Dodany: 18.01.2015 23:39|Autor: McAgnes

"Lupus" 2


Niedobrze jest zaczynać od drugiego tomu, wiadomo, ale gdy już się go ma w rękach, trzeba zerknąć, czy się przyjmie i czy warto szukać pierwszego.

Zajrzałam więc do środka komiksu. Lupus to młody człowiek wybitnie niestabilny emocjonalnie. Jego rozchwianie można tłumaczyć tym, że właśnie rozwalił komuś głowę strzałem z dwudziestu metrów. OK, po czymś takim można się źle poczuć (oczywiście, jeśli się nie jest tępogłowym bandziorem). Lupus tak się czuje, snuje się z kąta w kąt, chowa, rozmyśla, czasem rozmawia z dziewczyną, Saaną. To wszystko dzieje się na statku kosmicznym, kontenerowcu, Lupus jest jego właścicielem, a Saana autostopowiczką, która uciekła od bogatego ojca. Co do strzału, nie wiem nic poza tym, że padł.

Para ląduje na planecie Necros z zamiarem przyczajenia się, przeczekania, ukrycia – przed stróżami prawa, przed wpływowym ojcem Saany. Necros to gigantyczny dom spokojnej starości, bohaterowie są tam widoczni jak stokrotki w trawie, toteż szukają odosobnionego miejsca. Udaje im się, bo trafiają na dobrych ludzi, którzy nie dość, że oferują im schronienie, to jeszcze oprowadzają po planecie i pokazują jej wyjątkowe oblicze. Lupus w tym pięknych okolicznościach przyrody dalej się snuje, za to Saana wykazuje życzliwość dla całego świata. On zblazowany, ona radosna. On rozmemłany, ona pełna wewnętrznej siły.

Komiks oceniłam na 2, czyli uznałam za kiepski, niewykluczone jednak, że moje wewnętrzne skrzywienie wynikło z kompletnego niezrozumienia historii. Być może gdybym zaczęła, jak należy, od pierwszego tomu, moje podejście byłoby zupełnie inne, oświeciłoby mnie zrozumienie i pławiłabym się w rozkosznym poczuciu sensu. No ale trudno, nie oświeciło, nie pławię się.

Scenariusz mnie zupełnie nie przekonał, a co z rysunkami? Czarno-białe obrazy (brak szarości!), oszczędna, ale bardzo ekspresyjna kreska coś w sobie ma. Coś niepokojącego. Nagłe zatrzymanie kadru, zbliżenia na szczegół – lampę na suficie, jedno oko, zęby wgryzające się w skórę... Uch! Te rysunki drażnią moją uporządkowaną duszę jak zgrzyt kredy po tablicy.

Wiem, że to komiks nie dla mnie, ale znalazłam jeden szczegół, który mi się spodobał: drzewa na planecie, wielkie, wysokie, sięgające obłoków. Jak z "Osady" Bułyczowa, też niewyobrażalnie gigantyczne.

Hm, tak się skupiłam na fabule, której nie zrozumiałam, a wystarczyło zrobić kilka kroków w tył, żeby móc ogarnąć wzrokiem całość. I co się okazało? Że Lupus jest po prostu zagubionym młodzieńcem, jakich teraz coraz więcej. Pewnie będzie jeszcze więcej, gdy tylko oderwiemy tyłek od Ziemi i zaczniemy latać w kosmos. Ludzki charakter tak łatwo się nie zmienia, wciąż te same wątpliwości, dylematy i melancholijne snucie się.

Nie zmienia to jednak faktu, że za pierwszym tomem się nie rozglądam.


[Tekst zamieściłam wcześniej na blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 358
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: