Dodany: 25.02.2015 20:57|Autor: Rosco

cytat z książki


Wychodzimy na więzienne podwórze [...].
Jestem zupełnie odrętwiała, nie wiem, czy to zły sen, czy rzeczywistość, chcę sobie wmówić, że to nieprawda. Zamykam oczy żeby niczego nie widzieć, idę w ciemność. Musiałam widocznie zboczyć "z kursu", bo gwałtowne szarpnięcie przywołuje mnie do przytomności, potem silne pchnięcie przewraca mnie na schodek u bramy więziennej. Na nogi podrywa mnie kopniak [...]. I myślę uparcie, nielogicznie: ślubuję, że przeżyję, ślubuję, że się nie ugnę, ślubuję, że się zemszczę, ślubuję, że nie dam się wykończyć...[1]


To było całe śledztwo. I można powiedzieć, że po tym nastąpił już koniec. Kiedy właściwie wszystko w nas nie żyje, rozbite powieki nie dopuszczają światła, zgruchotany nos nie przyjmuje żadnych woni. Kiedy ta rana, która jest tam, gdzie powinny być dłonie, nie jest w stanie dotykać. Gdy to, co
powinno być ustami, nie jest w stanie głosu wydać, a w bezkształtnej głowie jest już tylko noc. Ale taki stan nie jest jeszcze śmiercią.
[...] A potem ktoś się wami zajmie. Dotknie was i któraś z nierozerwanych nitek, co były nerwami, zawiedzie to tam, gdzie pozostała jeszcze jedna komórka kojarzenia. To jest pierwsze bolenie czy słyszenie, to jest przyjście do życia. Rodzenie się powtórne. I ja się w tym rzeszowskim więzieniu wiele razy rodziłam[2].


Z początkiem kwietnia 1944 roku rozpoczęto ewakuację obozu do Oświęcimia [...]. Miałam już za sobą długi staż więzienny i obozowy i wydawało mi się, że jestem dostateczne zahartowana, jednak obraz, jaki przedstawił się moim oczom po przybyciu do Oświęcimia-Brzezinki, przejął mnie zgrozą. Cały plac apelowy był zasłany równiutko poukładanymi nagimi trupami, posypanymi czymś białym - prawdopodobne wapnem. Obok poukładanych jak do apelu trupów palono na stosie jakieś łachy. Wtem jeden trup zaczął się ruszać, dźwignął głowę. Dojrzeli to dozorujący esesmani, chwycili ciało za ręce i nogi i wrzucili do płonącego ogniska. Z przerażenia przymknełam oczy i pomyślałam, że z tego piekła nie wyratuje nas już chyba nic[3].


---
[1] Aleksandra Steuer-Walterowa, w: "Serca niezagasłe", wyd. MON, 1979, s. 20.
[2] Maria Kogutkowa, tamże, s. 195-196.
[3] Władysława Jasnosz, tamże, s. 156-157.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 461
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: