Dodany: 09.12.2014 13:59|Autor: imarba

Czytatnik: Paskudnik

4 osoby polecają ten tekst.

Idę się wieszać!


Smutna to będzie czytatka bo i smutnych spraw dotyczy. Sama już nie wiem jak do nich podejść. Bo i szaleńczy śmiech mnie ogarnia i czarna rozpacz. I rozumiem, i nie rozumiem, ba nawet nie chcę rozumieć.

Jak to w końcu jest z tym naszym światem? Mówię o czytelniczym świecie, do tego większego się nie czepiam, bo mnie przerasta. Ani jednego, ani drugiego nie rozumiem, ale w tym mniejszym, w tym, w którym siedzę po uszy zaistniało pewne zjawisko, które mnie zaskakuje.

Selfpublishing nie jest czymś z czym można, czy trzeba walczyć bo jak ktoś chce wydawać pieniądze po to żeby zostać „pisarzem”, albo często nawet „pizażem” (pisownia zamierzona) to jego sprawa, „nam czytać nie kazano”, trudno, płaci to ma, niech sobie nawet wydrukuje wizytówki z tym szacownym tytułem przed nazwiskiem. Nie o to chodzi. Chodzi o żerowanie na chorobach.

Otóż ostatnio jakaś nastolatka, ukradła wpisy z bloga innej dziewczyny i wydała je jako SWOJĄ własną powieść. Wydała w szanowanym wydawnictwie. Książki nie czytałam, ale po fragmentach widać, że do określenia „wybitna” wybitnie dużo jej brakuje. Więc co? Jak? Dlaczego? Na usta ciśnie się pytanie.... Dlaczego ją wydano?

„Nie dlatego, że była wybitna. Chcieli ją wydać i spełnić marzenie chorej dziewczyny. A my chcieliśmy, żeby była szczęśliwa" - mówi matka nastolatki w rozmowie z wyborcza.pl.”*

Bo tak moi drodzy, dziewczyna jest chora na raka. Nie wiem co ten fakt ma wspólnego z literaturą, ale widać ma, ba, dzięki temu wydano jej książkę, już widzę setki twórców wysyłających do wydawnictwa swoje teksty dodających w nagłówku maila: Ważne! Jestem lewostopy! Uwaga mam hemoroidy!

Jakiś czas temu w TV natknęłam się na inną młoda osobę, która wydała książkę, ta akurat własnym sumptem. Fragmenty wołają o pomstę do nieba, uczciwie powiem, całości nie czytałam, ale prawie zadławiłam się fragmentami i to nie ze śmiechu, a książka jest promowana czym?

Nie, nie zgadliście, ona nie ma raka! Ona miała wypadek samochodowy i kilka operacji. W moim mieście także pewna młoda osoba zmagająca z rakiem wydała powieść. Nie ocenię bo nie czytałam nawet fragmentów, ale już sam fakt, że zrobiła to za własne pieniądze w dość śmieciowym wydawnictwie świadczy o jakości tej pozycji. I co?

I nic. Gdzieś tam ktoś śpiewał, gdzieś tam ktoś może, nie wiem, miał wystawę plastyczną z powodu raka, z powodu wypadku, z powodu urwanej głowy. Kiedyś wystarczyło być dzieckiem alkoholika, potem trzeba było być molestowanym seksualnie albo mieć depresję by zaistnieć w mediach, teraz modny jest rak.

Nie, nie wyżywam się na biednych ludziach, jeżeli ktoś ma jakąś chorobę i talent to nikt nie broni mu pisać. Zauważcie „ ...i talent!” TO WAŻNE! Nie TYLKO chorobę, ale i TALENT! Bo jeżeli takie wydawnictwo jak Bellona, a szanuję je bardzo, robi coś takiego, to chyba trzeba się wieszać...

Przyjęłabym taki tekst „Świetna książka, a na dodatek autor napisał ją mimo tego, że urwało głowę”, ale „Urwało mu głowę, z tego powodu napisał książkę” już mniej.

Proszę, niech ktoś mi wytłumaczy o co w tym wszystkim chodzi ( wiem, wiem, pieniądze) ale gdzie na Boga jest tu literatura?
Czy nawet ją musimy sprowadzać do poziomu tabloidu w którym najinteligentniejszym tekstem jest „Kobieta urodziła kobrę”? - podaję za Pratchettem.

*http://ksiazki.wp.pl/tytul,Chora-na-raka-13-latka-pozyczyla-cudza-powiesc-Wydawnictwo-przeprasza-autorka-chce-pieniedzy,wid,21147,wiadomosc.html?ticaid=113f2d

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 7046
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 51
Użytkownik: Matylda. 09.12.2014 14:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Smutna to będzie czytatka... | imarba
Nie podoba mi się ton tej czytatki. Ciach - nie dyskutujemy o czytelnikach tylko o książkach. Admin
Użytkownik: lady P. 09.12.2014 15:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie podoba mi się ton tej... | Matylda.
Nie odniosłam wrażenia, że Imarba wyżywa się na chorych na raka. I gdybym napisała książkę (talentu nie mam za grosz), a ktoś wydałby tę książkę, hmm, tak żeby mnie pocieszyć, dowartościować, czy sama już nie wiem co, to czułabym się z tym źle.
Użytkownik: Matylda. 09.12.2014 15:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie odniosłam wrażenia, ż... | lady P.
Mówimy o trzynastoletniej dziewczynce chorej na raka, której największym marzeniem było wydanie książki. Plagiat, nie plagiat, rodzic / wydawca postąpił jak najbardziej po ludzku i spełnił marzenie umierającego dziecka. Nie sądzę, że dziewczynka w ogóle zdawała sobie sprawę z tego, że swoją powieść trzyma w rękach wyłącznie z tego powodu, że jej dni są policzone. Mniejsza z tym.
Jeśli wydawca zainwestował w tę książkę, zrobił to wyłącznie ze swoich pieniędzy i w zgodzie z własnym sumieniem. A kto z nas, mając w domu chore dziecko, nie poruszyłby nieba i ziemi, żeby zobaczyć uśmiech na jego twarzy?
Inną sprawą jest to, że wydawca w ogóle nie sprawdził, czy książka jest wyłącznie autorstwa tejże dziewczynki.
Użytkownik: lutek01 09.12.2014 16:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Mówimy o trzynastoletniej... | Matylda.
Nie zgadzam się. Plagiat to plagiat.
Jeżeli dziewczynka ma trzynaście lat i jest na tyle dojrzała, że chce pisać (lub "pisać") książki, to powinna być też na tyle dojrzała, by wiedzieć, co to plagiat. A jeżeli nie jest? Cóż, wydanie książki to przecież nie tylko spełnienie marzeń, ale i prawo, umowa, cała buchalteria. Ktoś się tym w jej imieniu przecież zajmował, pewnie rodzice, i ten ktoś powinien za to odpowiedzieć. Jeżeli czujemy się dojrzali do wydania książki, to czujmy się też na tyle dojrzali, by rozumieć z czym się to wszystko wiąże.
Ponadto z treści artykułu, do którego link podała imarba, wynika, że dziewczyna prosiła wcześniej o legalne udostępnienie treści, a kiedy jej odmówiono, po prostu je sobie zawłaszczyła.
Piszesz, że rodzic / wydawca postąpił jak najbardziej po ludzku. Hipotetycznie: czy dyby bez pytania Cię o zgodę zabrano Ci mieszkanie, żeby zakwaterować w nim ludzi, którzy w skutek wybuchu gazu stracili własny dom, też uważałabyś to za jak najbardziej ludzkie, czy oczekiwałbyś przynajmniej pytania, czy można to zrobić lub znalezienia rozwiązania pośredniego (np. dokwaterowanie). Trochę inny kaliber, ale sytuacja analogiczna.
Inną rzeczą jest choroba. Smutna, ale niestety nie usprawiedliwia kradzieży, jaką jest plagiat.
Epatowanie chorobą lub innym przykrym wydarzeniem życiowym w celu wypromowania własnego dzieła to zupełnie inna kwestia.
Użytkownik: Matylda. 09.12.2014 16:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie zgadzam się. Plagiat ... | lutek01
Napisałam, że plagiat to zupełnie inna sprawa, której nie będę tutaj roztrząsać. Widzę, że nikt nie zrozumiał tego, czego się przyczepiłam. Za to posypała się fala hejtu, dlatego, że ktoś odważył się skrytykować koleżankę z 'kółka wzajemnej adoracji', o którym pisał Astral. Na to właśnie czekałam.
Sytuacja nie jest analogiczna, wybacz.
Użytkownik: lutek01 09.12.2014 16:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Napisałam, że plagiat to ... | Matylda.
Jeżeli nikt nie zrozumiał tego, o co Ci chodziło, to widocznie wyraziłaś się nieprecyzyjnie. Może nam to wytłumacz zamiast uogólniać i nas obrażać.
Nie jestem hejterem, i nazwanie mnie tak jest dla mnie krzywdzące. Nie obraziłem Cię, tylko napisałem swoje zdanie.
Nie uważam też, abym był w "kółku wzajemnej adoracji". Biblionetka to nie tylko portal do oceny książek, to również forum do dyskusji, a dyskusja polega na wymianie argumentów. KWA zakłada istnienie jakiegoś kręgu, którego uczestnicy za wszelką cenę będą się bronić przed innymi, a tutaj tego nie widzę. Powtórzę: wyraziłem swoje zdanie.
Użytkownik: Matylda. 09.12.2014 16:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeżeli nikt nie zrozumiał... | lutek01
Przepraszam, jeśli zraniłam Twoje uczucia.
Sytuacja, kiedy chore dziecko chce wydać książkę nie jest mi obca. Nie potrafię siedzieć cicho, kiedy ktoś sili się na (mało zabawny) sarkazm w tej sprawie. Dla mnie podobne zachowanie świadczy o robaczywej duszy. Jednak jest to wyłącznie moje zdanie, każdy może mieć inne.
Użytkownik: lutek01 09.12.2014 17:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Przepraszam, jeśli zranił... | Matylda.
Sytuacja, kiedy ludzie, często obcy, podejmują działania, by pomóc ciężko choremu dziecku i sprawić, żeby chociaż na chwilę zapomniało o chorobie i miało choć trochę radości, jest bardzo piękna i świadczy o tym, że jest w tych ludziach jeszcze jakiś pierwiastek dobra, bezinteresowności, chęci niesienia uśmiechy itd. Z tym w żaden sposób nie polemizuję, pod tym się podpisuję. Ale kiedy robi się to czyimś kosztem, to jest już problematyczne.
Nie należę do żadnego kółka wzajemnej adoracji, nie chcę też być niczyim adwokatem, ale w swojej czytatce imarba wyraziła swoje zdanie. Fakt, że ton czytatki jest silnie nacechowany, dużo tu emocji i sarkazmu, ale to czyjaś opinia i można z nią dyskutować. Ja raczej Twoje wypowiedzi odczytuję jako prowokujące.
Użytkownik: Matylda. 09.12.2014 17:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Sytuacja, kiedy ludzie, c... | lutek01
Tak, moja wypowiedź miała być prowokująca. Miała prowokować do zadania sobie pytania: Czy można w takiej sytuacji odmówić?
Zbulwersował mnie plagiat. Zbulwersowało mnie to, że wydawca nie sprawdził autentyczności tekstu. Ale to mniej ważne, nie o tym chciałam pisać. Czy w obliczu tragedii nasze sumienie pozwala nam odmówić?
Użytkownik: Matylda. 09.12.2014 17:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, moja wypowiedź miała... | Matylda.
Do tej sprawy podchodzę bardzo emocjonalnie, bo w pewnym sensie jest mi bliska. Chciałabym, żeby wydawca przed wydrukowaniem tekstu, dokładnie go sprawdził. Mógł poprosić dziewczynkę, żeby te fragmenty zostały zmienione. Mógł zrobić naprawdę wiele. Możemy spekulować.
Użytkownik: lady P. 09.12.2014 16:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Napisałam, że plagiat to ... | Matylda.
Nie wiedziałam, że należę do jakiegoś "kółka wzajemnej adoracji". I nie zauważyłam, żeby posypała się na Ciebie fala hejtu. Po prostu wszyscy wypowiedzieli swoje zdanie na ten temat.
Użytkownik: Matylda. 09.12.2014 16:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie wiedziałam, że należę... | lady P.
Oczywiście, że nie zauważyłaś.
Użytkownik: lady P. 09.12.2014 16:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczywiście, że nie zauważ... | Matylda.
Czegoś nie rozumiem. Ty się wypowiedziałaś. A nikt inny nie ma do tego prawa, bo jak się wypowie, to jest hejterem?
Użytkownik: Matylda. 09.12.2014 16:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Czegoś nie rozumiem. Ty s... | lady P.
A gdzie to napisałam?
Użytkownik: lady P. 09.12.2014 17:04 napisał(a):
Odpowiedź na: A gdzie to napisałam? | Matylda.
Dosłownie - nie napisałaś. Ale ja to tak odebrałam - kilka osób nie zgodziło się z Twoją opinią i dla Ciebie to już jest fala hejtu. A dla mnie to jest po prostu dyskusja.
Użytkownik: Matylda. 09.12.2014 17:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Dosłownie - nie napisałaś... | lady P.
Pozostańmy jednak przy tym , że ja nic nie napisałam.
Użytkownik: henia04 09.12.2014 16:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Mówimy o trzynastoletniej... | Matylda.
Wybacz, ale uczciwość jest dla mnie ważniejsza, niż uszczęśliwianie kogoś. Uczciwość wobec dziecka, nawet ciężko chorego, jest szczególnie ważna. Bo można też powiedzieć: "kochanie, nic Ci już nie jest, wychodzimy ze szpitala!" i też zobaczyć uśmiech na twarzy umierającego ukochanego dziecka. Czyż nie tego pragnęło najbardziej?

I wydawca postąpił jak człowiek, a nie wydawca, który chyba jeszcze ma jakieś obowiązki poza wykładaniem pieniędzy na wydanie książki. Ach, ta uczciwość zawodowa...

Tak odbieram tę czytatkę: brak uczciwości. Nie nazywajmy literaturą czy sztuką czegoś, co jest po prostu realizacją pragnień, ale wartości w danej dziedzinie nie ma. Jak praca doktorska pewnego przedsiębiorcy prezesa, żeby zaczerpnąć przykład z zupełnie innej dziedziny uczciwości i rzetelności.

Użytkownik: Matylda. 09.12.2014 16:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Wybacz, ale uczciwość jes... | henia04
Dla mnie nie. Przyjaźnię się z rodzicami pewnego nastolatka o niesamowitej wrażliwości, który zmarł na białaczkę dwa lata temu. Marzył, żeby wydać tomik poezji. Nie był wybitnym pisarzem, a kiedy umierał nie miał nawet piętnastu lat. Rodzice sfinansowali jego książkę, trafiły one do lokalnych księgarni, zorganizowano nawet spotkanie z autorem.
To były najwspanialsze chwile jego życia.
Nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej...
Użytkownik: benten 09.12.2014 16:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Dla mnie nie. Przyjaźnię ... | Matylda.
Moim zdaniem podstawowa różnica jest taka, że nastolatek o którym piszesz sam napisał te wiersze, które wydał. Nie ukradł ich innemu twórcy - co wynika z przypadku tej dziewczyny
Użytkownik: Matylda. 09.12.2014 17:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Moim zdaniem podstawowa r... | benten
Ale napisałam wcześniej, że nie roztrząsam sprawy plagiatu. Plagiat potępiam. Zinterpretowałam czytatkę tak, że w świecie literackim nie może być miejsca na współczucie.
Użytkownik: Matylda. 09.12.2014 17:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale napisałam wcześniej, ... | Matylda.
tfu, nie ma miejsca na współczucie.
Użytkownik: benten 09.12.2014 17:35 napisał(a):
Odpowiedź na: tfu, nie ma miejsca na ws... | Matylda.
Ja widzę to tak. Jasne, fajnie coś wydać, żeby komuś zrobić przyjemność. Ale nie uważam, że ktoś zasługuje na fałszywe laudacje/ pozytywne recenzje/ nagrody tylko ze względu na swoje okoliczności.
Użytkownik: Matylda. 09.12.2014 17:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja widzę to tak. Jasne, f... | benten
Czy okładka książki zawierała informację o tym, że autorka jest chora na raka?
Użytkownik: benten 09.12.2014 17:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy okładka książki zawie... | Matylda.
Proszę Cię, bez pseudo-naiwnych pytań. Przypominam, że oprócz okładki książki wydaniu towarzyszą też spotkania/wywiady, noty wydawcy, informacje o autorze i inne takie. W tym przypadku wychodzi na to, że rodzice i wydawnictwo sami zgłosili taką informację.
Użytkownik: Matylda. 09.12.2014 17:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Proszę Cię, bez pseudo-na... | benten
Nie jest to pseudo - naiwne pytanie. Co prawda o tej sprawie czytałam dosyć dawno temu i być może zbyt pobieżnie skoro ta okoliczność była znana przed sprawą sądową. Myślałam, że rodzice ujawnili ją w trakcie rozmowy z prawdziwą autorką.
Użytkownik: pawelw 10.12.2014 00:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Mówimy o trzynastoletniej... | Matylda.
"A kto z nas, mając w domu chore dziecko, nie poruszyłby nieba i ziemi, żeby zobaczyć uśmiech na jego twarzy?"

Spełnianie marzeń to dobra sprawa. Fundacja "Zdążyć z pomocą" robi niezłą robotę. Czy jednak spełnianie marzenia o wydaniu książki to dobry pomysł? Mam wątpliwości.

Spróbuję abstrahować od plagiatu i tej konkretnej sytuacji i zastanowić się nad wydaniem dziecku jego własnej pracy. Czy jest to dobry pomysł? Bbo przecież prawdopodobnie gdyby nie choroba, pomysł wydania książki by jednak nie powstał.

Jeśli marzeniem chorego dziecka jest prowadzić autobus, to może nawet uda się zorganizować próbną jazdę autobusem MPK gdzieś na wolnym placu manewrowym. Ale nie z pasażerami i nie w ruchu ulicznym.

Jeśli marzeniem chorego dziecka jest wystąpić w meczu Lecha Poznań, to pewnie uda sie zorganizować spotkanie z Lechitami, udział w treningu lub pokazowym meczu. Ale nie jest to udział w spotkaniu ligowym z kibicami nastawionymi na obejrzenie zwykłego meczu.

Nie chcę dowiedzieć się, że autobus którym jadę zapłaciwszy za przejazd jest prowadzony przez chore dziecko, które spełnia swoje marzenie. Nie chcę by mecz, na który kupiłem bilet okazał się charytatywną ustawką. Nie chcę, by książka, którą kupiłem z półki w księgarni okazała się zaledwie prezentem dla chorego dziecka.

Nie spełniajmy marzeń kosztem wprowadzania innych w błąd, niech sprawa będzie jasna. Być może zgodzę się robić za pasażera statystę, kupię bilet na mecz charytatywny lub kupię książkę z której na dodatek dochód będzie poświęcony na sensowny cel.

Ale jeszcze raz: niech to będzie jasne, że dane wydarzenie jest w ramach akcji spełniania marzeń.

Biorąc do ręki książkę z półki w księgarni spodziewam się literatury, a nie pomocowej przeciętności. Opis na okładce nie może wprowadzać w błąd mówiąc o "utalentowanej trzynastolatce". To nie talent był ważny przy wydawaniu i powinno to być wiadome potencjalnemu nabywcy. W innym razie mogę być co najwyżej zniesmaczony, mogę się czuć lekko oszukany i mogę się zastanawiać, kto na tym zarobił. Bo czy naprawdę książka spełniająca marzenia musi trafić do normalnej dystrybucji? Może wystarczy wydrukować kilka egzemplarzy, zorganizować spotkanie na wzór spotkań autorskich, być może nawet zaplanować udział we wspólnym spotkaniu ze znanym pisarzem. Bo czy wrażliwe dziecko jest w stanie uwierzyć, że odniosło sukces pisarski? Czy nie jest to czasem oszukiwaniem też tego dziecka? Przecież podobnie żadne dziecko nie uwierzy, że brało udział w prawdziwym meczu.


Mój dziadek spisał (ręcznie) swoje wspomnienia. Na osiemdziesiąte urodziny dostał kilka ładnie wydrukowanych i oprawionych ezgemplarzy. I był przeszczęśliwy, chociaż nie była to prawdziwa książka. Nie musiała być rzucona do księgarń, a może nawet wcale by go to nie uszczęśliwiło bardziej. Lepsze może być wrogiem dobrego.
Użytkownik: Marylek 10.12.2014 06:45 napisał(a):
Odpowiedź na: "A kto z nas, mając w dom... | pawelw
Zgadzam się z Tobą całkowicie. Piękna idea, bez oszustwa. Chęć uszczęśliwienia bliskiej osoby nie może oznaczać robienia tego kosztem szczęścia i dobrostanu innych.
Użytkownik: gosiaw 10.12.2014 09:14 napisał(a):
Odpowiedź na: "A kto z nas, mając w dom... | pawelw
Wydając terapeutyczną książkę oficjalnie i umieszczając ją w normalnej dystrybucji trzeba się też liczyć z tym, że czytelnicy po nią sięgną i być może ich opinia o lekturze daleka będzie od pochlebnej. Czy to, że książka jest spełnieniem marzeń czy terapią po jakichś koszmarnych przeżyciach automatycznie sprawia, że jest poprawna językowo? Albo, że fabuła nie jest na bakier z logiką? Nie. Czy krytyka dzieła jest manifestowaniem swojej niewrażliwości? Też uważam, że nie.

Sięgnęłam kiedyś po książkę Park osobliwości (Piątkowski Zdzisław). Prawdopodobnie nigdy nie miałoby to miejsca gdyby nie dość podejrzana kampania reklamowa tej książki w BiblioNETce. Tabun zadowolonych czytelników wydający się kręgiem znajomych autora. Wątpliwości należy jednak zawsze rozstrzygać na korzyść podejrzanych, dotyczy to także użytkowników BiblioNETki, więc nie zawsze można sprawę załatwić banem. Można jednak samemu sięgnąć po książkę i sprawdzić czy zachwyty są uzasadnione. Sięgnęłam więc po zachwalane dzieło i szybko okazało się, że zachwyty są totalną przesadą. Swoje wrażenia spisałam w opinii, dodatkowo umieściłam próbki warsztatu autora w czytatce z cytatami. To, że zaraz stanęła w opozycji jakaś zachwycona fanka wcale mnie nie zdziwiło, bo każdy ma prawo do zachwycania się czym chce i ognistej polemiki, byle w zgodzie z regulaminem serwisu. Zdegustował mnie tylko w dużym stopniu komentarz prawdopodobnie samego autora (pisze tam o samozadowoleniu, stąd moje przypuszczenia, że odwiedził nas sam autor; Park niedorzeczności) sugerujący, że jeśli książka nawiązuje do traumatycznych przeżyć autora w walce z rakiem to automatycznie czyni ją to wartościową pozycją. Nie przeczę, że jeśli skupić się na psychicznej autoterapii autora to pewnie tak. Nie wpływa to jednak nijak na wartość literacką dzieła, a ja twierdzę dodatkowo, że nie odbiera także nikomu prawa do krytyki marnych walorów literackich tegoż dzieła.
Prawdę mówiąc nie wiedziałam, że "Park osobliwości" ma związek z osobistymi przeżyciami autora, ale czy wiedza o tym powinna coś zmienić w mojej ocenie poziomu książki? Gniot pozostaje gniotem, ktokolwiek i w jakichkolwiek okolicznościach go popełnił. Podobnie też plagiat zawsze pozostanie plagiatem.
Użytkownik: misiak297 10.12.2014 09:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Wydając terapeutyczną ksi... | gosiaw
A mnie się od razu przypomina to "dziełko":

21.10.2010 "Jak umiera miłość" i nie tylko... (dlaczego niektórzy nie powinni chwytać za pióro)
Użytkownik: margines 09.12.2014 16:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie podoba mi się ton tej... | Matylda.
Godność Imarba chyba ma, a przynajmniej nie mnie czy chyba komukolwiek stąd posądzać ją o brak tej, bo dla mnie nie w tym rzecz.
Czy wydawnictwo odmówiło Imarbie wydania jakiejkolwiek powieści to rzecz wg mnie całkowicie tutaj nie w temacie, bo chodzi o zerżnięcie (nie boję się napisać tak) pracy innego człowieka, podszycie się pod autorkę tej książki, w dodatku czerpanie zysków materialnych (ale nie tylko) z tego.
Mało?
Użytkownik: misiak297 09.12.2014 17:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie podoba mi się ton tej... | Matylda.
Matyldo, bez przesady z tymi hejterami. Nikt Cię tu nie zaatakował, wypowiedziało się kilka wcale nie anonimowych osób, obecnych stale na tym forum. Przecież forum jest od dyskusji, prawda?

Powiem Ci, że staję po stronie Imarby. Sam piszę książkę, to wiele godzin mojej ciężkiej pracy, i gdyby ktoś mi ją ukradł - a plagiat jest kradzieżą - eufemistycznie mówiąc, nie czułbym się dobrze. I guzik by mnie obchodziło, czy ten, kto ukradł umiera czy nie umiera. Cały czas myślę o tej oszukanej dziewczynie. Naprawdę mi jej żal.

Historia, którą opisałaś (dziecka chorego na białaczkę) jest wzruszająca. I jest w tym szlachetność - nie kryje się za tym kradzież. Dlaczego spełniono marzenia cudzym kosztem?

To jest niesmaczne i bezmyślne - niezależnie od tego, jaka tragedia dotknęła tę dziewczynkę i jej rodziców.
Użytkownik: Matylda. 09.12.2014 17:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Matyldo, bez przesady z t... | misiak297
Ale misiaku, napisałam, że plagiat potępiam i chciałabym, żeby wydawca dokładnie sprawdził tę pracę. Nie byłoby wówczas tej przykrej sytuacji. Chodzi mi o to, z czego naśmiewała się imarba.
Czy trzynastoletnim "pizażom" bez talentu umierającym na chorobę nowotworową powinnyśmy pomagać w wyborze miejsca na cmentarzu, czy też powinniśmy dać im szansę poczucia się jak prawdziwy pisarz?
Użytkownik: misiak297 09.12.2014 17:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale misiaku, napisałam, ż... | Matylda.
"Czy trzynastoletnim "pizażom" bez talentu umierającym na chorobę nowotworową powinnyśmy pomagać w wyborze miejsca na cmentarzu, czy też powinniśmy dać im szansę poczucia się jak prawdziwy pisarz?"

Rozumiem Twój punkt widzenia, ale myślę, że w tej dyskusji i tak od plagiatu nie uciekniemy. I jeszcze nawiązując do plagiatu - nie jest prawdziwym pisarzem ten, kto kradnie cudzą twórczość.

Szczerze mówiąc, mam wątpliwości. Self-publishing niestety daje możliwości wydawania każdemu. Nie jestem uprzedzony, ale bodaj raz zdarzyło mi się czytać naprawdę dobrą książkę wydaną własnym sumptem. Reszta w najlepszym wypadku była przeciętna - a najczęściej roiła sie od koślawych zdań i błędów korektorskich.

Uważam, że do pisania powinno podchodzić się z szacunkiem. Do wydawania książek powinien przede wszystkim skłaniać autentyczny talent a nie dramatyczne okoliczności.
Użytkownik: Matylda. 09.12.2014 18:12 napisał(a):
Odpowiedź na: "Czy trzynastoletnim "piz... | misiak297
Abstrahując od plagiatu, ja nie potrafiłabym umierającemu dziecku powiedzieć, że nie wydam jego książki, bo nie ma tej iskry bożej. No, nie potrafiłabym.
Użytkownik: mafiaOpiekun BiblioNETki 09.12.2014 18:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Abstrahując od plagiatu, ... | Matylda.
A gdybyś wiedziała, że to plagiat, też byś nie potrafiła?
Użytkownik: Matylda. 09.12.2014 18:24 napisał(a):
Odpowiedź na: A gdybyś wiedziała, że to... | mafiaOpiekun BiblioNETki
Gdybym wiedziała, że to plagiat, poprosiłabym autorkę na rozmowę i poprosiłabym o zmianę tych fragmentów. Już o tym pisałam.
Użytkownik: misiak297 09.12.2014 18:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Abstrahując od plagiatu, ... | Matylda.
Widzisz, Matyldo, nie zgodzimy się, bo patrzymy na to z zupełnie innych perspektyw - Ty myślisz o człowieku, a ja o pseudo-literaturze (a taką często jest self-publishing), która zalewa księgarniane półki. Wiem, jaką ciężką pracą jest pisanie, ile lat trzeba, aby szlifować umiejętności. Oczywiście nie wykluczam, że dziecko może pisać dobrze.
Użytkownik: Akrim 09.12.2014 20:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Abstrahując od plagiatu, ... | Matylda.
Książki, a nawet "książki" nie pisze się w ciągu kilku dni... Dlaczego rodzice tej dziewczynki, widząc, co ona robi, pozwolili jej przepisać czyjś tekst jako własny? Chęć spełnienia marzeń chorego dziecka nie usprawiedliwia ich braku reakcji. Powinno im zależeć na tym, aby nie ucierpiała godność ich córki, a swój szacunek do jej pragnienia napisania książki mogli wyrazić zachęcaniem jej do samodzielnego tworzenia (jakiekolwiek by ono było), a nie pozwolić na przywłaszczanie sobie czyjegoś tekstu. Myślę, że trzynastolatka zrozumiałaby to, gdyby tylko dorośli zachowali się wobec niej (i właścicielki bloga!)jak przystało na dorosłych.
Użytkownik: Matylda. 09.12.2014 20:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Książki, a nawet "książki... | Akrim
Zadałeś bardzo dobre pytanie. Chciałabym, żeby jej rodzice mogli na nie odpowiedzieć.
Użytkownik: misiak297 09.12.2014 20:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Książki, a nawet "książki... | Akrim
Zgadzam się z każdym zdaniem Twojej wypowiedzi. Swoją drogą nazwisko tej dziewczynki teraz będzie się kojarzyć przede wszystkim z plagiatem. Literatura często wystawia pomniki - ale chyba nikomu nie chodzi o takie pomniki...
Użytkownik: porcelanka 09.12.2014 18:35 napisał(a):
Odpowiedź na: "Czy trzynastoletnim "piz... | misiak297
A ja chyba rozumiem punkt widzenia Matyldy, chociaż może wyraziła go zbyt bezpośrednio - ja nie użyłabym argumentów ad personam. Jasne, o wydaniu książki nie powinny decydować wyłącznie względy pozaliterackie. Tak samo na stanowczy sprzeciw zasługuje plagiat, niezależnie od sytuacji osoby, która go popełniła. Tylko, że używanie w tym kontekście wyrażeń typu "modny jest rak" mnie osobiście razi i tym samym cała czytatka wzbudza we mnie mieszane uczucia.
Użytkownik: misiak297 09.12.2014 18:44 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja chyba rozumiem punkt... | porcelanka
Porcelanko, czytatka jest sarkastyczna w tonie, to fakt. Natomiast Imarba napisała:

"Nie, nie wyżywam się na biednych ludziach, jeżeli ktoś ma jakąś chorobę i talent to nikt nie broni mu pisać. Zauważcie „ ...i talent!” TO WAŻNE! Nie TYLKO chorobę, ale i TALENT!".

Po prostu zbyt często w takich wypadkach talent się pomija. Abstrahując od chorych - czytając self-publishingi, często dochodzę do wniosku, że są napisane przez ludzi, którym WYDAJE SIĘ, że potrafią pisać. Tymczasem brak talentu, "iskry" aż uderza. Często takie teksty rujnują błędy warsztatowe widoczne dla mnie gołym okiem. Nie mówiąc już o koszmarnej stylistyce. I natknij się tu czytelniku na coś takiego w księgarni.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 09.12.2014 19:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Porcelanko, czytatka jest... | misiak297
Jak się czyta niektóre wypociny self-publishingowe, to wydaje się, że jakiś stopień niepełnosprawności - najczęściej umysłowej - jest wręcz warunkiem koniecznym ;D [uwaga - duże przymrużenie oka! nie kpię z osób chorych, tylko z grafomaństwa]
Użytkownik: porcelanka 09.12.2014 19:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Porcelanko, czytatka jest... | misiak297
Tylko, że ja co do treści to zasadniczo zgadzam się z Tobą i Imarbą, chociaż rozumiem również punkt widzenia Matyldy;) Chciałam jedynie zauważyć, że forma tej czytatki jest bardzo emocjonalna i to właśnie styl jakim została napisana może budzić protest. Matyldę też chyba oburzył sposób ujęcia tematu,we mnie sprzeciw wzbudza określanie jako "modnych" chorób czy krzywd i cierpień jakich doświadczają ludzie.

Odnośnie self-publishingu - mówi się, że papier zniesie wszystko, i pewnie zniesie. Nie ma jednak co się oszukiwać, większość książek wydanych w ten sposób przechodzi zupełnie bez echa w zapomnienie. Nawet w pewien sposób żal mi tych autorów. Wydawnictwo wydaje książkę, więc wydaje im się, że nadaje się do druku. Tym samym zostaje im zabrana możliwość napisania czegoś naprawdę dobrego w przyszłości - nie uczą się na własnych błędach, bo nikt ich im nie wskazuje. Jednocześnie osoby, które nie mają talentu żyją w złudzeniu, że jest inaczej i de facto marnują swój czas zupełnie bezsensownie.
Użytkownik: carmaniola 09.12.2014 16:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Smutna to będzie czytatka... | imarba
Nie wieszaj się, Imarbo, nie warto. Pieniądz... to TYLKO pieniądz. A kradzież - z tego co czytałam - wyjątkowo bezczelna kradzież, pozostaje kradzieżą. I choroba nie ma tu nic do rzeczy.

PS. Gdyby kogoś interesowało: nie piszę i żadne wydawnictwo nie odrzuciło mojej książki. :/

Edit: Gdyby ktoś chciał się leczyć z niewłaściwie pojętej litości: http://m.piekielni.pl/62954
Użytkownik: imarba 09.12.2014 18:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Smutna to będzie czytatka... | imarba
Nie chcę podgrzewać dyskusji, ale moja godność i moja dusza, czy robaczywa, czy też nie, nie powinna być tematem dyskusji, bo na forum biblionetki podobno o autorach się nie dyskutuje, a o ich tekstach. Po drugie nie wiem czy pani Banach ma konto na tym portalu, z tego co wiem, nie, więc pozostańmy przy imarbie, a tamtą panią zostawmy w spokoju, czy jej czegoś odmówiono, nie wiem, może tak się zdarzyć, ale nie sądzę, żeby z tego powodu miała się na kimkolwiek wyżywać, nie jest chyba kretynką, ale wracam do meritum, czyli do mojego tekstu.

Chodzi o kradzież i o to, że młody wiek I CHOROBA mają ją usprawiedliwiać. To smutne , kradzież to kradzież i NIC jej nie usprawiedliwia.

Jeżeli rodzice/ instytucja charytatywna wydają dziecku książkę za własne pieniądze to ich sprawa – ich pieniądze – ich dziecko.

Po trzecie nie ma sensu wkładać mi w usta czegoś czego nie napisałam. Nikomu nie wybieram miejsca na cmentarzu. Zastanawiam się nad epatowaniem chorobą w celu uzyskania takich, a nie innych „korzyści”. Czy wolno tak robić? Czy to godne? Etyczne? I co to znaczy „poczuć się pisarzem”?

Ton tekstu jest sarkastyczny bo taki miał być. Tak po prostu piszę, a o tym czym jest choroba dziecka wiem doskonale, więc argumentu niewiedzy także proszę nie używać.
Użytkownik: joanna.syrenka 09.12.2014 19:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie chcę podgrzewać dysku... | imarba
Wiesz, ja Cię rozumiem, naprawdę. Pomijając sprawę plagiatu, myślę że najgorszą robotę w tym wszystkim robią media. Non stop jestem zalewana - całym strumieniem, całą LAWINĄ informacji komu mam współczuć i nad kim się litować. Powoli mam dosyć. Nawet nie powoli. Polityczna poprawność, psia jej mać!
[ten post był dużo dłuższy, ale nie chcę wywoływać kolejnej dyskusji, w której ja plus pewnie parę osób dowiemy się, jacy jesteśmy niewrażliwi na ludzką krzywdę. Bo za niedługo jakiś portal informacyjny powie mi, że mam się roztkliwiać historią seryjnego mordercy, który stoi już nad grobem... No biedaczek.]


Nawiasem mówiąc, jedną z moich ukochanych książek dzieciństwa były (też wydane dzięki rodzinie, znajomym i sponsorom) "dzieła zebrane" Agnieszki Bartol, bardzo młodej, ale niewątpliwie utalentowanej dziewczynki, którą choroba zabrała w wieku lat 12. I to były wcale niezłe próby literackie!
Użytkownik: Szeba 09.12.2014 19:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie chcę podgrzewać dysku... | imarba
Zrozumiałam, że jednak na pierwszym miejscu nie chodziło ci o kradzież, tylko że komuś wydaje się książkę, bo jest taki chory i biedny.
To nie jest przecież nic nowego - np. wielka popularność dzieł zmarłych, a zwłaszcza zmarłych tragiczną śmiercią artystów, to podobna półka. Pytanie, czy ktoś się lituje, czy chce zrobić na tym kasę, bo to się sprzedaje?

A sprzedaje się, nie wiem czy takie rzeczy jak tu przytoczone, ale jeśli chodzi o książki napisane przez osoby chore, czy inaczej doświadczone przez los a jednocześnie książki o tym jak z tą chorobą itp. żyją, to mają takie rzeczy duże wzięcie, są bardzo popularne. Czasem pisane są samodzielnie, czasem z pomocą drugiego nazwiska, czasami beletryzowane, zazwyczaj mają dość kiepski poziom literacki, bo zresztą nie o to w tym chodzi. Temu ja nie jestem przeciwna, dla mnie to literatura użytkowa - terapeutyczna, taka rządzi się swoimi prawami.

Takie rzeczy z jakimi mamy do czynienia tutaj, jeśli dobrze zrozumiałam, powinni wydać jacyś sponsorzy (a więc i wydawnictwo by mogło, ale w innej roli), może fundacja, biblioteka itp.
Użytkownik: lutek01 09.12.2014 19:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie chcę podgrzewać dysku... | imarba
A mnie się wydaje, że i imarba, i Matylda mogą mieć rację, tyko każdej chodzi o co innego, stąd problem.
Matylda pisze o spełnieniu marzeń chorego dziecka, które chce być pisarzem (zróbmy coś dobrego dla chorego dziecka), a imarba o wykorzystywaniu choroby jako środka marketingowego (czytajcie, bo autor taki chory i biedny). Między jednym a drugim jest gdzieś granica, tylko gdzie?
Użytkownik: mattid 09.12.2014 19:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Smutna to będzie czytatka... | imarba
Masz rację. Oszustwo to oszustwo. Trzynastoletnie dziecko powinno to rozumieć doskonale. A wydaje się teraz absolutnie wszystko: bzdury, wypociny, wielkie przekombinowane dziwadła, bo to nowatorskie itd. Wydać, bo jest dobrze napisane? Passé. Dla chorego dziecka można zrobić wszystko, ale nie odbiera mu się szacunku do samego siebie.
Użytkownik: ka.ja 09.12.2014 22:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Smutna to będzie czytatka... | imarba
Z uwagą przeczytałam całą tę dyskusję, a także artykuł, który ją wywołał. Myślę, że problem polega na nadmiernej delikatności wobec chorej dziewczynki. Parę lat temu czytałam gdzieś opis eksperymentu społecznego, w którym chodziło o reakcję na zajechanie drogi czy zablokowanie miejsca parkingowego przez zdrowego i przez niepełnosprawnego kierowcę - bardzo niewielu badanych było w stanie zaprostestować, kiedy ich prawa łamał ktoś o widocznym kalectwie, chociaż chodziło o zwykłe chamstwo i bezczelność, a nie o specjalne potrzeby. Współczucie łatwo przeradza się w litość. Gdybym to ja napisała książkę, chciałabym, żeby była dobra, żeby docenili ją czytelnicy, a nie żeby mi ją wydano z litości, bo taka biedna jestem. Problem w tym, że często osoby chore przyzwyczajane są do specjalnego traktowania i przestają rozróżniać, gdzie kończą się potrzeby, a zaczynają fanaberie. Mam takie przykłady w najbliższym otoczeniu, więc nie teoretyzuję. Napisanie pięknej, wartościowej książki, to jest marzenie, a wydanie czegokolwiek, byle pod swoim nazwiskiem - fanaberia.

Szkoda dziewczynki, bo poprzestawiało jej się w głowie. Być może potrafi sama napisać coś znacznie lepszego, oryginalnego i godnego wydania niż to, co skopiowała, ale wybrała nieuczciwy, cwaniacki sposób na zaistnienie i jeszcze w dodatku wzbudziła poczucie winy w innych. A teraz ci inni się tłumaczą ze swoich miękkich serc. Skutek będzie zapewne taki, że następnym razem w porę wezmą nogi za pas, wykręcą się sianem i na wszelki wypadek będą się trzymać od wszelkiej filantropii na odległość strzału.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: