Dodany: 01.02.2015 16:53|Autor: UzytkownikUsuniety04​282023155215Opiekun BiblioNETki

Książka: Sześć lat później
Coben Harlan

3 osoby polecają ten tekst.

Scenarzysta specjalnie się nie napracuje


Recenzuje: Marta Rojewska (atram_ent)


Moje uczucia odnośnie do tej książki są zakręcone niczym tornado; ale po kolei…

Natalie Avery i Jake Fisher pewnego pięknego lata przeżywają bardzo burzliwy romans. Wszystko wskazuje, że to miłość jedyna, prawdziwa i na całe życie. Nagle ona z nim zrywa i oświadcza, iż wychodzi za mąż za swojego byłego chłopaka, Todda. Jake, który nie potrafił nie pójść na ślub, po ceremonii obiecuje Natalie, że zostawi ją i jej męża w spokoju. Dotrzymuje obietnicy przez sześć kolejnych lat, aż do chwili, gdy nagle na stronie internetowej swojego college’u widzi nekrolog Todda. I znowu nie potrafi odpuścić, idzie na pogrzeb, a tam okazuje się, że Todd, owszem, był żonaty, ale nie sześć, tylko ponad dziesięć lat, i nie z Natalie, lecz z Delią, co więcej, miał dwójkę nastoletnich dzieci. Jake zaczyna wielkie poszukiwania Natalie. W miejscach, w których razem bywali, wszyscy udają, że go nie poznają i nie pamiętają jego ukochanej. W rejestrach FBI, sprawdzonych przez przyjaciółkę, brak informacji nowszych niż sprzed sześciu lat. Co gorsza, Jakiem zaczynają się interesować policja, FBI i typy spod ciemnej gwiazdy. Poszukiwania stają się coraz bardziej niebezpieczne. Pojawia się też coraz więcej pytań bez odpowiedzi, nowe wątki prowadzą donikąd, a najbliżsi okazują się niekoniecznie tymi, za kogo się podają.

Zacznijmy od tego, że powieść jest napisana językiem prostym, żeby nie powiedzieć prostackim. Z jednej strony Coben stara się posługiwać inteligentnym humorem, podejmując próby stworzenia sarkastycznych, ironicznych dialogów. Punkt dla niego. Z drugiej strony mało w nich finezji językowej czy zabawy słowem. Dwa punkty mniej. Przykład? Bardzo proszę:

„- Czy ona chociaż chce być odnaleziona?
- Serce nie zadaje takich pytań.
- To penis nie zadaje pytań. Serce zwykle ma więcej rozumu”[1].

Poziom rozmowy niemal barowy, potencjał był, ale się zmył (żeby pozostać w konwencji stylistycznej książki). I niestety takich prób jest aż nazbyt wiele.

Druga niezwykle irytująca rzecz to zwroty bezpośrednio do czytelników, wprowadzane bez ładu i składu. Mamy tu narrację pierwszoosobową – główny bohater, opowiadając o dość burzliwych wydarzeniach (bowiem rozwój akcji utrzymuje czytelnika w napięciu), nagle stwierdza: „Mogłem zrobić A, albo… no wiecie”[2]. Tak, MY, czytelnik domyślamy się, że mogłeś zrobić B, co byłoby logiczne, albo wykorzystać inną z tysiąca pozostałych opcji, co byłoby mniej logiczne, ale równie prawdopodobne. Wydaje mi się, że to ma nas związać emocjonalnie z bohaterem, pozwolić wczuć się w jego sytuację. Szczerze? Udało się! Nawiązałam z nim silną emocjonalną więź. Po prostu mnie irytuje! Kolejny przykład: „Tak więc przeszedłem przez park, po którym wałęsali się studenci, z książką, której wypożyczenia nie zgłosiłem w bibliotece. Spójrzcie na mnie, żyję na krawędzi”[3]. MY, czytelnik widzimy, ale prawdę powiedziawszy nie robi to na NAS wrażenia. Z jakiegoś powodu takie sformułowania budzą skojarzenie z rozmową kumpli i opowieścią przy piwie.

Problem numer trzy: styl i gramatyka. Po zakończeniu lektury mam wrażenie, że ta książka składała się wyłącznie ze zdań pojedynczych.

„Wzruszyłem ramionami. Znów pomyślałem, że powinienem mniej gadać. Ostrzeżono mnie, prawda? A ponadto coś obiecałem. Shanta sączyła napój. Kelnerka podeszła i zapytała czego sobie życzę. Wskazałem owocowego drinka i poprosiłem o taki sam. Nie wiem dlaczego. Nienawidzę owocowych drinków”[4].

W krótkim akapicie na dziewięć zdań jest pięć pojedynczych. I tak bez przerwy. Drugi aspekt to słownictwo, które. co tu kryć. jest dość ubogie. Oczywiście, wina może leżeć po stronie tłumacza, ale jakoś nie chce mi się wierzyć (mimo mojego generalnego uprzedzenia do tłumaczy i ich pracy), że Z.A. Królicki za punkt honoru postawił sobie nieużywanie trudnych słów, a już zwłaszcza takich, których trzeba by szukać w słowniku wyrazów, o zgrozo!, obcych albo… w ogóle w słowniku. Summa summarum, nie dziwię się, że ta książka ma zostać zekranizowana, bowiem scenarzysta niespecjalnie się przy tym napracuje. Całość już teraz bardziej przypomina scenariusz, didaskalia, główny tekst niż pełnowartościową powieść. Może się to podobać lub nie, kwestia gustu. Być może Coben ma taki styl. Szkopuł tkwi jednak nie w tym, jak tekst napisał, lecz w tym, w czyje usta go włożył. Jacob Fisher jest wykładowcą w college’u! Oczywiście to nie do końca to samo, co wykładowca akademicki, ale już bardzo blisko. A taki sposób wypowiadania się (narracja pierwszoosobowa, przypominam) byłby właściwy dla… czy ja wiem… pechowego agenta nieruchomości, prostego urzędnika? W każdym razie kogoś z niskiej klasy średniej, ale na pewno nie dla doktora nauk o polityce, cieszącego się wśród studentów i innych wykładowców poważaniem i szacunkiem.

Z drugiej zaś strony nie jestem w stanie powiedzieć, że to jednoznacznie zła książka. Samą intrygę, sposób prowadzenia wątków uważam za naprawdę dobre. Powieść jest zajmująca i nie można jej zarzucić przewidywalności (no, poza leciutko lukrowanym zakończeniem). Jednak jakoś nie mam do niej serca i długo jeszcze nie sięgnę po inne książki Cobena, czekając, aż zatrze się niesmak stylistyczno-leksykalny po tej lekturze.



--------------------------------------
[1] s. 411.
[2] Nie zaznaczyłam strony, mając naiwnie nadzieję, że to tylko jednorazowy wybryk. Niestety nie był.
[3] s. 218.
[4] s. 213.



Autor: Harlan Coben
Tytuł: Sześć lat później
Tłumaczenie: Z.A. Królicki
Wydawca: Albatros
Liczba stron: 463

Ocena: 4/6

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1035
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: Pingwinek 20.06.2020 10:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Recenzuje: Marta Rojewska... | UzytkownikUsuniety04​282023155215Opiekun BiblioNETki
Dobra recenzja. Postawiłam identyczną ocenę.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: