Dodany: 28.01.2015 19:53|Autor: UzytkownikUsuniety04​282023155215Opiekun BiblioNETki

Łaskawe snują się po Europie



Recenzuje: jolietjakeblues


Gdzieś na froncie pierwszej wojny światowej, podczas szturmu piechoty francuskiej na jakieś kompletnie nieważne dla wojny wzgórze zajęte przez Niemców, anonimowi dwudziestolatkowie szepczą pod nosem o nienawiści do Szwabów, dodając sobie animuszu, żeby przeżyć. Giną. Jeden umiera marząc o tym, by znaleźć się ostatni raz między udami Cécile, choć taka pozycja bywała dla niego nieco niekomfortowa, zwłaszcza gdy znajdował się pod kołdrą, z uwagi na skłonność do klaustrofobii. Drugi – tęskniąc za Madeleine, jedyną bliską mu osobą, zrodzoną z tego samego ojca, którego chłód pochodzący z korytarzy ministerstw, banków i z rozmów z finansjerą odgrodził od zrozumienia sztuki rysowniczej syna. Giną obaj, gdy w świetle rac, huku wybuchów, rzężenia koni, jęków rannych, smrodu rozkładających się ciał, przemykających szczurów i robaków wysysających ostatki płynów ustrojowych chwałę zbiera oficer o błękitnej francuskiej krwi i czarnym jak dymy bitewne sercu. Ten oficer zabija szeregowych piechurów. I nie jest to zbrodnia w afekcie, lecz zacieranie śladów drogi ku własnemu bohaterstwu, które ma okazać w jednym z ostatnich epizodów wojny światowej.

Narracja części zatytułowanej „Listopad 1918” prowadzona jest nieśpiesznie, mimo poczucia, że ziemia trzęsie się wokół. Lemaitre, ten spec od wystylizowanych kryminałów, nagrodzony Nagrodą Goncourtów w 2013 roku, wbija czytelnikowi do głowy imiona i nazwiska bohaterów, powtarza pewne epizody z ich przeszłego życia, zapoznaje go z nimi, przedstawia powoli, lecz z uporem. Jest to niezwykle ważne w powieści liczącej ponad pięćset stron, tym bardziej że żyje się nią nawet po odłożeniu książki. Mamy tu do czynienia z monumentalizmem wielkich powieści, tak jak w przypadku np. „Łaskawych” Jonathana Littella czy „Stąd do wieczności” Jamesa Jonesa, choć także, już abstrahując od liczby stron, ale pozostając przy klasyce, podobieństwem do twórczości Ericha Marii Remarque’a. Troje bohaterów stanowi centrum, skąd biegną ku różnym środowiskom, miejscom, ludziom ścieżki i drogi, raz rozświetlone latarniami, innym razem ciemne i ponure, na które i autor, i czytelnik boi się wstąpić.

Ziemia przestaje się trząść, cichną wybuchy, a nocy nie rozświetlają błyski strzałów. Tę scenografię zastępuje szpitalna biel. Albert, człowiek sponiewierany psychicznie, ulega kolejnym urazom, aczkolwiek zostaje oszczędzony fizycznie. Lemaitre jest poniekąd sprawiedliwy: coś za coś. Jednak kołacze się w czytelniku pytanie, co gorsze: powłóczenie nogą na przykład czy pojawiający się w snach i na jawie odór końskiej śmierci na przemian z zimnym, nienawistnym spojrzeniem oficera o błękitnej krwi? Édouarda pisarz poświęca, przypisując mu mityczną rolą symbolu. To w nim zawierać się ma wszystko, co tragiczne, okrutne i nieodwracalne, chociaż czytelnik po każdym epizodzie z jego udziałem ma niewytłumaczalną nadzieję, że ten zmieni bieg swojej historii. Zatem przewidywalnej czy nie? Albert, jego przypadkowy przyjaciel, miota się tak samo. Albert – czytelnik. Édouard – wielki symbol wojny światowej.

Pierre Lemaitre nie tworzy dramatycznej i traumatycznej epopei powojennej ku czci weteranów. Przychodzi listopad 1919 [na pewno chodzi o 1919?] i Francja musi uporać się z milionami grobów poległych wrogów i synów Ojczyzny. Autor wyjmuje z tego wrzącego historycznego kotła epizody, które trafnie i czytelnie ukazują zmartwychwstanie jednego z najbardziej cywilizowanych państw Europy i klei z nich na poły cyniczną, na poły wstrząsającą, a w jakiejś mierze również żałosną opowieść o rzeczywistości powojennej. Owa rzeczywistość to cienie młodych ludzi umierające z otwartymi ranami, to kryminalne interesy, geszefty, bogacenie się, gdzie podstawą jest oszukiwanie kulejącego gospodarczo i politycznie państwa, lecz także brak jakiejkolwiek moralności w stosunku do reszty ocalałych obywateli. To też szokująca bezradność polityków i elity ekonomicznej, których pochłania żałoba, a nie działalność na rzecz odbudowy kraju i pomoc społeczeństwu.
Cóż, ta nieporadność rządzących oraz cynizm finansowych i błękitnokrwistych elit z pewnością mogła odbić się na życiu i śmierci Alberta, Édouarda i porucznika. Coś im stworzyć, coś zniszczyć. Nagrodzić, ukarać. I pociągnąć wraz z nimi innych, których literackie obrazy Pierre Lemaitre maluje tak niezwykle interesująco.


Tytuł: Do zobaczenia w zaświatach
Autor: Pierre Lemaitre
Tłumaczenie: Joanna Polachowska, Oskar Hedemann
Wydawnictwo Albatros Andrzej Kuryłowicz
Liczba stron: 544

Ocena: 6/6

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1123
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: