Dodany: 16.12.2014 13:53|Autor: maggie.p

Czy Winni są winni?


„Fascynująca saga rodziny Winnych z dramatycznymi wydarzeniami XX wieku w tle”[1].

Takie oto zdanie przeczytałam na okładce książki autorstwa Ałbeny Grabowskiej „Stulecie Winnych. Ci, którzy przeżyli”. Bez tego też wiedziałabym, że powieść będzie fascynująca. Udało mi się już wcześniej poznać twórczość Ałbeny i nie miałam najmniejszych wątpliwości, że trzymam w rękach utwór, który mnie zauroczy. Ale nawet ja, wielka miłośniczka wcześniejszych powieści tej pisarki: „Coraz mniej olśnień” i „Lot nisko nad ziemią”, nie przypuszczałam, że mam do czynienia z dziełem genialnym, wybitnym, niepowtarzalnym. Dlaczego tak uważam? Postaram się wytłumaczyć, choć zdaję sobie sprawę, że nie będzie łatwo ubrać w słowa te wszystkie emocje, uczucia, refleksje, które mi towarzyszyły podczas czytania.

Ałbena Grabowska coraz częściej gości wśród ludzi zafascynowanych czytelnictwem i literaturą. Mało kto z blogosfery nie zna jej nazwiska, nawet jeśli do tej pory nie miał okazji poznać jej twórczości literackiej. Większość wie, że nie ma wykształcenia polonistycznego, tylko medyczne. Jest lekarzem, specjalistą neurologii i epileptologii. Parę lat temu zaczęła pisać i jak twierdzi, nie wyobraża sobie życia bez pisania. Stworzyła cykl przeznaczony dla młodszych czytelników oraz pięć powieści dla dorosłych. Swoją przygodę z literaturą dla tych nieco starszych rozpoczęła od książki non-fiction o Bułgarii „Tam, gdzie urodził się Orfeusz”. Ma bowiem bułgarskie korzenie i chciała nam przybliżyć swoją drugą ojczyznę.

„Stulecie Winnych” jest sagą rodzinną i już sama przynależność gatunkowa tej powieści zachęca do jej przeczytania. Przynajmniej mnie – miłośniczkę „Sagi rodu Forsythe’ów”, „Buddenbrooków” czy z rodzimej literatury „Nocy i dni”. Nie jest to na pewno łatwy gatunek – wymaga bowiem od piszącego umiejscowienia losów paru pokoleń opisywanej rodziny w konkretnym okresie historycznym. Na pewno potrzebne jest poznanie i rzetelna analiza tła historycznego, bo w tej warstwie nie ma miejsca na fikcję. Jakiekolwiek minięcie się z prawdą zostanie na pewno zauważone i wytknięte przez krytykę. Ałbena poradziła sobie z tym doskonale. Mimo że akcja powieści obejmuje ostatnie sto lat polskiej historii (ze szczególnym uwzględnieniem dziejów podwarszawskiej miejscowości Brwinów), realia zachowane są perfekcyjnie.

Historia rodziny Winnych rozpoczyna się w przededniu I wojny światowej dramatycznym porodem, w czasie którego na świat przychodzą bliźniaczki Mania i Ania, a ich matka, Kasia Winna, umiera. Stanisław Winny bardzo boleje nad śmiercią ukochanej żony. Obawia się również, że nie da rady wychować córek, tym bardziej że Kasia obdarzyła go już wcześniej dwoma synami. Ale od czego jest rodzina? Do Stanisława wprowadzają się jego rodzice, matka zajmuje się wychowaniem wnucząt i prowadzeniem domu.

Tymczasem w odległym Sarajewie dochodzi do zabójstwa księcia Ferdynanda i jego żony Zofii, co stanowi pretekst do rozpoczęcia wojny, określanej przez historyków jako I światowa. Wojna nie omija też Brwinowa, dotykając boleśnie zarówno rodzinę Winnych, jak i innych jego mieszkańców. Ale przynosi również wyzwolenie spod zaborów oraz trudny okres życia w Polsce wolnej po ponad 120 latach ujarzmienia. I w końcu nastaje wrzesień 1939 roku, wybucha kolejna wojna – w tym momencie kończy się tom pierwszy sagi. Jak potoczyły się losy rodziny Winnych? Kto przeżył i doczekał ciężkich lat II wojny światowej? Nie będę streszczać Wam tej fascynującej opowieści – musicie mi uwierzyć na słowo, że dzieje się tam bardzo dużo i nikt, kto sięgnie po książkę, na pewno nie będzie się nudził.

Dlaczego uważam, że powieść jest wybitna? No cóż… składa się na to wiele faktów, z których najważniejszym jest – moim zdaniem – umiejscowienie fikcji w realiach historycznych. Nie chodzi tu tylko o tło, o historię Polski ukazaną prawdziwie, ciekawie, ale niejako na marginesie. Ałbena nie narzuca nam jej w żaden sposób – „Stulecie Winnych” nie jest powieścią historyczną – a jednak cały czas ją odczuwamy, tak jak w życiu. Nasze życie też przecież nie jest oderwane od historii naszego kraju, jesteśmy jej częścią, niewielką być może, ale w jakimś minimalnym stopniu ją kształtujemy. Podobnie z Winnymi – ich losy nierozerwalnie łączą się z historią Polski, chwilami bardzo silnie, nieodwracalnie, ale nie są przez nią zdominowane. Ta wspaniała równowaga dodaje opowieści kolorytu, klimatu, autentyczności; nie odrywa nas od głównego, podstawowego wątku, jedynie go wzbogaca i urozmaica.

Ale realia historyczne to nie tylko tło. Wśród bohaterów fikcyjnych przewija się bowiem cała plejada postaci rzeczywistych, które ożyły na kartach powieści i stanowią jej nieodłączną część. Są tu: znany przemysłowiec, dobroczyńca Stanisław Lilpop, jego córka i zięć, czyli Anna i Jarosław Iwaszkiewiczowie, dyplomata z okresu międzywojennego, poseł RP Tadeusz Wierusz-Kowalski, wspaniały Stary Doktor Janusz Korczak, a także Jadwiga Reutt, przełożona Żeńskiego Gimnazjum - słynnych Platerek. I co najważniejsze, postacie te czynnie uczestniczą w życiu głównych bohaterów, niejednokrotnie wpływając na ich losy i decyzje.

Jakby tego wszystkiego było mało, autorka umożliwiła nam również częste wizyty w rzeczywiście istniejących miejscach. Odwiedzamy posiadłości Lilpopa, w tym budowane przez niego dla córki Stawisko, bywamy w pałacu u Wierusz-Kowalskiego, razem z Anią mieszkamy na pensji przy Prywatnej Żeńskiej Szkole im. Cecylii Plater-Zyberkówny.

Wszystkie te aspekty powodują, że chwilami zapominamy, co jest prawdą, a co fikcją. Historia opowiedziana jest tak realistycznie, że momentami zastanawiamy się, czy pisarka nie snuje opowieści o prawdziwych losach pewnej rodziny – stolarza strugającego meble dla Wierusz-Kowalskiego, wspaniałej kucharki gotującej w Stawisku, małej dziewczynki, której wujcio Lilpop pożycza książki ze swojej bogatej biblioteki. Przecież to wszystko mogło się zdarzyć – ba, czytając „Stulecie Winnych” jesteśmy w stanie uwierzyć, że zdarzyło się naprawdę.

Tę naszą wiarę potęguje także genialna kreacja bohaterów, nie tylko całej rodziny Winnych, ale i tych drugoplanowych, epizodycznych, tego „tłumu” przewijającego się przez karty powieści. Nawet osoby pojawiające się zaledwie na chwilę mają indywidualne cechy i nie sposób ich pomylić z jakąkolwiek inną postacią. W życiu trudno znaleźć dwie jednakowe osoby, tak samo w „Stuleciu…” – każdy jest inny, niepowtarzalny. Stanisław – zdolny stolarz, nieco zagubiony mężczyzna, niepotrafiący znaleźć swojego miejsca na ziemi po śmierci żony, ale poszukujący miłości, dobry ojciec, syn i brat, dbający o rodzinę, pomocny, prawy. Ania Winna, córka Kasi i Stanisława, „winna” śmierci swojej matki, inteligentna, mądra, umiejąca dla siostry poświęcić wszystko, nawet miłość ukochanego mężczyzny. I w końcu Bronisława, matka Stanisława, babcia bliźniaczek – kobieta niezwykle mądra życiowo, sprawiedliwa, kochająca, zaradna, dobry duch rodziny. Trzy pokolenia i chyba ich najważniejsi przedstawiciele, a jednocześnie postacie, które we mnie wzbudziły największą sympatię. Bo choć żadna z nich nie jest pozbawiona wad, cech negatywnych, prawdziwie ludzkich, w ostatecznym rozrachunku na pewno należą do osób określanych mianem „dobrych ludzi”.

„Stulecie Winnych” to opowieść o zwykłych, prostych ludziach, którzy często borykają się z dylematami, problemami, wyborami. Nie zawsze postępują zgodnie z ogólnie obowiązującymi normami moralnymi, ale przecież czasy są bardzo ciężkie i wyjątkowe, i „Nie ma winnych, synku, kiedy jest wojna…”[2]. Takim stwierdzeniem da się bardzo wiele wytłumaczyć, rozgrzeszyć różne decyzje oraz wybory. A nazwisko wybrane przez pisarkę nie jest przypadkowe – Winni są winni wielu czynów. Czy można je usprawiedliwić? To będziecie już musieli sami ocenić, czytając książkę.

Kolejnym wielkim atutem powieści jest jej wielowątkowość. Nawet nie pokuszę się o wymienienie wszystkich wątków, bo zajęłoby to sporo czasu i miejsca. Powiem tylko, że mimo tak dużej ich liczby, Ałbena potrafiła zachować spójność fabuły. Nic tu nie dzieje się przypadkowo czy bezcelowo, wszystkie działania, zdarzenia, decyzje są dokładnie przemyślane od początku do końca. Zapanowanie nad tak obszerną fabułą wymaga również od czytającego wielkiej uwagi i skupienia. Nie można pozwolić sobie na bujanie w obłokach czy myślenie o niebieskich migdałach – straciłoby się wtedy za dużo z akcji. I nie znaczy to wcale, że cały czas jest ona wartka i każda kolejna strona zapoznaje nas z nowym wydarzeniem. W życiu aż tak często zwroty nie następują, więc w „Stuleciu Winnych” również są dni, miesiące zwyczajne – a potem dzieje się coś zmieniającego życie bohaterów o 180 stopni. Podziwiam autorkę za tę wielką umiejętność prowadzenia akcji w sposób interesujący i niezwykły, gdy opisuje codzienne życie zwykłych, prostych ludzi. Należałoby tu jeszcze dodać: zwykłym językiem, bowiem Ałbena nie sili się na górnolotne opisy – trafia do czytelnika za pomocą języka prostego, codziennego. I bardzo związanego z czasami, w jakich wszystko się dzieje. Dialogi są tak autentyczne, że nie wyczuwamy tu ani odrobiny sztuczności – odnosimy wrażenie, że stoimy obok i słuchamy rozmów babci Broni z wnuczkami czy wujcia Lilpopa z Anią.

Jeszcze jedno zwróciło moją uwagę. Pierwszy tom sagi kończy się, podobnie jak i zaczyna, porodem. Ałbena Grabowska ujęła losy swoich bohaterów w pewną klamrę – tak jakby chciała nam wszystkim przypomnieć, że historia lubi się powtarzać i kolejne pokolenie Winnych będzie musiało przeżyć ciężkie czasy wojenne. Narodziny dziecka zawsze stanowią pewien przełom w życiu rodziny, niosą radość i nadzieję. Czy tak będzie również w tym wypadku? O tym dowiemy się z kolejnego tomu sagi. Ja wprost nie mogę się go doczekać, szczególnie że przed bohaterami pięć lat potwornej wojny. Co przyniesie im przyszłość?

Jest to bezsprzecznie jedna z najlepszych (jeśli nie najlepsza) powieści, jakie przeczytałam w tym roku. Nie mogę jej nic zarzucić. Jest po prostu fenomenalna. To powieść, za której sprawą Ałbena Grabowska weszła na stałe do historii literatury polskiej.

Polecam – Polecam – Polecam!!!


---
[1] Ałbena Grabowska, "Stulecie Winnych. Ci, którzy przeżyli", wyd. Zwierciadło, 2014, tekst z okładki.
[2] Tamże, str. 77.


[recenzję opublikowałam wcześniej na swoim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5494
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: