Dodany: 26.01.2015 10:36|Autor: Rbit

Czytatnik: Odpryski, wyimki i wprawki

3 osoby polecają ten tekst.

Impresje w trakcie lektury (i po jej zakończeniu)


"Wieczny Grunwald" czytałem z wypiekami na twarzy, widziałem że autor pisał powieść z pasją. Emocje, jakie przelewał na papier niwelowały wszelkie niedoskonałości.

"Morfina" bardziej przemyślana, z racji obrazowości opisu i poruszanej tematyki była na tyle interesująca, że czytałem ją z przyjemnością i dość szybko.

"Drach" najprecyzyjniej skonstruowany, najbardziej przemyślany i spójny jest niestety przekombinowany. Po 1/2 tekstu poznałem już zabiegi stylistyczne autora, jego koncepcję filozoficzno-historiozoficzną (płytką i miałką) i szczerze mówiąc nie spodziewam się więcej. Właściwie mam ochotę nie kończyć. Bo i po co? Fabuła opisana jako saga rodzinna ma pewien potencjał (szczególnie traumy wojenne oraz sąsiedzkie), ale przywalona toną ozdobników, nie ciekawi na tyle, by czuć chęć szybkiego przeczytania powieści do końca.

Ozdobniki i fajerwerki zamiast intrygować i wzbudzać podziw - jedynie drażnią. Przy czym nie chodzi mi o język dialogów (język polski poprzeplatany niemieckim i dialektem wasserpolskim nie wiedzieć czemu zwanym tu językiem), bo taki nadaje kolorytu i przynajmniej dla mnie jest w pełni zrozumiały (jako wielkopolska "Pyra" zazwyczaj bez problemu dogaduję się ze Ślązakiem). Nie chodzi mi również o pomysł specyficznego narratora, choć ten z początku odkrywczy, z czasem staje się męczący. Chodzi mi natomiast o wszystkie te wstawki typu "ale to nie ma znaczenia, chociaż ma znaczenie", ciągłe podkreślanie braku sensu egzystencji człowieka i przyrównywanie go do zwierzęcia (np. jelenie Pierwszy i Drugi), popisywanie się wiedzą rusznikarską i wstawianiem w tekst "na siłę" ciekawostek typu cytat z dzienników Susan Sontag, czy informacja o tym, że podczas hiperinflacji w 1990r. można było spłacić kredyt hipoteczny za dwie wypłaty. Zupełny misz-masz i bałagan.

Mam wrażenie, że napuszony intelektualizm autora znajdzie wielu zwolenników wśród czytelników wyznających zasadę "taki to chwalony pisarz, taka zawiła i trudna książka, to na pewno musi być dobre. Nie podoba mi się, ale przecież się nie przyznam".

Nawet warstwa historyczna nie robi takiego wrażenia, jak powinna. Żadną nowością jest przypominanie, że wielu Polaków służyło w armii niemieckiej podczas I czy II wojny światowej. Że trafienie na Volkslistę nie zawsze wiązało się z "zaprzaństwem". Że na pograniczu identyfikacja narodowa była często wynikiem przypadku i osobistego wyboru, a nie zdeterminowana przeszłością jak gdzie indziej. Wreszcie że najokrutniejsze są spory sąsiedzko-rodzinne (okazje do zemsty podczas wojny). To wszystko przecież są cechy nie tylko śląskie. Twardoch z gorliwością neofity uważa Ślązaków za jedynych na świecie, zapominając o Kaszubach, czy po prostu Polakach zamieszkujących w często mieszanych rodzinach na Pomorzu, w Wielkopolsce czy Bydgoszczy.

Jedna z nielicznych tez (historiozoficznych?) Twardocha, która mnie zainteresowała, to hipoteza, że obecnie żyjemy w spokojnych czasach, gdy nie musimy podejmować tak drastycznych decyzji jak kiedyś. Teraz (jeszcze) nie nadeszła chwila, gdy "dobrze jest mieć w domu broń". Pokazane jest to na zasadzie kontrastu pomiędzy życiem i dylematami Josefa Magnora i Nikodema Gemandera. Ale takie czasy się zbliżają, co jak mawia Drach "ma znaczenie, choć zupełnie nie ma znaczenia".

= = = = = =
Po przeczytaniu całości:

O dziwo początkowe zniechęcenie zaczęło ustępować, gdy stopniowo zaczynałem uświadamiać sobie, dlaczego świat przedstawiony jest taki "odrażający, brudny i zły". Dlaczego filozofia ogranicza się do egzystencjalnej pustki. Wydaje się to być świadomym zamysłem wynikającym z takiego, a nie innego narratora. Cały czas musimy pamiętać kim on jest, co mówi o sobie. Zastanówmy się czy nie jest on wielkim kłamcą i czy pomimo okazywanej obojętności tak naprawdę nie przemawia przez niego zło.

W takiej sytuacji na drugi plan przesuwają się moje pozostałe zastrzeżenia, które ograniczyć można do stwierdzenia "za dużo Twardocha w Twardochu". Przypomina mi się recenzja zupełnie innej powieści innego autora, sprzed 60 lat: "Obok wykończonych do ostatniej linijki stron ładuje surowiec łopatą strona za stroną, razem z liśćmi leżącymi na ziemi, gruzem, gęsimi piórami i skrawkami starych gazet sprzed lat (...) te skrawki widać". Niestety żadnemu autorowi nie wychodzi na dobre zbytnie wykorzystywanie elementów życia własnego, swojej rodziny i znajomych. Powoduje to brak dystansu. Spójrzmy na przykłady. Twardoch znany jest jako arbiter elegancji* - mamy w "Drachu" wiele szczegółowych opisów garderoby męskiej z gramaturą bawełny włącznie. Lubi broń - co trzecią stronę mamy dokładny opis wytworów rusznikarstwa. Mam wrażenie również, że historie rodzin śląskich również nie są historiami zasłyszanymi lub wymyślonymi, ale w wielu przypadkach po prostu rodzinnymi.

Poza tym mam wrażenie, że Twardoch chciał w powieści poruszyć zbyt wiele tematów. Wieczny Grunwald był w zasadzie dwutematyczny (polsko-niemieckość i ciało), w "Morfinie" tematów było juz więcej, ale w "Drachu" tego jest już tak dużo, że niektóre zagadnienia, zaledwie zarysowane nie mają miejsca, by pokazać swój potencjał.

Mimo wszystko byłem skłonny ocenić książkę jako bardzo dobrą (wysiłek grzebania w tych liściach i gruzie opłacił się, choć mocna się przy tym pobrudziłem) lecz zakończenie strasznie mnie rozczarowało. Wiem, ze musiało takie być, bo jest logicznym następstwem zapętlenia losów Nikodema i Josefa. Jednak morał, że "największym skarbem jest rodzina" jest trochę banalny.


Na koniec mała ankieta. Proszę o przeczytanie fragmentów dwóch powieści i odpowiedzenie na pytania.

Fragment pierwszy:
„Szyi – szi – sziii – źżiii…! Łomot! – Pocisk runął w to właśnie miejsce i zasłonił go w strasznym huku, wulkanem torfu i kłakami darni! Zabił trzysta komarów, dwie myszy polne, dwie glisty, tuzin czarnych żuczków, Michała Łukaszewicza, szeregowca 105-go Orenburskiego pułku piechoty, oraz sikorkę czarnogłówkę, którą strącił wybuchem z gałązki pobliskiej brzózki. Łukaszewiczowi odłamek nie strzaskał nawet czaszki; ledwo wyłamał nasadę nosa, wbił się przez lewe oko wprost w mózg i ostrymi kantami rozpalonego żelaza rozszarpał wszystko co było wewnątrz głowy. Łukaszewicz nie zdążył krzyknąć. Padając w trawę, ostatnim skurczem palców rozdusił żywą jeszcze biedronkę. Zginęli wszyscy. – Niech im wieczność lekką będzie! – I odlatywał już Anioł Stróż, zwolniony ze swego ziemskiego obowiązku… Gdyby jednak w ostatniej jeszcze chwili zdążył go Łukaszewicz przytrzymać za koniec szaty i krzyknąć: „Stój! Ale ja, powiedz, o Aniele Boży, cóż mam wspólnego z garścią owadów i jednym ptakiem?!” usłyszałby zapewne w odpowiedzi: „Prawie wszystko. Stworzeni zostaliście przez jednego Boga…” (…) – Co do Łukaszewicza, można by go nazwać „żołnierzem nieznanym na kolejce”. Boć przecie i autentyczny żołnierz nieznany, nad którym tli znicz uroczysty, był znany kiedyś. Tylko później zapomniany. – Umrę i ja, a któż będzie „znał”, że syn ogrodnika w domu mego ojca, nazywał się kiedyś Michał Łukaszewicz, który zginął w pierwszej potyczce pod Stallupönen? I cóż to kogo będzie obchodzić…”

Fragment drugi:
W czerwcu 1917 roku bombowce Gotha G bombardują Londyn i bomby z ich komór zabijają stu sześćdziesięciu dwóch cywilów, w tym osiemnaścioro dzieci w szkole podstawowej, co nie ma żadnego znaczenia, bo czym się różnią zabite dzieci od zabitych nie-dzieci; bomby z komór bombowców Gotha G zabijają też trzydzieści dwa psy, sześćdziesiąt kotów, niecały tysiąc szczurów i kilka tysięcy myszy. Każdy z dwóch rzędowych silników bombowca Gotha G jest produkcji Mercedesa, ma sześć cylindrów i dwieście sześćdziesiąt koni mechanicznych mocy, Josef Magnor wraca wraz z 11. Rezerwową Dywizją Piechoty pod Lens, wraca do rudego błota na wzgórze 165, wraca do Loretto, w ziemię, we mnie.

Pytanie - jaka jest relacja pomiędzy ww. tekstami?
a) Autor drugiego fragmentu bezwiednie korzysta z pierwszego?
b) Autor drugiego fragmentu celowo zapożyczył i przetworzył pierwszy fragment
c) Drugi fragment jest polemiką z pierwszym.
d) Zbieżność przypadkowa / nie widzę żadnego podobieństwa.

Pytanie dodatkowe - proszę podać źródło fragmentu nr 1 (nr 2 to oczywiście Drach (Twardoch Szczepan))

- - - - - - - - -
* zob. Sztuka życia dla mężczyzn (Twardoch Szczepan, Bociąga Przemysław)

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2961
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 18
Użytkownik: Monika.W 01.02.2015 10:51 napisał(a):
Odpowiedź na: "Wieczny Grunwald" czytał... | Rbit
Chyba tępa jestem, ale dla mnie d). Nie widzę podobieństwa.
I pewnie nie wiedziałabym z czego to fragment, gdyby nie skojarzenie Stallupönen z Twoją wypowiedzią łączącą Miasojedowa z Drachem w wątku podsumowującym styczeń.

Dracha nie czytałam. Słuchałam fragmentów w Trójce. Dawno żadna czytana w radio książka tak mnie nie zniechęciła do lektury. Nie sądzę, abym sięgnęła po Dracha. Wyłącznie w przypadku, gdyby Grunwald i Morfina, które mam w planach niedalekich, zachwyciły i rzuciły na kolana. Z fragmentów odsłuchanych w Trójce ukazała mi się książka przegadana, udziwniona i o niczym.
Użytkownik: Marylek 01.02.2015 11:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Chyba tępa jestem, ale dl... | Monika.W
Dlatego nie lubię słuchać fragmentów książek. Nie pokazują całości, a w dodatku nakłada się na odbiór interpretacja lektora. Mnie to zniekształca całość. Słuchałam w Trójce fragmentów "Szumu" Tulli. Doszłam do wniosku, że to okropna książka, nie dla mnie. Potem przeczytałam kilka opinii o niej. Jednak spróbuję, bo z tychże opinii wynika, że to może być coś świetnego i właśnie dla mnie!

"Drach" to moje odkrycie miesiąca, być może nawet roku. Jestem zachwycona. Miałam książkę pożyczoną, zamierzam sobie kupić i mieć, mieć na własność, posiadać, napawać się, wracać, otwierać w dowolnym miejscu i o dowolnej porze, bo wszystko jest zawsze i wszystko jest tym samym. "Kupiłam" pomysł i konwencję bez zastrzeżeń. Piękna, prawdziwa książka.

Z tym, że ja jestem ze Śląska. Czuję się związana z tym regionem. Czytałam "Dracha" sercem i emocjami. To może nie być bez znaczenia...
Użytkownik: misiak297 17.02.2016 17:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Dlatego nie lubię słuchać... | Marylek
Marylko, jestem takiego samego zdania. Jestem absolutnie zachwycony "Drachem". Kandydatka na książkę roku. "Morfina" była dobra, choć przegadana. W "Drachu" - mam wrażenie - nie ma ani jednego zbędnego słowa. To mogła być zwykła saga rodzinna i pewnie byłaby dobra - ale to co zrobił z niej Twardoch to prawdziwy majstersztyk.

Rbit, to co nazywasz "ozdobnikami" dla mnie stanowi kwintesencję tej książki. Podobnie jak Maryla i ja "kupiłem" konwencję przyjętą przez autora, zostałem przekonany. I to, że pochodzę ze Śląska nie ma tu akurat znaczenia - mnie zachwyca ów styl. Twardoch mógłby w ten sposób pisać o rejonach zupełnie mi obcych.

Dawno żadna proza mnie tak nie zachwyciła.

I zaznaczam, że nie jestem jednym z tych czytelników, co myślą: ""taki to chwalony pisarz, taka zawiła i trudna książka, to na pewno musi być dobre. Nie podoba mi się, ale przecież się nie przyznam".". "Drach" nie jest dla mnie trudny. Przy całym swoim kunszcie to bardzo przystępna literatura. Powtórzenia są dla mnie celowe i zasadne.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 17.02.2016 17:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Marylko, jestem takiego s... | misiak297
No to możesz iść za ciosem, bo właśnie wyszło poprawione i rozszerzone wydanie Wigilijne psy i inne opowieści (Orbitowski Łukasz) :)
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 17.02.2016 17:51 napisał(a):
Odpowiedź na: No to możesz iść za ciose... | LouriOpiekun BiblioNETki
O dżizas! pomyliłem autorów - nie wiem dlaczego zmieszałem "Dracha" z Inna dusza (Orbitowski Łukasz) ;D
Użytkownik: Marylek 17.02.2016 20:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Marylko, jestem takiego s... | misiak297
Misiaku, o "Drachu" na bieżąco napisałam kilka zdań, dokładnie rok temu, tutaj: 2015 - przeczytane
Sprawdź, jeśli chcesz, w lekturach ze stycznia 2015.

Wciąż jestem pod wrażeniem. W międzyczasie posiadłam swój egzemplarz z autografem autora. :)
Użytkownik: misiak297 17.02.2016 20:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Misiaku, o "Drachu" na bi... | Marylek
Czytałem:) Ja swoje wrażenia opisałem w recenzji, której miałem nie pisać - samo wyszło:)
Użytkownik: Marylek 17.02.2016 21:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytałem:) Ja swoje wraże... | misiak297
Właśnie przeczytałam. Tam też zostawiłam swój ślad. :)
I w jeszcze jednym zgadzam się z Tobą: nie wiem, skąd opinia, że to jest trudna proza. Przecież czyta się "Dracha" świetnie!
Użytkownik: misiak297 17.02.2016 22:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie przeczytałam. Tam... | Marylek
Myślę, że Twardoch sporo wymaga od czytelnika. M.in. tego, aby czytelnik oddał się rytmowi tej prozy, złapał jej logikę, a przede wszystkim język. Z podobnych przypadków - długo obawiałem się "Matki Makryny", bo czytelnicy pisali, że trudno się przez język przebić - czekała mnie miła niespodzianka, język był kunsztowny, trudny, ale od razu do mnie trafił. Czytałem jednym tchem.

Zresztą przebijanie się przez barierę języka nie dotyczy tylko współczesnej prozy - Orzeszkową czy Konopnicką też się wspaniale czyta, kiedy "wyczuje się" język.
Użytkownik: Marylek 17.02.2016 22:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Myślę, że Twardoch sporo ... | misiak297
Zachęciłeś mnie do "Matki Makryny" w tym momencie! Zresztą - już tutaj czeka czas jakiś... :-/

Z wieloma książkami tak jest: gdy wchodzisz w rytm prozy, nawet mówić potrafisz danym autorem, nie mówiąc o tym, że nim myślisz. Miałam tak z Faulknerem, też mawiają, że trudny. Jakieś biopole literackie, czy co? I odwrotnie: bywa, że obiektywnie doceniam wartość prozy i pracy włożonej w książkę ale zupełnie mi nie po drodze ze stylem. To jest subiektywne.
Użytkownik: Rbit 18.02.2016 08:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Marylko, jestem takiego s... | misiak297
Moja opinia o "Drachu" jest zmienna w czasie. Raz bardzo pozytywna, raz krytyczna. Zresztą widać to w powyższej czytatce. Nie będę z twoimi argumentami (tutaj i pod twoją recenzją) polemizował, bo gdy się dobrze zastanowić różnice w naszej ocenie mają charakter bardziej estetyczny, niż merytoryczny - ech te "ozdobniki" ;)

Nigdzie nie napisałem, że "Drach" to proza trudna, ale że części czytelników może się taką wydawać.

Niestety, pomimo wielkiej sympatii dla Szczepana Twardocha, uważam, że jego twórczość nie rozwija się w dobrym kierunku. Coraz wyraźniej widać zmanierowanie. W "Wiecznym Grunwaldzie", a może nawet jeszcze w "Morfinie" widziałem pasję. W "Drachu" nie. Raczej tylko przemyślany konstrukt intelektualny.
Użytkownik: misiak297 18.02.2016 09:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Moja opinia o "Drachu" je... | Rbit
Ja akurat w "Drachu" widzę pasję, dla mnie przemyślenie jej nie wyklucza. No, ale to już nasze subiektywne odczucia - nie do dyskutowania:)
Użytkownik: Rbit 22.02.2016 08:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja akurat w "Drachu" widz... | misiak297
Na marginesie pytanko - znasz może esej Twardocha "Tożsamość samotna"? http://www.miesiecznik.znak.com.pl/6802011szczepan​-twardochtozsamosc-samotna/ Czy nie uważasz że "Drach" jest literacka próbą opowiedzenia tego samego, co autor zawarł w eseju? A opowiadanie "Ballada o Jakubie Bieli" http://www.miesiecznik.znak.com.pl/6952013szczepan​-twardoch-ballada-o-jakubie-bieli/ wprawką w temacie?
Użytkownik: misiak297 22.02.2016 20:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Na marginesie pytanko - z... | Rbit
Przeczytam te teksty w wolnej chwili. Dla mnie jednak nie ma nic złego w tym, że autor najpierw się przymierza - w formie opowiadania:) Może dla Ciebie zresztą też nie.
Użytkownik: Rbit 22.02.2016 20:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeczytam te teksty w wo... | misiak297
Pewnie, że nie.

Nie czytałeś dotąd - to będą dla Ciebie uzupełnieniem tematu. Powinieneś być zadowolony :)
Użytkownik: Rbit 03.02.2015 15:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Chyba tępa jestem, ale dl... | Monika.W
Masz rację. Fragment numer jeden pochodzi oczywiście z książki Sprawa pułkownika Miasojedowa (Mackiewicz Józef (pseud. Lutosławski Roman lub Romanowska Felicja))

Sam nie wiem, czy w "Drachu" są nawiązania do Mackiewicza, ale taką myśl wywołało u mnie kilka tropów:

1. Twardoch nazwał "Sprawę Pułkownika Miasojedowa" najlepszą polską powieścią XX wieku, więc z pewnością musi ją dobrze znać.

2. Skojarzyło mi się (oprócz oczywistego czasu akcji) podobne przyrównanie śmierci człowieka do śmierci enumeratywnie wyliczonych zwierząt. Owadów i ptaka u Mackiewicza, kotów, szczurów i myszy u Twardocha.

3. Może nie tak widoczne we wskazanym fragmencie, ale dominujące w całym "Drachu" jest pokazanie świata z perspektywy przedchrześcijańskiej, fatalistycznej, nie dającej nadziei. Stąd powtarzana wielokroć fraza, że cokolwiek człowiek robi, cokolwiek mu się przytrafia - to nie ma znaczenia (według wyjaśnień autora nie chodzi o "znaczenie" w sensie ważności, lecz o niesienie ze sobą treści). U Mackiewicza mamy tu natomiast wyrażenie: "I cóż to kogo będzie obchodzić…", które w jakiś sposób można powiązać z Twardochowym "znaczeniem".

Tylko tyle i aż tyle. Może dodałbym jeszcze, że tak jak Twardoch jest fanem militariów i umie je opisywać, tak Mackiewicz jako ornitolog bryluje w opisach przyrody :)
Użytkownik: Monika.W 03.02.2015 16:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Masz rację. Fragment nume... | Rbit
Z powyższego wynika, że należy czytać Mackiewicza.
:)
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 01.02.2015 11:16 napisał(a):
Odpowiedź na: "Wieczny Grunwald" czytał... | Rbit
Obstawiam b), ale bez jakichś danych - tak mi się wydaje. I nie mam pojęcia, skąd jest pierwszy fragment. Styl na początku trochę mi Lemem zalatywał, ale potem przestał ;)
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: