Dodany: 01.09.2009 06:10|Autor: iqminus

W królestwie stereotypów


Sięgnąłem po „Dziennik irlandzki” urzeczony „Utraconą czcią Katarzyny Blum” i niestety srodze się zawiodłem. Zbiór opowiadań, których motywem przewodnim jest Irlandia i jej mieszkańcy, nie spełnił moich (trzeba przyznać – wysokich) oczekiwań.

Wszyscy mieszkańcy Zielonej Wyspy zostali w „Dzienniku…” opisani przez Bölla tak samo – jako dobrzy i zawsze uśmiechnięci, choć nieco nierozgarnięci ludzie, których egzystencja skupia się na piciu alkoholu i płodzeniu dzieci. Jak na prozę autora zaangażowanego społecznie, to dość prymitywny obraz. Nie mówiąc już o tym, że po twórcy „Utraconej czci…” spodziewalibyśmy się postaci skomplikowanych i opisanych z dbałością o ich indywidualizm. Forma krótkich opowiadań ma oczywiście swoje prawa i jasnym jest, że Böll po prostu nie mógł w niej stworzyć aż tak wielowymiarowych postaci, jednak uderzająco stereotypowy obraz Irlandczyków w „Dzienniku…” po prostu odrzuca. Na dodatek na tle tych prostych ludzi Böll przedstawia samego siebie – intelektualistę, nieprzejednanego orędownika rozliczenia się z czasami nazizmu, niosącego mieszkańcom Zielonej Wyspy wiedzę o tym, że Hitler naprawdę był zły, a alianci naprawdę dobrzy. On jeden, niosący kaganek oświaty, jest tu postacią krystalicznie czystą, mądrą i autorefleksyjną. Dochodzą do tego pisarskie chwyty w rodzaju niedokończonych zdań czy wielokrotnie powtarzających się opisów konkretnych zdarzeń lub przedmiotów. Prawdopodobnie za pomocą tych środków Autor chciał stworzyć wyjątkową, mistyczną atmosferę. Jednocześnie jednak w opowiadaniach zebranych w „Dzienniku…” wielokrotnie używa On tonu autorytarnego, ocenia, chwali i gani. To już nie pasuje do atmosfery mistycznej niejednoznaczności, burzy tak skrupulatnie budowaną symbolikę opowiadanych historii.

Być może jednak to wcale nie Irlandia ani nawet jej mieszkańcy są głównym tematem „Dziennika…”, być może są nim przeżycia religijne Bölla. Karty książki zaludniają księża, biskupi, zakonnice i aniołowie, a akcja toczy się w kościołach lub obok nich, przy starych kaplicach, wśród modlitw itd. Pozostaje pytanie, czy przeżycia te wydają się czytelnikowi autentyczne… Dla mnie są one zbyt wyraziste, zbyt nachalnie wplatane w niemal każdą opowieść. Książka jest nimi po prostu przeładowana, a przez to przewidywalna do bólu.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 907
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: