża pewne przekonania autora:

"Jednym odkryciem Georges się nieco szczycił, a mianowicie odkryciem działania masy w historii i w życiu jednostki, jej wpływu na pewne duchowe przemiany. (...) Ogromna ilość ludzi wariuje, ponieważ masa jest w nich szczególnie silna i nie znajduje zaspokojenia"[4].

Należy pamiętać jednak, że ów brat jest także psychiatrą, a Canetti miał bardzo krytyczne zdanie na temat psychoanalizy (o czym wspomniałem już przy okazji psychoanalitycznej gry skojarzeń). Dlatego wiele pozornych wyjaśnień i autoanaliz bohaterów to de facto kpina i satyra na tę dziedzinę nauk humanistycznych, włącznie z freudowską fiksacją dotyczącą seksualności oraz kobiecych przywar – jakkolwiek (przewrotnie) Teresa ściśle odzwierciedla najgorsze wnioski i konotacje! Jej logikę świetnie można zobrazować krótkim zdaniem

"To on myśli o pieniądzach, bo ich nie daje"[5].

Idąc coraz dalej w interpretacjach, pokusiłbym się nawet o odnalezienie w "Auto da fé" wątku "Pigmaliona" Shawa (o dwadzieścia dwa lata wcześniejszego), lecz à rebours – tutaj to nie elita podnosi prostaczkę do swojego poziomu, lecz pomnik powoduje, iż rzeźbiarz kamienieje (patrz – scena sprzed wyrzucenia Kiena z mieszkania przez Teresę). Jest to oczywisty wyraz niepokoju wywołanego zagrożeniem dojściem masy do władzy. Masę ową reprezentuje Teresa, o której nawet jej kochanek dozorca mówi:

"On [Piotr Kien] boi się tej baby. Nie znosi jej. Nikt jej nie znosi. Niech się pan jej przypatrzy. Co ona z niego zrobiła! Wykończyła go ze szczętem! Ona dla niego nie istnieje, mówi. Woli oślepnąć. Ma rację. To gówno nie baba! Żeby się z nią nie ożenił, wszystko byłoby w porządku, także w głowie, powiadam!"[6].

Wiąże się to także z ostatnią, choć nie najmniej ważną, ścieżką interpretacji – "kwestią żydowską". Sam Canetti był z pochodzenia hiszpańskim Żydem i – można to wyczuć w atmosferze powieści – zdaje się proroczo przeczuwać los, który przedstawicielom tego narodu gotuje już historia. Prawdopodobnie to także najcelniejsza z interpretacji, jakie przedstawiłem – ponieważ faktem jest, iż przed II wojną światową "Auto da fé" nie zostało docenione, po niej zaś odniosło ogromny sukces. Zdradzę jeszcze, że wstrząsający finał powieści ze swoją proroczą wizją nadzwyczajnie pasuje do losu, który stał się udziałem wielkiej części narodu wybranego – ale zainteresowanych odsyłam już do samodzielnej lektury.


---
[1] Jerzy Krzysztoń, "Obłęd" tom 1, wyd. PIW, 1981, s. 6.
[2] Elias Canetti, "Auto da fé", przeł. Edyta Sicińska, wyd. TMM Polska; Planeta Marketing. 2007, s. 556.
[3] Tamże, s. 489.
[4] Tamże, s. 514.
[5] Tamże, s. 397.
[6] Tamże, s. 528.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2666
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: