Dodany: 01.09.2009 04:39|Autor: bogna

Książki i okolice> Konkursy biblionetkowe

1 osoba poleca ten tekst.

KONKURS nr 86 pt. "II WOJNA ŚWIATOWA w LITERATURZE"


Przedstawiam KONKURS nr 86 pt. "II WOJNA ŚWIATOWA w LITERATURZE",
który przygotował Jo y:


O, strzeż się buntu serca
Co z wojny sobie drwi... *

1 wrzesień to szczególna data w historii Polski i świata. W tym dniu, 70 lat temu, rozpoczęła się najtragiczniejsza wojna w dziejach ludzkości, wojna, o której NIGDY nie wolno nam zapomnieć.
Pierwotnie chciałem zrobić konkurs, którego tematem byłaby wojna, ale przeraziłem się ich ilością w historii ludzkości. Pomyślałem więc, że w takim razie zrobię konkurs "Okrucieństwo wojny”… lecz, gdy zacząłem zbierać fragmenty do tego tematu, dostałem niemałego szoku, tak drastyczne to były sceny.
Głównie skoncentrowałem się więc tylko na wydarzeniach, które miały miejsce w tym straszliwym okresie i temat konkursu zatytułować "II wojna światowa w literaturze".
Starałem się nie umieszczać fragmentów z opisami bardzo okrutnymi, kilka zdecydowałem się jednak zaprezentować. Nie chciałem dać zbyt wielu suchych relacji z pól bitewnych. Są tu głównie relacje naocznych świadków, a więc dramat jednostki; poświęciłem sporo miejsca Holocaustowi, okupacji, tematyce obozowej, jest też reprezentowana literatura popularnonaukowa, ale w śladowej ilości oraz niewiele, ale jest trochę fikcji literackiej.
Nie sposób było w trzydziestu fragmentach zawrzeć wszystkie najważniejsze wydarzenia z tamtego okresu. Nie ma nic o Katyniu, wojnie partyzanckiej, itp., choć "Hubalczycy" to patron mojej szkoły podstawowej.
Wybór literatury do konkursu był bardzo trudny, proszę więc o zrozumienie.

Pierwszą książkową kolekcją jaką zacząłem zbierać była seria "Żółty tygrys", do dziś uzbierałem około siedemset egzemplarzy tych książeczek traktujących o wydarzeniach mających miejsce podczas II Wojny Światowej, chcę Was uspokoić, że w konkursie nie ma żadnego fragmentu z tej serii (choć kusiło mnie, aby jednak coś z niej dać).
......................................................................................................................................
* fragment pochodzi z jednej z konkursowych książek, stąd nie podaję źródła

REGULAMIN KONKURSU:

I. Punktacja
1. W konkursie można uzyskać maksymalnie 90 punktów.
2. Uwaga: 3 punkty można zdobyć jeśli odgadnie się konkursowy fragment za pierwszym, bądź drugim razem.
3. Prawidłowa odpowiedź za trzecim razem - 2 punkty.
4. Gdy fragment konkursowy zostanie odgadnięty za czwartym lub każdym następnym razem, konkursowicz otrzymuje 1 punkt.
5. Ilość strzałów nieograniczona.
6. W przypadku odgadnięcia autora, a spudłowaniu tytułu książki (i vice versa) będę przyznawał tzw. półpunkciki.

II. Podpowiedzi
Liczę na dużą ilość podpowiedzi, (bo wbrew wszystkiemu, to one stanowią główną atrakcję konkursów), ale biorąc pod uwagę temat konkursu, proszę o zachowanie taktu w ich udzielaniu.
Podpowiadam – czytałaś\eś, znasz rodzica tylko na wyraźne życzenie (poruszanie się po ocenach w nowej BiblionETce niezbyt mi się podoba).

III. Inne
1. Nie wszystkie fragmenty mam ocenione.
2. Proszę o nieorganizowanie mi kontrkonkursu.
3. Termin nadsyłania odpowiedzi: 13.09.2009 (niedziela) do godz. 24:00.
4. Adres: [...]
5. W temacie proszę podać: Konkurs - nick - nr kolejnego maila.


A teraz cofamy się w odległe czasy naszych rodziców, dziadków, a może wśród nas są też tacy, co pamiętają wojnę...
Zapraszam Wszystkich na "lekcję" historii...


UWAGA!
Odpowiedzi nie zamieszczamy na Forum! Wysyłamy mailem!


FRAGMENTY KONKURSOWE



1.

       31 sierpnia o godzinie drugiej, po obejściu, jak zwykle, pozycji nocą, major Sucharski udał się na spoczynek w budynku dowództwa. Miał zmartwienie, bo porucznik Pająk, przemagając przez tyle dni siebie i siedząc w okopie, wreszcie zamiast Niemców doczekał się tak poważnej temperatury, że major odesłał go do domu do łóżka.
       - Dziś miesiąc, jak chłop się obżenił - uśmiechnął się do siebie major. - Niech się ta odleży, żona by mi nie darowała, jakbym go w zapalenie płuc wpędził. To już się począł 1 września. Może się rozejdzie po kościach? Ciekawe, czy też się już co kiedy działo 1 września na Westerplatte?
       Otworzył książkę - dzień 1 września 1557 roku był dniem klęski, kiedy na Westerplatte poddały się, opuszczone przez Rzeczpospolitą, siły Żółkiewskiego.
       No, ale teraz ich nie opuszczą. Sześć dywizji narychtowano na odsiecz.
       Rozgniewał się nagle na siebie, że zajmuje się kabalarstwem zamiast spać. Przeżegnał się szerokim, uważnym, namaszczonym, znakiem krzyża świętego, jako zwykł był od dziecka, i usnął snem kamiennym.
       W pewnej chwili zbudził go niesamowity huk. Porwał się - za oknem na tle nieba widać było, jak lecą czubki drzew. Po chwili inny huk wstrząsnął powietrzem.
       - "Schleswig-Holstein" - przekrzyknął kapitan Dąbrowski, śpiący w tymże pokoju.
       Teraz poszedł drobny - tak znany! - mak strzałów.
       Spojrzeli po sobie.
       - Nasze maszynki...
       Spojrzeli na zegarki: 4:40.
Dzwoni telefon:
       - Porucznik Pająk melduje się. Brama kolejowa wysadzona; Niemcy wtargnęli; otworzyłem ogień.


2.

       Nastawiam radio i dowiadujemy się, że wojska sowieckie przekroczyły granicę Polski i posuwają się na zachód. Widzę oczy wszystkich wlepio­ne we mnie. Znikąd żadnych rozkazów, żadnych instrukcji. Co robić?

       Jeszcze przed rozpoczęciem wojny zaskoczył nas ogłoszony urzędowo tzw. pakt o nieagresji, zawarty 23 sierpnia 1939 między Niemcami a Ro­sją sowiecką, wiedzieliśmy bowiem, że od maja była w Moskwie także misja angielsko-francuska. Nie przypuszczałem, że Rosja sowiecka wy­stąpi przeciw Anglii i Francji, a pośrednio także przeciw Ameryce. Myślę, że i naczelne dowództwo tak samo oceniało położenie. W przeciwnym razie nie wycofałoby wszystkich urządzeń i zakładów na wschód, nie przeszłoby samo do Brześcia. Siedziba rządu wraz z poselstwami państw zagranicznych nie przeniosłaby się do Krzemieńca i Tarnopola. Okazuje się, że tyły nasze, odsłonięte i bezbronne, zostały wydane na łup armii sowieckiej, i to w chwili, kiedy impet niemiecki zaczął się zmniejszać, kiedy wydłużone na kilkaset kilometrów linie kolejowe i zaopatrzenia niemieckie zaczęły zawodzić i kiedy mogliśmy przetrzymać w walkach jeszcze pewien okres i dać sojusznikom możność uderzenia na odsłonięte granice zachodnie Niemiec.
       Rosja sowiecka jednostronnie zerwała traktat o nieagresji z Polską w najcięższej dla niej chwili i jak szakal rzuciła się od tylu na straszliwie krwawiącą armię polską.
       Nie zmieniam swoich zamiarów. Idziemy na południe, gdzie, przeko­nany jestem, musiał zostać utworzony przyczółek na granicy węgiersko--rumuńskiej. Mamy przecież sojusz wojskowy z Rumunią, a z Węgra­mi byliśmy zawsze w przyjaźni. Zrobimy wszystko, żeby się przedostać. Ostatecznie będziemy dalej walczyli o Polskę, choćby na obcej ziemi.
       Dziś wiemy, że pakt między Niemcami a Sowietami zadecydował o rozpoczęciu wojny. Dziś wiemy, że Rosja sowiecka - szczerze czy nie­szczerze - oparła się na przyjaźni niemieckiej nie tylko celem rozbicia Polski, ale celem podziału świata.
       Dlatego też cała ówczesna prasa so­wiecka atakowała gwałtownie Anglię i Francję jako państwa imperialistyczne i napastliwe. Wiemy dziś, że Rosja zrobiła wszystko, by moralnie rozbroić naród francuski. Wyzyskała w tym celu swoje wpływy na komunistów we Francji.


3.

Wrzesień 1939 roku był jednym z najstraszniejszych polskich miesięcy. Nie dlatego, że ponieśliśmy klęskę - niejedną już klęskę miał naród za sobą. Nawet nie dlatego, że klęska ta była tak gwałtowna i tak miażdżąca - na wojnach dramaty i gwałtowne zmiany sytuacji są zjawiskiem częstym. Potworność polskiej tragedii wrześniowej polegała na czym innym: na katastrofie psychicznej narodu, najzupełniej nie przygotowanego do tego, co się stało. Ogromny grzech obciąża sumienia polskiej propagandy i polskiego wychowania narodowego sprzed 1939 roku. Mówiono i pisano tylko o naszej potędze i o zwycięstwach - nigdy o klęskach; w stosunku do wrogów używano tonu niemal wyłącznie lekceważącego, w instrukcjach i zarządzeniach unikano jak zarazy słów "ewakuacja", "odwrót". W wyniku tego wszystkiego zarówno społeczeństwo, jak i kierująca nim administracja, a nawet wojsko - były psychicznie gotowe do zwycięstw, lecz całkowicie nie przygotowane do klęski. A cóż dopiero do tak koszmarnych klęsk, jakie zgotował nam los. Dla Z., R. i A., dla ich kolegów, dla Warszawy, dla całego kraju cztery tygodnie września, rozpoczęte wśród uniesienia, szybko zastąpionego grozą, przelewać się zaczęły burzą - huraganem oraz koszmarami faktów i przeżyć. Nierzeczywistość tego, co się działo, wydawała się tak silna, że w mózgach nieustannie kołatało pytanie: czy to wszystko jest aby prawdą? Czy nie jest to tylko snem?


4.

Moja bezbronna ojczyzna przyjmie cię najeźdźco
a droga którą Jaś Małgosia dreptali do szkoły
nie rozstąpi się w przepaść

     Rzeki nazbyt leniwe nieskore do potopów
     rycerze śpiący w górach będą spali dalej
     więc łatwo wejdziesz nieproszony gościu

     Ale synowie ziemi nocą się zgromadzą
     śmieszni karbonariusze spiskowcy wolności
     będą czyścili swoje muzealne bronie
     przysięgali na ptaka i na dwa kolory

A potem tak jak zawsze - łuny i wybuchy
malowani chłopcy bezsenni dowódcy
plecaki pełne klęski rude pola chwały
krzepiąca wiedza że jesteśmy - sami

Moja bezbronna ojczyzna przyjmie cię najeźdźco
i da ci sążeń ziemi pod wierzbą - i spokój
by ci co po nas przyjdą uczyli się znowu
najtrudniejszego kunsztu - odpuszczania win


5.

       Pearl Harbor, gdy go mijali, był jedną miazgą. Wheeler Field wyglądało źle, ale widok Pearl Harbor paraliżował mózg. Na widok Pearl Harbor coś aż ściskało w jądrach. Wheeler Field znajdowało się w pewnej odległości od szosy, natomiast Pearl Harbor był częściowo przy niej samej. Do tej pory to było wielką zabawą, piknikiem; strzelali sobie z dachów do samolotów, a samoloty strzelały do nich, kucharze przynosili kawę i sandwicze, a magazynierzy amunicję; spuścili parę samolotów i tylko jeden człowiek w pułku oberwał (pocisk kalibru 50 w mięśniową część łydki, nawet nie w kość, o własnych siłach poszedł do ambulatorium) i czekało go Fioletowe Serce. Prawie każdy z nich zabrał butelkę i wszyscy sobie podchmielili, kiedy się to zaczęło, i było to jakimś superćwiczeniem na strzelnicy z żywymi celami. Najbardziej emocjonującego rodzaju, bo ludźmi. Ale teraz butelki szybko się kończyły i nie było rychłych perspektyw na dostanie dalszych, i nie było już żywych celów do strzelania. Teraz zaczynali myśleć. Przecież mogą minąć miesiące - nawet lata - zanim znowu dostaną do ręki butelkę! To była wojna na całego.
      Gdy ciężarówki przejeżdżały przez nowe osiedle żonatych podoficerów, wybudowane świeżo przy Pearl Harbor, pozdrawiały ich kobiety, dzieci, a tu i ówdzie jakiś starzec. Żołnierze przejeżdżali w milczeniu, spoglądając na nich tępo.
      Kiedy jechali bocznymi ulicami miasta, wszędzie wzdłuż trasy wiwato­wali na ich cześć mężczyźni, kobiety, dzieci, stojąc na gankach, na płotach, dachach samochodów i domów. Dawali im znak Winniego Churchilla, "V jak Zwycięstwo", i podnosili w górę kciuki. Młode dziewczęta przesyła­ły im od ust pocałunki.


6.

       Dudnienie na horyzoncie przewalało się nadal w grzmotach i błyskach wybuchów. Graeber wpatrywał się w dal. Jesienią 1941 roku führer oświadczył, że Rosjanie są wykończeni - i tak też wtedy wyglądało. Jesienią 1942 roku powtórzył to jeszcze raz i nadal tak wyglądało. Ale potem nadeszły
niezrozumiałe dni pod Moskwą i Stalingradem. Nagle wszystko się zmieniło. Jak za dotknięciem różdżki czarodziejskiej Rosjanie znów mieli artylerię. Horyzont znów zaczął grzmieć. Ten grzmot rozbił w puch wszystkie mowy führera i nie ustawał ani na chwilę, pędząc przed sobą niemieckie dywizje drogą odwrotu. Nie mogli tego pojąć, ale nagle rozeszły się pogłoski o odcięciu i poddaniu się całych armii i wkrótce już jasne było dla każdego, że zwycięstwa zamieniły się w ucieczkę. Jak w Afryce, gdy byli już u wrót Kairu.
       Graeber ciężkim krokiem szedł drogą wokół wsi. Poświata bezksiężycowej nocy wypaczała wszystkie perspektywy; odbita w śniegu, zacierała proporcje i odległości. Domy jak gdyby się oddaliły, a las przybliżył. Wszędzie wyczuwało się wrogość i niebezpieczeństwo.

       Lato roku 1940 we Francji. Spacerek do Paryża. Wycie stukasów nad zaskoczonym krajem. Drogi zatłoczone uchodźcami i armią w rozsypce. Koniec czerwca; pola, lasy, pochód przez nie zniszczony kraj, a potem owo miasto pełne srebrzystego światła, ulic, kawiarni, miasto, które przyjęło ich bez jednego wystrzału. Czy wówczas się zastanawiał? Czy był zaniepokojony? Nie. Wszystko uważał za słuszne. Niemcy, napadnięte przez żądnych wojny wrogów, broniły się - to wszystko. I choć przeciwnik nie był przygotowany, choć prawie nie stawiał oporu - nawet to nie wydawało się dziwne.
       A potem, w Afryce, w czasie zwycięskich marszów i podczas nocy spędzanych na pustyni, nocy pełnych gwiazd i chrzęstu czołgów - czy zastanawiał się? Nie, nie myślał o tym nawet w czasie odwrotu. To była Afryka, obcy kraj, między nim a ojczyzną rozciągało się Morze Śródziemne, za nim - Francja, potem dopiero Niemcy. O czym tu było rozmyślać nawet w obliczu porażki? Nie można wszędzie zwyciężać. Ale potem przyszła Rosja. Rosja, klęska i ucieczka. A tu nie ma morza, które by powstrzymało nieprzyjaciela; droga odwrotu wiedzie prosto do Niemiec. Przy tym rozgromione zostało nie kilka dywizji jak w Afryce - tutaj cofała się cała armia niemiecka. Wtedy nagle zaczął się zastanawiać. On i wielu innych. To zrozumiałe; póki odnoszono zwycięstwa - wszystko było w porządku, a co nie było w porządku, pomijano milczeniem lub usprawiedliwiano wzniosłym celem. Jakim celem właściwie? Czyż medal nie miał zawsze dwóch stron? I czyż jedna z nich nie była zawsze ponura i nieludzka? Czemu wcześniej tego nie widział? I czy doprawdy nie widział? Czyż nie odczuwał często zwątpienia i wstrętu, choć zawsze je od siebie odpędzał?


7.

       Leżę więc i słyszę, że dudnią czołgi. Cztery średnie czołgi niemieckie na pełnym gazie przejechały obok mnie w tamtą stronę, skąd ja wyruszyłem z pociskami... Jakże to można było przeżyć? Potem ciągniki z armatami, kuchnia polowa, potem przeszła piechota, niedużo, tak najwyżej jedna pełna kompania. Coraz to spojrzę na nich kątem oka i znów policzek przyciskam do ziemi, i zamykam oczy - mierzi mnie patrzeć na nich i na sercu mdło...
       Myślałem, że wszyscy przeszli, podniosłem głowę, a tu sześciu żołnierzy z automatami maszeruje o jakieś sto metrów ode mnie. Patrzę, skręcają z drogi - wprost na mnie. Idą milczkiem. "No - myślę - śmierć moja tuż-tuż". Usiadłem, bo przykro tak na leżąco umierać, potem wstałem. Jeden z nich o kilka kroków przede mną szarpnął ramieniem, zdjął automat. I patrzcie, z jakiej śmiesznej gliny człowiek jest ulepiony: żadnej paniki, żadnego lęku nie było w tej chwili w moim sercu. Tylko spoglądałem na niego i myślę: "Zaraz odda do mnie serię, ale gdzie będzie strzelał? W głowę czy przez pierś?" Jakby nie jedno licho, w którym miejscu mnie przedziurawi. Młody był chłopak, na oko całkiem niebrzydki, czarniawy - usta cienkie jak nitka, oczy zmrużone. "Ten zabije bez namysłu" - miarkuję sobie. Tak też było - podniósł automat, a ja nic, tylko patrzę mu prosto w oczy i milczę; tymczasem drugi, kapral, zdaje się, starszy od niego wiekiem, można powiedzieć, że dobrze już w latach, coś krzyknął, odsunął go na bok, a sam podszedł do mnie, szwargoce coś po swojemu, prawą rękę w łokciu mi zgina i maca mięśnie. Wypróbował i powiada: "O-o-o!", reką na zachodzące słońce pokazuje, że niby: "Jazda, bydlę robocze, pracować na nasz Reich". Gospodarz, taka jego mać!


8.

Na dworze było ciepło i rześko, dlatego świadomość, że właśnie tego pięknego, pełnego nadziei dnia Hitler zaatakował Związek Radziecki, poraziła ją jak prąd.
Idąc, kręciła głową. Dziadek nigdy Hitlerowi nie ufał i powtarzał to od samego początku, od tysiąc dziewięćset trzydziestego dziewiątego, kiedy to towarzysz Stalin podpisał z Niemcami pakt o nieagresji.
Mówił, że Stalin przespał się z szatanem, no i teraz szatan go zdradził.
Więc dlaczego wszyscy są tacy zaskoczeni?
Niby czego się spodziewali?
Że szatan zachowa się honorowo?
Zawsze uważała, że dziadek jest najmądrzejszym człowiekiem na świecie.
Od trzydziestego dziewiątego, od napadu Hitlera na Polskę, ciągle powtarzał, że wkrótce przyjdzie kolej na Związek Radziecki. Od wiosny, a więc od paru miesięcy, znosił do domu konserwy.
Babcia mówiła, że przesadza, że za dużo ich kupuje; nie chciała, żeby wydawał pieniądze na coś tak nieuchwytnego jak "wszelki wypadek".
Szydziła z niego i drwiła.
Wojna? - mówiła, łypiąc spode łba na puszkę mielonki.
Jaka wojna?
I kto to będzie jadł? Na pewno nie ja.


9.

Czuję się egoistą, wciąż opowiadając o sobie, o sobie, o sobie. O moich podróżach, o tym, co widziałem w 1942 roku. Z drugiej strony, jesteście ludźmi, więc obsesja na punkcie własnej osoby nie powinna być wam obca. Chodzi o to, że mam poważny powód, by objaśnić wam, co się działo w tym czasie. Ma to wiele wspólnego z osobą Liesel Meminger. Wojna zbliżyła się do Himmelstrasse, pociągając mnie za sobą.

Wiele się napodróżowałem tego roku, z Polski do Rosji, z Rosji do Afryki i z powrotem. Możecie powiedzieć, że stale odbywam takie wyprawy, ale trzeba przyznać, że rasa ludzka od czasu do czasu przechodzi sama siebie. Powstaje wówczas nadprodukcja martwych ciał, a wraz z nimi i dusz. Wystarczy parę bomb. Mogą też być komory gazowe albo zmasowany ostrzał artyleryjski z obu stron. Jeśli to nie załatwia ostatecznie sprawy, i tak pozbawia ludzi dachu nad głową i środków do życia. Bezdomni idą za mną sznurem, kiedy przemierzam ulice zbombardowanych miast. Błagają, bym ich zabrał ze sobą, nie zdając sobie sprawy, ile mam tu prawdziwej roboty. I na was przyjdzie czas – pocieszam ich, nie odwracając głowy. Czasem korci mnie, żeby powiedzieć: Nie widzicie, że i tak się ledwo wyrabiam?, ale powstrzymuję się od tego. Skarżę się w milczeniu, pracując dalej. Są lata, kiedy ciała i dusze nie sumują się, lecz mnożą.

ROK 1942 W SKRÓCIE.

       1. Zdesperowani Żydzi – ich dusze na moim podołku. Siedzimy na dachu tuż obok dymiących kominów.
       2. Radzieccy żołnierze – bez amunicji, odbierający ją tym kolegom, którzy giną w okopach.
       3. Mokre trupy na wybrzeżach Francji – wyrzucone na żwir lub piach.

Mógłbym kontynuować tę wyliczankę, ale uznałem, że wystarczy kilka przykładów. Konkretnie trzy. I tak poczujecie popiół na języku – to doświadczenie definiujące moje samopoczucie tamtego roku.


10.

       Wczesną wiosną 1942 roku nagle urwały się systematycznie dotychczas przeprowadzane łapanki. Gdyby działo się to dwa lata wcześniej, mogłoby to ulżyć ludziom i widzieliby w tym jakiś powód do radości, do nadziei, że nastąpi poprawa. Jednak po dwuipółrocznym współżyciu z Niemcami nikt nie dawał się już oszukać.
Jeśli przestali na nas polować, to tylko dlatego, że wpadli na jakiś inny pomysł, dzięki któremu będzie można nas jeszcze efektywniej męczyć.
Narzucało się tylko pytanie: jaki? Ludzie dawali się ponosić pełnym fantazji przypuszczeniom i zamiast się uspokoić, niepokoili się jeszcze bardziej.
       W każdym razie można było tymczasem spokojnie spać w domu i nie musieliśmy przy oznakach najmniejszej paniki lokować się na noc w ambulatorium. Henryk sypiał tam na stole operacyjnym, a ja w fotelu ginekologicznym i gdy budziłem się rano, wzrok mój padał na rozwieszone nade mną, suszące się zdjęcia rentgenowskie chorych serc, suchotami zżartych płuc, wypełnionych kamieniami woreczków żółciowych i połamanych kości. Zaprzyjaźniony z nami lekarz, szef tej przychodni, stwierdził słusznie, że w przypadku najcięższych nawet nocnych łapanek gestapowcom nigdy, ale to nigdy nie przyjdzie do głowy tam szukać i że tylko w tamtym miejscu możemy spać bezpiecznie.
       Pozornie absolutny spokój trwał aż do kwietnia, a właściwie do piątku w drugiej połowie miesiąca, gdy nieoczekiwanie przeszedł przez getto huragan strachu. Wydawało się, że nie było doń podstaw, bo gdy pytało się ludzi, czego się obawiają i co, ich zdaniem, miało się wydarzyć, nikt nie umiał dać konkretnej odpowiedzi. Mimo to zamknięto od razu po południu wszystkie sklepy, a ludzie skryli się po domach.


11.

Nie wiedzieliśmy jeszcze, który kierunek jest dobry, w lewo czy w prawo; która droga prowadzi do miejsca kaźni, a która do krematorium. Mimo to byłem szczęśliwy; byliśmy razem. Kolumna kroczyła z wolna do przodu.
Podszedł do nas kolejny więzień:
      - I co, zadowoleni?
      - Tak - odpowiedział ktoś.
      - Biedacy, idziecie do krematorium.
Wyglądało na to, że mówił prawdę. Z pobliskiego dołu wzbijały się w górę potężne płomienie. Coś w nim palono. Do jamy w ziemi podjechała ciężarówka, z której wyrzucono ładunek: małe dzieci. Niemowlęta! Widziałem to, na własne oczy...Płonące dzieci! (Czy można się dziwić, że do dziś spędza mi to sen z powiek?)
Oto co nas czeka. Kawałek dalej będzie inny, większy dół, tym razem dla dorosłych.
Aż się musiałem uszczypnąć. Czy aby na pewno żyję? Czy nie śnię? Nie byłem w stanie w to uwierzyć. Jak to możliwe, że palą ludzi, dzieci, a świat milczy? Nie, to nie może być prawda. To jakiś zły sen... Zaraz się obudzę, zerwę z bijącym sercem na równe nogi i stwierdzę, że jestem w swoim dziecięcym pokoju pośród książek...


12.

Nie wiadomo z jakiego powodu i za co kobiety są karane co wieczór klęczeniem. Do późna we mgle jesiennych zmroków i krematoryjnych dymów można widzieć przed barakami szeregi piątek klęczących w błocie. Czasem trzymają ręce do góry, kiedy indziej w podniesionych dłoniach muszą dźwigać cegły. Wiew jesieni płynie spoza drutów i od pól, wiew zagłady tchnie z krematoryjnych wyziewów.
Wykroczenia indywidualne karane bywają bardzo często Stehbunkrem. Zdawać się może, że rozleniwieni okresem letnim esesmani przypomnieli sobie o istnieniu obozu, że woń płonących ludzi i widok trupów podnieciły na nowo ich energię. Są czynni jak nigdy. Najdrobniejsze przewinienie bywa surowo karane.


13.

       Po owej nocy, podczas której Japończycy bezskutecznie forsowali rzekę, pierwsza drużyna zwiadu została jeszcze trzy dni na swych pozycjach. Czwartego dnia pierwszy batalion posunął się pół mili. Drużynę zwiadu przydzielono do kompanii A. Nowe stanowiska znajdowały się na pagórku za małą dolinką porośniętą tropikalną trawą. Resztę tygodnia żołnierze spędzali na kopaniu rowów strzeleckich, zakładaniu zasieków z drutu kolczastego i nieciekawych patrolach. Na froncie panował spokój. Nic się nie działo ciekawego, zwiadowcy rzadko spotykali żołnierzy z innych jednostek oprócz strzelców flankowego plutonu kompanii A, który zajmował pozycje na sąsiednim pagórku o paręset jardów dalej. Skaliste wzgórza łańcucha Watamai mieli po prawej stronie zupełnie blisko i w późne popołudnia kamienne uskoki przypominały grzywiaste fale przypływu na sekundę przed runięciem w dół.
       Zwiadowcy spędzali całe dnie w słońcu na szczycie pagórka. Nie mieli nic do roboty. Jedli, spali, pisali listy do domu, w nocy sterczeli na warcie przy karabinach maszynowych. Poranki były przyjemne i świeże, ale po południu wszyscy byli już zmęczeni i bez humoru, oczy im się kleiły. Patrzyli ponuro i spode łba. Nocami nie mogli spać, gdyż wiatr targał trawę w małej dolince wywołując złudzenie, że to maszeruje kolumna wojska. Co najmniej raz lub dwa razy w ciągu nocy wartownik budził całą drużynę, która spędzała następnie z godzinę w rowach strzeleckich wypatrując daremnie wroga na zboczu oblanym mętnym, srebrnawym światłem księżyca.
       Czasami gdzieś bardzo daleko rozlegał się suchy trzask ręcznej broni, podobny do trzeszczenia gałązek na stosie roznieconym jesienią na polu. Często leniwie przelatywał im nad głowami szrapnel, sycząc i pomrukując przed lądowaniem w dżungli za linią amerykańskich stanowisk. W nocy ochrypłe szczekanie karabinów maszynowych niosło daleko pogrzebową nutę afrykańskich bębnów. Prawie zawsze coś słyszeli: albo gwizd szrapnela, albo wybuch granatu, albo długotrwały, wdzierający się w uszy terkot ręcznego karabinu maszynowego, ale wszystkie te odgłosy dochodziły stłumione odległością i po pewnym czasie przestali zwracać na nie uwagę. Tak minął tydzień niespokojnego wyczekiwania i napięcia, które rodziło niemy lęk przed wysokimi, martwymi zboczami Watamai.


14.

       Często się słyszało, że ostatnia wojna w powietrzu nie stwarzała wybitnych asów, że to była wyłącznie wojna zespołów. Owszem: wojna zespołów. W 1940 roku ławą walczyły dziesiątki samolotów, w późniejszym okresie wzbijały się setki, a jeszcze później, pod koniec wojny, rozstrzygały już tysiące maszyn. Owszem, wszystkie walki powietrzne rozpoczynały się zespołem. Lecz już w następnej chwili starcia szyki szły w rozsypkę, poszczególni myśliwcy nacierali na poszczególne bombowce czy na myśliwców, powiedziałbyś: pierś o pierś, i następowała rzecz jak gdyby paradoksalna: najnowocześniejsza broń, samolot, nawracała do taktyki średniowiecza i w szeregu heroicznych pojedynków rozstrzygała wynik walki. Tu, w powietrzu, zwyciężała najtęższa indywidualność, obojętne: sierżanta czy pułkownika; przy życiu pozostawała najsprężystsza jednostka. I w tych najbardziej osobistych zmaganiach wybijały się najtwardsze jednostki: asy.


15.

       Sala oddziału operacyjnego, ostro oświetlona dwiema potężnymi, nieosłoniętymi żarówkami, była nieprzytulna i duszna. Na urządzenie wnętrza składało się kilka zużytych map ściennych i planów, dwadzieścia rozklekotanych krzeseł i niepoliturowany sosnowy stół. Przy stole, między Jensenem i M., siedział pułkownik. Drzwi otworzyły się gwałtownie i weszła pierwsza załoga mrużąc oczy, nieprzyzwyczajone do ostrego światła. Prowadził ją ciemnowłosy,krępy pilot. W lewym ręku trzymał hełmofon i skafander, furażerkę zsunął na tył głowy. Na obydwu ramionach miał wypisane białymi literami "Australia". Nachmurzony, nie mówiąc słowa, usiadł bez pozwolenia, wyciągnął papierosy i potarł zapałkę o blat stołu. M. zerknął ukradkiem na pułkownika. Pułkownik wyglądał na zrezygnowanego. Nawet w jego głosie brzmiała rezygnacja.
       - Panowie, to jest dowódca eskadry Torrance. Major Torrance - dodał niepotrzebnie - jest Australijczykiem.
       M. odniósł wrażenie, że pułkownik próbuje w ten sposób wytłumaczyć niektóre sprawy, samego majora Torrance’a, między innymi.
       - Prowadził dzisiaj atak na X - mówił pułkownik. - Bill, ci panowie, kapitan Jensen z Marynarki Królewskiej i kapitan M. z Grupy Pustynnej Dalekiego Zasięgu, są szczególnie zainteresowani X. Jak tam dziś poszło?
       X! To dlatego tu dzisiaj jestem - pomyślał M. X. Znam ją dobrze, a raczej wiele o niej słyszałem. Jak każdy, kto służył kiedykolwiek we wschodnim rejonie Morza Śródziemnego.
       X - ponura, nieprzenikniona, żelazna forteca u wybrzeży Turcji, zaciekle broniona, jak przypuszczano, przez mieszany garnizon niemiecko włoski, jedna z nielicznych wysp archipelagu egejskiego, na której alianci nie mogli postawić stopy, a tym bardziej odzyskać jej w żadnej fazie wojny...


16.

       Ciągle czekamy na nic. Czekamy dzień i noc. Nikt nie wie, co będzie jutro. Jesteśmy sortowani, jesteśmy ciągle sortowani jak jakiś towar. Okrążają nas ulica po ulicy, dom po domu. Starzy ludzie też sobie teraz farbują włosy, żeby wyglądać młodziej i nie dostać się do transportu. Żeby być jeszcze potrzebnym. Ale młodość też niczego nie gwarantuje. Na nic nie ma gwarancji. Nie ma prawa do czegokolwiek. Papiery są kontrolowane, wybór zostaje dokonany na oślep, według ich własnych reguł. Raz są to kobiety, raz mężczyźni, raz młodsi, raz starsi. Strach nas paraliżuje, bo każdy ruch, każde słowo mogą być fałszywe. Wszystko jest zakazane, a jednak nigdy nie możemy być pewni, czy nie robimy czegoś jeszcze bardziej zakazanego i z którego kierunku dosięgnie nas kula. Staramy się też nigdy nie puszczać doni, którą ściskamy. Jeśli się ją puści, to ona na pewno zaraz zniknie. Ludzie idą sobie i po prostu nie wracają. Ledwo się człowiek przyzwyczaił do jakiejś twarzy, ona już znika.


17.

Po tej koszmarnej, trupiej zimie pozostało jeszcze wspomnienie egzekucji w Wawrze, kiedy za pijanego żołnierza niemieckiego zakłutego w bójce przez swego własnego towarzysza gestapo wyciągnęło z mieszkań i rozstrzelało na pustym, zaśnieżonym polu dwustu mężczyzn. Już zapełniały się cele Pawiaka, wsławiała się już aleja Szucha, już mieliśmy w ręku pierwsze gazetki konspiracyjne, już roznosiliśmy je sami.
Wiosną, kiedy wojska niemieckie uderzyły na Danię i Norwegię, a zaraz potem jak nóż w ciało wbiły się we Francję, w Warszawie rozpoczęto pierwsze łapanki. Ogromne budy niemieckie, samochody ciężarowe pokryte brezentem, wyjeżdżały stadami na miasto. Żandarmi i gestapowcy obstawiali ulice, wygarniali wszystkich przechodniów na auta i wieźli do Rzeszy - na roboty, a zwykle bliżej - do Oświęcimia, na Majdanek, do Oranienburga, osławionych obozów koncentracyjnych. Ilu przeżyło z dwutysięcznego transportu, który w sierpniu 1940 roku przybył do Oświęcimia? Może pięciu ludzi. Ilu przeżyło z siedemnastu tysięcy ludzi wytransportowanych z ulic warszawskich w styczniu 1943 ? Dwustu? Trzystu? Nie więcej!


18.

      - Już dwunasty dzień powstania...
      - Już trzynasty dzień powstania...
       I wydawało się, że już całe lata tego za nami, i co przed nami?, że nic innego nie było i nie będzie, tylko powstanie. Którego nie można było dłużej wytrzymać. Każdego dnia nie można było dłużej. Potem każdej nocy. Potem każdych dwóch godzin. Potem każdych piętnastu minut. Tak. Liczyło się czas bez przerwy. Nasłuchiwało się z powietrza albo macało ziemię, czy drży teraz, czy nie, gdzie oni są? ten wschodni front? gdzieś za Wisłą, ale gdzie? w Wiśniewie? w Piekiełku? Słuchało się radia albo tych, co słuchali radia, czyli co na Zachodzie. Tam też (od czerwca) szedł front. Wyzwalane były miasta francuskie. Belgijskie. A my co? Były zrzuty. Broni. Przylatywali niejeden raz. Najpierw ci z Zachodu. Alianci. Przeważ­nie w tych samolotach Polacy. Przeważnie czy wyłącznie. Ktoś opowiadał, że raz cała chmura samolotów lecących ze zrzutami dla nas gdzieś od Anglii czy Afryki trafiła na zimny pas powietrza nad Alpami (chyba). Wszystkim zamarzły motory. I wszystkie tam od razu runęły. Raz na naszych oczach w nocy spadł samolot Unii Południowej Afrykańskiej. Na Pragę. Inny spadł na Miodową. U wylotu na plac Krasińskich. Na samą barykadę, na której i tak był już tramwaj.
Lotników wydobyli. Właśnie miałem się z nimi spotkać - tego 13 sierpnia - przypadkiem. To byli Polacy. Ale może nie z tego samolotu?


19.

       N. sądził, że uśmiecha się do przyjaciela, lecz uświadomił sobie rychło, iż mimo wysiłków twarz ma nieruchomą. Było mu strasznie zimno. Stanowczo za zimno, jak na piękny lipcowy dzień, na Francję, na młodego, zdrowego mężczyznę...
       - Johnny - wyszeptał z trudem. - Nie martw się o mnie. Johnny! Uważaj na siebie... Ja... ja wrócę... Słowo daję... Wrócę...
       Wojna wykonała karkołomny zwrot. Nie ma już urągania i przekleństw. Nie ma Ricketta, bo Rickett umarł opryskując krwią szeregowca N. A. Jest za to mały zezowaty Grek o miękkim brzmieniu głosu i aksamitnych dłoniach, dziwny człeczyna z obwisłymi wąsami i jakimś egzotycznym greckim imieniem. Jest szczupła, zatroskana twarz generała, co dostaje pieniądze za to, że z trzcinką w ręku spaceruje pod ogniem - twarz władcza i tragiczna, twarz człowieka, któremu niepodobna odmówić niczego. Jest rozpaczliwe łkanie Johnny'ego B., drogiego brata, któremu N. przyrzekł, iż nie opuści go nigdy, bo nawzajem przynoszą sobie szczęście i zostaną przy życiu, chociaż cała kompania wyginie, co na pewno się stanie, gdyż przed kompanią leżą jeszcze niezliczone pola przecięte liniami niezliczonych żywopłotów. Tak! Armia zmieniła się raptownie i zmienia się nadal szybko, niepostrzeżenie w szaleńczy wir puszek z krwią, trzcinek, morfiny i łez...
       Sanitariusze podnieśli nosze i szybko ruszyli ku tyłom. N. z wysiłkiem dźwignął głowę, obejrzał się za siebie. Johnny B. siedział na murawie. Zrzucił hełm i pogrążony w żałobie, gorzko opłakiwał przyjaciela. N. chciał zawołać, że koniec końców wszystko będzie dobrze, nie zdołała jednak wydobyć głosu z krtani. Opuścił głowę, zamknął oczy i półprzytomnie pozwalał nieść się dalej, gdyż nie mógł ścierpieć widoku porzuconego towarzysza.


20.

      - Może naiwnie zapytam: jak nasz gość wyobraża sobie moment wyzwolenia kraju? Czy front wschodni zastygnie gdzieś w bezruchu, co? Kulawy pan uśmiechnął się jakoś wstydliwie. Trudno mu jest legitymować się swoim fachowym wykształceniem wojskowym - prawda? - ale musi przypomnieć, że obecna wojna wywróciła do góry nogami wiele dogmatów strategicznych. Otóż w początkach konspiracji, jak wiadomo, ZWZ miał ambicję przywrócenia krajowi niepodległości w drodze walki zbrojnej z obydwoma okupantami. Wówczas to postanowiono na wypadek wkroczenia Armii Czerwonej do Polski zorganizować przeciwsowiecką demonstrację wojskową w formie oporu na linii Wisły. Tak, tak. Kierownictwo zdawało sobie sprawę z naszej słabości wojskowej, z militarnej beznadziejności tego czynu, ale chciało wzmocnić tym polityczne stanowisko Polski w antyradzieckim przecież obozie zachodnich sojuszników. W tej akcji główna rola przypada Warszawie jako...
      - To były plany sfer wojskowych? - przerwał niepewnie Irzykowski.
      - Uzgodnione z Komitetem Porozumiewawczym Czterech Stronnictw - odparł pewnie tamten.
      - A więc popierane przez te czynniki polityczne? Działo się to zapewne w czasach, kiedy pierwszy delegat Rządu Londyńskiego pragnął wszystkim członkom Komitetu Porozumiewawczego złożyć kurtuazyjne wizyty - tak słabo po przybyciu z Londynu orientował się w stosunkach konspiracyjnych... - Teraz, zdaje się, takich wizyt już nie składają. Czy tylko to się zmieniło? Pytam, czy zmieniły się tylko obyczaje na bardziej racjonalne, czy zmieniły się też programy, hę?
Kulawy pan uśmiechnął się wyrozumiale:
      - Jeśli pozwoli mi pan mówić, odpowiem. Otóż gdy zmotoryzowana dywizja SS "Adolf Hitler" sforsowała momentalnie wąwóz termopilski, wywołało to, zapewne, u ludzi z klasycznym wykształceniem - - tu skłonił głowę - pewien szok. Jeszcze większy szok w sferach wojskowych wywołała wiadomość, że Niemcy desantem spadochronowym zajęli Kretę, bronioną nie tylko przez wojska greckie, ale przez trzy czwarte angielskiego korpusu ekspedycyjnego. Nowoczesna wojna opiera się na zupełnie nowej technice. Sprzymierzeni nie tylko uczą się od armii , niemieckiej, ale gotowi są już prześcignąć ją na każdym polu. Otóż w związku z tym zmieniają się i nasze plany. Polska zostanie zajęta przez gigantyczny desant spadochronowy wojsk naszych i angielskich, poparty przez lokalne działania powstańcze Armii Krajowej.


21.

Mój dziadek - aby jabłko nie padło zbyt daleko od pradziadka Łukasza - był z kolei hipnotyzerem, który występował w pomniejszych cyrkach, a całe miasto widziało w tym jego hipnotyzerstwie tylko chęć jak najłatwiejszego przejścia przez życie. Kiedy jednak w marcu Niemcy przekroczyli nasze granice, aby zająć cały kraj, i szli w kierunku na Pragę, jedynie nasz dziadek ruszył do walki z nimi jako hipnotyzer, aby siłą swej myśli zatrzymać jadące czołgi. I szedł nasz dziadek drogą z oczyma utkwionymi w pierwszym czołgu, który jechał na czele zmotoryzowanych jednostek. A na tym czołgu - widoczny do pasa - stał w wieżyczce niemiecki żołnierz, w czarnym berecie na głowie, z trupią czaszką i skrzyżowanymi piszczelami, mój dziadek zaś szedł wprost na ten czołg z rękoma wyciągniętymi przed siebie i oczyma dawał Niemcom rozkaz: „Zawróćcie i wracajcie tam, skąd przyszliście..." I rzeczywiście: ten pierwszy czołg się zatrzymał i zatrzymała się też cała armia, dziadek palcami dotykał blach tego czołgu i wciąż przekazywał Niemcom w myślach ten sam rozkaz: "Zawróćcie i wracajcie tam, skąd przyszliście! Zawróćcie...". Po chwili porucznik dał znak chorągiewką i czołg ruszył, ale dziadek nie ustąpił i czołg go przejechał urywając mu głowę, i nic już nie stało wojskom niemieckim na drodze. Ojciec wyruszył wkrótce na poszukiwanie dziadkowej głowy. Ten pierwszy czołg pozostał na drodze przed P., musiał czekać na specjalny dźwig, głowa dziadka dostała się bowiem między koła i gąsienice, a te gąsienice bardzo były napięte; ojciec wybłagał, aby mu pozwolono wydobyć głowę dziadka, a potem pochował ją wraz z ciałem, tak jak przystoi grzebać chrześcijanina.
Od tego czasu ludzie w naszych stronach rodzinnych toczyli ożywione spory. Jedni krzyczeli, że nasz dziadek był skończonym idiotą, drudzy zaś, że nie całkiem, bo gdyby wszyscy stanęli tak jak on przeciw Niemcom z bronią w ręku, kto wie, jakby Niemcy na tym wyszli.


22.

       Billy zastanawiał się, dlaczego ten kwartet tak na niego działa, i nagle przypomniał sobie wydarzenie sprzed lat. Nie była to żadna podróż w czasie – po prostu przypomniał sobie jak przez mgłę następującą scenę:
       Było to w chłodni tej nocy, kiedy zburzono Drezno. Z góry słychać było jakby stąpanie olbrzyma. Były to serie bomb burzących. Olbrzym chodził i chodził. Chłodnia stanowiła doskonały schron. Jedynie od czasu do czasu sypało się wapno z sufitu. W schronie byli tylko Amerykanie, czterech strażników i kilka wypatroszonych tusz zwierzęcych. Pozostali strażnicy udali się przed nalotem w zacisze swoich domów w Dreźnie. Zginęli wszyscy razem z rodzinami.
       Zdarza się.
       Dziewczęta, które Billy zobaczył nago, zginęły również w swoim znacznie płytszym schronie w innej części rzeźni.
       Zdarza się.
       Co jakiś czas jeden ze strażników wchodził po schodach, żeby zobaczyć, jak jest na powierzchni, a potem schodził i szeptał coś do pozostałych Niemców. Na dworze padał ognisty deszcz. Drezno było morzem ognia. Ten ogień pożerał wszystko, co organiczne, wszystko, co się pali.
       Dopiero w południe następnego dnia można było opuścić schron. Kiedy Amerykanie i ich strażnicy wyszli na powierzchnię, niebo zasnuwał czarny dym. Słońce było gniewnym małym punkcikiem. Drezno nie różniło się teraz od Księżyca – ani śladu życia, nic tylko minerały. Kamienie były gorące. W sąsiedztwie nie ocalał nikt.
       Zdarza się.


23.

       - Wojna!... wojna!... - przerwała mu gwałtownie. - Dosyć mam gadania o wojnie...
Hitler nie jest na tyle głupi, żeby wypowiedzieć wojnę Polsce... A poza tym, jeśli nawet ją tam rozpęta, cóż to nas obchodzi? Niech Polacy sami sobie radzą!...
      - Zamilcz, nie wiesz, co mówisz! - wykrzyknął ojciec chwytając ją za ramię. - Nigdy więcej nie mów podobnych rzeczy. Istnieje układ pomiędzy naszymi państwami. Ani Anglia, ani Francja nie mogą go zerwać.
      - Ale przecież Rosjanie sprzymierzyli się z Niemcami.
      - Na swoją hańbę - lecz przyjdzie dzień, kiedy Stalin zda sobie sprawę, że został
oszukany.
      - A Chamberlain?
      - Chamberlain uczyni to, co nakazuje mu honor, ponownie potwierdzi wobec Hitlera swoją wolę poszanowania układu angielsko - polskiego.
      - No i co?
- Jak to co? Będzie wojna.
Wypełniona obrazami wojny cisza zapadła pomiędzy ojcem i córką. L. przerwała milczenie:
      - L. d'A. twierdzi, że nie jesteśmy przygotowani, że nasze uzbrojenie pochodzi z
wojny czternastego roku i nadaje się tylko do muzeum,
nasze lotnictwo jest bez wartości, a ciężka artyleria do niczego...
      - Jak na kogoś, kto nie chce słyszeć o wojnie, dobrze się orientujesz w naszej sile zbrojnej, lepiej niż twój stary ojciec. A co powiesz o odwadze naszych żołnierzy?
      - L. mówi, że Francuzi nie mają ochoty się bić...
      - A jednak będzie trzeba...
      - ...i że wszyscy dadzą się wystrzelać, na próżno, za nie swoją wojnę...
      - Oddadzą życie za wolność...
      - ...wolność... Cóż po wolności, kiedy jest się trupem? Ja nie chcę umierać i
nie chcę, żeby L. Zginął.


24.

       Sosabowski, opadając na spadochronie, widział, jak jedna z „Dakot” wali się na ziemię – oba jej silniki paliły się. Kapral Aleksander Kochalski widział inną „Dakotę”, spadającą w dół. Tylko dwunastu spadochroniarzy zdołało z niej wyskoczyć, zanim „Dakota” roztrzaskała się o ziemię i stanęła w ogniu. Porucznik Stefan Karczmarek, wisząc na swoim spadochronie, modlił się. Niebo wokół niego przeszywały serie pocisków smugowych. „ Wydawało mi się – mówi – że wszystko, co strzela z ziemi, celuje we mnie”. Spadochron kaprala Władysława Koroba był podziurawiony jak sito. Korob wylądował obok swego kolegi, któremu pocisk urwał głowę.
       Zrzut Polaków w odległości zaledwie dwóch i pół mili od linii obrony okrężnej w Oosterbeek spowodował natychmiastową przerwę w walce. Wydawało się, że każde działo, karabin, pistolet Niemców strzela do kołyszących się w powietrzu, bezbronnych polskich spadochroniarzy. „Odniosłem wrażenie – mówi artylerzysta Robert Christie – że lufy wszystkich dział niemieckich uniosły się w górę i zaczęły jednocześnie strzelać”. Ta chwila wytchnienia od nieustannego ostrzału na ziemi była zbyt cenna by ją zmarnować: żołnierze natychmiast skorzystali z okazji, aby przesunąć jeepy i sprzęt, wykopać nowe stanowiska strzeleckie, donieść amunicję, jaka jeszcze pozostała, i wyrzucić liczne łuski z dołków strzeleckich.

[...]

       Jakimś cudem większość polskiej brygady, zszokowanej gwałtownością ataku w powietrzu połączonego z ogniem artylerii przeciwlotniczej z ziemi, dotarła do strefy zrzutu. Nawet gdy lądowali już na spadochronach, wokół rozrywały się pociski artylerii przeciwlotniczej i granaty z moździerzy, strzelano do nich z czołgów, baterii przeciwlotniczych ustawionych wzdłuż biegnącej groblą szosy Nijmegen – Arnhem. Biły również baterie stojące na północ od Driel. Sosabowski zauważył, że nawet karabiny maszynowe strzelały w górę. Teraz, przytłoczeni ogniem w powietrzu i potwornym ogniem krzyżowym na ziemi, Polacy musieli wywalczyć sobie drogę ze zrzutowiska.
       Sosabowski wylądował niedaleko kanału. Kiedy biegł, żeby skrzyć się przed ogniem, przeskoczył przez jednego ze spadochroniarzy. „Leżał na trawie rozciągnięty jak na krzyżu – napisał potem – a kula czy też odłamek szrapnela ścięła mu jak nożem czubek głowy. Pomyślałem sobie, ilu jeszcze swoich żołnierzy zobaczę jak tego i czy ich ofiara nie jest daremna”.


25.

       Jak na pewno możesz sobie wyobrazić, mówi się tu często w zwątpieniu:
       - Czemu, czemu służy ta wojna, dlaczgo ludzie nie mogą żyć w pokoju, dlaczego wszystko musi zostać zniszczone?
       Pytanie to jest zrozumiałe, ale ostatecznej odpowiedzi nikt do tej pory jeszcze nie znalazł. Tak, dlaczego w Anglii buduje się coraz większe samoloty, coraz cięższe bomby, a przy tym prowizoryczne domki z myślą o odbudowie? Dlaczego codziennie przeznacza się miliony na wojnę, a nie ma ani centa na medycynę, dla artystów, dla biednych ludzi? Dlaczego ludzie muszą cierpieć głód, kiedy w innych częściach świata gniją takie masy żywności? O, dlaczego ludzie są tacy absurdalni?
       Nigdy nie uwierzę, że wojna jest dziełem jedynie wielkich ludzi, rządu i kapitalistów. O nie, mały człowiek robi to równie chętnie, inaczej narody już dawno by się przeciwko temu zbuntowały! W ludziach jest teraz żądza niszczenia, żądza zabijania, mordowania i wściekłości, i tak długo, jak długo cała ludzkość, bez wyjątku, nie przejdzie wielkiej metamorfozy, wojna będzie szaleć,wszystko, co zostało zbudowane, zasadzone i co urosło, zostanie ścięte i zniszczone, żeby potem zacząć od nowa!


26.

Wielkoniemieckiemu dowództwu wojny morskiej nie przynieśliśmy jeszcze nic: nie zadaliśmy nieprzyjacielowi najmniejszych strat. Nie przynieśliśmy jeszcze honoru naszemu krajowi. Nie rozluźniliśmy duszącego chwytu Albionu, wawrzynowemu wieńcowi niemieckiej broni podwodnej nie dorzuciliśmy nowego listka i tak dalej...
       Chodziliśmy tylko na wachty, żarliśmy i trawiliśmy, wdychaliśmy smród i sami go produkowaliśmy. Nie zdarzyło się nam nawet spudłować. Spudłowane strzały zrobiłyby nam przynajmniej miejsce w przedziale dziobowym. Ale torpedy są w komplecie, znakomicie zakonserwowane, nasmarowane i regularnie sprawdzane.
       Gdy niebo się przyciemnia, płaty piany, którymi się obwiesza spychacz sieci przy każdym zanurzeniu, robią się tak szare jak bielizna wyprana zwykłym wojennym mydłem. Wkrótce dokoła widać tylko szarzyznę. Bez żadnej linii granicznej szarość morza przechodzi w szarość nieba. Dalej w górze, tam gdzie, powinno być słońce, szarość jest tylko o jeden odcień jaśniejsza. Niebo wygląda jak zupa z grysiku, zbyt rozcieńczona wodą.


27.

       W czasie wojny największym niebezpieczeństwem jest przyzwyczajenie. A zwłaszcza przyzwyczajenie do niebezpieczeństwa.
       Ponieważ w Chemlay dziesiątki ludzi w podziemiu stawiały czoło nazistowskiemu okupantowi i z czasem zaczęły go lekceważyć, zapowiedź desantu w Normandii drogo nas kosztowała.
       Kiedy dowiedzieliśmy się, że oddziały amerykańskie, liczne i dobrze uzbrojone, wkroczyły na ląd, wpadliśmy w euforię. Nie mogliśmy o tym mówić, ale uśmiech opromieniał wszystkie twarze. Ojciec P. unosił się nad ziemią, niczym Jezus na falach, radość biła mu z czoła.
       Owej niedzieli nie mogliśmy się doczekać, kiedy pójdziemy na mszę, pilno nam było podzielić się radością z tego prawie zwycięstwa - choćby spojrzeniem - z mieszkańcami wioski. Uczniowie ustawili się w pary na dziedzińcu piętnaście minut przed czasem.
       Po drodze odświętnie ubrani wieśniacy mrugali do nas porozumiewawczo. Jakaś pani wręczyła mi czekoladę. Inna wcisnęła w rękę pomarańczę. Jeszcze inna wsunęła mi do kieszeni kawałek ciasta.


28.

Na razie widać Pantery V, oblepione z zewnątrz niemieckimi piechurami w czarnych mundurach. Automatycznie zaczynam liczyć: osiemnascie czołgów, dziewięć transporterów broni. Nasza pięćdziesiątka wygląda przy nich jak tutka do strzelania grochem. Modlę się, żeby nie zauważyli jeepa, naszych śladów ani pięćdziesiątki. Bogu dzięki, że jadą szybko. Błagam cię Miller, nie rób tego! Kiedy już przejechali i ucichł klekot, od którego pulsuje w uszach, patrzę w stronę Millera i Gorgona w drugim okopie. Bud siedzi za pięćdziesiątką. Mel obok niego, od mojej strony. Łapie moje spojrzenie.
      - Widziałeś te mundury, te emblematy? To było autentyczne zafajdane SS!
Twarz Wilkinsa jest kredowobiała, pozbawiona jekiegolwiek wyrazu; moja musi wyglądac tak samo. Ci Niemcy! Tacy twardzi, tacy wytrenowanni, tacy niepokonani.
      - Co powinniśmy teraz zrobić, Wont, jak uważasz? Co robimy?
      - Wiem tylko jedno X: będziemy się trzymać jak najdalej od tego towarzystwa. To nie są ci, których szukamy.
      - Oni naprawdę malują z boku na czołgach czaszki i skrzyżowane piszczele, widziałeś?
      - Widziałem, X, widziałem. Możliwe, że to tylko na postrach, ale działa. Ja się zląkłem! Ma ktoś pomysł, co dalej?
Cisza jest tak pewna i głęboka jak ten śnieg pod nami. Możemy się najwyżej zagrzebać jeszcze głębiej w ziemi. Spuszczam się na dno okopu i wrzucam do hełmu garść nasączonych benzyną patyków, żeby podtrzymać ogień. Pora pomyśleć. Jeżeli typ o wyobraźni twórczo-artystycznej ma jakiekolwiek zastosowanie w warunkach wojennych, to chyba właśnie teraz.


29.

W środku, wokół jednej świeczki, siedziało na zydelkach trzech oficerów. "Meine Herren, dobry wieczór, odezwał się Hohenegg. Przedstawiam panom Hauptsturmfuhrera A., który był tak miły i przyjechał do nas z wizytą". Uścisnąłem oficerom dłonie i, ponieważ nie było już zydelków, usiadłem na zmarzniętej ziemi, podwijając pod siebie pelisę. Pomimo futra czułem zimno. "Sowiecki dowódca po drugiej stronie to mężczyzna wykazujący się godną podziwu punktualnością, wyjaśnił mi Hohenegg. Począwszy od połowy miesiąca, ostrzeliwuje sektor trzy razy dziennie, co dzień o godzinie piątej trzydzieści, jedenastej trzydzieści i szesnastej trzydzieści, co do minuty. A poza tym nic, prócz kilku wystrzałów z moździerza. To bardzo ułatwia robotę". I rzeczywiście, trzy minuty później usłyszałem przeraźliwe wycie, po którym nastąpiła szybka seria potężnych wybuchów, salwa z "organów Stalina". Cały bunkier zadrżał, śnieg zasypał połowę włazu, bryły ziemi leciały z sufitu. Wątłe światło świecy migotało, rzucając monstrualne cienie na zmęczone, niedogolone twarze oficerów. I znów kanonada, punktowana ostrymi wybuchami pocisków pancernych albo artyleryjskich. Łoskot był szalony, obłąkańczy, zaczął żyć własnym życiem, wypełniał powietrze, napierał na przysypany do połowy właz bunkra. Ogarnęło mnie przerażenie na myśl, że mogę tu zostać, pogrzebany żywcem, mało brakło, a rzuciłbym się do ucieczki, ale się opanowałem. Po dziesięciu minutach bombardowanie gwałtownie ustało. Ale potrzeba było sporo czasu, by wszechobecny, wbijający w ziemię zgiełk oddalił się i rozproszył.


30.

Wielka Brytania zwlekała z rozpoczęciem obchodów zwycięstwa w drugiej wojnie światowej. Dzień Zwycięstwa w Europie obchodzono 8-9 maja 1945 roku. Ale Wielka Brytania była jeszcze w stanie wojny z Japonią. Tu Dzień Zwycięstwa nadszedł 2 września - w chwili kapitulacji Japonii. Potem zabrakło już szczególnej ochoty na świętowanie. Dzień Zwycięstwa, z jego wspaniałą defiladą, odłożono do 8 czerwca 1946 roku. Zaproszono wszystkich sprzymierzeńców Wielkiej Brytanii z czasu wojny.
       Jednak w przypadku Pierwszego Sojusznika powstał pewien kłopot. Wydaje się, że do rządu w Warszawie wysłano oficjalne zaproszenie, zanim ktokolwiek się zorientował, że warszawski reżim nie był sojusznikiem Wielkiej Brytanii z lat wojny. Zakłopotanie stało się tym większe, że rząd Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie przestał być formalnie uznawany wkrótce po dniu zwycięstwa. Pozwolono mu zostać w Londynie, ale nie miał uprawnień (w oczach Brytyjczyków) do reprezentowania Polski przy oficjalnych okazjach i w sensie prawnym nie był już też odpowiedzialny za Polskie Siły Zbrojne, które znajdowały się jeszcze na terenie Wielkiej Brytanii i właśnie przechodziły proces demobilizacji.
       Faux pas naprawiono dopiero w przeddzień defilady, kiedy Jego Królewska Mość uświadomił sobie, że rząd w Warszawie nie zamierza przysłać swoich przedstawicieli. W efekcie w ostatniej chwili minister spraw zagranicznych Ernest Bevin wysłał zaproszenie na uroczystości bezpośrednio do Naczelnego Wodza generała „Bora”, który spędził w Wielkiej Brytanii większą część minionego roku; dalsze zaproszenia przesłano dowódcom polskich sił powietrznych i polskiej marynarki, a także poszczególnym generałom. Zaproszeni grzecznie odmówili.
       W efekcie Parada Zwycięstwa w Londynie odbyła się bez udziału jakichkolwiek jednostek, ugrupowań czy przedstawicieli z Polski. Nie było żadnego spośród żołnierzy, którzy walczyli pod Narwikiem, pod Tobrukiem, w bitwie o Atlantyk, pod Monte Cassino, w Normandii czy pod Arnhem. Nie pojawił się nikt, kto mógłby oddać honory polskiej sekcji SOE, Armii Krajowej czy cichociemnym - najwierniejszym z sojuszników. Niewątpliwie byli wśród Brytyjczyków tacy, którzy pomyśleli, że ci Polacy zachowują się jak zawsze i znowu sprawiają jakieś kłopoty. (W defiladzie uczestniczyli tylko nieliczni członkowie czynnych służb: trochę mężczyzn i kobiet, pilotów i służb naziemnych należących do rozmaitych formacji RAF-u, do których ich wcześniej wcielono).


==========


Dodane 20 kwietnia 2011:
Tytuły utworów, z których pochodzą konkursowe fragmenty, znajdziesz tutaj:
Rozwiązanie konkursu

Wyświetleń: 37087
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 130
Użytkownik: bogna 01.09.2009 04:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
Spoglądam na zegarek, tak jak ci, w pierwszym fragmencie... dochodzi 4:40. 
70 lat temu rozpoczęła się II wojna światowa. Przypomnijmy sobie ten czas, bohaterów tych znanych i tych bezimiennych.
Zapraszam ja i Joy.
Użytkownik: Czajka 01.09.2009 04:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Spoglądam na zegarek, tak... | bogna
Och, Bogno kochana, Ty nie przegapisz nawet tak nieludzkich (dla niektórych) godzin. :)
To ja lecę czytać fragmenty. Omatko, jaka jestem spragniona konkursowania. :))
Użytkownik: KrzysiekJoy 01.09.2009 09:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Och, Bogno kochana, Ty ni... | Czajka
Witam po wakacyjnej przerwie i zapraszam do odgadywania konkursowych fragmentów. Pierwsza uczestniczka odgadła już 3 i 28.:)
Użytkownik: Anna 46 01.09.2009 09:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Witam po wakacyjnej przer... | KrzysiekJoy
Posłusznie melduję, że idę czytać konkursowe fragmenty; mam wydrukowane.
Użytkownik: KrzysiekJoy 01.09.2009 09:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Posłusznie melduję, że id... | Anna 46
To czekam na pierwszy meldunek z linii frontu.:)
Użytkownik: Anna 46 01.09.2009 11:59 napisał(a):
Odpowiedź na: To czekam na pierwszy mel... | KrzysiekJoy
Omatko! Hełm mi leci na oczy i nic nie widzę; tylko cztery fragmenty mam... :-(
Użytkownik: Sznajper 02.09.2009 08:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Omatko! Hełm mi leci na o... | Anna 46
Ja żadnego nie rozpoznaję i zmuszony jestem niestety skapitulować. :(
Użytkownik: KrzysiekJoy 02.09.2009 09:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja żadnego nie rozpoznaję... | Sznajper
Dezercja, a tym bardziej dezercja z pola walki będzie surowa karana. Degraduję Cię najpierw do stopnia szeregowego i nakazuję wziąć udział w strzelaniu.:)
Użytkownik: Sznajper 02.09.2009 10:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Dezercja, a tym bardziej ... | KrzysiekJoy
Melduję rozpoznanie i zniszczenie celu nr 22 :)
Użytkownik: Czajka 02.09.2009 21:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Witam po wakacyjnej przer... | KrzysiekJoy
Ja wiem tylko numer piąty ale honorowo się nie poddam, najwyżej się okopię. :)
Użytkownik: Anna 46 02.09.2009 21:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja wiem tylko numer piąty... | Czajka
Nie poddawaj się, absolutnie. Zaatakuj 6. - znasz tatusia/mamusię.

3. popatrz na inicjały - znasz, a z widzenia na pewno.

10. niech Ci zgrają niekoniecznie surmy bojowe.

12. to musiało tu być, literatura, do której ja nie chcę wracać...

15. " X - ponura, nieprzenikniona, żelazna forteca u wybrzeży Turcji, zaciekle broniona, jak przypuszczano, przez mieszany garnizon niemiecko włoski, jedna z nielicznych wysp archipelagu egejskiego" - jak nie z literatury, to z ekranu; jak forteca, to wysoko i niebezpiecznie - tyle, bo czołg wyjdzie, a Ty strzelaj z wielkiego kalibru.

14. chyba każdy zna, niektórzy (nie wiem, jak teraz) obowiązkowo.
Użytkownik: Czajka 05.09.2009 07:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie poddawaj się, absolut... | Anna 46
Dzięki, kochana Aniu, coś mi świta po Twojej litościwej pomocy, chociaż zagrają mi się kojarzy jedynie z zakraczą, a to chyba nie ta wojna zupełnie. :)
Użytkownik: paren 05.09.2009 13:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Dzięki, kochana Aniu, coś... | Czajka
Czajko, 10 czytał z pewnością Roman P. :)
Użytkownik: joanna.syrenka 07.09.2009 17:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie poddawaj się, absolut... | Anna 46
Wróciłam z Zakopanego - jutro ruszam dalej, ale może zdążę coś poodgadywać.
Aniu, matacz, matacz, bo mi coś świtać zaczyna! :-)

Te surmy bojowe mnie intrygują.
Użytkownik: janmamut 07.09.2009 21:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Wróciłam z Zakopanego - j... | joanna.syrenka
Surmy powinny intrygować, podobnie jak odpowiedź na pytanie, jakie jest właściwie miasto Syrenki. :-)
Użytkownik: KrzysiekJoy 01.09.2009 09:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
Dziękuję Bognie, że zgodziła się umieścić konkurs na forum o tak nieludzkiej godzinie. :)
Użytkownik: bogna 01.09.2009 11:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję Bognie, że zgodz... | KrzysiekJoy
:-)))
Użytkownik: inique 01.09.2009 12:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
O, jest nowy konkurs! Może nawet wezmę udział ;) Bardzo dobry temat.
Użytkownik: KrzysiekJoy 01.09.2009 12:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
Wszystkim znajomym, którzy mają mój gmailowski adres przypominam, że wysyłamy odpowiedzi na stary adres.:)
Użytkownik: janmamut 01.09.2009 15:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
Ponieważ konkurs trudny jak walka z niemiecką nawałą, na wszelki wypadek wolę się upewnić, czy dobrze rozumiem punkt 2. punktacji:
"Uwaga: 3 punkty można zdobyć jeśli odgadnie się konkursowy fragment za pierwszym, bądź drugim razem."

Czy jeśli się np. w trzecim z wysyłanych e-maili po raz pierwszy typuje fragment i rzecz kończy się sukcesem, to jest odgadnięty za pierwszym (oby!) czy za trzecim razem?
Użytkownik: KrzysiekJoy 01.09.2009 15:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Ponieważ konkurs trudny j... | janmamut
Numer e-maila jest nieistotny. Ważna dla mnie jest poprawność odpowiedzi. Jeśli ktoś dwa razy spudłuje, a dopiero za trzecim razem do odgadnie dusiołka, to wówczas otrzyma nie 3 punkty, lecz już tylko 2 punkty.
Użytkownik: janmamut 01.09.2009 15:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Numer e-maila jest nieist... | KrzysiekJoy
Dziękuję! Tak mi się wydawało, ale wolałem się upewnić, czy oprócz ograniczenia wiadomo czego nie chcesz również ograniczyć sobie liczby otrzymywanych listów.
Użytkownik: mafiaOpiekun BiblioNETki 01.09.2009 19:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
Celuję dalej. ;)
Hmmm, mam nadzieję, że będę znała więcej niż dwa tytuły. ;)

Ostatnio to mój ulubiony temat... Ok, ok, nic nie mówię. :)
Użytkownik: KrzysiekJoy 01.09.2009 19:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Celuję dalej. ;) Hmmm, m... | mafiaOpiekun BiblioNETki
Kochani - 22 fragmenty już odgadnięto. Reszta bastionów jeszcze się broni, ale na pewno wkrótce zmusicie mnie do ogłoszenia ich kapitulacji. Rano odpowiem na ewentualne e-maile od Was.:)
W konkursie bawią się tylko cztery osoby, ale reszta przeprowadza pewnie najpierw dokładny zwiad.:)
Użytkownik: KrzysiekJoy 01.09.2009 19:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Kochani - 22 fragmenty ju... | KrzysiekJoy
Odebrałem jeszcze tylko dwa e-maile i już tylko dwa bunkry są niezdobyte.
Użytkownik: Anna 46 01.09.2009 20:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Kochani - 22 fragmenty ju... | KrzysiekJoy
Zwiad? Reszta siedzi na tyłach - dekownicy do ataku! :-)

I dajcie magazynek do 13. 18. 19. 20. 23. 25. 26. 29. 30 - właściwie to wygląda jak zbiórka i "kolejno odlicz". :-)
Użytkownik: Virvien 01.09.2009 20:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Zwiad? Reszta siedzi na t... | Anna 46
Słyszałam (!) że tłuszcza ;) to lubi (oj oj, w tym ja ;) ). Gorzej z fachowcami.
Użytkownik: Virvien 01.09.2009 20:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Słyszałam (!) że tłuszcza... | Virvien
Ojejku, chodziło mi o 30.
Użytkownik: Anna 46 01.09.2009 20:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Ojejku, chodziło mi o 30. | Virvien
Tłuszcza lubi 30.? Omatko - chyba się poddaję. :-)
Użytkownik: Anna 46 02.09.2009 17:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Ojejku, chodziło mi o 30. | Virvien
Bardzo dobre mataczenie, bardzo! Podaje tatusia/mamusię na tacy a choć dziecię nieco inne, ale też łatwo wydukać sobie.
Dzięki. :-)
Użytkownik: janmamut 05.09.2009 16:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo dobre mataczenie, ... | Anna 46
Chyba strasznie duża ta taca. Pasowałoby do co piątej książki. Owszem, takie emocje budzą raczej wampirze, różdżkowe czy smokowe, a ta na taką nie wygląda, przypominając raczej 2...
Użytkownik: Anna 46 05.09.2009 17:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Chyba strasznie duża ta t... | janmamut
Mnie poszło w tę stronę: motłoch... chleb... niekonkursowe dziecię tatusia. :-)
Użytkownik: janmamut 06.09.2009 01:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Mnie poszło w tę stronę: ... | Anna 46
Wymyśliłem! Podoba mi się Twój sposób rozumowania! Ciekawe tylko, czy Chenia :-) to właśnie miała na myśli...
Użytkownik: Anna 46 06.09.2009 13:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Wymyśliłem! Podoba mi się... | janmamut
Pewnie nie! Ale mnie się skojarzyło tak właśnie - i słusznie, bom trafiła. :-)))

Absolutnie niekonkursowo:
Homo bimbrownikus (Pilipiuk Andrzej (pseud. Olszakowski Tomasz)) - książka taka ło, ale mamuty są! :-D
Użytkownik: Czajka 06.09.2009 13:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Pewnie nie! Ale mnie się ... | Anna 46
Wysłałam, chyba jestem w trzech okopach i w ogóle chcę na koniec pomnik niesławnego żołnierza. :))
Użytkownik: Virvien 06.09.2009 14:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Wymyśliłem! Podoba mi się... | janmamut
Niekoniecznie :D
Ale jak widać i tak skuteczne.

"Chenia" :P
Użytkownik: Valaya 01.09.2009 20:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Kochani - 22 fragmenty ju... | KrzysiekJoy
Melduję swój udział w misji, jako kolejny ochotnik-kamikadze.
Użytkownik: OlimpiaOpiekun BiblioNETki 01.09.2009 22:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Kochani - 22 fragmenty ju... | KrzysiekJoy
Staram się jak mogę, ale dotychczas znalazłam tylko 4 fragmenty :(
Użytkownik: Anna 46 02.09.2009 20:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Staram się jak mogę, ale ... | OlimpiaOpiekun BiblioNETki
Szeregowiec Olimpia! Nie siać mi tu defetyzmu! Nie jest tak źle, bagnet na broń (uchowaj Ślepy Io, to nie mataczenie) i do ataku. :-)
A tak przy okazji, ma kto 29?
Użytkownik: Czajka 06.09.2009 14:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Staram się jak mogę, ale ... | OlimpiaOpiekun BiblioNETki
Tylko cztery, ja się cieszę, że mam trzy - Ty chociaż jesteś osłonięta z każdej strony świata a ja nie i nawet nie wiem z której nie jestem. :))
Użytkownik: Vemona 06.09.2009 14:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Tylko cztery, ja się cies... | Czajka
Czajko, a który okop by Ci się przydał?? Ja mam ich co prawda tylko kilka, a konkretnie 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7 i 15, a Joy mi wmawia 14 - ale może coś zechcesz?? :-)
Użytkownik: janmamut 07.09.2009 22:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Tylko cztery, ja się cies... | Czajka
Bez jakiegokolwiek zaglądania w Twoje oceny śmiem twierdzić, że powinnaś znać 3, 7, 12, 14, 17, 20 i prawdopodobnie 10. :-)
Użytkownik: Czajka 09.09.2009 05:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Bez jakiegokolwiek zagląd... | janmamut
Omatko, mamucie mnie się już w głowie kręci od tego strzelania i okopu. Właśnie Joy też twierdzi, że coś znam, ale ja mam zanik bitewny chyba. Za to zgadłam jedynkę niechcący. :)
Użytkownik: ewa_86 02.09.2009 09:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
O jeju jeju... Może jakieś podpowiedzi??...
Zastanawiam się nad 2 i 7, ale to tylko powierzchowna znajomość póki co. Poza tym czarna dziura.
A wydawało mi się, że tyle na ten temat czytałam. Ech :(
Użytkownik: KrzysiekJoy 02.09.2009 11:10 napisał(a):
Odpowiedź na: O jeju jeju... Może jakie... | ewa_86
Ewo a taka 18 nic Ci nie przypomina? :)
Użytkownik: ewa_86 02.09.2009 11:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Ewo a taka 18 nic Ci nie ... | KrzysiekJoy
Styl wydawał mi się jednoznaczny, ale to spotkanie z lotnikami jakoś mi nie pasuje. Bohater książki, o której myślę, był zwykłym cywilem. Choć jedno pewno nie wyklucza drugiego.
Hm... Nie wiem... Mętlik :)
Użytkownik: KrzysiekJoy 02.09.2009 16:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Styl wydawał mi się jedno... | ewa_86
"Bohater książki, o której myślę, był zwykłym cywilem".
Dobrze Ci się Ewo wydaje. O stylu też wspomniałaś, a biorąc pod uwagę początek dusiołka, fragment nie powinien sprawiać aż takiego kłopotu.:)
Użytkownik: ewa_86 02.09.2009 16:19 napisał(a):
Odpowiedź na: "Bohater książki, o które... | KrzysiekJoy
No dobra, to chyba to jedno zaryzykuję. Jak tylko wrócę z pracy i będę mogła spokojnie wysłać maila...;)
Użytkownik: janmamut 02.09.2009 16:41 napisał(a):
Odpowiedź na: No dobra, to chyba to jed... | ewa_86
Wysyłaj! Co masz robić? Może jesteś niegłupia. ;-)
Użytkownik: Anna 46 02.09.2009 17:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Wysyłaj! Co masz robić? M... | janmamut
Mamucie bojowy, a masz 23. 25. i 29.? Jeśli tak, poproszę o jakiś mały samochód pancerny.
Użytkownik: janmamut 02.09.2009 17:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Mamucie bojowy, a masz 2... | Anna 46
Ja na razie nic, z wyjątkiem oczywistości, jak 18. Myślałem, że tylko sesja jest złym terminem na trudne konkursy, a na razie też nie mam czasu. 23 jakoś mi się kojarzy, ale trzeba sprawdzić, by nie było, jak z przypominaniem sobie na Zlocie.
Użytkownik: hburdon 02.09.2009 20:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja na razie nic, z wyjątk... | janmamut
23: wojenna wichura przewiała na nasz kontynent pewną baaardzo znaną historię z czasów zupełnie innej wojny.
Użytkownik: ewa_86 03.09.2009 10:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Wysyłaj! Co masz robić? M... | janmamut
Wysłałam. I okazało się, że jestem niegłupia ;)
Użytkownik: hburdon 02.09.2009 15:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Ewo a taka 18 nic Ci nie ... | KrzysiekJoy
Mnie nie przypomina nic a nic a nic. Ale może tylko Ewie ma przypominać? :)
Użytkownik: joanna.syrenka 02.09.2009 15:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
Strasznie trudny konkurs!
Rozpoznaję jedno, nie jestem pewna co do innego. Ależ zabiłeś nam ćwieka, Joy!
Użytkownik: Annvina 02.09.2009 16:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Strasznie trudny konkurs!... | joanna.syrenka
Nie przejmuj się :) Ja rozpoznaję jedno całe a w jednym rozpoznaję bohaterów, ale nie wiem, z której książki - więc wynik dość kiepski...
Konkurs trudny, ale przynajmniej umiesz gotować ;)
Użytkownik: KrzysiekJoy 02.09.2009 16:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie przejmuj się :) Ja ro... | Annvina
Zauważcie, że nawet nazwisk bohaterów, na ogół nie skracałem do inicjałów.;)
Użytkownik: joanna.syrenka 02.09.2009 16:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie przejmuj się :) Ja ro... | Annvina
Rzeczywiście - w gotowaniu jestem lepsza niż w wojnach :D
Użytkownik: KrzysiekJoy 02.09.2009 16:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Strasznie trudny konkurs!... | joanna.syrenka
To też w 21 zostawiłem jedną odkrytą Pragę (aczkolwiek nie rozumiem czemu ukryłem drugą). :)
Użytkownik: joanna.syrenka 02.09.2009 16:45 napisał(a):
Odpowiedź na: To też w 21 zostawiłem je... | KrzysiekJoy
Hihi, ale TEN autor akurat przyszedł mi do głowy w drugiej kolejności. Mimo P(ragi).
Użytkownik: hburdon 02.09.2009 20:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
Zaprzęgłszy rodzinę (i nie tylko) do konkursu, brakuje mi (nam): 2, 6, 7, 10, 11, 12, 16, 17, 25, 27, 29. A wy tak pięknie mataczycie. :)
Użytkownik: mafiaOpiekun BiblioNETki 02.09.2009 20:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Zaprzęgłszy rodzinę (i ni... | hburdon
W 10 rzuć okiem na ostatni akapit. Mi pomogło jedno istotne słowo tam ukryte. Chociaż nie od razu.
Użytkownik: paren 03.09.2009 08:30 napisał(a):
Odpowiedź na: W 10 rzuć okiem na ostatn... | mafiaOpiekun BiblioNETki
To może jeszcze dopowiem: dziesiąty fragment, dziesiąta muza...
Użytkownik: ktrya 10.09.2009 12:51 napisał(a):
Odpowiedź na: To może jeszcze dopowiem:... | paren
ja wiem jakie książki z pewnością się tu znajdą, ale nie zawsze potrafię je dopasować do fragmentów... a X muza mi wiele podpowiedziała... to chyba mam już 3 fragmenty
Użytkownik: hburdon 10.09.2009 18:36 napisał(a):
Odpowiedź na: ja wiem jakie książki z p... | ktrya
W tym konkursie takie odwrotne dopasowywanie jest chyba właściwą metodą, bo trzeba Joyowi przyznać, że dał rzeczy bardzo znane - jak ktoś czegoś nie czytał, to prawdopodobnie zna chociaż ze słyszenia, albo tytuł kojarzy. :)
Użytkownik: Anna 46 02.09.2009 21:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Zaprzęgłszy rodzinę (i ni... | hburdon
2. jeśli nie czołgiem, to białym koniem pojadę...

25. ja jestem Anna L.
Użytkownik: KrzysiekJoy 03.09.2009 08:15 napisał(a):
Odpowiedź na: 2. jeśli nie czołgiem, to... | Anna 46
Anno L. chyba Cię zamuruję za te czołgi.:))
Użytkownik: Anna 46 03.09.2009 12:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Anno L. chyba Cię zamuruj... | KrzysiekJoy
Panie najgłówniejszy generale! To był tylko taki mały czołg bojowy (porucznika Grubera). :-)))
Użytkownik: hburdon 03.09.2009 16:59 napisał(a):
Odpowiedź na: 2. jeśli nie czołgiem, to... | Anna 46
Aniu kochana, do dwójeczki białym czołgiem dojechałam dzięki Tobie. Brakuje mi jeszcze: 7, 11, 16, 17, 25, 27, 29. 25 mimo mataczenia nie bardzo, jeszcze pomyślę, ale skoro padło jako ostatnie, to nie wiem...
Użytkownik: Anna 46 03.09.2009 17:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Aniu kochana, do dwójeczk... | hburdon
7. po pierwszym nie zakąszam
16. w tamtym czasie na zdjęciu byłby w sepii; teraz w pięknym, ciepłym kolorze
17. jedno z tych, do których nie chcę wracać; musiało tu się pojawić, choćby ze względu na tatę/mamę; można kojarzyć z kwitnącym kasztanowcem
27. wziął po parze z każdego gatunku... Sprawiedliwy wśród Narodów Świata

25. już mataczyłam, jakem Anna L. a Joy mnie chciał zamurować. ;)
Użytkownik: hburdon 04.09.2009 00:06 napisał(a):
Odpowiedź na: 7. po pierwszym nie zakąs... | Anna 46
Anno L., genialnaś. Dzieci głodne i brudne, ale brakuje mi już tylko 11...
Użytkownik: Anna 46 04.09.2009 13:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Anno L., genialnaś. Dziec... | hburdon
A Joy Ci nie pomataczył 11? Nie pozostaje Ci nic innego, jak iść w Joy'owe oceny; weź latarkę.
Użytkownik: hburdon 04.09.2009 17:26 napisał(a):
Odpowiedź na: A Joy Ci nie pomataczył 1... | Anna 46
Całą noc się męczyłam, dopiero dzisiaj pomataczył, i faktycznie pomogło. :)
Użytkownik: mafiaOpiekun BiblioNETki 03.09.2009 08:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
4. mi nie daje spokoju.

Pamiętam wiersz... autor pewnie znany. Ehhh.
Użytkownik: Anna 46 03.09.2009 12:55 napisał(a):
Odpowiedź na: 4. mi nie daje spokoju. ... | mafiaOpiekun BiblioNETki
Najeźdźca najeżdżał nie tylko 1 września...
Użytkownik: mafiaOpiekun BiblioNETki 03.09.2009 17:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Najeźdźca najeżdżał nie ... | Anna 46
A to bardzo trafne mataczenie.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 03.09.2009 13:49 napisał(a):
Odpowiedź na: 4. mi nie daje spokoju. ... | mafiaOpiekun BiblioNETki
Wiesz, w jaki sposób odgadłam? Trochę wstyd, ale się przyznam: przejrzałam wydaną w latach późnych 60 antologię poezji o wojnie i tego wiersza tam nie znalazłam. Wnioski: a/ mógł zostać napisany później, ale niekoniecznie, bo również b/ mógł dotyczyć wydarzenia, o którym wówczas nie należało wspominać, i/lub c/ być napisany przez autora, będącego w niełasce z powodu nieprawomyślności. Styl kojarzył mi się z dwoma poetami (w tym z jednym trochę bardziej), których tomików nie posiadam. Wystarczyło znaleźć osobę która ma takowy i pomolestować ją telefonicznie...
Użytkownik: KrzysiekJoy 03.09.2009 14:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiesz, w jaki sposób odga... | dot59Opiekun BiblioNETki
Oby nikt nie musiał przeglądać 29.:))
Użytkownik: Anna 46 03.09.2009 14:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Oby nikt nie musiał przeg... | KrzysiekJoy
I teraz wychodzi przydatność obecności na Ogólnopolskich Spotkaniach (oprócz radości innych wielkich):
Ktoś siedział na ławeczce przed Leśniczówką i opowiadał, że mu się c i ę ż k o czytało. :-)
Użytkownik: hburdon 03.09.2009 22:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Oby nikt nie musiał przeg... | KrzysiekJoy
O, to też jest bardzo trafne mataczenie. :)
Użytkownik: mafiaOpiekun BiblioNETki 03.09.2009 17:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiesz, w jaki sposób odga... | dot59Opiekun BiblioNETki
O właśnie. Trafiłam. ;)
Dziękuję. ;)
Użytkownik: Anna 46 03.09.2009 14:13 napisał(a):
Odpowiedź na: 4. mi nie daje spokoju. ... | mafiaOpiekun BiblioNETki
Jednego poetę drugim, żeby daty były jasne:

Krzyk jeden pomknął wzdłuż granicy
I zanim zmilkł zagrzmiały działa
To w bój z szybkością nawałnicy
Armia Czerwona wyruszała.
Użytkownik: KrzysiekJoy 03.09.2009 08:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
Wczoraj już padły ostatnie konkursowe przyczółki. Fragment 11 i 25 ma po jednej prawidłowej odpowiedzi.
Użytkownik: Vemona 03.09.2009 13:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
Stanęłam przed nawałą literatury zupełnie nie z mojej bajki, wydaje mi się, że ewentualnie jeden pocisk rozpoznaję, reszta mnie rozniesie anonimowo.
Użytkownik: Anna 46 03.09.2009 13:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Stanęłam przed nawałą lit... | Vemona
Nie rozniesie. My z bagnetem na czołgi żelazne... :-)
Pomataczyć?
Użytkownik: Vemona 04.09.2009 18:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie rozniesie. My z bagne... | Anna 46
Wystrzeliłam w głównodowodzącego pierwszą salwę. Pewnie pęknie, ze śmiechu. :) Ale kiedyś powiedziałam, że zawsze spróbuję, więc nie ma siły, żeby nie. Mataczysz genialnie, padam do nóżek. :))
Użytkownik: KrzysiekJoy 04.09.2009 19:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Wystrzeliłam w głównodowo... | Vemona
Pękam ze śmiechu, bo chyba moja nowa punktacja spowodowała to, że notuję znikomą ilość strzałów na wiwat. Krysiu, żadnego pudła. Właśnie Ci odpisuję.;)
Użytkownik: KrzysiekJoy 04.09.2009 19:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Pękam ze śmiechu, bo chyb... | KrzysiekJoy
Na następne listy odpowiadać będę w niedzielę wieczorem lub w poniedziałem rano. Wybieram się na weselisko.:)
Użytkownik: gosiaw 04.09.2009 21:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Na następne listy odpowia... | KrzysiekJoy
A przepustka jest? ;)
Użytkownik: KrzysiekJoy 05.09.2009 11:05 napisał(a):
Odpowiedź na: A przepustka jest? ;) | gosiaw
Przyjąłem poranne raporty i pomalutku wbijam się w mundur galowy.
W czasie mojej nieobecności rozkazuję przestrzegać dyscypliny.:)
Użytkownik: Vemona 06.09.2009 13:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Pękam ze śmiechu, bo chyb... | KrzysiekJoy
To chyba tylko tym razem tak się udało, ćwieka mi strasznego zabiłeś tą czytaną 14. Przysięgłabym, że poza 15 nie czytałam nic!!
Nie mogłeś zamieścić czegoś łatwiejszego, jak choćby Fort Zerwipazura (Przymanowski Janusz)???
Użytkownik: Valaya 06.09.2009 14:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
Skoro o okopach mowa, zagraża mi jeszcze przeciwnik ze Wzgórza nr 8. Może ktoś z Towarzyszy Broni podałby współrzędne, bo nie wiem, którego celownika użyć.
Użytkownik: janmamut 06.09.2009 21:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Skoro o okopach mowa, zag... | Valaya
W końcu się Bnetka odwiesiła...

Ja wiem, że teraz moda na feminizm i inne takie, ale żeby mężczyzna miał kobiecie mataczyć 8, to chyba przesada! No, chyba że mi pomnik postawią, jako obrońcy wartości...
Użytkownik: Valaya 07.09.2009 10:32 napisał(a):
Odpowiedź na: W końcu się Bnetka odwies... | janmamut
Sierżant Mamut sobie żartuje z tym feminizmem. ;-)
Użytkownik: janmamut 06.09.2009 23:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Skoro o okopach mowa, zag... | Valaya
A w ramach dalszych zdziwień: czy należy rozumieć, że masz już wszystkie pozostałe wzgórza, w tym tak wysokie, jak 11, 19, 24 i 25? :-)
Użytkownik: Valaya 07.09.2009 10:49 napisał(a):
Odpowiedź na: A w ramach dalszych zdziw... | janmamut
A wy, sierżancie Mamut, nie czytaliście ostatniego "Głosu Żołnierza"? Jak byk tam napisane, że:
11. ciemność widzę, widzę ciemność
19. można spotkać tam, gdzie gorąco, ale raczej nie bywalca salonów
24. policzcie dokładnie te konstrukcje na rzece
25. Anna L. dobrze prawi, szukajcie w kraju nieco bardziej wyzwolonym
Użytkownik: janmamut 07.09.2009 20:59 napisał(a):
Odpowiedź na: A wy, sierżancie Mamut, n... | Valaya
Dziękuję! I wszystko jasne! Mam nadzieję, że Twoja 8 podobnie.
Użytkownik: Valaya 07.09.2009 21:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję! I wszystko jasn... | janmamut
Tak! Dziękuję!
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 09.09.2009 17:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Skoro o okopach mowa, zag... | Valaya
Ja też nie mam 8 - i jeszcze 7, 20, 25, 29, ale tych z pewnością nie czytałam, więc raczej nie skojarzę, natomiast 8 na 100%, i to chyba nie aż tak dawno. Chodzi za mną, chodzi, już ze dwa strzały spudłowałam...
Użytkownik: janmamut 09.09.2009 17:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też nie mam 8 - i jesz... | dot59Opiekun BiblioNETki
8.
Nie wszytek umrę, nie! Góra tych puszek przecie
Pozwoli przetrwać głód. Nie będę w ziemi gnił.
Gród w sławę będzie rósł: czyż jeszcze gdzieś na świecie
Pokost się je, by mieć choć trochę sił?
Użytkownik: paren 11.09.2009 08:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też nie mam 8 - i jesz... | dot59Opiekun BiblioNETki
20 na pewno skojarzysz:

X nie miał smykałki do handlu, a ostatnie pieniądze potrafił wydać na książki,

za to Y był mistrzem samozaopatrzenia,

dla Z najgorszy był strach przed wstydem

i inni... zwyczajni niezwyczajni...

Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 11.09.2009 21:09 napisał(a):
Odpowiedź na: 20 na pewno skojarzysz: ... | paren
Dzięki. Na razie nie chwytam, ale myślę, myślę...
Tymczasem zidentyfikowałam 8 i chyba 29, ale jeszcze sprawdzam tropy.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 11.09.2009 21:47 napisał(a):
Odpowiedź na: 20 na pewno skojarzysz: ... | paren
Omatko! Chyba wiem! Co gorsza, jeśli to jest to, co myślę, to ja to czytałam... (ale bardzo, bardzo dawno...).
Użytkownik: paren 11.09.2009 22:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Omatko! Chyba wiem! Co go... | dot59Opiekun BiblioNETki
Noooo, dobrze!!!
Autor jako X, oczywiście jako postać "literacka"; to X był niezbyt aktywnym uczestnikiem zebrania, przytoczonego w konkursowym fragmencie. Bo on nie tylko czytał, ale i trochę pisał...
Użytkownik: paren 11.09.2009 22:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Omatko! Chyba wiem! Co go... | dot59Opiekun BiblioNETki
Nie tylko czytałaś... :)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 12.09.2009 10:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie tylko czytałaś... :) | paren
Już się zorientowałam...Lepiej późno niż wcale.
A książkę mam własną, i gdyby nie spoczywała u ludzi, to bym do niej zajrzała w trakcie poszukiwań...
Użytkownik: Annvina 12.09.2009 17:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Już się zorientowałam...L... | dot59Opiekun BiblioNETki
Czołg jest poniekąd we fragmencie, aż nie mogłam uwierzyć, że Joy tak perfidnie to urządził!
Użytkownik: KrzysiekJoy 12.09.2009 17:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Czołg jest poniekąd we fr... | Annvina
To było działanie z premedytacją, cóż, jak to na wojnie trzeba mieć oczy szeroko otwarte i patrzeć na numer rozkazu.:)
Użytkownik: kalais 06.09.2009 23:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
Wraz z moim Towarzyszem Broni czujemy się bezsilni wobec ataku dusiołka 6, 11 i 25 :(
Potrzebujemy natychmiastowego wsparcia!!! Medyyyyyk!
Użytkownik: Marsia 07.09.2009 07:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Wraz z moim Towarzyszem B... | kalais
Wywiad poszukuje tajnego wzgórza 18 i 20 , 17 i 15 oraz wyjątkowo tajemniczego 25. Wszelkie informacje moga okazać się przydatne. Ku chwale Ojczyzny!
Użytkownik: Marsia 07.09.2009 07:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Wywiad poszukuje tajnego ... | Marsia
18 poddała się ...
Użytkownik: paren 07.09.2009 09:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Wywiad poszukuje tajnego ... | Marsia
20. Tacy młodzi a tacy dorośli
Użytkownik: paren 07.09.2009 10:35 napisał(a):
Odpowiedź na: 20. Tacy młodzi a tacy do... | paren
20. Zabrakło przecinka, przepraszam bardzo! Miało być: "tacy młodzi, a tacy dorośli"
Użytkownik: Valaya 07.09.2009 21:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Wraz z moim Towarzyszem B... | kalais
6. jest moment na to, jest moment na coś zupełnie przeciwnego.
Użytkownik: zwierciadło 07.09.2009 16:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
Pierwszy raz biorę udział w konkursie literackim:)) Niemało książek przeczytałam, a jednak, jak na razie, na niewiele fragmentów znam odpowiedż! Na fragment nr 8, odpowiedż mój umysł podsunął mi błyskawicznie, żeby tak dobrze z innymi mi poszło:D
Jo y dziękuję i pozdrawiam! Będę się trudzić nadal...
Użytkownik: kalais 09.09.2009 12:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
Wszystko idzie ku dobremu, widzę już na horyzoncie statek, który zabierze mnie do domu, ale ciągle zostaje mi do pokonania wróg numer 13 :/
Błagam o wsparcie, byle nie okazało się czołgiem-pułapką :]
Obiecuję koleżeńską pomoc, Towarzysze Broni!
Użytkownik: janmamut 09.09.2009 14:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Wszystko idzie ku dobremu... | kalais
13.
Giniemy tutaj.
Tak chce generał, który
Nie jest poetą.
Użytkownik: kalais 09.09.2009 14:30 napisał(a):
Odpowiedź na: 13. Giniemy tutaj. Tak... | janmamut
O_O
Użytkownik: kalais 10.09.2009 13:00 napisał(a):
Odpowiedź na: 13. Giniemy tutaj. Tak... | janmamut
Zostałam olśniona :) dziękuję!
Użytkownik: janmamut 10.09.2009 17:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Zostałam olśniona :) dzię... | kalais
A ja naiwny myślałem, że już ta uśmiechnięta żaba, czy co to jest powyżej, jest objawem olśnienia. :-)
Użytkownik: hburdon 10.09.2009 18:31 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja naiwny myślałem, że ... | janmamut
Gdzież ona jest uśmiechnięta? Wygląda, jakby jej ktoś dał trąbą po głowie! ;)
Użytkownik: Annvina 10.09.2009 16:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
Nieco spóźniona dotarłam na linię frontu, a tu cele wymataczone, tzn wystawione chciałam powiedzieć, nic tylko sztrzelać. Kochani towarzysze broni, podpowiedzcie czy 1 to taka "oczywista oczywistość" z czołgiem we fragmencie?
Użytkownik: janmamut 10.09.2009 17:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Nieco spóźniona dotarłam ... | Annvina
Niby tak, ale jeśli nie lubisz pancernych, jest i inna droga.
Użytkownik: Annvina 12.09.2009 17:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Niby tak, ale jeśli nie l... | janmamut
A lato było piękne tego roku ;)
Użytkownik: janmamut 14.09.2009 21:31 napisał(a):
Odpowiedź na: A lato było piękne tego r... | Annvina
Już po konkursie, więc widzisz, że odpowiedzią nie musiało być "Westerplatte". To właśnie miałem na myśli, pisząc o innej drodze. :-)
Użytkownik: KrzysiekJoy 13.09.2009 10:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr ... | bogna
Dziś, o północy zostanie podpisany akt bezwarunkowej kapitulacji. Udział w zmaganiach wojennych, dla niektórych stał się po raz pierwszy okazją do zdobycia generalskich szlifów.:)
Użytkownik: joanna.syrenka 13.09.2009 11:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziś, o północy zostanie ... | KrzysiekJoy
Ktoś zdobył wszystkie barykady? Bardzo mnie to interesuje w kontekście mojej nędzy konkursowej.... :P
Użytkownik: KrzysiekJoy 13.09.2009 11:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Ktoś zdobył wszystkie bar... | joanna.syrenka
BilbioNETkowiczki są bardzo bojowe, i kilka z nich, zdobyło wszelkie możliwe odznaczenia.:)
Użytkownik: Czajka 13.09.2009 12:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Ktoś zdobył wszystkie bar... | joanna.syrenka
Syrenko, my będziemy miały Pomnik Niesławnego Żołnierza i Wielki Pomnik Pokoju. Z przystojną zmianą warty i w ogóle. :D

Ps. Ale Kubusia zgadłaś? ;)
Użytkownik: joanna.syrenka 13.09.2009 14:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Syrenko, my będziemy miał... | Czajka
O tak, ja zawsze zgaduję Kubusie na pierwszy rzut oka ;>
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: