Dodany: 31.01.2015 23:37|Autor: maggie.p

I zapachniało różami...


Każdy z nas ma jakieś marzenia. Marzymy o księciu na białym koniu, o księżniczce niekoniecznie na ziarnku grochu, o miłości – takiej na całe życie, o szczęściu dzieci, o wygranej w totolotka, o zdrowiu dla najbliższych… I wszyscy bardzo byśmy chcieli, żeby marzenia się spełniły, chociaż te najważniejsze… A jak to jest w życiu? Ano, bardzo różnie…

Bohaterka „Ogrodu Kamili” też marzyła. Czy jej marzenia się spełniły? No cóż… w bajkach się zwykle spełniają…

O twórczości Katarzyny Michalak słyszałam i czytałam bardzo dużo. Prawie każdy z blogosfery miał już z nią do czynienia, szczególnie że autorka należy do bardzo płodnych twórców. Nie ma się więc co dziwić, że i ja zapragnęłam poznać jej powieści, tym bardziej że do tej pory czytałam tylko jedną. Była to „Bezdomna”, która zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Tym razem postanowiłam się zapoznać z „serią kwiatową”, a konkretnie z jej pierwszą częścią, czyli „Ogrodem Kamili”.

Ta pisarka zaciekawia. Trudno przejść obojętnie wobec kogoś, kogo część blogosfery kocha, a część „nienawidzi”. Kim jest osoba, która wzbudza aż tyle emocji wśród czytelników? Osoba, której książki otrzymują skrajne oceny – od „rewelacyjna” po „beznadziejna”?

Katarzyna Michalak – jak dowiedziałam się z okładki „Ogrodu...” (wyd. Znak, 2013) – jest z wykształcenia lekarzem weterynarii, a pisarką – z powołania i pasji. Mieszka w wymarzonym domku na Mazowszu, ma dwóch synów, na co dzień obcuje z przyrodą i wiedzie spokojny, wiejski żywot. Jest autorką kilkunastu bestsellerowych powieści.

Tytułowa Kamila to dwudziestoczteroletnia kobieta o duszy nastolatki. Życie jej nie oszczędzało – w wieku 16 lat straciła w wypadku matkę i w tym samym czasie zostawił ją ukochany mężczyzna. Dziewczyną zajęła się ciotka Łucja, która pokochała ją jak własną córkę. Jednak jej nadopiekuńczość i trochę zaborcza miłość spowodowały, że Kamila przez te osiem lat nie zdołała się usamodzielnić i cały czas tkwiła tylko w swoich marzeniach. A były one piękne – kochała róże, więc marzyła o domu z różanym ogrodem; i kochała Jakuba… nadal kochała, mimo że minęło osiem lat od jego odejścia bez słowa. Przez wszystkie te lata wysyłała do niego maile – odpowiedzi niestety nigdy nie otrzymała. Nie wiedziała nawet, czy je czyta. A przecież ciągle wyznawała mu miłość i przy okazji opowiadała o ważnych wydarzeniach ze swojego życia.

Kamila nie tylko marzyła, próbowała również znaleźć pracę. Niestety bez powodzenia. A może szukała niezbyt intensywnie? Może na garnuszku u ciotki wcale nie było tak źle?

Ale w końcu coś się zmieniło. Kamila zatęskniła za samodzielnością, za wyswobodzeniem się spod opiekuńczych skrzydeł ciotki. I taka okazja się nadarzyła. Dziewczyna otrzymała bardzo ciekawą propozycję pracy w charakterze hostessy we włoskiej firmie. Szkolenie we Włoszech, pieniądze, kariera… czy nareszcie uśmiechnęło się do niej szczęście? A do tego przeuroczy właściciel firmy, który wydawał się nią zainteresowany nie tylko na gruncie służbowym. Może wreszcie Kamila wyzwoli się z chorej miłości do Jakuba?

Nic z tego… Jakub jej na to nie pozwoli. Porzucił ją, co prawda, osiem lat temu, ale miał po temu bardzo ważne powody. Jakie? Na próżno będziecie się zastanawiać, zżerani przez ciekawość. Autorka zadbała o to, żeby również kolejne części cyklu cieszyły się popularnością i do końca „Ogrodu Kamili” nie rozwiązała tej zagadki. Ale… bohaterka nie wyjechała do Włoch; za to spełniło się jedno z jej najgorętszych marzeń. Dostała propozycję pracy jak z bajki – miała pilnować remontu domu w Milanówku. Różany ogród przy domku, pensja pięciocyfrowa, samochód służbowy do dyspozycji, „puchate” konto na pokrycie wszystkich wydatków i przystojny pracodawca – marzenia lubią się spełniać…

Co czeka Kamilę? Czy znajdzie prawdziwą miłość? A może wróci Jakub? O tym już przeczytajcie sami… na pewno sporo chętnych się znajdzie…

W czasie lektury „Ogrodu Kamili” miałam wrażenie, że czytam baśń. Ot, taką baśń dla dorosłych, a właściwie dorastających panienek. Jest to bowiem opowieść bardzo infantylna, nieprawdopodobna, nierealna. Fabuła obfituje w wydarzenia, dzieje się tu bardzo dużo, ale… niewiele z tych zdarzeń mogłoby znaleźć odbicie w rzeczywistości. Bo czyż tak wygląda proces rekrutacji w Polsce? Nawet w głowie naiwnej dziewczyny powinna zapalić się czerwona lampka, że coś tu jest „nie halo”. Bo czy nie powinno wywołać zdziwienia Kamili, że nie mając żadnego doświadczenia i dysponując dość marnym wykształceniem, nagle otrzymuje pracę marzeń? A chcielibyście otrzymać prezent, którego doprowadzenie do stanu użyteczności kosztuje 600 tys.? Kto by nie chciał, prawda? Oj, dużo tu takich bzdurek, które mogą się zdarzyć tylko w bajeczce dla grzecznych dzieci. Ale przecież nigdzie nie jest powiedziane, że fabuła musi mieć realne podstawy. Że postacie muszą być choć w części realistyczne. Powieść ma prawo być utworem w 100% fikcyjnym i z rzeczywistością nie mieć nic wspólnego. Tyle że wtedy pozostaje pewien niedosyt. Przynajmniej u mnie. Szkoda, że autorka w ten sposób podchodzi do swojej twórczości i nie stara się utrzymać jej w pewnych realiach. Nie dba o to, żeby czytelnicy odebrali jej powieść jako historię wziętą z życia; historię, która ma chociaż minimalne podstawy do tego, żeby mogła zdarzyć się naprawdę.

Niestety nic dobrego nie można również powiedzieć o bohaterach. Nikt, dosłownie nikt nie wzbudził we mnie większych emocji, nie zapadł w pamięć, nie poruszył strun mojej duszy. I chyba nic w tym dziwnego, bo postacie występujące w powieści nie wyróżniają się niczym, są płaskie, jednowymiarowe, po prostu nijakie. Prawdę mówiąc, trudno mi nawet je bliżej scharakteryzować – ot, takie sobie osóbki snujące się po kartach całkowicie wydumanej historii.

Jest jednak coś w tej książce, co mnie urzekło. Wstyd się przyznać, bo jest to okładka (wyd. Znak, 2013). Przepiękna, nastrojowa. Okładka, która zapowiada romantyczną, nieco magiczną atmosferę. Biorąc książkę do ręki, poczułam zapach – zapach ogrodu, w którym kwitną przepiękne kwiaty, w którym drzewa uginają się od nadmiaru dojrzałych owoców, w którym gdzieś tam w oddali szumi niewielki strumyczek. I tu nie zawiodłam się: książka ma w sobie faktycznie coś baśniowo-magicznego. Pachnie różami. Autorka zastosowała bowiem pewien bardzo ciekawy i pomysłowy zabieg. Każdy rozdział zaczyna się opisem innego gatunku róż. Opisem bardzo pięknym, nastrojowym, wręcz poetyckim. I właśnie to spowodowało, że przewracałam kartki z niecierpliwością, upajałam się zapachem kwiatów, o których czytałam, i brnęłam dalej… od jednego gatunku do kolejnego… od jednego bajkowego zwrotu akcji do kolejnego… od jednego nierealnego wydarzenia do kolejnego… To róże sprawiły, że udało mi się bez większego bólu przeczytać całość. Kocham te kwiaty i pewnie dzięki nim, dzięki ich zapachowi i pięknu, poczułam magię i atmosferę „Ogrodu…”.

To róże sprawiły, że książkę przeczytałam szybko i, mimo wszystko, z zainteresowaniem. To róże sprawiły, że spędziłam z nią kilka przyjemnych, magicznych wieczorów. To róże sprawiły, że mam ochotę na więcej. To róże sprawiły w końcu, że polubiłam styl autorki i uważam, że właśnie on jest najmocniejszą stroną powieści. Nie fabuła, nie bohaterowie tu się liczą, ale właśnie styl – lekki, nieco poetycki, plastyczny, wręcz zniewalający.

Czy przeczytam kolejne części „serii kwiatowej”? Tak, bo mimo sporych mankamentów pierwszego tomu ciekawa jestem, co jeszcze Katarzyna Michalak wymyśli, jaką kolejną bajkę będzie chciała mi „sprzedać”. Jestem ciekawa, czy różana atmosfera utrzyma się również w dalszej części tej nieprawdopodobnej i dzięki temu nieprzewidywalnej historii. Jestem ciekawa, jak poradzą sobie bohaterowie ze wszystkimi narzuconymi przez autorkę przeciwnościami losu. A może któryś z nich poprawi swój wizerunek w następnych tomach i zawładnie moim sercem, wzbudzając cały wachlarz emocji? Podobno, jak śpiewa Anita Lipnicka:

„Wszystko się może zdarzyć, gdy serce pełne wiary
gdy tylko czegoś pragniesz, gdy bardzo chcesz
wszystko może zdarzyć się…”.

Jeśli więc kochasz tak jak ja róże, chcesz się odprężyć i odstresować czytając baśń dla dorosłych, masz ochotę na parę wieczorów w romantycznym, różanym ogrodzie – zapraszam do lektury. Nie jest to na pewno literatura wysokich lotów, ale czy tylko takie nadają się do czytania? Nie jest to ambitna powieść obyczajowa, ale dotyka paru ważnych i trudnych tematów, jak choćby śmierć najbliższej osoby, toksyczna miłość, werbowanie dziewcząt do pracy w agencjach towarzyskich, nadopiekuńczość.

Jedno jest pewne. Można przy lekturze odpocząć, oderwać się od smutnej rzeczywistości, przenieść się z ponurego, zimowo-jesiennego wieczoru do krainy marzeń, miłości i letniego ogrodu z intensywnym zapachem róż. Mimo wszystko więc – polecam.


[opinia publikowana również na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 833
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: