Dodany: 02.08.2009 21:26|Autor: nat_ala

Zakochani w "Wielkim Mistrzu"


Tekst zawiera informacje dotyczące fabuły i zakończenia.


Ostatni tom "Trylogii Czarnego Maga" Trudi Canavan to książka, którą wspominam z nostalgią, zdecydowanie najlepsza z cyklu. Posiada niewątpliwie interesujące zakończenie, które muszę docenić jako romantyczna kobieta.

"Wielki Mistrz" obfituje w romantyczne wątki (wydaje mi się, że trzy to zupełnie przyzwoity wynik), szczęśliwie dwa pozostałe kończą się zdecydowanie lepiej niż związek dwójki głównych bohaterów.

Godny uwagi jest zwłaszcza motyw miłości homoseksualnej. Uczucie między Ambasadorem Dannylem a Tayendem z Tremmelin rozkwita bardzo powoli, jako że w Dannylu drzemie wiele zahamowań mających korzenie w pewnym konflikcie z czasów nowicjatu w Gildii. Jego przyjaciel doskonale rozumie trudności zaistniałej sytuacji, ponadto może sobie pozwolić na czekanie, więc nie ponagla Ambasadora. Jednak osoby czekające na nagły zwrot akcji i burzliwy rozkwit romansu (jak ja) - zawiodą się srodze. Oczywiście Dannyl zdaje sobie, w końcu, sprawę z własnych uczuć do pewnego uczonego. Ba. Nawet je akceptuje. W akcji powieści niewiele to jednak zmienia. Wszystko jest równie mdłe jak było dotychczas, szczególnie platonicznie wypada na tle związków heteroseksualnych. Cóż to, Pani Canavan? Zwykła ostrożność, czy może pruderia?

Mimo wszystko wątek jest sympatyczny, a bohaterowie frapujący.

Dalej mamy Ceryniego i Savarę. Mniej więcej od połowy książki rozstają się, rozstają i rozstać nie mogą. O ich dalszych losach nic czytelnikowi nie wiadomo, poza tym, że Savara wraca do kraju, ale kto wie… może jednak zawróci w połowie drogi, albo jeszcze przed opuszczeniem miasta, w końcu nie byłby to pierwszy raz…

Swoją drogą, postać Ceryniego jest intrygująca, co i rusz wpada on z deszczu pod rynnę, ale zawsze obraca to na własną korzyść. Najpierw z bandy Harrina oddaje się dobrowolnie na usługi Złodziejom, następnie pomaga Wielkiemu Mistrzowi… Zakochany w Sonei - wie, iż od momentu wstąpienia do Gildii jest ona poza jego zasięgiem, więc znając zasadę klina – zamienia ją na Savarę, czyli sachakańskiego maga, co ważniejsze – czarnego maga.

Rozstanie z Cerynim wprawiło mnie w lekką zadumę, lecz nie była ona nacechowana niepokojem, nie, wydaje się raczej, iż ten przedsiębiorczy młody mężczyzna zapewnił sobie odpowiednio mocną pozycję w życiu.

Czas przejść do najważniejszego. Związek Wielkiego Mistrza i jego Nowicjuszki ma dość burzliwy przebieg, zwłaszcza dla Sonei. Jej uczucia oscylują od nienawiści, przez niechętny szacunek, po namiętną miłość. „Wahadło” godne nastolatki (którą przecież jest) lub bohaterki powieści z serii Harlequin, a jednak z przyjemnością oczekiwałam kolejnych zmian w jej nastawieniu. Poza tym każda zmiana odbywała się na skutek ujawnienia któregoś z faktów dotyczących życia Akkarina, faktów przemawiających na jego korzyść.

Niestety, zmiany w nastawieniu nie wpływają tak do końca korzystnie na wizerunek bohaterki. Zamykając książkę, czytelnik zaczyna się zastanawiać, czy Sonea nie jest aby trochę za młoda na Wielką Miłość. Akkarin ze swymi lękami wydaje się bardziej stały, no i to poświęcenie…

Koniec końców większości bohaterów udało się przeżyć, Sonea otrzymała drugą szansę od Gildii plus spełnienie marzeń w postaci szpitala przy Bramie Północnej, oraz ten największy dar… Wszystko, co pozostaje - to pytanie, czy odrzuconemu wcześniej Dorrienowi uda się odzyskać uczucie Sonei.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3461
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: Alraris 29.08.2010 10:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Tekst zawiera informacje ... | nat_ala
Poprzedniczka świetnie ujęła i moje odczucia co do książki. Mnie osobiście jednak wątek Dannyla i Tayenda nie raził - zakończył się pozytywnie, platoniczne uczucie pozwala zjednać tej parze nawet homofobów. Nie musimy zaglądać im do sypialni, aby przekonać się, co ich łączy i trzymać za nich kciuki.

Pozostałe pytania, jakie "Wielki Mistrz" pozostawia w głowie, kończąc się tak, jakbyśmy mieli wciąż oczekiwać dalszego ciągu, lepiej pozostawić do odpowiedzi sobie samemu. Wolę rozpatrywać Trylogię Czarnego Maga jako dzieło zamknięte i skończone, ponieważ zawiodło mnie rozwinięcie niektórych wątków powieści w jej sequelu - otwartym przez "Misję Ambasadora". Jeśli ktoś naprawdę kocha "Wielkiego Mistrza" i całą trylogię, niech sięga po kolejną pozycję z wielką ostrożnością. Najnowsze pomysły autorki pozwalają do reszty zwątpić w stabilność charakteru niektórych bohaterów.
Użytkownik: pankracja 22.09.2012 13:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Tekst zawiera informacje ... | nat_ala
Uwaga - w komentarzu zdradzam wiele elementów zakończenia.
Moje uczucia względem całej trylogii są dosyć mieszane - po lekturze pierwszej części miałam poważne wątpliwości, czy warto czytać dalej, zaś od trzeciej trzeba było mnie odrywać siłą.
Z jednej strony więc fabuła "Wielkiego Mistrza" wciąga bez reszty, ale z drugiej pozostawia jednak sporo do życzenia.
Autorka, nie wiadomo dlaczego, postanowiła zrobić z magów Gildii kompletnych idiotów, postępujących wbrew zdrowemu rozsądkowi. Ich strategia walki z Sachakanami jest wręcz powalająca (entliczek-pentliczek - od dzisiaj to ty uczysz się czarnej magii i sam jeden obronisz cały kraj).
Poza tym rozczarowujące jest całkowite porzucenie pewnych wątków, które aż proszą się o rozwinięcie. Myślę tutaj chociażby o magicznych pierścieniach - tyle gadania o tym, jak to stosunek do drugiej osoby może się zmienić po ich użyciu, a potem Akkarin zakłada pierścień Sonei i... no właśnie nic. Ot ktoś przyozdobił sobie dłoń ładnym świecidełkiem i tyle. Podobnie jeśli chodzi o rozstrzygającą walkę - biegają po mieście, następuje całkowita demolka, dochodzi do ostatecznego starcia i pstryk... Ichanie nie żyją, a niejako przy okazji ginie też Wielki Mistrz(którego bohaterska śmierć jakoś szczególnie nie potrafiła mnie wzruszyć).
Jeśli chodzi o samego Akkarina, to ze strony na stronę jego postać traciła wiarygodność i moją sympatię. Z budzącego grozę i powszechny szacunek utalentowanego Wielkiego Mistrza przeistacza się w rozmemłanego romantyka z wzbudzającą litość przeszłością, zaś jego potęga okazuje się być opartą na kilku czarnomagicznych sztuczkach wiedzą, powszechnie znaną w kraju ościennym. Ot, po prostu ponury koleś, który trochę w życiu przeszedł.
I na koniec - jako fanka romantycznych wątków nie potrafię wybaczyć pani Trudi zmarnowania romansu pomiędzy głównymi bohaterami. Tyle magicznych możliwości, aby romans powoli rozkwitał, a tutaj znowu miałam wrażenie pójścia na skróty - Sonea zabiła niewolnika i nagle Akkarin ją kocha (zresztą z wzajemnością).
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: