Dodany: 28.03.2015 19:58|Autor: knigi_carewny

Książka: Pokój na poddaszu
Wasilewska Wanda

11 osób poleca ten tekst.

Zajrzyjcie do pokoju na poddaszu


[Uwaga: zdradzam w recenzji wiele istotnych dla fabuły szczegółów]


Przedstawiam i z całego serca polecam pełną ciepła, wzbudzającą pozytywne emocje powieść dla dzieci, młodzieży i nie tylko, pt. „Pokój na poddaszu” - w latach PRL-u lekturę dla uczniów 5. klasy szkoły podstawowej.

Autorka, Wanda Wasilewska, była córką działacza niepodległościowego z PPS, Leona Wasilewskiego, bliskiego współpracownika Józefa Piłsudskiego. Studiowała polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim, gdzie doktoryzowała się w 1927. Po ukończeniu studiów została jedną z redaktorek czasopisma „Płomyk”, skierowanego głównie do młodzieży.

„Pokój na poddaszu” przypomina nam, dorosłym i uzmysławia dzieciom, że zawsze warto być dobrym, pomagać innym, szanować cudzą pracę, cieszyć się nawet z drobnych rzeczy, a przede wszystkim - zjednywać sobie ludzi i kochać bliskich. Ta krótka historia przenosi nas do tytułowego pokoju, skromnego, biednie urządzonego, w którym pod opieką starszej siostry mieszka trójka młodszego rodzeństwa.

Na początku cała czwórka, Anna, Zosia, Ignaś i Adaś, traci z powodu choroby mamę, która wychowywała ich samotnie. Ojciec zmarł kilka lat wcześniej. Sąsiadka, pani Tobiakowa radzi Ani, najstarszej z rodzeństwa, aby oddała najmłodszego braciszka, Adasia, do przytułku. Dziewczyna jednak uważa, że wspólnymi siłami dadzą sobie radę; sama zamierza zatrudnić się w fabryce wyrobów bawełnianych, w której wcześniej pracowała ich mama.

„Anka była tak zmęczona, że zupełnie leciała z nóg. A tu jeszcze trzeba ułożyć do snu zapłakanego Adasia, uspokoić Zosię, jako tako posprzątać pokój. Piekły ją oczy i chętnie zapłakałaby tak samo jak najmłodszy braciszek. Ale nie można było”[1].

Nie jest im łatwo, pojawiają się liczne problemy i rozterki – bo jak ze skromnej pensji choćby opłacić komorne, kupić węgiel, zrobić zakupy i dać do podzelowania buty Adasia? Kiedy staje się jasne, że pieniędzy nie wystarczy na wszystko, starszy z braci, Ignaś, sprzedaje swój ukochany rower.

„Jeszcze poprzedniego dnia zdawało się Ignasiowi, że nie oddałby go nikomu za nic. Jeszcze dwa tygodnie temu śmiał się tylko, kiedy Stefan od fryzjera z rogu chciał go od niego odkupić. Rower? Nigdy w życiu! Czekają przecie dalekie drogi i – marzenie Ignasia – podróż rowerem po Polsce”[2].

Rodzeństwo pomaga sobie nawzajem, Zosia gotuje, robi zakupy, mały Adaś zamiata i obiera ziemniaki. Cerują znoszone ubrania. Wspólnie z kolegami z podwórka dbają o krzak bzu, marzą, aby kiedyś zakwitł.

Pewnego dnia Zosia ratuje z pożaru sparaliżowaną sąsiadkę, sama gasi ogień na jej ubraniu.

„Ale jak zbawienie przypomniała się jej czytanka z książki Ignasia. Zerwała z łóżka jakąś derkę i zarzuciła na palący się kaftanik. Przyciskała rękami dusząc płomyki. Nie czuła zupełnie, że klęczy na deskach, które się nie palą, spróchniałe i zgniłe, ale tlą gorącym żarem. Nie czuła oparzeń na rękach. Teraz złapała wiadro stojące w kącie i chlusnęła wodą na podłogę. Zasyczało, gęsty kłąb dymu i pary wzniósł się w powietrze i opadł. W pokoju zrobiło się niemal jasno. W tej chwili na schodach zadudniły kroki”[3].

Po wypadku Adasia Anka nie przestaje myśleć, jak opłaci zalecone mu masaże i elektryzacje. Na szczęście przychodzą jej z pomocą koleżanki z pracy – kobiety ze szpularni, paczkarni oraz krośniarki.

„– Fanaberii tu żadnych nie strój! Zwyczajna to sprawa, żeby jeden drugiemu pomógł! Jak się innej co zdarzy, to i ty, jak lepszy czas przyjdzie, wspomożesz! To nie kradzione ani wyżebrane. Z dobrego serca dane, po bratersku”[4].

„Często, zmęczeni i zdenerwowani, mogli nawet dokuczać, nawet zrobić krzywdę. Ale kiedy kogoś
spotkało nieszczęście – okazywało się, ile w każdym tkwi dobroci i życzliwości. Okazywało się – że ludzie są sobie braćmi”[5]

Gdy dzieci z podwórka odrzucają żydowskiego chłopca Chaimka i nie chcą się z nim bawić, Anna tłumaczy im, że tak nie można.

„– To ja już pójdę. I jeszcze raz dziękuję za mojego chłopca.
– Nie ma za co – cicho mówi Anka.
– Oj, oj – kiwa głową szewc. – Jest za co, i to jeszcze jak! To się tak mówi, że wszyscy ludzie są braćmi. Ale dzieci krzyczały na mojego chłopca: Żyd! Żyd! A że panna Anka im wytłumaczyła, to się teraz z nim bawią i widzą, że on taki sam jak inni, i bajki umie i bawić się umie...”[6]

Przy okazji naprawy zepsutego garnka Anna wyjaśnia rodzeństwu, jak bardzo ważny jest każdy zawód. Bez druciarza nie mieliby przecież w czym kapuśniaku ugotować, bez węglarza nie miałby kto węgla przynieść, a bez górnika nikt by go nie wykopał.

„– Popatrz: Zdun robił piec. Stolarz krzesła, stół i komodę. Murarz murował, malarz pomalował sufit i ściany, robotnicy w fabryce zrobili lampę, w drukarni drukowano książkę, z której się uczy Ignaś. Pomyśl, ile ludzi pracowało, żebyśmy tu mogli sobie razem siedzieć przy stole”[7].

„Anka uśmiechnęła się. Dopiero teraz przyszło jej do głowy, że jej robota przecież jest ważna. Tak ważna jak każda inna – jak każdy trud włożony w przedmioty, które nas otaczają, których każdy używa – nieraz nie zdając sobie sprawy, że tkwi w nich cząstka ludzkiego życia, wysiłek, mozół, praca.[8].

Na święta Bożego Narodzenia rodzeństwo szykuje skromne posiłki: smażone śledzie, kapustę z grzybami i kluski z makiem. Anka za pomoc piekarzowej otrzymuje złocistą struclę. Ignaś pracuje na placu przy obciosywaniu krzyży, ustawianiu choinek. Dzięki temu mają w pokoiku zieloną choineczkę i świeczki, które przymocowują drucikami do drzewka. Adaś sam robi ozdoby: łańcuch, parasolki, koszyczek.

„Zapalił świeczki na choince i w małym pokoiku na poddaszu zabrzmiały dźwięki wesołej kolędy.
Był to naprawdę najweselszy dzień w pokoiku na poddaszu – najweselszy ze wszystkich dni, jakie przeżyli od śmierci matki. Teraz jakby zapomnieli o swoim sieroctwie, o wszystkich troskach i trudach. Skwierczały świeczki, chrupały w zębach pierniki, ogień palił się w piecu, było tak przytulnie i miło!”[9]

Kiedy dzieci z podwórka, w tym Ignaś, w czasie głupiej zabawy niszczą wózek, którym sprzedawca owoców transportuje towar, otrzymują pouczającą reprymendę:
„– Tak robi człowiek bardzo zły i nieuczciwy, żeby zabrać cudze i zniszczyć”[10].

Przedstawiając kolejne zdarzenia, pisarka przybliża czytelnikowi mądre życiowe prawdy dotyczące tolerancji, współdziałania i poczucia odpowiedzialności wobec bliźnich oraz poszanowania wartości i godności każdej pracy.

Dzieci tworzą „Wielką spółdzielczą pracownię krawiecką”, pomagają małej Helence, której umiera dziadek. Wspólnymi siłami remontują swój pokoik na poddaszu. Nie jest im łatwo, tak bardzo doświadcza je życie. Wielu ich decyzjom towarzyszą łzy czy nieprzespane noce. Dzięki temu doceniają wysiłki i trud; cieszą się każdą torebkę miętówek, na którą ciężko zapracowały, uratowanym własnymi siłami kwitnącym krzakiem bzu.

„Bo koślawy krzak bzu wywdzięczał się dzieciom za ich troskę i wysilał się jak mógł. Na kilku gałązkach zakwitły pachnące, liliowe kwiaty i dzieci z kamienicy stały całymi godzinami i podziwiały swoje dzieło”[11].

Najważniejsze, że rodzeństwo dorasta wspólnie, blisko siebie, wspierając się nawzajem. Razem zawsze łatwiej, bo przecież „gromada to nie jeden!”[12].


---
[1] Wanda Wasilewska, "Pokój na poddaszu", Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, 1977, str. 5,
[2] Tamże, str. 11.
[3] Tamże, str. 16.
[4] Tamże, str. 26-27.
[5] Tamże, str. 27.
[6] Tamże, str. 31.
[7] Tamże, str. 41.
[8] Tamże.
[9] Tamże, str. 49.
[10] Tamże, str. 53.
[11] Tamże, str. 91.
[12] Tamże, str. 62.



(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 7264
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: sowa 03.04.2015 00:20 napisał(a):
Odpowiedź na: [Uwaga: zdradzam w recenz... | knigi_carewny
Aż nabrałam ochoty, żeby przeczytać ten "Pokój na poddaszu" (tylko tytuł pamiętam z dzieciństwa). Może ktoś wie, czy gdziekolwiek jeszcze jest dostępny (w sensie do przeczytania, bo na własność raczej mieć nie muszę)?
Użytkownik: Agnieszka-M4 03.04.2015 08:21 napisał(a):
Odpowiedź na: [Uwaga: zdradzam w recenz... | knigi_carewny
Recenzja bardzo udana, owszem. Tylko fragment dotyczący biografii autorki trochę urwany, bo kilka - istotnych - informacji warto by dopisać. Z drugiej strony, przynależność partyjna czy polityczna autorki chyba nie ma znaczenia, jeśli zwraca uwagę na realne problemy społeczne...
Użytkownik: Pingwinek 07.04.2020 01:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Recenzja bardzo udana, ow... | Agnieszka-M4
Powiedziałabym że nawet "bardzo trochę" urwany... Książka ma wiele uroku, ale jako lektura szkolna w PRL mogła służyć do propagandy, jak to przed wojną było źle, nie to co po wojnie.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: