Zbrodnia w/na "Dumie i uprzedzeniu"
Bywa w historii literatury tak, że książka dostanie kolejne życie. Zostanie pochwalona przez czytelników, zbadana przez krytyków, którzy zaproponują ciekawe odczytania, przeniesiona na ekran, może też stać się inspiracją dla innych ludzi pióra. "Dumą i uprzedzeniem" Jane Austen zainteresowało się wielu pisarzy (czy wiecie na przykład, że doceniony przez miliony czytelniczek "Dziennik Bridget Jones" Helen Fielding to właściwie przeniesienie "Dumy i uprzedzenia" w realia współczesne?). Powstało też sporo jej kontynuacji – można wymienić np. "Niedobraną parę" i "Pemberley" Emmy Tennant, "Zarozumiałość" Julii Barrett, "Emancypację Mary Bennet" Collen McCollough czy satyryczną "Dumę i uprzedzenie i zombie". O tym, jak udane były te literackie inicjatywy, niech świadczą aktualne średnie biblionetkowych ocen. Żadna z nich nie osiągnęła 4,00, a niektóre nawet 3,00. W gronie kontynuatorów znalazła się też P.D. James, znana autorka kryminałów, ze swoją powieścią "Śmierć przybywa do Pemberley". Czy ten literacki eksperyment się powiódł?
Mija sześć lat od szczęśliwych wydarzeń wieńczących "Dumę i uprzedzenie". W Pemberley trwają przygotowania do wystawnego balu. Państwo Darcy i państwo Bingley spędzają miło czas we własnym towarzystwie. Nagle w posiadłości pojawia się rozhisteryzowana Lydia Wickham. Wysiada z powozu, krzycząc, że jej mąż nie żyje, zastrzelony przez Denny'ego (pamiętacie tę epizodyczną postać z "Dumy i uprzedzenia"?). Jednak prawda wygląda całkiem inaczej. Niebawem w pobliskim lesie zostają znalezione zwłoki Denny'ego. Przy zmarłym klęczy pijany Wickham – twierdzi, że to on zabił swojego przyjaciela. Wkrótce zostaje postawiony przed sądem. Sprawa okazuje się mroczna i zawikłana. Co naprawdę wydarzyło się w lasach należących do Pemberley? I jak to wpłynie na życie rodziny Darcych?
Spotkałem się kiedyś z ciekawym ćwiczeniem literackim. Bohatera danej powieści przenosi się w zupełnie inną rzeczywistość. Rozumiecie, Harry Potter trafia do świata Tolkiena, Poirot tropi zbrodniarza w Dolinie Muminków, Emma Bovary budzi się w sypialni Christiana Greya itp. Te eksperymenty są ciekawe i ćwiczą kreatywność, ale rzadko przebiegają bezkolizyjnie. "Śmierć przybywa do Pemberley" to właśnie taki przypadek. Makabryczne morderstwo w rzeczywistości proszonych herbatek, czepeczków, konwenansów i wiecznych matrymonialnych zakusów? W świecie Jane Austen?! Skądże! A jednak gdyby udało się ten pomysł ciekawie rozwinąć, może by się obronił (literatura wszak jest dosyć elastyczna). Problem w tym, że się nie udało. Nie udało się wręcz wybitnie.
Bohaterowie niby ci sami, ale ani w połowie tak wyraziści jak w pierwowzorze. Postaci blade, sztywne jak kukły. Elizabeth pozostaje w tle, pan Darcy jest nijaki. Udał się epizodyczny występ pana Benneta, Wickhama w tym wydaniu również można uznać za przekonującego. P.D. James nie postarała się za to, aby narracją zbliżyć się do oryginału. Dialogi są słabe, pozbawione błyskotliwości (a już rozmowa Darcy'ego i Elizabeth pod koniec powieści to popis ckliwości zmieszanej z nudziarstwem). Jedynie kilka stron przypomina wdzięk i czar opowieści charakterystyczny dla Jane Austen. I na zaledwie kilku stronach (czy muszę dodawać, że są to zdecydowanie najlepsze strony tej pozycji?) udaje się autorce oddać swadę narracyjną cechującą "Dumę i uprzedzenie". Pojawiają się nawet zaprawione cierpkim humorem stwierdzenia-perełki, jakich i Austen nie szczędziła czytelnikom – na przykład: "Nic nie wydaje się trudniejsze niż winszowanie przyjaciółce powodzenia wtedy, gdy jej szczęście wydaje się niezasłużone"*.
Ktoś mógłby stwierdzić, że to przecież mroczny kryminał, a nie kolejna historia Kopciuszka z dawnych wieków, który po różnych perypetiach zdobywa swego księcia. No i racja. Problem w tym, że "Śmierć przybywa do Pemberley" nie sprawdza się również jako kryminał. Przede wszystkim wieje z niej nudą. I to od pierwszych stron, kiedy P.D. James (zapewne z myślą o tych, którzy nie mieli szczęścia czytać "Dumy i uprzedzenia") streszcza powieść Austen, w dodatku zupełnie bez polotu. Potem nieszczęsny Denny zostaje znaleziony martwy, ale wcale nie robi się ciekawiej. Brakuje napięcia charakterystycznego dla kryminałów. Wytypowanie osoby odpowiedzialnej za to, co się przytrafiło Denny'emu nie jest trudne Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu. Kulisy całej historii zostają odsłonięte już po tym, jak dowiemy się, co się wydarzyło w lesie przy Pemberley. Trochę za późno – nie ma tu właściwie wielu wyraźnych wskazówek, które mogłyby naprowadzić nas na trop motywów działań bohaterów. I nawet jeśli wszystko okazuje się ściśle powiązane z "Dumą i uprzedzeniem", po prostu nie przekonuje w takiej formie.
Po lekturze takich książek jak "Śmierć przybywa do Pemberley" musi pojawić się pytanie: czy ceniona klasyka literatury w ogóle potrzebuje kontynuacji stworzonych przez inne pióro? A może ostrzej: czy zasługuje na to, by brukać ją takimi wariacjami? Oczywiście, wielu czytelników zachwyca możliwość powrotu do ukochanej powieści – nawet w tej formie. A jednak wystarczy poczytać komentarze na forach internetowych, aby stwierdzić, że często taki powrót kończy się rozczarowaniem albo wręcz niesmakiem. Naśladowca przeważnie nie potrafi udźwignąć potęgi oryginału. Niestety P.D. James również się nie udało. "Duma i uprzedzenie" Jane Austen to prawdziwe złoto literatury światowej, "Śmierć przybywa do Pemberley" – zaledwie tombak.
---
* P.D. James, "Śmierć przybywa do Pemberley", przeł. Paweł Lipszyc, wyd. W.A.B. 2014, s. 172.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.