Skandynawski klimat
Ostatnio bardzo modna jest literatura skandynawska. Jakież było moje zdziwienie, kiedy sięgnęłam po książkę polskiej autorki – Małgorzaty Wardy „Miasto z lodu” – i tam właśnie znalazłam skandynawski klimat.
Główną bohaterką (narratorką) tej powieści jest trzynastoletnia Agata, która razem z matką – piękną Teresą wyrusza w Polskę, by zacząć wszystko od nowa. Powoli poznajemy przeszłość bohaterek. Jednak autorka nie układa wydarzeń chronologicznie. Zmusza czytelnika do ułożenia historii z porozrzucanych elementów.
Agata i Teresa wynajmują dom w malutkiej miejscowości. Od razu jako obce stają się tematem plotek, tym bardziej że matka dziewczynki wzbudza zbyt duże zainteresowanie męskiej części miejscowych. Wdaje się zresztą w romans ze swoim pracodawcą, co szybko wychodzi na jaw w tak małej mieścinie. Jej mieszkańcy nie są w stanie polubić Teresy – jest zbyt piękna, ubiera się zbyt wyzywająco, wręcz można pokusić się o stwierdzenie, że wygląda „zdzirowato”, a to do kolorytu lokalnego nie bardzo pasuje.
Pewnego ranka Agata zostaje znaleziona w górach, jej stan jest krytyczny. Mimo wszystko to ona opowiada nam o wszystkich zdarzeniach. Moim zdaniem, autorka kapitalnie to obmyśliła, bo w jej powieści narrator pierwszoosobowy momentami wydaje się wszechwiedzący. Bardzo mi się takie ujęcie narracji podobało. Ponadto Warda potrafi stworzyć niezwykły klimat, przypominający ten ze skandynawskich kryminałów. Niezwykłe. Mnie uwiodła całkowicie. „Miasto z lodu” bardzo mi się podobało. I co istotne, porusza poważne problemy. Jednym z nich jest zaburzenie afektywne dwubiegunowe, o którym chyba ciągle niewiele wiemy, a ludzi dziwnie się zachowujących od razu oceniamy. Ponadto samotna matka – zbyt piękna, zbyt wyzywająco ubrana – natychmiast budzi negatywne emocje. Czyżby więc uroda, tak powszechnie promowana, nie ułatwiała życia? Do tego dołóżmy sytuację matek samotnie wychowujących dzieci, zdradę, lojalność, potrzebę akceptacji itp. Autorka zmusza czytelnika do refleksji, ale też do uderzenia się w piersi.
Świetna powieść. Gorąco polecam. Nie mogłam się od niej oderwać od pierwszych stron. Tylko jedna rzecz mi się nie spodobała. Na końcu znajdują się pytania do wzięcia pod rozwagę. Hmm… Czyżby jednak autorka nie potraktowała nas, czytelników, poważnie? Czy konieczne było podsuwanie nam w sposób typowo szkolny pytań do tekstu? To zbędne, byłam zaskoczona takim rozwiązaniem. Książka sama w sobie niesie tyle zagadnień do rozważenia, że sugestie autorki były niepotrzebne. Można je więc spokojnie pominąć.
[tekst ukazał się również na moim blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.