Dodany: 27.12.2014 21:34|Autor: esterka

Czytatnik:

2 osoby polecają ten tekst.

Co tyczy roku minionego i tego, który nadchodzi - podsumowanie anno domini 2014.


Zbliża się Nowy Rok, czas do podsumowania upływającego roku i powzięcia postanowień na kolejny.

(Może pisanie czytatek zmobilizuje mnie jeszcze bardziej do realizowania tego, co zaplanowane?)

Z myśli na podsumowanie – generalnie jestem z siebie zadowolona, przynajmniej pod względem czytelniczym. W końcu, po dwóch latach posuchy wróciłam do w miarę regularnego czytania czegoś innego niż krwiste romansidła. Niemal udało mi się spełnić wyzwanie pięćdziesięciu czterech książek w ciągu roku (kilka pozostało do dokończenia, co uważam za nienajgorszy wynik, kiedy przystępuje się do takiego czytelniczego wyzwania w czerwcu) i chyba co najmniej kilkanaście powtórzyć.

Lubię wracać do książek, które już czytałam i podobały mi się. Czasem weryfikuje to ocenę książki, chociaż zauważyłam, że jeśli książka spodobała mi się przy pierwszym czytaniu, to zwykle dostrzegam w niej jeszcze więcej do podobania się przy kolejnym. Cieszę się, że znalazłam czas na zakochanie się w „Ziemiomorzu” Ursuli le Guin i zaczytaniu na śmierć cyklu Ekumeny. Podobał mi się „Pan Lodowego Ogrodu” Grzędowicza, kawał dobrej literatury, aż szkoda, że został mi tylko ostatni tom.

W końcu też przełamałam swoje obawy, co do poziomu znajomości języka angielskiego. Czytam po angielsku! To dla mnie największe osiągnięcie minionego roku. Zaczęłam od znajomych rzeczy, takich jak Harry Potter, ale właśnie zaczęłam czytać „House of many ways” Diane Wynne Jones, czego w ogóle wcześniej nie znałam i idzie super.

Zaczęłam się przed sobą przyznawać do tego, że uwielbiam książki dla dzieci i młodzieży oraz krwiste romansidła niższych lotów – mam nadzieję, że to nie powinna być wstydliwa tajemnica jak kiła czy inna rzeżączka.

Okazało się również, że bardzo podoba mi się czytanie na innych niż papierowe formatach. Dość regularnie czytywałam na komputerze, laptopie i potem na dość okazyjnie działającym tablecie. Ojczulek dostał Kindle’a i bardzo go sobie chwalił, po wypróbowaniu w wakacje przyznałam mu rację i obecnie katuję pożyczonego ojcowskiego, bo buty okazały się ważniejszym prezentem gwiazdkowym. Jednakowoż myślę, iż w początku przyszłego roku rodzina powiększy się o kolejnego Kindle’a.

Z myśli postanowionych – dużo jeszcze do przeczytania!

Pięćdziesiąt cztery książki, jedna, nieznana mi dotychczas, na każdy tydzień kolejnego roku. Co najmniej oczywiście. Nie zamierzam robić żadnej listy, mniej lub bardziej uroczej czy rozsądnej, ale chcę w końcu uzupełnić odrobinę swoją znajomość klasyki i uroczyście przysięgam (...że knuję coś niedobrego...), że dwanaście książek, jedna na każdy miesiąc będzie ominiętą lekturą szkolną lub inną książką, którą każdy powinien raz w życiu przeczytać. Te z grubsza są zaplanowane. Dokończenie „Anny Kareniny” Tołstoja, „Doktor Faustus”, „Czarodziejska góra” i dokończenie „Budderbruków” Manna, „Lalka” Prusa, dokończenie „Moby Dicka”, dokończenie wszystkich trzech powieści: „Idioty”, „Biesów” i „Braci Karamazow” Dostojewskiego. Srsly, zaczynałam, zachwycałam się i przerywałam.

O, właśnie akcja doczytania przerwanych powieści. Większość z nich mi się naprawdę podobała, ale z jakiegoś powodu przerwałam i nie wróciłam. Koniec z tym, naprawdę. W ramach tej akcji zamierzam dokończyć kilka książek z kilku ostatnich lat, czasem będzie to po prostu przeczytanie ich na nowo: Lema i Dukaja, zwłaszcza „Fiasko”, „Powrót z gwiazd”, „Wizja lokalna”, „Pamiętnik znaleziony w wannie”,„Lód” i „Króla Bólu”, no i te wymienione w akapicie wyżej.

Wiosną zrezygnuję z autobusów i tramwajów na rzecz roweru i zaoszczędzone w ten sposób pieniążki mam zamiar przeznaczyć na zakup jednej książki miesięcznie, którą chcę przeczytać lub której brakuje moim zdaniem w mojej zapchanej biblioteczce. Wtedy też zaprzyjaźnię się z kolekcją audiobooków w lokalnej bibliotece.

Postaram się o własną Jego Kindle’owatość i uroczyście przysięgam przeczytać co najmniej sześć książek po angielsku lub innym obcym języku. Obiecuję sobie ciągle poprawić swój francuski, może zaowocuje to jedną lub dwiema prostymi książkami w tym... ehem... uroczym języku?

Wróciłam myślami do pierwszego akapitu i stwierdziłam, że jednak mam kilka czytelniczych planów. Chciałabym przeczytać serię „Jeźdźcy smoków” Anne McCaffry, zwłaszcza, że posiadam własną, niemal całą. Chętnie też dorwę zaplanowane na przyszły rok „Twoje listy chowam pod materacem. Korespondencja 1971-2002” Astrid Lindgren i Sary Schwardt. Z listowych też mam niecne plany wobec „Listów do Nelsona Algrena”. Czeka też na mnie kilka książek Philipa K. Dicka i może w końcu cykl Diuny? Czekają na mnie „Dzieci Arbatu”, „C.K. Dezerterzy”, „Przygody dobrego wojaka Szwejka”, „Austeria” Stryjkowskiego i „Modlitwa za Owena” Johna Irvinga (to chyba z cyklu czytania z własnej biblioteczki ;)). Chcę się też przekonać, czemu moja matka tak bardzo uwielbia Wiśniewskiego i czy „Atlas chmur” jest rzeczywiście o chmurach. No i w końcu chętnie przekonałabym się, czy Polska jest bożym czy diabelskim igrzyskiem bazując na „Bożym igrzysku” Normana Daviesa.

O dziwo, mam też listę książek, których nie zamierzam przeczytać. „Gra o tron” nudzi mnie najzwyczajniej na świecie. Niemal przeczytałam pierwszą z cyklu (swoją drogą była to chyba NAJGORZEJ wydana książka z jaką miałam do czynienia) i wbrew zachwytom świata, reszcie podziękuję na razie. Trylogia Suzanne Collins „Igrzyska śmierci” poczeka aż wyjdzie ostatni film i wtedy nastąpi konfrontacja. Trudi Canavan sobie odpuszczę, przeczytałam jedną, mam wrażenie, że znam wszystkie. Cykl o Kacpere Ryxie po pierwszym tomie wydał mi się mniej porywający niż z relacji mojego przyjaciela.... Itede itepe.

Chciałabym, żebym w przyszłym roku obok tej były inne czytatki i moje przemyślenia o książkach. Może jakaś recenzja nawet?

No i chyba czas na ekstra półki w pokoju. Nowa śliczna, okazyjnie dorwana biblioteczka w stylu art deco ugina się od książek, którym co roku obiecuję śliczne ex libris. Czasem tylko jak na nie patrzę, to modlę się, żebym jeszcze długo nie musiała się przeprowadzać, bo, matko z córką, ale tego troszkę jest.

Może to wszystko się uda w anno domini 2015, a może nie. Najlepiej zacząć od razu. Zerknę tylko na empik.com (wujostwo sprytnie podarowało mi kartę z sumą do wydania w empiku - nie wiem, czy więcej zabawy nie będę miała z samego wybierania książek niż ich czytania). Tak więc hola z laptopa, Kindle w dłoń, czas na rozwój zwojów mózgowych i psucie oczu.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 456
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: Pingwinek 18.03.2020 08:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Zbliża się Nowy Rok, czas... | esterka
Ja też uwielbiam książki dla dzieci i młodzieży (jako gatunek - nie że wszelkie możliwe tytuły) i nie widzę powodu, by robić z tego wstydliwą tajemnicę ;)

Jednoczę się również w dziwnym niedoczytywaniu od czasu do czasu, przerywaniu pomimo zachwytu/zainteresowania i przeciąganiu tych przerw...
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: