Dodany: 23.01.2015 00:00|Autor: mchpro

2 osoby polecają ten tekst.

Wybierzmy wspólnie lektury najmłodszym uczniom


To, co obecnie czytają uczniowie podstawówek, nie sprawdza się. Wybierane przez część nauczycieli książki nie rozbudzają ciekawości ucznia, opisują nieznaną dziecku rzeczywistość sprzed kilkudziesięciu lat. Efekt? Nasze nastolatki nie czytają. Dorośli podobnie. Zmieńmy to. Wybierzmy lektury najmłodszych uczniów!

Ministerstwo Edukacji Narodowej ogłosiło konkurs z nagrodami, w którym każdy może zaproponować współczesną lekturę dla najmłodszych uczniów szkół podstawowych. Głosowanie trwa do końca stycznia.

Aby zagłosować, należy wejść na stronę ministerstwa.

Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 59
Użytkownik: mchpro 19.01.2015 13:53 napisał(a):
Odpowiedź na: To, co obecnie czytają u... | mchpro
A może moglibyśmy wspólnie zastanowić się w BNETce, jakie książki warto polecić ministerstwu?

Aktualną listę lektur możemy znaleźć tutaj:
http://redmine.nowoczesnapolska.org.pl/projects/wl​-publikacje/wiki/Lista_lektur_wed%C5%82ug_spisu_MEN​
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 20.01.2015 08:45 napisał(a):
Odpowiedź na: A może moglibyśmy wspólni... | mchpro
Czytam ostatnio (w ramach uzupełnienia świadomości czytelniczej) wiele książek dawniejszych, które "opisują nieznaną [mi] rzeczywistość sprzed kilkudziesięciu [i więcej] lat" i na pewno zauważyć można, że ich zróżnicowanie językowe jest duuuużo wyższe, niż literatury współczesnej - przynajmniej tej nie z najwyższej półki. Nasz język ulega degradacji i obcym wpływom, upraszczaniu przez podwórkową wersję KORPOMOWY (korpogadki). I być może jest to skutek ciągłego równania w dół całej edukacji - nie tylko kanonu lektur. No, ale to znak czasów, tak samo jak to, że współczesny rozmiar ubrania 38 jest taki sam jak kiedyś 42, jeno dla poprawienia samopoczucia kupujących wmawia im się, że jeśli fakty świadczą przeciw nim, to tym gorzej dla faktów.

Ogólnie jednak zgadzam się, że lista książek powinna zostać zmodyfikowana, jednak jestem również przekonany, że kierunek "przyszłość per fas et nefas" nie jest słuszny. Italo Calvino powiedział "klasyk to taka książka, która nigdy nie przestała mówić tego, co ma do powiedzenia". I myślę, że kanon powinien być wyznaczany przez takie właśnie pozycje - które są atrakcyjne, pomimo upływu lat.

Paradoksalnie właśnie wydano wielce wymowną w swym tytule książkę: "Jak zdać maturę z matematyki nic nie potrafiąc". Kształćmy tak młode pokolenie - dawne "zakuć, zaliczyć, zapomnieć" jeszcze zawierało naukę, obecnie wygra ignorant, co więcej - czyniący broń ze swej ignorancji. Dzięki temu przepaść między tymi, którzy chcą i nie chcą wiedzieć będzie coraz głębsza, rozwarstwienie społeczne wzrośnie, a pokolenie niewolników, niemających szans na znalezienie pracy innej niż najprostsza (i najniżej płatna), będzie dominować i prowadzić do dziedziczenia biedy oraz wyuczonej bezradności...
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 20.01.2015 08:52 napisał(a):
Odpowiedź na: A może moglibyśmy wspólni... | mchpro
Aha, miałem jeszcze napisać o istotnym niebezpieczeństwie związanym z tą akcją. Otóż - jeżeli tego rodzaju "konsultacja społeczna" prowadzona jest przez internet, to wykluczone są od razu osoby:
- starsze, rzadko bądź wcale nie korzystające z sieci
- niezgłębiające internetu pod kątem tego typu tematów
- nieznające książek (zarówno starszych jak i nowości) odpowiednich dla poziomu klas 1-3 (ja się do tej grupy zaliczam)

Dodatkowo, akcja może zostać przejęta (świetne słowo angielskie "hijack") przez jakąś grupę, próbującą ugrać swoje na wprowadzeniu takich a nie innych lektur do kanonu. Czyli sztuczne głosy ("martwe dusze" lepsze - ale Gogol pewnie też już "nie rozbudza ciekawości" niczyjej) mogą wypromować dowolną miernotę bądź książkę nafaszerowaną ideologią.
Użytkownik: mchpro 20.01.2015 13:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Aha, miałem jeszcze napis... | LouriOpiekun BiblioNETki
Rzeczywiście, jako osoba starsza wprawdzie intensywnie korzystam z sieci, ale nie znam nowości odpowiednich dla klas 1-3.

Ale mam nadzieję, że w miarę liczne grono biblionetkowiczów (starszych i młodszych) będzie w stanie sensownie zagłosować na stronie MEN i wspomóc w ten sposób uczniów klas młodszych w doborze nowych lektur.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 20.01.2015 14:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Rzeczywiście, jako osoba ... | mchpro
Tylko... czy jesteśmy (BNetkowicze) reprezentatywni? Czy gdyby zabrało się do głosowania grono miłośników tęgiej klasyki, dzieci nie byłyby zagrożone wrzuceniem im "Pana Tadeusza" (ja pierwszy raz musiałem go czytać W CAŁOŚCI w 7. klasie, a teraz widzę go w programie później i we fragmentach; podobnie proponowane wyimki z Biblii to jakieś kuriozum niereprezentatywności) albo jakichś bajek pisanych koszmarnie archaicznym językiem? A może za głosowanie zabraliby się entuzjaści współczesnych wykwitów o - pardonnez-moi - kupach na głowie i siusiakach?

Może za bardzo się tym przejmuję, bo pewnie ostatecznie zapewne MEN szuka jedynie propozycji czy wskazówek, gdyż sam nie potrafi przerobić kwitnącego rynku nowości dziecięcej. Natomiast ostateczna decyzja i wybór dokonany zostanie po zapozaniu się specjalistów (tj. nauczycieli "początkowych") z tymi książeczkami, które zostaną zgłoszone.
Użytkownik: mchpro 20.01.2015 14:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Tylko... czy jesteśmy (BN... | LouriOpiekun BiblioNETki
Mam nadzieję, że jesteśmy wystarczająco reprezentatywni i kompetentni. W końcu bnetka skupia wyrobionych miłośników książek, którzy z pewnością orientują się w zagadnieniu nie gorzej, niż urzędnicy ministerstwa. Jeśli nie my, to kto?

Pamiętajmy jedynie, że MEN pyta o lektury dla klas 1-3, tak więc "Pan Tadeusz" raczej nie wchodzi w grę :-)
Użytkownik: ketyow 21.01.2015 12:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam nadzieję, że jesteśmy... | mchpro
Moim zdaniem to na wyższych szczeblach ministerstwo powinno wprowadzić właśnie jakieś zmiany. Dobór lektur dla klas 1-3 jest raczej odpowiedni, 4-6 też całkiem ciekawy (choć można by jeszcze wprowadzić jakiegoś Hobbita, Wyspę Skarbów, czy Przygody Hucka - zamiast Tomka Sawyera, a nawet można by dzieciakom zafundować ten jeden tom Harrego Pottera, żeby zobaczyli, że jest coś z duchem ich czasu). Największy problem to lektury gimnazjalne i licealne. To wtedy, nawet ci co czytali w klasach 1-6, zaczynają się od książek odbijać, a mając jeszcze fiu-bździu w głowach, ciężko ich do czytania zachęcić, kiedy wszystko inne wydaje się bardziej interesujące. Może i jest kupa lektur ważnych z różnych powodów, tylko że dla takiego typowego nastolatka, to jest zalewanie go absolutną nudą. Nie znam niemal nic z wymienionych tam lektur, bo od kilku się najpierw odbiłem, a potem uznałem, że jak coś jest lekturą, to musi być nudne i nie ma sensu sobie głowy tym zaprzątać. Być może z czasem do tych lektur dojrzeję, kiedyś na Mistrza i Małgorzatę trafiłem przypadkiem i byłem zachwycony, ale już np. Krzyżaków raczej nie przeczytam nigdy. Ale efekt nie był taki, że zmuszanie do tych "ważnych" lektur nauczyło czegoś moich rówieśników czy mnie, nauczyło bogatego języka czy pozwoliło poznać historię i inne epoki literackie. Nic z tych rzeczy, efekt był taki, że ja czytałem sobie swoje science-fiction, a cała reszta klasy nie czytała w ogóle nic. Idąc na maturę nie znałem ani jednej lektury, ani jednej, a nie przeczytałem też żadnego streszczenia. Zaliczyłem z palcem w nosie. Tutaj dochodzi jeszcze druga sprawa: skrajna konserwatywność polonistek. Co z tego, że na liście lektur dodatkowych jest Tolkien, Lem, Verne - dla moich polonistek jakakolwiek fantastyka, nawet w najdostojniejszej formie była wręcz nie do pomyślenia i wykluczone, żebyśmy jakąkolwiek tego typu lekturę omawiali. Więc przychodzi się do gimnazjum, potem szkoły średniej i w zasadzie nie ma niczego, co pobudziłoby wyobraźnię takiego niedojrzałego młodziana, zaciekawiło i porządnie wciągnęło.

Niech i nawet będzie tak, że po wprowadzeniu luźniejszej literatury 90% z tych ludzi wyrośnie na fanów jedynie young adult, ale to i tak będzie sukces. Stopień analfabetyzmu spadnie, a wydawnictwa mając kasę z książek o głupotach, będą miały pieniądze, żeby wydawać też literaturę ambitną. Krzywej Gaussa się nie oszuka i przeciętny człowiek, jest w stanie co najwyżej czytać przeciętną literaturę. A jak mu się przedstawia tylko i wyłącznie tę ambitną i klasyczną, to on w końcu zaczyna myśleć, że cała literatura taka jest i nie czyta w ogóle.

80% Amerykanów żąda, aby na opakowaniach żywności informować ich czy dany wyrób zawiera DNA (sic!), 40% nie wierzy w ewolucję, a 25% uważa, że słońce krąży wokół Ziemi. Czytanie Sienkiewicza tej wiedzy nie jest im w stanie skorygować, ale czytanie W OGÓLE mogłoby ułatwić zdobycie tej poprawnej wiedzy.
Użytkownik: Shinigami 25.01.2015 02:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Moim zdaniem to na wyższy... | ketyow
Mam wrażenie, że problem polega nie na tym, że uczniowie muszą coś przeczytać, tylko często na tym jak prowadzone są zajęcia. To znaczy nauczyciel mówi, że książka jest o tym i o tym. Jest w niej to i to, jakiś sprawdzian i na tym się kończy. Nie ma żadnej dyskusji. Podejrzewam, że gdyby była zorganizowana sensowna dyskusja, to mogłoby to być dla uczniów o wiele ciekawsze. Nich by mogli powiedzieć, że książka im się nie podobała, ALE żeby musieli to poprzeć argumentami. Dlaczego im się nie podoba? Co i im się nie podoba? Komuś może nie odpowiadać, że w danej książce jest mało akcji. Nauczyciel mógłby się zapytać takiej osoby co przez to rozumie i np. zwrócić uwagę, że książka jest przede wszystkim o postaciach lub jednej postaci, jej refleksjach, emocjach, kształtującym się światopoglądzie itp. i zapytać się, czy w takim razie książkę można ocenić słabo, dlatego że jest tam mało akcji? Czy nie mówi to raczej o tym, że ta osoba być może preferuje innego rodzaju książki i że niewielka ilość akcji nie jest słabością książki? Czy w takiej książce zaletą lub słabością nie jest raczej kreacja bohatera? Itd.

Podejrzewam, że pewnie są nauczyciele, którzy dyskutują z uczniami, ale obawiam się, że to mniejszość. Podejrzewam też, że może nie być czasu, bo trzeba lecieć z programem. Ale może warto się zastanowić, czy problemem są naprawdę lektury czy sposób prowadzenia zajęć.

Przecież w liceum nie chodzi o to, żeby uczniów zachęcić do czytania. Oni czytają książki, które maja ich zaznajomić z dziedzictwem kulturowym, z chociaż częścią tych książek, które miały wpływ na kulturę polską i europejską, ale też chodzi o to, żeby poznali dobrą literaturę.

Nie powiedziałabym też, że czytanie czegokolwiek jest dobre. To tak jakby stwierdzić, że skoro jedzenie jest ludziom potrzebne do życia, to nie ważne co jedzą. A chyba nikt nie uważa, że osoba stołująca się nagminnie w fast-foodach będzie zdrowsza od tej, która je produkty nieprzetworzone, dużo owoców, warzyw, itd.


Użytkownik: ketyow 25.01.2015 11:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam wrażenie, że problem ... | Shinigami
Ja uważam, że i czytanie byle czego jest lepsze niż brak czytania. Przynajmniej trochę języka uczy.

Natomiast w kwestii dyskusji... W mojej klasie choćby nie wiem jak wspaniała była polonistka, nie było o tym mowy. Bo jak dyskutować, jeżeli nikt nie przeczytał książki? Można było powiedzieć, że przeczytałem trzydzieści nudnych stron po czym książkę olałem. Ale po tym ile nudnych książek się próbowało czytać na wcześniejszych etapach edukacji, w technikum żaden z nas już nawet nie próbował czegoś czytać, bo można było z góry uznać, że i tak się nie spodoba. Być może przegapiłem przez to parę książek, które by mnie zaciekawiły, ale zamiast tego przeczytałem sporo interesujących mnie pozycji SF. Polonistka nie mogła nic poradzić, bo by musiała całą klasę usadzić.

Może nie znam teraz historii polskiej literatury, epok literackich itd. Jestem w tej dziedzinie ignorantem. Ale to małe piwo przy tym, że większość obecnej młodzieży to analfabeci.
Użytkownik: Shinigami 25.01.2015 16:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja uważam, że i czytanie ... | ketyow
Można regularnie pytać jak idzie z czytaniem, a jak nie idzie, to dlaczego nie idzie? W czym jest problem? Odłożyć termin przerobienia lektury na jakiś czas, żeby ludzi zdążyli. Jeśli w dniu przerabiania ktoś zacząłby się tłumaczyć, że nie przeczytał, bo miał jakiś problem, to można by się zapytać czemu wcześniej tego nie zgłosił. Jak uczniom się po prostu nie chce, to ostatecznie można to rozwiązać zapowiadając sprawdzian ze znajomości lektury na pierwszych zajęciach. Może się im nie podobać książka, ale przerobić muszą.

Poza tym Ciebie interesowało SF i może dla Ciebie byłoby fajne przerabiać takie książki, ale co z tymi, którym książki SF się nie podobają? Ja w liceum SF nie lubiłam. Miałam koleżanki, które nie lubiły czytać fantasy i SF, bo wolały coś bardziej realistycznego. Tolkien ich nudził. Nigdy nie będzie tak, że każdemu da się dogodzić. Nie chodzi o to, żeby lektury to była lista przebojów Pana albo Pani X, tylko żeby dać uczniom książki, które coś sobą reprezentują, lekką literaturę mogą czytać poza szkołą, co i tak wielu robi, więc nie widzę sensu, żeby ją wprowadzać do szkoły. Kanon lektur szkolnych można by do pewnego stopnia zmienić i w młodszych klasach odświeżyć, ale trzeba to zrobić z głową.

Co do dyskusji na lekcji na temat lektury, to uważam, że taka powinna być już w podstawówce. Pamiętam, że była dyskusja jak omawialiśmy Opowieść wigilijną. I chociaż książka mi się nie podobała, to miło wspominam to doświadczenie i żałowałam, że inne lektury nie zostały tak samo potraktowane.
Użytkownik: ketyow 25.01.2015 17:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Można regularnie pytać ja... | Shinigami
No i teraz tak jest, że są narzucone książki, które coś sobą reprezentują, ale co z tego, jeśli uczniowie ich nie czytają? Sprawdzian z lektury? Były, wszyscy zgodnie oddawaliśmy puste kartki. Lepszym rozwiązaniem byłoby przedstawienie i omówienie treści lektur co coś reprezentują, a do przeczytania w domu dać szerszy wybór, niech każdy przeczyta na co ma ochotę, a potem opowie co i dlaczego my się podobało itp. W obecnej formie czytanie znika. Nie każdy przeczyta nudną książkę choćby miał na to i rok czasu. Ja takie porzucam, bo szkoda czasu.
Użytkownik: Shinigami 25.01.2015 18:56 napisał(a):
Odpowiedź na: No i teraz tak jest, że s... | ketyow
Generalizujesz. Może u Ciebie nikt nic nie czytał, ale u mnie się nigdy nie zdarzyło, żeby nikt lektury nie przeczytał. Poza tym, były osoby, które czytały wszystkie lektury. Parę lektur było nawet dość popularnych jak Zbrodnia i Kara, Inny świat.


Użytkownik: ketyow 25.01.2015 19:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Generalizujesz. Może u Ci... | Shinigami
Może i generalizuję, ale moich dwóch młodszych braci jeszcze nie tak dawno było w szkołach i problem był podobny. Na studiach też byłem jednym z nielicznych czytających. Statystyki polskiego czytelnictwa też za siebie mówią. Więc problem istnieje i w dużym stopniu wynika z tego, że ludzie nie są świadomi tego, że książka naprawdę może być ciekawa. Dzisiejsze pokolenie, które wychowuje się na filmach pełnych efektów i grach komputerowych, nie będzie wykazywać takiego zainteresowania bieżącymi lekturami, jak wykazywała może młodzież kiedyś. Czasy się zmieniają, ludzie się zmieniają, język się zmienia, oczekiwania się zmieniają, tylko kanon lektur się nie zmienia. Od historii literatury powinna być historia literatury. Bo na polskim się paradoksalnie właśnie języka nie uczy.
Użytkownik: Shinigami 25.01.2015 20:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Może i generalizuję, ale ... | ketyow
Gramatyki języka polskiego uczy się do końca gimnazjum. Omawianie literatury to też nauka języka polskiego, pokazująca jak można się nim posługiwać. Poza tym, ja nie mam nawet trzydziestu lat, więc filmy pełne efektów i gry komputerowe jak najbardziej istniały w czasach, gdy chodziłam do liceum.
Użytkownik: ketyow 25.01.2015 21:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Gramatyki języka polskieg... | Shinigami
Tylko teraz spójrz na jedno - czy to Ty jesteś większym wyjątkiem jako osoba czytająca lektury czy może ci, którzy ich nie czytali? Czytelnictwo umiera i wg mnie trzeba wreszcie wpuścić coś świeżego do tego hermetycznego kanonu, bo to wydaje mi się jedynym ratunkiem. W Czechach podobno czyta 86% społeczeństwa. U nas nawet pośród wykształconych i najzdolniejszych czytający to wciąż mniejszość.
Użytkownik: mafiaOpiekun BiblioNETki 20.01.2015 09:23 napisał(a):
Odpowiedź na: A może moglibyśmy wspólni... | mchpro
To może zacznę i napiszę moje pomysły. Można się z nimi rzecz jasna zgodzić albo nie, ale może inni dołączą i dodadzą swoje pomysły na lektury.

Moje propozycje:
- "Dzika mrówka i tam-tamy" A. Perepeczko
- "Szósta klepka" M. Musierowicz
- "Kosmohikanie" E. Lach
- "Tajemniczy ogród" F. Hodgson-Burnett
- "Podróż za jeden uśmiech" A. Bahdaj

Użytkownik: reniferze 20.01.2015 12:46 napisał(a):
Odpowiedź na: To może zacznę i napiszę ... | mafiaOpiekun BiblioNETki
Przygody Dzikiej Mrówki to wspaniała seria :). Bahdaj - absolutny klasyk, dołożyłabym coś Niziurskiego, ale już np. za Nienackim nie przepadam. Musierowicz i Burnett dla dziewcząt, chłopcom pewnie mniej przypadną do gustu - może w zamian Tomek Wilmowski?.
Użytkownik: mafiaOpiekun BiblioNETki 20.01.2015 12:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Przygody Dzikiej Mrówki t... | reniferze
Szklarskiego też popieram. ;)
Użytkownik: Jagusia 23.01.2015 22:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Szklarskiego też popieram... | mafiaOpiekun BiblioNETki
Szklarski jest w obecnej podstawie programowej...
Użytkownik: mafiaOpiekun BiblioNETki 24.01.2015 09:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Szklarski jest w obecnej ... | Jagusia
Zauważyłam i właśnie dlatego nie wpisałam go na swojej liście. I liczę na to, że zostanie w podstawie, bo warto, żeby dzieciaki go poznały.
Użytkownik: mchpro 24.01.2015 11:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Szklarskiego też popieram... | mafiaOpiekun BiblioNETki
Ja też popieram Szklarskiego, ale przecież nie dla klas 1 -3. Jego książki są chyba za grube dla maluchów?
Użytkownik: mafiaOpiekun BiblioNETki 24.01.2015 13:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też popieram Szklarski... | mchpro
Raczej dla klas 4-6.
Użytkownik: michudo 24.01.2015 13:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też popieram Szklarski... | mchpro
Klasy 2-3 to już nie maluchy. Mój bratanek książki tej grubości "pożera". Objętość nie gra roli. Szklarski nie jest trudny, a przy tym ciekawy. Nawet można mu moralizatorstwo wybaczyć ;-)
Użytkownik: mchpro 24.01.2015 15:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Klasy 2-3 to już nie malu... | michudo
Nie przeczę, że są wśród dzieci wyjątki. Jednak lektura szkolna jest adresowana do wszystkich uczniów i powinna ich zachęcać do czytania. Dla większości trzecioklasistów to chyba zbyt poważne wyzwanie.
Użytkownik: mchpro 20.01.2015 13:57 napisał(a):
Odpowiedź na: To może zacznę i napiszę ... | mafiaOpiekun BiblioNETki
Czy już oddała Pani głos na stronie MEN?
Użytkownik: mafiaOpiekun BiblioNETki 20.01.2015 14:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy już oddała Pani głos ... | mchpro
Tak.
Użytkownik: mchpro 20.01.2015 14:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak. | mafiaOpiekun BiblioNETki
Brawo.
Użytkownik: mafiaOpiekun BiblioNETki 20.01.2015 16:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Brawo. | mchpro
:)
Mam nadzieję, że nie tylko ja się na to zdecyduję.
Użytkownik: mchpro 20.01.2015 18:53 napisał(a):
Odpowiedź na: :) Mam nadzieję, że nie ... | mafiaOpiekun BiblioNETki
Ja również zagłosowałem.
Użytkownik: mafiaOpiekun BiblioNETki 23.01.2015 15:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja również zagłosowałem. | mchpro
:)
Użytkownik: juka 23.01.2015 18:45 napisał(a):
Odpowiedź na: A może moglibyśmy wspólni... | mchpro
Małe sprostowanie: to jest nieaktualna lista lektur, ta obowiązująca znajduje się w linku poniżej. Podaję całą podstawę programową z języka polskiego, bo nie mogę znaleźć osobno lektur, ale w tekście są one umieszczone odpowiednio: dla szkoły podstawowej na str. 32, gimnazjum - 40 i liceum - 49.
http://www.men.gov.pl/images/ksztalcenie_kadra/pod​stawa/2b.pdf

Użytkownik: LoveFool 25.01.2015 13:53 napisał(a):
Odpowiedź na: To, co obecnie czytają u... | mchpro
Dla dzieciaków w szkole polecam "Gre Endera" Orsona Scotta Carda - błyskotliwa, wciągająca na pewno zachęci do czytania. Niestety film może popsuć opinie o tej świetnej książce.
Użytkownik: jag07 25.01.2015 15:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Dla dzieciaków w szkole p... | LoveFool
"Gra Endera" Orsona Scotta Carda - popieram.

Chciałabym tylko zauważyć, że podstawa programowa do klas I-III (I etap edukacyjny) nie wskazuje żadnej konkretnej lektury. Duże pole do popisu ma tu nauczyciel i w zasadzie to chyba nie jest takie głupie. Może rozpoznać, jakich ma uczniów i coś sensownego im zaproponować. Jest przecież ZŁOTA LISTA książek polecanych przez Fundację „ABCXXI - Cała Polska czyta dzieciom”.
Natomiast w klasach IV-VI uczeń powinien przeczytać w całości – nie mniej niż 4 pozycje książkowe w roku szkolnym oraz wybrane przez nauczyciela teksty o mniejszej objętości spośród wskazanych przez MEN.

MEN, ogłaszając konkurs, stwierdza: "To, co obecnie czytają uczniowie podstawówek, nie sprawdza się. Wybierane przez część nauczycieli książki nie rozbudzają ciekawości ucznia, opisują nieznaną dziecku rzeczywistość sprzed kilkudziesięciu lat." Nad tą podstawą programową długo pracował zespół ekspertów, odbyły się konsultacje społeczne. Byłam uczestniczką spotkania z autorami nowej podstawy. I koronnym argumentem do wprowadzenia zmian w dawnym zestawie lektur było przede wszystkim to, żeby dzieci czytały. Intencje były słuszne, ale dzieci nie czytają bądź czytają mało, nie tylko dlatego, że teksty są źle dobrane. Czytanie, jeśli się nie nabrało wprawy, jest dla ucznia wysiłkiem, którego nie chce mu się podjąć. Jest wiele atrakcyjniejszych zajęć - filmy, gry komputerowe... Moi uczniowie znają postać Geralta z Rivii z gier, nie z książek czy choćby filmu.

Nie twierdzę, żeby nie głosować w konkursie MEN, ale jestem raczej pesymistką, by miało to znaczący wpływ na poziom czytelnictwa i zainteresowanie lekturą szkolną. Oczywiście dobrze byłoby trochę przewietrzyć ten zestaw. Usunęłabym kilka pozycji, a na ich miejsce wstawiłabym coś atrakcyjniejszego np. "Grę Endera" zamiast "W 80 dni dookoła świata". Warto próbować. Jest tylko pewne "ale" - biblioteki szkolne dysponują niewielką liczbą nowości, pieniędzy na zakup brak i m.in. dlatego w szkole omawia się to, co jest w bibliotece, a nie to co by się chciało. Zostaje klasyka.
Użytkownik: janmamut 26.01.2015 04:29 napisał(a):
Odpowiedź na: To, co obecnie czytają u... | mchpro
O! Ci, którzy wbrew woli społeczeństwa porywają sześcioletnie dzieci rodzicom, nagle są zainteresowani konsultacjami społecznymi? Temu pierwszemu się nie dziwię, wszak urzędują w gmachu gestapo. W to drugie nie wierzę, zwłaszcza po doświadczeniach ze sposobem wprowadzenia nowego elementarza. Nie zdziwiłbym się, gdyby chodziło o to, by wprowadzić "dzieła" w rodzaju "Król i król", bo dostaną liczbę głosów równie niespodziewaną, jak niedawno PSL.

A po wejściu na stronę ministerstwa straszy ankieta złożona fontem bezszeryfowym. Nie zagłosuję, mimo niewątpliwej sympatii do P.T. Rekomendującego.
Użytkownik: mchpro 18.02.2015 15:24 napisał(a):
Odpowiedź na: To, co obecnie czytają u... | mchpro
A oto informacja ze strony MEN:

„Tosia i Pan Kudełko” Klaudyny Andrijewskiej – to książka, którą najczęściej wskazywali uczestnicy inicjatywy MEN „Wybierzmy wspólnie lektury najmłodszym uczniom”.

- Chciałabym, aby lista książek, która powstała dzięki głosom oddanym za pośrednictwem naszej strony, stała się „ściągawką” dla samorządów czy też dyrektorów planujących zakupy do szkolnych bibliotek – mówi Joanna Kluzik-Rostkowska. – Nie ma mowy o zmianie kanonu lektur dla uczniów szkół podstawowych. A to dlatego, że na tym etapie edukacji taki kanon po prostu nie istnieje – przypomina minister edukacji narodowej.

Propozycje książek, które mogłyby stać się lekturą w podstawówkach, wskazało prawie 12 tysięcy osób, a dokładnie 11.540.

Wszystkie te osoby zaproponowały w sumie 3777 tytułów.

Najwięcej osób (1911) zaproponowało książkę Klaudyny Andrijewskiej „Tosia i Pan Kudełko”. Na drugim miejscu, z liczbą 1717 głosów znalazły się „Psie Troski” Toma Justyniarskiego, a na miejscu trzecim – seria „Harry Potter” J.K.Rowling (1626 głosy).

Inne książki z pierwszej dziesiątki to: „Dzieciaki świata” Martyny Wojciechowskiej (1098 głosów), „Po co się złościć” Elżbiety Zubrzyckiej (879 głosów), „Mikołajek” René Goscinny’ego (761 głosów), „Dzieci z Bullerbyn” Astrid Lindgren (757 głosów), „Słup soli” Elżbiety Zubrzyckiej (738 głosów), „Powiedz komuś” również autorstwa Elżbiety Zubrzyckiej (733 głosy) oraz „Pamiętnik nastolatki” Beaty Andrzejczuk (691 głosów).

Więcej szczegółów można znaleźć tutaj: http://men.gov.pl/index.php/1847-wybierzmy-wspolnie-lektury-najmlodszym-uczniom-mamy-wyniki
Użytkownik: Aquilla 18.02.2015 16:36 napisał(a):
Odpowiedź na: A oto informacja ze stron... | mchpro
Aż się zdziwiłam, chyba zrobili korektę, bo nie wierzę, że żadna banda żartownisiów nie wpadła na pomysł wrzucenia tam Greya.

Za to widzę, że weganie i wegetarianie mieli niezłą reprezentację.
Użytkownik: ketyow 18.02.2015 16:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Aż się zdziwiłam, chyba z... | Aquilla
Może ludzie o skłonnościach sado-maso mają wystarczająco dużo empatii, żeby nie robić dzieciom takich dowcipów, czego nie można powiedzieć o jakichś "organizacjach prowege" (bo nie sądzę, żeby to była sprawka "zwykłych" nie-jadaczy-mięsa). Ciekawsze są wyniki drugiej części. Dzieci wskazują na Pottera, książki Kosika czy Hobbita - nie jestem ani trochę zaskoczony, bo to są lektury, które naprawdę wciągają, zachęcają do czytelnictwa, a które czytuje się z przyjemnością i w późniejszym wieku.
Użytkownik: Marylek 18.02.2015 18:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Może ludzie o skłonnościa... | ketyow
"MEN odsiał z listy kilkadziesiąt książek, które miały być chyba głupim żartem, jak choćby książka Adolfa Hitlera."
http://dabrowska.blog.polityka.pl/2015/02/18/men-wybierzmy-dzieciom-lektury-internauci-wybrali/
Użytkownik: ketyow 18.02.2015 18:50 napisał(a):
Odpowiedź na: "MEN odsiał z listy kilka... | Marylek
No cóż, wiara w ludzi rzadko mi się zdarza, a nawet jeśli mi się już trafi, to jak widać - naiwnie.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 18.02.2015 19:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Może ludzie o skłonnościa... | ketyow
Dziwi Cię to? No to mam dobry cytat:

"Jak zawsze najbardziej cierpieli najmłodsi, ale nikt nie zaprzątał sobie tym głowy. Niewiele rzeczy więcej mówi o życiu w XIX-wiecznej Wielkiej Brytanii niż fakt, że założenie towarzystwa zapobiegania okrucieństwu wobec zwierząt o sześćdziesiąt lat poprzedziło powstanie podobnej organizacji chroniącej dzieci. Na uwagę zasługuje również to, że w 1840 roku, po kilkunastu latach istnienia, to pierwsze towarzystwo dorobiło się miana królewskiego. Towarzystwo chroniące dzieci do dzisiaj nie doczekało się tego zaszczytu."
W domu: Krótka historia rzeczy codziennego użytku (Bryson Bill) [s.446.]
Użytkownik: Pok 19.02.2015 00:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziwi Cię to? No to mam d... | LouriOpiekun BiblioNETki
Dzieciom nie krojono mózgów i innych organów do badań, szympansom i psom natomiast już tak. Były to niewątpliwie doświadczenia potrzebne w imię postępu, zawsze jednak wychodzę z założenia, że zwierzętom należy się dużo szacunku za to, że je zjadamy i na nich eksperymentujemy.

Można wytykać brak utworzenia organizacji chroniącej dzieci, a jednocześnie pochwalać powstanie organizacji chroniącej prawa zwierząt. Jedno drugiego nie wyklucza. Podobne towarzystwa zakładają pojedyncze jednostki zebrane we wspólnym celu. Do utworzenia jednego stowarzyszenia akurat znaleźli się wcześniej ludzie, niż do utworzenia drugiego. Nie musi to wynikać z głupoty, czy z mylnego postawienia priorytetów. Okrucieństwo wobec zwierząt mogło się na przykład bardziej rzucać w oczy i przybierać jaskrawsze formy od okrucieństwa wobec dzieci.

Kiedy czytałem Najbliżsi krewni: Jak szympansy uświadomiły mi, kim jesteśmy (Fouts Roger, Mills Stephen Tukel) albo Przez dziurkę od klucza: 30 lat obserwacji szympansów nad potokiem Gombe (Goodall Jane (właśc. Lawick-Goodall Jane van)) to aż łzy cisnęły mi się na policzki, gdy dowiadywałem się, jak jeszcze kilkanaście czy kilkadziesiąt lat temu były traktowane szympansy do badań laboratoryjnych (z pewnością nadal nie mają lekko). Szczególnie polecam tę pierwszą pozycję. Jest ogromnie pouczająca (wystarczy zresztą zerknąć na średnią, by przekonać się, że nie ja jeden tak myślę).

Swoją drogą byłaby to świetna lektura szkolna, tyle że przeznaczona do klas licealnych (wystarczyłoby wyznaczyć tylko pewne rozdziały za obowiązkowe).
Bo dlaczego lektury mają ograniczać się tylko do beletrystyki? Czasy się zmieniają i moim zdaniem niegłupie by było wzbogacić kanon lektur o literaturę popularnonaukową, eseje etc. Przeczytanie "Krótkiej historii prawie wszystkiego" Brysona dało mi więcej niż kilka lat nauki fizyki (i nie tylko).
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 19.02.2015 12:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Dzieciom nie krojono mózg... | Pok
Nie chciałbym się tu wdawać w polemikę, bo ukradniemy temat ;)

Natomiast akurat wydano książkę, która dobrze się w tę dyskusję może wpasowywać: Dehumanizacja człowieka i humanizacja zwierząt (Śledzianowski Jan (pseud. Radzikowski Janusz))
Użytkownik: Pok 19.02.2015 20:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie chciałbym się tu wdaw... | LouriOpiekun BiblioNETki
Ja też nie chcę kraść tematu ;) Po prostu chodziło mi o to, że tamto porównanie akurat nie świadczy o głupocie ludzkiej, ponieważ nie są to dwa tematy ściśle ze sobą związane (mam na myśli okrucieństwo wobec dzieci oraz okrucieństwo wobec zwierząt).

Temat wskazanej przez Ciebie książki zdaje mi się poddany zdecydowanie na wyrost. Osobiście jestem przeciwnego zdania niż autor publikacji. Uważam, że humanitaryzm wobec innych istot przysparza tylko moralności człowiekowi. Szanując prawa i los zwierząt, tym bardziej szanuje się innych ludzi.
Przynajmniej ja tak to widzę na przykładnie własnego odczuwania świata. Zgodzę się jednak, że nie można tu iść w przesadę (co niektórzy zdają się też czynić, lecz nie jest to zjawisko globalne).
Użytkownik: ketyow 19.02.2015 12:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Dzieciom nie krojono mózg... | Pok
Nie mam nic przeciwko uczenia dzieci, że okrucieństwo wobec zwierząt jest złe. Przeciwnie, jak najbardziej to popieram. Kłopot w tym, że te lektury wychodzące zwycięsko w tym rankingu idą o dwa kroki dalej, co najmniej krok za daleko:

"(...) główna bohaterka spotyka na swojej drodze zwierzęta, które wyjaśniają jej, dlaczego warto nie jeść mięsa, nie pić mleka i zrezygnować z jajek. Podobną tematykę poruszają też inne książki z czołówki (...)"

http://wyborcza.pl/1,75478,17429708,Wegetarianie_z​dominowali_plebiscyt_MEN_na_lektury.html

A to już nie jest chęć nauczania dzieci, że okrucieństwo jest złe, tylko robienie im wody z mózgów. Od tego już tylko krok do paranoi. Wystarczy przypomnieć tę rodzinę co dzieci do śmierci głodziła (choć to przypadek na podłożu religinym, daleko od tych książeczek najwyraźniej nie leży).

"Kuba (...) przez siedem lat tylko pięć razy był badany przez lekarzy. Rodzice zgodnie ze swoimi przekonaniami nie dawali mu mięsa ani produktów mlecznych czy w ogóle zawierających białka, choćby jajek. Nie chodzili z nim na szczepienia.

Według prokuratury "dietę" akceptowała lekarka homeopatka, do której Kubę wozili rodzice. To ona uznała, że chłopcu szkodzi i mleko, i nabiał. A mięsa w jadłospisie nie chcieli państwo N. Dzieciak dostawał więc bułki, owoce, warzywa i od czasu do czasu makaron. Wyglądał coraz marniej. Miał koślawe nogi i nie tylko problemy z chodzeniem, ale też ze staniem."

http://wyborcza.pl/1,87648,17308544,Oszaleli_w_dro​dze_do_piekla.html



Użytkownik: misiak297 19.02.2015 12:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie mam nic przeciwko ucz... | ketyow
Nie wiem, czy dobrze Cię zrozumiałem, ale nazwanie weganizmu paranoją to gruba przesada... Nie wiem, na ile siedzisz w temacie, ja interesuję się rozmaitymi dietami i - nie wdając się w szczegóły - uważam, że weganizm jest świetną alternatywą dla tradycyjnego stylu odżywiania. Warto dzieci z tym zaznajamiać. I rodziców też.
Użytkownik: ketyow 19.02.2015 12:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie wiem, czy dobrze Cię ... | misiak297
Tylko, że weganizm jest dla ludzi, którzy w pełni świadomie się na niego decydują, są zaznajomieni z tym co trzeba w diecie uzupełnić, jakie są konsekwencje rezygnacji z różnych składników pochodzenia zwierzęcego i czym można je zastąpić. Weganizm to jest decyzja i do tej decyzji każdy sam powinien dorosnąć. Natomiast pisanie małemu dziecku w książce "nie jedz mięsa, jajek i nie pij mleka, bo to złe dla zwierzątek" to paranoja. Niech nawet dziecko przestanie jeść w/w, a rodzice nie będą świadomi jak ważne są one dla rozwoju dziecka i niczego nie wprowadzą mu w zamian - przykład tego co stanie się z dzieckiem jedzącym "bezzwierzęco" i bez wprowadzenia odpowiednich substytutów do diety dałem powyżej.
Użytkownik: misiak297 19.02.2015 13:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Tylko, że weganizm jest d... | ketyow
Zgadzam się z tym, że decyzja o przejściu na dietę wegetariańską czy wegańską powinna być przemyślana i dojrzała. Myślę, że scenariusz powinien być taki (chyba w założeniu autorów), że dziecko po przeczytaniu zacznie się zastanawiać nad dietą i nad tym, czy zjadanie mięsa, mleka czy jajek jest moralnie właściwe, a razem z nim zastanowią się i rodzice.

A propos tej dyskusji - od razu kojarzy mi się wiersz Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej: http://prawazwierzat.blox.pl/2012/05/Mieszczanski-kredens-Maria-Pawlikowska.html

Uważam, że edukacja odnośnie do wegetarianizmu i weganizmu jest bardzo ważna - być może nawet od najmłodszych lat. Menu dla wegetarian w wielu polskich restauracjach bywa bardzo ubogie (a wbrew pozorom dieta bezmięsna nie jest skomplikowana). Wiele ludzi dorosłych żyje w świecie żywieniowych mitów. Dla wielu opakowana w plastik błyszcząca szynka w powszechnej świadomości przestaje być tym czym jest, czyli martwym zwierzęciem. Ludzie jedzą mięso, bo lubią, bo to tradycja, bo nie chcą się zastanawiać nad tym, co właściwie wkładają do ust. I często nie zdają sobie sprawy, że można jeść inaczej. W ramach ciekawostki - kiedy podczas kolacji wigilijnej w zeszłym roku usłyszałem, że "ryby to nie mięso" (kolejny mit, wyjątkowo głupi), musiałem się powstrzymywać przed ciętym komentarzem.

Wiem, wiem, zrobił się off topic, ale czy na pewno...?
Użytkownik: Rbit 19.02.2015 14:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgadzam się z tym, że dec... | misiak297
<<"ryby to nie mięso" (kolejny mit, wyjątkowo głupi)>>

Uważałbym z takimi stwierdzeniami. Wszystko jest kwestią definicji. Być może nawiązujesz do tradycji postno-religijnych (były czasy, że za mięso nie uważano ogonów bobrowych). Powinieneś jednak pamiętać o innych definicjach w tym nie tylko biologicznych, ale też prawnych, czy związanych z ogólnie pojętą tradycją.

O ile się orientuję, biologicznie pojęcie "mięso" wiąże się z mięśniami zwierząt szkieletowych. Tradycyjnie z częściami ciał ssaków i ptaków. Prawnie, na przykład w rozporządzeniach UE obejmuje jadalne części zwierząt oraz krew, ale wskazanych enumeratywnie rodzajów zwierząt.

Jasne, że w tym miejscu możesz stwierdzić, że wyjątkowo głupie było zakwalifikowanie w przepisach unijnych marchewki do owoców, a ślimaków do ryb. Chcę tylko zasugerować, że bezpieczniej byłoby być ścisłym w komunikacji. Na przykład nie stwierdzać, że wegetarianie nie jedzą mięsa (bo tu definicji jest masa), a lepiej, że nie jedzą zwierząt i produktów odzwierzęcych (definicje, co jest zwierzęciem są znacznie bardziej zbliżone do siebie).

Przepraszam za może zbyt abstrakcyjny wywód, ale ubodło mnie stwierdzenie o "głupim micie".

Użytkownik: misiak297 19.02.2015 14:52 napisał(a):
Odpowiedź na: <<"ryby to nie mięs... | Rbit
Ok, rozumiem, miałem na myśli definicję biologiczną.
Użytkownik: Pok 19.02.2015 20:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie mam nic przeciwko ucz... | ketyow
Zaznaczam, że nie jestem wegetarianinem, ani tym bardziej weganinem ;) (choć nie sądzę aby był to powód do szczególnej chluby).

Zabijanie zwierząt w celu ich konsumpcji uważam za prawo natury, skoro jednak można to czynić w sposób ograniczający chociaż częściowo cierpienia żywych istot, to sumienie nakazuje by się do tego stosować. Każdy kto ma psa lub kota wie, że te zwierzęta są czymś więcej niż sprytnie reagującymi na bodźce maszynami organicznymi (jak zakładał np. Kartezjusz).

Osobiście wychodzę z założenia, że czym rozumniejsze zwierzę, tym należy mu się więcej praw. Szympans ma znacznie bardziej złożoną psychikę od kury, na przykład, więc ma i więcej potrzeb, z których powinniśmy sobie zdawać sprawę i nie zamiatać ich pod dywan tylko dlatego, że tak jest łatwiej.
Użytkownik: ketyow 19.02.2015 21:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Zaznaczam, że nie jestem ... | Pok
Z tym też się zgadzam. Natomiast nie widzę potrzeby zabijania krów i kur dla pozyskania mleka i jajek :-)
Użytkownik: Szeba 18.02.2015 23:14 napisał(a):
Odpowiedź na: A oto informacja ze stron... | mchpro
Ta Tosia - zero ocen na Bnetce, na LC też niewiele, ale nic to. Nieznane książeczki, nieznana autorka, nieznane wydawnictwo. Nie ja tu jestem od teorii spiskowych, ale aż się prosi ;)

Kiedyś dowiedziałam się oficjalnie od gimnazjalistów, że "Hobbita" nie da się czytać, bo nudny, a "Szatana z siódmej klasy" też nie, bo nie można zrozumieć o co chodzi. Mój mały świat legł w gruzach, od tamtej pory nie wierzę już w nic, tzn. w takie akcje chyba już nie.
Użytkownik: ketyow 19.02.2015 12:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Ta Tosia - zero ocen na B... | Szeba
Dlatego jestem zaskoczony decyzją MEN o nie usunięciu z rankingów tych pozycji wprowadzonych przez różnorakie organizacje, które "wiedzą lepiej co dobre".
Użytkownik: beatrixCenci 19.02.2015 12:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Ta Tosia - zero ocen na B... | Szeba
"Psie troski" tak samo - i z tego samego wydawnictwa. Wygląda na to, że ktoś się posłużył botami...
Użytkownik: ketyow 19.02.2015 12:51 napisał(a):
Odpowiedź na: "Psie troski" tak samo - ... | beatrixCenci
No cóż. Ostatnio nawet nasz obecny prezydent w sondażu internetowym dostawał od botów 1000 głosów na sekundę...
Użytkownik: wwwojtusOpiekun BiblioNETki 19.02.2015 20:50 napisał(a):
Odpowiedź na: To, co obecnie czytają u... | mchpro
Długo się zastanawiałem, czy coś tu pisać i jak to zgrabnie ubrać w słowa, ale na szczęście trafiłem na wpis Moniki Obuchow, który idealnie oddaje moje odczucia w związku z tą akcją: http://znak-zorro-zo.blogspot.com/2015/02/a-nie-mowiam.html
Użytkownik: ketyow 19.02.2015 21:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Długo się zastanawiałem, ... | wwwojtusOpiekun BiblioNETki
No niestety. Zapewne, jak to w Polsce, gruba kasa poszła na ten plebiscyt a teraz okazuje się, że on niczemu nie służył poza rzucaniem haseł. I może reklamą jakiegoś wydawnictwa. To tak jak z tą ostatnią kampanią przeciwko nagim selfie. Szmal poszedł, ale nikt nie pomyślał nad formą przekazu i wyszło coś, co zamiast uświadamiać, utrwala stereotypy.
Użytkownik: Szeba 31.03.2015 21:44 napisał(a):
Odpowiedź na: No niestety. Zapewne, jak... | ketyow
A prawda jest zapewne bardzo prozaiczna - organizator plebiscytu nie zadbał o odpowiednie zapezpieczenie głosowania, bo ktoś kto zabezpiecza kompy ministrów, czy premiera hasłami typu: login - admin, hasło - admin1 pewnie i tu nie przewidział problemu. Potem, żeby wyjść jako tako z twarzą nie wycofano się z akcji, z plebiscytu, ale też... wycofano z oficjalnej i tej wiążacej jego części, że niby taki był plan. Owieczka cała? Cała.
Gorzej, że w eter jednak poszło i słyszałam, że niektórzy, np. niektórzy nauczyciele, na poważnie się przymierzają. Porażka.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: