Dodany: 12.01.2015 11:43|Autor: UzytkownikUsuniety04​282023155215Opiekun BiblioNETki

1 osoba poleca ten tekst.

Przegląd prasy: Dorośli czytają książki dla dzieci


 

Ekranizację „Igrzysk śmierci” obejrzałam z moim synem z dużą przyjemnością, a kiedy zaczął słuchać w kuchni audiobooka z „Harrym Potterem”, tak się wciągnęłam, że przegapiliśmy godzinę spania. Ale dziś nie trzeba być rodzicem, żeby znać literaturę dla dzieci i nastolatków. Wielu dorosłych czyta tylko takie książki. To pokazała choćby towarzysząca nam przez ostatnie miesiące zabawa w wymienianie 10 najważniejszych książek naszego życia. Facebook przeanalizował ponad 130 tys. odpowiedzi na ten internetowy łańcuszek i okazało się, że najczęściej wymieniano właśnie „Harry’ego Pottera”, zaraz potem był „Buszujący w zbożu”, czyli też literatura chętnie czytana przez ludzi młodych, ale zupełnie inna niż „Harry Potter”. (...)

„Czytajcie, co chcecie, ale powinniście się czuć nieco zawstydzeni, kiedy sięgacie po książki napisane dla dzieci” – napisała Ruth Graham w magazynie „Slate” kilka miesięcy temu i tekstem tym rozpętała gigantyczną dyskusję. 

 

Cały artykuł Justyny Sobolewskiej pt. Przyjemność zdziecinnienia”  na stronie www.polityka.pl.

 

 

Oprac. Sylwia_

Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 16
Użytkownik: hburdon 13.01.2015 11:04 napisał(a):
Odpowiedź na:   Ekra... | UzytkownikUsuniety04​282023155215Opiekun BiblioNETki
Nie do końca rozumiem tezę tego artykułu. Autorka pisze: "Literatura młodzieżowa nie daje wzorców przekraczania samego siebie, walki ze starzeniem się, niechętnego przyjmowania odpowiedzialności. To wszystko zastępuje wolność od wyborów, magiczna wyjątkowość, wieczne dzieciństwo." Czy takie "Igrzyska śmierci" albo "Niezgodna" to przykłady książek, których bohaterowie są wolni od wyborów i wiecznie pozostają dziećmi?

Albo ten fragment z końcówki: "Poza tym co tu kryć, złudzeniem jest to, że da się całkiem uniknąć przymusu i odpowiedzialności w życiu, więc w literaturze może też nie warto. To wszystko jednak nie znaczy, że na nową część „Igrzysk śmierci” się nie wybierzemy." To mówimy o literaturze, o filmie, czy też zdaniem autorki medium nie ma żadnego znaczenia?

Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 13.01.2015 11:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie do końca rozumiem tez... | hburdon
Jak Ci się udało ten artykuł przeczytać w całości, jeśli mogę zapytać? Bo mnie pokazały się tylko 2 pierwsze akapity, a pod nimi notka: "Wykorzystałeś swoją miesięczną pulę 10 tekstów z POLITYKI dostępnych nieodpłatnie w naszym serwisie.
Pełną treść tego i wszystkich innych artykułów otrzymasz wykupując dostęp do Polityki Cyfrowej", co jest o tyle dziwne, że "Polityki" online w ogóle nie czytam, bo czytam papierową, tylko z niejakim poślizgiem (wymieniam się prasą z bratem, żeby nie mnożyć makulatury). Pomyślałam, że może jakimś cudem wyczerpałam ten limit czytając recenzje książek (chociaż żeby 10 miesięcznie z samej "Polityki" ???) i postanowiłam sprawdzić na komputerze w pracy, którego do czytania recenzji nie używam (i którego nie używa nikt prócz mnie) - efekt ten sam, choć inny IP...

Użytkownik: wwwojtusOpiekun BiblioNETki 13.01.2015 12:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak Ci się udało ten arty... | dot59Opiekun BiblioNETki
Oni mają niektóre teksty dostępne za darmo, niektóre za darmo po zalogowaniu, a niektóre tylko jak się opłaci konto. Niestety tekst o niedostępności treści jest zawsze taki sam...
Użytkownik: asia_ 13.01.2015 12:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak Ci się udało ten arty... | dot59Opiekun BiblioNETki
Chyba coś im do końca nie działa. Wczoraj też mi wyświetliło, że wykorzystałam już pulę (chociaż jestem pewna, że nic z Polityki online nie czytałam od bardzo dawna), natomiast dzisiaj artykuł mi się otworzył w całości (ten sam komputer, to samo IP, ta sama przeglądarka).
Użytkownik: hburdon 13.01.2015 12:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak Ci się udało ten arty... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dot, miałam to samo, ale tylko bezpośrednio z linku. Wejdź na stronę Polityki i sama znajdź ten artykuł w dziale Kultura, mnie się otworzył bez problemu.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 13.01.2015 17:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Dot, miałam to samo, ale ... | hburdon
No faktycznie, już go mam, dzięki!
Użytkownik: bobogumizelka 13.01.2015 15:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie do końca rozumiem tez... | hburdon
Zgadzam się z Tobą - kompletny bałagan. Autorka najpierw przez dwie strony pisze o tym, że dorośli czytają młodzieżową literaturę, bo nie chcą dorosnąć i unikają odpowiedzialności, aby za chwilę dawać przykłady książek dla dzieci i młodzieży, które są brutalne, smutne, opowiadają o sprawach trudnych itp. Rzuca przykładami ze Stanów Zjednoczonych, a za chwilę bez uprzedzenia wyciąga wnioski dotyczące polskich czytelników. Po za tym trochę mi "śmierdzi ściemą" historyjka o dziewczynce w bibliotece, która jest w trzeciej klasie podstawówki, do szkoły potrzebuje "Szewczyka Dratewki", który jest lekturą do klasy pierwszej i wypożycza "Grę o tron". Może to było jakieś genialne dziecko, ale z moich obserwacji trzecioklasistów (a mam akurat sporo okazji) wynika, że są dumni, gdy przeczytają "Dzieci z Bullerbyn", bo to przecież gruba książka! Coś mi się nie chce wierzyć, że ta dziewczynka nie uciekła z krzykiem gdy zobaczyła objętość "Gry o tron":) Mama dziewczynki może się nie znać na literaturze, ale której matki ośmio-dziewięcioletniego dziecka nie zaalarmuje tytuł "Igrzyska śmierci"?

Po za tym cały artykuł jakiś nieskładny, nie wiadomo co autorka chciała właściwie przekazać. Wiele tekstów tu, w biblionetce, jest ciekawszych i lepiej napisanych, chociaż piszą je po prostu czytelnicy, hobbistycznie, a nie wielka Pani Redaktor z Polityki.
Użytkownik: Szeba 13.01.2015 17:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgadzam się z Tobą - komp... | bobogumizelka
Artykuł wydaje się rzeczywiście niedopracowany, pisany na kolanie, mimo wszystko ja zrozumiałam, że chodzi w nim nie o to, żeby ganić kogoś za jego wybory czytelnicze, ale o krytykę infantylizacji współczesnego społeczeństwa, w różnych jego przejawach i dziedzinach życia, także w tych związanych z książką, czytaniem i kulturą. Nie chodzi chyba o to, co ludzie czytają, ale jakie to jest, ogólnie, jaka jest tego jakość w skali masowej.
Moje wnioski z artykułu? - wszyscy czytamy mniej więcej to samo i to podwójnie to samo, bo nie dość że wszystko jest do siebie podobne, to jeszcze najbardziej i tak liczy się główny nurt i trendy, które zabijają wszelką różnorodność.
Czytać może kto co chce, niech by tylko robić to bardziej świadomie, także mając świadomość istnienia mechanizmów i manipulacji, które wynikają z rządów popkultury i konsupcjonizmu.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 13.01.2015 18:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie do końca rozumiem tez... | hburdon
Przeczytałam i podzielam Twoje wątpliwości.
Również i sam wytknięty na wstępie "Harry Potter" nijak nie może służyć za przykład literatury, która "nie daje wzorców przekraczania samego siebie" i wolności od wyborów. Ani takie np. Muminki. Ani "nurt sick-lit", któremu "zarzuca się, że pokazuje stan choroby zbyt wyidealizowany, że depresja i anoreksja w tej wizji mogą się stać atrakcyjne". O depresji akurat nic nie czytałam, ale jeśli komuś wyda się "atrakcyjna" anoreksja po przeczytaniu "Przeklinam cię, ciało", albo choroba nowotworowa po lekturze wspomnianej w artykule powieści "Gwiazd naszych wina", to niech mnie kule biją! I czymże się różni ta ostatnia powieść od powieści "dla dorosłych" poruszających ten sam problem? Tym, że bohaterowie mają po 16 czy 17 lat i nie muszą się martwić, czy np. żona i dzieci po ich śmierci nie zostaną bez grosza przy duszy i dachu nad głową... Bo choroba jest tak samo przykra i widmo śmierci jest to samo...

Ja osobiście zawsze byłam zdania, że - za wyjątkiem określonego rodzaju tekstu z bardzo ściśle zdefiniowanymi parametrami odbiorcy (wiadomo, że bajeczki o Kaczorze Donaldzie raczej dorosłego nie wciągną, a "5o twarzy Greya" dziecko nie zrozumie, przynajmniej do pewnego wieku)- granica między literaturą dla dzieci i dla dorosłych staje się bardzo szeroka i rozmyta...
Kiedy byłam dzieckiem, "Gry o tron" nie było. Ale była niemal równie krwawa "Trylogia" Sienkiewicza, którą wywlekłam z górnej półki rodzicielskiej biblioteczki w wieku... no, nie dam sobie głowy uciąć, ale nie później, niż w trzeciej klasie podstawówki. I niemal równie "niemoralny", choć w znacznie oględniejszych słowach, "Dobry wojak Szwejk" (około piątej klasy). O ile mogę sądzić z perspektywy kolejnych 40 lat, owe niewczesne lektury raczej mi nie zaszkodziły. Ani nie zaszkodziło mojemu synowi "Ostatnie życzenie/Miecz przeznaczenia", otrzymane od babci na 11 urodziny.

Więc może w ogóle większość literatury nie jest ani "dla dzieci", ani "dla dorosłych", oferując i jednym, i drugim akurat to, co w danym momencie swojego życia są w stanie z danej książki wyciągnąć?

A co do tego, prawdziwego czy rzekomego zdziecinnienia dorosłych, ja tam wolę, gdy "koleżanki z biura mają plastikowe dziecięce spinki", niż żeby, jak w znanej prawie wszystkim opowieści Magdaleny Samozwaniec, siedziały pod ścianami w zapiętych pod szyję i zasłaniających buty kiecach, lustrując surowym wzrokiem wszystkich, którym jeszcze wypada być młodymi...
Użytkownik: hburdon 14.01.2015 02:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeczytałam i podzielam ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Myślę o tym od wczoraj i doszłam do tych samych wniosków. :) Granica pomiędzy tzw. literaturą dla dzieci i tzw. literaturą dla dorosłych jest tak szeroka i rozmyta, że należałoby zastanowić się, czy nakreślanie jej w ogóle ma sens. Ja w tej chwili studiuję po raz kolejny część czwartą "Pottera"; studiuję, bo słucham tego w postaci audiobooka, a że treść dobrze znam, to zachwycam się mistrzowskim poprowadzeniem intrygi kryminalnej. Bo to jest w gruncie rzeczy kryminał w stylu Agathy Christie: wśród bohaterów jest ukryty morderca, którego tożsamość zostanie ujawniona w końcówce, zaś autorka od pierwszych stron w każdym wątku i w każdym dialogu serwuje nam albo pomocne wskazówki, albo zmyłki. Czy jest to ambitne dzieło na miarę "Ulissesa"? Nie. Ale też tego rodzaju eskapizm nie jest wcale cechą charakterystyczną literatury dla dzieci i młodzieży.

Natomiast sugestia, że w starszym wieku człowiek powinien czytać wyłącznie dzieła poświęcone starzeniu się, to jakieś zupełne nieporozumienie. :)
Użytkownik: aleutka 14.01.2015 10:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Myślę o tym od wczoraj i ... | hburdon
Zgadzam sie z tym, co ktos powiedzial bodaj na Book Riot - czlowiek powinien sie wstydzic tylko i wylacznie przeczytania cudzej prywatnej korespondencji bez upowaznienia. Wszystko inne jest dla ludzi.

Moze niepokoic tendencja uciekania od odpowiedzialnosci i doroslosci, bo taka tendencja istnieje - i istniala zawsze (na ile jest dominujaca nie mnie sie wypowiadac, bo nie jestem fachowcem i nie przeprowadzalam zadnych badan na ten temat). Ale ona wcale nie musi manifestowac sie czytaniem literatury mlodziezowej czy noszeniem plastikowych spinek do wlosow. Uwazam za bardzo cenna (choc wciaz wypracowywana) zdobycz wspolczesnej kultury przesuwanie granic tego, co mieszczanska kultura uznawala za odpowiednie dla ludzi w okreslonym wieku. Och, jak skonczysz trzydziesci lat to twoja mlodosc minela i juz tylko "odpowiednie" (na ogol malo zabawne) rozrywki przystoja.

Jak ktos slusznie zauwazyl poczatkowo basnie wcale nie byly tylko dla dzieci. Przeciwnie wrecz. Zabawa tez od zawsze byla elementem "doroslej" kultury. Odmawianie sobie zabawy wcale nie jest oznaka dojrzalosci.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 14.01.2015 10:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgadzam sie z tym, co kto... | aleutka
Oooo, no muszę (niestety) przyznać, że idealnie mnie scharakteryzowałaś, pisząc "Och, jak skonczysz trzydziesci lat to twoja mlodosc minela i juz tylko "odpowiednie" (na ogol malo zabawne) rozrywki przystoja." ;D W ciągu ostatnich paru miesięcy przeczytałem właśnie wiele książek, których wcześniej "było wstyd" - czyli Montgomery, "Małe kobietki", jakieś dziecięce, no i ogólnie takie właśnie "nieodpowiednie dla dorosłego i poważnego faceta" ;) Ale tak właściwie to i tak tak źle nie było - H.Pottera "zaliczyłem" mając lat dwadzieścia kilka, Muminki około 20, czytywałem trochę "dziewczyńskich" opowiadań - pisanych nb przez facetów! (np. Domagalik Janusz,

Niestety nie potrafię przytoczyć z pamięci idei, ale (o ile dobrze pamiętam) w książce Zamieszkać w Bibliotece (Tomkowski Jan) było mądrze poprowadzone rozróżnienie między książką dziecięcą a książką dla dzieci - jedno było infantylne, a drugie ubogacające, tylko pisane w sposób dostępny także dla młodszego czytelnika.
Użytkownik: esterka 14.01.2015 12:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Oooo, no muszę (niestety)... | LouriOpiekun BiblioNETki
Abstrahując od jakości samego artykułu - nie widzę nic złego w czytaniu książek przeznaczonych dla nieco młodszego czytelnika. Przede wszystkim kawałek dobrej literatury jest dobry zawsze.

Osobiście sporo literatury dla dzieci, o młodzieżowej nie wspominając, przeczytałam już jako tak sporo podrośnięte dziecko i nie wiem, czemu powinnam się wstydzić, że czasem lubię poczytać Lindgren (Pippi czy Emil ze Smalandii najlepsi, kiedy świat jest zły i niedobry!) czy tak jak teraz czytam Roalda Dahla (uważam go za bardzo uroczego pisarza). Oczywiście teraz znajduję inne interesujące elementy niż mały czytelnik. Nie wspominając, że uwielbiam piękne edycje z dobrymi ilustracjami, ot taki fetysz.

A w ogóle, czy czasem nie jest przyjemnie "poświntuszyć" i poczytać coś zupełnie nieodpowiedniego? Literatura dziecięca to małe piwko, co powiecie na czytanie krwistych romansideł na przykład? Czasem sięgam po takie, które powinny być opatrzone etykietką „tak złe, że aż dobre” i uważam, że raz na jakiś czas to nawet taki literacki McDonald nie szkodzi. Chociaż pewnie zamysłem autorek nie był mój bezczelny rechot w łzawych czy „gorących” momentach.
Użytkownik: UzytkownikUsuniety04​282023155215Opiekun BiblioNETki 14.01.2015 11:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeczytałam i podzielam ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Zgadzam się z Misiakiem297, który na swoim profilu napisał:

"Literatury nigdy nie uznaję za przeznaczoną dla konkretnej grupy czytelników (dla mężczyzn, dla dzieci i młodzieży, dla kobiet) - ona jest dla wszystkich!"

Autorka trochę gubi myśl, ale porusza kilka ważnych, dyskusyjnych spraw. I wydaje mi się (na moim przykładzie), że dorosła osoba z książką dla dzieci lub młodzieży w ręku, budzi jednak zdziwienie. Nie jest to takie "zwyczajne" dla wielu osób. Staram się być w miarę na bieżąco z nowościami dla dzieci i nastolatków (takie hobby) - w bibliotece panie na początku były zdziwione, że ja tak ciągle a to Kosik, a to "Zbuntowana". Gdy wyjeżdżam do rodziny i czytam książki dla dzieci lub nastolatków, to też padają różne dziwne pytania, "co też ja czytam"? Kilka lat temu w bibliotece dziecięcej na Bielanach w Warszawie musiałam zapisać 3 miesięczną córkę, bo ja, jako dorosły nie mogłam się zapisać i pożyczyć książki z cyklu o Muminkach. Ona mogła ;)

Sylwia_
Użytkownik: Rbit 13.01.2015 14:13 napisał(a):
Odpowiedź na:   Ekra... | UzytkownikUsuniety04​282023155215Opiekun BiblioNETki
Artykuł bardzo chaotyczny, aż razi płytkością sądów. Właściwie nie ma o czym dyskutować.
Wystarczy porównać go z innym tekstem, z tego samego tygodnika, dotyczącym literatury dziecięcej i mitów ( www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/1560343,1​,mitologia-dla-dzieci.read )
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 13.01.2015 17:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Artykuł bardzo chaotyczny... | Rbit
Zgadzam się w stu procentach, ten drugi jest o wiele lepszy, od początku do końca trzymający się jednej - dobrze uzasadnionej - tezy.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: