Dodany: 30.01.2015 12:35|Autor: misiak297

"Sezon na AIDS"[1].


[W recenzji odwołuję się do szczegółów fabuły i zakończenia omawianej powieści oraz całej trylogii]


Już po raz trzeci możemy powrócić do mrocznej Szwecji późnych lat 80. To właśnie wtedy tamtejsze szpitale (i cmentarze) wypełniły się zarażonymi na AIDS homoseksualistami. "Śmierć" jest finalnym rozdziałem mrocznej gejowskiej epopei "Nigdy nie ocieraj łez bez rękawiczek". Pora na ostatnie zbliżenie na pomnik tych, którzy odeszli w cierpieniu, pogardzani, nienawidzeni. Tych, którzy chcieli tylko móc być sobą. Kochać takich jak oni.

"To, o czym mówi ta historia, wydarzyło się naprawdę. Rozegrało się tu. W tym mieście. W okresie, kiedy związki homoseksualne zarówno w USA, jak i w zachodniej Europie były na dobrej drodze do uzyskania prawnej i społecznej akceptacji, zaczęli umierać młodzi i trochę starsi homoseksualiści. Było w tym coś aż nieprawdopodobnego – homoseksualni mężczyźni zapadali nagle i w tym samym czasie na trzy rzadko spotykane choroby: zapalenie płuc, nietypowego raka skóry i agresywną formę opryszczki. Zawsze i bez wyjątku kończyło się to śmiercią. (…) AIDS miało mieć wiele nazw: choroba homoseksualistów, pedalska zaraza, nowa czarna śmierć, dżuma XX wieku. Miało mieć na nich wpływ, naznaczyć ich czas, zmienić życie tak jak nic innego. Ale wtedy jeszcze o tym nie wiedzieli. Jeszcze nie.
Byli tacy młodzi. Dopiero co stali się dorośli. Poszukiwali siebie. Chcieli znaleźć miłość.
Próbowali przeżyć swoje życie tak, jak nie było to możliwe generację wcześniej. Z jakąś dumą. Z odrobiną godności. Ostrożnie zapraszali się do niewprawnego tańca. Nad przepaścią"[2].

Benjamin, który zaparł się wszystkiego, w co wierzył. Rasmus, pragnący, aby go kochano. Lars-Ake, odkrywający swoją orientację niemal zbyt późno. Dobroduszny Reine, zawsze zakochany i zawsze porzucany. Prostytuujący się piękny Bengt, przyszła gwiazda aktorstwa, który zarabiając ciałem chce zapełnić pustkę swego życia i strach nie do pokonania. I wreszcie przebojowy Paul, będący ich swoistym przewodnikiem. Wszyscy muszą się mierzyć z niespełnieniem, nienawiścią społeczeństwa, czasem odtrąceniem przez najbliższych. Wszyscy są chorzy i skazani na śmierć.

Trylogia Gardella to pół-powieść, pół-reportaż. I może dlatego jest tak przejmująca. Szwedzki prozaik bardzo umiejętnie łączy te dwie płaszczyzny. Z jednej strony z prawdziwą maestrią (godną Skandynawów!) oraz wyczuciem przedstawia dramaty jednostki (chorych, ich partnerów, rodziców). Z drugiej – pokazuje porażające "czyste fakty", które mówią same za siebie. Do najbardziej wstrząsających fragmentów należą zdecydowanie opisy choroby i funkcjonowania osób zarażonych. Pozwolę sobie zacytować jeden z nich:

"Seppo, Lars-Ake i Paul często rozmawiają o tym, czy, a jeśli tak, to na jakim etapie, popełnić samobójstwo. Chociaż choroba u każdego z nich rozwija się inaczej – Seppo ma dobre wyniki, podczas gdy Lars-Ake i Paul bezustannie lądują w szpitalu – są zgodni co do tego, że na razie jest jeszcze okej, ale przeraża ich, co będzie dalej. Tak to już jest. Kiedy człowiek dowiaduje się, że jest zarażony, myśli: moje życie się skończyło, jednak potem, jeśli przetrwa pierwszy kryzys i wyniki są dobre, nadal żyje i myśli: no jakoś daję radę, ale w dniu, kiedy będę musiał zacząć brać leki, to już nie dam rady, to już będzie bez sensu – a potem nadchodzi ten dzień, w którym lekarze informują, iż wyniki się pogorszyły, i wtedy człowiek znowu ma przed sobą wybór, czy już teraz odebrać sobie życie, czy jeszcze trochę poczekać. W ten sposób przesuwa się wciąż granicę. Najpierw decyzja, że trudno, kiedy zdiagnozują u mnie AIDS, zabiję się, potem człowiek myśli, że w dniu, w którym będę musiał być hospitalizowany, wtedy, tak, wtedy to wszystko zakończę – i tak oto krok po kroku się przystosowujesz. Definicja tego, czym jest godne życie, ulega poszerzeniu. Kurczą się oczekiwania, człowiek czepia się życia, nadspodziewanie wielu się go trzyma, mimo niewyobrażalnego cierpienia, fizycznych męczarni, licznych upokorzeń i poniżenia. To jednak przedziwne, jak niewiele trzeba, żeby życie wciąż było warte życia. (…) Życie zaczyna być mierzone w krótkich odcinkach. Jeśli dotrwam do lata, jeśli dożyję następnych urodzin, jeszcze jeden tydzień i jeszcze jeden"[3].

Jonas Gardell w "Nigdy nie ocieraj łez bez rękawiczek" upamiętnia pewną epokę. Straszny czas, kiedy taniec radości – radości tych chłopców, którzy z dala od rodzinnych domów, w wielkim Sztokholmie, w końcu mogli być sobą – zamieniający się w danse macabre. W "Śmierci" czytamy o z góry przegranej walce z chorobą i społeczeństwem. O prywatnych tragediach. O ludziach, którzy twierdzili, że homoseksualiści sami są sobie winni – tak płacą za swój grzech. O absurdalnej nadziei na ozdrowienie (to właśnie ta nadzieja popychała chorych do faszerowania się czosnkiem czy smarowania ciała płynem do wywoływania zdjęć). O odraczanych próbach samobójczych. O strachu najbliższych. O staraniach, aby żyć normalnie (przejmująca jest scena, w której Lars-Ake hucznie świętuje swoje urodziny, choć wie, że nie da rady nawet rozpakować przyniesionych prezentów). O odzieraniu z godności i osobowości nawet po śmierci – zwłoki ofiar "dżumy XX wieku" pakowano w worki na śmieci, jakby martwy pedał nadal był niebezpieczny. Podczas pogrzebów często nie wymawiano takich słów, jak "AIDS" czy "homoseksualizm" – niewygodnej prawdzie trzeba było zaprzeczyć. Co by powiedziała rodzina? A sąsiedzi? Pora skończyć ten "pedalski spektakl".

"Benjamin słucha i myśli, że to wszystko to jego historia. Rozgląda się, jakby szukał papieru i długopisu, przychodzi mu do głowy, że chciałby to zapamiętać, że nikt z nich nie może zapomnieć, że nie wolno im się tylko spalić, zmarnować tego, co przeżyli, ani cierpienia, ani miłości, ani tego, co było wspaniałe, ani tego, co potworne. Nie mogą zapomnieć, jak daleko zaszli, i muszą pamiętać, gdzie zaczynali"[4].

"Nigdy nie ocieraj łez bez rękawiczek" to przede wszystkim kawał historii. To działo się naprawdę – i wcale nie tak dawno – trzydzieści lat temu. Co więcej, dzisiejsi homoseksualiści nadal muszą się mierzyć z tymi problemami, które dotykały bohaterów powieści Gardella. Przeklęta miłość, której należy się wstydzić i bać. Niezrozumienie, odtrącenie, brak tolerancji, poszukiwanie siebie we wrogim świecie, gdzie łatwiej niż na miłość można się natknąć na nienawiść. Te dramaty niestety są wciąż aktualne.

Wierzę – pewnie naiwnie – że literatura może zmieniać świat. Wierzę, że takie książki jak trylogia Gardella mogą ludziom wiele uświadomić, pokazać to, co dotąd pozostawało niewidoczne. Sięgnijcie po "Nigdy nie ocieraj łez bez rękawiczek". Pomyślcie o tych, którzy cierpieli wtedy – nie tylko przez AIDS, ale także przez ludzką pogardę. I pomyślcie też o tych, którzy cierpią dzisiaj z powodu tej samej ludzkiej pogardy.


---
[1] Jonas Gardell, "Nigdy nie ocieraj łez bez rękawiczek" t. 3: "Śmierć", przeł. Katarzyna Tubylewicz, wyd. W.A.B., 2015, s. 55.
[2] Tamże, s. 60-61.
[3] Tamże, s. 143-144.
[4] Tamże, s. 205.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1504
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: porcelanka 31.05.2015 11:34 napisał(a):
Odpowiedź na: [W recenzji odwołuję się ... | misiak297
Świetna recenzja! Po przeczytaniu trylogii Gardella muszę stwierdzić, że chociaż jej wszystkie części są przejmujące, to właśnie ostatnia wywarła na mnie największa wrażenie. Z jednej strony do refleksji zmusza wszechobecna w niej śmierć i godzenie się z tym co nieuniknione. Moim zdaniem jednak "Śmierć" ma najbardziej przemyślaną konstrukcję i kompozycję. Tworzy kompletną całość - każdy rozdział i akapit zdają się być na swoim miejscu i nie mogłyby zostać wycięte bez szkody dla reszty. Również główni bohaterowie są bardziej dojrzali, chociaż to akurat zapewne celowy zabieg, w końcu ich postacie ewoluują. Paradoksalnie chyba najwięcej było także w tym tomie nadziei, wiary w zmiany na lepsze. Podsumowując, to kawał znakomitej literatury i wspaniale byłoby, gdy znalazł szerszy krąg odbiorców.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: