Dodany: 21.03.2015 11:45|Autor: WiadomościOpiekun BiblioNETki

Konkurs: do wygrania powieść „Odłamki”


 

Czy macie w pamięci książkę dotyczącą wojny lub emigracji, która wywarła na was przejmujące wrażenie? Napiszcie o niej pod spodem w komentarzach do tej wiadomości. Co jest w niej tak szczególnego, że wciąż o niej pamiętacie? 

Autorów najciekawszych wypowiedzi nagrodzimy powieścią „Odłamki”. Na wasze odpowiedzi czekamy do 23 marca, do godziny 23.59. Nick biblionetkowy podamy w komentarzu do tej wiadomości oraz drogą mailową.

Nagrody – trzy egzemplarze powieści „Odłamki” - ufundowało Wydawnictwo SQN.

Fragment powieści: TUTAJ

Wywiad z autorem: http://kultura.gazeta.pl.

 
 
 

Nota wydawnicza:

Ismet kocha teatr, chce się umawiać na randki i pić wino z przyjaciółmi. Ale w rozdartej okrutnym konfliktem etnicznym Bośni nie ma na to miejsca. Po dramatycznych wydarzeniach chłopak zostawia całą rodzinę. Zostaje uchodźcą. Jednak ucieczka do amerykańskiego raju tylko pozornie jest wybawieniem... 

Mustafa Nalić jest żołnierzem. Jego rzeczywistość to wszechobecne okrucieństwo, śmierć najbliższych i frontowe koszmary. Losy dwóch młodych mężczyzn zaczynają się ze sobą niebezpiecznie splatać. Jakby należały do jednego człowieka... Kim naprawdę są Ismet i Mustafa? 

„Odłamki” to imigracyjna powieść z przejmującą panoramą umęczonego wojną kraju i jednocześnie niezwykła "autobiografia" – element terapii Ismeta Prcicia. Książka zachwycająca młodzieńczą nadzieją i humorem, a także wielką dojrzałością w rozliczeniu wojennej traumy. 

 

 

 

 

Oprac. Sylwia_

 

Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 17
Użytkownik: Pok 21.03.2015 17:32 napisał(a):
Odpowiedź na:   Czy ... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
Wiele jest wspaniale napisanych książek o wojnie. Jest to jeden z tych tematów, które zawsze wywołują duże emocje. Podobnie jak niesprawiedliwość, zdrada, czy miłość.
Moją ulubioną książką o tematyce wojennej jest chyba "Król szczurów" Jamesa Clavella. Opowiada o losie alianckich żołnierzy zamkniętych na terenie obozu jenieckiego Changi w Singapurze w 1945 roku.

Największe pierwsze wrażenie wywołuje żywy, niezwykle barwny opis koloni karnej położonej w upalnej dżungli. Fatalne warunki sanitarne, braki w zaopatrzeniu, liczne zakazy, restrykcje i ograniczenia stanowią jej nieodłączną część. Clavell zresztą sam był przetrzymywany właśnie w Changi, więc pewnie dlatego jego relacja jest tak żywa i dramatyczna.

Następnym wielkim atutem są bohaterowie. Ich losy oraz przemyślenia bynajmniej nie kojarzą się z tekturowymi makietami. Każdy widzi świat po swojemu, ma własne motywy, własne cele, które trzymają go wciąż przy życiu. Najbardziej wyrazistą postacią jest żołnierz w stopniu kaprala zwany Królem. Niezwykle pomysłowy i zaradny osobnik, potrafiący dobić interesu z każdym, dostosować się do dowolnych warunków. Pozostali jeńcy czują do niego instynktowną nienawiść, ale jednocześnie szanują go i proszą bojaźliwie o oddanie przysługi, takiej jak np. sprzedanie zegarka.

Trzecia rzecz to konstrukcja całości. Autor świetnie sobie wszystko przemyślał, doskonale zaplanował, od początku do końca. Fabuła z czasem przybiera wręcz symboliczne znaczenie i można ją odnieść do znacznie większej skali niż stosunkowo mały obóz jeniecki. Clavell porusza takie tematy jak wolny rynek, relatywizm poznawczy i kulturowy (to co w obozie czy na wojnie jest normalne, w zwykłym życiu było potępiane, bądź odwrotnie), wartość jednostki, instynktowną potrzebę do życia oraz posiadania władzy, i wiele innych.

"Król szczurów" to wyjątkowe dzieło. Wojna ma wiele oblicz. Clavell przedstawił tutaj jedno z nich. Brudne, pełne okrucieństwa, zawiści, lecz i niepozbawione dobrych stron, promyków rozświetlających niemożliwe do zniesienia warunki. Nawet tutaj można było próbować żyć, próbować układać sobie los, liczyć na lepsze jutro.
Użytkownik: verdiana 23.03.2015 11:47 napisał(a):
Odpowiedź na:   Czy ... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
Wiele jest takich książek, z czytanych w ostatnim okresie to na pewno Azyl: Opowieść o Żydach ukrywanych w warszawskim zoo (Ackerman Diane). W absolutnie żadnej innej książce nie spotkałam się z tym, żeby ludzie, oprócz ratowania życia innych ludzi, na taką skalę ratowali jeszcze życie zwierząt. Z takim niesamowitym poświęceniem. Żabińscy przechowywali ludzi w warszawskim ZOO. W warunkach, kiedy tak trudno było dostać jakiekolwiek pożywienie dla siebie, Żabińscy wydobywali spod ziemi żywność dla ukrywanych Żydów, znajomych i rezydenckich zwierząt (niewielu już niestety). Próbowali żyć normalnie w miejscu, do którego zachodzili Niemcy. Tuż pod ich buciorami, w piwnicach, w klatkach po zwierzętach, kryli się Żydzi.

Zwierzęta nosiły ludzkie imiona, pewnie specjalnie, w razie, gdyby mieszkańcom wymknęło się imię kogoś ukrywanego. To wszystko było opisane bez zbędnej martyrologii. O zwierzakach wręcz wesoło i ze swadą, bo numery wykręcały jak u państwa Gucwińskich. ;)

Śmierć, groza i smutek też były, wszystko na swoim miejscu.

Większość czytanych wojennych książek mi się zlewa. Książki o getcie czy o Oświęcimiu zlewają mi się w jedną straszną historię, nie pamiętam, o którym wydarzeniu konkretnie czytałam w której książce. Tę o ZOO pamiętam jakoś najlepiej, o ZOO nie pisał nikt inny.
Użytkownik: lutek01 23.03.2015 12:07 napisał(a):
Odpowiedź na:   Czy ... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
W kwestii tematu emigracji przeczytałem ostatnio dwie książki, zupełnie ze sobą niezwiązane, pochodzące z innych wydawnictw, a jednak doskonale ze sobą korespondujące, choć wcale nie takie były intencje ich autorów. Obie doskonale się uzupełniają i obie uważam za ważne, dlatego napiszę o nich obu.

Pierwsza z nich to Wyspa klucz (Szejnert Małgorzata). Arcydzieło reportażu, w którym autorka pochyla się nad losami imigrantów przybyłych do Stanów Zjednoczonych na przełomie XIX i XX wieku. Pojedyncze osoby, młode małżeństwa, całe rodziny szukające odmiany swojego losu, wyruszające z galicyjskich miasteczek czy żydowskich sztetli rozsianych po całej Kongresówce, przybywają statkami, jeżeli przeżyją mordercze warunki podróży, do wybrzeży Long Island w Nowym Jorku. Są tu badani, oceniani, czy się nadają, poddawani kwarantannie, nierzadko odsyłani z powrotem. Małgorzata Szejnert przedstawia jak działało "mini-miasto" na wyspie pod Nowym Jorkiem, które miało jedno zadanie: przyjąć nowych osadników z przeludnionej Europy dla nowo rodzącego się kapitalizmu amerykańskiego.To, co mnie ujęło w tym reportażu, to opis tułaczki ludzi, ich rozpaczliwych prób ułożenia sobie życia w Nowym Świecie, za które często musieli zapłacić bardzo wysoką cenę, na przykład rozpadem rodziny.

Trochę inny, choć jednak podobny w treści i formie jest dokument Cesarz Ameryki: Wielka ucieczka z Galicji (Pollack Martin). Martin Pollack, pisarz i tłumacz z Austrii przedstawia losy emigrantów galicyjskich, być może nawet tych samych, których uwieczniła na kartach swojej powieści Małgorzata Szejnert, koncentrując się jednak na ich życiu w Polsce (Galicji) pod austriackim zaborem. Opracowując niejako ten sam temat "od drugiej strony" przedstawia kulisy wielkiej emigracji do Stanów, powody, dla których tyle ludzi zdecydowało się na taki exodus. Znów czytamy o wielkiej krzywdzie ludzkiej, ale też i o niemałych pieniądzach. Niezwykłe jest bowiem to, w jaki sposób biedni ludzie, zmuszeni do opuszczenia swojego kraju wpadali w macki organizacji kierującej ich na statki niemieckie i odbierającej im ostatnie pieniądze, którą dziś nazwalibyśmy mafią.

Z tematem emigracji nie mam doświadczeń osobistych, a już na pewno, na szczęście, nie takich, jak bohaterowie książek Szejnert i Pollacka. Mimo to w jakiś sposób są to dla mnie książki ważne. Z jednej strony są wielką lekcją historii naszego (i nie tylko naszego) społeczeństwa, z drugiej opisują losy ludzi z terenów, z których wywodzi się moja rodzina, więc pośrednio są dla mnie też źródłem wiedzy o życiu, być może również moich przodków, w tamtych trudnych czasach. Ponadto są to po prostu bardzo dobrze, przystępnie i interesująco napisane pozycje, które polecam szczególnie pasjonatom historii i genealogii.
Użytkownik: majkanew 23.03.2015 12:58 napisał(a):
Odpowiedź na:   Czy ... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
Przy okazji takich pytań szukamy w pamięci powieści i ja początkowo też tak robiłam. Ale z każdą przypominaną sobie fabułą jej obraz przesłaniała mi poezja K.K.Baczyńskiego. To właśnie wojenne wiersze Poety-Żołnierza robią na mnie największe wrażenie, ciągle tak samo mocne przy powtórnym czytaniu.
Można tworzyć fabuły, kreacje postaci, zdarzenia i oddać to w sposób przejmujący, ale nic nie może równać się z emocjonalnością, która kryje się (ale nie ukrywa) w poezji. To, że doświadczenie Baczyńskiego było osobiste, tak bardzo intymne, czyni jego liryczne wyznania tym bardziej uderzające. Poeta imponuje nie tylko umiejętnością mówienia o tematach najtrudniejszych, ale przede wszystkim sposobem, w jaki to robi. Uważam, że nikt nie przejdzie niewzruszony obok tej poezji.
Użytkownik: majkanew 23.03.2015 13:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Przy okazji takich pytań ... | majkanew
dla jasności (żeby nie było wątpliwości, że piszę o książce) - chodzi o tomik "Poezje" K.K.Baczyńskiego
Użytkownik: Mrozi78 23.03.2015 14:22 napisał(a):
Odpowiedź na:   Czy ... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
Wyobraźcie sobie 14 latka (początek lat 90 - tych XX wieku), pasjonata historii, który edukację z zakresu historii II wojny światowej poznał:
Oficjalnie:
1. ze wspaniałych książek, zwanych podręcznikami, w których pech chciał jakby brakowało kartek (fragmentów tekstu)?
2. dzieł kinematografii - gdzie dzielny żołnierz z Czerwoną Gwiazdą ramię w ramię z żołnierzem Polskim "szli na Berlin" i w trakcie byli bardzo życzliwi dla spotykanych na swej drodze ludzi (czy to w Polsce, czy na terenach III Rzeszy),
3. literatury (niewielkich rozmiarów) gdzie dzielni funkcjonariusze UB zwalczali bojówki (zagrażające Państwu Polskiemu) działające na tyłach dopiero, co wyzwolonego kraju.
Nieoficjalnie:
1. z opowieści śp. Dziadka - wspaniałego człowieka, który miał trochę do opowiedzenia - był żołnierzem Armii Krajowej, działającym na terenie woj. mazowieckiego, który nie chciał wstąpić do organizacji kombatanckiej (co jak wiadomo w tamtych czasach się opłacało) czego nikt nie mógł zrozumieć. Odpowiedź dlaczego nie - "mam swoje powody i zasady, i trochę w życiu widziałem..."
2. wujka, który swoje odsiedział,
3. wujka, który był po „drugiej stronie, ale pozostał człowiekiem” (może banał ale dla mnie ważny element historii mojego życia – może kiedyś warto to opisać?)
4. literatury drugoobiegowej, nabywanej m.in. w Kościele (co pamiętam to książka o Katyniu, "Rok 1920" Piłsudskiego) oraz
5. nowych, powoli pojawiających się opracowań dotyczących historii Polski po 1945 roku (ale to dopiero po 1990 roku).
Ale od początku…
Jest rok prawdopodobnie 1992 lub 1993 ukazuje się książka, która pozostała mi w pamięci do dzisiaj, czyli „Rozmowy z katem” Kazimierza Moczarskiego.
Pierwszy raz czytałem nie wszystko rozumiejąc, ale jednocześnie też niedowierzając temu co czytam. Kolejne podejście do lektury miało miejsce, gdy już moja wiedza o tamtych czasach miała lepsze podłoże i wiedziałem trochę więcej o tym co się wtedy działo.
Książka jest kilku wymiarowa, a jednocześnie komponuje się w stabilną całość. Mamy możliwość patrzeć na relacje osób, które „muszą” się nienawidzić, a które rozmawiają bez tej nienawiści. Omawiają, relacjonują, rozważają i w ostateczności znajdują się w miejscu i czasie jakby nierzeczywistym. Jest to kawał dobrego reportażu, świetnej książki psychologicznej oraz beletrystki (w najlepszym tego słowa znaczeniu).
Czytając „Rozmowy z katem” możemy przyglądać się „filozofii” nazizmu, rozwoju zła, które osiąga niewyobrażalne rozmiary. Patrzymy na człowieka (Jürgen Stroope), który nadal w „to” wierzy, rozumie sens swoich działań.
Widzimy również człowieka (Kazimierz Moczarski), który wierzy w inne ideały, które o zgrozo zaprowadziły go do tej samej celi co zbrodniarza wojennego, doprowadziły do uzyskania takiego samego wyroku – kary śmierci. Czy Moczarski rezygnuje ze swoich poglądów, ideałów – nie!
Dlaczego – bo w nie wierzy?, bo o to walczył? bo jest człowiekiem? …
Osobiście uważam, że trzeba być nie lada odważnym, by nie dać złamać swoich poglądów i jednocześnie utrzymać w sobie człowieczeństwo po takich przeżyciach, jakie spotkały K. Moczarskiego (i jemu podobnych)
Chciałbym, aby każdy młody człowiek (ale nie tylko – pewnie nie jeden bardziej dojrzały też by wiele zyskał) mógł przeczytać i zrozumieć tę książkę. Wyczytać z niej jak niewielka jest granica między dobrem, poprawnością, a złem. Jak ważne jest, aby umieć słuchać i wyciągać jednocześnie wnioski, a nie być zaślepionym wpajanymi ideologiami (co niestety ma miejsce w każdym czasie).
Użytkownik: misstag 23.03.2015 17:03 napisał(a):
Odpowiedź na:   Czy ... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
Dla mnie niepokonanym w kategorii literatura emigranta jest zawsze i wszędzie Nieoswojona ziemia (Lahiri Jhumpa)
Książka jest zbiorem opowiadań, niezwykle dojrzałych, słodko-gorzkich, autorka poprzez codzienne czynności bohaterów zgrabnie ukazuje tęsknotę za ojczyzną... Codzienne zwyczajne czynności, stają się rytuałem, dzięki któremu bohaterowie próbują utrzymać swoją tożsamość, próbują walczyć o każdą sekundę, jaką zmuszeni są żyć na tej obcej, nieoswojonej właśnie ziemi.
Chociaż to nie oni próbują oswoić ziemię, to ziemia próbuje oswoić ich.
Bohaterom cały czas towarzyszy wyalienowanie, towarzyszy strach, niepokój, który tłumią.
Użytkownik: tynulec 23.03.2015 19:53 napisał(a):
Odpowiedź na:   Czy ... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
Był taki moment w moim życiu, kiedy czytałam wyłącznie literaturę obozową. Nie wiem czy jestem twardzielem czy nie, pewnie przy każdej książce trzeba było zapłakać, ale przyznam, że tylko jedna z nich spowodowała, że cicho, po policzkach spływały mi łzy. To były Dymy nad Birkenau. Nigdy wcześniej w ten sposób nie czytałam. Ołówek w ręce i powtarzanie w myślach dopiero co przeczytanych słów, tak by wryły się w pamięć. Pozornie książka Szmaglewskiej mówi o śmierci, o największej zbrodni współczesnego świata, ja jednak znalazłam tam coś więcej - życie. Ale to, którego nie da się zobaczyć, dotknąć czy usłyszeć. Znalazłam tam życie, którego szukam nieustannie w mojej codzienności, by zamykać je w swoim sercu, na trudniejszy czas. Mam nadzieję, że nigdy tak potwornie trudny jak Szmaglewskiej.

"Jeżeli [człowiek] miał jakieś wartości [ja odczytuję je właśnie jako ŻYCIE], które umiał ukryć w sobie samym, w tętnie pulsującej krwi, w niedostępnych, szczelnymi zaworami od świata odgrodzonych myślach, jeżeli je otulił pieszczotą wewnętrznego ukochania i otoczył półmrokiem przymrużonych powiek - to je przeniesie. Przeniesie je zwycięsko (...)".



Użytkownik: koshi 23.03.2015 22:31 napisał(a):
Odpowiedź na:   Czy ... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
Zdecydowanie największe wrażenie zrobiła na mnie jak do tej pory książka "Mała Zagłada" autorstwa Anny Janko, która opowiada o pacyfikacji przez Niemców wsi Sochy na Zamojszczyźnie podczas II wojny światowej. Wszystkie wydarzenia w niej zawarte są prawdziwe, opisane na bazie wspomnień matki autorki. Lekturę tej książki trzeba sobie dawkować. Tyle w niej okrucieństwa, że po prostu umysł tego nie ogarnia. Muszę przyznać, że gdy skończyłam czytanie poczułam się dosłownie jak struta, te wszystkie opisy zbrodni tworzyły przed mymi oczami potworne obrazy, ogłuszały swym bestialstwem, wyzwalały we mnie wręcz fizyczny ból. Przez kilka kolejnych nocy śniły mi się koszmary. Najczęściej ginęli w nich moi rodzice, a ja nic nie mogłam zrobić, tylko próbować sama ratować się ucieczką. Czytam sporo książek wojennych, a zwłaszcza tych o tematyce obozowej, ale jeszcze nic mnie tak nie uderzyło (człowiek czuje się zdeptany, zmiażdżony ciężarem tych wspomnień) jak właśnie ta książka. Pokazuje bezwzględnych katów, którzy potrafili zabić bezbronne dziecko tak po prostu dla zabawy. Nie mieli żadnych sentymentów, czy wartości moralnych. Choć zdarzali się i dobrzy Niemcy, aczkolwiek bardzo nieliczni. Gdy przemierzałam te drastyczne opisy, przypominały mi się opowieści mojej babci o ukrywaniu się w stogach siana podczas nalotów, o trupach porozrzucanych wokoło, o tym, jak niewiele trzeba było, by pożegnać się z życiem. Minęły z 2 miesiące od czasu, gdy skończyłam lekturę "Małej Zagłady", a do tej pory myśli o niej tłuką się po mej głowie, nie dają o sobie zapomnieć. Przerażające, że na świecie jest tyle zła, nie ma żadnych sentymentów, nic się nie liczy. To po prostu potworne. Człowiek jest zdolny do popełniania najgorszych zbrodni, jeśli tylko zostanie odpowiednio zmanipulowany i nadarzy się okazja do takich czynów. Książkę polecam osobom o mocnych nerwach, które chcą dogłębnie poznać historię. Ostrzegam, że ogromnie działa na wyobraźnię i wrażliwość, wyzwala nienawiść, powoduje wszechogarniający strach i otacza jakimś takim poczuciem bezsilności. Tak chciałoby się, żeby to wszystko była jakaś fantastyczna opowieść. Ale to wszystko są fakty...
Pozdrawiam serdecznie,
Małgosia
Użytkownik: Szeba 23.03.2015 23:36 napisał(a):
Odpowiedź na:   Czy ... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
Książka: Amerykaana (Adichie Chimamanda Ngozi)

Ifemelu i Obinze to dwoje młodych Nigeryjczyków, którzy mają swoje marzenia, ambicje i plany, i którzy na nieszczęście żyją w kraju rządzonym przez dyktaturę wojskową, takich, czy innych przypadkowych kacyków. Opisy codziennego życia nie są zbyt drastyczne, ludzie starają się zachować pozory normalności i po prostu żyć, ale wszechobecna korupcja, nepotyzm, układy, marazm i zdrada powodują masową emigrację, pokazując przygnębiający obraz świata na skraju bankructwa, skazanego na klęskę.
Ifemelu udaje się wyjechać do Stanów Zjednoczonych, do Ameryki, Obinze wyjeżdża wreszcie do Anglii. Początkowo oboje próbują odnaleźć się w nowym, lepszym świecie, znaleźć pracę (pracują nielegalnie) - przeżyć, ambicje odkładając na bok. Młodość ucieka.

W temacie konkursu mowa jest o wstrząsającym opisie emigracji. W przypadku tej książki mogą się nie wydawać wstrząsające ani powody emigracji - najprawdopodobniej brak bezpośredniego ciągłego zagrożenia utratą życia, ani jej konsekwencje. Otrzymujemy serie następujących po sobie minidramatów codzienności, zwyczajnych sytuacji, kiedy dokoła jest dobrze, jest wolność, demokracja, szanowane są swobody obywatelskie, panuje porządek i dobrobyt. Mimo tego wszystkiego, w tym właśnie raju Ifemelu czuje się po raz pierwszy naprawdę inna - obca, gorsza. Czuje się czarna, uświadamia sobie, że rasa ma znaczenie, a polityczna poprawność jest jeszcze jednym z elementów tej udawanej doskonałej rzeczywistości, w której wszystko musi być ok, nawet, a zwłaszcza jeśli nie jest. Trzeba zachowywać pozory, a kiedy widzisz problem, to jest to twój i tylko twój problem, najprędzej problem z tobą.
Wyścig szczurów. Trzeba się przystosować, nagiąć, sprostać oczekiwaniom, nie pytać, nie myśleć i uczestniczyć w grze.

Dramaty codzienności? Brak pracy, środków do życia, dachu nad głową, samotność i wyobcowanie, strach przed porażką, bezdomnością, przyłapaniem, deportacją, tym, że drugiej szansy nie będzie, depresja, znów marazm. Znikają ambicje i nadzieje, obietnice i szanse, znajomi, siostry i bracia, pozostaje dezorientacja, która sprawia, że nie wie się już kim się jest oraz poczucie wciąż uciekającego czasu, odrealniony świat. Decyzje, które powodują, że nie można wrócić do poprzedniego życia i poprzedniej siebie.

Dlaczego książka jest tak przejmująca? Bo jest taka zwyczajna, w pewnym sensie nawet oczywista. Dotyka zwyczajnego życia, nie wojennej zawieruchy, walki na śmierć i życie pod ostrzałem itp. Dzieje się tu i teraz, jest współczesna (i dobrze napisana). Czasem bardziej przemawia coś, z czym łatwiej nam się utożsamić. A zwyczajne rzeczy spotykają zwyczajnych ludzi, mogą spotkać każdego, mnie, ciebie też.

Użytkownik: tynulec 26.03.2015 15:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Książka: Amerykaana If... | Szeba
Bardzo lubię książki Ngozi, mam prawie wszystkie na półce (poza "Fioletowym hibiskusem, od którego zaczęłam przygodę z tą autorką) i z niecierpliwością czekam na kolejne :)
Użytkownik: Szeba 29.03.2015 22:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo lubię książki Ngoz... | tynulec
Ja też ją lubię :) Ale i po tej książce uważam, że jest w jej pisaniu jakiś chłód i dystans, i nie do końca mi to chyba odpowiada. Oczywiście i ja każdą następną jej książkę i tak przeczytam, teraz została mi jeszcze, czy może już tylko "Połówka pomarańczowego słońca".
Użytkownik: WiadomościOpiekun BiblioNETki 24.03.2015 13:17 napisał(a):
Odpowiedź na:   Czy ... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
Dziękujemy za liczny udział w konkursie, naprawdę trudno było wybrać tylko trzy najciekawsze wypowiedzi.

Powieść "Odłamki" powędruje do:

- tynulec
- koshi
- za chwilę

Gratulujemy.
Użytkownik: Szeba 24.03.2015 14:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękujemy za liczny udzi... | WiadomościOpiekun BiblioNETki


Dziękuję :)
Użytkownik: tynulec 24.03.2015 14:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękujemy za liczny udzi... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
O rany, nie spodziewałam się. Bardzo, bardzo dziękuję!
Użytkownik: lutek01 24.03.2015 23:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękujemy za liczny udzi... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
Gratulacje dla zwycięzców!
Bardzo fajny konkurs.
Użytkownik: margines 30.03.2015 01:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękujemy za liczny udzi... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
Wszystkim zwyciężczyniom serdecznie gratuluję:)
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: