Dodany: 09.12.2014 13:59|Autor: imarba
Idę się wieszać!
Smutna to będzie czytatka bo i smutnych spraw dotyczy. Sama już nie wiem jak do nich podejść. Bo i szaleńczy śmiech mnie ogarnia i czarna rozpacz. I rozumiem, i nie rozumiem, ba nawet nie chcę rozumieć.
Jak to w końcu jest z tym naszym światem? Mówię o czytelniczym świecie, do tego większego się nie czepiam, bo mnie przerasta. Ani jednego, ani drugiego nie rozumiem, ale w tym mniejszym, w tym, w którym siedzę po uszy zaistniało pewne zjawisko, które mnie zaskakuje.
Selfpublishing nie jest czymś z czym można, czy trzeba walczyć bo jak ktoś chce wydawać pieniądze po to żeby zostać „pisarzem”, albo często nawet „pizażem” (pisownia zamierzona) to jego sprawa, „nam czytać nie kazano”, trudno, płaci to ma, niech sobie nawet wydrukuje wizytówki z tym szacownym tytułem przed nazwiskiem. Nie o to chodzi. Chodzi o żerowanie na chorobach.
Otóż ostatnio jakaś nastolatka, ukradła wpisy z bloga innej dziewczyny i wydała je jako SWOJĄ własną powieść. Wydała w szanowanym wydawnictwie. Książki nie czytałam, ale po fragmentach widać, że do określenia „wybitna” wybitnie dużo jej brakuje. Więc co? Jak? Dlaczego? Na usta ciśnie się pytanie.... Dlaczego ją wydano?
„Nie dlatego, że była wybitna. Chcieli ją wydać i spełnić marzenie chorej dziewczyny. A my chcieliśmy, żeby była szczęśliwa" - mówi matka nastolatki w rozmowie z wyborcza.pl.”*
Bo tak moi drodzy, dziewczyna jest chora na raka. Nie wiem co ten fakt ma wspólnego z literaturą, ale widać ma, ba, dzięki temu wydano jej książkę, już widzę setki twórców wysyłających do wydawnictwa swoje teksty dodających w nagłówku maila: Ważne! Jestem lewostopy! Uwaga mam hemoroidy!
Jakiś czas temu w TV natknęłam się na inną młoda osobę, która wydała książkę, ta akurat własnym sumptem. Fragmenty wołają o pomstę do nieba, uczciwie powiem, całości nie czytałam, ale prawie zadławiłam się fragmentami i to nie ze śmiechu, a książka jest promowana czym?
Nie, nie zgadliście, ona nie ma raka! Ona miała wypadek samochodowy i kilka operacji. W moim mieście także pewna młoda osoba zmagająca z rakiem wydała powieść. Nie ocenię bo nie czytałam nawet fragmentów, ale już sam fakt, że zrobiła to za własne pieniądze w dość śmieciowym wydawnictwie świadczy o jakości tej pozycji. I co?
I nic. Gdzieś tam ktoś śpiewał, gdzieś tam ktoś może, nie wiem, miał wystawę plastyczną z powodu raka, z powodu wypadku, z powodu urwanej głowy. Kiedyś wystarczyło być dzieckiem alkoholika, potem trzeba było być molestowanym seksualnie albo mieć depresję by zaistnieć w mediach, teraz modny jest rak.
Nie, nie wyżywam się na biednych ludziach, jeżeli ktoś ma jakąś chorobę i talent to nikt nie broni mu pisać. Zauważcie „ ...i talent!” TO WAŻNE! Nie TYLKO chorobę, ale i TALENT! Bo jeżeli takie wydawnictwo jak Bellona, a szanuję je bardzo, robi coś takiego, to chyba trzeba się wieszać...
Przyjęłabym taki tekst „Świetna książka, a na dodatek autor napisał ją mimo tego, że urwało głowę”, ale „Urwało mu głowę, z tego powodu napisał książkę” już mniej.
Proszę, niech ktoś mi wytłumaczy o co w tym wszystkim chodzi ( wiem, wiem, pieniądze) ale gdzie na Boga jest tu literatura?
Czy nawet ją musimy sprowadzać do poziomu tabloidu w którym najinteligentniejszym tekstem jest „Kobieta urodziła kobrę”? - podaję za Pratchettem.
*http://ksiazki.wp.pl/tytul,Chora-na-raka-13-latka-pozyczyla-cudza-powiesc-Wydawnictwo-przeprasza-autorka-chce-pieniedzy,wid,21147,wiadomosc.html?ticaid=113f2d
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.