Dodany: 18.02.2015 20:46|Autor: Frider

Made in China


Arsène Lupin, dżentelmen-włamywacz (Leblanc Maurice Marie Émile (Leblanc Maurycy))
Arsene Lupin to włamywacz doskonały. Unikam tutaj określenia złodziej, gdyż ten termin nie do końca pasuje do postaci naszego bohatera. Złodziej to osoba zakradająca się do cudzych domów w wiadomych celach i dążąca do osiągnięcia konkretnego, zawsze takiego samego efektu. Arsen Lupin w zasadzie robi to samo, ale dość często kieruje się innymi pobudkami niż chęć zysku: czasami jest to psikus, czasami chęć spektakularnego zabłyśnięcia,a czasami nawet uczestnictwo w rozwiązaniu intrygującej zagadki lub potrzeba ukarania niegodziwca. Dodatkowo Arsen Lupin to dżentelmen w każdym calu, mężczyzna szanujący swoich przeciwników, oraz potrafiący docenić i uczcić uroki osóbek płci pięknej. Elegant i erudyta, posiadający analityczny umysł i dodatkowo obdarzony olbrzymią wyobraźnią. Prawdziwe przekleństwo stróżów prawa.
Ach, zapomniałem o bardzo ważnym elemencie fachu Arsena Lupin - umiejętności dowolnego zmieniania swojej tożsamości: „-ja sam – wyznał mi – sam nie wiem już, kim jestem. Gdy spoglądam w lustro, nie rozpoznaję siebie.
Żart? Zapewne. Paradoks? Z pewnością, ale jakże prawdziwy jeśli chodzi o tych, którzy spotykają go na swojej drodze i nie zdają sobie sprawy z jego nieskończonych niemal możliwości, którym obca jest jego cierpliwość, sztuka charakteryzacji, jego cudowna umiejętność przekształcania nawet proporcji twarzy, przeinaczania jej rysów.”

Jak się wydaje, pan Arsene Lupin pozbawiony jest zupełnie wady charakteru zwanej skromnością. Sam chętnie tworzy swoją legendę, starając się aby nikomu nie umknęło, że to on właśnie był sprawcą wydarzeń. Za punkt honoru wyznacza sobie uniknięcie wykrycia, jednocześnie starając się, aby po fakcie nie ulegało wątpliwości, czyim dziełem było zuchwałe włamanie: „-tym lepiej, jeśli nikt nie zdoła stwierdzić z całą pewnością: oto Arsene Lupin. Najważniejsze, by mówiono bez obawy popełnienia błędu: „tego dokonał Arsene Lupin.”

Taki tryb życia po pewnym czasie zaczyna męczyć, do tego stopnia, że można ostatecznie, nawet we własnych oczach, ulec osobowemu zatarciu. Arsen Lupin zauważa z kokieterią, że w stwarzaniu swoich alter ego stał się tak dobry, że sam zaczyna się gubić w swoich tożsamościach, nadmiernie identyfikując się z tworzonymi na potrzeby włamań osobami: „Dobrze jest sobie pobyć Baudru czy kimkolwiek innym, zmieniać tożsamości jak koszule i dobierać wygląd, głos, spojrzenie czy charakter pisma do swych potrzeb. Zdarza się jednak, że można przestać rozpoznawać się w tym wszystkim, a to smutne. W tej chwili zdaje mi się, że wiem, co odczuwał ów człowiek, który zgubił swój cień.”

Pierwszy tom przygód dżentelmena – włamywacza to kilka opowiadań wprowadzających nas do historii jego osiągnięć.
Nie będę się zagłębiał w treść poszczególnych przygód i stwierdzę ogólnie, że ich jakość jest jednak bardzo niska. Trudno tutaj mówić nawet o zagadkach, przedstawione historie sprawiają raczej wrażenie niezdarnego dopasowywania wyjaśnień do założonych z góry elementów zaskoczenia, ze stopniowym wprowadzaniem zatajonych (lub „niedostrzeżonych” przez bohaterów wcześniej) faktów. Dla czytelnika brakuje tutaj jakiegokolwiek detektywistycznego zacięcia, zresztą finał sprawy znamy zwykle na początku poszczególnych opowiadań, w trakcie lektury odkrywając tylko ścieżkę, która do niego doprowadziła. Nie ma tutaj wyraźnych niespodzianek, pomimo swoich przechwałek Arsen Lupin używa powtarzających się, raczej prymitywnych metod: przebiera się, często włamuje się oknem, używa chloroformu, czasami siły itp. Jedna z zagadek jest wręcz absurdalnie nieprawdopodobna, podsuwane wskazówki, nawet po poznaniu zakończenia, nie pasują do poszukiwanego rozwiązania, wyglądają na wymyślane na siłę („Herlock Sholmes przybywa za późno”).

Właśnie, Herlock Sholmes...Na bazarach, targowiskach różnego rodzaju, można spotkać się z przedmiotami, których nazwy są łudząco podobne do nazw produktów markowych firm. Możemy się natknąć na sprzęt elektroniczny Thompsonic, Panasonix, Sqny, produkowany zwykle gdzieś głęboko w Chinach, za pieniądze wystarczające do kupna chińskiej zupki. Jakość tego sprzętu pozostawia wiele do życzenia (delikatnie mówiąc), rozłażąc się jak papier pod dotykiem rąk. Zewnętrznie, z daleka lub dopóki nie weźmiemy przedmiotu w swoje dłonie, możemy dać się oszukać złudzeniu dobrej jakości, jednak po bliższych oględzinach wrażenie to bezpowrotnie pryska. Wspominam o tym z bardzo konkretnego powodu. Otóż w książce „Arsen Lupin, dżentelmen włamywacz” występuje postać detektywa - Herlocka Sholmesa. Jegomość ten, sława światowa w dziedzinie detektywistyki, jest nieustępliwym i najgroźniejszym przeciwnikiem Arsena Lupina. Mówi się, że jesteś tylko tak silny, jak groźnego masz przeciwnika i w tej książce jest to chyba zgodne z prawdą. Herlock Sholmes to tylko tania podróbka Sherlocka Holmesa, więc i jego przeciwnik – Arsen Lupin – także do tuzów świata przestępczego w literaturze raczej nie należy. Niestety, cała książka jest tak powierzchowna, niedbała i źle wykonana jak chińskie podróbki znanych marek.

Nie polecam, ten zbiór opowiadań jest typem literatury, która mogłaby leżeć w przedziale pociągu na stałe, jako przygodna lektura dla przypadkowych podróżnych. Lektura na krótką podróż, zaczynana w dowolnym momencie i w dowolnym momencie, bez żalu, kończona. Nie zostaje z niej w pamięci nic, może jedynie oprócz tego znanego nazwiska – Arsena Lupina.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 448
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: