Dodany: 21.02.2015 14:24|Autor: natanna51

Potrójna osobowość...


Wydawać by się mogło, że albo jesteśmy dobrzy, albo źli – a co za tym idzie, nasze czyny mogą mieć również tylko taki, adekwatny do tego, jacy jesteśmy, charakter. Jolanta Kwiatkowska w powieści "Przewrotność dobra" stara się nam udowodnić, że z tym dobrem i złem nie jest do końca tak, jak by się nam wydawało. Jej bohaterkę wszyscy odbierają jako osobę uczynną, o niezwykle dobrym sercu, a okazuje się, że w rzeczywistości taka nie jest. Bowiem – czego nikt w niej nie dostrzega – niezwykle umiejętnie manipuluje dobrem i złem w zależności od okoliczności oraz od tego, co jej przyniesie ewidentną korzyść, nawet jeżeli tę korzyść odniesie wskutek śmierci bliskich sobie osób, której sama wprawdzie nie powoduje, ale której nie zapobiega, chociaż zdaje sobie sprawę, że ona nastąpi.

Bohaterka "Przewrotności dobra" to jednak osoba wewnętrznie okaleczona. Tresowana, a nie wychowywana – zarówno przez rodziców, którym sprawiła zawód nie rodząc się chłopcem, jak i starszego brata – staje się bezwzględna, pozbawiona skrupułów wobec ludzi, którzy jej stają na przeszkodzie lub mogą być wykorzystani do realizacji zamierzonego celu. Ale równocześnie potrafi okazywać serce tym, których lubi naprawdę, zaś skutki swych złych, a nawet bardziej niż złych czynów w końcowym efekcie przekuwa w dobro, postępując jak taki współczesny Robin Hood, tyle że w spódnicy, który zabiera bogatym i daje biednym, realizując swój dziwny, wynikający z prawie "roztrojenia" jaźni plan. Roztrojenia, bo będąc raz Dorotą, raz swą małą "siostrą" Dorotką, raz jeszcze kimś innym, żyje cały czas w stworzonym przez siebie świecie.

"Przewrotność dobra" zdaniem autorki "napisało jej kolejne ja. Ja rozzłoszczone do granic wytrzymałości na to, co widzi, słyszy i czyta"[1]. I, moim skromnym zdaniem, to sprawiło, że jej powieść dokładnie wpisała się w tendencję, jakiej obecnie hołdują media, wmawiając widzom i czytelnikom, że patologia rodzi się w katolickich rodzinach, że księża to pedofile, a dzięki "dobrze" pojętej katechizacji można, jak bohaterka książki, wytłumaczyć wszystkie swe złe czyny. Daleka jestem od twierdzenia, że nie ma zła w kręgach, o których piszę, ale "Przewrotność dobra" została aż po brzegi naładowana treściami "piorącymi mózgi". I dlatego nie wbiła mnie w fotel w trakcie czytania, chociaż tak dobrze się zapowiadała: "Równym krokiem zbliżał się do bramy. Jak zawsze z wielką przyjemnością i z uśmiechem zadowolenia spojrzał na złoty szyld z napisem »Kancelaria notarialna. Artur Nowowiejski«. Ojciec, jako jeden z pierwszych, zaraz po zmianie ustawy o notariacie otworzył kancelarię w starej, przedwojennej kamienicy"[2].

Nie twierdzę, że powieść nie ma żadnych walorów, choćby stylistycznych, że mówi o czymś, co się nie zdarza, że nie porusza zawartym na pierwszych stronach opisem traumy małej dziewczynki. Jednakże nie zostałam przekonana do całej opisanej w niej historii



---
[1] Jolanta Kwiatkowska, "Przewrotność dobra", wyd. Dobra Literatura, 2012 r.; tekst z okładki.
[2] Tamże, str 11.


[Opinia pochodzi z mojego bloga. Umieszczona jest też na stronach: lubimyczytac.pl, nakanapie.pl, weebok.pl, matras.pl]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 422
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: