Śmiertelna miłość
[W poniższej recenzji nie zdradzam niczego, czego nie można by się dowiedzieć z noty na okładce czy z lektury pierwszych stron "Pięciu małych świnek". Nie wskazuję też na osobę mordercy. Kiedy miałem wątpliwości, skorzystałem z "papli".]
Dwudziestoletnia, pełna magnetyzmu Karla Lemarchant prosi Herkulesa Poirot o przeprowadzenie dochodzenia w sprawie zabójstwa sprzed szesnastu lat. To właśnie wtedy zabito jej ojca – genialnego malarza Amyasa Crale'a – a matkę skazano na dożywotnie więzienie za zabójstwo. Czy w tej dawnej sprawie pozostaje coś jeszcze do wyjaśnienia, skoro osoba sprawcy nie wzbudza wątpliwości? Tak zaczyna się jedno z najbardziej niezwykłych śledztw belgijskiego detektywa i zarazem jedna z najlepszych powieści kryminalnych Agathy Christie – "Pięć małych świnek".
Poirot przyjmuje zlecenie, choć odgrzebywanie przeszłości jest bardzo trudne. Stara się dociec, co naprawdę zdarzyło się feralnego wrześniowego dnia w posiadłości Alderbury, kiedy otruto Crale'a. Wszystko wydaje się jasne, mamy tu do czynienia z typowym trójkątem małżeńskim – oto obdarzony temperamentem malarz uwikłał się w kolejny romans. A jednak związek z młodziutką, pełną życia, bezpośrednią Elzą Greer wydaje się czymś poważniejszym niż dotychczasowe krótkotrwałe miłostki Amyasa. Jego żona Karolina czuje się zagrożona. Napięcie między bohaterami sięga zenitu, wszystko kończy się tragicznie – zazdrosna kobieta zabija wiarołomnego męża i trafia do więzienia, gdzie wkrótce umiera.
Poirot rozmawia z ludźmi powiązanymi z procesem Karoliny Crale – prokuratorem, prawnikami, inspektorem policji. Spotyka się również z tymi, którzy znajdowali się w Alderbury w dniu śmierci Amyasa. Filip Blake – makler giełdowy i najlepszy przyjaciel zmarłego malarza – nie może się wyzbyć poczucia winy. Jego brat Meredith – wycofany, cichy, pasywny wobec życia – czuje się częściowo odpowiedzialny za tamtą śmierć (gdyby nie opowiadał tyle o właściwościach cykuty, prawdopodobnie dzień później nie znalazłaby się ona w szklance z piwem Amyasa). Elza Greer – obecnie lady Dittisham, owa famme fatale sprzed kilkunastu lat – nie może zapomnieć o dawnym kochanku i nienawiści do jego żony. Cecylia Williams – surowa guwernantka o przekonaniach feministycznych – poniekąd usprawiedliwia dokonaną zbrodnię, rozumie motywację nieszczęśliwej pani Crale. Jest jeszcze Angela Warren – ambitna, impulsywna archeolożka – która nie wierzy w winę przyrodniej siostry. Detektyw prosi każdą z pięciu wymienionych osób o spisanie relacji z tamtego tragicznego dnia. Wkrótce na jaw wychodzą zdumiewające fakty, nieczyste pobudki, wielkie namiętności i skrzętnie skrywane tajemnice. A jednak wina Karoliny Crale nadal wydaje się niepodważalna. Co tam się naprawdę wydarzyło?
"Pięć małych świnek" to pozycja wyjątkowa w dorobku Agathy Christie. Angielska pisarka w tej bodaj powieści po raz pierwszy wplotła w zbrodniczą intrygę niezwykle wyraziste wątki obyczajowe. Płaszczyzny kryminalna i psychologiczna funkcjonują tu na równych prawach. Bohaterowie ze swoimi dramatami są naprawdę skomplikowani i niejednoznaczni. Każdy widzi daną osobę nieco inaczej. I dlatego Amyas Crale jawi się jednocześnie jako genialny malarz, podrzędny twórca, którego obrazy są modne, ale nie przedstawiają żadnej wartości, ofiara uwięziona w małżeńskim kieracie u boku zaborczej megiery i wreszcie egoista, który za nic ma cierpienie ukochanej kobiety. Elza to z jednej strony urocza młoda dziewczyna, ocalona Szekspirowska Julia okrutnie doświadczona przez los, a z drugiej – prymitywna, podła intrygantka, która chce zburzyć cudze szczęście. Merredith jest lojalny i uczciwy, a zarazem bezwolny, naiwny i głupi. Filip Blake za maską cwanego cynika ukrywa twarz człowieka niespełnionego z powodu dawnego miłosnego dramatu Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu. A kim była Karolina Spalding-Crale, najbardziej zagadkowa postać w powieści? Pełną czaru romantyczką? Mściwą, podłą kobietą przyjmującą z ukontentowaniem pozę męczennicy? Bezbronną istotą zaszczutą przez męża? Prawdziwą, pełną godności damą? To nie jest łatwe do rozstrzygnięcia.
Co ciekawe, w "Pięciu małych świnkach" akcja prawie nie posuwa się naprzód. My, czytelnicy, z konieczności krążymy po labiryncie tej samej historii (choć każda z wypowiadających się osób inaczej widzi to, co się stało), ciągle na nowo doświadczamy tego samego. Padają identyczne słowa, rozgrywają się "duble" już znanych scen. To dlatego lektura tej powieści ma w sobie coś hipnotycznego. Idziemy krok w krok z bohaterami, poznajemy zarówno ich psychikę, jak i okoliczności mrocznej zbrodni. W tej powieści duszno jest od całkiem niekryminalnego napięcia (czyli nie takiego pod hasłem: "o rany, kto zabił, może ona, a nie, pewnie on, a może jednak nie"). To raczej bagno emocji (obok miłości – nienawiść, zazdrość, złość, fascynacja, rozgoryczenie), trudnych relacji i wyniszczających namiętności. Jednak w tym wszystkim Agatha Christie nie zapomina o intrydze kryminalnej – i do ostatniej strony trzyma nas w niepewności co do osoby sprawcy. Rozwiązanie jest naprawdę zdumiewające, a zwycięstwo Herkulesa Poirota ma wyjątkowo gorzki posmak.
Zachęcam do sięgnięcia po "Pięć małych świnek". Kryminał to nietypowy w dorobku Agathy Christie, ale – jak często z jej powieściami bywa – po prostu doskonały. Co was bardziej urzeknie? Prawdziwie misterna intryga? A może ten kocioł emocji? Mnie zachwyca jedno i drugie.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.