Dodany: 05.01.2015 14:05|Autor: Xapax

Czytatnik: Po godzinach

"Zniszcz ten dziennik" - czyli książkowy (???) bestseller 2014 roku


Przeglądałem właśnie listę książkowych bestsellerów EMPIK-u za ubiegły rok (swoją drogą - niezły babol - jeżeli chcecie zobaczyć listę z ubiegłego roku musicie wybrać "Bestsellery 2013" - ktoś nawalił z linkami...). Trudno powiedzieć, że stanowi ona jakieś wielkie zaskoczenie - chociaż kilka niespodzianek da się znaleźć (np. nowy Wiedźmin znalazł się dopiero na 47 miejscu - kilka lat temu rzecz nie do pomyślenia). Dla mnie jednak największym zaskoczeniem jest zwycięzca, którym został wyrób książkopodobny czyli Zniszcz ten dziennik: Kreatywna destrukcja (Smith Keri)

Żeby było jasne - skłamałbym mówiąc, że "Dziennik" mi się nie podoba. Ot, sympatyczny, pomysłowy i naprawdę zabawny żarcik - w sam raz na prezent imieninowy. Co prawda nie zdecydowałem się na zakup, ale dość dokładnie przejrzałem całość w jednej z księgarń (żeby gruntownie zapoznać się z treścią wystarczy 10 minut). Gdybym patrzył na niego jak na gadżecik, to dałbym całkiem wysoką ocenę (4,5 w skali od 1 do 6).

Dlaczego zatem jestem zaskoczony zwycięstwem "Dziennika"? Powody są dwa. Po pierwsze - to nie jest książka. Prawdę powiedziawszy, równie dobrze można zaliczyć do tak zdefiniowanej kategorii "książek", blok rysunkowy. Nawet kalendarze (również uważane przez EMPIK za książki) są bliższe prawdziwej literaturze.

Po drugie - pomijając kwestię definicji - zaskakuje mnie fakt, że żadna ze sprzedawanych w naszym kraju książek nie była w stanie wzbudzić w czytelnikach zainteresowania porównywalnego z humorystyczną wersją notesu. To już jest niepokojące. Co innego czytać wyniki badań mówiące o tym, że statystyczny Polak czyta jedną książkę na 8 lat, a co innego mieć namacalny przykład tego jak książki "z prawdziwego zdarzenia" przegrywają z banalną rozrywką.

Jakby nie było - domyślam się już, co zostanie bestsellerem EMPIK-u w kolejnym roku. Wszystko wskazuje na to, że będzie nim "To nie książka" (w pełni się zgadzam z tytułem) tej samej autorki, która obdarzyła nas "Dziennikiem".

Moja poprzednia czytatka: Czy papierowe dzienniki podzielą los dinozaurów?


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 7401
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 37
Użytkownik: Xapax 06.01.2015 07:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam podobne odczucia. Kup... | verdiana
I chyba tak właśnie trzeba do niego podchodzić
Użytkownik: Szeba 05.01.2015 17:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Tego typu książek jest du... | wwwojtusOpiekun BiblioNETki
Nie żebym była przeciwna, może to i fajne, ale przejrzałam strony pod załączonym linkiem i dla mnie to wcale nie jest takie kreatywne - wydało mi się to listą poleceń-rozkazów, jak w szkolnych zbiorach ćwiczeń, tyle tylko, że wybryczne i dziwaczne czynności każą robić. E, chyba to po prostu nie dla mnie.
Użytkownik: verdiana 05.01.2015 17:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie żebym była przeciwna,... | Szeba
Kreatywność zależy tylko od właściciela - w końcu ma się nie trzymać poleceń, tylko je interpretować dowolnie, co ja np. robię. W moim dzienniku jest mnóstwo rysunków, co dla mnie jest akurat bardzo kreatywne, bo jako aspie nie mam pomysłów i NIE tworzę.
Użytkownik: wwwojtusOpiekun BiblioNETki 05.01.2015 19:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie żebym była przeciwna,... | Szeba
W tych innych książkach są też zadania bardziej twórcze lub łamigłówki, a najlepszą z nich jest chyba to arcydziełko: http://kulturaliberalna.pl/2013/08/06/borek-zamalowac-paciorkowca-o-ksiazce-zrobmy-sobie-arcydzielko-marion-deuchars-kl-dzieciom/ ja mam w planach też "Typogryzmol", bo dzieci akurat zaczynają okazywać zainteresowanie pisaniem, to idealnie się nada.

Fajny jest też http://www.wydawnictwodwiesiostry.pl/katalog/prod-mapownik.html lub seria: http://wytwornia.com/index.php/s/karta/id/41/ksiaz​ki/wytwornik-domowy.htm i http://wytwornia.com/index.php/s/karta/id/47/ksiaz​ki/wytwornik-kulinarny.htm


Ważniejsze jest to, że te książki pokazują, że można przełamywać schematy i nie bać się eksperymentować, choć pewnie są inne sposoby żeby osiągnąć to samo.
Użytkownik: Szeba 06.01.2015 17:15 napisał(a):
Odpowiedź na: W tych innych książkach s... | wwwojtusOpiekun BiblioNETki

Co ciekawe "Książkę z dziurą" i "Arcydziełko" miałam wcześniej w schowku, z adnotacją, że interaktywne i że dla dzieci, i że dobre na prezent ;)

Ok, sama kiedy byłam dzieckiem lubiłam podobne książki, choć kiedyś pewnie trochę inaczej wyglądały, nawet jeśli polegały na tym samym. Pamiętam, to było raczej jakieś czasopismo, w każdym razie kupowane w kiosku, zaledwie kilka zeszytów, czarno-białe, a4 i tam było dużo zadań typu połącz kropki, pokoloruj fragmenty z tym samym znaczkiem, rebusy, krzyżówki, labirynty itp. Trochę niby coś innego, może mniej kreatywne. Może to jest po prostu dla dzieci, albo do zabaw z dzieckiem?
Muszę przyznać, że potem szkoła trochę radości mi zabrała z zabawy takimi "książkami".

Obejrzałam link verdiany i nawet mi się to zaczęło podobać, sama chyba bym na takie wykonania nie wpadła. Fajne to jest.
Użytkownik: Xapax 06.01.2015 07:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Tego typu książek jest du... | wwwojtusOpiekun BiblioNETki
To fakt, że takich gadżetów jest dużo. Co więcej - wiele z nich daje sporo zabawy, ale moim zdaniem nazywanie ich książkami to spore nadużycie :)
Użytkownik: wwwojtusOpiekun BiblioNETki 06.01.2015 19:21 napisał(a):
Odpowiedź na: To fakt, że takich gadżet... | Xapax
W "Arcydziełku" oprócz samych zadań, są też informacje o słynnych artystach, czy technikach plastycznych, no i to ma ponad 200 stron a "Smok w krawacie" ma ponad 350, czyli spora cegła bo tego jest w formacie A4. :-)

Ja to nazywam książką, bo ma format książki, choć sama zawartość literacka nie jest (ale też zgodnie z definicją nie musi, bo książką można nazwać wszystko co ma odpowiednią objętość i jest oprawione w okładki). No ale to dla mnie sprawa drugorzędna. Ważne, że daje frajdę i dzieci lubią. :-)

I dla wyjaśnienia dodam, że ja bym na liście bestsellerów takiej książki nie umieścił.
Użytkownik: Xapax 07.01.2015 10:27 napisał(a):
Odpowiedź na: W "Arcydziełku" oprócz sa... | wwwojtusOpiekun BiblioNETki
Zgadzam się, że niektóre podobne "produkty" można zaliczyć do kategorii książkowej, ale w tym wypadku mamy tak naprawdę do czynienia z notesem. Dlatego, tak jak piszesz - nie powinno "toto" trafić do bestsellerów książkowych.
Użytkownik: verdiana 05.01.2015 17:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Staram się być tolerancyj... | Agnieszka-M4
Niszczenie generalnie nie jest kreatywne IMHO. Ale na szczęście nie trzeba niszczyć, od razu na samym początku jest napisane, że interpretujesz dowolnie. Nie ma żadnej kreatywności w ślepym wykonywaniu poleceń. ;P
Użytkownik: Agnieszka-M4 05.01.2015 18:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Niszczenie generalnie nie... | verdiana
No tak... Racja :D Swoją drogą, to bardzo kreatywne i oryginalne, jeśli robię dokładnie to samo (tzn. wykonuję to samo polecenie) co tysiące innych "użytkowników" książeczki :D Cóż... Może nie trzeba do tego dodawać żadnej ideologii. Ot, po prostu zabawka :D Jeśli to komuś dostarcza rozrywki, to czemu nie :D
Użytkownik: wwwojtusOpiekun BiblioNETki 05.01.2015 19:23 napisał(a):
Odpowiedź na: No tak... Racja :D Swoją ... | Agnieszka-M4
Tyle że te polecenia są z reguły takie, że można je na swój sposób wykonać, więc już w tym przejawia się kreatywność. Jeśli grupa dzieci ma to samo polecenie, ale dowolnie może korzystać z różnych pomocniczych rekwizytów, to razem napędzają się do coraz bardziej oryginalnych działań. I to nie jest teoria, tylko wiedza praktyczna. :-)
Użytkownik: Agnieszka-M4 05.01.2015 19:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Tyle że te polecenia są z... | wwwojtusOpiekun BiblioNETki
Po sprawiedliwości muszę przyznać, że nie widziałam książki/książek (tylko to, co dostępne jest w sieci), nie powinnam więc może oceniać. Te polecenia, które widziałam na przykładowych stronach, były raczej dość konkretne ("zrób to i to za pomocą tego i tamtego"). Być może inne polecenia dawały więcej pola do popisu.
Użytkownik: verdiana 05.01.2015 20:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Po sprawiedliwości muszę ... | Agnieszka-M4
Owszem, ale zaraz na samym początku jest napisane, że je interpretować można dowolnie.

https://www.youtube.com/watch?v=pCM7bn5I7rg
Użytkownik: Szeba 06.01.2015 17:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Owszem, ale zaraz na samy... | verdiana
Obejrzałam filmik i powoli się przekonuję ;)

Uważam wprawdzie nadal, że to bardziej chyba dla dzieci, albo do wspólnej zabawy, ale nie jestem aż tak do końca pewna swego ;) Może bym nawet i sobie kupiła, ale jak tak patrzę na filmik, to mi przyszedł inny pomysł do głowy - wezmę zeszyt, spiszę polecenia i sobie zrobię samodzielną zabawkę od początku do końca :P
Aha, i warto to rozpracować jak kalendarz adwentowy - jedna czekoladka dziennie ;)

A czy aż takie halo wokół tego należy robić? Tak bestselerować? Takie książki były i będą, więcej, kiedy byłam dzieckiem robiłam sobie sama całe książki, pisałam, rysowałam, zszywałam i na pewno nie tylko ja.

Tu, mam cały czas wrażenie, niektórzy przynajmniej, kładą nacisk, czy zauważają i to ich oburza, że książkę tę można drzeć, rzucać nią o ścianę, źle traktować i że jest to właśnie książka. Wolność...
Ale link jest fajny i budujący.
Użytkownik: verdiana 07.01.2015 14:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Obejrzałam filmik i powol... | Szeba
Art journale zdecydowanie nie są dla dzieci. Zresztą dla nich się tego nie robi. Widziałam różne dziecięce kreatywne książeczki i miały głównie na celu nauczenie się czegoś, nie były art journalami. Zresztą w Polsce to chyba pierwszy, a taki prawdziwy a.j. znalazłam dopiero niedawno - nie sprowadza się, nie produkuje, nie ma tradycji, ludziom się nie chce, nie wiem. Może dlatego ludzie nie wiedzą, co się z tym roku i traktują tytuł dosłownie, tymczasem w oryginale to nie jest "zniszcz", tylko "wreck", i nie "dziennik", tylko "journal" właśnie. Nawet tłumacz nie skojarzył z art journalem, jak widać, polskiego tłumaczenia nie ma w ogóle. "Wreck this Journal" to coś na kształt popowego art journala z podpowiedziami, bo nie każdy ma własne pomysły i nie każdy od razu wpada na prowadzenie klasycznego art journala. ;)

To nie książka. To tylko polski tytuł udaje, że to jest jakiś dziennik, choć nie ma z dziennikiem nic wspólnego. Powinno się go raczej kupować w sklepach papierniczych i plastycznych jak wszystkie art journale, a nie w księgarniach. Promować może i owszem, ale nie jako książkę! Tego się przecież nie czyta. To tak jakby promować adresownik jako książkę - bez sensu! Promować jako źródło kreatywności, a nie jako książkę, którą się w dodatku niszczy - zupełnie nie rozumiem, czemu ludzie, którzy dosłownie traktują polski tytuł, jednocześnie pomijają jedno z pierwszych poleceń - żeby się ściśle nie trzymać tychże. Na yt jest masa filmików pokazujących zniszczenie - ale co jest kreatywnego w niszczeniu? Po co to w ogóle robić?
Użytkownik: Szeba 07.01.2015 14:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Art journale zdecydowanie... | verdiana
A owszem, zgadzam się, zwłaszcza z drugą częścią wypowiedzi. A ja, przyznaję się, takiego gatunku "książki" po prostu nie znałam. Wydawcy też chyba trochę mieszają, taki tekst znalazłam na stronie empiku, do innej - podobnej pozycji? - i może stąd pewne nieporozumienia?

"Koniec z zakazami: „Nie plam! Nie zaginaj rogów! Nie rzucaj w kąt!”. Teraz możesz mazać, bazgrać, kleić i robić dużo bardziej szalone rzeczy, a powstanie twoje własne dadaistyczne dzieło sztuki. Teraz ty jesteś autorem i artystą – burz i twórz, zgodnie z nastrojem chwili, wykorzystując cały swój twórczy potencjał.
TO NIE JEST KSIĄŻKA to zachęta dla (jeszcze) nieczytających i dla tych, którzy od zadrukowanego papieru wolą świecący ekran. To coś więcej niż zszyte kartki i okładka – to absolutna nowość dla dzieci, młodzieży i tych, którzy zawsze swą ulubioną książkę mieli ochotę potraktować indywidualnie. Tu każda strona woła: „Napisz mnie, narysuj, stwórz!”. Przełam opór, oswój papierowy obiekt. Przekonaj się: książka może być twoim najlepszym przyjacielem i najbliższym powiernikiem!"
- tekst do książki "To nie jest książka" http://www.empik.com/to-nie-jest-ksiazka-opracowanie-zbiorowe,p1049457987,ksiazka-p
To nie jest książka: Burz i twórz! (< praca zbiorowa / wielu autorów >)
Użytkownik: verdiana 08.01.2015 11:50 napisał(a):
Odpowiedź na: A owszem, zgadzam się, zw... | Szeba
Keri Smith wyprodukowała (no bo nie "napisała" :)) drugą i trzecią część. "To nie książka" u nas wyjdzie w lutym, trzecia to "Mess!" i ta już - na ile zdążyłam się na yt zorientować - ma polecenie, żeby nie tworzyć niczego ładnego. I celu tej trzeciej, przyznam, nie rozumiem, bo tam właśnie chodzi o to, co większość Polaków robi z częścią pierwszą - o niszczenie. Chociaż powinnam zmienić zdanie, że niszczenie nie może być kreatywne - widziałam filmik, jak dziewczyna naprawdę kreatywnie niszczy "Mess!", ale robi to za pomocą farb, klejów, itd., których się normalnie używa do tworzenia, nie robi tego tak topornie - pod prysznicem, dosłownie i bez sensu. Ale dla niej to niszczenie się "książki" jest skutkiem ubocznym, a nie celem, i to jest akurat fajne. Samego niszczenia dla niszczenia jakoś nie rozumiem.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 08.01.2015 14:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Keri Smith wyprodukowała ... | verdiana
Proszę bardzo: To nie książka (Smith Keri)

A bardzo ciekawie w temacie kiczu i nie-sztuki (ściślej także nie-książki) wypowiada się ten tekst: O sztuce dobrej i sztuce złej
Użytkownik: Marylek 09.02.2015 09:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Owszem, ale zaraz na samy... | verdiana
Pochodziłam trochę po stronach z "journalami".

W wersjach angielskojęzycznych prezentowane są produkty końcowe, często bez żadnego komentarza, bo gotowy "dziennik" mówi sam za siebie. Czasem ktoś powie, jak długo zajęło mu skończenie całości - np. siedem miesięcy. Często nie widać osoby performera, tylko jego dłonie przerzucające strony dziennika.

W wersji polskiej - widzę "gadające głowy", młodych ludzi prezentujących głównie samych siebie.
Użytkownik: verdiana 05.01.2015 20:47 napisał(a):
Odpowiedź na: No tak... Racja :D Swoją ... | Agnieszka-M4
Znalazłam ten filmik dopiero teraz, ale znakomicie ilustruje, o co mi chodzi. ;)

https://www.youtube.com/watch?v=pCM7bn5I7rg
Użytkownik: Xapax 06.01.2015 07:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Staram się być tolerancyj... | Agnieszka-M4
Twoje podejście jest prawidłowe - tolerancja to ważna rzecz.
A co do zeszytu od fizyki... chyba nieprzypadkowo jesteś teraz wśród biblionetkowiczów. Fizyka nie była też moim ulubionym przedmiotem ;)
Użytkownik: verdiana 07.01.2015 14:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Twoje podejście jest praw... | Xapax
Ani moim - pisałam egzamin poprawkowy w liceum ;)
Użytkownik: Xapax 07.01.2015 14:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Ani moim - pisałam egzami... | verdiana
Ja miałem litościwą nauczycielkę, która wiedząc, że niewiele osób "kocha" fizykę - pozwalała ściągać na sprawdzianach i nie wyrywała z zaskoczenia do odpowiedzi :)
Użytkownik: verdiana 08.01.2015 11:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja miałem litościwą naucz... | Xapax
Jeden z fizyków dawał nam pytania ratunkowe, np. Jak spędziłaś wakacje? Odpowiedź na jedno pytanie zaliczała klasówkę, więc... wszyscy zaliczali. ;)
Użytkownik: misiak297 08.01.2015 11:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja miałem litościwą naucz... | Xapax
A mój fizyk zadał mi napisanie paru limeryków o świetle:)
Użytkownik: Xapax 08.01.2015 13:30 napisał(a):
Odpowiedź na: A mój fizyk zadał mi napi... | misiak297
Podoba mi się jego podejście :)
Użytkownik: wwwojtusOpiekun BiblioNETki 07.01.2015 15:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Twoje podejście jest praw... | Xapax
Hmm, a jak się łączy nielubienie fizyki z byciem biblionetkowiczem?
Użytkownik: Xapax 08.01.2015 09:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Hmm, a jak się łączy niel... | wwwojtusOpiekun BiblioNETki
Cóż... zazwyczaj humaniści nie przepadają za fizyką i chętniej czytają książki niż zagłębiają się w tajniki materii, z której zbudowany jest nasz świat. Oczywiście jest to duże uproszczenie, ale na potrzeby dyskusji można sobie na to pozwolić :-)
Użytkownik: wwwojtusOpiekun BiblioNETki 08.01.2015 09:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Cóż... zazwyczaj humaniśc... | Xapax
Myślę, że to uproszczenie jest tak duże, że wręcz szkodliwe. ;-)
Moim zdaniem jeśli ktoś nie rozumie, czy wręcz nie lubi fizyki/matematyki/innych nauk ścisłych to po prostu nie trafił jeszcze na odpowiedniego nauczyciela lub metodę. Szkoła w tym aspekcie absolutnie nie pomaga... Nazywanie kogoś takiego humanistą jest dla mnie sporym eufemizmem i kojarzy mi się bardziej z nonsensopedią: http://nonsensopedia.wikia.com/wiki/Humanista niż z rzeczywistym znaczeniem słowa: http://portalwiedzy.onet.pl/101906,,,,humanista,ha​slo.html.
Użytkownik: Xapax 08.01.2015 10:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Myślę, że to uproszczenie... | wwwojtusOpiekun BiblioNETki
Niech i tak będzie. Mogę być "szkodnikiem" :)

Z drugiej strony... chyba nieprzypadkowo na kierunkach "humanistycznych" studenci nie uczą się fizyki, a inżynierowie nie są zmuszani do czytania lektur niespecjalistycznych. Zdaję sobie sprawę, że istnieją "humaniści" nie czytający niczego od lat i "ścisłe umysły" pochłaniające jedną książkę za drugą, ale... myślę, że w moim uproszczeniu da się jednak znaleźć sporo prawdy (niestety).
Użytkownik: Agnieszka-M4 08.01.2015 15:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Myślę, że to uproszczenie... | wwwojtusOpiekun BiblioNETki
Zgadzam się, że dużo zależy od nauczyciela. Ja wiem - i wiedziałam wtedy, w liceum - że fizyka czy chemia mogą być fascynujące. Pamiętam nawet, że zdarzało mi się oglądać taki program telewizyjny "Laboratorium". Moje zniechęcenie do fizyki wynikało właśnie z tego, że pani, która nas uczyła, była tuż przed emeryturą i chyba sama nie miała już serca do szkoły, lekcji, itd. Wyglądała na bardziej zmęczoną tym przedmiotem niż my :)
Użytkownik: Xapax 09.01.2015 17:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgadzam się, że dużo zale... | Agnieszka-M4
Moja fizyczka nawet się starała - na zajęciach było całkiem ciekawie. Nie zmienia to faktu, że nie wzbudziło to mojej miłości do przedmiotu... To chyba kwestia zainteresowania czymś - wolałem inne rzeczy (i do dziś wolę).
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 09.01.2015 19:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Cóż... zazwyczaj humaniśc... | Xapax
Cóż, wypada mi tylko zacytować Zakazana psychologia: Pomiędzy nauką a szarlatanerią (Witkowski Tomasz):

"Studenci [psychologii], poza tym, że błędnie sytuują przedmiot swoich studiów w klasyfikacji nauk [tj. w humanistycznych, a nie społecznych], opacznie rozumieją pojęcie humanisty. W ich mniemaniu jest to osoba, która nie rozumie matematyki!"

Oczywiście na rychłych zajęciach ze statystyki przeżywają rozczarowanie i sami wymagają pomocy psychologa ;) Natomiast wydaje mi się bardzo mylne uznanie, iż "humaniści" posiadają nadreprezentację na portalach książkowych w stosunku do "ścisłowców". Sam jestem matematykiem, jak najbardziej uzależnionym od książek i czytania. Co więcej - jestem pasjonatem scrabbli i znam polską czołówkę graczy - najwięcej wśród nich ekonomistów, informatyków i inżynierów... dlatego trochę krzywdząca jest wg mnie uwaga o konflikcie fizyce z Bnetką. ;p
Użytkownik: Agnieszka-M4 09.01.2015 19:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Cóż, wypada mi tylko zacy... | LouriOpiekun BiblioNETki
Ja z wykształcenia jestem historykiem, ale nigdy w liceum nie miałam problemów z matematyką. Właściwie to nawet widzę pewne powiązanie między jedną nauką a drugą: lubię rozwiązywanie zagadek :) Czy jest to docieranie do "sedna" wydarzeń historycznych, wyjaśnianie różnych niuansów i okoliczności tych wydarzeń, odkrywanie nowych dokumentów w archiwach, czy jest to rozwiązywanie zadania matematycznego - zawsze jest to jakaś ciekawa zagadka, a jej rozwiązanie przynosi intelektualną satysfakcję :) Zresztą podejrzewam, że z tego samego powodu moimi ulubionymi książkami są kryminały :)
Użytkownik: Xapax 09.01.2015 22:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Cóż, wypada mi tylko zacy... | LouriOpiekun BiblioNETki
OK. Już wiem, że nie rozumiem słowa humanista. Człowiek uczy się całe życie :)

Ale co do związku scrabbli z literaturą powiem jedno... absolutny brak powiązania. W mojej byłej pracy był informatyk, który wymiatał w scrabble i z tego co słyszałem odnosił spore sukcesy nie tylko na krajowym podwórku. Jakie było moje zaskoczenie gdy dowiedziałem się, że poza podręcznikami, słownikami i książkami dotyczącymi informatyki nie miał w ręku żadnych innych książek od zakończenia liceum.

I jeszcze jedno - masz całkowitą rację, że wielu "ścisłowców" czyta mnóstwo książek i jest fanami dobrej literatury (i bardzo dobrze, bo takich ludzi nam w Polsce potrzeba). I wcale nie przeszkadza mi to napisać komuś kto nie znosił fizyki, że jest hardcorowym "Biblionetkowiczem". To po prostu sposób zagajenia / podtrzymania rozmowy. Nie należy się w tym dopatrywać chęci krzywdzenia / faworyzowania kogokolwiek. Prawdę powiedziawszy... takie pilnowanie się z każdym słowem, nazbyt kojarzy mi się z "amerykańską polityczną poprawnością", której wyjątkowo nie lubię.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 10.01.2015 10:07 napisał(a):
Odpowiedź na: OK. Już wiem, że nie rozu... | Xapax
Oczywiście moja wypowiedź była z przymrużeniem oka lekkim (choć po wcześniejszej wypowiedzi trochę poczułem się, jakbym trafił do BNetki "tylnymi drzwiami", bez zwyczajowego nielubienia nauk ścisłych ;p) i nie mam badań stwierdzających korelację między wynikami gry a czytelnictwem. Ale z tamtym Twym znajomym (miał nazwisko na Ż.?) to też dowód anegdotyczny :) Na turniejach widzę, ile osób przechadza się z książką albo w przerwach poświęca się tylko lekturze. Moja przygoda zaczęła się stąd, iż literatura i niektóre przedmioty szkolne wbiły mi do głowy mnóstwo słów, których gdzie indziej nie miałbym okazji użyć ;D A oczytanie niewątpliwie pomaga!

Co zaś do "humanistów" - książka Słowa w lustrze: Pleonazm, semantyka, pragmatyka (Małocha-Krupa Agnieszka) jasno wg mnie pokazuje, na jak wysoki poziom abstrakcji musi się czasem wznosić np. filolog.
Użytkownik: Xapax 10.01.2015 14:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczywiście moja wypowiedź... | LouriOpiekun BiblioNETki
Nie pamiętam nazwiska tego człowieka - to było co najmniej 10 lat temu (a może i więcej). Jednak rzeczywiście był to okaz nietypowy i zgadzam się, że wybitnie anegdotyczny.

Mogę też zagwarantować, że tak samo lubię rozmowy z miłośnikami i wrogami przedmiotów ścisłych - byle dzielili moje zamiłowanie do czytania :)
Legenda
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: